Skocz do zawartości

CosmoSquig

Forumowicze
  • Postów

    1541
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CosmoSquig

  1. QuadMan - owszem, zaczynanie od małych mocy i pojemności jest super, jest tylko jedno ale - ja kupując 125 wiedziałem, że pojeżdżę na nim 1-2 sezony i albo dam sobie spokój z motocyklami, bo stwierdzę, że to nie dla mnie, albo kupię coś większego. Pojeździłem 1 sezon i tej seteczki już miałem z lekka dość, więc przesiadłem się na BMW. Po kilku jazdach stwierdziłem, że to za duże moto dla mnie, więc bezgotówkowo zamieniłem się na mniejszy DRZ. Znów po 1 sezonie i znów prawie bezgotówkowo wziąłem transalpa i jest git. Inaczej jednak ma się sprawa, gdy ktoś chce kupić motocykl na więcej lat. Wtedy wg. mnie 125 czy 250 to nie jest najlepszy pomysł, bo po sezonie lub dwóch mocy zacznie poważnie brakować i co wtedy? Osoba myśląca może śmiało ujeżdżać od początku GS500 czy XJ600 i nie zrobić sobie krzywdy, wystarczy czuć respekt do motocykla. Jeśli zakup ma być na lata, to polecam taką właśnie opcję. Ja miałem fajną sytuację, bo jak zaczynałem jeździć, to pracę już miałem, ale wciąż mieszkałem u rodziców, więc 90% moich zarobków mogło iść na motocykl. Tak więc zmiana sprzętu co sezon mnie nie przerażała za bardzo. Jeśli jednak ktoś ma ważniejsze wydatki niż moto, to pewnie nie ma takiej możliwości, jaką miałem wówczas ja. Obecnie na transalpie jeżdżę chyba wolniej, niż wtedy na KDX125. Ale ta rezerwa mocy w 650ccm mnie bardzo cieszy i nieraz już pomogła szybko oddalić się od niedobrze widzącego katamaraniarza. 8)
  2. Adam Paweł - jak jeździłem na 125, to nie miałem chyba ani jednego przykrego zdarzenia na drogach, więc może być nieźle :) Śmieszne było natomiast ściganie się z przypadkowymi kaszlami po wsiach - prawie równy przeciwnik :-D :-D Pozdrowienia i szerokiej drogi 8)
  3. Dzięki wielkie :) ;) No to na wiosnę będzie nowy napęd :D
  4. Musisz ocenić jak się urwał i czy da się go ponownie założyć. Jeśli nie, to kupujesz nowy kierunek po prostu i go wkręcasz na miejsce starego. Kable to prosta sprawa - nowe kierunki mają zwykle na końcach przewodów zaciski. Wsadzasz w te zaciski końcówkę kabla wystającą z motocykla, ściskasz zacisk (tak, żeby przewód nie wyskoczył od wstrząsów), całość owijasz taśmą izolacyjną i gotowe. Możesz wykorzystać taśmę termokurczliwą (wygląda bardziej fachowo i lepiej działa), ale nie jest to konieczne. Jeśli chcesz połączyć urwane przewody, to możesz kupić taki zacisk jw., albo np. zdjąć izolację z kabli na dłuższym odcinku, dobrze je razem zwinąć i zakleić taśmą izolacyjną. Oczywiście każdy z 2 przewodów musisz połączyć i zaizolować oddzielnie. Potem te 2 przewody (już zaizolowane) możesz dodatkowo zawinąć taśmą i upchnąć w moto tak, żeby nie wisiały i nie goniły za bardzo. Nowy kierunek możesz mieć od kilkunastu pln.
  5. Albo w Poznaniu... Tam podobno ostatnio też machanie flagami kiepsko wychodzi?
  6. Sorki za kolejne lamerskie pytanie - czy zapinka to Kettenschloss? Czym się różni Clipschloss od Hohlnietschloss?
  7. Podepnę się pod pytanie - czy "Kettensatze" w katalogu Louisa to całe zestawy napędowe, czy tylko łańcuchy? Niemiecki za słabo znam niestety..
  8. Jak chcesz mieć rękawiczki na każdą pogodę, to lepiej kup cieńsze na upały i za 30 EURo podgrzewanie manetek na wypadek zimna lub deszczu.
  9. Na egaminie może sobie podaruj machanie. Jest chyba gdzieś przepis mówiący, że w czasie jazdy należy mieć w miarę możliwości obie ręce na kierownicy. Lepiej nie dawać egzaminatorowi powodów do oblania egzaminu... Jeśli cierpisz na brak machania, to przejedź się już z prawkiem w Alpy w lecie. Tam po setnym machnięciu danego dnia już się odechciewa podnosić rękę... :-D
  10. Na wynik egzaminu nie wpływa ubiór, tylko błędy popełnione podczas jazdy. Pojedziesz dobrze, to zdasz, jak źle, to nie zdasz. Chyba, że zakładasz, że pojedziesz źle i chcesz negocjować przymknięcie oka na błędy, ale czy w takiej sytuacji nie lepiej kupić prawko na targu? Do jazdy na motocyklu zalecany jest ubiór motocyklowy. Po prostu.
  11. Zapomnieli o żółtej fladze chyba...
  12. W numerze 6/2005 jest test DRZ400SM, natomiast test porównawczy (Honda FMX, Yamaha XT660X, KTM650LC4, Suzi DRZ) jest w numerze 7/2005. Wisisz browar 8)
  13. Offtop - też kiedyś straciłem gacie w podróży :) Jechaliśmy na DRZ400 na Węgry z dziewczyną spakowani w rolkę HeinGericke i tankbag 15-litrowy. Rolka była zamocowana na stelarzu, ale na dziurach jej boki trochę "siadły". Jeden z boków usiadł na wydechu i z lekka się przypalił. Akurat tam były moje gacie ;) 3 pary poszły się paść, a cała zawartość rolki waliła spalonym plastikiem :D Na monsterze tekstylne sakwy nie powinny wyglądać źle. Przeceny w HG i Louisie akurat się zaczynają, więc może warto podjechać do Reichu/Austrii i coś sobie wybrać. Tankbag magnetyczny HG dostałem za 10 EURo, a tekstylne sakwy tejże firmy za 15 EURo (2x20l pojemności).
  14. Jeździłem na DRZ400S (przejechałem trochę ponad 12000km). Do miasta absolutnie nie jest za słabe. Do 80km/h przyspiesza bardzo żwawo, potem też jest nieźle do ok. 110km/h. Dalej już muli. To moto jest bardzo wąskie i zwinne - w korkach rewelacja. Do tego ruszanie spod każdych świateł na gumie to standard, podobnie jak stoppie przed każdym czerwonym. Do jazdy miejskiej to świetny sprzęcik, dodatkowo bardzo fajny do zabawy typu jazda na jednym kole, nogi na kanapie, poślizgi itp. Daje się także bardzo ambitnie składać na zakrętach. Informacje praktyczne - w razie gleby praktycznie nic się nie niszczy, o ile zainwestuje się w handbary. Mój DRZ leżał multum razy i poza zadrapaniami nic mu nie było. Przez 12000km nie miałem ani jednej usterki. Spalanie 5l/100km. Co do braku mocy w porównaniu do XT660, to niedawno w Motocyklu był test porównawczy kilku supermoto i Suzi na torze kartingowym odstawiła całą konkurencję (w tym KTM640 LC4 i XT660X), a na szosie była gdzieś blisko XT660. Może w Jednośladzie jeździli deerzetą w trasy? Tam faktycznie mocy może zabraknąć. XT660X ma natomiast tę wadę, że w razie gleby idzie się paść zestaw bardzo ładnych plastików. No i masa tego motocykla jest znacznie większa. Niemniej mnie osobiście XTek bardzo się podoba.
  15. A poradzisz sobie z WR450? Niejednego twardziela już to moto poniosło... Na Twoim miejscu kupiłbym coś o mniejszej mocy i wadze. Rzecz w tym, że na tak mocnym sprzęcie jak WR450 zamiast ostro latać w terenie, będziesz prawdopodobnie walczył ze sprzętem, co odbierze sporo frajdy. W hard enduro moc potrzebna jest tylko świetnym jeźdźcom, a jej nadmiar jest po prostu trudny do opanowania. Jeśli koniecznie chcesz WRkę, to może 250tkę...? Osobiście na początek polecam Ci np. Kawę KLR250, Suzi DR350 (lub nowsze DRZ400) albo KTM z jakimś niedużym silnikiem LC4. Te sprzęty są łatwiejsze do opanowania, mają duży zapas mocy w jeździe terenowej, a ich obsługa jest znacznie tańsza i prostsza niż w przypadku motocykli wyczynowych (WR, KTM EXC, itp). Zbyt mocne moto na poczatku to dużo mniejsza frajda i znacznie więcej gleb.
  16. Adam Paweł - oczywiście na 125ccm da się sprawnie jeździć. Sam nieraz jeździłem w trasy z kumplami na małych sprzętach i tempo było ok (zasadniczo jeżdżę dość powoli). Pamiętam po prostu kilka sytuacji, w których właśnie rezerwa mocy mnie uratowała od kolizji. Jedna z tych sytuacji była taka, że pewnie już bym tu nie pisał, gdyby nie szybka reakcja na gaz Suzi DRZ. Było to tak, że pewien palant we Fiacie Uno stwierdził, że skrzyżowanie jest puste, więc on może pojechać na czerwonym. Niestety, skrzyżowanie nie było całkiem puste, bo byłem na nim ja. Ostre dodanie gazu pozwoliło mi uciec gościowi sprzed nosa. Hamowanie nie dałoby w tej sytuacji nic. Generalnie mam już za sobą kilkanaście podobnych akcji i następny mój motocykl na pewno będzie mocniejszy od obecnego - nie po to, żeby szybciej jeździć, tylko dla większego bezpieczeństwa. Kilka dni temu na austriackiej autostradzie pewna starsza pani postanowiła zepchnąć mnie z lewego pasa na pobocze - nie popatrzyła do lusterka rozpoczynając wyprzedzanie. Dobrze, że było trochę miejsca poza pasem, bo byłby kłopot... W tym przypadku mocy zabrakło - gdyby było więcej, po prostu bym odjechał. Kupuj co tam chcesz i niech Ci służy :)
  17. Nie mam hayabusy, ale moje moto (honda xlv650 z 2001 roku) potrafi spędzić całą noc na deszczu i rano zapalić w ułamku sekundy. Poprzednie Suzi DRZ400 nie lubiło dłuższych postojów na zimnie (tj. takich powyżej tygodnia) i wówczas potrzebowało kilkunastu sekund na rozruch, ale to był singiel, a te zwykle gorzej palą. Problemy z rozruchem mokrego GSXR1300 to dla mnie mocna ściema. Poza tym co ma do tego elektronika? W elektronice sprawa jest prosta - jak coś przemoknie i przestaje działać, to nie działa na amen, a nie że silnik nierówno pracuje. To tak jakby wrzucić komputer do wanny i potem twierdzić, że w Wordzie zepsuła się korekta pisowni...
  18. Nie wiem jak buty, ale mam kurtkę Modeki (model Outback II) i jest idealna. W katalogu napisano, że jest w 100% nieprzemakalna i w istocie nie przemaka nawet na odcinku 800km autostradami w deszczu (prędkość 140km/h, duży ruch). Osobiście jestem mocno przekonany do tej firmy.
  19. Ludzie, stosując te wzory to sobie można policzyć ale prędkość spadania jaja w próżni :) Poteoretyzować zawsze jest miło, ale sugeruję, aby nie bazować na wyliczeniach opartych na wzorach z podstawówki w codziennej jeździe na moto, bo może się to źle skończyć. Matematyczne opisanie hamowania pojazdu to zadanie na tyle skomplikowane, że inżynierowie z np. Hondy czy Suzuki ustawiają maszyny na torach testowych i mierzą drogę hamowania doświadczalnie. I nie zakładają przy tym, że opóźnienie ma wartość stałą ;)
  20. Filmik co prawda już widziałem, ale dobrze że się tu pokazał. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje w razie kolizji na drodze, jak ogromne działają siły i jak tragiczne mogą być skutki.
  21. I co z tego że blisko jechałeś? Masz prawo wyprzedzać, chyba że był zakaz. Nie ma przepisu mówiącego w jakiej odległości od samochodu można go wyprzedzać (w końcu to nie rower). Jeśli nie było kolizji, to znaczy że odległość była przepisowo 'bezpieczna'.
  22. Mnie kiedyś wystąpiło przy ok. 110km/h na enduro na drodze kamienisto-szutrowej. Bardzo mało brakowało, a bym doświadczył tych kamieni na sobie, bo kierownica latała na boki bardzo intensywnie. Winną okazała się przepompowana przednia opona - pożyczony kompresor miał zepsuty manometr, który wskazywał ciśnienie o jakieś 40% mniejsze od rzeczywistego :) Ostatnio w transalpie też wykryłem shimmy - jechałem ok. 80 km/h po równej drodze i puściłem kierownicę, żeby się poprzeciągać (900km na dzień wolnym tempem to niemało) i po chwili kierownica zaczęła gonić na boki. Ale tu obyło się bez najmniejszych kłopotów.
  23. Ja tam latam na transalpie i niskiej osobie bym go nie polecał. mrymek - dlaczego cena dla wysokiej? Nowy GS kosztuje mniej więcej tyle co japońska konkurencja (DL650, Transalp, XT660R, itp.), czyli nieco ponad 30 tysi. Używki są do dostania w dobrych cenach, bo w Niemczech tych sprzętów są tysiące i na rynku wtórnym ofert jest multum. Starsze egzemplarze być może są nieco droższe od porównywalnych Japończyków, ale idzie to w parze z jakością wykonania i solidnością. Miałem F650GS, którego nabyłem z przebiegiem 35tys. km, natomiast w maju tego roku kupiłem transalpa z przebiegiem 30 tys. km (wiek ten sam). BMW jeździł jak nowy i nie było mowy o najmniejszej usterce, a Honda sprawia wrażenie lekko wyekslpoatowanej i drobne defekty raz na czas się pojawiają (elektryka, skrzynia biegów).
  24. Po prostu czepiasz się, zamiast przeczytać ze zrozumieniem. (bez urazy) Nie chodzi o to, żeby nie dać się wyprzedzać, tylko o to, że jak droga jest jednopasmowa, ruch jest duży i wszyscy lecą 110-120km/h, to bezpieczniej jest utrzymywać tę właśnie prędkość, niż być zawalidrogą. Przyczyna jest taka, że motocykl jest mały i duże są szanse trafienia na katamaraniarza, który będzie wolno jadący motocykl wyprzedzał niebezpiecznie, bo uzna, że 'się zmieści'. Najlepiej takich dróg po prostu unikać, ale czasem się to nie udaje i wtedy dobrze jest mieć możliwość jazdy z odpowiednią prędkością, nie wykręcając przy tym gazu do końca. Tym bardziej, że czasem się jedzie pod górkę... Skuterek to trochę inna bajka, z racji większej jego zwrotności. Poza tym nie zauważyłem, żeby jeździły na obrotach innych niż maksymalne, chyba że w ciasnych alejkach, albo w korku. Osobiście nie uważam za bezpieczne poruszanie się na 50ccm pa szybkich wielopasmowych ruchliwych drogach miejskich, obwodnicach, itp. Oczywiście to kwestia upodobań, bo niektórzy na szybkie obwodnice pakują się rowerami... Co do jazdy 'na południu Europy', to pod względem skuterów i motocykli to jest trochę inny świat (też byłem we Włoszech, Chorwacji, Grecji, Hiszpanii, itp i to nie raz). A np. w Amsterdamie (choć to nie południe :) )wszędzie jest pełno rowerów i zarówno piesi jak i samochodziarze muszą na nie bardzo uważać, bo alejki rowerowe skonstruowane są tak, że w przypadku większości kolizji wychodzi na to, że rower miał pierwszeństwo. Czy to znaczy, że w np. Warszawie rower jest najlepszym środkiem transportu?? Niebardzo. Wiadomo, że GN250 "da radę" w takiej eksploatacji. Ale kupując motocykl chce się chyba mieć z niego max frajdy i satysfakcji? Dlatego osobiście polecam taki, który będzie cieszył więcej niż 1 sezon. W bogatych krajach na pierwsze moto poleca się np. Hondę Varadero 125, która kosztuje więcej od niejednej 500tki, ale za to fajnie wygląda. Po jednym sezonie moto odstawia się do salonu w rozliczeniu za większe i ma się gdzieś to, że straciło się 40% wartości sprzęta, skoro te 40% to połowa miesięcznej pensji sprzedawcy ważyw. Po prostu ja polecam większe moto niż GN250, to jest moja opinia, a co kto kupi to już mnie szczyka 8)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...