
Marlew
Forumowicze-
Postów
1623 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Marlew
-
... i tutaj zgadzam się z tym co pisze MOC :oops: jakbym miał powiedzmy do wydania 300 tys pln na samochód to nie zastanawiałbym się ile mi pali a jeżeli byłoby to wszystko czym dysponuje to kupiłbym taki za 250 tys a nadwyżka byłaby na paliwo na parę lat... Z drugiej strony to samo odnosi się do diesla - jakby mnie było stać na limuzynę za 300 tys nie nie szukałbym klekota tylko benzynową R6 albo ostatecznie V6 żeby mieć przyjemność z jazdy... Oszczędzanie ma sens jeżeli zaoszczędzona suma zwróci się w którymś momencie choćby częściowo a wiadomo ze zakup samochodu za 300 tys wiąże się ze spadkiem jego wartości wiecej niż 50% w ciągu 1 czy 2 lat - jeżeli tracę 150 tys to dodatkowe 10 czy 20 nie mają znaczenia ;):);)
-
(nie) normalne żarówki H4 w nsr... gdzie to kupić?
Marlew odpowiedział(a) na Kilvov temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
-
Co prawda to prawda ;) Takie podstawowe czynnosci jak regulacja zaworów i synchronizacja poradzi sobie w miare dobry mechanik motocyklowy posiadajacy dane serwisowe No z Częstochowy do autoryzowanego serwisu Tiumpha masz na daytonie max. 1,5 godziny jazdy - akurat żeby po serwisie sprawdzić czy wszystko dobrze zrobione...
-
no co ty - to w bulgarskim ajranie nie ma czosnku??? moj kulinarny swiat sie wali;))) Dubey w PRAWDZIWYM ayranie nie ma czosnku!!! poważnie Jak w Warszawie spróbowałem ayranu to plułem dalej niż widziałem ;) W Turcji w knajpach dla tuziemców ayran zawiera tylko jogurt (często z mleka owczego lub z dodatkiem) wodę i sól. Potem w specjalnym urządzeniu specjalnie go spieniamy i podajemy... mniam mniam :P ostatni odcinek - powrót. Brasov - zatrzymalismy sie na kampingu gdzie wzięliśmy dwa dwuosobowe domki za jakieś 25 euro razem, jak na szczyt sezonu i miasto takie jak Brasov cena świetna ale domki były wielkości budy dla psa co nieco tłumaczy ich cene :) prysznic na zewnątrz ale czyściutki i z gorącą wodą. Przy kolacji tradycyjnie gdzieś koło 3 piwa chłopaki stwierdzili że kelnerka jest całkiem całkiem i rozpoczęli podchody... Ponieważ ja tradycyjnie omdlałem w połowie 4 butelki to nie wiem do dzisiaj jak to się skończyło... dla kelnerki :-D Ponieważ zależało mi na wczesnym powrocie to pobudkę zrobiliśmy już o 6.30 i przed 7 byliśmy w drodze... Po 150 km śniadanko w knajpie gdzie jedliśmy już po raz 3 wiec wiadomo było co i jak a po śniadanku jedyna niemiła przygoda w Rumunii - wyjezdzając zza zakrętu a raczej łagodnego łuku więc jechaliśmy szybko, zobaczyliśmy 50 m przed sobą stado owiec pędzonych przez paru gości, które zajmowały 3/4 szerokości drogi... ale jakby tego było mało to z przeciwka wyprzedzał je TIR zajmujący resztę asfaltu... hamowanie było cokolwiek gwałtowne i nerwowe zwłaszcza że tuż przed zakrętem wyprzedziliśmy z kolei innego TIRa który za 0,1 s też zauważył te owce i zaczął równie rozpaczliwie hamować.... za nami... W każdym razie przeżyliśmy... Dalej było już latwo chociaż na najfajniejszych winkielkach zaczął padać deszcz i Pablo nie chciał uwierzyć że rok wcześniej na tych winklach w deszczu Jacmis na PilotSportach schodził na kolano... Za Turdą zrobiła się pogoda i poszło szybciej i koło 13 byliśmy na granicy z Węgrami... uf wreszcie smaczny obiadek, chociaż porcje po Rumunii nieco nas zaskoczyły i nawet ja nie dałem rady i naleśnikiem musiałem podzielić się z Pablem :) Do obiadu tradycyjnie piwo i w drogę. Węgry jak Węgry 200 km zrobiliśmy w 2 godziny bo po drodzę parę dużych miast w tym Debrecen... i już Słowacja. Przez Słowację to tylko 120 km więc chwila moment i doejchaliśmy do Dobrej tam niestety musieliśmy się rozstać bo chłopaki mieli dość i chcieli sobie jeszcze w sobotę pojezdzić a ja musiałem do domu... wyszło na moje :clap: O 18 minąłem granicę i dalej jakoś poszło... w każdym razie koło 22 byłem w domu po zrobieniu tego dnia 1250 km. Bandit jest the best :) Szczegóły techniczne wyprawy w dodatku specjalnym :)
-
Suzuki Bandit 1200N
Marlew odpowiedział(a) na Domieniek temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Czyżbyś to Ty w zeszły weekend na torze skopał tyłek mocnejszym? ;) takiemu jednemu GSXRowi Nie baw się w obniżanie długiego bo i tak nikogo nie razi... całą drogę zrobiłem na urlop na długich również w nocy i nikt ani razu mi nie mrugnął. Chyba trzeba się z tym pogodzić - światła są do du...y i już. A jak na torze? Jezdzisz na standardowym oleju z przodu w10? czy masz jakieś sprężyny? Jakie klocki na tor? przewody w oplocie? za dużo pytań? ;) dzięks -
Z synchronizacją i zaworami poradzi sobie spokojnie Pawel natomiast jeżeli chciałbyś podjechać na komputer to zostaje Ci tylko Intercars na Jagielońskiej w Wawie - polecam bo to bardzo przyzwoity serwis!
-
Jak prawidłowo rozgrzewać silnik?
Marlew odpowiedział(a) na redline temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
a uwazasz ze to sie nie zdarza? W instrukcji do GS550 pisało - wyciągnąć ssanie zapalić i stopniowo wyłączać. Po latach ekploatacji okazało się że to najlepszy sposób do rozwalenia prowadnic zaworowych bo ssanie jest trudne do dozowania i silnik pracuje przy wysokich obrotach na zimno a prowadnice są bezpośrednio w aluminiowej głowicy... I okazało się że zapalamy na ssaniu które szybko wyłączamy i ambalując (chyba tak się mówi) gazem trzymamy 1500-2000 obr. Podobno problem ze zbyt wysokimi obrotami podczas pracy na ssaniu dotyczył również GSXFów z pierwszych lat produkcji. Ja bandita do 10 stopni zapalam bez ssania i po jednej dwóch przegazówkach do 1500 obr zostawiam pracującego przy ok 900-1000 obr aż załapie trochę temperatury -
Ale tylko raz zrobiliśmy taki numer bo potem zatrzymała mnie policja i wytłumaczyli że bez kasku, bez dokumentów i po pijaku to mogę jezdzić tylko po Słonecznym Brzegu... żadnych wycieczek! Powrót: wyjazd następił w czwartek 11.08 ok. godz 9.30 - tradycyjne zakrety do Bani potem nad morzem do Varny, znów machające panienki, Varna, tankowanie, autostrada, obiad i granica. Na granicy milej bo byliśmy jedyni i stanowiliśmy atrakcję dla celników, wieć za podpuszczeniem jednego z nich spaliłem ładnie gumę ;) (gwoli informacji - oponom z serii Macadam 90x palenie nie szkodzi :P ) Potem monumentalny most na Dunaju, granica rumuńska i dalej do Bukaresztu. I tu okazało się że jak zwykle Maniek miał rację przestrzegając przed jazdą po Rumunii w zwykły dzień roboczy. Pokonanie obwodnicy znów oznaczało nieustanne przedzieranie się przez kilkudziesięciokilometrowy korek po drodze która NIE MA pobocza. Jechaliśmy środkiem i przytulaliśmy się do samochodów jak z przeciwka jechało coś dużego :) Uff skończyła się obwodnica, pełni nadziei ruszyliśmy dalej a tu totalna przebudowa wylotu na Ploitesti... i znów korek tym razem MEGA KOREK z mijaniem się na grubość lakieru... ...i tak minęło 2 godziny od wjazdu do Bukaresztu... Potem tankowanie w Ploitesti i tu dopadła mnie informacja że w piątek wieczór muszę być w domu i trzeba przyśpieszyć... Więc przez Sianaię tylko myk myk, trochę nam w tym przeszkodził następny mega korek (jakieś 40 km :)) ale daliśmy radę tyle że człowiek w górach nie poszalał... I dojechaliśmy na wieczór do Brasova cdn
-
Suzuki Bandit 1200N
Marlew odpowiedział(a) na Domieniek temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Ja go kupuję u byłego dealera już nieistniejącej w Europie marki Quaker State. W tej chwili mają w ofercie szwajcarskie oleje Midland (i do samochodu i moto) aktualnie w promocji pełny syntetyk 10w50 do motocykla (specyfikacja SH - bez dodatków obniżających tarcie) w cenie 20 pln/litr - dla mnie rewelacja. -
O Wy takie i owakie :twisted: :twisted: :twisted: a mówiliście że jak pytam " a wy trachajeties w rzopu?" to znaczy "czy chcecie się napić z nami drinka"... Taki wstyd... :oops:
-
Jak prawidłowo rozgrzewać silnik?
Marlew odpowiedział(a) na redline temat w Mechanika Ogólna Motocyklowa
Są motocykle w których ssanie dozuje się bardzo cięzko. Czyli albo silnik pracuje na np. 4000 obr albo gaśnie i naprawdę nic z tym zrobić nie da rady. Wtedy lepiej wyłączyć ssanie i delikatnie operując gazem utrzymywać np 1500-2000 obr. -
Pablo przez wrodzoną delikatność nie wspomniał że mnie po prostu strach obleciał i że potrzebę adrenaliny zapewnia mi jazda motocyklem w podkoszulce np 250/godz i nie muszę być nigdzie wystrzeliwany :evil::):P poza tym miałem nowe spodnie, na które mnie chłopaki namowili i bałem sie je zabrudzić od środka :P Wieść gminna niesie że panie mające akurat dni płodne nie powinny wchodzić do tego basenu po północy bo wystarczy sam kontakt z wodą i nieszczęście gotowe :-D :-D :-D A co do parku wodnego - to były tam takie zjezdzalnie kamikadze - prosta rynna z ok. 4-5 pietra w dół. I jak się wpadało do basenu to kazde kąpielówki zamieniały się w stringi... a jak się nie trzymało nóg cisano razem to ból był straszny :-D i jeszcze coś - piekne w Bułgarii jest to że najpopularniejszym i najmodniejszym strojem kąpielowym damskim jest jakiś metr sznurka zawiązany w miejscu stringów... 8) a Bułgarki są zaskakująco atrakcyjne...
-
taaaa i rozpoczęlismy urlop... Ponieważ rozpisywanie każdego dnia jest bez sensu z uwagi na to że każdy wyglądał identycznie to opiszę tylko nasz przeciętny dzień: wstawaliśmy spokojnie koło 11, ponieważ za późno już było na śniadanie w hotelu to spokojnie szliśmy lub jechaliśmy (jak człowiek był jeszcze zbyt pijany żeby iść to moment żyroskopowy robił swoje) do knajpki na ayranik i jajecznicę... Potem plaża, trochę leżakowania i zapuszczania żurawia na sąsiednie leżaki, przerwa na drinka, kąpiel, leżak, drink, skuter wodny, leżak, kąpiel, drink i robiła się 17 i człowiek głodniał więc wracaliśmy do hotelu, kluczyki, okularki, klapki i jechaliśmy do Rawdy na obiad- tak z 6-8 km lansu wzdłuż deptaków :evil::):P Przy obiadku już uważaliśmy z alkoholem bo przecież trzeba jakoś wrócić a człowiek od rana już wypił z 5 drinków więc max. jedna butelka winka i po 50 gr po jedzeniu na trawienie :D I koło 19 byliśmy z powrotem w hotelu... drzemka i koło 23 wychodziliśmy na miasto... jeden klubik drugi klubik, tu drink tam drink i wieczór jakoś mijał... I tak 10 dni minęło jak z bicza trzasnął i na sam koniec okazało się że nie zdążyliśmy ani na bananie popływać ani Neseberu pozwiedzać ani nawet do Sozopola śmignąć... trudno - będzie co robić w nastepnym roku :P a w następnym odcinku droga powrotna...
-
taka jest norma - a jak sobie wyobrażasz podróż gdzieś dalej motocyklem, który po kontakcie z wodą staje na 2 dni? takiego, to nawet umyć strach przecież. Nieraz zdarza się w czasie jazdy w takim naprawdę zaj...ym deszczu że ucieka iskra to z tego to z tamtego cylindra... zwłaszcza jak woda dostanie się na cewki ale wystarczy raz na pól roku spsikać sobie całą instalację jakimś środkiem własnie wypierającym wodę i problemu nie ma!
-
honda VF 750F - jaki silnik
Marlew odpowiedział(a) na _DLuGi_ temat w Sport/Naked/Turystyk/Turystyczne Enduro/Maxi Skutery
Sprzedawana może ale produkowana 4 lata 83,84,85,86 źródło: http://www.bikez.com/brand/honda_motorcycles.php pozdr -
Fot nie będzie bo profilaktycznie żaden z nas nie miał aparatu żeby dowodów nie było... A Urlop jak Urlop czyli jak powiedział Maniek zwykła wakacyjna nuda tzn; cieple morze, piaszczysta plaża, toplessy wokół, dobre winko i inne rzeczy, skutery wodne, jazda bez kasków w klapkach i tak 10 dni człowiek się męczył :buttrock::):( Zeby było jasne : NIC nie zwiedziliśmy, NIC nie zobaczyliśmy, NIGDZIE na wycieczki nie jezdziliśmy ale i tak wrażeń mamy na co najmniej rok (jedni więcej inni mniej :P )... A Bułgaria jest the best
-
rano już zaczęliśmy zachowywać się normalnie tzn spalismy chyba nawet do 8, śniadanko z tradycyjnym ayranem -chyba po 3 na głowę... i tu nasunęła nam się refleksja co do braku obecności w polskich zakładach gastronomicznych owego cudownego, ożywczego napoju ratujacego życie w sytuacjach krańcowego wyczerpania organizmu :buttrock: tenże napój to zmieszany 1/1 jogurt (kefir?) z wodą a nastepnie posolony i podany mocno schłodzony... rano, w południe i wieczorem smakuje wybornie likwidując kapeć w ustach i rozjaśniając mysli w głowie... Do ayranu tradycyjnie szopska i jakieś jajca na oczi (czyli jajecznica :( ) Wyprowadzilismy motocykle, przymocowaliśmy bagaże i zaczął robić się upał więc oczywiście bez żalu pożegnaliśmy się z ciuchami zostając w Tshirtach. Iiii jazdaaaa... do autostrady na Varnę mieliśmy z 50 km gdzie zdążyliśmy miło pofiglować z volvo S80 - gość był twardy i na zwykłej drodze bez pobocza nie dawał się wziąć do 180 potem odpóścił... Pierwszy kawałek autostrady ma nieco dziwny asfalt wymuszający jazdę poboczem (coś jakby na normalny asfalt spadł asfaltowy deszcz i zastygł na nawierzchni) ale potem jest już OK i można zapiąć te 220-240 i spokojnie jechać do Varny... Tuż przed miastem niespodzianka, tracimy z oczu Pabla, zatrzymujemy się na poboczu (autostrada!) i czekamy, godzina 10 upał jak cholera, nawet w koszulkach jesteśmy mokrzy... z daleka widać światła Pabla, nie dojeżdża tylko staje na poboczu... czekamy, po paru minutach Pablo idzie poboczem, wychodzę na przeciw... Zabrakło paliwa, bo zapomniałem napisać że próbująca się nas trzymać R6 paliła średnio pow. 8l/100 !!! Paliwa zabrakło 200 m od stacji ale Pablo nie miał kasy bo ja wiozłem jego portfel :P ufff ruszyliśmy... Postój na uzupełnienie płynów i tu i tu na shellu, przedtem dogonił nas gość z volvo i pomachał sympatycznie... I w ten sposób zostało nam ostatnie 90-100 km do Słonecznego Brzegu. Pierwsze 70 km to droga wzdłuż wybrzeża, nic ciekawego - nowy asfalt, trochę zakrętów, parę lasek machających do kierowców...:P i 30 minut jak z bicza trzasnął... A potem bajka - 25 km takich winkielków i dobrego asfaltu że aż serce się radowało i ... byliśmy na miejscu. Do hotelu trafiliśmy bez problemu, na recepcji dali kluczyk i nawet nie chcieli kasy z góry, spodnie i buty wywiesiliśmy na balkonie co chyba trochę przepłoszyło gości na basenie i rozpoczęliśmy URLOP przez duże U... cdn
-
Stopery, zatyczki do uszu
Marlew odpowiedział(a) na Janusz temat w Co, jak i gdzie kupić - dla motocyklisty
-
Tak i nie! Jeżeli kupowałbym coś w rodzaju mojego bandziorka to oczywiście lepiej się zapożyczyć i kupić maksymalnie nowy i z małym przebiegiem ale... jeżeli kupowałbym 2 raz singla po to żeby nim jezdzić jako II motocyklem przez parę najbliższych lat to chyba wybrałbym padakę. Dlaczego? W przypadku singla suzuki odgłosy dobiegające z wnętrza nawet paroletniego sprzęta z przebiegiem 20 tys km są takie że żeby być pewnym tego że nic mi się nie stanie 250 km od domu i tak w czasie zimy rozebrałbym cały silnik i skrzynię. Jeżeli już bym to zrobił to sporo rzeczy w łożyskowanym tocznie singlu mozna zrobić samodzielnie za "stosunkowo" niewielkie pieniądze. Piszę "stosunkowo" bo możecie między bajki włożyć kapitalki za 500 czy 800 pln bo za tyle jak będziecie mieli szczęście to kupićie zestaw naprawczy. Ale za 2000-2500 jest to już realne. Czy warto? Dla mnie tak bo wtedy jestem w 100 % pewny tego co mam. Przy okazji za grosze mogę wymienić łożyska w skrzyni, można sprawdzić stan kół zębatych, kłów i wtedy powiedzieć - zrobiłem KAPITALKĘ przez duże K i mam spokój na następne parę lat lub 50 tys km. Ja w DR 800 władowałem sporo więcej (koło chyba 7000 pln - już nie pamiętam po 2 latach) ale tam do roboty było wszystko łącznie z wahaczem wytartym przez łańcuch (ślizg wytarł się już parę lat wcześniej...), a co do silnika - jego stan był taki że dziw że chodził - totalnie pokombinowany z 2 lub 3 innych (np tłok oryginalny ale pierścienie w II nadwymiarze :buttrock: - teraz to mnie śmieszy...), więc wymieniłem w nim wszystko - łącznie z pompą oleju którą rozwaliły kawałki łożysk walające się w misce olejowej! i to wszystko na oryginalnych częściach bo w przeciwieństwie do DR 650 do DR800 nie ma praktycznie części aftermarket. Jak finansowo pójdzie dobrze to tej zimy chcę sobie sprowadzić znów jakieś enduro jako II motocykl i mam typ - oczywiście DR650 lub starszy 600 i oczywiście zrobię mu kapitalkę - bo fajnie jest mieć niezawodny sprzęt :( Wieć moja opinia jest taka - single to jedyne nowoczesne motocykle w których jeżeli chcemy je długo uzytkować WARTO rozebrać silnik, zweryfikować i w razie czego dokonać niezbędnych napraw. Co dostaniemy w zamian - spokój w czasie najdalszych podroży i pewność że przy dobrym oleju i prawidłowej eksploatacji pojezdzimy naprawdę długo... Mi dało to jeszcze jedno - okazało się po remoncie że "suzuki to nie same stuki" i DR800 po remoncie i wymianie łożysk na markowe zamienniki chodzi jak przysłowiowy zegarek a to było miłe uczucie :P
-
Redziu a jak znajdziesz się w grupie gdzie wszyscy będą mieli puste wydechy to jak? :-D bedziecie się zmieniać co 5 minut kto jedzie pierwszy a kto ostatni :):):) dla mnie jasne- pusty wydech=samotny jezdziec
-
:) ;) :D ... Ty już dobrze wiesz co... :) Nigdy nie stosowałem otwartych wydechów które mnie po prostu wk...ją na maxa. Zwłaszcza jak napisał Maniek jazda za takim pacanem przez wiecej niż 50 km... potem zepsuty wieczór murowany. Mi wystarczy jezdzenie na długich które i tak mam słabe ale za to 2 lampy a nie jedna. Jakoś się przyzwyczaiłem że na naszych drogach każdy chce mnie zabić lub co najmniej okaleczyć i muszę to zaakceptować i już i żadne duperele typu tłumik wiele nie pomogą - tu pozdrawiam kierowcę białego escorta który wczoraj rano na trasie Białystok-Wawa szedł twardo na czołówkę i uratowało mnie ostre hamowanie i zjazd na pobocze :D:):) ale i tak zrobiłem 200 km w 90 minut z przejazdem przez wawe :twisted:
-
To teraz dopiero mówisz.... :) Nie - to był motel na samym końcu obwodnicy od strony południowej. Tuż za rzeką w dole po prawej stronie... takie smutne miejsce ale niezła kuchnia dobry ursus i to wesele... i jeszcze niemieckojęzyczny kierowca węgierskiego TIRa... i jego dziecko... i teksty Pabla : Dynja gut pałer :):);) Rano było ciężko bo Pablo dopiero za 3 podejściem koło 3 rano trafił do pokoju w stanie nieważkości ale jakoś daliśmy rano koło 8 zejść na śniadanie i do 9 wyszykować się do wyjazdu tym bardziej że czekała na nas Trasa Fogaraska... Do trasy dojechaliśmy koło 11.00 i zaczęła się zabawa :D:):D podjazd od strony północnej to ok. 25 km serpentyn wznoszących się na wysokość ok. 2500 mnpm, i tutaj doceniłem II bieg bandita - dawał radę i na agrafkach przy 30/godz efektownie zrywając przyczepność na łachach piasku na asfalcie jak i rozpędzając się na prostej do 140-150, ponieważ chłopaki odpuścili (coś tam mówili o samobójcach itp :P ) to na górze musiałem parę minut zaczekać racząc się brzoskwinkami kupionymi na straganie. Na górze leżał śnieg!!! Chłopaki w skórach pozjezdzali na tyłkach - ja nie mogłem :P Potem tunel i zjazd... i tutaj okazało się że w ciągu 2 lat zjazd od strony południowej zaczął nadawać się tylko dla enduro - po prostu jest zbyt mało asfaltu pomiedzy dziurami... Po kilku przymusowych postojach Pabla połączonych z takimi/tam różnymi dziwnymi zachowaniami wynikającymi z wesela dnia poprzedniego :-D i po kompletnym wybiciu rąk ze stawów dojechaliśmy do równego asfaltu i zatrzymaliśmy sie na obiadek. Ciorba de Burta uratowała nam życie aczkolwiek drugi raz pewnie żaden z nas by jej nie zjadł :) Dalej już poszło szybciej, zapięliśmy tradycyjne 180 i rura do Pitesti, przejazd przez miasto i rura na autostradzie... Nagle przy jakiś 240 zorientowałem się że albo asfalt zamienił się w coś płynnego albo sam już nie wiem ale coś dziwnego dzieje się z moto. Powolne hamowanie zjazd na pobocze i flak w tylnym kole :( - okazało się ze w bieżniku mam rozcięcie o dług mniej więcej 4 mm :(:(:(. Po 5 minutach podjechał patrol policji pytajac się co się stało, powiedzieliśmy że mamy spraya do opon więc pojechali.... Spray tradycyjnie jak i w zeszłym roku u Zbycha nie zadziałał i potoczyliśmy się 50/godz na półflaku od stacji do stacji dopompowywując koło. Po 20 km miałem dość i zjechałem do najbliższej miejscowości pytając o vulkanizare - wtedy okazało się że jest niedziela i w warsztacie tylko ślady libacji i nikogo nie widać... Sprowadzony wulkanizator wygląd miał nieco wczorajszy a warsztat wyposażeniem odbiegał nawet od mojego garażu :D ale zrobiona przez niego opona trzyma do tej pory... aż boję się ją zdjąć tym bardziej że wulkanizator przykleił mi oponę do felgi (na klej do łatek) żeby mi powietrze nie schodziło !!!!!!!! Przy okazji Pablo zaliczył kąpiel w pobliskiej rzece więc czuł się już lepiej i po robocie ruszyliśmy ostro na Bukareszt. Ponieważ jestem zdania że co mnie nie zabije to wzmocni więc uznałem że najlepszą metodą poprawienia wulkanizatora będzie jazda autostradą z prędkością 250 km/godz co na pewno bardziej zespoli łatkę z oponą - i chyba tak się stało. Potem był Bukareszt, obwodnica (zrobiona!!!!!!!!!!!!! - nowy asfalt) i 60 km do Ruse, ostatnie tankowanie za resztkę lei i granica gdzie tradycyjnie i bezczelnie wepchaliśmy się przed kolejkę za co zostaliśmy ukarani 15 minutowym postojem umilanym przez kierowcę autobusu który poczęstował nas wodą mineralną z pokładowej lodówki. Ponieważ było już późno a chcieliśmy nocować w Razgradzie w hotelu w którym spaliśmy rok temu jadąc do Turcji, więc tankowanie, po RedBullu i w drogę... drogi jak to w Bułgarii w niedzielę wieczór czyli dobry asfalt i samochody co 1 km więc można całkiem raźno pomykać i za 40 minut byliśmy na miejscu... tu oczywiście czekały na nas małe pokoiki, dobre wino i garaż na sprzęty... Więc ajranik, szopska, kebabcze, pierwsza butelka, druga, trzecia, ja odpadłem, czwarta, piąta, reszta odpadła :) i byle do rana :) cdn