Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Ja mam w tekstylnych ciuchach Modeki membranę Reissa i muszę przyznać, że w ciepłe (bardzo ciepłe) dni pocę się w nich (nie jakoś strasznie, ale zawsze trochę; zresztą łażąc w "cywilnych" ciuchach człowiek też się poci). Sytuację nieco ratuje bielizna termoaktywna. Nie ukrywam, że w gorące, letnie dni lepiej mi się jeździ w skórach niż w teksach (chociaż do dalszej turystyki częściej używam tych drugich, zwłaszcza jeżeli pogoda jest niepewna). I tak się zastanawiam, czy problem pocenia się znikłby, gdybym w przyszłości zainwestował w komplet tekstylny z (naj)wyższej półki: kurtka czy spodnie nie po 500-600 zł, tylko po 1100-1500. :D
  2. Odradzam kupowanie motocykla "na wyrost". Sam przesiadałem się z ETZ-etki 251 na GSF-a 600 (kupowałem "docelowy" motocykl w salonie) i z perspektywy paru lat uważam, że lepiej było w międzyczasie przeturlać się przynajmniej sezon-dwa na jakimś GS-ie 500, brakowało mi tego ogniwa pośredniego. Nie polecam żadnego z wymienionych przez Ciebie modeli na pierwszy motocykl. Człowiek rozwija się drogą ewolucji, a nie rewolucji. :D
  3. Ja bym poszedł o krok dalej i postawił pytanie, czy toyoty, do których niektóre podzespoły produkowane są m.in. w Polsce, nadal mają prawo mienić się samochodami japońskimi. :icon_rolleyes:
  4. Za jazdę na podwójnym gazie traci się wszystkie posiadane kategorie (podstawa prawna: art. 42. § 2. kk). Prawdę powiedziawszy, śmieszą mnie takie teksty, zwłaszcza wychodzące spod klawiatury forumowiczów posiadających już własny jednoślad o pojemności skokowej silnika większej niż 50 ccm. Na pocieszenie dla ubiegających się o krajowe prawo jazdy mogę dodać, że kolega /Polak/ robiący właśnie kurs na samochodowe prawo jazdy w Japonii musiał zabulić w przeliczeniu ok. 7500 zł. :banghead:
  5. Ja też częściej jeżdżę do pracy skuterkiem niż motocyklem i nie mam na tym tle kompleksów. Zgadzam się, że skuter jest bardzo poręczny/praktyczny (małe gabaryty, pojemne schowki, wydajne osłony [zawsze mam czyste buty]). Mi również nie chciałoby się do pracy telepać puszką ani autobusem (uznaję jedynie jednoślad i metro). Jest jeszcze drugie powiedzenie: no pain, no gain. :P
  6. Gdy byłem w piątej klasie podstawówki, kolega z klasy przewiózł mnie Ogarem 200 i połknąłem bakcyla. W szóstej klasie dostałem motorynkę Pony (po dłuuugim wierceniu dziury w brzuchu rodzicom) i tak się zaczęło.
  7. Owszem, od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie zamiana małego skuterka i motocykla na jeden uniwersalny pojazd dwukołowy. Miałby on łączyć zalety małego skutera (lepsza osłona przed niekorzystnymi czynnikami atmosferycznymi, możliwość jazdy po mieście przez cały rok oraz swobodniejszego ubioru, łatwe parkowanie praktycznie w dowolnym miejscu [odpada, rzecz jasna, w przypadku tych największych skuterów]) oraz dużego motocykla (możliwość wybrania się gdzieś dalej, bycie pełnoprawnym uczestnikiem ruchu [zwłaszcza na dwupasmówkach], odrobina szaleństwa). Obecnie waham się między maksiskuterem klasy średniej (Burgman/Majesty 250), o niebo lepiej spisującym się w gęstym ruchu miejskim niż większe pojazdy, a dużym skuterem klasy wyższej (Burgman/Majesty 400, T-Max 500), zdecydowanie bardziej nadającym się do dalszej turystyki. Trzecia opcja to pozostanie przy motocyklu (Bandit, V-Strom, TDM) i dokupienie skutera 125 ccm (żeby był odrobinę szybszy od "50"). Na podjęcie ostatecznej decyzji mam trochę czasu.
  8. Nigdy nie przecieraj szybki na sucho! Najbardziej ograniczają widoczność właśnie te smugi powstałe po przetarciu wizjera rękawicą w czasie jazdy (gdy nie pada deszcz), że o rysowaniu się wizjera nie wspomnę. W trasie myję szybkę wodą na postoju (a potem wycieram do sucha miękkim papierem toaletowym); w domu używam dodatkowo preparatu "Czysta Szyba" firmy Eurocolor.
  9. Ja obecnie jeżdżę właśnie cieszącym się opinią megawygodnego Banditem 600 i boję się, że po przesiadce w przyszłości na maksiskuter, na którym jeździ się najczęściej z nogami wysuniętymi do przodu, zaczną się bóle kręgosłupa. :P Oby moje obawy się nie sprawdziły.
  10. Olsen

    parkingowka

    Właśnie sobie przypomniałem, że otarcie na jednej z owiewek mojego motocykla powstało na skutek zapadnięcia się podstawki w rozgrzany od upału asfalt (nie muszę chyba dodawać, że przedni kierunkowskaz był do wymiany :banghead: ). Wiem coś o tym - sam czasem opieram stopy o gmole na dłuższej trasie (np. do Zakopanego), żeby rozprostować kości i poprawić krążenie (w skuterach - maksi i nie tylko - w zasadzie nie ma tego problemu, gdyż nogi można trzymać co najmniej w dwóch pozycjach). Założenie spacerówek do Bandita byłoby chyba jednak przegięciem. :P
  11. Mnie też by szlag trafiał, gdybym miał codziennie telepać się po mieście samochodem czy autobusem. Praktycznie każdy współczesny skuter produkcji japońskiej lub zachodnio-/południowoeuropejskiej; w ostateczności jakiś roller rodem z Korei lub Tajwanu. Tzn. fabrycznie nowy? Jeśli tak, to może być trochę ciężko znaleźć coś przyzwoitego za 4-5 tysięcy (ale może się uda, np. w jakiejś superpromocji). Radziłbym Twojemu koledze połazić po salonach i komisach, poprzysiadać się do różnych modeli, posprawdzać, jak pojemny jest schowek pod siedzeniem itp. Warto byłoby też zaopatrzyć się w katalogi motocyklowo-skuterowe z ostatnich kilku(nastu) lat. Ja np. jestem bardzo zadowolony ze swojego Peugeota SV, który służy mi m.in. do rozkminiania ulicznych korków podczas codziennych dojazdów do pracy, tylko że ten model jest już od ładnych paru lat nieprodukowany (zastąpił go Vivacity oraz Elyseo). Ma on wszystko, co potrzebne jest miejskiemu skuterzyście do pełni szczęścia: pojemne schowki (pod siodłem i w przednim panelu), wydajne osłony (także na ręce - handbary) skutecznie chroniące przed niekorzystnymi czynnikami atmosferycznymi, a przede wszystkim nieduże gabaryty, umożliwiające lawirowanie między pojazdami praktycznie w każdym korku, nawet tam, gdzie jest bardzo wąsko. Gdyby tylko prędkość maksymalna była o jakieś 20 km/h wyższa. :biggrin: Gdybym dziś nosił się z zamiarem zakupu skutera 50 ccm na miasto, niewykluczone, że wybór padłby właśnie na Peugeota Elyseo (albo jego następcę - Elystara). Jest to chyba najbardziej komfortowa i pakowna "50", a i stylistka bardzo przypadła mi do gustu. Niestety niezrozumiałe są dla mnie poczynania importera tej marki (sprawia wrażenie, jakby mu nie zależało na zawojowaniu naszego rynku skuterów). Dlatego idąc za głosem rozsądku, być może kupiłbym jakąś Yamahę (Neo's?) czy Suzuki - nie bez znaczenia jest dla mnie dostępność części zamiennych w szybkim terminie.
  12. Zjawisko wystąpiło co prawda w pojeździe dwusuwowym, ale temat chyba bardziej się nadaje do mechaniki ogólnej. Otóż niedawno zauważyłem w moim 10-letnim skuterku marki Peugeot, że lusterka się delikatnie łuszczą (nie wiem, jak to się fachowo nazywa) tuż przy obudowie (kilka mm przy samej krawędzi, na pierwszy rzut oka praktycznie niezauważalne). Póki co mi to zupełnie nie przeszkadza, ale obawiam się, że tej warstwy lustrzanej może zacząć odłazić coraz więcej. Zastanawiam się, w czym należałoby upatrywać przyczyny zjawiska. Za dużo wilgoci (skuter trzymam w mieszkaniu)? A może to po prostu kwestia starości? Bo nie sądzę, żeby lusterkom zaszkodził Plastmall, którym je od czasu do czasu traktuję. Czy są jakieś sposoby zapobiegania łuszczeniu się lusterek, czy też nie da się temu zaradzić i za kolejnych parę lat trzeba je będzie zanieść do szklarza, żeby włożył nowe lustra w miejsce starych? Doradźcie coś. :notworthy:
  13. Myślę, że na ogół katamaraniarze zdają sobie sprawę, że nie mają szans z większością motocykli, ale może lubią podpuszczać, żeby motocyklista odstawił jakąś akcję pokazową: gwałtownie przyspieszył i pognał w siną dal z zawrotną prędkością, dał na gumę itp. A może lubią się ścigać, a potem opowiadać przy piwie, że prawie udało im się dogonić motocyklistę. :notworthy:
  14. Olsen

    parkingowka

    Wszelkie drobne zadrapania/wgniecenia powstałe na skutek gleb parkingowych, zahaczenia o framugę podczas wprowadzania pojazdu do garażu/mieszkania itp. (ja mam na przykład przytarty błotnik od parkowania pod schodami, a także lekkie otarcia na rantach obu przednich owiewek - parkingówka) mają tę zaletę, że pojazd nabiera cech szczególnych, mogących skutecznie odstraszyć amatorów cudzej własności. Tak więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. :crossy: Najbardziej wkurzają mnie roztrzaskane w drobny mak kierunkowskazy, bo te trzeba wymieniać :cool: , natomiast nad drobnymi rysami (chociażby od tankbaga) jestem w stanie przejść do porządku dziennego. Co nie znaczy, że stan optyczny motocykla czy skutera jest mi obojętny.
  15. Powinienem był jeszcze dodać: ...oraz wypasionymi volkswagenami, rocznik '88. :wink: :clap:
  16. Olsen

    Suzuki Gn 125

    Dodałbym nawet: im bardziej wyspecjalizowane/usportowione. Wystarczy popatrzeć, ile rasowych przecinaków porusza się po ulicach w okresie późnojesienno-zimowo-wczesnowiosennym (albo w lecie, gdy jest załamanie pogody i pada rzęsisty deszcz), a ile skuterów, małych enduraków itp. Nawet przy ładnej pogodzie jedne pojazdy bardziej nadają się do codziennych dojazdów do pracy, na spotkania biznesowe czy po duże zakupy, a drugie mniej (chociaż w takich warunkach - gdy jest sucho i bardzo ciepło - różnice najbardziej się zacierają). Strasznie zaniżacie tę prędkość (jeżeli przez prędkość przelotową rozumieć średnią prędkość, z jaką porusza się pojazd podczas jazdy). 70 km/h to ja zazwyczaj utrzymuję skuterkiem 50 ccm (bynajmniej nie jest to jego prędkość maksymalna). Wydaje mi się, że w przypadku "125" jako prędkość przelotową można śmiało przyjąć 90-100 km/h, natomiast w przypadku "250" - 110-120 km/h. A może ja jestem niepoprawnym optymistą? :wink:
  17. A tak, jest takie japońskie przysłowie. :biggrin: Przytaczałem je w kontekście powierzania naprawy/przeglądu motocykla wyspecjalizowanemu warsztatowi. A skoro jesteśmy przy temacie o pierwszej pomocy, to zwracam uwagę, że na str. 20 czerwcowego "Świata Motocykli" jest informacja nt. kursów pierwszej pomocy przedmedycznej prowadzonych w Warszawie. Jest też podany adres strony internetowej ośrodka szkoleniowego PCK.
  18. Ja myślę, iż to jest tak, że nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności, wygłaszając jednoznaczny sąd: wolno/nie wolno, żeby ktoś potem nie miał do niego pretensji, że twierdził, iż wolno, a tu się jednak panowie władzowie przyczepili. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że jeżeli nie jedzie się jakoś po wariacku, to się raczej nie czepiają (przynajmniej w Warszawie). Wielokrotnie przeciskałem się motocyklem/skuterem koło radiowozu i nie spotkałem się z jakąkolwiek negatywną reakcją ze strony policji.
  19. Olsen

    Suzuki Gn 125

    Też bym optował raczej za GN 250, tym bardziej że różnica w cenie między używanym "125" a "250" jest nieznaczna. Pojeździłem trochę tym motocyklem (nie własnym) i muszę przyznać, że to bardzo sympatyczna maszyna, beginner & commuter friendly. :) Każdy kij ma dwa końce. MZ-etka może i jest bardziej awaryjna, kwestię wyglądu przemilczę, bo to sprawa gustu (a gusta nie podlegają dyskusji), ale ma też swoje zalety: z racji tego, że to dwusuw, jest trochę mocniejsza (ale mniej trwała - coś za coś), a i części zamienne są śmiesznie tanie.
  20. Sam się zastanawiam nad zakupem takiej zbroi (jednak ktoś wyżej sugerował, że nadaje się ona raczej do jazdy w terenie, a nie po asfalcie - czy aby na pewno? :) ). Póki co w upalne dni najczęściej śmigam do roboty skuterem - w samej kamizelce skórzanej, a gdy jadę motocyklem, to zakładam skórzaną kurtkę (pocę się w niej mniej niż w tekstylnej; poza tym pod kurtkę zawsze można założyć koszulkę termoaktywną, a wtedy jeździ się naprawdę komfortowo).
  21. Ja w tego typu pojazdach upatruję szansy na zmotoryzowanie polskiej młodzieży. Być może za sprawą takich pojazdów mniej zamożna młodzież, która do tej pory rozbijała się maluchami i innymi polonezami, zacznie przychylniejszym okiem spoglądać na jednoślady. :) Na zdjęciach motocykl prezentuje się całkiem okazale, pytanie tylko, jak jeździ. Ale skoro Paweł pisze, że go testuje, to pewnie dane nam będzie niebawem poczytać o wrażeniach z jazdy na łamach "Świata Motocykli".
  22. Jest takie niemieckie przysłowie: Eine Kette ist so schwach, wie ihr schwächstes Glied ('Łańcuch jest tak słaby, jak jego najsłabsze ogniwo'). Czyli co z tego, że większość kierowców samochodów to normalni ludzie, jeżeli trafi się jeden buc, taki jak ten sk****syn z megane. I takie jednostki należy napiętnować (a nie puszczać płazem występki kierowcom, którzy umyślnie powodują niebezpieczne sytuacje brzemienne w mniej lub bardziej poważne skutki) . Oczywiście lepiej by było, gdyby agresji na drodze nie było w ogóle, ale to utopia. Co do frajerów usiłujących ścigać się z motocyklem, to zazwyczaj im odpuszczam, tak jak dzisiaj, gdy pajac w pseudoterenowym mitsubishi na Sobieskiego koniecznie chciał coś (sobie? komuś?) udowodnić, rzucając się z pasa na pas z niemałą prędkością (by za chwilę ugrzęznąć w korku przed światłami...). Specyfika zawodu taksówkarza polega na tym, że - w odróżnieniu od motocyklisty, śmigającego najczęściej dla przyjemności - musi on jeździć zawsze i wszędzie, gdzie mu każą, niezależnie od panujących warunków (drogowych/pogodowych), bo w przeciwnym razie nie będzie zarabiał. Co prawda można zostać "nocnikiem" i jeździć wtedy, gdy ulice są puste, ale wiąże się to z kolei z wożeniem różnych podpitych typów z jednej imprezy na drugą itp. Dlatego taksówkarze narażeni są na zwiększony stres wywołany m.in. przez pojazdy objeżdżające ich ze wszystkich stron, podczas gdy oni muszą tkwić w korku. Oczywiście nie usprawiedliwia to agresywnych zachowań z ich strony (jeżeli takowe mają miejsce) - w końcu nikt nikomu nie każe jeździć na taryfie. Oni nie powinni prowadzić żadnych pojazdów, to tylko kwestia czasu, kiedy zostaną wprowadzone odpowiednie regulacje prawne (obostrzenie badań lekarskich itp.). Zapomniałeś jeszcze dodać PH w białych dostawczakach (i nie tylko). Myślę, że tu by miał coś do napisania Greedo. :icon_mrgreen:
  23. No to sk****syn prędko z pierdla nie wyjdzie. I może to dla niego lepiej, bo gdyby przebywał na wolności, to prędzej czy później (z naciskiem na prędzej) dorwałby go ktoś pragnący pomścić śp. Motocyklistę (co i tak może nastąpić). I raczej nie będzie miał taryfy ulgowej, o jakiej pisze Pawelmoto2 - nie będzie skazany za drobne przestępstwo umyślne lub nieumyślne, tylko za coś o wiele poważniejszego. Skoro gnojek umyślnie potrącił motocykl doprowadzając do jego upadku, a w konsekwencji do śmierci Motocyklisty, to się nie wywinie i papuga mu wiele nie pomoże (co najwyżej zdoi jego/jego rodzinę), odsiadki ścierwo nie uniknie. Pewnie rodzinka teraz się na niego wypnie i jego życie legnie w gruzach (w końcu kto by chciał mieć takiego brata/męża/tatę?). Życzę mu, żeby już nigdy nie zaznał żadnej przyjemności, żeby resztę swoich parszywych dni spędził w męczarniach.
  24. I zapewne beknie za przestępstwo z art. 148. § 1. kk, a może nawet § 2. Tak czy siak, życie już sobie zmarnował. Szkoda tylko śp. Motocyklisty. [']
  25. Sprawa nie daje mi spokoju i tak sobie myślę, że może Qurim vel Lehoom ma po części rację pisząc o "nawracaniu" samochodziarzy. Może rzeczywiście nie warto być pobłażliwym wobec ludzkich śmieci za kółkiem katamarana (mam na myśli samochodziarzy umyślnie zajeżdżających drogę motocyklistom, spychających ich z drogi itp.) i jak ludzie nie potrafią szanować motocyklistów, to lepiej żeby się ich bali, niż jak mają ich lekceważyć i igrać z ich życiem. Nie chcę namawiać do wożenia ze sobą pałki (czy innego narzędzia mogącego posłużyć za broń), spuszczania niepokornym katamaraniarzom wp******u dogoniwszy ich chociażby pod ich domem, jak to sugerował jeden z Forumowiczów, ale nie można im pozwolić, żeby bezkarnie odreagowywali swoje frustracje i kompleksy (np. wynikające z konieczności codziennego stania w korku w drodze do mało satysfakcjonującej pracy) na Bogu ducha winnych motocyklistach, rowerzystach czy kimkolwiek. Podczłowiek z wczorajszego wypadku powinien zostać przykładnie ukarany (i zostanie, wyrok go nie ominie) i jego sprawa powinna służyć jako precedens odstraszający innych potencjalnych bandytów za kółkiem (nieważne: samochodu osobowego, ciężarowego czy autobusu) od popełniania podobnych czynów. Nie wiemy, jak doszło do konfliktowej sytuacji na drodze między śp. Motocyklistą a tamtym sk****synem, kto pierwszy rozpoczął batalię, ale nic nie zwalnia gnoja z samochodu z odpowiedzialności za czyn, jakiego się dopuścił. Teraz będzie musiał odpokutować za to, co zrobił (do końca swojego parszywego życia). Biorąc pod uwagę rodzaj motocykla, jakim poruszał się Zmarły, nie sądzę, aby to był stereotypowy "dawca". Amatorzy mocnych wrażeń raczej nie jeżdżą GS-ami 500.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...