Skocz do zawartości

Damian85

Forumowicze
  • Postów

    2055
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    60

Treść opublikowana przez Damian85

  1. Widzę, że różne źródła podają różną wagę jako "gotowy do jazdy".
  2. Hmm, zastanawiam się, czy siła bezwładności przy dużym klocku, przykładowo Goldingu (425 kg), nie stawia troszkę większych oporów, gdy się pochyla motocykl. Podejrzewam, że różnica jest i tak niewielka - raczej byłaby ważna jedynie podczas wyścigów na torze. Jak myślisz? Bandit 1250 waży 225 kg (gotowy do jazdy), także w porównaniu nawet do SV (187 kg) to wątpię, abym cokolwiek poczuł, za mała różnica w wadze - choć pewnie czuć różnicę przy wolnych manewrach (nawroty itd). Oprócz SV mam jeszcze drugi sprzęt, który waży niecałe 210 kg, a jakoś różnicy nie czuję zbytnio (oprócz momentu, gdy muszę go gdzieś przepchać po trawie lub nierównym terenie, wtedy czuć trochę wagę).
  3. Co masz dokładnie na myśli pisząc, że jest ciężki w zakrętach? Możesz to jakoś porównać do innych motocykli? Zakładam, że masa dodaje mu stabilności w złożeniu, a przez masą też trzeba ciut mocniej naciskać na kierownice do złożenia - czy są jeszcze jakieś inne objawy?
  4. Karrramba, racja ks-rider. Mój błąd! :>
  5. Ciekawostka - z policyjnego raportu (UK zdaje się) wyszło, że 98% wszystkich wypadków motocyklowych, w których udział brał tylko motocyklista - bez udziału innych pojazdów - to przypadki zbyt szerokiego wyjścia z zakrętu i wydupcenie się poza drogą. CSS skomentowało to jako zbyt wczesne wejście w zakręt. Podobno większość motonitow popełnia ten błąd. Myślę, że warto wspomnieć o tym w tym temacie.
  6. Monter, musisz koniecznie zmienić ginekologa - aktualny przepisuje Ci złe hormony. Marudny jakiś jesteś. ; >
  7. Witam szanowne grono, Czy ktoś tutaj miał doświadczenie w jeździe Suzuki SV650 i Banditem 1250? Najbardziej Interesuje mnie prowadzenie tego motocykla (Bandita) w zakrętach. Jeździłem już Banditem 600 i XJ 600, ale one są raczej dużo słabsze od dużego bandita - przepaść jest już w porównaniu małego bandita do SV 650. Do setki Bandit jest wolniejszy (mimo większej pojemności), w specyfikacji podobno 3,9 sekundy, jak jednak wygląda jazda powyżej stówki? Będę wdzięczny za wszelkie informacje. ; ) PS Posiadam SV 650. PS Jeździłem trochę banditem 600, ale to kurde stoi a nie jedzie w porównaniu choćby do SV650, dlatego o porównanie 1250 do 600 się nawet nie pytam.
  8. Jeśli nie widzisz zagrożenia, to z definicji albo nie ma zagrożenia, albo go nie zauważasz i wpadasz w nie jak śliwka w kompot, także nie masz możliwości dobrania do tego zagrożenia prędkości - no bo jak możesz zareagować na coś, czego nie widzisz? To łamie zasady logiki. ; )
  9. Ano, bo ten wzór to taki wysoki poziom abstrakcji. ; ) Robi żarty - wiem o tym - ale jednak inni i tak nad tym rozmyślają. ; ) To się zawiera w drodze hamowania. Tutaj mamy samych wykwintnych motórzystów, także każdy będzie potrafił przeliczyć swoją drogę hamowania! ; ) Żartowniś! :) Ale... chodzi o odległość od przeszkody, a nie to czy się ją widzi. ; ) A czemu? Przecież nawet jeśli zobaczysz z daleka jakieś auto, które zachowuje się podejrzanie, to hamujesz tylko na chwilę przed nim, aby ominąć je z mniejszą prędkością, a później możesz wracać do swojej przelotowej. Motór to nie maluch, byle gruz za kilka tysięcy nie ma więcej niż 4 do setki, co Ci szkodzi na chwilę zahamować, przecież w ciągu kilku chwil odzyskasz stracony czas, a jeszcze dodatkowo będziesz miał kolejną sposobność, aby manetę odkręcić - no chyba, że ktoś ma gruza, który tylko przyśpiesza, a hamować musi piętami i czym tylko ma pod ręką. ; )
  10. Bardzo dobre pytanie! Mam propozycję. ; ) prędkość = odległość do zagrożenia / opóźnienie związane z hamowaniem. Tłumacząc wzór: Jedź zawsze z taką prędkością, abyś mógł wyhamować przez zagrożeniem, które znajduje sie przed Tobą. Zastrzeżenie: Każdy ma inną percepcję i nie wszyscy będą w stanie odczytać wszystkie zagrożenia, ani poprawnie ocenić drogę hamowania (z tym problem ma większość kierowców).
  11. To teraz napisz co jest tam takiego śmiesznego.
  12. Hehe, kurde, racja - MZ ETZ i Jawa. ; > PS Mój dziadek miał Białoruśkę, ale nie jeździłem, także MTZ-a nie tykałem. ; F To mi przypomina jeden z kursów doskonalenia technik jazdy. Przylazł tam gościu wysłany z firmy - kierowca zawodowy, który prawie całe życie przejeździł. Sama jego obecność na kursie była już dla niego obrazą, prowadzącemu powiedział, że on przejechał ponad milion kilometrów i że niczego się nie nauczy i tak. I na kursie praktycznym to co zawsze w takim przypadku - nie będę wspominał, że płyty poślizgowe oblał, nie będę nawet wspominał tego, że ręce gubił na kierownicy, on nawet nie potrafił poprawnie zahamować. Później się zreflektował. Także racja, jeśli ktoś tylko "nabija kilometry" i "prowadzi" swój pojazd, to nie nauczy się sam z siebie prawidłowych technik. Jednakże miejmy na uwadze, że ktoś, kto przejechał miliony kilometrów ma jednak jakieś pojęcie o prowadzeniu pojazdu w ruchu ulicznym (potrafi przewidywać zagrożenia na drodze). Jeśli przykładowo taki gościu zobaczy, że ktoś przed nim hamuje, to od razu będzie się zastanawiał, czy facet chce skręcić w lewo, czy może chce ominąć rower, a może zaraz będzie przejście dla pieszych - a młody gniewny w takiej chwili pewnie włączy lewy kierunek i doda gazu... ; )
  13. Wiesz, w moich okolicach w latach 90-tych to miało się albo Rometa/Simsona, albo MTZ/WSK/Java, nic więcej nie było. Ewentualnie jakieś komarki, ale takimi sprzętami to tylko dziadki jeździły. O, motorynka jeszcze była. ; )
  14. Już pisałem dlaczego tak jest, ale i tak nie słuchacie i robicie sobie śmieszki-heheszki. ; ) I od roku latam dopiero na większych sprzętach, bo pierwszy raz na motorowerze siedziałem już w latach 90-tych - nawet mam kartę motorowerową, którą zrobiłem w wieku 14 lat, ot co, heheszki wy jedne. ; ) Ale ciul z wami, teraz w domu mam małego kilku-tygodniowego terrorystę, z nim to forum i tutejsze heheszki to nic!
  15. Kategore A mam od 2009, a kat B od 2003, także nie pierd** Kondziu, bo rodzinę niepotrzebnie powiększasz. : )
  16. I prawidłowo. Dobrze, że znasz swoje miejsce w szeregu. Jak szefu mówi, to siedzisz cicho. ; >
  17. Jak określasz "szybkiego ale bezpiecznego". Przypuśćmy, że jakaś drogą jadą dwa auta, przekraczając prędkość o 40 km/h. Jak określić, ze jeden jest "szybki ale bezpieczny", a drugi tylko "szybki i niedługo martwy" bądź "szybki zderzacz motocyklistów"? Świetny materiał. Kiedyś czytałem trochę o tym, jak działa wzrok. Z tego co pamiętam, to nasz mózg sam projektuje większość rzeczywistości na podstawie bodźców, która do nas docierają. Podobno nawet do 70-80% (to może być zła liczba, bo nie pamiętam już procentów, ale kojarzę, że była to bardzo duża i zadziwiająca mnie liczba) tego co widzimy to projekcja mózgu i wiele rzeczy może nam łatwo umknąć
  18. CSS już ma ustalone kursy na ten rok, także można się zapisywać.
  19. https://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-polskie-drogi/wiadomosci/news-smierc-mlodego-czlowieka-pedzil-bez-prawa-jazdy,nId,2890515
  20. To zależy też jak rozumie się jazdę bezpieczną i niebezpieczną. Niektórzy widzą tylko dwie opcje - albo jedziesz jak głupi, tj. 200 km/h na jednym kole przez centrum miasta, albo bezwzględnie przestrzegasz przepisów. A przecież pomiędzy tymi dwoma stylami jest milion innych styli jazdy - nie ograniczajmy się tylko do "CZARNE vs BIAŁE". ; ) Nie mówmy też, ze albo jedziesz wyluzowany, albo zeschizoany z oczami wielkimi jak 5-złotych, widzącym śmierć na każdym metrze.
  21. Mnie z dawania ogniem na drodze leczy przeważnie wizja konsekwencji. Jak się wpada w "pęd ognia", wtedy można podejmować różne ryzykowne decyzje. Jak sobie przypominam różne ciekawe materiały i zdjęcia motocyklistów, których zbierają w kawałkach (i szufelką), to zastanawiam się czy chciałbym, aby mnie tak zbierali. Ale to i tak bardzo pozytywna wizja - bo bezbolesna. Zdecydowana większość wypadków to kalectwo. Szybka śmierć nie boli, ale kalectwo do końca życia... dziękuję bardzo. Jakbyś od jutra miał jeździć na wózku, albo jakby Cię żona musiała "przewijać" (o ile by Cię nie zostawiła) z tego powodu, że leżałbyś jak kłoda, to raczej nie byłbyś zadowolony. No ale każdy ma inny poziom akceptacji ryzyka. Pytanie tylko czy naprawdę rozumieją co ryzykują - bo transformacja z młodego wilka, który ma świat u stóp, w inwalidę, który nie może się sam utrzymać (a nawet i załatwić), to niezbyt ciekawa wizja. Szerokości, Panowie.
  22. Dobre to na otrzeźwienie, szczególnie dla tych, którzy uważają, że motÓrzysta to święte stworzenie i dziwią się, dlaczego kierowcy innych pojazdów mają o motÓrzystach tak złe zdanie... ; )
×
×
  • Dodaj nową pozycję...