Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Ja po Trójmieście najczęściej poruszałem się pociągiem, a ostatnio motocyklem, i nie zauważyłem, żeby jeździło się jakoś tragicznie. Fakt, gdy bawiłem w Sopocie w wakacje AD 2005, sporo się przeciskałem między puszkami, ale bez przesady. A te 9 km to byś szybciej pokonał rowerem. :wink: Oraz korzystanie z alternatywnych środków lokomocji...
  2. Widzisz, niektórzy traktują jednoślad także jako pojazd użytkowy, a nie tylko zabawkę służącą do lansu i szaleństw w słoneczne, weekendowe popołudnia. Zresztą także w przypadku samochodu inaczej chyba jeździ się latem na autostradzie, a inaczej zimą po ośnieżonych drogach osiedlowych czy w centrum miasta. A może wyciąganie katamarana o tej porze roku nie ma sensu, bo nie da się porządnie depnąć? :bigrazz:
  3. Ja to bym do tych chałturszczyków, traktujących kat. A po macoszemu, jako zło konieczne, strzelał jak do... kaczek. :P Ale przynajmniej masz mniejszą konkurencję, gdyż stołeczne szkoły jazdy z prawdziwego zdarzenia, mające poważne podejście do ubiegających się o motocyklową kategorię prawa jazdy, można policzyć na palcach u jednej ręki emerytowanego stolarza. :) Z miłą chęcią bym się do tego przepisu stosował, tylko że czasem nawierzchnia na prawym pasie jest w tak opłakanym stanie, że nawet skuterkiem zmuszony jestem jechać środkowym pasem - najbliższy przykład: jezdnia na Sobieskiego między Sikorskiego a Bonifacego, jadąc w stronę Wilanowa. Dlatego po naszym kochanym kraju najlepiej poruszać się koleją na(d)- i podziemną (albo drogą powietrzną, jeżeli istnieje taka możliwość), a po drogach przeznaczonych dla ruchu kołowego jeździć jedynie pojazdami jednośladowymi, w sezonie.
  4. Dlatego nawet małym skuterkiem zawsze ustawiam się obok auta na pole position, a nie za nim, na wypadek gdyby okazało się, że siedzi w nim zawalidroga niepotrafiąca płynnie ruszać.
  5. A skąd Ty masz takie informacje, Asiuniu :) :biggrin: :biggrin: :biggrin: :biggrin:
  6. Spoko, damy jej jakąś książkę do poczytania, jak będzie pilnowała beęwu. :) Bynajmniej - jam jest gołodupiec i do tego kutwa, tak więc wydawszy majątek w postaci 35 zł na wjazd, siedzę w ww. lokalu o suchym pysku, a panie prezentujące swe wdzięki in puris naturalibus podziwiam jedynie z daleka. :biggrin: :biggrin:
  7. Dlatego już niedługo jedynymi sprawnymi środkami lokomocji będą u nas metro, SKM oraz jednoślady. Bardziej niż jechać np. autobusem, będzie się opłacało zasuwać z buta. Już dziś tak jest, m.in. na Świętokrzyskiej. A co do postawionego przez Ciebie pytania: nie wiem, jak wpłynęłoby na uliczne korki kurczowe trzymanie się przepisów przez stołecznych kierowców (podejrzewam, że jeździłoby się jeszcze koszmarniej; chociaż kiedyś na łamach jakiejś gazety usiłowali dowieść, że jeździłoby się płynniej), ale jedno wiem na pewno, mianowicie, że jak jadę w miarę przepisowo (50-70 km/h) np. Górczewską, to praktycznie nigdy nie załapuję się na tzw. zieloną falę, natomiast udaje mi się to przy znacznie wyższej prędkości. Wnioski nasuwają się same.
  8. Pomysł z Parkiem w tym konkretnym przypadku uważam za średnio trafiony, już lepszy na afterek byłby IMHO pewien lokal na literę "S" :banghead: , ale to tylko moje skromne zdanie. Poza tym jeszcze nie wiem, czy dam radę zjawić się we czwartek w Dwóch Kołach.
  9. Ja się zawsze zastanawia(łe)m, czy bardziej cierpieć będą na stare lata motonici, którzy śmigają przez (prawie) cały rok, ale odpowiednio ubrani (tekstylne ciuchy z membranami, pasy nerkowe, kołnierze ocieplające na szyję, maski neoprenowe zakładane pod kask, grube rękawice również nierzadko wyposażone w membranę Goretex, bielizna termoaktywna, itd., itp.), czy ludzie, którzy wystają w mroźne, wietrzne dni na przystankach autobusowych czy w ogóle na świeżym powietrzu - bo np. taką mają pracę - a przecież na ogół nie są oni szczelnie ubrani od stóp do głów. :flesje:
  10. Wypełniłem. A teraz kilka uwag z mojej strony: "Ilość wypadków/stłuczek na motocyklu" - warto by sprecyzować, co rozumiesz przez pojęcie stłuczki. Czy chodzi Ci tylko o "dzwony", czy zaliczasz do nich także "szlify", których jedynym skutkiem ubocznym było np. połamanie kierunkowskazu i lekkie otarcie owiewki. "Okoliczności/przyczyna wypadku(ów)" - szkoda, że możliwa jest tylko jedna odpowiedź, bo czasami do wypadku dochodzi wskutek równoczesnego nałożenia się na siebie kilku czynników, np. fatalnych warunków pogodowych, złej nawierzchni, błędu ludzkiego (niekoniecznie nadmiernej prędkości - może to być np. niewłaściwa technika hamowania, która doprowadziła do uślizgu koła/obu kół i utraty stateczności poprzecznej przez motocykl). Uścisk dłoni pana magistra in spe. :cool:
  11. Najkorzystniej pod względem finansowym oraz najwygodniej ze względu na znacznie mniejszą ilość uciążliwych formalności; dokonuje się jednorazowego przelewu na konto dealera i żadne raty kredytu pozostające do spłacenia nie spędzają człowiekowi snu z powiek, a jak się ma przejściowe problemy finansowe (brak intratnych zleceń przez jakiś czas itp.), to po prostu jeździ się w tym czasie mniej (albo imprezuje mniej, a jeździ tyle samo, ile do tej pory :crossy: ). Poza tym staram się nie kupować rzeczy, na które mnie nie stać, w myśl zasady "zastaw się, a postaw się". Jednak gdy już założę WDG, być może nieco zmienię podejście do tematu, ale o tym niżej. Dokładnie, jak się ma zarejestrowaną własną firmę, to czasem warto wziąć w leasing nawet skuter 50 ccm, bo można wszystko wrzucić w koszta i jeździ się praktycznie za darmo (wiem, to duże uproszczenie, swego rodzaju skrót myślowy :buttrock: ).
  12. Nie licz, że seryjna "50" pójdzie 90 km/h, nawet po odblokowaniu. Tyle (a nawet ciut więcej, jak się założy odpowiednie rolki, tylko że wtedy traci na przyspieszeniu i gorzej ciągnie pod górę) wyciąga mój Peugeot, ale jest po "lekkim" tuningu. ;)
  13. Ja bym na Twoim miejscu kupił coś mniejszego na początek, a dopiero później, zdobywszy pewne doświadczenie na maszynie o mniejszej pojemności, myślał o 6-ce. :banghead: Ale zrobisz, jak uważasz.
  14. No, mi też się podoba. Oby Ci jak najlepiej służył. Pewnie Cię będzie teraz korcić, żeby nawijać kaemy do pierwszych opadów śniegu. :P
  15. Na (semi)slickach w zimie rzeczywiście jeździ się fatalnie (a mimo to widuję o tej porze roku kurierów/dostawców pizzy jeżdżących na takich oponach), ale miękkie gumy, wykonane z odpowiednio miękkiej mieszanki (liczy się także rzeźba bieżnika), opatrzone oznaczeniem M+S (mud & snow), zapewniają jako taką przyczepność w warunkach zimowych.
  16. Na klasycznym motorowerze na pewno można więcej się nauczyć, ale skuter jest pod wieloma względami praktyczniejszy (lepsza osłona przed wiatrem/deszczem/śniegiem, pojemne schowki, pewna dowolność ubioru itd.).
  17. Można, tylko warto sprawić sobie zimowe opony wykonane ze specjalnej miękkiej mieszanki i z odpowiednim bieżnikiem, np. Heidenau Snowtex. Nie muszę chyba dodawać, że odpowiednie ciuchy (najlepiej tekstylne typu motocyklowego) też się przydadzą. Ja mam w skuterze takie właśnie handbary z wbudowanymi w nie migaczami i bardzo je sobie chwalę, zwłaszcza o tej porze roku. Można też założyć na kierownicę specjalne ocieplacze dłoni, np. takie jak zaprezentowane w grudniowym numerze "Motocykla" na str. 102. Albo po prostu śmigać w zimowych rękawicach motocyklowych (wiem, że niektórzy stosują też narciarskie).
  18. Dobrze, że gamoniowi nie odpuściłeś. I z ciekawości zapytam: miało to miejsce w Polsce czy w Niemczech?
  19. Pisząc o "niedojeżdżeniu", nie miałem na myśli braku wprawy czy odpowiedniej techniki jazdy, lecz swoisty "głód" motocyklowy, który w mniejszym lub większym stopniu doskwiera wszystkim motonitom, którzy przez dłuższy czas zmuszeni byli lizać cukierek przez szybkę. I im bardziej człowiek jest "niedojeżdżony", tym trudniej mu oprzeć się pokusie odbycia przejażdżki, także w warunkach niezbyt sprzyjających motocyklowym wojażom (zwłaszcza jeśli w swoim życiu jeszcze się nie najeździł). Wiem to z własnego doświadczenia...
  20. Ja w brzydką pogodę staram się nigdzie nie jeździć, jeżeli nie muszę ani nie jestem z nikim umówiony (czasem lepiej nawet odwołać umówione spotkanie, niż się narażać).
  21. Najgorsze, że przez takiego "pedała" ktoś (kto oblał egzamin) może potem nabrać nienawiści do Bogu ducha winnych rowerzystów (OK, nie wszyscy są bez winy :wink: ) i się na nich mścić (że się czają, stwarzając nieklarowną sytuację na drodze). Ale na to tępy egzaminator zapewne nie wpadnie. On musi się dowartościować namiastką władzy, którą w jego mniemaniu posiada. A może liczył na łapówkę (wiadomo, do marnej pensji trzeba jakoś dorobić)? :banghead:
  22. Ja wczoraj trochę pojeździłem, a dziś oddaję się lekturze, jako że pogodę mamy iście pod psem. Ale jeszcze ma być ładnie. Jak już ktoś wyżej napisał, każdemu może się zdarzyć. Ciebie dodatkowo usprawiedliwia to, że maszynę nabyłeś pod koniec sezonu, więc masz prawo być "niedojeżdżony" (i ma prawo kusić Cię, żeby wyciągać motocykl, nawet gdy na jezdni zalega śliska maź, ale uważaj na siebie).
  23. Od czasu do czasu korzystam z taksówek (głównie podczas powrotów z libacji) i powiem Wam, że trafiają się skrajnie różni kierowcy - zarówno pod względem stylu jazdy, jak i kultury osobistej. Raz się trafił palant (kazałem się wtedy wieźć do metra), który wyraził oburzenie, gdy nas koleś na Wolanowskiej wyprzedził z lewej strony motocyklem, nawet nie jechał jakoś po wariacku, po prostu dosyć dynamicznie przyspieszył, jak na ścigacza przystało. Powiedziałem cierpowi, że chyba mu zazdrości, że może sobie pojeździć dla przyjemności na motocyklu i nie musi kisić się w puszcze zarabiając na życie; dodałem również, że gdyby nie motocyklowa pasja, to pewnie wtedy bym z nim nie jechał do tego metra, bobym nie miał wystarczająco silnej motywacji, aby zarabiać tyle, żeby mnie było stać na taksówki. :lalag: Innym razem trafił nam się wyjątkowo mrukliwy burak, gdy z Dziadem jechaliśmy do Dwóch Kół. Z kolei kolega narobił niezłego bigosu (na drodze sądowej) taksówkarzowi, który nie dość, że zajechał mu drogę, to jeszcze wyskoczył doń z łapami (pogrążając się tym samym jeszcze bardziej - nie macie pojęcia, jak się potem płaszczył...). Ale czasem są to naprawdę fajni i sympatyczni ludzie. Reasumując: taksówkarze są jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo, kto się trafi. :biggrin: A, to w takim razie najwyraźniej nie doczytałem. :biggrin: Może to jakiś lewy cierp był, skoro nigdzie niezrzeszony? :biggrin: Musiał liczykrupa mieć ogromne ciśnienie na kasiorę. Może rodzina jeść wołała, a on biedak nie miał co do garnka włożyć. :icon_eek:
  24. Capon, napisz koniecznie, z jakiej korporacji był cierp. :biggrin:
  25. Mi się Twój motocykl podobał od początku głównie ze względu na klasyczną linię, ale teraz, z tym nowym błotnikiem, wygląda jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że na wiosnę dane mi będzie nacieszyć nim gały w "realu". :icon_biggrin:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...