Skocz do zawartości

CosmoSquig

Forumowicze
  • Postów

    1541
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CosmoSquig

  1. Eee tam, takimi sprzętami trochę inaczej jeździ się w terenie, ale się jeździ ;) Oczywiście to nie jest hard enduro, ale dużo można przejechać i to w dobrym stylu :P Podparcie się w terenie w tym przypadku nie jest trudne, bo to moto ma nisko środek ciężkości (jak na enduro). Co do żywotności F650, to moja po 35000km jeździła jak nowa. Zero usterek, niepożądanych odgłosów, itp. Jedyny mankament to odpadająca ozodba plastiku poniżej siedzenia, no ale te typy tak mają ;) Generalnie to bardzo dobry sprzęt i poważnie się zastanawiam czy do niego nie wrócić :P Co do Vmaxa - mój leciał licznikowe 192 km/h (to był zwykły GS, nie Dakar) :D Teraz pytanie - czy miałem udany silnik, czy nieudany prędkościomierz?
  2. Jak sobie chcesz. Ja jestem po 3cim roku imiru AGH i mam do tego trochę inne podejście, no ale po zdanym pierwszym to każdy ma się za kozaka i udaje mądralę :-D ps. Dziekan sławny, nie ma to tamto :P Prawie jak Britnej Spirs :P
  3. bekriss - no to nie przerobiłeś wszystkich, skoro nie znasz tego określenia. Gdzie studiujesz tę mechanikę? Gdzie napisałem, że Al zwiększa twardość? 38HJM jest oznaczeniem zgodnym z PN-72/H-84030 i PN-76/H-01001. Lepiej przyswajaj sobie także polskie normy i oznaczenia materiałów, bo każdy zeszyt norm sporo kosztuje i mało która firma z okazji wejścia Polski do UE pozwoliła sobie na wydatek kilkudziesięciu tys. pln tylko po to, żeby mieć europejskie oznaczenia. Nie wspomnę już o profesorach, których możesz mieć na PKMie - oni w większości przypadków posługują się polskimi normami, bo wiele z nich znają na pamięć :P
  4. Bekriss - no proszę, pierwszy semestr materiałoznastwa mamy za sobą :P Joe - nie ma reguły. Zasadniczo tego rodzaju części wykonuje się z tzw. stali aluminiowych azotowanych (zawartość Al ok. 1% - daje to twardość 900-1100HV). Może to być na przykład stal 38HMJ. Rzecz w tym, że każdy renomowany producent ma swój przepis na odpowiedni skład stali, jak i obróbkę cieplną już po wykonaniu zębatki i oczywiście nie udostępni tego przepisu ot tak :P Jeśli chcesz dorobić sobie zębatkę chałupniczymi metodami, to 38HJM o podwyższonej zawartości Al powinna dać radę. Przybliżone warunki obróbki cieplnej to hartowanie w temperaturze 940 stopni (olej lub ciepła woda) i odpuszczanie w temperaturze 640 stopni (tak mi przynajmniej podpowiada literatura, do której właśnie zajrzałem). Jeśli chcesz zostać potentatem produkującym zębatki, to lepiej zwróć się do jakiegoś biura projektowego ;) ps. co do granicy plastyczności "że zęby się nie urywają", to jest to akurat mało istotny czynnik. Wytrzymałość zęba można swobodnie regulować poprzez zmianę szerokości zębatki. Stąd mocne motocykle mają szersze zębatki i łańcuchy niż te słabsze. Dużo łatwiej i taniej jest zastosować szerszą zębatkę, niż dobierać stal o wysokiej granicy plastyczności, jednocześnie spełniającą dziesiątki innych wymagań. Przy doborze stali lepiej skupić się na tych parametrach, których nie da się regulować w sposób tak łatwy i tani, tym bardziej, że wytrzymałość zęba pewnie jest liczona z bardzo wysokim współczynnikiem bezpieczeństwa (bo czemu nie, skoro niczemu to nie szkodzi).
  5. Zgadza się, o turystycznym enduro można chyba to samo powiedzieć. Jednak duża, wysoko umieszczona lampa robi swoje.
  6. Przy podnóżku masz taki mały czujnik, który wykrywa czy podnóżek jest złożony czy nie. Jeśli masz rozłożony podnóżek i wrzucisz bieg, to czujnik odetnie prąd. Analogicznie, jeśli masz zepsuty czujnik i wrzucisz bieg, to silnik zgaśnie :) Kable prowadzące do czujnika mogły się przerwać (niekoniecznie przy czujniku - mogło to się zdarzyć także gdzieś na dalszym etapie) i być może tu tkwi problem.
  7. senio - przy tych prędkościach to chyba nie jest kwestia typu motocykla... Jedyny wypadek moto jaki widziałem na własne oczy był z udziałem Dragstara. Też wymuszenie pierwszeństwa przez puszkę, uderzenie moto w bok auta, przy bardzo małej prędkości (40km/h?). Kierowca moto bez szwanku, gorzej z pasażerką, która przeleciała nad samochodem i zatrzymała się uderzając głową w krawężnik, ze skutkiem traficznym :) ps. Nie jeżdżę na ścigu, ani nie zamierzam...
  8. Spróbuj mimo wszystko przetoczyć sprzęt na biegu i sprzęgle przed odpaleniem - aż zniknie nietypowy opór toczenia. Potem zapalaj na luzie. Jeśli mimo to gaśnie natychmiast po zapaleniu, to sprawdź elektrykę. Mógł paść np. czujnik podnóżka, albo gdzieś nie ma dobrego styku. Jak to nie pomoże, to nie mam pojęcia co mogło się stać.
  9. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo na niemieckich drogach, to dużo bezpieczniej poczujesz się na drogach krajowych, niż na autostradach. Zabłądzić też trudno, a to z racji świetnego oznakowania i dobrej organizacji skrzyżowań. Zauważ, że przy pojemności 450ccm wyprzedzanie na autostradzie może stać się dla Ciebie sporym kłopotem - na prawym pasie tiry 90km/h, a na lewym cała reszta 140-180km/h (i więcej). Ruch na autostradach szczególnie w okolicach miast potrafi być potężny, pojawiają się korki, a im często towarzyszą mniejsze lub większe stłuczki. Na drogach krajowych natomiast odbywa się głównie ruch lokalny, ciężarówek są znikome ilości, nie uświadczysz też świrów, którzy mają do przejechania jeszcze 1000km tego dnia i bardzo im się spieszy (ci są właśnie na autostradach). Słowem - niemieckie drogi krajowe są bezpieczne, dobrze oznakowane, gładkie jak stół, często towarzyszą im piękne widoki. Prędkość przemieszczania się też potrafi być konkretna, bo większość miejscowości się omija (jest tylko ograniczenie do 80/60 km/h i skrzyżowanie ze zjazdem na wiochę - 100m dalej znów zapinasz 100km/h bez skrzyżowań). No i fakt, że jak zabłądzisz na autostradzie, to za prędko się nie 'odbłądzisz', bo dopiero na najbliższym zjeździe, czyli czasem po 30-40km :) Szczególnie polecam zachodnio-południowe Niemcy (okolice Baden-Baden) - świetne górskie drogi, doskonałe winkle i fajne widoki. Akurat też będę tam w dniach 09-10.09.2005 - łączę wyjazd służbowy z lataniem po tamtejszych winklach na wypożyczonych Hornetach 600 ;) Rady do wyjazdu i zapakowania się: Wskazany kondom na deszcz. Jak nie masz, to w Reichu akurat będą wyprzedaże. Kijowo się jedzie, jak rano Ci doleje, a potem masz wodę w np. butach przez cały dzień. Możesz za kilkanaście zł wykupić sobie assistance - jak coś nawali po drodze, to masz gratis holowanie do serwisu lub pomoc na miejscu zdarzenia. Ekipy ADAC to sprawni mechanicy, jeśli masz assistance, to na miejscu gratisowo usuną usterki. Jeśli konieczna będzie interwencja serwisu, to masz holowanie gratis, za serwis bulisz. Ale lepsze to, niż płacenie za hol wg. niemieckich stawek. Tankbag z mapnikiem - co by nie zabłądzić :) No i prowiancik na chociaż pierwszy dzień - dobre dla portfela :D I takie tam... ;) W każdym razie wg. mnie na niemieckich drogach dużo większym trzeba być kozakiem żeby latać słabym sprzętem po autobanach, niż po drogach krajowych, które są naprawdę przyjemne, bezpieczne i szybkie. Pamiętaj tylko o przestrzeganiu ograniczeń w terenie zabudowanym.
  10. Jak najbardziej. Po pierwsze zbierz rachunki za telefon i billingi i odlicz im to od robocizny, potem oszacuj swój stracony czas, pomnóż razy ich stawkę roboczogodziny i masz kolejną kwotę, która powinna zostać odliczona. Masz jeszcze Federację Konsumenta, gdyby nie chcieli się zgodzić. Ekipa z Federacji za znikomą opłatą poprowadzi całą sprawę w sądzie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
  11. Do 130-160km/h, potem może sobie wąchać spaliny. Już nieraz takie porównania były robione i sportowy samochód wykosi sportowe moto zarówno na długiej prostej jak i na torze.
  12. Większe wypady w tym sezonie: - Węgry (objazdówka - Eger=>Szeged=>Balaton) - 2000 km - Chorwacja (Zagrzeb=>Istria=>Split=>Dubrovnik=>Hvar=>Plitvice=>Varazdin) - 4000 km - Alpy (Słowenia, Austria, Włochy, Szwajcaria) - 4000 km No i trochę lokalnej jazdy i weekendowych wycieczek, co złożyło się na sumę 15000km w sezonie letnim, plus 1000km w zimie i wiosną :) Nowe nabytki to Honda XLV650 transalp '01 i trochę gadżetów (ciuchy, itp). Niezły sezon, choć zdecydowanie za dużo km w deszczu.
  13. zalmen3 - może podzwoń do serwisów i popytaj, skoro tu obowiązuje taka 'tajemnica zawodowa'? Ja nie mam serwisu, ale uważam, że liczenie sobie kasy za przedstawienie klientowi oferty naprawy to niezła bzdura :-D :-D Moja praca polega na tym, że wyliczam klientom ceny tego, co akurat chcą zamówić (branża nie-moto) i poświęcam na to 3-6 godzin dziennie. Niektóre kalkulacje zajmują mi ponad godzinę i wymagają ode mnie wykonania kilkunastu telefonów i pieszego zwiedzenia kilku kilometrów hal. Są przy tym koszty telefonów, które firma musi ponieść, aby tylko złożyć klientowi ofertę. Nigdy nie przyszło mi (ani moim przełożonym) do głowy, aby kasować klientów za przygotowanie wyceny. Bylibyśmy pierwszą firmą z tej branży na świecie, która wprowadziłaby tak idiotyczny zwyczaj... i pewnie mielibyśmy z tego tytułu 80% mniej zapytań ofertowych :) W sumie firma utrzymuje 4 nieźle opłacane osoby do robienia wycen dla klientów, do tego przestrzeń biurowa dla każdej z nich, niezły komputer, komórka, sprzęt biurowy... Będzie ze 20 tysi na miesiąc wywalanych na same oferty cenowe+negocjacje. No ale widać nie wszyscy do tego stopnia dbają o klienta.
  14. Dobra książka jest :) Autor na początku zaznaczył, że część informacji jest banalna, ale zostały one zamieszczone w książce, aby była ona w miarę kompletna. Jeszcze nie skończyłem czytać, ale podoba mi się ;)
  15. Wiecie, na Zachodzie jest jeszcze takie dziwadło, które zwie się 'tor wyścigowy' i na takich dziwadłach sobie ludzie w weekendy testują sportowe bryki i motocykle. Tak że mocy tego silnika da się doświadczyć, choć pewnie 400km/h na pierwszym lepszym torze się nie wykręci :)
  16. Z nowych sprzętów KLV jest tańszy o kilka tysi od Suzi. Osobiście kupiłbym ten, który ma najlepszą sieć serwisową. W mojej okolicy wybór pada na Suzuki.
  17. Osiągi mogą się nieco zwiększyć, jeśli się przereguluje gaźnik. Bez tego to raczej spadną. Ale to raczej tuning dla wyczynowców, bo po 10 minutach jazdy silnik do remontu :-D
  18. Yaco - dokładnie o to chodzi! ;) Kil|vov - to nie za dobrze jeździsz. Pokonywanie zakrętów na półsprzęgle ma sens, gdy jedziesz powoli na pierwszym biegu - zabezpiecza to przed nagłym szarpnięciem silnika, gdy obroty spadną zbyt nisko. Jeśli z większą szybkością pokonujesz zakręt na sprzęgle, to miej na uwadze, że wcześniej czy później będziesz musiał to sprzęgło puścić. Jeśli zrobisz to za zakrętem, to nie ma problemu. Ale wysprzęglanie silnika w połowie zakrętu może spowodować niemałe zarzucenie tyłu. Może na 125ccm tak bardzo się tego nie czuje, ale na większej pojemności za szybkie puszczenie sprzęgła powoduje poślizg tylnego koła. Jeśli weźmiesz pod uwagę, że w trakcie zakrętu możesz potrzebować dodać gazu (po pierwsze dla lepszej przyczepności, a po drugie z tysiąca przyczyn, których nie jesteś w stanie przewidzieć), to konieczność wysprzęglenia może kosztować Cię glebę. Dodaj do tego nagłą sytuację stresującą (np. ktoś lub coś wypada na drogę przed Tobą i chcesz przyspieszyć, aby zmieścić się zanim to coś będzie na drodze) i łatwo o puszczenie sprzęgła nieprecyzyjne... No i masz poślizg tyłu, co może spowodować glebę. Przed zakrętem hamujesz, redukujesz bieg, aby przez cały zakręt mieć dobre obroty, po czym jedziesz na gazie (chyba, że jest niespodzianka w połowie zakrętu, wtedy trzeba sobie różnie radzić). Bieg zmieniasz na wyższy dopiero za zakrętem.
  19. Jeszcze przykładzik z życia... Kiedyś utopiliśmy quada w rzece (konkretnie była to yamaha raptor, chyba 450). Po prostu w miejscu, w którym wjechał kumpel na tej yamaszce było głębiej niż tam, gdzie przejeżdżała reszta grupy (chciał nas wyprzedzić rzeką ;) ). Sprzętu trzeba było nieomal szukać pod wodą, bo ani jeden element nie wystawał nad powierzchnię. W kilka osób wygrzebaliśmy kosiarkę z dna (z 10 minut nam zeszło), po czym w jakieś 1-2 minuty odpaliła. Pod wodą stała dobre kilka minut.
  20. Mus. A jak nie mus, to zapasowe dętki i pomkę, no i łyżki do opon. Możesz też wykupić assistance ;)
  21. Rossiemu opony się same pompują gdy wchodzi w zakręt ;) Dzięki temu ich promień zwiększa się o pół metra, co daje mu jakieś 200km/h dodatkowej prędkości w łuku 8)
  22. zajc - o którym okręgu mówisz?? Chcesz mi powiedzieć, że motocykl kręci się wokół punktu styku kola z podłożem?? Browarny - niezły wynik! Jako że składanie się może trwać sekundę, to zwolnienie w tym czasie o 10km/h jest równoznaczne z konkretnym wciśnięciem hamulca. A jeśli ktoś do tego hamuje hamulcem/silnikiem, to ma spore szanse na poślizg. Jedyny ratunek w tym, że złożenie 45 stopni osiągają chyba tylko ci motocykliści, którzy technikę jazdy mają nieźle opanowaną ;)
  23. Wszystkim można. A jak się jedzie w deszczu to niby co jest?? Wjeżdżałem do wody różnymi sprzętami i nigdy nic się nie stało. Oczywiście jak zaleje wlot powietrza, to jest problem, bo silnik zgaśnie i trzeba potem trochę pokręcić rozrusznikiem żeby zapalił.
  24. yuzzek - nie zgadza się, bo oś obrotu koła nie jest punktem tylko prostą, do tego nie należy do niej środek okręgu, którego wycinek stanowi przekrój zewnętrznej części opony. To co napisałeś byłoby po części prawdą, gdyby koła motocykla miały kształt kuli.
  25. Nie rozumiem niektórych dywagacji. Przecież w instrukcji każdego motocykla jest napisane jak należy go uruchamiać. Instrukcja zwykle klaruje też co robić, jeśli np. motocykl gaśnie na ssaniu i takie tam. W Suzi DRZ było napisane tak prosto jak się da: 1. Ssanie na max 2. Rozruch bez gazu 3. Po 5 sekundach ssanie na 1/2 4. Rozpocząć jazdę na niskich obrotach, po 30-40 sekundach ssanie wyłączyć. W Transalpie podobnie, tyle że tu jest już obrotomierz, więc można się posiłkować wskazówką 'zmniejszać ssanie tak, aby utrzymać 1500-2000 obr/min'. I nigdzie nikt nie napisał, że ssanie należy wyłączyć natychmiast, bo cośtam złego się będzie działo z silnikiem. Mało tego, gdy w DRZ lub wcześniej w KDX125 wyłączałem ssanie za wcześnie, to niedługo potem silnik tracił moc, zalewał się i gasł (szczególnie KDX, bo DRZetka tylko traciła moc i szarpała). Osobiście wolę stosować się do zaleceń producenta...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...