grizzli

Nie wymieniałem, tylko dwukrotnie i solidnie wygotowałem go w wodzie z octem, żeby pozbyć się kamienia.I pomogło. Ale zamienniki też się sprawują. Do tego można korek dopasować z niektórych starszych, japońskich aut. Trzeba poszukać info w necie. Korek załazi kamieniem głównie dlatego, ze do rozcieńczania koncentratu mechanicy używają zwyklej wody. A musi być woda destylowana, choć z jej jakością bywa różnie (moim zdaniem). Dlatego lepiej kupić gotowy płyn. Ja akurat zalałem prestonem.

Używam MRV w dwóch motocyklach. Dobrze wykonane, nie schodzi kolor, i mają homologację, co jest ważne przy hamulcu, bo znam kogoś, kto stracił kielochy na kufrze auta, bo założyl chińki badziew.

Poczytaj w necie, czym smarować aluminium w czasie gwintowania. Zapobiega to łuszczeniu się materiału.

Tylko po co uprawiać druciarstwo, skoro można to naprawić metodą, która nie dość, że będzie pewniejsza, to pozwoli w razie "w" na powtórną i bezstresową rozbiórkę silnika. A powinien sobie z tym poradzić pierwszy, lepszy ślusarz. No nie róbcie gościowi dywersji, bo straci czas, nerwy, i kasę na uszczelki. Można się wspomóc chemią, bo faktycznie jest dzisiaj kosmicznie zaawansowana, ale to musi być najpierw wkręcone choćby na słabszym gwincie.

W tym miejscu, moim zdaniem, klejenie nie przyniesie efektu. Przynajmniej nie na dłuższą metę. Miejsce jest zbyt obciążone i mechanicznie, i termicznie. Ale decyzja należy do właściciela.

To pomysł trochę niebezpieczny. Bywają stopy aluminium, których nie da się spawać. Niestety, dowiadujesz się o tym wtedy, kiedy spawacz przykłada palnik. I robi się koszmarny bałagan.

Ja pie**olę...nie kombinuj, bo przekombinujesz. Zmierz średnicę gwintu na szpilce i jego skok. Dobierz do tego zestaw naprawczy helicoli. Wiertłem z zestawu naprawczego popraw otwór, przegwintuj gwintownikiem i wkręć sprężynkę. Może wyda. Będziesz to widział już na etapie gwintowania. Jak nie wyda, daj znać, to podpowiem, co ew. robić dalej. Jak wyda, też daj znać. Jak chcesz użyć dwóch helicoli? Przecież tak się nie da. Poszukaj w necie, na czym naprawa tą metodą polega, wtedy zrozumiesz, dlaczego się nie da. Jak będziesz gwintował, zwróć uwagę, żeby gwintownik szedł prostopadle do płaszczyzny, bo będziesz musial naginać szpilkę, inaczej nie założysz cylindra. Jak nie czujesz się na siłach, zleć to komuś, bo wylądujesz w czarnej dupie.

Trudno ocenić ze zdjęcia, ale nie wygląda to tragicznie. Jeśli się nie mylę, naprawa metodą helicoli będzie banalnie prosta.

Napisz o efektach. Najwyżej wrócimy do tematu.

A to jest problem, żeby zalać chłodnicę pod korek? Odpalić na chwilę i znowu zalać? A w razie potrzeby powtórzyć to raz jeszcze? Aż do pełnego odpowietrzenia układu? Nie chcesz słuchać porad, to kombinuj sam 🙂 Mam b1250 i ten temat przerobiłem na własnym grzbiecie. Wyklucz drobiazgi, a potem szukaj dalej.

Warunkiem prawidłowego działania układu jest chłodnica zalana pod korek, płyn w zbiorniczku wyrównawczym i sprawny korek. Sprawdz poziomy płynów. A korek założyłbym inny.

Nie posiadam, bo to nie moje klimaty, ale trochę serwisowałem i serwisuję. Ogólnie sprzęt z rodzaju siermiężnych i trudnych do zajebania. Przebiegi rzędu 100-150 tysięcy, a nawet więcej, nie robią na nim większego wrażenia, a większość takie naloty posiada, bo nie jest to motocykl bulwarowy. Odporny na zaniedbania serwisowe. Może go serwisować każdy, kto jest średnio ogarnięty technicznie, niekoniecznie wyspecjalizowany w motocyklach mechanik. Jeśli kupisz egzemplarz, który nie spadł w przepaść i silnik przyzwoicie chodzi, to jest duże prawdopodobieństwo, że się nim jeszcze sporo czas i kilometrów nacieszysz. Na chwilę obecną raz w roku serwisuję dwa, które tłuką nieprzytomnie w terenie, i są w zaskakująco dobrej kondycji. Jeden ma tak krzywą ramę pomocniczą, że z tyłu wygląda jak tramwaj na zakręcie. Geometrię ma ok, ale siedzenie ucieka w lewo. Próbowaliśmy go wyprostować, ale odpuściliśmy, bo nie mogliśmy znależć wystarczająco mocnego punktu oparcia, a nikomu nie chciało się go rozbierać do gołej ramy. Musiał kiedyś spaść ze sporej wysokości, bo od kolizji na drodze raczej to nie jest.

Wyczyść go i wygotuj lub załóż inny, to może być przyczyna. Poszukaj w necie, jaką ten korek spełnia funkcję, wtedy zrozumiesz, o czym mówię. Układ chłodzenia bandziora (i nie tylko) to nie butelka od wina. On nie tylko zamyka chłodnicę, żeby była szczelna. Przyjrzyj się, jak to jest zbudowane, i dlaczego w zależności od temperatury silnika zmienia się poziom płynu w zbiorniczku wyrównawczym.

Wygotować korek w wodzie z octem. Jeśli nie będzie efektu, wymienić. Po dolaniu płynu dobrze odpowietrzyć układ. W chłodnicy płyn musi być pod korek.

Miałem thunderaca i z tego, co pamiętam, miał rożne moduły zapłonowe. Do dzisiaj nie wiem, czy mój był zablokowany, czy nie, choć wg oznaczenia modułu nie był w pełni otwarty, ale szedł jak wściekły i przy porównaniu z innym, otwartym, różnicy nie było. Może poprzedni właściciel już coś kombinował. Szukałem wtedy info po necie i wychodziło, że blokada była tylko na module i można ją było obejść odpowiednim podłączeniem przewodów. Ale to było 10 lat temu. A jak ze zużyciem oleju? U mnie było to kompletnie nieprzewidywalne.

Dom Seniora, powiadacie...

Serwisówkę powinniśmy mieć, mieliśmy 1100g parę lat, teraz jezdzi nim nasz kolega z grupy. Więc moto dobrze znamy. Info na pw.

Znam takiego asa na fm, co potrafi.

Kiler, mogę Cię zgarnąć po drodze, jeśli pojadę, ale Ty prowadzisz, bo ja coś ostatnio kiepsko widzę. Tomek, no czasami piję, ale tylko czasami. Bo generalnie to jestem abstynentem. Przynajmniej raz w tygodniu.

Pazdziernik mam zas*any terminowo ze względu na sprawy rodzinne, więc być może decyzję o wyjezdzie podejmę z dnia na dzień. Pojadę samochodem, bo słabego zdrowia jestem. I po górach chodzić nie będę, bo mam lęk wysokości oraz wrodzony wstręt do nadmiernego wysiłku. Choć myślę, że biorąc pod uwagę tabuny chętnych na wyjazd, i tak cały misterny plan naszej koleżanki w pizdziec... Ale co tam, wstępnie się piszę.

Nie dramatyzuj, jeszcze cały miesiąc... Trzeba było obiecać w sobotę na kaca kratę browara, a nie wycieczkę w góry.

Jakbym się kładł delikatniej, to nie byłoby efektu i byście się całą noc nie martwili, czy żyję, czy też nie, chociaż sądząc po Waszej reakcji nie spędziło Wam to snu z powiek. Moja babcia zawsze mówiła, że jak coś efektownego robisz, to rób to tak, żeby było z hukiem i przytupem. Dlatego murek przed domkiem też brałem z klasą niczym pełnokrwisty arab z hodowli w Janowie Podlaskim. Choć trzeba przyznać, że miejsce, gdzie standardowo zakłada się lejce, dosyć długo czułem po powrocie do domu. Więc chyba trzeba intensywniej trenować.

A do wyciągu to jak daleko?

Chyba sobie jaja robisz. W sobotę wszyscy abstynenci będą szukać miejsca do spokojnego i godnego zdechnięcia, i z pewnością tym miejscem nie będzie Wysoki Kamień.

Też tak czasami jadę dając odpocząć nogom, często przy wolniejszej jezdzie przez miasto. Ba, czasami staję na podnóżkach i jadę wyprostowany.