Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Posłuchaj Zalmena, a przynajmniej przemyśl to, co napisał. Człowiek rozwija się drogą ewolucji, a nie rewolucji. I nie złość się na Henia - chłopak chciał Cię jedynie skłonić do pewnych refleksji. ;) Raczej z lat '97-'98.
  2. Mimo iż sam jeżdżę w zimie po mieście (głównie skuterem), to jednak w dalszą trasę chybabym się nie wypuścił, taki twardy to ja nie jestem. Bałbym się, że może mnie zaskoczyć nagłe załamanie pogody w połowie drogi. Ciuchy ciuchami, ale jeszcze dochodzi kwestia przyczepności opon; większość motocyklowych gum nie najlepiej się spisuje przy temperaturach oscylujących w okolicach zera st. i na czarnej, śliskiej mazi.
  3. Na zdjęciach maszyna prezentuje się całkiem okazale. Niech Ci służy jak najlepiej. A jak Szanowni Rodzice zareagowali na Twój nowy nabytek?
  4. Może rolki się zużyły i dlatego gorzej ciągnie? Bo jakoś nie sądzę, aby przy przebiegu 14.000 km układ tłok-cylinder uległ takiemu zużyciu, żeby osiągi drastycznie spadły - oczywiście przy założeniu, że licznik nie był kręcony i jest to przebieg rzeczywisty (podejrzewam, że nie masz skutera od nowości, więc pewności mieć nie możesz; dodam, że moja SV-ka '97 ma większy przebieg). A w ogóle skuter jest odblokowany? Do jakiej prędkości się rozpędzał, zanim osiągi się pogorszyły?
  5. Obowiązku prawnego nie ma, ale warto założyć zimówki - dla bezpieczeństwa własnego oraz innych.
  6. Nie radzę używać tylnego kufra jako oparcia dla "plecaczka". Stelaż nie musi się ułamać, ale wystarczy, że się wygnie (a potrafi, wierzcie mi) i np. będzie zasłaniał tylną lampę i/lub kaleczył boczne plastiki.
  7. Właśnie. Ja u nich kupowałem cały zestaw Malossiego. http://forum.motocyklistow.pl/Cala-prawda-...tek-t65768.html :)
  8. Uważam, że warto mieć przynajmniej jedną długą (i nieco luźniejszą) kurtkę na motocykl, chociażby po to, żeby móc czasami podjechać gdzieś w marynarce, koszuli niewkładanej do spodni itp. Dlatego kurtkę skórzaną mam krótką (z Tarboru, model K-08), ale tekstylną już mam długą (Modeka Brisbane).
  9. Dać, to się da pojeździć Banditem w lekkim terenie, ale czuję się wtedy jakoś niezbyt komfortowo. Pojechaliśmy kiedyś w parę motocykli na Mazury i pełną przyjemność z jazdy po leśnych duktach zacząłem czerpać dopiero po przesiadce na Transalpa kolegi (potem z żalem przesiadałem się znowu na Bandita :wink: ). Taka jazda nakedem po berzdrożach na pewno sporo uczy, ale wolałbym mieć w takich chwilach pod sobą chociażby V-Stroma 650. Albo - jeszcze lepiej - DR-a 350. :flesje:
  10. Greedo dobrze prawi, dać mu wódki! :) Ja na Bandita 600 przesiadałem się z MZ ETZ 251 i trochę żałuję, że w międzyczasie nie było jakiegoś GS-a 500. A już na pewno nie wyobrażam sobie zaczynania motocyklowej kariery od Bandita. Bo my chyba mamy jakieś kompleksy i potrzebujemy się dowartościować. :wink:
  11. Owszem, lałem pełen syntetyk; dozownik też był odpowiednio ustawiony. Nie wiem, jaki on był, ale chyba jakiś zwykły (i niewymagający wymiany innych podzespołów). :) Dlatego zleciłem przeróbkę specjalistom (zasięgnąwszy uprzednio opinii osób obeznanych z tematem).
  12. Tylko że kierownicę da się wykręcić w tę czy we w tę (nad lusterkami samochodu itp.), a kierunkowskazów - nie. Już dwa razy udało mi się utrącić przedni kierunek (raz lewy, raz prawy), tak więc poważnie myślę o założeniu jakichś akcesoryjnych. Czasami katamarany tak stoją, że trzeba albo stać z(a) nimi, albo przeciskać się na grubość lakieru - dlatego bardzo cenię sobie skuter, którym idelanie rozkiminia się miejskie korki.
  13. "Sportowe" wydechy w małych skuterkach średnio mi się podobają, a sprzęgła też nie ruszałem. Zastanawiałem się nad taką opcją, ale w końcu postanowiłem założyć oryginalny silnik. Tłoka 70 ccm na podorędziu nie miałem, a zależało mi na tym, żeby jak najszybciej przywrócić skuterkowi dawną świetność. Teraz chodzi jak burza. Membranki były razem z kitem tuningowym; gaźnik pozostał oryginalny.
  14. Parę lat temu postanowiłem nieco podrasować skuter (Peugeot SV 50) i w tym celu nabyłem kit tuningowy Malossi (cylinder z głowicą i tłok 70 ccm). Na zestawie tuningowym, który dokonał żywota w zeszłym tygodniu, przejechałem ok. 13.000 km (pechowa trzynastka?). Pękł tłok, tzn. odłamał się jego kawałek na górze (to się chyba nazywa denko). Szczerze powiedziawszy, spodziewałem się nieco dłuższej żywotności zestawu, chociaż sprzedawca uprzedzał mnie, że może się skończyć po jakichś 10.000 km, bo te rasowane silniki są bardzo wysilone. Dodam, że nie jeździłem cały czas uwieszony na manecie (traktuję skuter i inne pojazdy bardzo oszczędnie), aczkolwiek przez pewien czas miałem założone ciężkie rolki, na których skuter gorzej się zbierał i z dużym wysiłkiem podjeżdżał pod górę, ale za to rozwijał dosyć dużą prędkość maksymalną - być może właśnie te rolki przyczyniły się do skrócenia żywotności silnika. Założyłem z powrotem fabryczny silnik 50 ccm (tzn., gwoli ścisłości, zleciłem zabieg wyspecjalizowanemu warsztatowi) i teraz skuter znowu jest full legal. ;) Nie żałuję, że go tuningowałem, bo to zawsze ciekawe doświadczenie, poza tym żywotność skutera wydłużyła się o te kilometry nawinięte na silniku Malossiego (przez ostatnie 13.000 km fabryczny silnik się nie zużywał, więc na dłużej starczy, przynajmniej taką żywię nadzieję). Ciekawi mnie, na ile Wam-użytkownikom rasowanych pięćdziesiątek (wiem, że takowi są na forum) starczyły kity tuningowe. :cool:
  15. Też kiedyś myślałem, że jazda automatem musi być strasznie nudna. Jednak z czasem polubiłem ją do tego stopnia, że obecnie zastanawiam się nad zamianą biegowca na maksiskuter, ewentualnie dokupieniem dużego skutera jako trzeciego pojazdu jednośladowego z silnikiem w mojej kolekcji. Ale to kwestia gustu - jazda w automacie nie każdemu musi sprawiać frajdę, to bardzo specyficzne klimaty.
  16. He, he, mam podobnie. :) Ktoś wyżej pisał, że to nieprawda, że cokolwiek trenujemy, bo nam się na pewno nie chce, ktoś inny sugerował, że trzeba być chyba bezrobotnym i nieobciążonym żadnymi obowiązkami, żeby móc sobie pozwolić na regularne chodzenie na siłownię, basen, sztuki walki itp. A w moim przypadku jest tak: owszem, zdarzają się okresy stagnacji (utrzymujące się czasem nawet przez kilka tygodni) i wtedy rzeczywiście nic ani nikt nie jest w stanie zmusić mnie do intensywnego wysiłku fizycznego, ale zazwyczaj - pomijając okresy, kiedy dodatkowe zlecenia sypią się niczym z rogu obfitości i mam nawał roboty - znajduję czas i przede wszystkim siłę, żeby przynajmniej 2 razy w tygodniu przez ok. godziny pomachać sztang(ielk)ami. Nie mam też większych problemów z wygospodarowaniem czasu na przejażdżki rowerowe kilka razy w tygodniu (poza zimą; choć kiedyś pedałowałem przez cały rok) - co innego, gdybym był uwięziony w pracy 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, ale wykonuję wolny zawód i mam nienormowany czas pracy. Ze wszelkiej maści aktywnością sportową jest trochę tak jak z czytaniem książek dla przyjemności (nie mylić z lekturą obowiązkową): czasem nie starcza czasu/energii, ale za to potem można nadrobić, zwłaszcza w święta/ferie/wakacje.
  17. Najeżdżacie (nie wszyscy, ale wielu z Was) na tego chłopaka, jakby co najmniej zamordował staruszkę na tle rabunkowym (rozumiem, że śnieg za oknem, że to, że tamto). Jak to było z tym rzutem kamieniem...? I tak jak napisał Łukasz - chłopak siedział na pewno nie będzie. Nie ten kaliber.
  18. Olsen

    Samochód musi być!

    Wiesz, podriftować w sobotę to i ja mogę :P (sei'em, carismą czy Twoją bejcą w charakterze pasażera), ale wierz mi, że jakbyś miał codziennie dojeżdżać do ścisłego centrum (nie mam na myśli wieczornych wypadów na kebab), to szybko szukałbyś jakiejś alternatywy dla samochodu.
  19. Wczoraj jeździłem, i to sporo, a dziś wymiękłem i pojechałem do miasta taksówką i metrem (system TAXI & RIDE). Kurczę, chyba trzeba urlop wziąć na tę niepogodę. :icon_mrgreen:
  20. A ja bym się bał. Że coś się źle przetrawi i będzie zonk. Dlatego albo jadę własnym pojazdem i siedzę o soczku/herbacie, albo taksówką i/lub metrem i łoję ile wlezie (nazajutrz nie wsiadam za kierownicę). Nigdy nie jeżdżę na jedno piwko, bo jeszcze nie ma efektu (dla którego warto się poświęcić i zrezygnować z dojazdu własnym toczydłem), a już jest ryzyko, że alkomat coś wykaże. Może jestem przewrażliwiony, ale wolę dmuchać na zimne. Do założyciela wątku: jak już kupisz ten skuter, to przynajmniej jeźdź na trzeźwo - naprawdę nie warto ryzykować.
  21. Olsen

    Samochód musi być!

    Wyłowiłem coś takiego na Gazecie: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=2...1847&a=55101847 A tu macie moją odpowiedź: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=2...1847&a=56043450 Pozdrawiam Olsen
  22. Kupić skuter i wozić psa na podłodze między nogami (widziałem, jak facet przewoził tak jamnika skuterkiem na jednej z tokijskich ulic). :buttrock: :bigrazz:
  23. :buttrock: Zawsze zastanawiałem się nad sensownością takich przepisów. Moje prawko kat. A przeleżało ok. 4 lat w szufladzie. Nie sądzę, aby w ciągu tych 4 lat podniosły się moje umiejętności jeździeckie (ba, rzekłbym nawet, że mogły ulec fosylizacji). Bo rozumiem, że założenie jest takie, żeby młody człowiek, który wyrobił uprawnienia do kierowania jednośladem, nabrał doświadczenia, zanim przesiądzie się na mocniejszą maszynę. Tylko jak sprawdzić, czy ktoś w danym okresie (tu: 2 lat) w ogóle miał styczność z motocyklami? W wydziale komunikacji (czy miał w tym czasie na siebie zarejestrowany motocykl)? A przecież mógł dosiadać pożyczonych sprzętów/należących do ojca itp.
  24. Możesz napisać, jakie migacze i gdzie kupiłeś (rozumiem, że mowa o przednich)? Ja bym chętnie założył takie akcesoryjne, które nie wystają poza obrys owiewki, a co za tym idzie, nie łamią się podczas przeciskania się między puszkami na grubość lakieru.
  25. Taka Japonia, jak ukazana na tym filmie, nie istnieje.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...