Skocz do zawartości

Piasek80

Forumowicze
  • Postów

    1237
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Treść opublikowana przez Piasek80

  1. Już wiemy na kim Mercedes się wzorował w swoich "złotych" latach produkcji `95-`05 kiedy to nówki sztuki salonowe jeszcze w okresie podstawowej gwarancji wracały się z powodu rudej wyłażącej nawet na dachu.
  2. No pewnie że nie piją. One dają w szyję :)
  3. Nie pierwszy to dowód na to że kobieta za pieniądze zrobi wszystko. Ale ta sytuacja (gdzie są dzieci) to raczej młode wilki. Haj-lajf ... i wszystko na kredyt.
  4. A widziałeś kiedy wystrój pogrzebowego w czaszkach i kościach piszczelowych ? W wypożyczalni nart wiszą zdjęcia uśmiechniętych ludzi na stokach w pięknej zimowej scenerii a nie przeźroczy RTG połamanych kończyn.
  5. Zawór główny/korektor siły hamowania, kilka razy takie rzeczy do ciężarówek ściągałem.
  6. W dużych firmach tak, znam się z jedną taką co jako podwykonawcy w elektryce robią i to same duże obiekty. Tam nie ma zmiłuj: 7ma rano każdy dmucha zanim wyjdzie z auta bo jakby go złapali na bramie albo już na budowie - poleci cała firma.
  7. jak gadam z ludźmi z którymi współpracuję: plaga i zmora dzisiejszych czasów. Niewyobrażalna jest skala "ukrywanego alkoholizmu" w narodzie. Że tam budowlańce chleją... to już niemal akceptowalna tradycja branży. Fenomenem są ekipy co nie chleją. Ale baby w biurach pociągają z małpek... urzędnicy (tfu jego mać) potrafią przyjść rano na takiej bombie że organizują odwózke do domu po cichu żeby ludzie nie widzieli w jakim stanie do roboty przyszedł... Nauczyciele. Chleją mechanicy, chleją kierownicy, przedstawiciele handlowi. Jeździ autem i popija. Na znajomej stacji paliw mówią że "bierze małpkę, wsiada do auta którym przyjechał, wali na raz i odjeżdża" Butelkę wywala przez okno zaraz po wyjeździe ze stacji. 6:50 rano... Do tego stopnia że kierowca C+E który rano wsiada w 4-osiową ciężarówkę robiącą "w koło komina" z budowy gdzieś na wykipowanie i z powrotem albo żwirownia i klient, już na pierwszym kursie strzela sobie małpkę a koło południa poprawiny. Jeden z najbardziej popłatnych zawodów dzisiaj nie wymagający żadnego wykształcenia. Prawko warte kilkadziesiąt tys zł jak ma jeszcze na niebezpieczne. Dzwonią z budowy że gdzieś tam się wpierdzielił w wykop ciężarówką żeby przyjechać go wyciągnąć, kto za to zapłaci i w ogóle, darcie ryjów, nerwy. Leci (szef firmy) na miejsce a ten no widać że dziabnięty "on szefuniu musiał bo go kobita zdenerwowała rano" albo inne bajki. A już piątki popołudnia i słynne "zestawy kibica". Poniedziałek 8ma melduje się w pracy z gębą opuchniętą od chlania bo się gonił od piątku do niedzieli wieczór. I co taki bydlak może zrobić innego jak wsiąść za kiere i stanąć pod pierwszym spożywczym/żabką/monopolowym albo inną stacją "zaklinować". Gadam ze znajomym gliniarzem, mówi że jakąś wyrywkową mieli kiedyś tam rano na światłach gdzieś tam... Luksusowa fura, młoda extra-laska za kółkiem, w aucie 2ka dzieci, babka 0,65 w wydychanym. Poniedziałek rano 7:40.
  8. Oferty dla mechaników widzę dwie, reszta to szukanie jeleni do opychania których będzie można cisnąć na wyniki. :) Ale... kumpel robi w Mercedesie i tam podobnie, główny mechanik itp dwa lata max i odchodzi na prywatkę gdzie kolejka samochodów na 2 tygodnie przed garażem. Tak na prawdę jedyne co ich trzyma to brak odpowiedniej lokalizacji do wynajęcia, nadającej się pod warsztat. Robota w ASO jest nudna: 90% przypadków to usuwanie wad fabrycznych oraz ich skutków. Tam mało jest roboty zawieszeń, rozrządów itp... dla dobrego mechanika to zatrzymanie się w rozwoju. W kółko tylko komputer, diagnoza, element do wymiany, programowanie, jazda próbna... Z kilka razy w roku trafia się jakiś "dinozaur" pokroju W211 czy innej to się pół serwisu zlatuje oglądać jak się wymienia jaki rozrząd czy serwisuje legendarną 722.6 :)
  9. Użyj google a wiosną sam opisz wrażenia z jazdy.
  10. ja wiem że wy tam w warszaffce zawsze lepiej wiecie...;) Ale pogadamy za 10 lat jak będziesz się zastanawiał czy to co właśnie wklepałeś to pin do karty bankowej czy szafki w robocie, chociaż prędzej kiedy sobie paluch wskazujący rozwalisz 😄 Bajdełej Znajomy z policji i to parę m-cy temu już gadał że przynajmniej raz w tygodniu mają zgłoszenie od jakiejś histeryczki co jej zniknął telefon i żąda postawienia na baczność wszystkich służb miejskich i dostępu do monitoringów (się chyba "dżejsona borna" naoglądała) bo ona w tym srajfonie miała wszystko. Karty bankowe aplikacje wszystko. Idiotka nie wie nawet jak zadzwonić do banku zastrzec kartę bo numer do banku był w telefonie, (połowa nie potrafi ogarnąć w jakim banku ma rachunek) i nawet jak już to ustalą i dzwoni z telefonu policjanta to też ma problem zastrzec bo nie pamięta swoich podstawowych danych jak PESEL itp "bo ona wszystko miała w telefonie"... A na koniec to w ogóle jak ona ma wrócić do domu ? Bo numer na dryndę w telefonie a nawet jak weźmie z postoju to nie ma jak zapłacić bo grosza przy dupie nie ma. W domu też nie ma.. ona wszystko zbliżeniowo... No i aż się ciśnie aby powiedzieć że "no to "zbliżeniowo" pani ureguluje kierowcy 🙂
  11. Wrócicie grzecznie do plastikowych blankietów... jeszcze troszkę... sami będziecie prosić o ich wydanie płacąc za to gruby chajs. Z rok może jeszcze i się rozpęta: najpierw akcja z kradzieżami tożsamości (ze smarka można równie łatwo wyciągnąć dane co z każdego innego urządzenia typu komp). Następnie w ramach akcji "państwo zapobiega" każą Wam co kwartał zmieniać loginy i hasła dostępowe do aplikacji typu mObywatel (co sprawi że co drugi będzie nosił w portfelu karteczkę na napisem LOGIN i HASŁO <rotfl> ), itp abyście na końcu sami mieli taki mętlik w głowie że z tego bigosu nie zalogujecie się nawet na własne konto bankowe aby potwierdzić nim loginy do aplikacji witryn .gov.pl Jesteśmy tylko ludźmi... z dnia na dzień coraz starszymi.
  12. No GS1200 do zwinnych raczej nie należy. To kawał solidnej stali. Wścibskie pytanie jaki budżet na to planujesz ? Ale zaproponuję coś innego bo piszesz że z "plecaczkiem" jeździć zamierzasz. A "plecaczek" kwity na moto posiada ? A może chce zrobić ? Albo jeszcze nie wie że zrobi ? 😄 Bo wówczas nie wiem czy nie lepiej byłoby kupić dwie sztuki a mówić możemy o lekkich, zwinnych i dobrych turystykach pokroju Hondy Transalp czy Yamahy Tenere z których żadna przeładowana nie będzie a to ma kluczowy wpływ na prowadzenie i komfort podróżowania. To ma być frajda a nie walka. Ew. Honda NT Deauville - niby szosowiec ale jednak z dużym prześwitem w razie jakby trzeba było gdzieś zjechać. Wszystkie w/w chodzą w normalnych przedziałach cenowych i jest tego w pytę w ogłoszeniach. Dla dwójki z takim obciążeniem (i Twoim wzrostem) jednak szukałbym czegoś pokroju Hondy Pan European 1100 których ostatnio wysyp i do dychy można przebierać jak w ulęgałkach. Moto w serii posiadające wszystko to - za co w TDM900 i tak będziesz musiał dopłacić grube tysiące.
  13. Udry to zawsze najgorsza konieczność. Jeżeli w ogłoszeniu - którego treść posiadasz (np printscreena) było wyraźnie napisane że owiewki o których mowa zostały wymienione na nowe, a stwierdzono że nie są nowe tylko poklejone i to niezgodnie ze sztuką, najprostsza sprawa poinformować pisemnie sprzedającego, że oddajesz moto do warsztatu który zajmuje się profesjonalnie spawaniem plastiku, bierzesz na imprezę rachunek i będziesz się domagał zwrotu kosztów naprawy. W przypadku ich nieuregulowania zgłaszasz sprawę na Policję. Każda korespondencja pisemnie za ZPO. To jest obopólnie dobre rozwiązanie bo ty masz całe i trzymające się kupy owiewki a on może kilkaset złotych do zwrotu za imprezę i sprawa zamknięta o czym warto nadmienić w piśmie. Po takim podejściu do sprawy sprzedający (często po konsultacjach na innych forach moto, może na tym samym, albo kilku prawniczych) miękną dla świętego spokoju. Pójście z tematem od razu na sądowe udry to żadne rozwiązanie dla Ciebie bo samo pismo procesowe będzie Cię kosztować więcej jak koszt naprawienia (za swoje) tych nieszczęsnych owiewek, potem niezbędne opinie rzeczoznawców - a jakże płatne znowu przez ciebie - stwierdzające skalę uszkodzeń i koszt naprawy/wymiany, sądzić się z nim może będziesz ze 2 lata bo tak działają prawnicy i sądy (nikomu nie zależy na czasie, chodzi o jak największą liczbę sądowych "spotkań" bo każdy dolę inkasuje) a po tym czasie sprzedający albo wyparuje albo (będzie sprytny) oświadczając że on pieniędzy nie ma i (aby uniknąć kary z urzędu) zdeklaruje że będzie ci oddawał w ratach. Przez 10 lat Ale: jeżeli ta informacja była ustna, poza tym nic nie mówi o tym czy na nowe czy na używane poklejone a na zdjeciach było to widoczne że były uszkodzone ponadto a Ty tego nei sprawdziłeś, nie zweryfikowałeś w żaden sposób Nie marnuj nawet czasu poświęconego na odpisanie na tego posta.
  14. Ale żeby to jeszcze projektowali od podstaw, całkowicie nową innowacyjną konstrukcję... można by zwalić na przekombinowanie lub zwyczajnie chcieli dobrze. Ale to silnik wywodzący się z lat chyba jeszcze późnych 70tych i od niepamiętnych czasów przekazanie napędu z wału na pompę odbywało się za pomocą łańcucha. Porządnego, podwójnego łańcucha. Pancerna i niezniszczalna konstrukcja. No to trzeba było wpaść na pomysł aby wstawić tam pasek (przypuszczam że takie rozwiązanie jest cichsze i ma mniejsze opory ale dam se rękę uciąć że dupa tam, jest zwyczajnie tańsze w produkcji chociaż co tam taniej kiedy i tak dwa metalowe koła są - tylko pasek zamiast łańcucha) i dać mu debilny interwał serwisowy w postaci 240 tys km lub 10 lat których to zastosowane rozwiązane nie wytrzymywało ani w kwestii przebiegu ani wieku. Te silniki na chodzie to już białe kruki - wszystkie pozostałe wyzłomowały się przez kolizję tłoków z zaworami spowodowaną wysypaniem się zbyt dużej ilości zębów z paska. Bo tak się zużywają - nie pękają tylko gubią zęby. Jak zgubią za dużo jeden po drugim dochodzi do przestawienia wału względem rozrządu i bum - po silniku. A że silnik pancerny, idiotoodporny i grubo przewymiarowany no to po tym zdarzeniu w tłokach pogięte zawody robią dziury, niszczą głowicę a i często podginają korbowody. Zbyt duży koszt reanimacji. Ale jeżeli dopilnujemy serwisów - niezabijalny. Rozbierałem takiego po przelocie 224tys km (właśnie po takim bum) to wszystko pancerne jak w C-330. Tłoki z nienaruszoną nawet minimalnie powłoką teflonową, tuleje cylindrowe z wyraźnymi śladami honowania jakby to przed chwilą kapitalny przeszło. Panewki główne i korby bez jakiegokolwiek widocznego zużycia. Pół bańki dla tego to małe miki.
  15. QYWA u mnie siedzi (1.8 TDCI 125KM) na "słynnym" dolnym pasku w oleju.
  16. U mnie zdejmowałem po 260tys km (1.8TDCI) to niczego niepokojącego na jej dnie nie znalazłem. Tutaj już umyta ale to była tylko formalność. Motor ganiany w trasach, olej co max 10 zrzucany. Widać po silniku. Sam demontaż misy: dostęp OK ale misa bez uszczelki - klejona. Większość dzisiejszych tak ma tyle ze dostęp dużo gorszy a często jej demontaż nie taki prosty: przeszkadzają sanki zawieszenia albo inne ustrojstwa. Już nie pamiętam w którym, chyba w C1 1.0 misa daje się odkręcić bez problemu ale nie wyjmiesz - przeszkadza smok a od dołu sanki zawieszenia właśnie. Trzeba było silnik z górnej poduszki zwolnić i podlewarować za skrzynię odchylając na tyle aby miskę wysunąć. Mocna komplikacja roboty jak na zaspokojenie ciekawości co tam w niej na dnie się znajduje.
  17. Starczy spojrzeć na dane techniczne ile oleju wchodzi na pierwsze napełnienie, a ile przy wymianie itp. Zwłaszcza jak góra ma hydraulikę zaworową, jakieś koła zmiennych faz rozrządu, smarowanie turbosprężarki, itp zawsze jest gdzieś w układzie zawór trzymający aby olej z magistrali nigdy nie schodził. Dodaj do tego gówniany kształt miski który sam w sobie uniemożliwia pełne jej opróżnienie (np gwint korka wspawany tak że wystaje do wewnątrz misy) i mamy do litra starego oleju w układzie który nigdy nie zleci przy standardowej wymianie. Z ciekawostek: Parę lat temu przyprowadziłem z Holandii Zafirę B z 1.8XER. Fajne auto ale przy rozruchu klekotały ze 30 sek koła zmiennych faz i na to sprzedane bo nawet u nas zakup obydwu kół to było wówczas ponad 2 tys PLN (dodaj zestaw rozrządu i robotę)... u nich pewnie ze 3 tys euro impreza. Olej w silniku no mazut jak z diesla - standard u nich, na 180 tys km 5x wymieniany olej. Koła i tak do wymiany... i tak do wymiany, no to po spuście tego co było w silniku wlałem 3L czystej ropy w silnik - no bo co może się mu stać poza dobrym wypłukaniem. Najtańszy wkład filtra w puszkę i odpaliłem. No i nic się nie działo. Silnik chodził normalnie, żadne kontrolki oleju się nie świeciły, może ciutkę głośniej niż wcześniej było go słychać. Pochodził ze 3 min z czego połowę czasu na obrotach w okolicach 2 tys obr. Zgasiłem, spuściłem... no to to co spłynęło z misy było tak samo czarne jak olej który spuściłem wcześniej. Tyle że rzadsze. Ale czarne jak smoła. Rozochocony poprawiłem zabieg, i to co zleciało kolejnym razem było też mocno brudne ale zdecydowanie lepsze niż poprzednio. Zatem 3ci raz to samo. Po trzecim razie zleciało już trochę mętne, jakby czarnego tuszu do wody dodał. Wszystko spuszczone, z godzinę wisiał sobie na podnośniku bez korka w misie, bez filtra oleju itp i cały czas sobie ciurkiem leciało z dobre pół godziny. Zalane rekomendowanym 5/30 jakimiś najtańszym Specolem wówczas bo i tak będzie szło na wymianę kół czyli i tak spust... Pojechałem do domu, rano odpalam i ... cisza, żadnego klekotu KZFR, nic. Cyk i szum spod maski, słychać cykanie wtryskiwaczy. Dzwonię do mechesa co miał patroszyć, mówię co jest a ten na to "jeździć obserwować". Zrobiłem z tysiąc km, olej na bagnecie tak czysty że trzeba było pod światło patrzeć gdzie jego poziom ale nic nie ubywa, nic nie klepie na zimnym itp. No naprawiło się. I tak na zmianę rozrządu miało iść zatem coś koło 3 tys km zrobiłem nim znowu do mechanika auto trafiło. Standardowa wymiana rozrządu - bez kół - płyny, filtry itp... Potem poszło auto w LPG, przez kolejne 1,5r zrobiłem nią 60tys km na gazie i z przelotem 240 na blacie sprzedałem. Do samego końca nigdy więcej nie usłyszałem nawet cyknięcia KZFR przy porannym rozruchu. Coś tam się musiało wypłukać, odblokować, pies wie że zaczęło działać jak należy.
  18. W pi**ę mu regularnie w trasach dawać i będzie silnik czyściutki. Ciśnienie i temperatura oleju najlepsza myjka.
  19. Tyle dekad rozwoju inżynierii, wynalazków, innowacji i odkryć nowych materiałów. A wszystko to można było zastąpić setką preparatu za 8,99zł na promce z Biedronki. Jak ludzkość mogła to przeoczyć. :)
  20. nie, nie byłem. Mam kilku znajomych co od lat eksplorują tamte rewiry (generalnie Afrykę) z tym że 4x4 i ... mimo ogromnego doświadczenia jakie już zdobyli bo dobre 10 lat się w to bawią, każda kolejna wyprawa to dobre pół roku solidnych przygotowań tak sprzętu jak i papierów. Przede wszystkim jest bardzo drogo. Ty jesteś dla nich "muzungu", ty masz pieniadze i ty musisz płacić. Wszędzie, za wszystko i nie 10 a 100x drożej. Oni nauczyli się jak się targować choć i tak rzadko kiedy uda się nabyć coś niezbędnego po cenach jakie tam obowiązują a posługują się kilkoma tamtejszymi językami + francuski i angielski biegle, mimo to starają się na ile to możliwe trzymać z dala od większych skupisk ludzi i są w pytę samodzielni. XX`em nie da się trzymać z dala od głównych dróg a tym samym z dala od ludzi. Normą jest zajeżdżanie drogi komuś na obcych blachach celem zmuszenia do zatrzymania, że niby chce ci sprzedać jakieś koraliki za "fajf dolars", za chwile chce już 10 dolarów od każdego a po chwili masz już 6ciu czarnych wokoło i tekst "ju mast pej fifty dolars bikos ju ar in maj kantry" i robi się kure*sko nieprzyjemnie. To są sceny których nie pokaże ci żadna Itchy boots itp kanały na YT choć za nimi stoi całe zaplecze ludzi dbających o stronę logistyczną wyprawy.
  21. jeżeli ty już się nad tym zastanawiasz to od razu napiszę "odpuść" żeby potem rodzina po tobie lamentów na forum nie pisała o zbiórkę hajsu coby cię z pierdla, szpitala albo w pudełku podjąć bo transfer do kraju kosztowny. Rewiry które bierzesz pod uwagę są dla starych wyjadaczy, a nie ludzi co parę odcinków TopGear obejrzeli wyciągając wnioski że będzie kupa śmiechu... To są kraje które z cywilizacją do jakiej przywykliśmy mają niewiele wspólnego.
  22. Odważnie. Szczególnie takim autostradowym pożeraczem jak XX. Ja bym tam jednak jakiegoś "wielbłąda" wybrał pokroju Afryki czy innej GS`y. Co do samego kraju: tam jest taki kocioł że zanim do wyjazdu dojdzie wszystko może "stać na głowie" a wszystkie Twoje plany wezmą w łeb. Nawet jakieś w miarę świeże info od backpackersów z YT... zanim Ty tam dojedziesz większość info może się już zdezaktualizować. Najważniejsza jest pora, wszelkie "poradniki" podają aby unikać pory letniej bo nie bez powodu kraj ten jest głównie pustynny.
  23. z pokorą przyjąć i odpokutować bo mogło być dużo gorzej jakby tą kobitę walnął na pasach i skończyłoby się szpitalem. I cicho siedzieć... miejmy nadzieję że to będzie zamknięcie sprawy żeby czasem się Ubezpieczyciel pojazdu teraz z regresem nie odezwał (a na moje to zrobi) jak poszkodowana odda sprawę wyłudzaczom odszkodowań.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...