Skocz do zawartości

zalmen3

Forumowicze
  • Postów

    1317
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez zalmen3

  1. Nissany to są w ogóle niezłe auta, choć mam doświadczenie tylko z jednym, napędzanym właśnie francuskim 1.5 dCi i jak na razie (tfu tfu) większych problemów nie ma. Silniki te (1.5 dCi) są moim zdaniem strasznie demonizowane w mediach (internecie). W mojej rodzinie od zawsze (po zaporożcu) jeździ się autami na "F", były i fiaty i francuskie, a ostatnio same diesle ze stajni renault (nissan almera, dacia dokker, renault kangoo, renault fluence, renault megane) i z żadnym nie ma (nie było, bo dwa już "nie należą do rodziny") najmniejszych (tfu tfu) problemów, nic poza eksploatacją. Zwłaszcza Kangoo I Dokker nie miały lekkiego życia i na prawde w silnikach nic a nic nie uległo awarii. Sam almerą dobijam właśnie 200 tyś i jak na razie jeździ się ok. Chociaż seicento (też na F) było fajniejsze :)
  2. Silnik 2.2 Di montowany w Almerach to właśnie była konstrukcja własna Nissana. Dopiero 1.5 dCi pochodzą od Renault. http://motodiesel.pl/index.php?option=com_sobipro&pid=3159&sid=3163:Silnik-22-DI&Itemid=438
  3. Najgorszy: cinquecento 700, nawet nie pamiętam rocznika, to była moja pierwsza fura, trup jakich mało :D W ciągu roku wpakowałem w niego drugie tyle ile mnie kosztował, ciągle się coś psuło, ale nigdy na tyle, żeby stanął w drodze i nie pojechał, sprzedałem go za cenę zakupu jakiemuś handlarzowi :) Najlepszy: Seicento 1100 Suite, rocznik 2001. To była złota furka - nic praktycznie nie robiłem przez 60 000 km, tylko bieżąca obsługa i tłumik (bo odpadł) i zbiornik paliwa (typowa usterka - puszcza na spawie i zaczyna przeciekać). Jeździło się tym bajecznie, mały zwinny, wystarczające (dla mnie) osiągi. Robiłem nim trasy po 600-700 km i było super. PAmiętam jak jechaliśmy z moją Panią na wakacje z dwoma rowerami, łącznie trasa prawie 2000 km, ludzie w korkach się do nas uśmiechali pokazując na rowery na dachu... ech to były czasy... Samochód miał jedną tylko wadę - na te gabaryty 7-8 litrów na 100 km w mieście to zdecydowana przesada (w trasie bez rowerów schodził bez problemu do okolic 4,5 l/100 km) i to wlaśnie zaważyło na tym że go sprzedaliśmy z łezką w oku. Swoje obecne auto lubie, ale nie tak jak Seicento. O tak to wyglądało: https://picasaweb.google.com/zalmen3/SOwackiRaj2008?authkey=Gv1sRgCK6rncLR-4yh3QE#5240950274547393058
  4. No ceny katalogowe BMW 1 zaczynają się od 87.200 (3d) i 90.300 (5d) w tym pakiet serwisowy na 100.000 km lub 5 lat, więc nie tanio :)
  5. Za te pieniądze polecam "legendarnego" i "nieśmiertelnego" GSa (suzuki GS 500). Wybór na rynku jest ogromny, części tanie i dostępne, naprawy łatwe. Oczywiście zawsze istnieje możliwość trafienia tak zmęczonego egzemplarza, że będą kłopoty, ale jak podejdziesz do wyboru z głową i poradzisz się kogoś kto się zna to powinno być bajkowo. Fajne też są Virago 535, ale droższe. Z tym mam własne doświadczenia, bo parę lat temu kupiliśmy taką dla mojego staruszka. Od razu po zakupie wymagała trochę uwagi (łożyska główki ramy, klocki, płyn hamulcowy, filtry, oleje (silnik, lagi i kardan), świece, regulacja zaworów i gaźników, uszczelniacze w lagach oraz oponki), ale teraz śmiga bez żadnego przypału. Po zimie odpala za max 2-gim razem, a spędza ten czas w nieogrzewanym, acz suchym garażu. Była jedna awaria: ścięło śruby na rotorze alternatora, trochę było zabawy z wydobyciem wszystkich resztek, ale się udało i śmiga jak ta lala. Po 2-óch sezonach wymieniliśmy też aku. Minusem tego motorka jest to że moim zdaniem w fabrycznym ustawieniu podnóżków (a takie właśnie ma opisywany przeze mnie egzemplarz) nie nadaje się dla ludzi o wzroście ponad 170 cm. Staruszkowi to nie przeszkadza, bo ma mniej:) Motocykl ma 22 lata. Pozdrawiam... bierz GSa.
  6. Po pijanemu najechał na kolumnę poprawnie poruszających się motocyklistów: https://www.facebook.com/ospgoleczewo/posts/693580297379988
  7. Popieram przedmówcę. Miałem CBR 600 F4 w wersji gaźnikowej, niby dołożyłem wingracka i 3 kufry, ale jakoś szczególnie wygodnie się nie jeździło. Silnik jest wysokoobrotowy - poniżej 3500 w ogóle nie jedzie (szarpie). Ponad 6000-7000 jest spory kop, ale to już i hałas i ekonomia mało zadowalająca. Choć w sumie troszkę jeździłem i po mieście i po trasach. W porównaniu do Transalpa czy Varadero (które odpowiednio miałem i mam po CBR) to wiocha, do "codziennych zastosowań". Z tego zestawiania do takich potrzeb jak pisałeś dla mnie bezkonkurencyjny jest Transalp. Wiem że ostro odjechałem od CBR, ale takie właśnie mam wrażenia. Pozdrawiam
  8. zalmen3

    Chorwacja 2014

    Jak wracaliśmy z moją dziewczyną z Chorwacji w 2009, to tuż przed Nitrą (Słowacja) nocowaliśmy w rewelacyjnym miejscu - to taki mały zajazd prowadzony przez słowacką Cygankę, sam budynek w stanie dość kiepskim, ale wystrój powala, bo jest to taki typowy "domek myśliwski" głębokiego socrealizmu. Betonowy kloc w środku wyłożony drewnem i "trofeami" z polowań. Całe wyposażenie doskonale pamięta "tamte czasy". Na terenie znajduje się ogródek piwny i akurat nam udało się trafić, że bywalcy tegoż ogródka przyrządzali gulasz (taki w stylu węgierskim) w żeliwnym osmalonym kotle nad prawdziwym ogniskiem i oczywiście nie omieszkali nas poczęstować, w ogóle nie chcieli słyszeć o jakiejkolwiek zapłacie (po prostu w ramach "rozliczenia" zapłaciłem barmance i jednocześnie właścicielce pensjonatu za kilka piw dla tych gości i jak się dowiedzieli to prawie nas na rękach zaczęli nosić :) ). Co do gulaszu, to w życiu (ani wcześniej ani później) nie jadłem lepszego! Generalnie impreza trwała prawie do rana, ale my poszliśmy spać wcześniej, a w tym momencie właścicielka zarządziła koniec wrzasków i mimo że dalej imprezowali było naprawdę przyzwoicie i cicho. Powiem, że byłem w szoku, bo szczerze obawiałem się - wiadomo uprzedzenia etniczne - o nasze sprzęty, ale nic a nic negatywnego się nie stało. Mało tego właścicielka zapytała nas o której planujemy wyjazd i pomimo imprezowania do późna wstała o 6.00 i pożegnała się z nami jak byśmy byli członkami rodziny. Najlepsze że za wszystko zapłaciliśmy 25 euro! Oczywiście nie było to *****, ale dla mnie super. Teraz namiary:) Cały przybytek znajduje się (mam nadzieję że jeszcze istnieje) w miejscowości Pol'ny Kesov przy Thermal Kesov (tam jest hotel i spa chyba *** albo ****), jak się dojeżdża do hotelu to po lewej stronie przed nim jest ten zajazd (niestety nie pamiętam nazwy), w okolicy przy jeziorku termalnym też jest pole namiotowe (w drugiej połowie września było już nieczynne). Dotarliśmy tam skręcając w lewo w miejscowości Branc z drogi nr 64 jadąc od Nove Zamky do Nitry. Naprawdę polecam. Jakby ktoś tam zawitał to proszę pozdrowić właścicielkę od nas (jak pisałem byliśmy tam mniej więcej w połowie września 2009 we dwoje na Varadero - może będzie pamiętała :) ) http://mapy.hiking.sk/?q=pol%27ny+kesov&submit=h%C4%BEada%C5%A5 Pozdrawiam Dopisane: Znalazłem ten pensjonat - wygląda na to że jeszcze istnieje:) http://www.penzion-l.sk/
  9. Owszem jest przereklamowany, ale co z tego? Ja byłem tam w 2008 i jeszcze na pewno pojadę i nie dla tego że jakoś mnie urzekł sam Nordkapp, ale dlatego, że straszliwie mnie urzekła cała droga do niego i z niego. Pewnie, było i dużo deszczu i wiatru, a nawet śniegu (druga połowa lipca), ale jak się odpowiednio przygotujesz to nie jest wcale źle. Podstawa to sprawny motocykl, dobre opony (koniecznie nowe i dobrze trzymające na śliskim) i porządny kompletny ubiór. Po spełnieniu tych warunków reszta jest tylko przyjemnością. Pozdrawiam
  10. Jeżeli piszesz, że po przechyleniu głowy hałas znika, to jest to kwestia aerodynamiki motocykla i kasku, najtańszym rozwiązaniem mogą być zatyczki/stopery do uszu. Spróbuj też pokręcić tą śrubką, może po zmianie położenia przestanie świszczeć? Pozdrawiam
  11. zalmen3

    10 lat na forum:)

    Właśnie zauważyłem, że dziś mija 10 lat odkąd zarejestrowałem się na forum :) Eeech cóż to było za 10 lat! 4 motocykle, 5 wypadków, niezliczone podróże :laugh: W sumie miło mieć jakąś tam rocznicę :)
  12. zalmen3

    Chorwacja 2014

    Przemyślcie czy nie zrobić sobie postoju w Primosten - przepiękne małe miasteczko. Polecam "Sweet mini kamp" jakieś 100-200 m za tablica z nazwą miejscowości (po prawej jadąc od Sibeniku). Można tez w tej okolicy (mini kampu) znaleźć niedrogie kwatery. Do samego Primosten dociera się wtedy spacerkiem wzdłuż wybrzeża zaczynając od malutkiej plaży na której jest klimatyczny Bau Bar (drinki super). Po drodze strefa FKK. Z miast warto na pewno odwiedzić Split, którego stare miasto oparte na pałacu Cezara Dioklecjana robi spore wrażenie (przynajmniej na mnie). Nad miastem góruje spore wzgórze, na które można dotrzeć schodami lub drogą (jest tam zoo, ale nie polecam) a z niego są super widoki na okolicę. Polecę też Makarską - fajnie usytuowana. Ze spraw "łona natury" zdecydowanie warto zajrzeć na Plitvickie Jeziora i do Krka. I na koniec napisze kontrowersyjnie, ale osobiście nie polecam Dubrovnika na dłużej niż jeden dzień - po prostu szkoda czasu. Podjechać, obejrzeć i w drogę. A ceny kwater jedzenia i wszystkiego po prostu chore. Co do porad "technicznych" to w okresie wysokiego sezonu polecam wyruszać w trasę nad ranem (3-5 rano) i planować trasy na max 5-6 h. Potem szybko można znaleźć fajną kwaterę i dalej cieszyć się dniem, a przynajmniej unika się męczącej jazdy w największym upale. I unika się też szukania kwater w szczytowych godzinach, co zawsze winduje ceny - zwłaszcza jak Chorwat wyczuje, że jesteście styrani od upału to wie, że weźmiecie cokolwiek, za każdą cenę, byle szybko. Ceny kwater należy zawsze negocjować, jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym czegoś nie stargował. O stacje nie ma co się bać, bo jest ich tyle mniej więcej co w Polsce. Miłej wycieczki:)
  13. zalmen3

    Nowy Ford Ka + LPG???

    A jakiej marki są to sztuki?
  14. zalmen3

    Nowy Ford Ka + LPG???

    No tak gwarancja, o tym nie pomyślałem. Czytałem też, że z tą gwarancją na samochód z "fabryczną instalacją" to wcale tak różowo nie jest... trzeba będzie sprawę mocno przemyśleć. Dzięki za odpowiedzi.
  15. zalmen3

    Nowy Ford Ka + LPG???

    Muszę kupić coś relatywnie niedrogiego dla mojej Pani, ale musi to być nowe. W tej chwili najtańszy jest Ka, w opcji z klimą wychodzi poniżej 30 tys PLN. Ale czytałem, że lubi sporo spalić jak na taką pchełkę. No to tak sobie pomyślałem, żeby go może zgazować? Tylko czy to się da w ogóle? Sprzedają to z wolnossącym silnikiem 1,2 - 68 KM z obowiązkowym systemem start/stop, czy takie rzeczy się w ogóle gazuje? W ogóle silnik to chyba ten sam co we fiatach jest. Ktoś ma z czymś takim doświadczenie, bo przyznam, że poza tym że raz z 8 lat temu miałem okazję przekulać się fiatem siena 1.6 z gazem i raz jakąś beemką 535 czy jakoś tak, to w ogóle nie miałem z LPG kontaktu... a nie, jeszcze koleżanka ma grand vitare V6 w gazie, ale przejechać się nie dała:) Czy ktoś wie jaki to byłby koszt dodatkowy? Dla tych co liczą i szacują dodam, że dziewczyna dziennie do pracy i z powrotem śmiga łącznie 120 km, wiec się raczej zwróci... oczywiście jak nie wybuchnie po paru km:)
  16. Transalp 650 + dobry kombi i kask i jeszcze trochę na inne bajery
  17. zalmen3

    Rower MTB

    kivi nie bierz mojej poprzedniej wypowiedzi do siebie - bron boże pisząc o "pisdusiach" nie miałem na myśli Ciebie. Wyraziłem tylko swoja opinię na temat spinningowania i tego co widzę w sali ćwiczeń. Wiadomo, że trzeba się nawadniać podczas treningu, a też wiadomo, że pulsometry i SPD (tego drugiego też używam) to przydatna sprawa, jednak obkupowanie się w sprzęt tylko dla lansu zawsze będzie dla mnie śmieszne. Natomiast gdyby porównać "tłuste baby" i "gości od gadżetów" to jednak baby i ich podejście do treningu są dla mnie sensowniejsze, bo one przynajmniej mają jakiś cel nadrzędny - przestać byś "tłustą" :) Pozdrawiam
  18. zalmen3

    Rower MTB

    Z moich obserwacji wynika, że poziom osłabiasz sobie sam, a nie ci co "pedałują" obok. Mnie zawsze śmieszyły nie jak to się wyraziłeś "tłuste baby", bo tu wiadomo że cudów nie będzie, ale raczej goście którzy przychodzili ubrani w fatałaszki kolarskie z najwyższej półki, najbardziej wypasione buty z SPD, pod pachą co najmniej 3 butle izotoników, uzbrojeni w zegarki sprzężone ze smartfonem, masą wypasionych pulsomierzy, siłomierzy, egomierzy, GPS i stacją kosmiczną MIR, po treningu się przechwalali ile to oni nie wykręcili "procentów" przeróżnych wskaźników i innych g*wien, ale jak dotknąłeś ich koła to miało temperaturę nieznacznie wyższą niż otoczenie - żal. Trening na spiningu robisz sobie sam, a trener jest tylko po to żeby Cię troszkę poprowadzić, coś zaproponować, nadać tempo. "Tłuste baby" nie regulują Twojego obciążenia, wygadżetowane pizdusie też nie, jeżeli schodzisz z roweru i stwierdzasz, że trening był za słaby to znaczy że Ty odpuściłeś, nikt inny. Mnie wk*rwia tylko sytuacja gdy trener udaje, ale nie przeszkadza mi to dopasować treningu (każdego) do własnych potrzeb i możliwości. Pozdrawiam
  19. zalmen3

    Rower MTB

    Z kilkuletniego doświadczenia powiem Ci, że przełożenie zimowego spinningu na realne jeżdżenie na wiosnę jest prawie zerowe, ale fajnie jest całą zimę sobie "popedałować". Jazda na rowerze jest o tyle ciekawym zajęciem, że organizm szybko się przyzwyczaja. Po zimie siadasz pierwsze kilka dni (max tydzień) na luziku po kilkadziesiąt km dziennie (40 - 70) lekkim tempem i po tym czasie jesteś spokojnie gotów walić trasy po 120 - 180 km - organizm naprawdę szybko się przyzwyczaja. Ja na początku sezonu zaczynam po prostu od dojeżdżania do pracy i z powrotem (26 km w jedną stronę) i po pierwszym tygodniu robię wolną od roweru sobotę, a w niedzielę trzaskam traskę pod 100 km, następny tydzień dojazdów do pracy to nawet się jakoś mocniej nie męczę, a następny weekend to już poezja. I zawsze od 6 lat wygląda to tak samo - niezależnie od tego czy spinningowałem przez zimę czy nie - i tak trzeba się "wjeździć". Pozdrawiam
  20. Cena za komplet 70-pare złotych, kupione na allegro... słota idzie :blink:
  21. Jak byłem na objazdówce w Chorwacji, to zabrałem taki 2-osobowy materac i: - nie przewidziałem, że po napompowaniu nie przejdzie przez otwór wejściowy do namiotu, a prawie nigdy nie udało się znaleźć miejsca takiego żeby namiot stał w zasięgu kabla od pompki - pompowałem więc trochę pompką i resztę płucami... masakra; - materac się uszkodził po 2 czy 3 noclegach i w efekcie wymagał dopompowywania conajmniej 2 razy na noc... masakra; - poza tym nie używaliśmy go do pływania, bo nie zawsze jest jak go potem opłukać z soli, która może nie być przyjemna w nocy; + pierwsze noce było dość wygodnie (zanim się zepsuł); W podsumowaniu wolę jednak karimatę, ale mi spanie na twardym podłożu nie przeszkadza - jak ktoś lubi miękko to karimata nie wystarczy. Można by jeszcze spróbować z dwoma małymi materacami, bo nawet jak jeden się uszkodzi, to chociaż połowa wycieczki będzie miała wygodnie, a i dmuchanie mniejszego materaca jest mniej wyczerpujące ;) Pozdrawiam
  22. Te podane wcześniej to były po prostu strony jednego z salonów Honda, który oferował części przez strony www. Tak na prawdę to poprostu trzeba podjechać do najbliższego salonu i zamówić. Pozdrawiam
  23. Też polecę deflektor Darkojaka - mam i sprawuje się super. Jedynie co to sama jakość cięcia i polerowania szybki mogłaby być poprawiona, ale na funkcjonalność to nie wpływa. Pozdrawiam
  24. Potwierdzam - ciepłe ciuchy + przeciwdeszczówka. Na ręce dość dobrym sposobem jest ubranie rękawiczek lateksowych/nitrylowych (takie niebieskie medyczne) pod ciepłe rękawice - spowoduje to całkowitą wiatroszczelność, ale też dłonie nie będą oddychały, więc warto co 2-3 godziny zatrzymać się, zdjąć rękawiczki, wytrzeć dłonie do sucha i założyć świeżą parę. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...