Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Już kiedyś pisałem, że zamiast w zimie (kiedy jest właśnie tak, jak piszesz: mokro i pi*dzi) mogliby zorganizować dodatkową edycję Mototargu w środku sezonu, np. w lipcu, gdy wielu motonitów zdążyło zaliczyć gleby, mniej lub bardziej poważne awarie, ktoś tam potrzebuje zmienić kask, komuś innemu rozleciały się buty, itd., itp. Zwłaszcza jeżeli ów spam miałby być nadsyłany przez niepocieszonych 15-latków. :D
  2. Gdy miałem ok. 2000 zł do wydania na motocykl, zdecydowałem się na ETZ 251. Znajomi odradzali mi TS 350, bo będę więcej grzebał przy maszynie, niż jeździł. Z kolei w podstarzałego "japońca" wolałem się nie pakować ze względu na wyższy koszt ewentualnego remontu niż w przypadku dwusuwa rodem z demoludów. Wolałem jeździć ile wlezie, niż móc pochwalić się przed znajomymi efektowną maszyną... stojącą pod blokiem.
  3. Najpierw miałem założone Bridgestone'y Batlaxy, potem Dunlopy D 205, a obecnie jeżdżę na Dunlopach D 220. Podobno "ten model tak ma". Nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe, gdyż nie praktykuję jazdy bez trzymanki. Polecam lekturę wątku mojego autorstwa: http://forum.motocyklistow.pl/index.php?showtopic=29773&hl=
  4. Ja mam w zasadzie wszystko oryginalne w Bandicie, ale parę rzeczy można by IMHO zmienić: 1) przednie kierunkowskazy można by zastąpić akcesoryjnymi wkomponowanymi w owiewkę i niewystającymi poza jej obrys (oryginalne udało mi się już dwa razy urwać podczas przeciskania się w korku); 2) na pewno przydałby się amortyzator skrętu (po puszczeniu kierownicy potrafi wpaść w lekkie shimmy, które znika jak ręką odjął po wymianie opon na nowe, ale najdalej po przejechaniu 5000 km mamy "powtórkę z rozrywki"); 3) oryginalny (tzn. akcesoryjny, ale od Suzuki) stelaż pod kufer centralny to nieporozumienie - strasznie się gnie (już dwa razy wzmacniałem dodatkowymi wspornikami).
  5. Kurczę, nie ma to jak śmiganie w styczniu w jeansach i skórzanej kurtce. :icon_mrgreen: ;) Ja tak zawsze mam po przesiadce ze skutera na Bandita (po dłuższej przerwie). :icon_mrgreen:
  6. Ja leję do przednich lag olej o pół oczka gęstszy niż przewidziany przez producenta i różnica jest znacząca (in plus - nie dobija tak łatwo).
  7. Albo swoje forum, jak np. nasi zachodni sąsiedzi: http://www.banditforum.de/ :) :clap: Ja rygorystycznie przestrzegam wszelkich zaleceń producenta, zwłaszcza tych dotyczących okresowych przeglądów (robię je od nowości w ASO). Nie wiem, jak jest w B 12, ale - wg tego, co podaje instrukcja - w przypadku B 6 pełen przegląd robi się co 12.000 km, a co 6000 jedynie połowiczny (bez regulacji zaworów, wymiany świec itp.).
  8. Ja wycisnąłem z Bandita 600 S (drugiej generacji) licznikowe 230 km/h (na autostradzie). Dodam, że miałem wiatr w plecy (i może było trochę z górki). :icon_rolleyes:
  9. Też mi się tak wydaje. Zameldowany jestem gdzie indziej, a mieszkam gdzie indziej. Przecież nie będę spisywał z matką żadnej umowy najmu ani niczego podobnego. Chyba nikt nie będzie mnie nachodził i sprawdzał, czy rzeczywiście pod wskazanym adresem mieści się moja "firma"* (pocałowałby klamkę, gdyby szukał mnie pod adresem zameldowania :) ) ani w którym mieszkaniu (moim czy matki) trzymam wyposażenie kupione na firmę (komputer, materiały biurowe, książki itp.). A jako miejsce prowadzenia działalności faktycznie podam cały kraj (działam głównie w Warszawie, ale delegacje też się zdarzają). *Kiedyś był chyba przepis nakazujący wywieszenie szyldu, ale chyba odszedł już do lamusa.
  10. Weź(cie) mnie nie strasz(cie), bo rozważam zakup singla (maksiskutera - Yamahy YP 250 Majesty; zresztą "400", którą również biorę pod uwagę, to też singiel) i nie chciałbym, żeby jego żywotność wynosiła 30 czy 40 tys. km.
  11. Jeżeli nie byłby to zbyt wielki problem, to też byłbym wdzięczny za przesłanie zarówno wystosowanego przez Ciebie pisma, jak i interpretacji US-u na poniższy adres: [email protected] Z góry dziękuję i pozdrawiam. Olsen
  12. Mi się dziś upiekło, bo gdy kropiło, siedziałem akurat w robocie, a jak wracałem, to już było sucho i znowu można było się głęboko składać. :buttrock:
  13. Z tą prostą to też różnie bywa, bo inaczej jedzie się na prostym, suchym odcinku drogi przy temperaturze oscylującej między 15 a 25 st., a inaczej przy, dajmy na to, 7 st. w deszczu; a gdy jeszcze dochodzi awaryjne hamowanie, to już jest wyższa szkoła jazdy. U mnie w okolicy na próżno by szukać stodoły, to raz, i znam trochę osób, które zaczynały od małych pojemności, mając już prawko kat. A w kieszeni, to dwa. Sam kupiłem sobie na pierwszy "dorosły" motocykl MZ-etkę 251 (bynajmniej nie ograniczałem się do jeżdżenia nią "dookoła śmietnika"), i to dopiero prawie 4 lata po zdobyciu prawa jazdy. Niby taki biedny (?) nasz naród, a taki niepokorny.
  14. Ad 1. Nie trzeba przecież zaczynać od markowej nówki. Ad 2. Nadal śmiem twierdzić, że statystycznego 16-latka raczej nie stać na nową "125" (zwłaszcza w naszym kraju), tak więc są one importowane także z myślą o starszych adeptach motocyklizmu. Podobnie jak skutery 50 ccm (co nie znaczy, iż nie zdarza się, że na jednych i drugich jeżdżą nastolatki - tak samo jak czasami spotyka się licealistów jeżdżących własnymi samochodami). Jeżeli Cię tylko stać, to lepiej chyba kupić nówkę, zwłaszcza jeżeli miałby to być sprzęt na kilka sezonów. Będziesz przynajmniej znała jego historię od samego początku.
  15. Olsen

    Jakie macie fury :)

    Ja mam szosowy rower Peugeot Ventoux, którym lubię sobie od czasu do czasu pojeździć (w lecie kilka razy w tygodniu). Mam też "górala" rodzimej produkcji, którym po asfalcie jeździ się dużo, dużo gorzej, ale za to jazda na nim po leśnych duktach czy błocku sprawia ogromną frajdę - jeżdżę nim bardzo sporadycznie. Dziś rower służy mi głównie do rekreacji, ale kiedyś traktowałem go bardziej użytkowo, sporo jeździłem nim po mieście. :biggrin:
  16. Na Torwarze to będzie Motor Bike Show, a nie Mototarg. Ale doceniamy Twoje dobre chęci. :biggrin:
  17. Po pierwsze, nikt nikomu nie broni zaczynać przygody z dwoma kółkami w dzieciństwie. Po drugie, nie sądzę, aby współcześnie produkowane nowe (stojące w salonie) "125", a tym bardziej "250", były dedykowane dzieciakom (raczej są produkowane z myślą o ludziach, którzy już zarabiają i stawiają pierwsze kroczki w motocyklowym światku albo po prostu potrzebują w miarę taniego w zakupie i utrzymaniu pojazdu do codziennych dojazdów do pracy itp.). Po trzecie, sam żałuję, że nie miałem etapu przejściowego między MZ-etką a Banditem - powinienem był dosiąść MZ-etki zaraz po zrobieniu prawa jazdy (a nie pozwolić prawku leżeć prawie 4 lata odłogiem w szufladzie), później przesiąść się np. na GS-a 500 (np. po zdaniu na studia), a dopiero potem, przejeździwszy 2-3 sezony na GS-ie czy innym ER 500, kupić Bandita.
  18. Czyli co, jeżeli taka sytuacja ma charakter jednorazowy, to nie ściągają z człowieka haraczu (a pod lupę biorą jedynie tych, którzy podejrzanie często nabywają i zbywają pojazdy)?
  19. A hatchbackiem czy sedanem? Pytam z ciekawości, gdyż ojciec posiadał kiedyś hatchbacka (1300 ccm, czerwonego - a jakże :biggrin: ) - fajne autko, ale za Bandita bym się nie zamienił. :bigrazz:
  20. Np. Suzuki GN 125/250 albo - jak ktoś wyżej zasugerował - mała Yamaha Virago (oraz cała masa pojazdów w tej klasie pojemnościowej - zachęcam do zapoznania się z różnymi katalogami motocyklowymi, najlepiej z wielu lat, np. od 1996 do 2006 r.). Kilka, bo nawet nie kilkanaście, ale co to ma do rzeczy? :bigrazz:
  21. Wybij sobie z głowy SV-kę jako pierwszy motocykl. :icon_mrgreen: Na Twoim miejscu rozejrzałbym się za jakąś "125", góra "250" (jeżeli nie skuterem...). Pamiętaj, że człowiek rozwija się drogą ewolucji, a nie rewolucji.
  22. Może tak, a może nie, gdyż potrzebna by była przede wszystkim zmiana naszej mentalności; obawiam się, że po wejściu w życie drakońskich kar za najdrobniejsze przewinienia sporo naszych motocyklistów podejmowałoby ryzykowne próby ucieczki pędząc na złamanie karku, gdyż wiedzieliby, że za przekroczenie dozwolonej prędkości o 20 km/h grozi utrata prawa jazdy, tak więc nie mają już (prawie) nic do stracenia, bo w momencie ujrzenia policyjnego lizaka nakazującego zatrzymanie się do kontroli mieli 70 km/h na "budziku" w miejscu, gdzie dozwolona jest jazda 50 km/h, więc i tak już po prawku. :icon_arrow:
  23. Obejrzałem filmik do końca. Niektóre pomysły można by wykorzystać (ewentualnie wprowadzić drobne modyfikacje) podczas najbliższej edycji "Kulikowiska". :icon_arrow: Przed tymi wywrotkami przytoczone zostało na ekranie słynne japońskie przysłowie Kōbō mo fude no ayamari 弘法も筆の誤り - w wolnym przekładzie: "I koń się potknie", dosł. 'I mistrzowi kaligrafii może przytrafić się lapsus calami'.
  24. Harakiri 腹切り i seppuku 切腹 to wyrazy synonimiczne (można by jedynie dyskutować o niuansach stylistycznych natury formalno-funkcjonalnej). Oba oznaczają rozpłatanie brzucha, przy czym to pierwsze określenie należy do rodzimej warstwy leksykalnej, pochodzi od wyrażenia hara o kiru 腹を切る (dosł. 'rozcinać brzuch'), zaś ten drugi wyraz to leksem sinojapoński (pochodzący z j. chińskiego - te same znaki, ale odczytywane po sinojapońsku, w oparciu o wymowę [klasyczno]chińską). Jest jeszcze parę innych, mniej znanych i rzadziej używanych określeń na ten rytuał, m.in. kappuku 割腹 i tofuku 屠腹. A w Japonii to ja się nie wychylam i grzecznie jeżdżę jedynie rowerem (inna sprawa, że mają doskonale rozwiniętą sieć kolei na[d]- i podziemnej, więc własny pojazd mechaniczny nie jest tak niezbędny), coby się nie narażać ichniejszym stróżom prawa, znanym ze swej bezlitosności i nieugiętości. :D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...