Jump to content

Olsen

Forumowicze
  • Posts

    6768
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    3

Everything posted by Olsen

  1. Czyli jednak było koronarozdawnictwo? Jak ludzie się dadzą. Też się zawiodłem na globciu. Powiadają, że każdy towar jest wart tyle, ile ktoś jest gotów za niego zapłacić.
  2. Pozwolę sobie się wtrącić. Jak ktoś ma jednoosobową działalność gospodarczą, zwłaszcza nieprzynoszącą ogromnych zysków (wiem, pojęcie względne; powiedzmy, że chodzi o te wszystkie mikrofiremki zarabiające od kilku do kilkunastu tys. zł miesięcznie), lub nosi się z zamiarem otwarcia takowej w ramach polskiego systemu, to myślę, że w tej chwili najlepiej zrobi „działając poprzez zaniechanie”. Dla własnego zdrowia psychicznego. Do czasu, aż zapanuje chociaż względna normalność (bo idealnie to nigdy nie było i nie będzie). Powtórzę to, co pisałem w innym wątku: warto myśleć globalnie, porównywać, porównywać i jeszcze raz porównywać. I w ramach krajowego systemu alternatyw też nie brakuje, zwłaszcza jeśli faktycznie działa się jednoosobowo. Jak ktoś nie ma ochoty łożyć na socjal dla dzieciorobów ani inne patologie, na uposażenia naszych wspaniałych polityków (nieważne, którą opcję reprezentujących) i innych „prominentów”, to... tak jak pisałem wyżej.
  3. Głowa/kręgosłup/cokolwiek. Ja sądzę, że tysiące ludzi w PL poszłoby po rozum do głowy, uświadomiwszy sobie, że pracuje się po to, żeby mieć „fajne życie”, a wegetować to można właśnie na jakimś socjalu. Ważne, że ty piszesz z sensem. A wracając do mojego kolegi na południu Europy, to przez pewien czas mógł liczyć na dodatkowe kilkaset euro czegoś w stylu dochodu podstawowego. Taka częściowa rekompensata za obostrzenia pandemiczne. Ile bezwarunkowego świadczenia kryzysowego i przez jak długi czas otrzymywali ludzie w Polsce w ciągu ostatnich dwóch lat?
  4. Cóż, bieda rodzi desperację. Generalnie Południe = bieda. A bycie zaczepianym przez dziewczyny parające się najstarszą profesją świata niektórym bynajmniej nie przeszkadza. Dla mnie generalnie wakacje w PL = wojaże na rowerze i moto w lecie, raczej jednodniowe. I to uwielbiam. Natomiast bujanie się po polskich hotelach to w zasadzie tylko w ramach pracy, jak się taka trafi. Sorry, za duże ryzyko nietrafienia z pogodą, a na 3 tygodnie nad Bałtyk w tym wieku nie będę jechał. Do znajomych górali czasem lubię wyskoczyć. Ważne, żeby jakoś się tam cenić. I mieć jaja negocjować. I właśnie na to nie ma mojej zgody, przy założeniu że mam dawać z siebie tyle samo (bo jak coraz mniej pracy, a coraz więcej oglądania jamniczków na fejsie, to OK). Kiedyś było jakoś fajniej. A tak serio, to ludzie sami sobie zgotowali ten los. Głosowali na pięćset plusy, a potem zdziwienie, że za zaparkowanie moto na chodniku można dostać chyba 1500 zł. Mnie pozostaje (po)cieszyć się, że przynajmniej mogę głosować podatkami do czasu, aż nastanie względna normalność i państwo polskie stanie się choć minimalnie przyjazne (o ile to kiedykolwiek w ogóle nastąpi). Mnie jest żal ludzi uciekających przed wojną, ale prawda jest taka – i napiszę teraz coś bardzo niepoprawnego politycznie – że być może Polska w pewnym momencie będzie musiała sobie zadać pytanie, czy tych ludzi u siebie potrzebuje, może nawet bardzo niedługo. Inna sprawa, że wielu z nich, zwłaszcza tych ambitniejszych, uda się dalej na Zachód. Jak twierdzi kumpel, który osiadł na Dalekim Wschodzie, masowa migracja z UA do PL wyjdzie Polsce na plus, ale w perspektywie wieloletniej; Ukraińcy będą nakręcać w Polsce PKB i nie tylko. Januszeksy należy omijać szerokim łukiem, niezależnie od branży. A w kwestii pracy i zarobków warto mieć różne punkty odniesienia. Własne wcześniejsze doświadczenia, ale nie tylko. Ja np. patrzę na to, że kumpel w pewnym południowoeuropejskim kraju ma kilkaset euro miesięcznie renty mając przepracowane parę lat. W przeliczeniu na PLN ponad 3000. Na czysto, a nie żadne brutto. Nie musząc codziennie zrywać się do niekoniecznie lubianej roboty z niekoniecznie lubianymi ludźmi ani stresować ewentualną utratą świadczenia. W miejscu, gdzie w zimie jest 15 stopni na plusie, a jak słońce mocnej przygrzeje, to 20. Nie muszę chyba dodawać, że lata na dwóch kółkach przez cały rok. To mogłoby dać ludziom do myślenia. Tak, warto myśleć globalnie, co powtarzam od lat.
  5. To jest deal dwustronny. Obu stronom musi zależeć. I obie muszą się wzajemnie szanować; inaczej mamy taką sytuację, że jeden udaje, że płaci, a drugi, że pracuje.
  6. Wyjazd do Rio od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie. Tylko wpierw chciałbym portugalskiego się trochę poduczyć, bo ja lubię sobie pogadać z lokaleskami. No ja właśnie tak robię. Opcja pracowania tyle samo za realnie coraz mniej nie wchodzi dla mnie w rachubę. Można mi zarzucić „postawę roszczeniową”.
  7. Poduszka to w szczycie pandemii była przydatna. A aktualna sytuacja może chociaż niektórych oduczy nieszanowania się. Jakbym był upieprzony w kredyty, to myślę, że jeszcze wyższe oczekiwania finansowe bym miał. Etat = domaganie się podwyżek (a jak nie chcieliby dawać, to wszelkie sposoby szeroko pojętego sabotażu – coraz więcej FB, YT itp.), praca na własny rachunek = wyższe stawki. Powiedzmy, że lubię rozmaitość. I ostatnio to głównie Hiszpania i Karaiby są. Poza oczywiście Polską, gdzie faktycznie idzie wyhaczyć perełki po względnej taniości, a jak jeszcze zarobek w twardej walucie jest, to w ogóle raj na ziemi. O pięknościach zza wschodniej granicy nie będę pisał, bo też jeszcze na mnie doniosą. Jak się jeszcze trochę klimat ociepli, to można będzie myśleć o nieruszaniu się nigdzie indziej. Może kiedyś będzie okazja. Przy fuchach w branży turystycznej może tak będzie. Zobaczymy, jak się sytuacja będzie rozwijać. +30% może być OK w przypadku pracy typu etatowego (z tych lżejszych) w trybie zdalnym, hybrydowym lub tuż koło domu (tak aby z buta dawało się dojść).
  8. Czyli chyba bezpiecznie będzie liczyć sobie +50% za podobną robotę przy podobnych parametrach (odległość od domu itp.). Życie podrożało, kwalifikacje nieco się podniosły, do tego doszła nauczka, że poduszka finansowa na kilka czy nawet kilkanaście miesięcy może okazać się niewystarczająca.
  9. Jak w temacie. O ile procent Waszym zdaniem wzrosły koszty życia w Polsce w ciągu ostatnich, powiedzmy, 10 lat? Ja wiem, że wiele zależy od indywidualnych priorytetów i preferencji, stylu życia itd., ale jakby tak postarać się uśrednić. Czy np. będzie to 30%, czy mniej albo więcej? Pytam m.in. dlatego, że być może w najbliższym czasie będę musiał, że się tak wyrażę, określić się finansowo, a jedne z ostatnich poważnych negocjacji tego typu na rodzimym rynku prowadziłem niemal równo 10 lat temu.
  10. 1. Mnie by bolało, gdybym miał tracić 10-20k PLN rocznie nie dostając nic w zamian. Bo biedniejszy to ja mogę być, ale np. mniej pracując. 2. Kredyciarze i nie tylko powinni odpowiednio podnieść wymagania płacowe / stawki za swoje usługi, jeśli są na własnym rozrachunku. W pierwszym przypadku ewentualnych metod tresowania opornego pracodawcy nie brakuje, począwszy od spędzania coraz większej ilości czasu w pracy na Facebooku. 3. Każdy towar wart jest tyle, ile ktoś jest gotów za niego dać, i jak nie będzie chętnych na kiełbę za 37 PLN, to się ona zepsuje. Kurde, za tyle to ja jestem w stanie naprawdę porządnie się najeść. Czasem odnoszę wrażenie, że ludzie lubią przepłacać. Z tymi rakietami to owszem i skrajność, ale też rzeczywistość (nie tylko na wschodzie Ukrainy). Jeśli Cię to faktycznie bardziej kręci, tobym pewnie przy tym został. Tylko obserwuję, że strasznie dużo ludzi napala się na programowanie (coś jak kiedyś na marketing i zarządzanie). Jeśli chodzi o mnie, to do tłumaczeń się bynajmniej nie ograniczam. Niektórzy są chyba jeszcze bardziej odklejeni od rzeczywistości niż ja. 50k to więcej, niż wiele osób w Polsce zarobi na rękę (nie odłoży!) przez rok. Przez całą zimę spędzaną w ciepłym klimacie chyba nie dałbym rady przewalić 50k. 20k przy standardowych 2-tygodniowych wakacjach (a tym bardziej tygodniowych) to megawypas by był; dla mnie to kasa w sam raz na zimowanie w ciepełku (plus minus 5k w tę czy we w tę). Za mebelek myślę, że mało kto tyle da.
  11. Ha, ha, mój temat sprzed lat. Z tą dobrą pracą to wiadomo, jak nie w PL, to gdzie indziej, zwłaszcza że teraz sporo roboty odwala się zdalnie. Natomiast nieruchomości może i są fajne, dopóki np. nie polecą na nie rakiety. Tak więc myślę, że warto myśleć o alternatywach. Z jednej strony tak, a z drugiej jak ktoś czuje, że się wypala, to może rozglądać się za możliwościami alternatywnego zarobkowania. Albo jak akurat jest słaba koniunktura w jego branży. Wiele na pewno zależy od tego, w jakim kraju się mieszka / spędza większą część roku i w jakim miejscu pracuje (20 tysi w projekcie freelancerskim, który może się skończyć w każdej chwili, to nie to samo co 12 tysi na ciepłej posadce, którą można mieć do emerytury – w tym drugim przypadku faktycznie można sobie nie zawracać głowy żadnymi biznesami). Sporo w tym prawdy, tylko pamiętajmy, że ten temat mogą czytać np. dwudziestolatkowie marzący o zakupie pierwszego poważnego motocykla. I ich nie ma co przekonywać, że styl życia bazujący na jeździe po lasach rowerem trekkingowym jest pod wieloma względami fajniejszy niż podziwianie krajobrazów z siodła motocykla kosztującego kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ja po latach stwierdzam, że chyba najlepiej być umiarkowanie zamożnym. Tak aby się nie przemęczać i nie mieć zbyt wielu spraw na głowie, ale jednocześnie móc sobie pozwolić na odrobinę przyjemności w życiu. Na pewno ma to w moim przypadku bezpośredni związek z niższym niż np. 7 lat temu poziomem testosteronu: dziś już nie mam motywacji, żeby np. zasuwać na pełnych obrotach jako tłumacz techniczny w fabryce z dala od domu, gdzie właśnie często wpadało wspomniane przez Ciebie 20k, a czasem nawet więcej, jak praca była także w weekendy (dziś mogę co najwyżej na chwilę w takie miejsce pojechać). Wszystko pięknie, tylko co się stanie, jak „wszyscy zostaniemy programistami”? Jak co trzeci ambitny człowiek zacznie kształcić się w tym kierunku? (Abstrahując od tego, że jeszcze trzeba mieć predyspozycje). Ja mam to szczęście, że znam lepiej lub gorzej kilka języków, także uchodzących za „egzotyczne”, co daje mi jakieś tam możliwości, ale nawet gdyby nie to, to nie wiem, czybym szedł w kierunku programowania (za dzieciaka uwielbiałem „programować” na Atari 800 XL, he, he). To prawda. Ból d*py nieznany ludziom nieposiadającym większych oszczędności. Ja się mało nie przekręciłem przedawkowawszy Cialis i Red Bulla (zimowanie w Dominikanie). A Ty powinieneś zostać life coachem i pisać poradniki.
  12. W tym drugim art. jest właśnie mowa o zakazie jazdy wzdłuż chodnika. Teraz w „przyjaznym państwie” można za to chyba 1500 zł dostać. X-Maksa bez problemu przepychałem w takich sytuacjach, ale z Banditem już tak łatwo nie było (masa + wysoki środek ciężkości), a czasem pod domem trzeba było stanąć (alternatywa = blokowanie zatoki dla samochodów). Pozostaje się cieszyć, że szczyt motocyklowej pasji oraz działalności zawodowej w Polsce przypadł na normalniejsze pod wieloma względami czasy.
  13. „Jak sobie dacie, tak macie”. Jak ludzie sobie dadzą wmówić, że teraz ma się ciężej żyć i już, to sami sobie będą winni. Ja tam się cieszę, że mogę głosować podatkami, nogami i nie tylko. Siedzieć sobie w ciepełku i mieć wyj**ane na polskie piekiełko. Kurde, nie wyobrażam sobie pójść teraz w PL na korpoprojekt za pieniądze, jakie miałem 7-8 lat temu. +30% to takie absolutne minimum, bo normalnie to +50-60%. I ewentualna zabawa w polską DG to naprawdę przy konkretnych pieniądzach, które zrekompensują to i owo.
  14. Ciekawe, jak to się wszystko skończy. Drożyzna, gigantyczne mandaty pod pretekstem podnoszenia poziomu bezpieczeństwa (bo przecież nie w celu wyciągnięcia kasy od ludzi), zamordyzm (póki co chyba raczej umiarkowany)... Czy ludzie będą tak na wszystko się godzić, czy w końcu powiedzą DOŚĆ? Okazja do renegocjowania warunków zatrudnienia (nie tylko finansowych), podniesienia stawek za swoje usługi/towary, podjęcia różnych kroków typu zawieszenie działalności do czasu ustania szaleństwa. Dobrze byłoby jej nie zaprzepaścić. Fajną Wam/nam tę nową normalność usiłują zaserwować. Oby to się nie skończyło zapanowaniem mody na model południowoeuropejski, tj. siedzeniem w domu i maniem wywalone na wszystko przez wiele osób w wieku produkcyjnym. „Na moto nie latam, ale do pracy też nie chodzę”.
  15. Olsen

    Uwaga wirus!

    Tak się zastanawiam, z kogo mam większą bekę: z koronapanikarzy lamentujących, że świat, jaki znaliśmy, się skończył, że nie będzie już swobodnego podróżowania, imprezowania itp., czy z tych, co są święcie przekonani, że wirus to ściema, a szczepionki to zło wcielone.
  16. Nie pamiętam, czy już to pisałem, ale jesteśmy zbyt sfrustrowanym narodem. Za niska stopa życiowa, a jak wiadomo, zimny klimat w połączeniu z niską stopą życiową tworzy mieszaninę wybuchową.
  17. Jakby była tylko rowerowa, tobyś nie mogła po niej legalnie chodzić. Dlatego trzeba możliwie wszędzie budować przejazdy dla rowerzystów (a już na pewno tam, gdzie biegnie droga dla rowerów – są takie miejsca, przynajmniej w Warszawie, gdzie DDR jest, a przejazdu nie ma, wtedy praktycznie wszyscy walą po pasach, np. na skrzyżowaniu al. Wilanowskiej z Sikorskiego / Doliną Służewiecką), wówczas problem się rozwiąże.
  18. Coś w tym jest. Niektórych to nawet kręci.
  19. Raczej miałem na myśli ludzi przenoszących się na jesieni życia do Tajlandii czy np. Ekwadoru. Albo brytyjskich emerytów inwestujących w nieruchomości na Costa del Sol.
  20. Olsen

    Chamstwo na zlotach

    Ja tu tylko trolluję...
  21. Olsen

    Chamstwo na zlotach

    Odkąd feministki tak zarządziły? A tak serio, to wiele zależy od sposobu ich wyrażania i definicja, co jest komplementem, a co nim nie jest, jest dość płynna. W różnych kręgach kulturowych różnie jest to postrzegane. I np. niektóre kraje starają się prawnie zakazywać („)komplementowania(”) kobiecych wdzięków na ulicy czy tzw. catcallingu, z lepszym lub gorszym skutkiem. Jest jeszcze opcja na hostessowanie na konferencjach naukowych.
  22. Kiedyś się nad tym zastanawiałem. Może lepiej, że jednak Polska jest na mapie świata. Aczkolwiek Twój tok rozumowania pojmuję. Mam dość bliską rodzinę mieszkającą w Kanadzie i z całym szacunkiem dla ludzi tam żyjących, jest to jeden z ostatnich krajów na mapie świata, przed którego urzędnikami imigracyjnymi byłbym gotów się płaszczyć. Sorry, to nie Tajlandia, Dominikana czy Hiszpania. W Kanadzie to ja bym wymagał megasolidnego pakietu relokacyjnego i holowania za rączkę od samego początku. Co nie znaczy, że nie przeleciałbym się do Kanady turystycznie (choć nie jest jakoś szczególnie wysoko na liście priorytetów podróżniczych). I uważam, że na emigrację nigdy nie jest za późno, są ludzie, którzy emigrują na emeryturze, aczkolwiek w młodszym wieku człowiek faktycznie może mieć większe pole manewru (z drugiej strony, większe doświadczenie [zawodowe i nie tylko] może działać na korzyść). Wiele zależy od tego, czego tak naprawdę oczekuje się od życia. Jeśli chodzi o mnie, to jakiś czas temu stuknęła mi czterdziestka i cały czas mam życiorys otwarty.
  23. Sprzedaję swojego X-Maxa 250, rocznik 2007, którym jeździłem od 2009 r. Skuter idealny do miasta i na trasy liczące 100-200 km. Serwisowany w Uhma Bike. Akumulator wymieniony pod koniec lata ub.r. OC ważne do 16.06.2020, badanie techniczne do października. Wystawiam fakturę (bez VAT). Sprzedaję, gdyż mam coraz mniej okazji do jazdy i posiadanie przestaje się opłacać. Link do ogłoszenia na OtoMoto: https://www.otomoto.pl/oferta/yamaha-x-max-yamaha-x-max-250-w-jednych-rekach-od-2009-r-ID6D8gcB.html?fbclid=IwAR3wTAnJtkSRi3sG38o1kZmbFCrdEoTHo8dxGIMR4cUgnLwRLoYWWmc4zG4
  24. Nie sądzę, żeby ludziom znów zaczęła wystarczać ciepła woda w kranie. Co najwyżej więcej będzie kombinować, zamiast pracować w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. A ci, co obniżą oczekiwania, mogą też proporcjonalnie obniżyć wydajność (więcej czasu w pracy na FB itp.). #JakaPłacaTakaPraca
×
×
  • Create New...