Skocz do zawartości

GRASS

Forumowicze
  • Postów

    3513
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez GRASS

  1. Za ten fragment wypowiedzi masz u mnie przy okazji flaszkę dobrego alkoholu po "wysadzeniu" tyłków z siodeł. Dawno nie czytałam czegoś tak realnego :)
  2. Nie chcesz nakeda fazera, czy nakeda w ogóle? (pytam a propos poniższego cytatu, co do jazd testowych gladiusem i gsr-em) Z Twoich powyższych opisów i doświadczeń wynika, że na tych jazdach sprawdzisz te motocykle niemal stuprocentowo. Miałam okazję przejechać się nimi na jazdach testowych. Jako kobita niewiele powiem - gladius chyba spełni swoją rolę jako motocykla skierowanego do kobiet (w końcu z taką myślą był projektowany, dośc spokojny, niskie siodło, stylistyka i kolorystyka). Na miasto bardzo dobry, bardzo łatwe prowadzenie, ciągnie ładnie od dołu, oddawanie mocy zdecydowanie spokojniejsze niż w SV650 (też miałam okazję kiedyś pojeździć, jest różnica duża, jest, na korzyść SVki oczywiście), ale w miarę dynamiczne przy przyspieszaniu. Koledzy na jazdach jednak stwierdzili tylko jedno "zabaweczka i nie jedzie" :D Co do GSRa - "będzie pan zadowolony" :D Starty na światłach są tylko Twoje, aż się prosi o wyrwanie na koło często ;) Można go kręcić całkiem nieźle, ale i z niskich obrotów ładnie ciągnie na wyższych biegach, bardzo dynamiczny. W mieście to motocykl marzenie, wygodna pozycja, wysoka,widać wszystko co ponad samochodami, zwrotny. Odpada na trasie ze względu na brak jakiejkolwiek ochrony, wysokim facetem raczej nie jesteś, ale i tak podejrzewam, że będziesz się kulić na nim (jak na każdym nakedzie zresztą, ale trzeba być twardym :icon_mrgreen: ). Gdybym miała wybierać nakeda i drugi motocykl w posiadaniu jako "ten na miasto" - od razu brałabym GSRa. Mnie osobiście bardzo ten motocykl odpowiada. I heble ma dobre. Minus - trochę pływający, miękki przód. jeżeli będziesz na tych jazdach, najpierw weź gladiusa, potem GSRa, w tej kolejności :icon_twisted: pozdrawiam
  3. Tomgor, kiedyś napisałeś, że "problem w tym, że ja nikogo nie obrażam" (to są Twoje słowa). Już dawno to robisz. Niestety. Owszem, nie jest to forum o akwarystyce, numizmatach, czy kulinariach. Ostra wymiana zdań, pyskówki, obrona własnego zdania będzie zawsze. Nie wychowuj na siłę, bo nie zrobisz z tego forum "społeczeństwa obywatelskiego" wg własnej idei. Daj żyć innym, nie wrzucając do jednego wora "debile, cwaniacy, egoiści", itp. Nikt za to ręki Ci nie poda. Więcej jadu w Twoich postach niż u tych, których naprawdę ma prawo czasami krew zalewać z nerwów w danej sytuacji. Myślisz, że tu wszyscy wiecznie chodzą i szukają, komu dać w ryj albo jak oszukać fiskusa, złamać prawo, czy tym podobne rzeczy, które przewijają się w dyskusjach? Dobrze wiesz, że to bzdura i tak nie jest. Jesteś z Warszawy, na forum od roku. I mam wrażenie, że niewiele osób poznałeś w realu stąd, a na pewno nie tych, na których naskakujesz. A szkoda. Bo inteligentny facet jesteś, tylko chyba parę stopni za nisko dla Ciebie stoją niektórzy. Takie wrażenie. Ech...
  4. Co do pierwszego wypadku, to niewiele wiadomo oprócz fatalnego zderzenia z krową...To znaczy Ty wiesz, lepiej, jak do niego doszło, czy prędkość, brak umiejętności, czy pech. Nie żyje, więc i tak tragedia :( Natomiast w przypadku drugiego, jak przeczytałam, że jeszcze alkohol - to nie ma zmiłuj się. Pewnie, że nie motocyklista, nawet nie "leszcz na motocyklu" - kretyństwo w najczystszej postaci - brak prawka, pierwszy raz, podkoszulek, a tekst o alkoholu już w ogóle powalił. Przecież to nawet trudno komentować :evil: Ten, co mu pożyczył (nie wierzę, że nie wiedział albo dał mu motocykl duuuużo wcześniej, zanim tamten pił) - powinien też beknąć. I jak piszesz, prawdopodobnie paraliż. Cena za głupotę - za chwilę głupoty - płacona do końca życia, ech....
  5. Wzruszające. I jeszcze ten podkład muzyczny... [*]
  6. Pomijając już całą dyskusję "kobity-chłopy za kierą", bo to typowy temat-rzeka i nic nowego nie odkryjemy już - to wczoraj w informacjach Superstacji (no, nazwijmy to umownie, że są to informacje, poziom jej znany) był materiał o wypadkach właśnie. I słyszę cytaty prawie żywcem wzięte z tego artykułu z "GW", że -----> akcje policyjne i fotoradary są na nic, i to nieprawda, jak wynika z policyjnych statystyk, że brawura, prędkość i niedostosowanie warunków jazdy na drodze są przyczynami wypadków, nie - to przeciętni kierowcy je powodują, a najwięcej cierpią na tym piesi....No wzięłabym artykuł do ręki, to z pewnością całe cytowane fragmenty bym znalazła. Oczywiście nie było to poparte niczym - ani że to subiektywne spostrzeżenia, ani skąd się takie wzięły, nic, zupełnie nic, po prostu podali to jako własną informację, jakby sami stali na ulicach i obserwowali, co się dzieje. :icon_evil: Osobą komentującą sytuacje i wypadki na drodze był lekarz.
  7. Sytuacje, gdzie gul skacze i chciałoby się komuś przywalić za CHAMSTWO i odpowiedzieć CHAMSTWEM (za głupotę niekoniecznie, bo czasami ta głupota jest nieświadoma i nie jest celowa) - nie są codzienne, ale się zdarzają. I będę postępować, jak dotąd, w zależności od dnia i humoru - albo się wkurzać, opier*alać, albo olewać i jechać w swoją stronę. Najwyżej moje zachowanie będzie jak baby z targu albo jazgoczącego ratlerka. Mam to gdzieś, co sobie ktoś pomyśli o mojej kulturze. To jest zwyczajne odpowiadanie pięknym za nadobne, jak zawsze podkreślam - nie będe zbawiać świata i nawracać kretynów dobrym słowem i wyrozumiałością. Będę jak im równa w takich sytuacjach, bez klasy. I nie mam zamiaru słuchać ani postępować wg słów naczelnych moralizatorów* tego forum. :bigrazz: Na drodze nie zaczepiam. Ale jak ktoś mnie zaczepi po chamsku - nie mam zamiaru uciekać w kąt. *(Sihaja, jak będziesz czytać, to nie do Ciebie oczywiście, bo w sygnaturce masz.... :D )
  8. Na laskach pisałeś. Samo hasło ok, ale.....: Lefty, czy Ty chcesz, żeby ludzie zaczęli uciekać w popłochu po ulicach?! :D Dobrze się zastanów.....;) Chyba że chodzi o samounicestwienie gatunku :D Np. Za późno rozpoczęte hamowanie, zła ocena sytuacji to zarówno brak wyobraźni, jak i umiejętności. p.s. Markowski chciał lokomotywę, to może ja znajdę w ogłoszeniu czołg, chyba najbezpieczniejszy pojazd (dla kierującego, nikt go nie tknie) :bigrazz:
  9. Niestety, nie. Mówiąc szczerze, zwróciłaś uwagę w tym temacie na płeć, co mi do głowy nie przyszło, czytając artykuł, żeby odebrać to jako atak na siebie albo ogólnie na kobiety, a mieszczę się w tym stereotypie chociażby wiekowo, bo auto własne, nie służbowe :bigrazz: . I nie chodzi o rzucanie kamieniem, bo to nie jest wątek-spowiedź, co kto na drodze zbroił, bo niemal każdy ma coś tam na koncie i nikt się od tego nie odżegnuje. A skoro już wiesz i przyznajesz, że sama stwarzasz niebezpieczne sytuacje (Twój wątek o gsie na przykład) - to staraj się to zmienić ... A ten, no....nie pomyślałaś też, że po prostu tu są sami rewelacyjni kierowcy? Może tak jest, kto wie :icon_twisted: Kiedyś rozmawialiśmy na ten temat, więc albo jestem w tej trójce, albo będę czwarta, znasz moje zdanie :D I tak jak pisali poprzednicy - to "generalizowanie" akurat jest trafne, bo ..... po prostu tak jest i już :biggrin: Tylko że kobiety te cechy przytoczone przez Ciebie wyżej postrzegają jako porażkę, deklarują zazwyczaj (w rozmowach), że jeżdżą jak facet, że leci autem przez miasto jak pirat drogowy i jeszcze się tym chwali, żeby ją tylko postrzegano jak kobietę z jajami za kierą. A gówno prawda. Co jest w tym złego, że się jeździ ostrożniej? Nic. Bo ostrożniej nie oznacza jak ostatnia dupa, która widzi tylko co przed przednią szybą, kostki palców bieleją zaciśnięte na kierownicy, hamowanie przy prędkości 40-50 już pół kilometra przed skrzyżowaniem albo trzymanie się lewego pasa, bo za pół miasta będzie skręcać w lewo. Ostrożnie to może być też płynnie i dobrze. To znaczy w miarę ostrożnie :D I to daje nam właśnie to myślenie o skutkach wypadków, mężczyźni mają mniejszy ośrodek strachu lub wcale go nie mają. O, to "mniej" z tych cech jest istotne - w mieście to ma się czasami wrażenie, że kobiet jest na ulicach w autach więcej niż facetów, ale na trasie....na trasie za kierownicę bierze się facet, bo - lepiej zabierze się za wyprzedzanie, szybciej podejmie decyzje, zrobi to bezpieczniej, bo ma bardziej stalowe nerwy, jak mu nagle coś wyjedzie, zajedzie, coś nie schowa się, no i pojedzie szybciej. A kobiety na siedzeniach pasażerów w tych momentach mówią "o jessssssu", drą się "o kurrrrwaaaaaa", ochrzaniają "i jak jeździsz, chcesz nas zabić?!", itp. Zresztą, przecież kobiety już nawet są w kopalniach, wojsku, a dlaczego nie w F1, czy MotoGP? Bo byśmy tylko mogły pomachać chusteczką na pożegnanie albo witać tych, co nas dublują :biggrin:
  10. Jeszcze jedno, co do pieszych, bo zaraz pod wpływem artykułu pójdziemy w stronę, że piesi są święci. Pieszy (czy rowerzysta) jest ZAWSZE poszkodowany w "starciu" z autem, nie ma szans, nawet lekkie potrącenie to często złamania. Ale tak jak jadąc puszką czy moto musimy zwracać na nich szczególną uwagę, tak i piesi nie są świętymi krowami. Wysiadamy sami z tych aut czy zsiadamy z motocykli i pieszymi też się stajemy. I mimo, że z perspektywy kierowcy często się wkurwiamy na pieszych, że nam niemal pod koła wchodzą, czy to na przejściu, czy gdzie indziej, nie racząc się rozejrzeć na strony, to stając się pieszymi - wkurzamy się na kierowców, że np. nie raczą się zatrzymać, kiedy chcemy przejść, albo co gorsza - lecimy na czerwonym przez zebrę, bo nam się spieszy, a nic nie jedzie niby.... Osobiście jako piesza to jestem jak ta sirota - stoję i czekam, nawet jak auto jest daaleko, na czerwonym nie wlezę, choćby nic nie jechało i często widzę, że inni piesi patrzą na mnie jak na kretynkę, bo ktoś wdepnie ze zniecierpliwienia na pasy, jest czerwone, a reszta leci za nim owczym pędem. Nadjedzie nagle samochód, trzaśnie w grupę albo kogoś, to pewnie, że w szpitalu się znajdą piesi, nie kierowca. A już poniżej czegokolwiek jest uczenie dzieciaków wchodzenia na czerwonym, kiedy najpierw wpycha się wózek na przejście albo trzyma za rękę kilkulatka, który już takie zachowania na przyszłość łapie :icon_evil:
  11. Tekst napisany jako własne obserwacje i przemyślenia, rzetelnie, trafnie, ale subiektywnie (co nie dziwi zresztą). Za to tym trafia do czytelnika - czuć złość i ...bezsilność. Bo racja jest w tym wizerunku medialnym, że utarł się stereotyp młodych beemiarzy i zapierdzielających motocyklistów, niestety, to wszyscy wiemy. Ale czyż nie tak samo funkcjonuje obraz tej 30-40-letniej kobiety w aucie? Oczywiście, że tak samo, tylko nie mediach, a w rozmowach - ile razy słyszymy to wytarte już określenie "ślepa baba w puszce" ? Czyli wizerunek "mordercy na drodze" istnieje w świadomości wszystkich, znikąd się nie wziął. Tylko, że moim zdaniem, to określenie "mordercy" jest niefortunne, ale rozumiem, że takie środki wyrazu po prostu wzmacniają przekaz :) Tekst traktuje właściwie o pieszych. No zajrzałam w te policyjne statystki, w końcu jednak skądś się biorą :bigrazz: I jest powiązanie pomiędzy nimi a artykułem, choć mimo wszystko najwięcej wypadków dotyczy innych sytuacji, mianowicie: W 2008 roku, na polskich drogach najczęściej dochodziło do zderzenia pojazdów w ruchu. Odnotowano 22 689 zdarzeń tego typu, co stanowi 46,2% ogólnej ich liczby. Pociągnęły one za sobą najwięcej ofiar śmiertelnych - 2 076 (38,2% ogółu zabitych). Rannych w zderzeniach pojazdów w ruchu zostało 32 576 osób(52,5 % ogólnej liczby). Ale też: Blisko 13 % wypadków drogowych w 2008r. spowodowały osoby piesze. Głównymi przyczynami tych zdarzeń było: nieostrożne wejście na jezdnię, przekraczanie jezdni w miejscu niedozwolonym oraz wejście na jezdnię zza pojazdu, przeszkody. W zdecydowanej mierze ofiarami tych zdarzeń byli właśnie piesi. Całość statystyk za ubiegły rok, jeżeli ktoś chce: http://www.policja.pl/portal/pol/8/37920/P..._2008_roku.html
  12. Nie, no ja się nie nadaję, wytargałabym za kudły, a palec obcięła. Nie dziwię się reakcji, bo na świeżo jest sytuacja, gdzie jedziemy brygadą, a panna autem zwalnia na prostej do zera niemal i do środka jezdni, zajeżdża, bo pisze smsa w trakcie jazdy, a jak kumpel przyhamował przed nią, zsiadł z moto i jej zwrócił uwagę, to usłyszał od niej "no jedź, ku*wa, jedź już" :icon_evil: BDB z plusem, Jurij :lalag:
  13. To nie o to biega, żeby nakopać i sprowadzić do parteru, bo napisałaś to w tak rozbrajającej formie, bez pretensji do całego świata i z przymrużeniem oka (przecież wiadomo, że nie byłaś raczej uchachana, jak wyleciałaś z zakrętu), po fakcie. Wnioski sama wyciągniesz, ile Ci jeszcze brakuje i że nie warto szarżować, zwyczajnie nie masz wyczucia, jak każdy początkujący, a mało kto na moto się urodził :bigrazz: Odkręcić to można, ale gs ma stosunkowo słabiutkie heble. W każdym razie, jak pisałam wcześniej - jak już - to lepiej "parkingówy" niech się zdarzają niż szlify czy jeszcze gorzej ;)
  14. Nieźle się czytało i niezły dystans. Co do manewru w miejscu, gleby i klamki - obyś tylko z takimi zdarzeniami miała do czynienia, bo ani sobie, ani motocyklowi, ani nikomu większej krzywdy tym nie wyrządzisz ;) Ale - mniej zabawne było z wypadem z zakrętu - miałaś fuksa, dziewczyno, po prostu.
  15. Sytuacja niby jasna, ale jednak marne szanse na stwierdzenie, że to tylko kierowca auta jest winny. Obaj wykazaliście się raczej nieznajomością przepisów - Tobie zarzucą (już zarzucili) wjechanie w tył, za powód uznając nie zastosowanie należytej ostrożności i zasady ograniczonego zaufania, on - bo początkowo Tobie się tłumaczył, przepraszał, czyli wiedział, że nie zauważył, ale w międzyczasie może ktoś go poinformował, jak ma się wykręcić. Poza tym kolizja miała miejsce za przejściem, gdyby zmieniał pas tuż przed, to byłaby pewnie jego wina. Twoja droga hamowania nie jest zbyt duża, więc faktycznie wybitnie nie zapierdzielałeś. Pamiętasz, czy skoda miała włączony kierunek przy zmianie pasa? Widziałeś? Jesteś w stanie stwierdzić jednoznacznie, że kierunek był włączony czy nie? Jeżeli sytuacja była taka, jak opisałeś, to staraj się chociaż o uznanie współwiny dla samochodziarza. Świadkowie by się przydali, ale jak ich się nie złapie na miejscu zdarzenia, to potem można raczej zapomnieć o nich :/ W każdym razie - kombinuj, dowiaduj się, jak odwrócić to wszystko. I powrotu do zdrowia.
  16. Gość miałby prawo wezwać policję, jeśli była jakaś kolizja, bo - wg Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym: art.1, punkt 2 - Przepisy ustawy stosuje się również do ruchu odbywającego się poza drogami publicznymi, jeżeli jest to konieczne dla uniknięcia zagrożenia bezpieczeństwa uczestników tego ruchu. To jest właściwie analogiczna sytuacja, jakie zdarzają się np. na parkingach superhipermarketów - teren prywatny, ale policję można wezwać, bo czemu nie. Tylko w praktyce to wygląda tak, że na tych parkingach zazwyczaj dochodzi do zwykłych stłuczek przy manewrach, tylko upierdliwcy wzywają radiowóz w sumie, a niebiescy radzą, żeby jednak sprawę załatwiać polubownie między sobą lub oddać do sądu z powództwa cywilnego najwyżej :) Natomiast na swoim własnym podwórku Ty sam robisz, co chcesz. Ale weź teraz sytuację, kiedy ktoś nagle Ci wjeżdża na Twój teren i coś się stanie - też byś się pewnie wpienił lekko :D Uzupełniając: Wiadomo też, że często w trakcie robienia prawka szlifuje się dodatkowo umiejętności na przykład na dużych parkingach przed sklepami czy firmami, gdzie już pusto, nie ma ruchu i nikomu się nie zagraża. Ale wszystko na własną odpowiedzialnośc, bo jeżeli by doszło do kolizji na parkingu, to można ponieść konsekwencje, podobnie jak na drodze publicznej. Edit: Pocieszenie - JESZCZE mandatu (ani punktów karnych) na parkingu czy terenie prywatnym nie powinieneś dostać czy kolega (ale w praktyce wszystko się może zdarzyć, bo na przykład się uzna, że istniało wybitne zagrożenie), ale ma się to zmienić i otrzymanie mandatora będzie, niestety,możliwe. pozdrawiam :)
  17. Wyrazy współczucia dla bliskich - Rodziny, Przyjaciół i Was, którzy Kubę dobrze znali. [*]
  18. Jak się jeździ trampkiem, to i ja mam pojęcie, alfy i omegi pytać nie muszę :D Eeeeee, sądziłam, że była jazda próbna chociaż i stąd decyzja, a tu randka w ciemno :bigrazz: To zdobywaj teraz ten plastik jak najszybciej :crossy:
  19. Gratulować, pewnie, co własne 2oo to nie cudze kanapy i zadupki :crossy: Ale czy owym marzeniem nie była niedawno Jawa? :D Ale,ale - i jak Ci się jeździ trampkiem? Jak wrażenia i oczekiwania?
  20. To niech teraz Marian F. leży, trzeźwieje i myśli, przyda mu się, kurde...Nie ma zmiłuj się, w końcu: Art. 14. Zabrania się: 1) wchodzenia na jezdnię: a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych, b) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi; 2) przechodzenia przez jezdnię w miejscu o ograniczonej widoczności drogi; 3) zwalniania kroku lub zatrzymywania się bez uzasadnionej potrzeby podczas przechodzenia przez jezdnię lub torowisko; 4) przebiegania przez jezdnię; 5) chodzenia po torowisku; 6) wchodzenia na torowisko, gdy zapory lub półzapory są opuszczone lub opuszczanie ich rozpoczęto; 7) przechodzenia przez jezdnię w miejscu, w którym urządzenie zabezpieczające lub przeszkoda oddzielają drogę dla pieszych albo chodnik od jezdni, bez względu na to, po której stronie jezdni one się znajdują. Szkoda Twoich nerwów, czasu, dnia, no...hadeka niech będzie też, że szkoda :icon_twisted: Zdrówko, Pablo :flesje:
  21. Co do drogi powrotnej i dystansu, to 24 godziny to dobry czas, zwłaszcza w takich okolicznościach, po takich "przygodach" i z takim ( :icon_evil: ) nastrojem. To nie bicie rekordu, a maszynami nie jesteśmy, muzyczki dla rozluźnienia jak w aucie nie posłuchamy ani kawy w trakcie jazdy nie wypijemy. Organizację i żelazne normy można sobie wyznaczac w dużej brygadzie albo podczas podróży dookoła świata ;). A co do samego pechowego wypadku - cóż, uczymy się na błędach, swoich lub cudzych. Też wolę "spalać się" w upałach w pełnym kombi, ale tak samo nie wiem, czy nagle nie miałabym dość i nie polatała w krótkim rękawie, nie ma co oceniać. Sama przyczyna Waszej wywrotki to faktycznie jak przypadek jeden na ileś tysięcy. Grunt, to dojść do siebie, a bardziej pokrzywdzonej połowce życzyć szybkiego powrotu do zdrowia i formy :lalag:
  22. Nie, nie, o winie nic nie napisałam. Ale oczywiście, racja, w tego typu sytuacji (już nieważne, kto jedzie, czy z prawkiem, czy bez, czy ma poukładane w głowie czy nie) - winę ponosi motocyklista (jeżeli nam auto nie zajedzie celowo drogi). Zderzaki i lusterka aut, porysowanie lakieru - to w sumie jakies tam ryzyko wliczone w przeciskanie się między 4oo, niektórym się to zdarzyło, że stracił równowagę albo poleciał na auto, czytujemy o tym czasami także tu, na forum. Mi bardziej chodziło o nieokreślanie jednoznaczne motocyklisty (czy był rzeczywiście debilem, czy motocyklistą, który miał po prostu pecha), bo to relacja jedynie poprzez osoby trzecie, nie notka prasowa czy policyjna. Co do "ucieczki", to jak wspomniałam, mogła być spowodowana paniką i brakiem uprawnień lub też tym szokiem, a taki się zdarza - wystarczy popytać osoby, które miały np. porządnego szlifa i co robią w pierwszym odruchu? Lecą po motocykl i stawiają go do pionu, patrząc, czy coś się sprzętowi nie stało. A potem się okazuje, że mają połamane żebra czy kończyny i w pierwszym odruchu i szoku w ogóle tego nie poczuli. To tak nieco analogicznie. Ale żeby nie było - jeśli faktycznie ów delikwent z opisanej w wątku sytuacji był kimś latającym bez wyobraźni, umiejętności i uprawnień, myślący, że jesto bogiem szos - to ma swoją głupotę nauczkę. pozdrawiam :)
  23. Informacja jest oparta na pewnej relacji. Szukałam w necie nt. wypadków, zdarzeń w Krakau - nie znalazłam tego. Może komuś się uda. Wg mnie trudno wydawać opinię, skoro wszystko "prawdopodobnie". Nie wiadomo do końca, czy prawko miał czy nie. Przecież ani policja, ani on nie informowali głośno tłumu gapiów "Ma/mam prawo jazdy!" czy też zaprzeczenie, że go nie posiada. Może i nie ma, a może jak zazwyczaj plota zadziałała wśród świadków na zasadzie "jeżdżą jak wariaci/idioci/dawcy/warzywa, szaleją, pewnie nawet prawka nie ma, bo uciekał". Też nie wiadomo, dlaczego uciekał. Skoro okazało się, że ma złamaną nogę, to może zadziałał szok z bólu? Przecież tak się zdarza czasami..."Młodzian"? Może miec zarówno 17 lat, jak i 24 lata czy tam ileś. Koleżanka nie zna się na motocyklach, dla niej był "ścig", ale dalej nie wiemy, czy to był litr, czy ....125 na przykład. Skoro coś jest znane z domniemań - po co osądzać? Może i faktycznie to był gówniarz na plastiku, szalał między autami, miał kiepskie umiejętności, zahaczył z fatalnym skutkiem (i nauczką dla siebie na przyszłość), uciekał, bo przestraszył się konsekwencji, nie miał prawka i może jeszcze brak ubezpieczenia sprzętu albo i pożyczony był? (bardzo łatwo można domniemywać, prawda? :bigrazz: ). Albo był to młody facet, z prawkiem, starający sie jechać płynnie na zatłoczonej ulicy (przecież w innych wątkach wciąż się podkreśla, że jak ktoś jedzie motocyklem jak samochody, to dupa w korach jest), miał pecha, zahaczył o przód auta, a w jakims tam szoku pocisnąl do przodu i potem się zatrzymał. Po prostu niewiele wiemy na temat tego zdarzenia. :)
  24. Skoro są przeznaczone wyłącznie dla kobiet (konstrukcję dostosowano do kobiecej stopy, załóżmy, że facet przymierzy "uniwersalne" vertigo i vertigo lei w tym samym rozmiarze - choć lei to największy bodajże 41 albo 42 - i poczuje różnicę ;) ) - to te aplikacje po bokach mają właśnie wyróżniać model dobitnie. Zresztą, bez przesady, są w miarę dyskretne. Z normalnymi vertigo jest ten problem, że bardzo rzadko są dostępne w rozmiarach 38-39, a Lei są tylko i wyłącznie dla babeczek, więc problem z numeracją w tym modelu zniknął. Tylko ta cena... w różnych modelach Sidi są całkiem niezłe upusty, przeceny, okazje, a tutaj jeszcze nie było obniżki poniżej 9 stów z groszami (w końcu funkcjonują dopiero od zeszłego roku), oficjalnie i tak kosztują około 1100 zeta.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...