Skocz do zawartości

CosmoSquig

Forumowicze
  • Postów

    1541
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CosmoSquig

  1. BMW R1150R :icon_rolleyes: Umów się na jazdę próbną i rozwiej wszelkie wątpliwości :icon_mrgreen:
  2. Co za czasy, żeby 17latce mówić, że jest za stara :icon_razz:
  3. 240kg z płynami to wcale nie tak dużo. Miłośnicy Beemek zwykle muszą stawiać do pionu ok. 300kg, niekiedy więcej. W przypadku osób lubujących się w wożeniu GSów poza szosami zdarza się to dość często :icon_rolleyes: VFR ma nisko środek ciężkości, więc jest trochę łatwiej niż w przypadku dużego enduracza. Choć znajomemu ostatnio się nie udało - wyglebił w lesie na R1200GSA, po czym gdy postawił go z powrotem do pionu, to moto runęło na drugą stronę. Kumple byli w pobliżu, ale byli zbyt zajęci robieniem zdjęć i nabijaniem się, żeby mu pomóc :icon_mrgreen: R1200GSA z płynami i kuframi (+bagaż) waży sporo ponad 300kg :icon_razz:
  4. Panowie, może czas się wybrać na siłownię czy coś? ;) Rozumiem, że jak się wyglebi po prostu na mało ruchliwej drodze poza miastem, to trzeba wołać pomoc drogową co by dźwignąć sprzęta?? :)
  5. Może w poniedziałek za tydzień w CL podejmiemy temat?
  6. Ja jeździłem ok. pół godziny, czyli ze 30km nawinąłem. Komforcik jest ok. Oczywiście do turystyki warto założyć owiewkę, albo ograniczyć prędkość, bo powyżej 160-180km/h to jest walka z żywiołem a nie jazda. Na dłuższą metę za bardzo położyć się nie da, bo nie jest zbyt wygodnie. W każdym razie pozycja za kierą do normalnej jazdy jest ok, kanapa bardzo ergonomiczna i komfortowa. Minus za lusterka - drgają tak, że nic w nich nie widać. Nawet dealer suzuki powiedział że są do niczego i na wstępie warto je wymienić na jakieś lepsze. Szmelcowate są też zegary - plastikowa konsola mnie kojarzy się z chińską zabawką. Bądź co bądź to moto kosztuje 'tylko' niecałe 30 tys, więc trudno wymagać super dopracowania detali. Jak na tę klasę cenową i tak jest bardzo dobrze (przyjrzyj się np. kierunkowskazom z tyłu - to nie są te same, które można spotkać w 70% modeli suzi). Osiągów nie mierzyłem, ale raczej nie ma powodów do narzekania. W 2 osoby szybko doszedł w granice 230-240km/h (tu znów drgały zegary i trudno było dokładnie odczytać). Do setki nie wiem dokładnie ile, ale na pewno poniżej 4 sekund. Obstawiam coś koło 3,5-3,7. Ma typowy problem tych motocykli - jak chcesz się rozpędzać, to musisz zredukować ze 3-4 biegi w dół :) Duży plus za kulturę pracy silnika - jest bardzo "grzeczny" i ucywilizowany, bez niespodzianek. Kolejny plus za zawiechy i trakcję. Typowe polskie dziury nie wyprowadzały GSRa z równowagi, natomiast w zakrętach prowadził się precyzyjnie. Motocykl bardzo łatwy i przyjemny w obejściu. Spalanie jakie może być? Jak będziesz latał spokojnie, to pewnie poniżej 5 litrów, a jak trochę ostrzej to pomiędzy 6-7. Pod tym względem wszystkie motocykle w tej klasie są zbliżone i czy producent podaje 4,1 czy 4,3 na setkę, to i tak wyjdzie na to samo (czyli 5 z kawałkiem przy normalnej eksploatacji). Ogółem bardzo fajne moto. Drobne niedociągnięcia można poprawić (lusterka), albo się przyzywczaić (zegary - choć je też można wymienić na inne, ale to już więcej zabawy). Jeśli design Ci odpowiada, to bierz śmiało - GSRowi niczego nie brakuje.
  7. Werfix - tak, to ja :biggrin: Moto już umyłem :clap: Pablo70 - ja mam świadomość, że moc na kole a moc silnika to 2 różne rzeczy, ale rozbieżności są tu ogromne u różnych producentów. Np. Suzuki dla DL650 podaje moc silnika 66,6KM, a pomiar na hamowni pokazuje... 71KM na kole! W samochodach strata mocy powinna być jeszcze większa (cała ta elektronika pokładowa), a w moim Golfiku 2.0 wyszło 145KM na kołach, gdy producent deklaruje 140KM (choć to silnik TDI i podobno bardzo dużo zależy od temperatury otoczenia). Te pomiary były na 2 różnych hamowniach, więc to nie jest tak, że ja jeżdżę tylko w 1 miejsce, gdzie chłopaki specjalizują się w poprawianiu humorów właścicieli pojazdów :clap: Tak czy siak R1200GS waży tylko kilkanaście kg więcej od DL, a różnica w mocy i pojemności teoretycznie jest ogromna - nie czuje się tego jednak po osiągach. Co nie zmienia faktu, że to i tak genialna maszyna :bigrazz: W tym tygodniu będę na jeździe próbnej F800S. Zobaczymy co może ta maszynka i czy dogoni DLa :icon_exclaim:
  8. kzabor - przyzwyczajaj się. Albo w takich sytuacjach jedź po prostu wolniej z założenia. Hamowanie wyszło Ci ok, ale wiesz, mogą być dziury, żwirki, mokro, ktoś może wyjechać jeszcze później... i następnym razem może się nie udać. Warto obserwować też koła samochodów - jak ktoś zaczyna kręcić kierownicą w niewłaściwym kierunku, to należy dostrzegać w nim potencjalnego zabójcę jeszcze zanim ruszy. I jeszcze jedno - w prędkościach 'miejskich' zmniejszenie prędkości o 15km/h powoduje skrócenie drogi hamowania o ok. połowę. Masz podejrzaną sytuację (np. jedziesz pustym pasem, a na pasie obok jest korek - na pewno ktoś zaraz się zniecierpliwi i szybko zmieni pas bez spojrzenia do lusterka) - zwolnij o 15 km/h (lub więcej) :biggrin: szerokiej drogi
  9. To cieszy :biggrin: A macie jakieś plotki o przeniesieniu napędu w F800GS? Dealerzy BMW milczą... Pasek to na pewno nie będzie, ja mam nadzieję że zrobią kardan.
  10. Że wystarcza to inna rzecz :banghead: Pewien użytkownik 1150GS tak mi opisywał swoje wrażenia z jazdy: po 1000km - trochę muli, ale da się żyć po 10000km - jest git po 100000km - YEEEAEAAAAHHH, nie chcę żadnego innego motocykla :D Do turystycznej jazdy są wg. mnie te osiągi są jak najbardziej wystarczające. Zastanawiam się tylko czy w takim razie jest sens kupować R1200GS w obliczu nadejścia F800GS. Bo może czegoś nie wiem, że np. R1150 od 140km/h do 180km/h przyspiesza w 2 sekundy czy coś, albo że osiągi są identyczne solo jak i z pasażerem... A tak z innej beczki, z jaką prędkością normalnie latasz autostradą?
  11. Ot się zastanawiam, jak to jest z tą mocą w BeeMkach. Co producent podaje na stronie to jedno, ale osiągi i wrażenia z jazdy to drugie. Paradoksalnie niekiedy mocniejszy model ma gorsze osiągi od słabszego. Stąd moje pytanie do właścicieli BMW - jak Wy oceniacie moc Waszych motocykli? Moje doświadczenia w tej materii są następujące: np. F650 GS ma sporo mniej mocy od cięższego transalpa. Choć przyspieszenie ma generalnie nieco gorsze od trampa, to wrażenie podczas jazdy jest takie, że F650 jest od XLV znacznie bardziej zrywny i dynamiczny. Zapewne chodzi o inną reakcję motocykla na gaz, inny przebieg krzywej mocy. Jednak wrażenia moje wskazują na to, że F650 jest dużo bardziej "sportowy" od trampa. To jeszcze jednak nic. Prawdziwa zagadka zaczyna się w modelach o większych pojemnościach. Otóż latałem sobie ostatnio po Dolomitach na R1200GS. Wg. producenta motocykl ma 100KM mocy i waży 199kg na sucho. Jakże ogromne było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że nowy GS nie daje rady nadążyć za.... moim prywatnym DL650. Z osiągów podanych przez producenta wynika, że faktycznie ma to sens - oba motocykle mają 4,1s do setki. Zmartwił mnie jednak fakt, że GS mniej chętnie od małego Vstroma kręci z niskich obrotów. Rozmawiałem na ten temat z obecnym na miejscu brytyjskim dealerem BMW (był tam rekreacyjnie na swoim R1150GS) i on stwierdził, że 100KM to moc silnika, a układ przeniesienia napędu jest tak mizerny, że te motocykle zwykle na kole mają ok. 80KM. W połączeniu z opóźnioną reakcją na gaz otrzymujemy motocykl nieźle zamulony jak na 1200 pojemności. BMW mocno odstaje od Vstroma komfortem jazdy, trakcją w winklach oraz hamulcami (na korzyść bmw oczywiście), jednak silnik - mizeria. Dziwi to szczególnie w porównaniu z np. R1200RT. Niby silnik ten sam, jednak inaczej zestrojony. RT ma 110KM (niedużo więcej - akurat na zrekompensowanie większej masy), jednak przyspiesza dużo bardziej dynamicznie. W GSie być może denerwowała by eksplozja mocy wyczuwalna w RT powyżej 5000 obrotów. Natomiast kompletną niespodzianką dla mnie jest fakt, że najlepsze z całej trójki osiągi (w moim subiektywnym odczuciu) ma .... R1150R. Choć ma 'tylko' 85KM, to świetnie rozpędza się już od 3000 rpm. Powyżej nie ma żadnych dziur ani eksplozji - ot równomierne rozpędzanie w najczystszej postaci. Co ciekawe, jest to motocykl słabszy i cięższy od nowego GSa. Od kilku lat marzy mi się R1200GS, jednak po ostatniej jeździe próbnej byłem mocno rozczarowany właśnie silnikiem. W takim układzie, być może lepszym zakupem będzie F800GS, który już w przyszłym roku ma trafić do sprzedaży? Motocykl lżejszy, tańszy, bez narażonych na uszkodzenie w terenie cylindrów po bokach, a moc ok. 80-85KM powinna być wystarczająca dla tego motocykla (tj. osiagi powinny być wyraźnie lepsze od 66-konnego Vstroma). Rodzi się jednak obawa, że panowie z BMW w modelu F800GS "zmarnują" tyle mocy ile zmarnowali w R1200GS i wówczas otrzymamy sprzęt o osiągach minimalnie tylko lepszych od poczciwego transalpa (za to o cenie wyższej o kilkanaście tysięcy pln). A jakie są Wasze wrażenia i doświadczenia z silnikami BMW? Może po prostu do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić i kilkadziesiąt km jazdy próbnej nie oddaje charakteru silnika? Czekam na komentarze :icon_razz:
  12. Teoretycznie powinno być w Zlotach, ale dla mnie to była raczej podróż, bo było dość daleko, a już na miejscu bardzo kameralnie. Ale od początku... Wiosną tego roku na forum ADVRiders zaproponowano spotkanie Europejskiej części grupy w Dolomitach. Jako bazę obrano miejscowość Pieve di Cadore (ok. 30km od Cortina d'Ampezzo). Kwatera to hotel o nieco ironicznej nazwie "Progresso". Rzeczywiście, w latach 20-tych mógł być symbolem postępu, ale od tamtej pory niewiele się w nim zmieniło :clap: Plus był taki, że hotel znajdował się na rynku Pieve, a więc fenomenalna lokalizacja. Cała hotelowa kadra to 2 młode kelnerki, 3 babcie-właścicielki (wszystkie po 80tce) i pan staruszek-portier, który śniadanie rozpoczynał od lampki wina i tak mu już zostawało do końca dnia (tj. lampka wina co 10 minut). Tak więc klimat kwatery nieprzeciętny. Grupa ADV była jedynymi gośćmi :icon_evil: Organizatorem całego spędu był Giorgio. Giorgio jest miłym Włochem z solidnym brzuszkiem i brodą. Mieszka w Padwie, ale ma drewnianą chatkę w Maias, czyli wiosce, która leży w okolicy Pieve. W Maias mieszkają 4 osoby, w tym Giorgio i jego syn. Giorgio zajmuje się testowaniem motocykli enduro i opisywaniem swoich wrażeń na łamach włoskiego czasopisma motocyklowego. Jak zgodnie stwierdziliśmy "jest to ciężka i niewdzięczna praca, ale ktoś musi to robić". Co ciekawe, Giorgio nie potrafi przetłumaczyć na angielski składników pizzy, ale jest w stanie płynnie mówić w tym języku o rodzaju zaworów czy wałków równoważących zastosowanych w motocyklu XXX z roku XXXX. Testy motocykli Giorgio przeprowadza na szlakach w Dolomitach, zna je więc (szlaki, choć motocykle również) bardzo dobrze. Chętnie dzieli się swoją wiedzą, co w tym przypadku zaowocowało długimi przelotami po szutrowych drogach (niekiedy po kilkadziesiąt km). Generalnie było po prostu... doskonale. Cała grupa wykazała się świetną dyscypliną, dzięki czemu codziennie o 9 rano 30 motocykli wyruszało spod Progresso na podbój Dolomitów. Po przycieraniu podnóżków i cylindrów (95% ekipy było na BMW RxxxxGS) na asfalcie zwykle przychodziła kolej na szutry, którymi docieraliśmy wysoko w góry (grubo ponad 2000 metrów npm), by tam w schroniskach rozkoszować się polentą, pastą, stekiem z grilla czy po prostu cafe latte. Potem znów kilkadziesiąt/kilkanaście km szutrów, asfalt, powrót do hotelu, 15minut przerwy i wypad do kolejnego schroniska na regionalną kolację. Było też oglądanie finałów MŚ w piłce kopanej. Na rynku Pieve postawiono telebim, na którym emitowano mecz. Przez imprezą Giorgio powiedział "jeśli Włosi wygrają MŚ, to impreza będzie mniej więcej taka, jak po zakończeniu IIWŚ". No i rzeczywiście, po meczu działy się niesamowite rzeczy. Furgonetki jeździły jedna za drugą od wioski do wioski, "na pace" przewożąc fanów z flagami, fajerwerkami, itp. Oczywiście my również się przejechaliśmy :biggrin: Było też palenie gumy na rynku Pieve (auta i motocykle) i 20-letnie skuterki bez tłumików, które do białego rana nie dawały spać absolutnie nikomu. Atmosfera super! Z innych atrakcji warto wymienić tunele pochodzące z IWŚ, wykopane w górach na wysokości 2700m. Zejście tunelami wewnątrz gór kilkaset metrów w dół było niezapomnianym przeżyciem. Nieprzeciętne były także widoki z 'okien snajperskich', a więc otworów, z których w czasie wojny ostrzeliwywano oddziały próbujące zdobyć fragment tego obszaru. Ekipa bardzo dopisała. Z ciekawych osobistości można wymienić np.Vincenta - Francuza, który przejechał motocyklem dookoła świata (70000km w 2 lata - głównie Azja i Ameryka Pd.), Richarda - sterego Niemca, który na R1150GS jest w stanie pokonać niemal każdą przeszkodę terenową (zawsze z papierosem w ustach - po coś powstały otwarte kaski), czy Dave'a - Amerykanina, który przemierza świat mieszkając zawsze tylko u znajomych (to się nazywa redukcja kosztów wyprawy - spanie i jedzenie za free, choć trzeba mieć wielu ziomali rozsianych po świecie :biggrin: ). Mogliśmy także dowiedzieć się, że osłony cylindrów w R1200GS wykonane są z Magnesium i kosztują 650 Euro/sztuka. Taniej było kupić gmole, ale po szkodzie to każdy mądry :D Ogólnie - było super! Z ciekawostek dodam, że następne spotkanie z tego cyklu odbędzie się... prawdopodobnie w Polsce :biggrin: a teraz fotki: http://www.omeko.pl/fot/a1.jpg http://www.omeko.pl/fot/a2.jpg http://www.omeko.pl/fot/a3.jpg http://www.omeko.pl/fot/a4.jpg http://www.omeko.pl/fot/a5.jpg http://www.omeko.pl/fot/a6.jpg http://www.omeko.pl/fot/a7.jpg http://www.omeko.pl/fot/a8.jpg http://www.omeko.pl/fot/a9.jpg http://www.omeko.pl/fot/a10.jpg http://www.omeko.pl/fot/a11.jpg http://www.omeko.pl/fot/a12.jpg http://www.omeko.pl/fot/a13.jpg http://www.omeko.pl/fot/a14.jpg http://www.omeko.pl/fot/a15.jpg http://www.omeko.pl/fot/a16.jpg http://www.omeko.pl/fot/a17.jpg http://www.omeko.pl/fot/a18.jpg http://www.omeko.pl/fot/a19.jpg http://www.omeko.pl/fot/a20.jpg http://www.omeko.pl/fot/a21.jpg I jeszcze link do źródeł: http://www.advrider.com
  13. Janusz - co to Hougha, to fakt, że gość pisze o jeździe tak, jakby chodziło o picie kawy podczas czytania gazety w niedzielny poranek. Aczkolwiek musi być pewna równowaga - z jednej strony mamy kolesi poginających w mieście 150km/h na gumie, a z drugiej właśnie ludzi takich jak Hough (którego ja akurat nie miałem przyjemności poznać). Ja z jego książek coś niecoś się nauczyłem, choć spora część treści była dla mnie oczywista. Niemniej informacje zawarte w jego książkach to i tak kilka razy więcej niż to, co wiedzą i potrafią motocykliści świeżo po kursie prawa jazdy. Czyli dobrze że te książki są. A jeśli tylko napiszesz książkę dla bardziej zaawansowanych motonitów, to wierz mi kupię natychmiast nawet za grubą kasę :biggrin: Jeśli chodzi o moją jazdę, to słusznie Ci się wydaję - przycieranie podnóżków to jest to co mnie cieszy (obok powerslide'ów w terenie). I zgadzam się, że musi tu być pełna kontrola (po sytuacjach niekontrolowanych mam kilkudniowego kaca).
  14. Ciekawy post, daje do myślenia. Z podobnym poglądem spotkałem się u D. L. Hougha - napisał on, że największą przyjemność z jazdy osiąga się poprzez doskonałe opanowanie maszyny. Wtedy nawet łagodne pokonywanie łuków sprawia mnóstwo frajdy - gdy pokonuje się je idealnie płynnie i dokładnie po obranym torze jazdy. Tyle że do tego trzeba umieć jeździć, a z tym są bardzo często problemy :icon_mrgreen: Pozostaje tylko taka kwestia, że dla każdego odczucia towarzyszące jeździe na moto są nieco inne. Co do 250km/h w nocy w mieście, to cóż... nie chcę brzmieć 'mentorsko', ale chyba już za dużo na drodze widziałem, żeby robić coś takiego. A może to po prostu wina Vmax mojego sprzęta (ale chyba nie, bo jak dotąd nie miałem okazji jechać tym moto 'do oporu', a trochę kaemów już na budziku jest) :icon_eek:
  15. Kufry można do wszystkiego przyczepić, zastanów się tylko jak będzie wyglądał SV bez kufrów, ale ze stelażami. Na mój gust będzie wyglądał beznadziejnie, z całym tym orurowaniem z tyłu. Ponieważ to dość mały motocykl, stelaże będą wyglądać nieproporcjonalnie. A montaż/demontaż stelaży przy okazji każdej dłuższej wycieczki to trochę upierdliwa zabawa. Ponawiam propozycję BMW R1150R. Do tych zastosowań jest doskonały, a patent na mocowanie kufrów BMW to rewelacja - nie ma żadnego stelaża, a same mocowania są widoczne tylko dla wprawnego oka. No i powiedzmy sobie szczerze, że jest to trochę inna klasa jakości wykonania (nie mam tu na myśli niezawodności, bo tu Japończyki są nie do pobicia, tylko samą jakość zastosowanych materiałów, dopracowanie detali itp). No albo faktycznie Buell Ulysses. Fajne szosowe moto z podwyższonym zawieszeniem.
  16. DRZ się psuje??? Pierwsze słyszę. Mój się nie psuł. Nawet nie jęknął - 100% sprawności w każdej chwili (zrobiłem trochę ponad 12000km na tym). Silnik DRZ nie jest wyżyłowany - z litra pojemności wyciąga 100KM (400ccm => 40KM). To jest "wyżyłowanie" na poziomie motocykla turystycznego, a podobną moc osiągają wyżyłowane 125. Generalnie świetny motocykl, polecam. A czy warto się przesiadać z DR350... To już zależy od tego, czy masz co robić z kasą czy nie :icon_mrgreen:
  17. Podejrzewam, że podobne pytanie już się pojawiło, ale 1) nie udało mi się znaleźć stosownego wątku; 2) przepisy pewnie się 5 razy od tamtej pory zmieniły. Bardzo proszę speców od ubezpieczeń o odpowiedź: Moja dziewczyna kupiła miesiąc temu auto używane. Auto ma ważną polisę OC do listopada 2006. Dziewczyna przerejestrowała auto na siebie i wykupiła nowe AC, bo poprzedni właściciel wypowiedział swoją umowę AC celem otrzymania zwrotu kasy. Nie wypowiedziano jednak umowy OC. Agentka ubezpieczeniowa powiedziała, że można jeździć na starym OC przez cały okres jego ważności (a nie tylko przez pierwsze 30 dni). Ponieważ jednak auto ma nowe numery, konieczne jest posiadanie ze sobą faktury zakupu samochodu, na której są stare numery zgodne z tymi w starej polisie. Urząd miasta wydał już stały dowód rejestracyjny nie wymagając przy tym nowej polisy. Czy można jeździć na tym starym OC, czy trzeba przepisać je na siebie lub wykupić nowe? Z przepisaniem jest kłopot, bo poprzednik miał 70% zniżek, a moja panna jest młoda i ma 50% wzwyżki - chodzi więc o ok. 1000 pln. Proszę o odpowiedź osoby, które znają się na rzeczy są pewne swojej wersji (Browarny, pomóż :icon_mrgreen: ). Wszelkie 'wydaje mi się, że...' może zostawmy w piwie, bo sprawa jest dość poważna (z jednej strony 1000 pln kosztów OC, a z drugiej 5000 pln kary za brak OC, czy jaja przy ew. szkodzie). Dzięki z góry!
  18. A jak daleko było do gościa? Bo jeśli szlifując w niego nie uderzyłeś, to znaczy to, że mogłeś spokojnie wyhamować bez ryzyka zderzenia. Możliwe nawet, że obeszło by się bez hamowania, gdyby gość ostro po gazie pocisnął. Ta sytuacja niestety bardzo często się powtarza - jak motocyklista musi awaryjnie hamować, to zwykle hamuje pośladkami po asfalcie. Grunt że jesteś cały, moto też raczej do miętkich nie należy, więc pewnie bez śladu po całym zajściu :icon_mrgreen:
  19. No dokładnie :icon_mrgreen: Mnie też ten motocykl leżał, a mam ok. 185 cm wzrostu. Po prostu duże, wysokie enduro ma wysoko środek ciężkości - lekko przechylisz i jeśli jesteś nieprzygotowany, to nie utrzymasz sprzęta. Z czasem nabierzesz doświadczenia i będziesz w stanie przewidzieć jak motocykl się zachowa np. podczas wjeżdżania na krawężnik itp. Po prostu trzeba na początek dokupić zabezpieczenia przed glebą - handbary (transalp ma fabryczne, choć mało solidne) i gmole, nieźle spisują się też stelaże kufrów bocznych jako ochrona tyłu i wydechu. Tak zmontowany motocykl możesz kłaść do woli i bezstresowo (ostatnio DL650 mi tak "upadł" przy 80km/h - praktycznie bez strat). Najwyżej na koniec sezonu obite gmole i stelaże dasz do lakierowania. Zerknij na www.advrider.com - tam w dziale 'ride reports' można pooglądać motocykle za 70 tys. pln topione w błocie, masakrowane na skałach, szlifowane po szutrach, czy ostatnio skaczące z mostu :buttrock: Wszystko w imię "przygody" :buttrock: ps. Oczywiście to nie jest tak, że będziesz się co tydzień przewracał. Są nawet spore szanse, że przejeździsz sporo km bez gleby (mój bracki na podobnym moto zrobił 40000km bez jednej ryski, a zapier***ał dość ostro). Niemniej te motocykle łatwiej jest położyć na parkingu niż normalne szosowe, stąd warto być na taką opcję przygotowanym i jeździć bez stresu.
  20. To działa w 2 strony po prostu. Rada generalna - nieważne czym jeździsz, i tak zachowaj odstęp.
  21. Duży SV to raczej sportowy motocykl. Raczej bliżej do GSXR, niż do turystyka. Zaproponuję jeszcze coś: BMW R850R lub R1150R
  22. Bierzesz i odklejasz, odchodzi bez problemu. To jest taki badziewny klej, że jak mi kiedyś w aucie szyba pękła po stłuczce, to w serwisie zamontowali nową szybę, a naklejkę odklejono ze starej i przyklejono tę samą na nowej. Czyli zasadniczo fuszerka (producenci tych naklejek powinni byli zastosować klej jednorazowy i nacięcia na naklejce, żeby pękła przy odklejaniu).
  23. Dokładnie tak. Ciężar ciała max. na przód, do tego przedni hebel mocno (dohamowanie przed łukiem). Wówczas tył jest tak lekki, że w zasadzie bez jakichś szczególnych operacji gazem czy tylni hamulcem potrafi odjechać (szczególnie np. na szutrze).
  24. O to może popytaj na jakichś anglojęzycznych forach Vstroma (są takie - google). Tam znajdziesz ludzi, którzy pokonali na DLu takie dystanse. U nas chyba jeszcze niewielu takich znajdziesz. W Motocyklu był test 25000km i werdykt klasyczny - motocykl bez jednej usterki, po tym przebiegu akurat dobrze dotarty (elementy silnika praktycznie jak nowe). Tyle że taki sam werdykt ma tam sporo motocykli, wniosek - nowoczesny markowy sprzęt, jeżdżony przez doświadczonego motocyklistę po prostu jest niezawodny. U mnie stuknęło właśnie 7500km (kupiłem moto pod koniec kwietnia tego roku) i nie odnotowałem najmniejszych objawów jakiejś awarii, a raczej nie oszczędzam tego motocykla (teren, itp). Więcej problemów miałem z nowym VW Golfem V, którego dostałem jako auto służbowe jesienią zeszłego roku i już po pierwszych 5000km pojawiły się pierwsze drobne usterki :D ...no i VW Golf V 2.0 TDI bierze olej, a Vstrom nie :D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...