Skocz do zawartości

Piasek80

Forumowicze
  • Postów

    1289
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    68

Treść opublikowana przez Piasek80

  1. czysty biznes ja tutaj widzę... https://allegro.pl/oferta/zestaw-naprawczy-do-opon-szybka-naprawa-opony-kola-11034019672?dd_referrer=https%3A%2F%2Fwww.google.com%2F Trochę wprawy to z 10 opon tym zestawem naprawi. 😀 Ano... tak wyglądają koszty pracy i ogólnie DG w praktyce.
  2. W ub. weekend wymienialiśmy amortyzatory tył w Hondzie CRV III gen. Zeszło nam 3h roboty i godzinkę zabawy ze ściskami do sprężyn. 4 łącznie. W warsztacie pytał: 500zł za imprezę ale termin no to tak za 3 tygodnie. Także już, już dogoniliśmy zachód w kwestii cen usług. Wspominałem parę razy że kolega pracuje na lokalnej stacji demontażu pojazdów. Auta jakie już niemal codziennie przychodzą - aż żal rozbierać bo sami gorszymi jeżdżą. A i tak co pół roku auta zmieniają jak przychodzi coś na prawdę dobrego
  3. najprościej skontaktować się z diagnostą który błąd popełnił - oni mogą wprowadzić adnotację przy swoich przeglądach. Ja w dwóch swoich autach też miałem byki - jak na razie w dwóch bo więcej nie sprawdzałem.
  4. Ja wczoraj pierwszy raz wsiadłem na kumplową Kawę W650. Zrobiłem kółko i szczęka mi opadła bo nie myślałem że może być tak wygodnie i ergonomicznie na motocyklu. Wszystko jest tam gdzie być powinno do tego silnik z mocnym dołem i długimi przełożeniami. Tam pewnie pow. 60km/h zacznie nam dokuczać brak owiewki (bo człowiek przyzwyczajony u siebie że i przy stówce problemów z tym nie ma) ale na pierwszy motocykl coś tak klasycznego zarówno w pozycji jak i prowadzeniu - świetny. Na prawdę świetny.
  5. Mieszania w kotle przepisów ciąg dalszy https://www.bankier.pl/wiadomosc/Prawo-jazdy-od-17-roku-zycia-Ale-za-drifty-i-jazde-motocyklem-na-jednym-kole-Sejm-chce-karac-8830706.html miało być pięknie a wyszło jak zawsze - w zasadzie gówno to da ale za to ile kolejnych restrykcji i zamordyzmu pozostałym wprowadzą... (a już za te 100km/h na autostradzie to takiemu pomysłodawcy tylko łeb urwać i nasrać do środka). Choć nasrane już tam ma skoro takie gówniane pomysły tworzy.
  6. Kiedyś oglądałem filmik kolesia z Australii co przejechał swoją sztuką 400 tys km. Sporo rzeczy w niej robił, napęd, sprzęgło, dużo el. zawieszenia i to po kilka razy ale z całego przebiegu ponad 300 tys km zrobił w terenie zatem nie dziwota. Ale nigdy nie odmówiła posłuszeństwa i zawsze do celu dojeżdżał. Ale i u nas są rekordy Z ciekawostek, niedawno w NL widziałem K 1600 z `19r z przebiegiem 180 tys km i przebieg może nie robi takiego wrażenia ale czas. Ok 40 tys km rocznie. Się ktoś najeździł
  7. kurna dopiero teraz sobie człowiek zdaje sprawę jak ten czas spier... Pamiętam ŚM i artykuły o tych moto. RS, GS, bosze... tak nieosiągalne wtedy jak dzisiaj kawalerka w Warszawie 🤣
  8. Obstawiam że "serwisy" wcale inaczej nie robią. Jak nie ma potrzeby patroszenia połowy silnika celem ogarnięcia jeszcze jakichś kwestii, wycieków itp, albo klient nie skory do płacenia za 2x tyle roboczogodzin (jak nie lepiej). Bajdełej - rozrządy w widlastych mercach tak właśnie wymieniają: Spinając nowy ze starym przeciągają przez całą trybologię i po wyjęciu zapinają spinką. Pytanie jedynie o trwałość tych łańcuchów "z metra"
  9. Czcionką coś takiego przypominała ale wzornictwem coś takiego nie wiem czy tam czasem jakichś arabskich liter nie było. Tak jakby gdzieś z państw bliskiego wschodu
  10. od paru już lat z doświadczeń handlarskich znajomych - szkoda kasy na ogłoszenia. Od piździernika u nas sezon umiera, jakieś szczątkowe zapytania bez dalszej kontynuacji, męczydupy z pierwszym pytaniem czy za "połowę" ceny pójdzie i niedorzeczne propozycje zamian na "żuka" w dieslu bez przeglądu. Nawet na zachodzie oferty komisów specjalizujących się w moto wymierają, kwiecień/maj się sprzeda i to za parę stów więcej niż teraz.
  11. Od wiosny do jesieni było u nas przejazdem kilku globtroterów ale nie widziałem nikogo na tak wiekowym sprzęcie. W zasadzie tylko najnowsze GS`y albo najnowsze Afryki i jedna ale też nówka Pan Europa. Z wiekowych na obcych blachach gdzieś po trasie w PL widziałem tylko raz K75 RT i raz chyba K 100. Druga miała szwajcarskie blachy ale pierwsza jakieś dziwne - białe z czarną czcionką bez oznaczenia państwa. Nie wiem skąd.
  12. Założyć grubszy oring, nadspawać/zregenerować do nominalnego wymiaru wałek albo go wymienić na nowy.
  13. Fajne masz tam tereny do jazdy. U mnie lasów jak na lekarstwo - 2 ki nie zapniesz dobrze a już się skończył. No i coraz powszechniejsze szlabany na drogach wjazdowych.
  14. Tutaj bez znaczenia - i tak żaden homologacji drogowej nie ma. Pytałeś o crossa - to dostałeś crossa. Przy Twoich gabarytach na 125cm3 jeszcze w terenie. Więcej użyjesz jak za to dobry rower kupisz a nie 125cm3.
  15. https://barton-motors.pl/modele/off-road/cross-pit-bike/barton-nxt-250l jak ci mało, mają jeszcze 3-setkę https://barton-motors.pl/modele/off-road/cross-pit-bike/barton-nxt-300-new
  16. Próbowałeś odpalać bez ssania albo wyciągnięte tylko do połowy ? Przy obecnych temperaturach bez problemu winien odpalać zupełnie bez jego użycia, ot troszkę rolgaz odkręcić.
  17. Pamiętam jak bywałem częściej u znajomych w DE to tam "dziecko" u rodziców mieszkało (albo na utrzymaniu było) puki się uczyło. Jak mu się tylko nauka znudziła - poszedł na swoje !!. Kumpli mam - podobnie. Podstawową, średnią jakaś techniczną i wypad z domu na swoje. Nie wiem jak teraz (czy nadal twardy niemiecki ordung czy jednak) tam tych hebanowych księciuff niańczą 😉 ? I potem ta konfrontacja z polską rzeczywistością gdzie w wieku 35 lat jeszcze ... miałem rówieśników co dnia jednego nie przepracowali w życiu. Jak wrócił ze studiów z tyt. mgr "*uj wie czego" i tak sobie leciał rok za rokiem... u ojców na wikcie i opierunku. 5ta rano ojciec "do huty" wstawał to ten monitor wyłączał i kładł się spać (do 14tej). O 16tej matka biegiem leciała z jakiego urzędu żeby synusiowi obiadek (na śniadanie) zrobić. Teraz widzę powoli to się zmienia bo nawet po kuzynostwie widzę że ze studiów do domu wracać nie chcą - a to sobie dorabia od maja gdzieś tam w knajpach/ogródkach na starówce, a to gdzieś tam się wkręcił do jakiegoś DPD na magazyn, paczki sortować, To nie są jeszcze pieniądze aby za nie przeżyć aczkolwiek tylko przez to że ojcy i tak łożą co miesiąc no to idą w całości na "gupoty" typu wyjazdy, drogie telefony czy komputery bo pewnie jakby musiał jeden z drugim to by i za te 3 klocki przeżył. Ale nadal dużo jest tych co to ani do nauki, ani do roboty. 25 lat na karku, BMW za 70 tys ojcy kupili i snują się całe noce z orlenu na lotos i spowrotem raz na kwartał nie mieszcząc się w jaki zakręt o czym rano świadczy jaka przewrócona lampa czy inne gruzowisko po kościelnym parkanie. Ojciec z niemiec wroci to naprawi (auto) żeby dziecko gorsze nie było.
  18. a że była sprytna wynajęła apartament w Sheratonie z pakietem posiłków, karnetem fitness, spa oraz basenem. W cenie jest darmowa pralnia dla osobistej garderoby. :)
  19. U nas to się w szkole odbywało, zawsze jakoś pod koniec czerwca/roku szkolnego, przychodziło się z rowerami a w starszych klasach z motorowerami (motorynek, kadetów, rometów, ogarów i jawki te tam 50tki...) Milicjant jeden albo dwóch wchodził do klasy, gdzie była rozwieszona wielka "mapa" ze znakami drogowymi i pokazywał na wyrywki 3-4 znaki i po kolei ławkami jak siedzieliśmy każdy odpowiadał co dany oznacza. Potem szło się na boisko asfaltowe jakie mieliśmy przy szkole, tam była namalowana 8ka i parę słupków rozstawione i tam się rundkę robiło i zdane. Jedni na swoich, inni na cudzych bo własnych nie mieli - ale jeździć umiał. Zdał. Drugi siedział przy stoliku i wypisywał blankiety które wręczał i kazał zdjęcie zrobić i wkleić bo każdy był bez zdjęcia. Tam z połowa klasy nie robiła tego bo jak mieszkali w blokach na przeciwko szkoły czy generalnie z motoryzacją nic wspólnego - nie robili - bo i często jeździć nie umieli. Ale znaki umieli, nauczyć się musieli, odpytani znali. My byliśmy jednym z ostatnich roczników kiedy to praktykowano. Po `89tym już w szkołach nie robili ani kart rowerowych ani tym bardziej motorowerowych. Podstawówka ogarniała ogromny obszar, ze 30% uczniów z 1200-1400 to byli dojeżdżający gdzie zimą szkolny autobus ogarniał ale wiosna, jesień i kiedy się tylko dało to każdy na własnym sprzęcie przyjeżdżał bo i frajda i szybciej. A byli asy co zimą przy 20-paro stopniowych mrozach po szklance takiej że szok motorynkami przyjeżdżali. Relaxy na glebę i jedzie 🙂 Po lekcjach się ciągaliśmy na butach podczepieni do lampy 🙂 Przy trzech uczepionych się urywała 🙂
  20. dzisiaj gazet nikt nie czyta 😉 Nie wiem czy w kategoriach prawnych dzisiaj w ogóle funkcjonuje taki termin jak zatrudnienie 12-latka... O ile kojarzę to dopiero 14-czy 15 lat ukończone uprawnia do zawierania umów cywilno-prawnych. także ten... Ale pracowało się, pracowało. Po rolnikach, do sadów jeździliśmy zbierać spady (te małe gzuby jak my) bo starsi już do rwania - oni mieli lepiej płacone. Dzisiaj ? Dzisiaj nie ma sadów w okolicy. Ale dalej szukają a to do borówki - tutaj żadna filozofia bo ani praca ciężka ani niebezpieczna. Ot mozolna. Do zbierania kamieni z pola - ta to i dobrze płatna jeszcze bo 20zł na godzinę płacą za połażenie po polu za traktorem z zapiętą taką niską skrzynią. Jak ktoś bystry to i nachylać się nie musi - bo widły takie specjalne gęste dają że można podnieść i rzucić do skrzynki. Kamienie największe wielkości bochenka chleba - z kilka się trafi. Reszta jak pięść takiego 12-latka. 4ha pola to z 5h łażenia jest - ale stówka wpadnie. A tak jak teraz to roboty (jakby chciał) od świtu do zmierzchu bo wszystko pokopane, wycięte i kamloty na wierzchu leżą. Myśmy po osiedlu dorabiali od wiosny do jesieni u jakichś dziadków itp - a to przy rwaniu owoców bo na czubek drzewa tylko dziecko wleźć mogło, a to jakiś węgiel wiadrami do piwnicy się nosiło, a to jakiś płot czy bramę pomalowało. Gałęzie nosiło, skrzynki z warzywami czy wekami jakimi po budynkach i innych spiżarniach. Tam nikt nie cierpiał na brak zajęcia. Najlepsza robota zawsze była u "babci" Heli (taka osiedlowa babcia wszystkich) która miała dwie córki w Niemczech i u niej zawsze po robocie była dobra czekolada albo inne "luksusowe" słodycze 🙂 🙂 🙂 Kto tam w jakim `87 widział u nas czekoladę z całymi orzechami laskowymi... mleczną !! albo te ich ciastka (a`la dzisiejsze HIT`y) Rok człowiek czekał za jakimiś paczkami z zakładów jak ojcy przynieśli gdzie Delicje były - to matka reglamentowała żeby do Wielkanocy starczyło 🙂 W domach każdy miał to samo bo jak dzisiaj trawniki tak wtedy warzywniki i sady od ściany domu po płot. Też stale jak nie porzeczki rwać, to inne wiśnie albo gdzieś tam przepielić jaką grządkę. I tak do późnej jesieni. Ziemniaki, w ogródku mieliśmy zawsze kilka redlin ziemniaków !! Dzisiaj ojcy tam mają kosteczkę i wiatę na auta a całe moje dzieciństwo to był codzienny rytuał zbierania stonki. A najlepsze było radlenie... Radło takie pojedyńcze ciągane do którego zaprzęgnięty był ojciec a matki zadaniem było podnoszenie tego żeby się za głęboko w ziemię nie wcinało. Komedia 🙂 Ale za to cała jesień co sobotę były frytki - póki nie skończyły się te największe ziemniaki. Ręcznie ciachane, a nie tam to coś z maka czy innych. Chcesz frytki to se zrób. Jedno czego wtedy nie było to nuda, tego nigdy nie było, nigdy się nie słyszało takich słów że ktoś się nudził. Jak nie było roboty to chodziliśmy "na kolejkę" (nieuzywany nasyp kolei wąskotorowej) chociaż wtedy jeszcze był używany bo buraki cukrowe tym transportowali do okolicznych cukrowni. Obok były pola PGR`u na których zawsze były ziemniaki to się parę wygrzebało, ognisko i pieczenie. W rowach tych nasypów zawsze rosły grusze, tam każdy z osiedla wiedział kiedy i gdzie dane dojrzewało. Gruszki czy jabłka tak dobre że zapach od drzewa na kilka metrów się niósł. No i pomysły w stylu: ktoś tam wyniósł ojcu z garażu z litr benzyny. Ty, choć wlejemy do ogniska zobaczymy co się stanie ... No ... i stało się, w niedzielę do kościoła cała 5tka szła z opalonymi brwiami, rzęsami wymieniając "doświadczeniami" kto ile i czym wpierdziel w domu dostał i od kogo za wypalone spodnie czy kurtkę (po kuzynie a on miał po swoim) ale co tam - nowa była. 🙂
  21. prawo jest nieżyciowe i nie nadąża za durnotą legislacyjną panującą w tym kraju. Pamiętacie jeszcze czasy obowiązku posyłania 6-latków do szkół ? Jakim skończonym durniem trzeba było być wtedy aby nie umieć dodać że edukację kończyło się w wieku 17 lat i ... teraz rodzice z córką ganiają po uczelniach składając papiery i PODPISY za nią bo ona nie ma prawa ich składać we własnym imieniu jako niepełnoletnia. Jako 16-latek "dziecko" uzyskuje pełnię praw medycznych: ma prawo decydować o sobie w kwestiach zabiegów, odmówić przyjęcia danego leku, zażądać wglądu w historię leczenia czy wykupić lek na receptę. Ale mając 17cie nie możesz złożyć papierów na uczelnię wyższą Takie idiotyzmy - tylko w Polsce.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...