Skocz do zawartości

Sherman

Forumowicze
  • Postów

    2111
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sherman

  1. Jeżeli nie lękasz się śmierci, pozrywanych więzadeł w kolanach i będziesz szedł srogim ogniem to: - na jednym zbiorniku paliwa maksymalnie 1 mth w kopnych piachu - na jednym tłoku maksymalnie 40 mth - na jednej korbie maksymalnie 130 mth - na jednym zaworach maksymalnie 80-100 mth - na jednym oleju w przednim zawieszeniu maksymalnie 20 mth - na jednych łożyskach kiwaczki maksymalnie 40 mth - na jednym napędzie aluminiowym bezoringowym maksymalnie 10 mth w piachu, 5 mth w błocie albo 20 mth po suchym twardym - na jednej oponie przedniej wiele mth, na jednej oponie tylnej maksymalnie 10 mth po twardym i 20 mth po miękkim
  2. Przecież to zależy od wielkości zębatki na tylnym kole :icon_razz:
  3. Nie tam, tłok najlepiej dobrać po rozebraniu silnika i zwymiarowaniu cylindra. Zależnie od stanu cylindra możesz go przehonować i dobrać optymalny tłok do nowej średnicy. Ale jeżeli ktoś kupił nową 450-tkę w 2012 roku i zrobił na niej 50 mth przez 2 lata, to obstawiam, że ten motocykl nigdy nie miał okręconej manetki na więcej niż 60%, więc cylinder będzie jak nowy (pod warunkiem, że właściciel odpowiednio dbał o maszynę) :)
  4. Spoko, do tego czasu regulamin dopuści limit 3 osób w klasie, żeby każdy mógł dostawać puchar na każdej rundzie ;)
  5. Ja planuję 20 czerwca 2017, tylko jeszcze nie zdecydowałem, do której grupy się zapisać ;)
  6. Uwielbiam Internety, poważnie :icon_mrgreen: Pytanie: Odpowiedź: :lalag:
  7. Dobra, krótka rada na "ścinanie wentyla" wskutek lekkiego obrócenia dętki: nigdy mocno nie dokręcaj nakrętki mocującej wentyl (tej cienkiej płaskiej po zewnętrznej stronie obręczy). Dokręć ją tylko tyle, żeby dało się bezproblemowo nałożyć końcówkę od kompresora. Dzięki temu lekkie przesunięcie dętki wewnątrz opony nie spowoduje wyrwania maszynki z kawałkiem gumy. W najgorszym przypadku będziesz miał lekko przekoszony zaworek, co nie stanowi problemu. Druga sprawa: rimlocka (czy trzymak jak mówią niektórzy) dokręć możliwie mocno po napompowaniu dętki. No i pytanie, czym smarujesz obręcz/oponę podczas montażu. Jeżeli jakimś środkiem, który nie odparowuje albo szybko nie wysycha, to się nie dziw, że opona się obraca pomimo mocnego dokręcenia rimlocka. Ja używam zawsze płynu do mycia szyb w sprayu - dobry poślizg i szybko odparowuje.
  8. Kosz nie wygląda na wyząbkowany. Wiesz co, może to być kwestia oleju z powodu niskiej temperatury. Sprzęgło Ci ciągnie tylko podczas rozgrzewania motocykla czy cały czas? Ja miałem to zjawisko w 3 kolejnych crossówkach, po prostu czekam aż się zagrzeje wszystko i jak jest zimny, to ruszam tak, że odpycham się lekko nogą, żeby minimalnie napędzić motur - w tym momencie zapinam bieg i od razu jadę.
  9. Też się tego obawiałem, ale oczywiście ssące poleciały po 90 mth, a wydechowe przelatały 140 i nie zdradzały śladów wypalenia w momencie, gdy sprzedałem Kawkę. A konkretny strzał z wydechu to przecież "+10 punktów do adrenaliny" :)
  10. Jeżeli chodzi o rozrząd, to najbezpieczniej sprawdzać licząc ilość sworzni łańcuszka rozrządu, w manualach przeważnie jest podane. Wtedy między lewym znakiem koła zębatego wałka rozrządu zaworów wydechowych a prawym znakiem koła zębatego wałka rozrządu zaworów ssących masz na przykład 30 sworzni i nie możesz się pomylić. Oczywiście warunkiem jest to, żebyś dobrze ustawił wał korbowy (ja miałem w Kawasaki 2 oznaczenia, chyba zrobione dla kawału przez skośnookich) i dobrze ustawił znaczniki na wałkach rozrządu - ale to widzę masz ok. A strzelanie? Pod gaźnikiem masz regulację składu mieszanki. Sprawny mechanik ustawi to na słuch, ale na pewno możesz popróbować sam - pamiętaj, żeby dyszy nie obracać od razu o 2-3 obroty, tylko stopniowo: rozgrzej silnik i stopniowo dokręcaj regulację. Obroty silnika będą malały, więc kompensuj je regulacją prędkości obrotowej biegu jałowego. Najlepiej spróbuj dokręcić dyszę składu mieszanki np. o pół obrotu, zrobić kółko po torze i zobaczyć, jak się zachowuje silnik. Moje Kawasaki na hamowaniach przy przymykaniu manety waliło z rury jak Ford Escort WRC Janusza Kuliga, ale ja to uwielbiam, więc nigdy się nie przejmowałem :) Aaaa, jeszcze jedno mi przyszło do głowy: stan łańcuszka rozrządu i działanie napinacza tegoż :)
  11. Wszystko zależy od tego, czy potrafisz lepiej strzelić z lewej ręki niż kierowca samochodu z lewej nogi :icon_mrgreen: :icon_mrgreen: :icon_mrgreen:
  12. No właśnie historia Zdunka jest dobrym przykładem (ponoć mechanik zakręcił mu kranik przy gaźniku i silnik zgasł na dużej hopie...). Przecież Starszy Zdunek połamał obydwie ręce, starszy syn ma stały niedowład jednej ręki i nie może jeździć już, ale cała rodzina wspiera najmłodszego, który dzielnie upala na zawodach (dzieciak około 10 lat chyba ma). Drugi przykład to rodzina Kołodziejaków - młodszy syn połamał się w tym roku w Dębskiej Woli (7 złamań), starszy złamał kość udową i rozwalił kolano w lipcu. Obydwaj już zasuwają na treningach i zawodach. Oczywiście problemy zaczną się na starsze lata pewnie, ale kurde: wegetować 30 lat i dożyć sędziwego wieku, czy upalać 30 lat i umrzeć jak Marco Simoncelli? Dobra, tymczasem lecę na trening :buttrock:
  13. Cóż Madafaka, muszę Ci przyznać rację, trochę jednak się znajomych w tym roku zgruzowało... właściwie wychodzi, że nie ma szansy przejeździć 2-3 sezonów bez połamania kości, a rekordziści potrafią w jednym sezonie złamać np. 2 obojczyki. Jeden znajomy połamał nogę w 7 miejscach, drugi najpierw kość strzałkową w nodze, miesiąc później obojczyk. Z drugiej strony tak jak kiedyś pisałem, to wychodzi z liczby przelatanych godzin i wydaje mi się, że gdyby ktoś robił na asfalcie 200 godzin rocznie, to statystyka byłaby podobna :unsure:
  14. Wiesz co, ścigałem się około 6 lat w rajdach (najpierw KJS, potem Puchar PZM), zaliczyłem też kilka startów w toruńskim Folkrace. Tak naprawdę to wymaga nieporównywalnie większych nakładów, niż motocross, choćby ze względu na problemy związane z transportem i serwisowaniem rajdówki - swego czasu musiałem kupić sprzęt do holowania lawety, pełnowymiarową lawetę itd. itd. Z treningami też nie było różowo, bo niby jest wiele miejsc, w których można jeździć, ale sam wiesz, że jeżeli chcesz naprawdę trenować i iść dobrą bombą, to musisz mieć zamknięty odcinek albo miejsce z dobrą widocznością. Skończyły się czasy, w których można było latać odcinki typy "Walim-Rzeczka" albo Maciejową czy przełęcz Salmopol przy normalnych ruchu ulicznym. Wyścig zbrojeń jeszcze większy niż w motocyklach: przecież w Pucharze PZM masz samochody warte po kilkaset tysięcy i naprawdę ciężko cokolwiek ugrać bez odpowiedniego budżetu. Motocross to w tej chwili chyba jedyny sport motorowy, który umożliwia ściganie i trenowanie za względnie sensowną kasę. Poza tym jako jeden z nielicznych nadal oferuje w miarę wyrównane szanse, bo tu nie można "kupić" sekund - żeby urwać 5 sekund na kółku, musisz kurwesko ciężko pracować. Ani silnik, ani hamulce, ani zawieszenie nie pozwoli Ci robić progresu. Jeżeli dodasz do tego mega adrenalinę, jaką daje MX (a porównanie jakieś mam), to wybór jest prosty :) Na crossie trenowałem w sobotę, w poniedziałek, jadę jutro i w czwartek. Co innego z silnikiem daje takie możliwości? :)
  15. No właśnie jest kilka pomysłów, jakby zima się okazała niefajna... Opcje, które są na tapecie to: - Belgia/Holandia, temperatura raczej zawsze na plusie, 1200 km od W-wy, piękne miękkie tory za 10-15 euro dzień - Włochy, okolice Fermo. Kemping ze specjalnymi udogodnieniami do MX (myjki itd.), w okolicy kilkanaście różnych torów - hala w Czechach, niestety koszt około 100 euro/dzień - jeżeli temperatury będą niewiele poniżej 0, to prawdopodobnie na polskim wybrzeżu będzie na plusie, więc wypasiony tor Sobieńczyce Speed Star z widokiem na morze jak się leci największą hopę :) - MX park na Węgrzech, 1000 km, ale rewelacyjne tory w jednym miejscu Tu poglądowa fota miejscówy na Węgrzech:
  16. Niedobra jednak... właśnie się okazało, że Compensa odrzuciła polisę :-) Szukam dalej...
  17. Ci najszybci dlatego, żeby nie przelecieć 5 metrów za hopę, a Ci wolniejsi dlatego, że się bali skakać całej hopy i celowo zwalniali na najeździe (ja tak robiłem na 1-2 hopach, które normalnie latam bez problemu na treningach). Niestety MX to wieczna walka psychologiczna i to, co się wydaje łatwe z boku komplikuje się za kierownicą. Bardzo mi się ta cecha tego sportu podoba, bo na ścigaczach każdy głupek potrafił odkręcić gaz i zacząć hamować w danym punkcie prostej. Praktycznie te same punkty obowiązywały 1, 3 czy 5 lat temu (z drobnymi odchyłkami na postęp w oponach, sprzęcie i umiejętnościach). W MX jest kilka patentów na pokonanie każdego zakrętu. W dodatku ten sam zakręt wygląda inaczej w różnych warunkach atmosferycznych i w różnych etapach dnia (zupełnie inaczej jeździ się po wyrównanym torze, a inaczej po wybitym i dziurawym). Jeżeli to tego dodać pierdylion różnych typów nawierzchni, to powoli rodzi się obraz tego, że trzeba naprawdę dobrze ogarniać temat i błyskawicznie potrafić reagować, żeby jechać szybko. A jeszcze słówko o psychice: praktycznie wszystkie hopki, które mają dziurę między najazdem a zjazdem wymaga po prostu odkręcenia gazu, żeby bezpiecznie przelecieć nad dziurą i dolecieć do zjazdu. Na większości torów hopki tego typu są budowane nawet tak, że wystarczy się rozpędzić powiedzmy na 70%, żeby spokojnie dolecieć. Niestety to, co wydaje się proste dramatycznie się komplikuje, jak w głowie powstaje wizja "niedolecenia" do zjazdu i wbicia się w przeciwstok, co gwarantuję spektakularną wysiadkę i często poważne kontuzje. Właśnie to jest powodem, dla którego potem na zawodach wielu (albo większość) zawodników w niższych klas woli przejechać takie elementy wolno, bez skakania. A przecież to wydaje się takie proste! zaj**ać z gazu i po wszystkim... :) Oto taki przykład:
  18. Dzięki za miłe słowa - jeżeli coś miłego mówili w MXMoto, to znaczy, że dobrzy z nich nauczyciele, bo to właśnie oni bardzo dużo wiedzy przekazują, zawsze zajebiście się z nimi lata. No i nie ma takiej hopy, której by nie skoczyli, więc już kilka razy jak z nimi latałem to mnie odpowiednio "napędzili" na fragment, którego się bałem :buttrock: Patryk, wracaj do tematu a ja postaram się nie zgruzować do tego czasu :icon_razz:
  19. Niekoniecznie, tu sprawdza się to, co mówił Keith Code - liczba godzin spędzonych w siodle nie ma nic wspólnego z progresem.
  20. Wiecie co? Mi się wydaje, że te całe gadanie o działkowcach i limitach to tylko pic na wodę, żeby zwalić na kogoś winę. Powoli zaczynam rozumieć, co mówił Maniek 2 lata temu: że teren, który zajmuje tor to gigantyczna kasa, którą chętnie przytulą obecne władze (nie wiem, czy PZM czy Autoklub Poznań czy jeszcze ktoś inny). Nie róbmy komedii - obok jest lotnisko, są drogi itd. W całej Polsce jest kilkadziesiąt dużych torów motocrossowych, na których nie obowiązują żadne limity i można trenować oficjalnie 2-3 razy w tygodniu. Zawody są zawsze dużym wydarzeniem dla okolicznych mieszkańców i jakoś wszystko się kręci...
  21. Nie, te są zabawkowe, nadają się na rower dla 13-latka, żeby sobie kolana nie zbił na asfalcie. Naprawdę sugeruję o siebie trochę lepiej zadbać i do jazdy na crossie zakładać ortezy. Wiem, że kosztują 2000-3500 zł, ale można kupić używki za około 1000 zł. Więzadła w kolanach kosztują duuuużo więcej pieniędzy i bólu. Poza tym ortezy odciążają kolana, które lekko nie mają. Ale najważniejsze to właśnie ochrona przed wykręceniem kolana i przed przeprostem - sam miałem 2 razy ( ciągu 1 roku) lot przed kierownicę, podczas którego noga została za kierownicą. Kilka razy zdjęło mi nogę podczas lądowania w głębokim piachu, kilka razy glebiłem z dużej wysokości i z dużą prędkością. Jedynym uszczerbkiem na zdrowiu są siniaki w miejsach, w których ortezy wbiły się w nogi. Bez nich nawet wolę nie myśleć, co by się stało...
  22. Hej! Tak, będę startował. Ogólnie to jadę w klasie ludzi z licencjami C, szukaj żółtej Suzuki i zawodnika z numerem 666 z poniższego zdjęcia :) Poza tym łatwo namierzysz białego busa VW T4 oklejonego w barwy Kato Racing/MXMoto, wbijaj śmiało :)
  23. Temat przewija się między wierszami na forum, ale niezbyt konkretnie. Więc znowu pytanie za 100 punktów: Jaka firma ubezpieczeniowa oferuje zwrot kosztów leczenia w razie kontuzji odniesionej na zawodach i treningach motocyklowych (cross, szosa, enduro). Nie tylko na wypadek śmierci czy trwałego kalectwa - te mnie średnio interesują :) Taka, która po opłaceniu składki w razie dzwona nie pokaże środkowego palca i zapisów drobnym druczkiem wykluczających jakikolwiek zwrot. Google wypluły kilka firm, ale jak zaczynam czytać OWU to nie wygląda to wesoło, np. taki ERV niby oferuje rozszerzenie ubezpieczenia o sporty ekstremalne (motocross), ale już tylko uprawiane amatorsko (czytaj: dzwon na treningu zaliczamy, na zawodach już nie). NNW w ramach licencji PZMotu to śmiech na sali, pomijam. Z góry dzięki za sugestie, najlepiej sprawdzone - może ktoś z Was/Waszych znajomych korzystał i ma przetarte szlaki?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...