Skocz do zawartości

Damian85

Forumowicze
  • Postów

    2022
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    58

Treść opublikowana przez Damian85

  1. I trafna to opinia, bo SV 650 ma bardzo chu... zawieszenie, bardzo łatwo je dobić. Poprawili to dopiero w SV 1000. SV będę opychał w przyszłym sezonie, także wstrzymuję się z inwestycjami w ten sprzęt. To się zgadza, hamulce w SV 650 dają radę, bez problemu można zablokować koło, czy zrobić stoppie. Nie, nie, właśnie chodzi o to, że oponki nie dały ciała, tylko ja (zły tor jazdy). Pierwsza gleba (trawa + powrót na asfalt) była na moim pierwszym pierdku w tym sezonie. Druga gleba była na SV 650, jazda na zimnych oponach (od wyjazdu z domu przejechałem może 3 kilometry), ale to i tak nie była przyczyna - główna przyczyna to zły tor jazdy i szarżowanie w zakręcie. Trzecia gleba na moim niedawno zakupionym zapasowym sprzęcie - ale tam też opony nie były przyczyną, tylko zły tor jazdy, za bardzo ściąłem zakręt, wjechałem na pobocze i wsio. Także dobry jestem, na każdym sprzęcie sobie raz yebłem - czy to chrzest bojowy? Co do opon, i ciśnienia - ciśnienie mam dedykowane do motocykli, w SV jest roczny komplet Pirelli Angel ST, a w rzędówce też całkiem świeże szosówki Heidenau. Z takimi kupiłem i nie zmieniałem, bo mięsa mają dużo i poniżej 3 lat.
  2. Hehe, no aktualnie mam 2 maszyny na podwórku, jedna to V-ka, a druga rzędówka (na 4-rek garnkach). Główny sprzęt to SV 650 (nowsza wersja na wtrysku). Drugie to takie spokojne wozidło - niech chociaż ten drugi sprzęt będzie tajemnicą! :P Killer, ja się ciągle zastanawiam o co chodzi Ci z tym przekonywaniem - do czego nie da się mnie przekonać? ; ) Nie no, bez przesady, nie cisnę na limicie, po prostu praktykuję różne techniki. ; )
  3. Dlaczego myślisz, że mnie nie przekona? ; ) Ja uważam, że dalej jestem żółtodziobem, to mój pierwszy sezon. Dopiero uczę się fizyki działania motocykla. Ciągle jeszcze walczę ze zgubnymi odruchami - idzie mi coraz lepiej, jestem ich świadomy, ale jeszcze brakuje wyćwiczonych dobrych odruchów. Co prawda kilka razy udało mi się podczas trudnej sytuacji nie dać ciała (np. po zjechaniu z asfaltu na świeże pobocze wysypane kamyczkami, gdy moto zaczęło zachowywać się niestabilnie i wężykować, to trzymałem gaz i to mnie uratowało, jednak to i tak początki!). Myślę, że mówisz prawdę. Nie wiem dlaczego wzięło się u Ciebie przeświadczenie, że ja uważam się za szybkiego i dobrego kierownika na 2oo. Ja dopiero pierwszy sezon kończę. Mogę się co najwyżej pościgać z żółtodziobami. Aktualnie jedyne co mam na całkiem dobrym poziomie, to jako takie oczytanie w technikach jazdy, a także świadomość zgubnych odruchów (przerobiło się trochę literatury) - te rzeczy pomagają, gdy zaczynam jeździć, bo po prostu mniej więcej wiem jak się to powinno prawidłowo robić i na co zwracać uwagę. Przyznaję jednak z góry, że brakuje mi doświadczenia. Widzę też, że jazda na moto jest o wiele bardziej wymagająca, niż sportowa jazda autem (swego czasu zajmowałem się amatorsko technikami sportowej jazdy i amatorskimi rajdami). Jeszcze długa droga przede mną. I nie, nie trenuję na drogach publicznych w ruchu ulicznym - tutaj jeżdżę spokojnie i defensywnie, raz tylko mi odbiło, ale od razu przypłaciłem to szlifem, stratami finansowymi i moralnym kacem. ; ) Aktualnie pracuję nad płynnością jazdy i precyzją. A co do wieszania się na drugach publicznych - nie wiem dlaczego widzisz w tym problem. To po prostu ćwiczenie dobrych odruchów. Jeśli kierownik X się zwiesi i przejedzie zakręt na spokojnie w ramach "ćwiczenia dobrych odruchów" i pracowania nad "pamięcią mięśni", to czy jest to przestępstwo? Już bardziej karciłbym tych, którzy się nie wieszają, a latają jak szaleni. Ale to wszystko to indywidualne opinie. Killer, nie ma się co obrzucać błotem. Cieszmy się z jazdy i tyle. ; )
  4. Emm, no nie, nie uważam się za mądrzejszego, nie porównuję się do nikogo. Moje wytłumaczenia są proste - dałem ciała i tyle. Napisałem tam swoje spostrzeżenia, ale oczywiście mogę się mylić. : > Killer, każdy ma jakiś cel. Jeden kupi sobie choppera i będzie się cieszył zwiedzaniem okolic. Drugi kupi sobie Crossa i będzie latał po górkach i pagórkach. Trzeci kupi sobie Gold Winga i będzie się jarał jazdą dużym klocem. Czwarty kupi sobie zwykłego turystyka, dopnie do niego 3 kufry i wybierze się w podróż na Nordkapp. Piąty kupi sobie sporta i będzie pałował go na winklach. Szósty kupi sobie skuter do dojazdów do pracy. Ty też masz jakiś cel. Mój cel to nauka technik jazdy i dążenie do dobrego opanowania sprzętu (na razie pierwszy sezon za mną). Myślę o tym, aby zacząć zabawę na torze na poważniej, zamiast bujać się wokół komina. Czy w pierwszym sezonie trzeba uczyć się jazdy na kolanie? No nie, ale czy to jest jakaś super-tajna, super-trudna rzecz, zarezerwowana tylko dla hardcorów? Czy aby zejść na kolano potrzeba tysięcy godzin praktyk? No nie trzeba, tego można się nauczyć w ciągu jednego dnia - i uczą tego na jednodniowych szkoleniach. ; ) Wydaje mi się, że nie ma co wyolbrzymiać jazdy "na kolanie". I jest to przydatna technika, bo możesz pokonać zakręt na mniejszym pochyleniu. Choć oczywiście od razu mówię, że to nie jest tak, że się "wieszam" na każdym zakręcie. W zwykłej jeździe ulicznej nie stosuję tego często, jedynie na ostrych łukach (jak mi się zachce) - i jadę spokojnie, w ramach ćwiczenia precyzji.
  5. Jest taka szansa! ; > Choć nie powinno być dramatu, wszystko robiłem według zaleceń z materiałów Superbike Californai School. Moja pozycja jest taka jak tutaj tej pani (ręka nad pochylonym kolanem, szuranie po siedzeniu zamiast machanie dupą w powietrzu itd):
  6. To, czy robię to dobrze, dowiem się w przyszłym roku, bo jestem już ustawiony na kilka szkoleń - w tym roku co ciekawsze szkoły są już zamknięte, a instruktorzy wahają się, czy się sezon skończył, czy nie. Na pewno nie robię tak zwanego "wyjścia z dupy", tj. gdy ktoś wystawia dupę i kolano, a resztę ciała zostawia z linią motocykla. ; ) Trzymam się motocykla zewnętrzną nogą, cały tułów idzie "na ukos", tj. do przodu, w stronę lusterka i w dół, także głowę mam mniej więcej w okolicy manetki gazu. Siedzę na jednym półdupku. Wewnętrzną nogą jedynie podpieram się lekko. Główny cel to trzymać się moto zewnętrzną nogą - tak stabilnie, aby rękoma swobodnie operować i nie trzymać się nimi kierownicy. Staram się, aby tułów i pupa były w tej samej linii. Główny cel to zmienić środek ciężkości, także czym niżej zejdzie tułów i czym bardziej do wewnętrznej zakrętu, tym lepiej. Podkreślam, że skupiam się na przeniesieniu masy, a nie na wystawieniu kolana. ; > Kolano tak naprawdę ma tylko służyć jako odmierzenie kąta pochylenia. Wieszam się jeszcze przed pochyleniem motocykla, aby nie destabilizować go w trakcie zakrętu. Gdy jestem już przygotowany, wtedy jadąc prosto motocykl wyraźnie odchyla się w zewnętrzną stronę - dla mnie jest to oznaką, że masa jednak została przeniesiona poprawnie. Dopiero po tym zaczynam pochylać motocykl, a po pochyleniu zostaje już tylko płynne operowanie gazem. Na moto wspinam się dopiero wtedy, gdy motocykl jest już wyprostowany (za zakrętem), aby go nie destabilizować. Oczywiście mimo dobrych chęci, dokładnego zapoznania się z techniką, zrozumienia jej, a także obejrzenia filmów instruktażowych (np. Superbike California School + dziesiątki instruktarzy różnych ludzi z YouTube), jestem kompletnym amatorem i zapewne nie robię tego "idealnie". :D Także, Limo - na pewno miałbyś się do czego przyczepić. ; ) A się kurcze doczepiłeś tej teorii. ; ) Powiedzmy, że w Kwietniu/Maju się dużo naczytałem, później to już głównie jeździłem Panie Kolego Motonito. ; ) Choć nie ukrywam, że czasem przed snem lubię co nieco przeczytać/obejrzeć/przypomnieć sobie - tak dla zdrowia. ; )
  7. Tak, wiem, temat stary, ostatnia odpowiedź w 2016 - nie ma jednak świeżego tematu tego pokroju, także odświeżam! Wstęp - gleby? To nie dla mnie! Pierwszy raz na 2oo siedziałem już w latach 90-tych. Jeździłem motorowerem mojego brata po polnych drogach - piach, żwirek, kamyczki, dróżki leśne, jazda bez kasku, to była moja codzienność - pamiętam, jak nosiło mnie na wszystkie strony, gdy jeździłem piaszczystymi dróżkami, ale nigdy się nie wywaliłem. W wieku 14 lat zrobiłem kartę motorowerową i kupiłem swój motorower. Jeździłem dalej, na legalu - i dalej bez gleby. Także ten sezon zaczynałem z przeświadczeniem, że gleby to nie dla mnie! Poza tym, dorwałem kilka fajnych lektur o technikach jazdy, no to przecież tym bardziej nie powinienem leżeć, prawda? - no ale rzeczywistość szybko ściągnęła mnie na... asfalt. : ) [Trening] Pierwsze lekkie ślizgawki Pada deszcz, Mokro. Damianek myśli sobie "Aaaa, motonici boją się jeździć po śliskim - to pipki!" Ubieram się, wsiadam na moto, wyjeżdżam z myślą, aby poznać granice "mokrego". Jadę w swoje treningowe miejscówki, robię slalomy, awaryjne hamowania, kręcę ósemki, itd. Po 2h jazdy myślę, że czas wracać - ale co to tam przede mną jest? Jakaś polna dróżka "na skróty", która zaoszczędzi mi kilka minut - poza tym, fajnie będzie się przejechać po deszczu po takiej dróżce, zobaczymy jak się jeździ po błotku na szosowych oponach... Genialny pomysł! Miałem do przejechania tylko 800 metrów polną droga, po deszczu. Na tym odcinku leżałem 4 razy (nic się nie stało oprócz zabrudzenia motunga i kombinezonu), ostatnie metry jechałem 15 km/h, cały uwalony w błocie i glinie, bo końcówka polnej dróżki okazała się gliniana! Z rozstawionymi nogami, ledwo łapiąc równowagę, doczołgałem się do końca "polnego skrótu". Błąd: Kompletny brak doświadczenia i wyobraźni jeśli chodzi o jazdę po błocie. [Trening] Pierwsze mocniejsze początki Trening, po naczytaniu się Keitha Code i sposobu prawidłowego przejeżdżania zakrętu... po kilku ładnych tygodniach praktyk... po pokonaniu strachu przed pochylaniem się (i dochodzenie do tarcia podnóżkami)... po dojściu poznania granic nitki na której trenowałem... przyszedł czas na poznanie granicy prędkości pewnego zakrętu, a także chwila, w której dobrałem złą trajektorię (zbyt wczesne wejście w nitkę). Wiedziałem, że pierwsza gleba kiedyś może nadejść, ale nie wiedziałem, że tak szybko. Ogólnie początkowo nawet się uratowałem, bo w mocnym pochyleniu i zbyt wczesnym wejściu w zakręt zauważyłem, że się nie zmieszczę i wyprostowałem moto, aby nie załapać pobocza w pochyle. Z prędkością około 65-70 km/h wpadłem na trawiaste pobocze, gdzie w stresie rozpocząłem awaryjne hamowanie i doprowadziłem do blokady przedniego koła. Wyrżnąłem się na trawie, ale po wyrżnięciu się moto zakręciło w lewo i wróciłem na asfalt, rysując troszkę motocykl, a także rozpruwając spodnie. Kurtka na szczęścia cała. Błąd: Zły tor jazdy. Zbyt pewna jazda na treningu, prędkość bliska maksymalnej do pokonania zakrętu, jednak zbyt wczesne rozpoczęcie zakrętu. [Ruch Uliczny] Pierwsze szlifowanie w ruchu To już było na drugiej maszynie. Mniej więcej połowa sezonu. Złamałem swoją zasadę, aby w ruchu ulicznym jeździć na te 70%, albo i mniej. Tego dnia czułem się pewnie (od kilku miesięcy trenowałem codziennie), po wyjeździe z domu zacząłem dawać w palnik w ruchu... 2 minuty przed szlifem, zauważyłem, że za bardzo szaleję i powiedziałem do siebie: "Zwolnij, bo się doigrasz"... i 2 kilometry dalej szorowałem asfalt. Mogę się tłumaczyć, że miałem "zimne opony", ale prawda jest taka, że dałem dupy po całości. Jechałem przez trudny zakręt, bardzo ciasny, zacieśniający się, jeżdżę tam do tej pory codziennie. Znam ten zakręt jak własną kieszeń. Jest jednym z najfajniejszych w całej drodze dojazdowej do moich miejsc treningowych. Szarżowałem w zakręcie, wjechałem szybciej niż zawsze, aby się zmieścić, mocno pochyliłem motocykl, z powodu większej prędkości pojechałem szerszym łukiem i w mocnym złożeniu zahaczyłem po pobocze - plus był tylko taki, że mimo gorącej wizji nie popuściłem gazu, ale niestety kółka się ślizgnęły i yebłem na lewą stronę, moto mnie przycisło i leciałem tak kilkanaście metrów. Pamiętam, że czas jakby zwolnił, a ja lecąc po ziemi rozglądałem się do przodu i tyłu... i zastanawiałem się kiedy się w końcu zatrzymam. Miałem takie subiektywne uczucie, że leciałem dość długo. Gdy się pozbierałem, od razu podleciało do mnie jakichś dwóch gości, bardzo mili, jeden z nich był motocyklistą i mówił, że też przez szlifa przechodził, więc jakieś współczucie było. Drugi pomógł mi pozbierać części z moto. Kombinezon tekstylny kompletnie rozwalony, w moto urwała mi się dźwignia zmiany biegów (i jeszcze jakieś części od podnóżka i chyba nawet odważnik kierownicy), wracałem do domu mając tylko krótkiego kikuta (dźwignia zmiany biegów). Błąd: Szarżowanie, nieodpowiedni tor jazdy do prędkości. [Trening] Znów? Ile można? Po poprzednim szlifie w ruchu ulicznym wkurzyłem się na siebie i zacząłem ostrożniej jeździć. Pod koniec sezonu już nieźle mi szło, zacząłem praktykować "jazdę na kolanie", ale tak naprawdę chodziło mi nie o kolano, tylko o prawidłowe nauczenie się "zwieszania" na moto, tj. aby wisieć i aby kierownice trzymać lekko. Zaczęły się też treningi przejeżdżania zakrętów w zwisie. Zauważyłem, w zwisie czasem zdarzało mi się za mocno przycinać zakręty, brakowało mi troszkę precyzji. No i podczas pewnego treningu niestety w miejscu apexu zamiast przejechać blisko krawędzi, to przyciąłem apex, zahaczyłem o pobocze i znów się położyłem. Tylko tym razem zastanawiałem się, czy nie dało by się tego uratować. Z tego co pamiętam, to po zjeździe z asfaltu na pobocze (piasek i kamyczki) moto zmieniło się w galaretę (że tak nazwę tą niestabilność) i wtedy chyba zamroziłem gaz - nie pamiętam nawet tego momentu, bo po poczuciu "galarety" momentalnie się położyłem. Możliwe, że dałoby się uniknąć tej wywrotki, gdybym płynnie przyśpieszał. No ale... znów ten sam błąd z torem jazdy. Błąd: Zły tor jazdy. Aktualny stan Motocykle to samo zdrowie... Miało być pięknie, wyszło inaczej. Po ostatnim szlifie mocno myślałem nad swoją jazdą. Mocno tez się wkurzyłem, ponownie... Wiedziałem, że przesadzam, wiedziałem, że coś robię źle. Analizowałem moje błędy i doszedłem do wniosku, że za szybko chcę się nauczyć dobrze jeździć. Brakuje mi precyzji. Po raz kolejny położyłem się przez źle dobrany tor jazdy! Aktualnie pracuję nad precyzją w zakręcie. Nawet na treningach jeżdżę maksymalnie na 70%. Po cholerę mi prędkość? Przecież z nikim się nie ścigam. Podsumowanie Jak na pierwszy sezon, to strasznie chu... był. ; ) Mogę się tylko pocieszać, że większość gleb to sytuacje z treningów, gdzie ćwiczyłem techniki jazdy i gdzie szukałem "granic". Mocno ciała dałem ze szlifem w ruchu drogowym - ogólnie mam zasadę, że w ruchu drogowym jeżdżę spokojnie, raz ją złamałem i moralne konsekwencje były niestety mocne. Do tej pory jestem rozczarowany tą glebą. Treningówki akceptuję jako doświadczenie i poznawanie granic. Nie mogę jednak zapomnieć tego, że dałem ciała w ruchu ulicznym. Cieszę się jednak, że nie połamałem się podczas tych gleb. Cieszę się także, że jednak się wyrżnąłem te kilka razy, bo zmieniło się też moje myślenie i nastawienie do 2oo. Aktualnie złapałem kontakt z kilkoma trenerami, którzy także uczą torowania i Gymkhany. W przyszłym sezonie mam zamiar zacząć z nimi treningi - przynajmniej mam już jakieś podstawy, nad którymi można zacząć pracować.
  8. Gdy trzeba wykonać jakiś manewr, to się człek pochyla i włącza "tryb bojowy", ale jak ma się prostą i spokojną drogę, to kto komu zabroni dosunąć się do baku, wyluzować i wyprostować? ; )
  9. Hmm... na początku sezonu jeździłem w tekstylnym kombinezonie (Adrenaline Sunset), ale po dwóch szlifach (trening), musiałem je wywalić, bo się rozpruły w 3 d... Następny kupiłem już sportowy, skórzany, 2-częściowy kombiak (Seca REV UP). Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to że o ile skóra dobrze przylega do ciała, to się znacznie bardziej ślizga na "gołym" baku. Różnica była bardzo odczuwalna. Musiałem wyraźnie mocniej ściskać bak (bez gripów) udami, aby trzymać się tak samo jak na tekstyliach - widoczne głównie przy mocnym hamowaniu (bez podpierania się o kierę of course). Możliwe, że skóra trzyma się lepiej gripów, ale na "gołym" baku jest wyraźną ślizgawka w porównaniu do tekstyliów.
  10. A na zdjęciu puszki... : ) Starość nie radość. : ) Dokładnie, jedno drugiego nie wyklucza. Ten, kto nie jeździ, nie jest kierowcą. Ten, kto jeździ, a się nie rozwija, ten też dupa (siedlisko złych nawyków - tak jak Hikor pisał, pierwsza lepsza ciężka sytuacja i na FB będą mu świeczki palić)
  11. Zajęcia prowadzą zaufani i odpowiednio przemaglowani instruktorzy, podobno jest naprawdę nieźle. Zobaczymy. Jakiś czas temu odezwałem się do nich, aby zaklepać sobie miejsce, mają się odezwać w maju, gdy będą organizować szkolenia na przyszły rok.
  12. Chciałem się dowiedzieć co miałeś na myśli pisząc o dobrym wyszkoleniu - to bardzo ogólne pojęcie.
  13. Podobno bardzo dobre szkolenie. Tą szkołę założył Keith Code (mam jego dwie książki). Początkowa była w USA, później rozeszła się do innych krajów - aż w końcu i do Polski dotarła. Na YouTube jest kilka filmów ze szkoleń, pokazujących czego się tam uczy - polecam obejrzeć. Na tych filmach przekazują trochę wiedzy. ; ) Spoko, dożyjesz, sezon się kończy, trzeba moto odstawić. :D Ja w tym sezonie się już 2 razy wyłożyłem, jeden kombinezon poszedł do kosza, także ciężkie początki już za mną. :D
  14. Wydaje mi się, że masz na myśli to, że jesteś czujny i skupiony podczas jazdy - zgadzam się, to jest dobre. ; ) Ja pisałem o innym zjawisku, o ludziach, którzy są nad wyraz przewrażliwieni. Taki człowiek jedzie sobie 50 na godzinę, 500 metrów przed nim ktoś wyjedzie na drogę, a on łapie za klakson i zaczyna trąbić, że ktoś ważył się wjechać na jego pas ruchu - mimo tego, że ten osobnik nie stwarzał żadnego zagrożenia. Wyolbrzymiłem to dodatkowo, abyś zobaczył różnicę pomiędzy uważaniem/przewidywaniem, a szukaniem problemów na siłę. No ale co kryje się pod "wyszkoleniem"? Samo opanowanie maszyny, czy też jakieś zasady bezpieczniej jazdy? Co z tego, że ktoś potrafi świetnie jeździć, skoro może podjąć ryzyko szybkiego przejechania ślepego zakrętu (który zna) i spotkania tam kogoś, kto go ścina?
  15. Ta jest, prawdziwy facet ma taki refleks, że gdy widzi zapalające się z przodu światło stopu, to jego noga jest już na hamulcu... tak mawiał mój kuzyn, który później teściowi wjechał w zad (historia autentyczna). PS Dla mieNTkich siurków jest też ABS, ESP itd, bo gdy prawdziwy mężczyzna hamuje lub omija przeszkody, to musi się unosić dym i muszą się sypać wióry (ze ściętych drzew) ; >
  16. Ale ja nie pisałem o zajeżdżaniu drogi przed nosem, ani jeździe na zderzaku. : )
  17. Był ktoś w California Superbike School? Myślę nad tym, aby w przyszłym roku zapisać się przynajmniej na I poziom. Na razie dowiedziałem się, że szkolenia startują w maju 2019.
  18. Na YouTube jest sporo onboardów przewrażliwionych motocyklistów - ktoś tylko zjedzie na ich pas 100 metrów przed nimi i zmusi "zwolnienie" o 10 km/h (w miastach to norma, tam auta przeciskają/wciskają się na centymetry), a Ci już trąbią i się drą na puszki jak jakieś święte krowy. Naczyta się kilku takich o tym, że puszki wymuszają pierwszeństwo i że przez to giną motocykliści, a później trąbią na każde auto, które tylko się przed nimi pojawi - nawet jeśli kawał przed nimi zmienia pas, albo wyjeżdża ze skrzyżowania.
  19. https://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-polskie-drogi/wiadomosci/news-18-latek-stracil-panowanie-nad-motocyklem-zginal,nId,2635335 Błedy młodości
  20. Autem jeżdżę już od 15 lat i wymuszenia ciągle się zdarzają, także z mojego punktu widzenia to jest norma. Motocyklem w ruchu jeżdżę mega asekuracyjnie, pałuję tylko tam, gdzie nie ma ruchu (albo gdzie jest znikomy - mam swoje miejscówki poza miastem). Ludzie po prostu tak jeżdżą. Widzą Cię, ale się wpychają i hamują, licząc na to, że Ty też zahamujesz i się w nich nie wrąbiesz. Codziennie przepycham się przez centrum Wrocławia, dla mnie to nic dziwnego - to rzeczywistość, codzienność, rutyna. Jednak przyznają ciągle rację, że facet autem się wepchnął. No ale ludzie tak robią. Tego nie unikniesz. Trzeba być na to przygotowanym. Nie oczekujesz chyba, że ludzie przestrzegają przepisów? Klaudiszu, jak ładnie prawisz! Ja bym powiedział, że motocykle tak samo są zagrożeniem (nie raz jeden drugiemu parkował w zadzie). Każdy pojazd na drodze to zagrożenie.
  21. Tak, rakietowa padła. Dzisiaj dostałem info, że Pixers Ring też się zamyka (oficjalny post) - mam tam wykupiony bon, otrzymałem wiadomość, że mam czas na jego wykorzystanie do 30 września (a gdy go kupowałem, to otrzymałem info, że mogę go wykorzystać chyba do 2020). Także kolejny obiekt pada. W okolicy Wrocławia teraz już tylko Silesia Ring zostaje - czy może się mylę?
  22. No zgadza się, facet wjechał na pas przed nią i hamował - w każdym miejscu, gdzie jest ruch i korki, to się takie rzeczy dzieją. Tutaj babka miała włączony jakiś turystyczny tryb, myślała, że jedzie przez pustynię, a jadące obok auta to panorama i kaktusy. Reakcja "Klapka" była kompletnie niewspółmierna do tego, co się wydarzyło. Weźmy też pod uwagę to, że po zatrzymaniu się facet nie ruszył się w lewo, a ona i tak sobie obok niego przejechała. Z mojego punktu widzenia tej kobiecie tutaj zabrakło instynktu przetrwania. Nie znam jej, może to była jakaś wyjątkowa sytuacja, może się zagapiła, ale jeśli tak jeździ na co dzień i nie potrafi reagować na to, co się wokół niej dzieje, to Klapek będzie miał dużo roboty. Chyba, że ona robi to specjalnie. Może to jakaś zgrana paczka - Ciapek udaje ofiarę i pcha się pod koła, a Klapek wyżywa się na ludziach. Może to jakaś terapia! Nie wiem! ; )
  23. Wesoła paczka, Ciapek i Klapek. Ciapek widzi, że auto przed nim wpycha się i zjeżdża na jego pas, ale się pod nie pacha i przyśpiesza - no bo przecież ma pierSZeŃSTFO. A że Ciapek jest cipkiem, to jedzie naskrażyć Klapowi, że prawie się zabił przez swoją głupotę - choć obiera to w inne słowa, tj. że go puszkarz chciał zamordować w biały dzień. A o Klapku już nie ma co gadać, to po prostu zwykły Burak. Pamiętajmy, nie ma motocyklistów i puszkarzy. Są tylko ludzie.... ; ) Człek kulturalny i mądry potrafi zachować się na każdym sprzęcie. Burak będzie burakiem nawet w Mercedesie klasy S.
  24. @Początkująca, to trauma po wypadku. Jeśli Twój mąż miałby wypadek autem, to nie powiedziałabyś raczej, że od teraz nie jeździsz puszkami. Prawdą jest, że na 2oo o wiele łatwiej sobie zrobić krzywdę, ale powiedzmy sobie otwarcie, że to nie motocykl skrzywdził męża, a jego zła decyzja - to samo mógłby zrobić w aucie. Zdrowia życz nieszczęśnikowi i dla otuchy przekaż, że forum wspiera i pozdrawia. Damianku, patrz na siebie .... p.s. Whisky nie piję. Pzdr Klaudiusz
×
×
  • Dodaj nową pozycję...