Skocz do zawartości

CosmoSquig

Forumowicze
  • Postów

    1541
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CosmoSquig

  1. Ciekawe czy nie po raz ostatni :) Są jeszcze w planach jakieś wybory w ciągu najbliższych 30 lat, czy odwołano? :( http://wiadomosci.onet.pl/1326539,11,item.html
  2. Akurat w tym przypadku ironia nie jest na miejscu, bo w Polsce politycy to w wielu przypadkach margines społeczny, który para się polityką, bo do innej pracy by ich nikt nie przyjął. A tak to do partii wstąpić łatwo, wypić wódkę z kim trzeba też nie problem. I w ten sposób mamy wzorowego posła - bez matury, niekiedy z wyrokiem w zawiasach, za to z mocnymi plecami w postaci bandy kolesi z partii. Jeśli lobby paliwowe będzie wywierać naciski na polityków, żeby wprowadzili obowiązek jazdy na światłach cały rok, to politycy taki obowiązek wprowadzą, a łapówka pewnie nie będzie zbyt wysoka... Poza tym kto w sejmie zna się na bezpieczeństwie drogowym? Powołają ekspertów? Ci sami eksperci kilka lat temu krzyczeli, że trzecie światło stopu w samochodach jest niepotrzebne, a wręcz niebezpieczne i należy go zakazać. Na szczęście im nie wyszło. Ciekawe czy Kaczuszki mają prawo jazdy?
  3. W dobrych motocyklach przy dodaniu gazu unosi się przód :D
  4. :biggrin: No niestety, brak mi argumentów :icon_rolleyes: Proponuję wprowadzić odgórny nakaz, aby każdy wynajmował agencję ochroniarską do ochrony swojej osoby przed napadem, ponadto odgórny nakaz wnikliwego badania laboratoryjnego każdego posiłku zaraz przed spożyciem, czy aby nie jest nieświeży, no i zakaz sprzedaży samochodów, które nie mają 5 gwiazdek w testach NCAP. Przejścia dla pieszych od dziś budujemy tylko podziemne albo napowietrzne, a przystanki autobusowe i chodniki grodzimy od drogi murami o szerokości min. 1m. Bo przecież życie jest bezcenne, a jeśli metrowe mury wokół przystanków autobusowych i chodników mogą uratować choćby jednego człowieka przez staranowaniem przez pijanego kierowcę, to warto w nie zainwestować 10% naszego PKB na przykład :bigrazz: Bo przecież życie jest bezcenne. :notworthy: Lepiej by było, gdyby kasę wywaloną na paliwo zużyte na świecenie światłami w słoneczny dzień wydać np. na np. nowe opony. Bo ciekaw jestem co jest częstszą przyczyną wypadków - czy brak światełek w słoneczny dzień, czy np. poślizg kaszla, który jeździ po mokrej drodze na slickach. Wg. testów, przeciętne auto jadące na światłach spala ok. 0.2l na setkę więcej od takiego, które jedzie bez świateł. Dla mnie to jest i tak rybka, bo w aucie mam LEDy, dzięki którym zużycie energii na światło mam kilkakrotnie mniejsze (niestety nie z przodu). Co by nie było autem jeżdżę za frajer, bo za paliwo płaci mi firma. Niemniej żyjemy w niezbyt bogatym kraju. 0,2l na setkę to przy np. 5000km ok. 43 zeta. Pomnóż to przez np. 2 miliony aut (nie wiem ile jest teraz aut w Polsce) i mamy 86 mln pln rocznie. Fajnie, że mamy sporą grupę ludzi, którzy te pieniądze chcą wydać na świecenie, którego wpływ na bezpieczeństwo jest czysto hipotetyczny i poparty jedynie subiektywnym odczuciem (czyli de facto niczym, co w normalnych procesach decyzyjnych w ważnych sprawach mogłoby być brane pod uwagę).
  5. Na szczęście specjaliści Rydzyka również to policzyli. http://auto.howstuffworks.com/question424.htm
  6. No to rzeczywiście "wiele". Guzik - no to takie typowe podejście. Kiedyś odległa znajoma obaliła dokonania całej współczesnej psychologii - powiedziała tylko, że "z życia wiadomo, że jest inaczej". Kobitka nie miała nawet matury, ale wcale jej to nie przeszkadzało wygłaszać zdecydowane tezy na temat rzeczy, o których nie miała bladego pojęcia. Podobnie tutaj - co z tego, że są na świecie organizacje, których pracownicy nie robią nic innego, tylko analizują wszystko to, co związane z komunikacją drogową. Najpierw kończą odpowiednie studia, potem szkolą się w oparciu o kilkadziesiąt lat doświadczeń całej organizacji, dalej przeprowadzają eksperymenty biorąc do tego setki osób i wywalając na to kupę szmalu. I po co? Przecież Ty wiesz lepiej, wystarczyło zapytać :icon_rolleyes:
  7. Tzn. w których wielu, możesz wymienić? Poproszę o kraje z naszej strefy klimatycznej.
  8. Jak leje 15 minut od domu to nie problem :clap: To samo 2000km od domu i 100km od najbliższego miasteczka powyżej 10000 mieszkańców jest nieco większym problemem :clap:
  9. Motoradzio - ja nie twierdzę, że wypadek był z Twojej winy. Niemniej uważam, że wielu wypadków można uniknąć, jeśli motocyklista szlifuje umiejętności. Jazda uślizgami jakoś mnie nie przeraża, bo mam kilka latek praktyki na hard enduro.. Po asfalcie też się niekiedy ślizgam i to wcale nie jest tak, że poślizg musi skończyć się glebą. Po prostu, warto ćwiczyć takie rzeczy. I tu nie chodzi o to, że ja próbuję zwalić winę za wypadek na Ciebie czy coś. Nie mam w tym interesu, poza tym szczerze współczuję Ci szlifa i nerwów z tym związanych (no i kosztów). Apeluję jednak, żeby motocykliści ćwiczyli jazdę, jeśli chcą jeździć bezpiecznie. Bo co z tego, że motocykl ma pierwszeństwo, skoro zwykle i tak motocyklista jest najbardziej poszkodowany w wypadku. Warto umieć unikać wypadków także powodowanych przez innych uczestników ruchu. Czytałeś 'Motocyklistę Doskonałego'? Tam jest ze 20 razy powtórzone, że na łuku w prawo o ograniczonej widoczności powinieneś jechać lewą stroną pasa, bo to daje lepszą widoczność. Teraz to już musztarda po obiedzie, ale wg. mnie ta technika spisuje się świetnie. Nie zrozum mnie źle, ja nie piszę, że dałeś ciała i masz za swoje - nic podobnego. Staram się jednak przeanalizować Twój wypadek i wyciągnąć wnioski dla siebie i być może dla innych, żeby takie sytuacje się nie powtarzały. Chyba o to chodzi w tym dziale? Bo pobluzgać na emerytów możemy na forum onetu :clap: ps. Niektóre babinki mają samochody i np. raz w miesiącu nimi jeżdżą. To jest dopiero dramat... pps. Co do tego, że to była trzecia jazda w sezonie... Lech Potyński pisał tej wiosny w ŚM, że właśnie na początku sezonu jest najwięcej gleb. Tu na forum też to widać. Początek sezonu to wysyp gleb, a potem już w miarę równomiernie raz na dłuższy czas ktoś się wyłoży. Zima niestety usypia czujność motonitów i trochę czasu potrzeba, zanim forma wróci. ppps. Życzę wysokiego odszkodowania.
  10. Jak 30-latek z prawkiem w kieszeni zasuwa na R6 pomiędzy autami na gumie to jest ok, ale jak zrobi to 16-latek na skuterze to już nieteges? :) :clap: :clap: Powiedzmy sobie szczerze - znacznie rzadziej widzi się niebezpiecznie jadącego skuterzystę niż motocyklistę. No ale my jesteśmy cacy, bo niektórzy z nas chodzili na kurs prawka ;)
  11. Motoradzio, ile czasu w tym sezonie poświęciłeś na ćwiczenie awaryjnego hamowania? Tak szczerze. Po prostu zastanawiam się nad takim zjawiskiem, że na dobry początek sezonu prawie codziennie czytam o jakimś szlifie. Komuś jakaś przeszkoda wyjdzie na drogę i już dupa na asfalcie... Napisałeś, że przy zablokowanym kole próbowałeś omijać babinkę. Żeby to było na szutrze, to bym rozumiał, ale na szosie? Gdyby babcia zaczęła wchodzić na jezdnię 10m przed Tobą, to przy 50-70km/h byś ją minął zanim by wykonała pierwszy krok (60km/h = 17m/s). Jeśli zdążyła wejść na środek jezdni, to obstawiam, że miałeś jakieś 30m na reakcję, czyli dystans, który przy dużej wprawie pozwala na zatrzymanie motocykla ze wspomnianych 50-70kmh. Problem w tym, że większości motocyklistom brakuje tej właśnie wprawy... Ja rozumiem, że inaczej jest sobie pisać, a inaczej mieć awaryjną sytuację na drodzę. Wiem o tym dość dobrze, bo sam mniej więcej rok temu źle zahamowałem i miałem glebę, która zabrała mi miesiąc sezonu (pomógł mi w tym żwirek przed skrzyżowaniem). Tyle że ja nie miałem pretensji do przeszkody, tylko do siebie, bo szybko uświadomiłem sobie, że wypadku można było uniknąć. Od tamtej pory regularnie ćwiczę awaryjne hamowanie w różnych warunkach, także z pasażerką (pasażerka bardzo za tym nie przepada, bo udaje nam się dojść do takiego opóźnienia, że trudno jest nam utrzymać się w siodle i generalnie po paru takich akcjach chce się zwrócić ostatni posiłek). Wystarczy kawałek pustej drogi w trakcie przejażdżki, żeby sobie ze 2-3 razy spontanicznie cisnąć po heblach do oporu. To bardzo dużo daje. Ważne jest, żeby w awaryjnej sytuacji nie wciskać hebla za szybko - czas od rozpoczęcia hamowania do pełnego wciśnięcia hamulca musi wynosić ok. 1 sekundy (różnie dla różnych motocykli) - i to własnie trzeba wyćwiczyć (szlif jest wtedy, gdy hebel odruchowo wciskany jest za szybko, koło się blokuje i jest gleba). Warto też mieć opanowane hamowanie pulsacyjne. W zeszłym tygodniu choć latałem bardzo niewiele, to 4 razy musiałem ostro hamować przez czyjeś wymuszenie. W 2 przypadkach złapałem przy tym chwilowy uślizg przodu, ale do gleby było daleko. Każde z tych hamowań było skuteczne, choć oczywiście można było zrobić to lepiej. Tak więc polecam każdemu przygotowanie przede wszystkim siebie do sezonu i doskonalenie techniki jazdy. Jak ktoś dużo jeździ (czy puszką czy moto) to wie, że różnego rodzaju wymuszenia, czy przeszkody nagle wpadające na drogę są na porządku dziennym i trzeba po prostu zminimalizować ryzyko wypadku poprzez szlifowanie swoich umiejętności.
  12. Przecież napisałem kto robił badania. To są ich wnioski, nie moje. Gdy jedziesz w sznurku aut, to w jednym lusterku bocznym widzisz tylko jedno światło bez względu na to, czy jest to samochód czy motocykl (nie licząc motocykli z 2 światłami). We wstecznym widzisz tylko 1 samochód za Tobą. Możesz więc liczyć światła w lewym i prawym lusterku i wnioskować, które ze świateł może należeć do motocyklisty. A może być też tak, że tylko motocyklista ma włączone światła i wtedy widzisz go od razu. To panowie z ADAC oraz Angole stwierdzili, że dla większości kierowców światło w dzień = motocykl. Nie bez znaczenia jest fakt, że tam motocykli jest kilka(naście) razy więcej niż u nas.
  13. Jak chcesz opony w teren, to możesz kostkę założyć :) Ale na takich szosowo/terenowych też daje się polatać poza asfaltem całkiem szybko. Ja jeździłem na Michelin Sirac i byłem zadowolony, choć te gumy szybko się kończą. Co do techniki jazdy po piachu takim motocyklem, to ważne jest, żeby nie dociążać przodu na łukach - wtedy przednie koło po prostu odjeżdża w swoją stronę. Dlatego w zakrętach cały czas trzeba się rozpędzać (mały gaz, ale jednak rozpędzanie), a ew. dohamowania robić na prostych i najlepiej tylnim hamulcem. Szybkość wcale nie musi być duża.
  14. Fascynujące jest to, że zarówno nasi politycy jak i przeciętni obywatele (np. Forumowicze) rzucają tezy w oparciu wyłącznie o własne widzimisie i do tego używają stwierdzeń typu "oczywiste", "bezdyskusyjne", itp. Dla odmiany niektórzy ludzie/organizacje przeprowadzają pewne badania i eksperymenty z różnych dziedzin, np. ze skuteczności świateł samochodowych. I tak badania były prowadzone przez ADAC oraz przez pewną brytyjską organizację (nie pamiętam nazwy, warto jednak pamiętać, że Brytyjczycy wydają na komunikację drogową prawdopodobnie najwięcej kasy na świecie (w przeliczeniu na mieszkańca)). Wyniki badań były jednoznaczne - przy dobrej pogodzie w ciągu dnia samochód jadący na światłach jest dokładnie tak samo widoczny, jak jadący bez świateł. Wprowadzanie obowiązku jazdy cały rok na światłach jest więc po prostu bez sensu, a dodatkowo szkodzi motocyklistom, gdyż obecnie większość kierowców widząc w ciągu dnia zapalone światła pojazdu kojarzy tenże pojazd z motocyklem. Jeśli to skojarzenie zniknie, to po prostu motocykliści będą mniej widoczni dla innych uczestników ruchu. Jako motocykliści powinniśmy dbać przede wszystkim o bezpieczeństwo motocyklistów, a więc absolutnie sprzeciwiać się pomysłom obowiązkowej jazdy na światłach samochodami przez cały rok.
  15. Zapytaj w dziale enduro ;) Mnie się zdarzało w lasach niekiedy, ale w przypadku moto większość tych mniejszych krzaków ulega szybkiemu zmieleniu, ew. wplątuje się gdzieś w okolicach zębatki i potem trza to śrubokrętem wyrywać. No a na duże gałęzie to trzeba po prostu zwracać uwagę.
  16. 2 godziny na mieście? No to trudno się dziwić, że tyle potem wypadków... Ja robiłem w Piracie (też Kalwaryjska- budynek Korony). Instruktor (Bogdan N) był w porządku, choć bez rewelacji. No i w mieście miałem 7 godzin z 11 (1 extra godzinę miałem gratis, bo raz się instruktor zdrowo spóźnił).
  17. CosmoSquig

    Chorwacja

    1. Zależy od lokalizcji. W miejscach turystycznych zwykle ok 15-25 EURo za osobę za tanią kwaterę. Mając swój środek transportu niekiedy warto poszukać np. kilka km od takiego miejsca, wtedy za 10-15 EURo daje się spokojnie przekimać. Najlepiej szukać będąc już na miejscu - zwykle przy wlotach do miasteczek stoją ludziki z karteczkami 'zimmer' i z nimi można się dogadywać. Nawet w szczycie sezonu nie ma problemu ze spaniem 2. W drodze do Chorwacji osobiście lubię zahaczyć o Alpy - Austria, Włochy, Słowenia. Droga przez Słowację i Węgry też jest przyjemna (można się kimnąć nad Balatonem np.). 3. Moja rada brzmi - nie brać namiotu, materaca i śpiworów i nastawić się na prywatne kwatery. Rok temu byliśmy z namiotem i śpiworami... Moto objuczone na maxa, a na campingach może z 3-4 razy spaliśmy i to bynajmniej nie dlatego, że nie było wolnych tanich kwater. Koszty campingów są porównywalne do kwater, a jednak przyjemnie jest po długiej trasie od razu wywalić się na wyrko (bez montowania namiotu itp). Towarzystwo na niektórych campingach mnie nie zawsze odpowiadało... 4. Niezłe danie w niedrogiej knajpie daje się dostać za ok 20-25 zł (40 HRK). Większość pozycji menu jest za 60-80 HRK. Wypas rybki dla 2 osób to 200-250 HRK. Wino 50 HRK za litr, woda 10-20 HRK za litr. Piwo duże 15-20HRK za litr (tak samo mała cola). Niezłe mapy dostaje się na granicy. Można wziąć kilka sztuk, co by bez obaw miąć do różnych formatów i wpychać do tankbaga.
  18. Blisko :crossy: Konkretnie - 3 flaszeczki i 2 kartony soku. Przy remoncie panów na oko było z pięciu.
  19. Przed chwilą byłem na stacji benzynowej i przede mną zakupy robił pan z ekipy remontującej jezdnię zaraz obok tejże stacji (centrum Krakowa). Kto zgadnie co ten pan kupił? Dodam, że dopiero rozpoczęli pracę, bo godzinę wcześniej tam jechałem i ich nie było.
  20. CosmoSquig

    Chorwacja

    Robiłem taką traskę w zeszłym roku. Jak masz jakieś pytania to wal. Nie wolicie śmignąć we wrześniu? Mniejszy ruch, łatwiej o kwaterę (choć w lipcu też nie ma problemu), no i temperatura przyzwoita - da się latać w motociuchach (bezpieczniej).
  21. Polataj na jakimś dużym uterenowionym turystyku, np. Varadero :buttrock: To są dopiero przeżycia z bocznym wiatrem :crossy: Jest taki trick, że jak są mocne boczne podmuchy, to można poprawić prowadzenie motocykla poprzez przeniesienie ciężaru ciała na podnóżki (tak jakby się chciało unieść dupsztala z kanapy). Obniża to środek ciężkości motocykla (czy jakoś tak) i generalnie poprawia jego trakcję przy bocznym wietrze czy turbulencjach (np. za tirem). Na sportowym sprzęcie jest to niestety trochę utrudnione z racji pozycji za kierą, ale może i tak warto spróbować i zobaczyć czy pomaga czy nie. U mnie to działa świetnie (latam na DLu).
  22. A jeśli lubisz przepłacać i chcesz mieć nadrukowany motorek na opakowaniu tabletek, to "zestawy do odkażania wody dla motocyklistów" są dostępne w Louisie :crossy: Z ciekawostek są też podgrzewacze wody oferujące ciepły prysznic w dziczy - wlewasz wodę do specjalnego worka za 8 EURo, wystawiasz go na 3 godziny na słońce i z wbudowanego sitka leci woda o temperaturze ok 32 stopni. Czary z mleka :buttrock:
  23. Vstrom ma większe wibracje od silnika niż transalp. Nie zauważyłem jakichś kolosalnych różnic w cenach serwisu singla i V2. Teoretycznie niby jest więcej roboty (zawory, świece, regulacje...), ale przecież nieraz więcej czasu potrzeba na rozebranie motocykla niż na sam zabieg regulacji/wymiany, a plastiki/bak zmienia się tak samo z singla jak z twina. Serwis DRZ400 wychodził mi 400-500 pln za przegląd, a transalpa 400-600 pln (tyle, że w trampie robiłem więcej rzeczy). Do turystycznej jazdy V2 daje radę znacznie lepiej od singli.
  24. CBF250 - 140kg, 24KM MT-03 - 175kg, 45KM Plus te wymienione przez Ojro, no i cała paleta 125-tek
  25. Olsen - co do osiągów Bandita i Fazera, to ciekawostkę napisali w teście 600tek w Motocyklu. Fazer nieźle dawał ze startu do np. 140km/h, ale przy pomiarach elastyczności Bandit Fazerkę baaaardzo solidnie objechał. Mało tego, wszyscy Fazerkę objechali, z wyjątkiem Hondy CBF600. Akurat o osiągach Fazera mam raczej złe zdanie, bo choć to moto świetnie wypada na papierze i w warunkach ostrej jazdy, tak w turystycznym śmiganiu raczej nie daje zapasu momentu obrotowego. Bandyta jest dużo bardziej elastyczny od FZ6, ale wciąż to tylko 650ccm. Dlatego raczej celuję w B12, tym bardziej, że różnica w cenie nie jest zaporowa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...