Skocz do zawartości

Tomek Kulik

Spec
  • Postów

    3961
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Tomek Kulik

  1. Bo pewnie gó**o umie, ale "szkoli". Z daleka trzymajmy się od takich ośrodków. Chyba MotoSfera będzie najlepszym rozwiązaniem, mimo abstynencji Staszka, czyli Waldka. Zatem - po długich przemyśleniach - Waldek z MotoSfery nauczy jeździć dużo lepiej niż reszta instruktorów pięknego miasta Wrocław. Co do obiektu przy Rakietowej - macie informacje o niepewnej przyszłości tego miejsca?
  2. Na początek polecam WSK175 z pierwszych serii, czyli z garbatym bakiem. Bazę kupisz za 1000 zł z dokumentami i raczej kompletną. Na drugą maszynę polecam coś z serii Suzuki GT: 185, 250, 400, lub YAMAHA RD: 250, 350,400 - oczywiście z roczników chłodzonych powietrzem. Dostępność część znośna, szacun na dzielni bezcenny :-)
  3. Drogi Klaudiuszu - nie świruj. Idź z problemem do ASO przy Połczyńskiej 120C, powołaj się na naszą znajomość i pokaż im karter, wał i korbowody. Stare panewki też pokaż. Dobiorą Ci panewki, żebyś je kupił. Nie będą chcieli dobierać Ci złych, bo wiedzą, że straciliby całkowicie dobrą opinię jako sprzedawcy części. Powodzenia :-)
  4. Osiem setek przy tłoku tej średnicy, to normalny luz. Co do montażu, to nie gniewaj się, ale skąd pomysł żeby użyć środka penetrującego? Olejem Waść smaruj, olejem.
  5. Nie trerzeba zakładac dziadostwa - zgadzam się. Wystarczy wymienić: - wszystkie łożyska, - ogumienie, - linki, - elementy układu hamulcowego, - wątpliwe elementy instalacji elektrycznej, Usunąć wycieki. Miałbyś mocno oryginalny sprzęt w stanie pozwalającym na bezpieczną jazdę. Patyna, a pod nią zdrowe mechanizmy. Jednak jesteś młody i masz prawo popełniać błędy :-)
  6. Będzie dobrze. Współczesne oleje ułatwią eksploatację maszyny.
  7. To teraz będziesz miał podnóżki jak dla pasażera... Ale nic to! Wiosna idzie, nie trzeba się martwić :-)
  8. Piszesz o przypadku w okolicach stacji BP i pętli tramwajowej? Chłopak nie skręcił, pojechał prosto...
  9. Jest ciepło, śnieg znika, można jeździć :) Czekamy na fotki motocykla z właścicielką - jestem ciekaw jak wyszła w realu relacja wysokości siodła do podnóżków.
  10. Jak idzie składanie Terkota? :) Czy wysokość tłoka jest dobra? - chodzi mi o brak fazy w tłoku dorobionym.
  11. Skoro brak praktyki bojowej warsztatowej, to ja namawiam - jak Koledzy - do zakupu motocykla w stanie do jazdy, możliwie dobrze utrzymanego. Niestety, motocykl to stosunkowo drogie hobby, jak nurkowanie lub latanie, więc z budżetem 4 tysiące postawione warunki nie są do spełnienia. Czyli mamy tautologię? - niech jakiś matematyk mnie ewentualnie poprawi :-) Jeśli motocykl ma tylko cieszyć oko, ale bez jeżdżenia, to sprawa jest prosta - szukamy ładnego motocykla z silnikiem do poważnej naprawy. Jeśli ma jeździć i wyglądać jak scrambler skrzyżowany z cafe-racer'em, to ja bym najpierw uzbierał osiem tysięcy i szukał zdrowej dwucylindrowej sztuki. Dość łatwym motocyklem do namierzenia jest Yamaha XS400, do której co prawda nie ma seryjnych kół szprychowych, ale koszt zakupu jeżdżącej sztuki w znośnym stanie to ok. 4 tys. Potem pozostaje stopniowe kupowanie potrzebnych elementów i "ubieranie" motocykla. Cudów nie ma - wielu utopiło bezpowrotnie kasę w projekty, które zrobiły niewiele kilometrów i wybuchły. Po prostu, tani motocykl często drogo wychodzi, gdy jesteśmy skazani na fachowców i "fachowców" oraz łaskę kumpli.
  12. Nieprawda, Niemcy doświadczyły rewolucji komunistycznej tuż po I Wojnie Światowej, ale dały sobie radę z nierobami. Szkoda tylko, że poglądy socjalistyczne pewnego austriackiego kaprala trafiły potem na podatny grunt...
  13. Zwróćcie uwagę, że koleś piszący ten list ma problemy z prostymi rzeczami: łapa na kierownicę po zmianie biegu lub zatrzymanie się przed strzałką warunkową. Tak jak napisała Agnich - frustrat bez umiejętności utrzymania dyscypliny na egzaminie, przyznający się do faktu, że nawet instruktor zwracał mu uwagę na popełniane błędy. Co do egzaminów, to zgadzam się z opinią, że egzaminatorzy zachowują się często po chamsku i cwaniacko, zamiast ocenić obiektywnie przygotowanie abiturienta do samodzielnego uczestnictwa w ruchu drogowym.
  14. To ja Wam wklejam list otwarty, jaki zamieszczono na www.goldenline.pl. Materiał ten pozostawiam każdemu do własnej oceny. List debila: Waldemar Przeździęk - Z-ca Dyrektora WORD Warszawa e-mail: [email protected] # Tomasz Matuszewski - Pełnomocnik Dyrektora ds. Procesu Egzaminowania e-mail: [email protected] Urzad Marszałkowski fax (+22) 5979-290 e-mail: [email protected] Uważam, ze ten system to patologia i nadszedł czas, żeby to zmienić. . Szanowny Panie, Chciałem złożyć skargę na sposób przeprowadzania egzaminu. To było moje trzecie podejście i naprawdę nie stać mnie na to ani finansowo, ani czasowo ani emocjonalnie by zmęczony po godzinach sie wieczorami po Bemowie rozklekotaną Elką, słuchać uwag instruktora ze tutaj najechałem jednym kołem na podwójną ciągłą i tam bym już nie zdał. A także zwalczania jakichś "patologicznych" czynności polegających na trzymaniu ręki na drążku zmiany biegów bo to jest błąd. A przecież przy tak częstych zmianach biegów czasami nawet nie opłaca sie tej ręki kłaść na kierownice. Tak samo już dość tych teatralnych zachowań na egzaminach polegających na konieczności zatrzymanie sie przed strzałka w prawo skoro jadąc 3 km/h doskonale widzę co sie dzieje na skrzyżowaniu i kiedy mogę jechać. Już miałem raz rękę w gipsie kiedy kobieta na skrzyżowaniu wyjechała mi z drogi podporządkowanej, chociaż wcześniej się zatrzymała (jechałem wtedy motocyklem). To dobitnie pokazuje jak zawodny jest ten system egzaminowania, który powinien filtrować przyszłych kierowców pod kątem wytworzenie ryzyka na drodze a nie zero-jedynkowych sytuacji, że ktoś najedzie na podwójna ciągłą nie wytwarzając absolutnie żadnego ryzyka i to już go eliminuje z egzaminu! Doskonale wiemy, jak nieżyciowy jest ten system egzaminowania. Najdobitniej świadczą o tym przypadki kierowców powtórnie podchodzących do egzaminu, którzy ich nie zdają z powodu złych nawyków - tych odruchów, które może niejednokrotnie uratowały im zdrowie lub życie. Dobrze, nie będę wyliczał kolejnych wad tego systemu, bo szkoda na to czasu. Kolejna częścią tej układanki są kursanci - zwykli ludzie, którzy maja jakiś cel osobisty lub zawodowy aby wyrobić sobie prawo jazdy i używać samochodu. Oni są tutaj pierwszym i najmniej liczącym sie ogniwem tego łańcucha pokarmowego, jak plankton, który to wszystko finansuje i ani piśnie żeby nie rozgniewać egzaminatora bo następnym razem na pewno go obleje. Pytanie: Czy macie nas naprawdę za takich ofermów, że nie potrafimy zadać prawka za pierwszym razem? Dlaczego około 80% ludzi po przecież 30-sto godzinnym szkoleniu nie zdaje egzaminu? Dlaczego łatwiej jest za pierwszym razem zdać: maturę, obronić prace magisterska a może nawet i doktorat niż zdać egzamin na prawo jazdy. Toż to absurd! Dochodzi do takich sytuacji, ze Polacy wyjeżdżają za granice, aby podejść do egzaminu ponieważ prawdopodobieństwo, że zdaja jest większe niż w Polsce. http://www.mojawyspa.co.uk/artykuly/21765/Prawo-jazdy-... To już nawet do Anglii sie jeździ zdawać prawko! http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,8151563... A przecież są w Europie kraje, które mają znacznie dłuższa tradycje motoryzacji niż Polska (bo tam były rzymskie trakty kiedy u nas chodziło sie ścieżkami przez las) i zdawalność w nich jest znacznie większa. Anglia zdawalność - 85%. Ten system to patologia. Im bardziej to badam, to bardziej wyrazicie to widzę. Przy systemie filtrowania 80% nie zdaje dochodzi do szeregu sytuacji nakłaniających do łamania prawa jak słynne prawko z Ukrainy, korupcji, jeżdżenie bez prawa jazdy. itd. Ze sfery psychicznej to depresje, frustracje, popadanie w długi (bo jazdy i egzaminy kosztują) niemożność zrealizowania celów związanych z prowadzeniem samochodu. Kolejnym elementem układanki są pieniądze. Te właśnie zarobione przez Kowalskiego ze średnia krajowa 3030 zl. czyli około 2 000 zl na rękę. Kurs nauki jazdy - 1200 zl. Egzamin - 116 Jazdy doszkalające 45 zł. godzina. Weźmy pod uwagę średnia egzamin zdaje sie za trzecim razem Nuka jazdy: 1200 zl. Egzamin 116 ( niezdany) jazdy doszkalające 6 godzin 270 zl. Egzamin 116 ( niezdany) jazdy doszkalające 6 godzin 270 zl. Egzamin 116 ( zdany) Suma kosztów: 2 088 zł. Cała wypłata. Czyli biorąc pod uwagę, że Kowalski musi się z czegoś utrzymać jeszcze, to na prawko będzie pracował ze 3 miesiące. I teraz powstaje pytanie: czy nie lepiej zainwestować cześć tych pieniędzy w naukę języka angielskiego albo studia zaoczne, niż w bezsensowne tłuczenie się elka i uważanie żeby nie najechać na podwójna ciągła? Ze społecznego punktu widzenia to są bezproduktywnie wydawane pieniądze, które nie wnoszą wartości dodanej dla społeczeństwa. Nie wspominając już o tym, ze niektórzy nawet nie maja co do garnka włożyć. Następny element to egzaminatorzy . Ci jakby nie zdążyli zauważyć upływu czasu i mentalnie wciąż tkwią w głębokim PRLu. Prezentując postawę kapralowską wobec kursantów. Uważam iż właśnie tak byłem egzaminowany. Proszę obejrzeć naganie i zwrócić uwagę na to, czy przy takim zachowaniu egzaminatora można się nie rozproszyć i skupić uwagę na dalszej prawidłowej jeździe? Mam na myśli moment, gdy wyjechałem ośrodka na ulicę i źle zrozumiawszy polecenie nie zatrzymałem sie z 50 km/h do zera. W dalszej części egzaminu byłem już na tyle zestresowany, że nie byłem w stanie skupić się na uważnej jeździe. Uważam, ze zachowanie egzaminatora nie było prawidłowe co narusza obiektywizm egzaminu. Egzamin był niezaliczony z tego powodu, ze nie zatrzymałem się przy wjeździe na ulice Wrocławską na skrzyżowaniu przy wyjeżdżaniu z podporządkowanej, a właśnie w czasie jazd doszkalających instruktor zwrócił mi uwagę, ze robie błąd i na pewno gdybym nie był rozproszony pamiętał bym o tym. Właśnie tutaj doszło do takiej sytuacji, kiedy tocząc się może za 2 km/h miałem doskonałą widoczność na obydwie strony drogi i widząc że nic nie z żadnej ze stron zdecydowałem się pojechać. Z punktu widzenia robota czyli zero-jedynkowego to błąd. Z punktu wiedzenia rozsądku i bezpieczeństwa ruchu kierowanie było poprawne. W zaistniałej sytuacji mając na myśli dekoncentracje wywołaną zachowaniem egzaminatora, domagam sie powtórnego egzaminu na koszt ośrodka w możliwie najszybszym terminie. Wiesław Pasławski
  15. Że zepsuł Ci motocykl.Dupa, a nie mechanik. Śmiało wal z reklamacją do gamonia.
  16. Polecam Suzuki GS400/425 - tanie w utrzymaniu i łatwiejsze do pozyskania.
  17. Ten instruktor powinien stracić uprawnienia, ale w Polsce to niemożliwe... Co do gleb, to ja czasem celowo biorę kursanta na TW125 w piach, żeby się wywalił. Po upadku sprawdzam stan techniczny delikwenta i motocykla, a potem opowiadam, że czasem takie rzeczy dzieją się przy prędkościach dwadzieścia razy większych i na twardym... Mina kursanta bezcenna :-) Zauważyłem, że osoby jeżdżące na nartach, desce, grające w piłkę lub tenisa, są dużo bardziej ostrożne podczas zajęć, bo wiedzą jak boli upadek - na na kursie będzie na pewno bardziej bolał niż dotychczas...
  18. Czasem da się zdjąć coś z trzonka zaworu, ino nie za wiele, bo się szklanka na miseczce oprze...
  19. Czad! Niech zgadnę - harmonijki na lagach z Nowolipek? :-) Mam tylko jedno pytanie: jak się ma wysokość siodełka do podnóżków? Czy Małżowina nie będzie miała kolan pod broda?
  20. No właśnie - skoro jest przewężenie w połowie wysokości cylindra, to jaka jest odchyłka? Ile setek względem dołu i góry? A majster miał mieć najnowocześniejszą maszynę we wsi...
  21. Maszyna ładna, ale strach do kościoła jechać, bo się nogawka w sprzęgło wkręci :-)Co do płyt, to ja proponuję stalowe do CR, przyspawane do ramy, ino starannie przymierzone żeby pięć razy nie spawać...
  22. Takie porady opisywał w książce pan Rychter - nazywano to przed wojną "górnym smarowaniem". Nie zaszkodzi, ino współczesny olej dobrej marki, żeby dodatkowego nagaru nie robić. To jak majster wytaczał, że talia wyszła w cylindrze?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...