Skocz do zawartości

piórko

Forumowicze
  • Postów

    3417
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez piórko

  1. Songoku - dzięki za sprawną organizację :biggrin:. Film naprawdę świetny, bardzo mi się podobał... :biggrin:.
  2. Internetowej nauki pozycji ciąg dalszy: Bimbak, obciążanie bądź nie wewnętrznego podnóżka nijak się ma do kręcenia tyłkiem.
  3. Tak uważasz? Rozumiem, że jechałeś za mną non-stop (zważywszy, że przyjechałeś kiedy ja już miałam w nogach 3 godziny jazdy :biggrin:). Gratuluję samozaparcia, a może chciałeś coś podpatrzeć? :biggrin: Rozumiem też, że Ty hamujesz, skręcasz i wychodzisz z każdego winkla za każdym razem w tym samym, idealnym punkcie. Może tak być, choć nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo interesuje mnie moja jazda, a nie Twoja. Ja przyjeżdżam na tor, żeby coś przećwiczyć, a Ty? Jaki masz czas "na Lublinie"? Pytam poważnie, bo chcę wiedzieć, do czego mam dążyć :biggrin:. Dokładnie. Nie dostałam ani 3+ ani 5-, tylko informację o tym, co robię dobrze i jakie popełniam błędy. W przypadku błędów, także wskazówki i konkretne ćwiczenia, służące eliminacji tychże. Kurczę, a właściwie to skoro niektórzy są tu już tak zajebiści, że nie mają nic do poprawienia, to dlaczego nie oglądałam Was dziś w "The Fastest"? Czy może przespałam najważniejszy fragment filmu?
  4. Staszku: różnica między omijaniem a wyprzedzaniem mam nadzieję jest Ci znana? Ta sytuacja, którą opisałeś jest inna i nie masz wyjścia: musisz te ciężarówki ominąć, w dodatku z prawej strony (swoją drogą sytuacja mocno nietypowa). Ja miałam na myśli to, że nie jeżdżę równolegle z jadącym pojazdem, tylko go wyprzedzam. P.S. Znam skrzyżowanie, o którym piszesz. Wszystko ok, ale widoczność jest tam dobra. A Ty, dodatkowo, będąc na motocyklu widzisz znacznie więcej niż w samochodzie, bo siedzisz wyżej.
  5. Rany, Staszek - gdzie i jak Ty jeździsz??? Ja dziennie po Warszawie robię ok. 100km i na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, gdy wjeżdżam na skrzyżowanie "na ślepo". Właściwie, nawet nie mogę sobie teraz przypomnieć, kiedy miałam taką sytuację ostatnio...
  6. 1. Jeżdżąc motocyklem zakładam, że NIGDY nie mam pierwszeństwa przejazdu. 2. Jeżdżąc motocyklem NIE MAM ZAUFANIA do żadnego innego uczestnika ruchu. 3. Jadę tak, aby widzieć drogę przede mną na co najmniej kilkadziesiąt metrów (prędkość). 4. Jeśli nic nie widać (zza przeszkody) wcześniej zwalniam, odsuwam się i "wyglądam". 5. Wyprzedzam w czasie możliwie najkrótszym. 6. Nie jeżdżę obok, tuż przed i tuż za pojazdem (zwłaszcza dużym). Wolę to, niż pobyt w szpitalu (lub cmentarzu) z błogim przeświadczeniem, że to nie była moja wina. Tak na prawdę, na większość sytuacji na drodze mamy wpływ (co nie oznacza, że na wszystkie).
  7. Tak. Może nawet zatrzymać się, o ile nikt nie siedzi Ci na ogonie i takiego manewru się nie spodziewa. Dokładnie. Staszek, na drodze o kilku pasach ruchu problem prawie nie występuje, bo skrzyżowanie jest bardzo duże i masz zawsze bardzo dobrą widoczność.
  8. W ogóle źle zatytułowałeś wątek: "nie jazda motocyklem prawym pasem", a "jazda motocyklem równolegle z autobusem/ciężarówką" - tak moim zdaniem ten tytuł powinien brzmieć.
  9. Dokładnie. To jakaś paranoja jechać motongiem, równo z autobusem.
  10. Jak autobus skręca, a Ty nie widzisz nic zza niego, to wpierdzielasz się na skrzyżowanie dłubiąc w nosie, tylko dlatego, że masz pierwszeństwo? Skoro jechaliśmy tak, że wylądowaliśmy równo z autobusem na skrzyżowaniu, to zawsze można jeszcze zwolnić i odbić na maksa do prawej, żeby zobaczyć, czy nie ma tam jakiegoś łosia, który zapomni, że aby skręcić, musi przeciąć dwa pasy ruchu, w tym ten, na którym my jedziemy...
  11. Miałam na myśli raczej to, że NIGDY nie powinniśmy jechać równolegle z dużym pojazdem, zwłaszcza przez skrzyżowanie (chyba, że on i my jedziemy na wprost). Zakładam, że w każdym moto mamy więcej mocy niż autobus MPK i czas, aby go wyprzedzić. Oczywiście, ten chłopak nie miał wyboru pasa ruchu, ale staram się też nie jeździć prawym pasem (odwrotnie niż samochodem) - zresztą i tak zawsze jestem szybsza. Cmentarze pełne są tych, co mieli pierwszeństwo przejazdu....
  12. Hihihi, to by trochę było nudno ;). Sherman, tak raczej nie było - choćby mi instruktor powiedział, że przeciwskręt robię lepiej, ale to jeszcze nie to. Wyjechałam stamtąd bogatsza o wiedzę o tym, co robię poprawnie, a nad czym muszę popracować. Jak dla mnie - uczciwe podejście. Zapewne jednak byli ludzie na kursie, którzy dostali feedback, że wszystko jest ok. I tak na pewno faktycznie było.
  13. No, ale Yuby z Tomkiem jesteś związany, to wszyscy wiedzą - i (żeby nie było), to jest ok. A ja powiem tak, że dziś byłam na Lublinie, celem weryfikacji spostrzeżeń wyniesionych z CSS i przeniesienia tego na tor kartingowy. I moje wrażenie jest takie: dziś raczej nie jeździłam szybciej niż dotychczas, ale na pewno płynniej. Nie jeździłam szybciej, bo jednak porcja wiedzy okazała się być spora i chcąc wypróbować wszystko (a najlepiej na raz) - okazało się to nie takie proste. Jedno jest pewne: jeśli nawet jeździłam z prędkością porównywalną do poprzednich przejazdów, to jeździłam zupełnie inaczej, bo właściwie bez używania hamulców. Czyli, relatywnie szybciej.Pozostaje teraz praca nad składaniem się w zakręt i sądzę, że to wpłynie na poprawę czasu okrążenia. Zdecydowanie łatwiej mi było odnaleźć punkty wejścia i wyjścia w zakręty, choć tu także pod koniec dnia, kiedy skupiałam się na czymś innym, zdarzało mi sie te punkty gubić. Wniosek dla mnie jest jeden: na CSS otrzymałam kilka wskazówek i teraz zgodnie z nimi muszę ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Nic (przynajmniej mi), nie przychodzi samo, ale wierzę, że to jest właściwy kierunek :biggrin:.
  14. Yuby, nie mam kompetencji, aby oceniać umiejętności kogoś, kogo na oczy nie widziałam. Ciężko mi jednak uwierzyć, że ktoś kto był na szkoleniu CSS wciska sprzęgło podczas dojeżdżania do zakrętu czy kompletnie nie wie, gdzie patrzeć w zakręcie. Albo zupełnie nie słuchał trenerów albo nie był w stanie tego ogarnąć. Pozycji na motocyklu faktycznie nikt specjalnie nie korygował, choć w mojej podgrupie Bullet jednemu z kursantów coś tłumaczył - jak nie należy siedzieć. Jeśli jest tak, jak piszesz to wniosek jest prosty - nie jest to być może szkolenie dla zupełnie początkujących motocyklistów (ale ilu takich było?; pewnie kilku). Nie chce mi się jednak wierzyć, aby uczestnicy jeżdżący, tak jak to opisałeś, otrzymali feedback od trenerów, że wszystko jest ok. Bardziej prawdopodobne jest, że niewiele zrozumieli z uwagi na swoje złe podstawy i zbyt skromne doświadczenie. Choć, oczywiście, nawet najlepszy instruktor nie z każdego motocyklisty zrobi dobrego motocyklistę...
  15. Podczas wykładów instruktorzy zachęcali nas, aby sposób obserwacji zakrętu i wybór punktów wejścia itd ćwiczyć także podczas jazdy samochodem. I to się genialnie sprawdza. Ajrisz, te dwa dni w zupełności wystarczą, aby to wszystko o czym napisał Sikor relacjonując wrażenia kolegi zrozumieć i zobaczyć podczas jazdy. Wydaje się, że jest tego dużo jak na tylko dwa dni, ale sądzę, że tajemnicą sukcesu jest właściwa metodyka i szybka korekta błędów. A przecież jeśli raz coś nam wyjdzie - później nie ma większego problemu z powtórzeniem tego. Oczywiście, moim zdaniem, szkolenie z CSS to przede wszystkim mnóstwo materiału do dalszego treningu, dlatego trzeba wszystko to powtarzać na torach i na ulicy.
  16. Theodor, nie chcę nic mówić, ale rysuje się pewna szansa, że mogłabym pojechać....
  17. Notabene, Yuby, to takie trochę dziwne - wchodzisz na forum PM codziennie, a masz zero postów, podczas gdy tu - pierdylion. Ufi ma rację - spytaj Marka sam. Mnie widać Marek olał. Brak odpowiedzi też jest dla mnie odpowiedzią. A propos, a Tobie Yuby, kto odradził udział w szkoleniu CSS? Też wymowna cisza...
  18. Przeciwskrętu uczą, a zmianę biegów i ruszanie masz na PJ. Level 1 i 2 pewnie będzie znów w przyszłym roku. Skoro impreza się udała, ludzie są zadowoleni, to dlaczego nie mieliby jej powtórzyć. Level 3 i 4 będzie w maju 2013.
  19. MarcMarc, czasem wydaje się nam, że coś ogarniamy, a wcale tak nie jest. Więc moim zdaniem to dość logiczne, że program szkolenia ułożony jest po kolei, bo nigdy nie wiadomo, z czym który kursant będzie miał problem.
  20. Jezu, jak to czytam - to mam dreszcze :blink:. Mechanik, i to dobry, bo jak nie -skończy się jak u mnie (jak pisał Rafael). Trzymam kciuki, żeby to nie kosztowało pierdylion pieniędzy :biggrin:.
  21. Yuby nie do końca się z Tobą zgodzę. Owszem bywają i tacy, jak piszesz, ale gross ludzi przychodzi po to, by się czegoś nauczyć. Jeśli jednak instruktor nie wie (albo mu się nie chce) jak to zrobić, to nawet najbardziej inteligentny człowiek z mega otwartą głową nie nauczy się wiele. Jak robiłam kurs instruktorski, widziałam wiele osób, które nigdy nie powinny zostać instruktorami. Niektórzy, wiem, że zdali egzaminy... I jest jeszcze coś takiego jak odpowiedzialność zawodowa. Ja oczekuję od mechanika, że jeśli z powodu jego błędu rozleciał mi się silnik, to zwróci mi koszty naprawy, bo to on odpowiada za szkodę. Ja, jako instruktor biorę odpowiedzialność za rzetelne nauczenie jazdy na motocyklu (czy samochodem) i biorę za to odpowiedzialność. Nie oznacza to, że jeśli mój kursant zabije się miesiąc po odebraniu PJ, to moja wina. Ale to może być moja wina. Porażki, błędy kursantów zawsze są w pewnej mierze porażkami każdego szanującego się instruktora. Instruktor, który "odwala" swoją robotę, każde niepowodzenie zrzuci na debilizm kursanta.
  22. Prunus, w wypowiedzi, którą cytujesz nie miałam zamiaru wyśmiewać się z tej osoby. Była to raczej krytyka skierowana w stronę instruktora(ów) szkolących nas, motocyklistów. To samo zresztą dotyczy mojego instruktora, u którego szkoliłam się na PJ. A co do objechania pachołka: Tak Prunus, wolne objechanie pachołka było dla mnie problemem, bo w ogóle nie lubię, nie ćwiczę wolnych manewrów. Nikt mnie tego nie uczył, potem na swoim moto się bałam i tak zostało. Mam to gdzieś, bo jak nie zawrócę "na raz", to zrobię to na trzy - z tego powodu raczej się nie zabiję, choć lepiej również takie manewry wykonywać poprawnie, aby być motocyklistą kompletnym. Tym bardziej, że było to pierwsze ćwiczenie rano na nowym dla mnie motocyklu (poprzedniego dnia przejechałam na nim tylko ostatnią sesję) - co mnie nie usprawiedliwia, ale może stanowić okoliczność łagodzącą ;) . Ale przyznasz, że za drugim razem było już lepiej? ;) A co do dubla - jasne, dostawałam od niektórych po dwa podczas jednej sesji. I co z tego wynika? 1. Nie pojechaliśmy tam się ścigać; 2. Ja nie twierdzę, że jeżdżę szybko (wręcz przeciwnie); 3. Pojechałam się tam szkolić, poczuć pewniej na motocyklu. BTW, Prunus, Ty na BMW jeździsz?
  23. Z tego co wiem, byli tacy, którzy wzięli kredyt, żeby tam pojechać. Oznacza to, że każdy ma inne priorytety. Dla niektórych jest to właśnie doskonalenie swoich umiejętności
  24. Takie mam właśnie wrażenie, że niektórzy obawiają się pewnego rodzaju konfrontacji - swoich wyobrażeń o swojej jeździe z fachową jej oceną. Bo, jeśli już rozmawiamy o pieniądzach, to wielu z nas (Was) wydaje dużo więcej na doposażenie swoich motocykli (quicshiftery, powercomandery, koce, gps itp). Więc nie wydaje mi się, aby to była kwestia wyłącznie finansowa.
  25. Trudno mi powiedzieć, jak długo instruktor za mną jechał, bo nie miałam lusterek. Zapewne jechał tak długo, dopóki nie zobaczył tego, co chciał zobaczyć, czyli czy poprawnie wykonuję ćwiczenie. W pewnym momencie wyprzedzał mnie i albo pokazywał, że jest ok, albo kazał jechać za sobą i wskazywał co było nie tak i jak mam ćwiczenie wykonać. Raz kazał mi zjechać do pitlane i wytłumaczył, a potem wyjechałam na tor. Niezależnie od sygnałów na torze, po każdej sesji był feedback od instruktora.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...