cabaniero

Za tą kasę to kupisz przyzwoity rocznik ZZR 1100...albo właśnie XX w juz gorszym stanie , a... z tego co wiem to jeszcze Kawa ZX9 całkiem dobrze radzi sobie jako spotrowy turystyk...

Ta osiemsetka wygląda naprawdę szałowo... :)

Hehe...dokładnie...Cosmo dobrze mówi Suzuki DL1000 i Kawasaki KLV1000 to dokładnie ten sam motocykl...oczywiście na pytanie..co było wcześniej..jajko , czy kura ??? odpowiedź brzmi DL1000... ale w szatach Kawasaki ten motorek wygląda bardzo ładnie...

Ja bym na Twoim miejscu jednak spośród tych motocykli które wymieniłeś obstawał jednak za KLE...ponieważ... 1. Twin wyróżnia się lepszą kulturą pracy od singielka i jest trwalszy, poza tym podejrzewam że ma lepszą, płynniejszą charakterystykę oddawania mocy. 2. Silnik KLE to ta sama jednosttka napędzające GPZ 500, ER 500, LTD 500 ...konstrukcja sprawdzona i niezawodna. 3. Tak jak już koledzy powiedzieli moto przyzwoicie prowadzące się, o rozsądnej wyskoości siodła i z masą tego kabana poradzi sobie nawet kobietka. 4. Cenowo bardzo atrakcyjnie wypada w porównaniu do konkurencji (Transalp, Africa, czy nawet niektóre single) a do zaoferowania ma naprawdę duzo.

UUU... szacun... no to pojechałeś ostro... :icon_razz: Adventure to chyba najgodniejszy spadkobierca nieodżałowanej Hondy Africa Twin... niesamowity sprzęt łączący chyba najlepiej walory prawdziwego turystyka i endurasa.... gul mi chodzi jak cholera... :icon_razz:

Zależy jak i gdzie będziesz urzywał moto... no bo... jeśli w planach masz długie wypady do krajów wysoko rozwiniętych, gdzie są prawdziwe drogi to napewno FJR sprawdzi się lepiej ...ale jesli 90% przebiegu chcesz zrobić na polskich drogach, to nie kombinuj tylko bierz Vstroma... poza tym jak już było mówione...turystyka z punktu widzenia urzytkownika Vstroma...to pojęcie duzo szersze niż z punktu widzenia urzytkownika FJR... o ile ten ostatni będzie zmyszony trzymania się tylko utwardzonych i gładkich nawierzchni, o tyle ten drugi już nie będzie musiał ślęczeć nad mapą i kombinowac którędy tu pojechać żeby nie daj Boże nie popsuć na dzirach swoje ukochane moto... urzytkownik Vstroma wybiera tę drogę którą ma w danym momencie ochotę pojechać...niezaleznie czy to jest autostrada, czy boczna szutrówka....i sobie jedzie...

Pierwsze modele miały pewien feler w układzie smarowania..zdaje się po 98 roku to poprawiono...ale sam widziałem u kumpla w warsztacie Aca ze zdjętymi głowicą i cylindrami czekającego na nowe pierścienie, bo brał tyle oleju że właściciel nie nadążył z kupowaniem oleju...poza tą bolączką (chyba dotyczy tylko starszych modeli) motocykl bez zarzutu...bardzo fajny kompromis między sportem a turystyką

W sumie to nie moja działka..i nie mam porównania do innych cruiserów...ale ostanio śmigałem Sportsterem 1200...na bajecznie brzmiących wydechach Scream Eagle....tego dźwięku japońskie krążowniki nie podrobią i basta...poza tym HD Sportster okazał się bardzo zwinnym i poręcznym motocyklem, prowadził się w winklach zaskakująco neutralnie, ale szybko przycierał wydechem ...zajebisty dół i środek...w górnym zakresie obrotów już nic się nie dzieje....mimo że silnik robi wrażenie jakby chciał wyskoczyć z ramy, wibracje nie są wcale dokuczliwe...jedyne co mi dokuczało to jakies tam brzęczenie osłony paska, czy czegoś tam...i brak ochrony przed naporem powietrza (no ale ja mam zboczenie bo jeżdżę playstikiem)...Sportster łączy w sobie kilka cech...przydatność do codziennego urzytku...zwinny, poręczny, łatwy w prowadzeniu...ale z racji dźwięków jakie wydeje silnik ilości chromów...można poczuć się na nim jak na rasowym krążowniku... no i faktycznie używane Harasy troszkę potaniały...i można czasem znaleźć okazję... no i nie wiem dlaczego ale Harasy mają coś w sobie...tak jak mój stary poczciwy Junak...psuł się skurczybyk...ale sam go w naprawiałem i zawsze dojechałem do celu... zawsze znajdzie się grupa ludzi którzy ponad wszystko będą cenili niezawodność i czyste ręce.. ci wybiorą motocyle japońskie....no i grupa dla których ważniejsze jest wyzwania, dreszczyk emocji i niebywałe doznania akustyczne...i walka z oporną mechaniczną materią...gdzie smar na rękach to nie hańba, a duma...

Rozrząd OHV tak już ma, że pracuje głosniej od rozrządu napędzanego łańcuchem...gdyby nie domykał się zawór...myślę że różnice kompresji błyby większe niż tylko jeden bar (sprawdź w serwisówce czy wartość kompresji powinna być taka sama dla obu cylindrów i czy wartości zmierzone miezczą się w tolerancji) możliwe że z racji większego obciązenia termicznego drugiego cylinda producent celowo go trochę odprężył......co do wydechów... puste wydechy zubażają mieszankę, dymienie (czarny kolor spalin) zaś jest objawem zbyt bogatej mieszanki...

Jak do turystyki to zdecydowanie Fjuta 1200... człowiek imieniem Tadziu u nas w Białymstoku ujeżdża taką...nie wiem ile nawinął już...ale to wartość baaaaaardzo duża.... no i zaliczył FJą Bajkał... i wrócił...chociaż Fjut musiał być troszkę w drodze reanimowany... zresztą cała wyprawa była opisana na łamach Świata Motocykli... tak więc Fjut to turysta pełną gębą...z niezawodną mechaniką...

a to moja była maszynka... http://www.bikepics.com/pictures/329431/ bardzo miło ją wspominam

A ja Ci mówię nie dłub w oryginalnym wydechu, tylko jedź na jakiś motobazar albo poszukaj na necie (allegro, ebay)...za rozsądne pieniądze kupisz jakąś fajną urzywaną sportową puszkę i kawka będzie ładnie burczeć...a oryginał zachowaj sobie tak na wszelki wypadek (przegląd, sprzedaż)...no bo co to za filozofia wybebeszyć tłumik ??? wiertarka , kątówka i jedziesz... tylko zadaj sobie pytanie, co przez to osiągniesz ??? spierdolisz tylko coś co działa dobrze...bo naprawdę tęgie głowy się głowiły żeby ten wydech miał wyglądać tak a nie inaczej...i zapewniał temu silnikowi optymalne parametry składu mieszanki...tak więc pofolguj waść...

W sumie racja... nie ma co na pałe...koszt zakupu motocykla to jedno, ale koszty podróży (paliwo, noclegi, żarcie, nieprzewidziane wypadki) to drugie.. Wiadomo ...jak do Afryki to tylko na Africe... ale nie koniecznie..kumpel ujeżdzał Yamahe XT 600...i po 70 tys. km ten motocykl nie zdradzał śladów jakiegoś nadmiernego zurzycia... i wszystko cykało tak jak powinno... tak więc... nie nastawiaj się tylko i wyłącznie na Trapa czy Afrikę ..czasem moze warto zaoszczedzic kilka tysiaczy...ale mimo to miec niezawodny i dobry motocykl...a zaoszczedzona kase zatrzymac na samą podroz...

Bierz Bandita i nie myśl o NTV...napewno to i solidny motocykl, ale wygląda jak kupa... a Bandzior...to wiadomo...kawał skurczybyka...ponadczasowy "dizajn" i wytrzymały, solidny silnik... nie mógłbym jeżdzić motocyklem na którego widok mam odruch wymiotny..mimo świadomości że mechanicznie jest bez zarzutu... ale Bandzior to co innego...już w oryginale wygląda czadowo, a przecież jest to baza do stworzenia czegoś oryginalnego...jak mało który motocykl nadaje się do upiększania, tuningowani itd. poza tym sprawdzona mechanika...w Anglii pod osławioną Ace Cafe ...prawie codziennie widywałem gości katujących Bandity 600...i co ..??? i nic... gumy się palą, gumowanie non stop...w te i nazad...stoppie... i nic... Bandziory dają radę... przy spokojnym traktowaniu ta mechanika spokojnie dorównuje Hondzie... tak więc werdykt brzmi...Bandzior.

Jeden z najbardziej sexi nekedów na rynku... w testach porównawczych z konkurencją zawsze na dobrej pozycji... zajebiście bandycki image... dobry silnik... dobrze się prowadzi (sam nie jeździłem , ale znajomy w Anglii ma takiego...i latalismy razem po winklach...ciężko było za nim nadążyć...) .. może jako turysta to tak średnio, ale na krótkie trasy i do zabawy to świetny motocykl... no i ta agresywna stylizacja z ostrymi liniami...dla mnie bomba...

Problem z trzecią panewką tochę jest wyolbrzymiony...dotyczył on głównie egzemplarzy ostro traktowanych przez właścicieli albo niedbale serwisowanych...(jazda na gumie, niski poziom oleju) ... mój ZZR1100 miał coś około 70tys.km i nic nie wskazywało na jakieś problemy z panewką... na forum użytkowników ludzie pisali o przebiegach ponad 200tys.km bez naprawy głównej... no ale dla jeżdżących bardziej agresywnie są dostępne na necie przerobione miski olejowe których zastosowanie poprawia smarowanie tejże panewki....i problem znika zupełnie... o pękających ramach w ZZR 1100 nie słyszałem..prawdopodobnie pęknie...jesli zaliczy się jakiegoś konkretnego dzwona...ZZR1200 to poprawiony 1100 ma wzmocnioną ramę...ale chodziło tu głownie lepszą sztywność.. chociaż w 1100 nie czułem żadnego bujania w zakrętach...Silnik ZZR1200 jest także przekonstruowany...pod kątem trwałości i lepszych osiągów...z naciskiem na turystykę...(moment obotowy)... tak jak już wcześniej było mówione...czy cbr XX czy ZZR1200... nie ma zbyt wielkiej różnicy...cokolwiek nie wybierzesz będziesz zadowolony i spokojny o bezawaryjne długie przebiegi...

Czołem Osek.. jechałem promem z Dover do Calais, a że jechaliśmy całą ekipą (sami Angole) chyba 1o motocykli to w Calais niczego nie sprawdzali...w Dover tylko bilety...jak wylądujesz w Calais łąduj się na autostradę E40 kierunek na miejscowość Brugge (to już Belgia) potem kierujesz się na Gent (ciągle E40) potem wpadasz na E17 (kierunek Antwerpia) a w Antwerpi na E 34 (kierunek na Eindhoven i Venlo) mijasz Venlo i już jesteś w Germanii...walisz cały czas E34 na Dortmund później wpadasz na E30 na Hannover... i ładujesz prawie do samej Polski... najlepiej z Dover wypłynąć jak najwcześniej... wieczorkiem jak dobrze pójdzie zameldujesz się na polskiej granicy... ja sobie już w POlsce kimam nockę w motelu i z rańca napieram do domu... ja za jakiś czas wracam motorkiem do Anglii w razie jakby co możnaby sięzgadać.... pozdro.

Na forum w dziale filmy...ktoś zarzucił filmik o chłopie który na R1 przejechał pół Afryki i Amerykę Południową...w takim terenie, w którym tylko czołgi radzieckie dają radę... od tej pory patrzę zupełnie inaczej na mojego TLa :(... chociaz turysta z niego całkiem niezły.... objechana Szkocja... trasa Peterborough...Assen...Białystok... (ponad 2tys. km) bez większych problemów czy dolegliwości...nawet lepiej mi się jechało niż moim Transalpem... (znacznie większa średnia prędkość przelotowa)...no może w Polsce na naszym kartoflisku było ciut gorzej...ale było lepiej niż się spodziewałem...

Przez ostani rok jeżdziłem po angielskich drogach... gładki, przyczepny i przewidywalny asfalt... zaktęty można pokonywać w głębokim złożeniu bez obawy uślizgu, czy jakiejś niespodzianki w postaci piachu albo plamy oleju... koleiny czy dziury to zjawisko prawie nie spotykane... w tych warunkach można czerpać przyjemność z jazdy motocyklem sportowym... w POlsce... to jest tylko wkurwianie się ... Ci z którzy nie jeździli po normalnych drogach na zachodzie nie mają skali porównawczej i pewnie dlatego są mniej krytyczni ... ale jeśli wrócę do POlski to napewno zamienię TLa na jakieś enduro...

Na nasze "autostrady" to niech se kupi Varadero... no ale na Hayabuzie to lansowanie lepiej wychodzi.... nie mogę skumać.... po kiego wała ludziom takie motocykle w POlsce gdzie drogi raczej przypominają kartoflisko....

http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat...12128&_ticrsn=3

Bierz Dukata... wcale nie musisz go serwisować w autoryzowanym serwisie...dobry mechanior jeśli naprawi Yamahę to powinien naprawić i Ducati... a w dobie globalizacji, internetu itp itd zaopatrzenie w części nie powinno stanowić większego problemu... XJ to dobry motocykl, ale totalnie bezjajeczny... i oka nie cieszy...

1. sportowy - Honda CBR 900 RR 2. turystyk - Honda STX Pan European 3. enduro - Honda XRV Africa Twin .... i wszystko w tym temacie...

Panowie ..bez paniki... jesli chłopak ma trochę wyobraźni i oleju w głowie nic nie powinno mu sie stać... ja po latach ujeżdzania wusek i Junaka wsiadłem od razu na Kawasaki ZZR 1100 i jakoś dałem sobie radę i mam się dobrze... kwestia wyobraźni i nie przecenienia swoich umiejętności...

No to tylko Honda Transalp , Africa Twin... Yamaha SuperTenere lub XT600 , i strsze BMW serii R GS...może jeszcze Suzuki DR Big 800