Skocz do zawartości

Dominik Szymański

Administrator
  • Postów

    9994
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    20

Treść opublikowana przez Dominik Szymański

  1. Za*ebiste wieśki - te dwie to moje faworytki. Dwajcie więcej takich old-crossówek - na czymś takim nasi ojcowie smigali po lasach, aż się łezka w oku kręci... pzdr
  2. Jasne, że można się dogadać z dowódcą zarządzającym poligonem na miejscu, o ile na to pójdzie. Tylko to nie jest takie proste, bo taki dowódca bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo na poligonie. No i jak komuś stanie się krzywda, pojawi prokurator wojskowy itd, to wina za niedopilnowanie porządku na poligonie spadnie na niego. Dlatego raczej postarajcie się o przepustkę - powiedzcie, że musicie trenować do zawodów w ramach Pucharu Polski w rajdach enduro (klasa amatorska). Nie wiem co jeszcze doradzić. Postarajcie się o przepustkę i będziecie mieli święty spokój. pzdr
  3. Tak jak powiedziałem - wizyta u komendanta jednostki, który zarządza danym poligonem. Nie jest łatwo, ale idźcie w grupie i zastosujcie jakieś "nowoczesne techniki perswazji", to się uda :mrgreen: Dacie radę! pzdr
  4. Trzeba miec przepustkę na wjazd na poligon, którą wydaje komnedant jednostki zarządzającej poligonem. Zwykle taka przepustka wydawana jest na okaziciela "plus osoby towarzyszące", więc jak się jeździ w grupie z jedną osobą posiadającą przepustkę, to jest git. Jazda bez przepustki, jak wspomniałeś, kończy się ucieczkami. Poza tym my przestrzegamy reguł i w środy oraz soboty nie jeździmy. Nie jeździmy dla własnego bezpieczeństwa - wtedy naprawdę ostro strzelają. Co więcej, współczesne czołgi wyposażone są w jakieś super dalmierze laserowe. Jeden major oświecił nas, że taki dalmierz potrafi oślepić człowieka (na zawsze) z odległości kilku kilometrów. Możesz więc sobie spokojnie jechać i nagle zobaczyć ciemność, zupełnie nie spodziewając się zagrożenia. pzdr
  5. OK, wywiedziałem się u Andrzeja Mielocha, który w naszym lubie odpowiedzialny jest za wytyczanie tras wypraw enduro i rajdów. Otóż mapy sztabowe terenów wojskowych (tych terenów, które nie stanowią tajemnicy wojskowej) są dostępne w sklepach. Tzn na pewno nie kupimy ich w normalnym sklepie papierniczym, ale też nie trzeba jeździć kupować bezpośrednio od wojskowych. Mówiąc krótko - specjalistyczne księgarnie, najlepiej kartograficzne, takie mapy mają w normalnej sprzedaży. W Poznaniu mapy sztabowe kupić można m.in. w Pasażu kina Apollo przy Ratajczaka, a także duży wybór bardzo szczegółowych map wojskowych jest w holu glównym Dworca PKP. PS - nie wiem, jak na innych poligonach, ale na podpoznańskim poligonie w Biedrusku jest zasada, że nie jeździ się tam (ani nie spaceruje) w środy, bo jest to dzień ćwiczeń artyleryjskich. Poza tym niekiedy odbywają się tzw "dogrywki" w sobotę - wtedy, gdy w środę ni uda dokończyć się manewrów. Poza tym czasem są pokazówki w niedziele Mała przygoda mi się przypomniała - jakiś czas temu jeździliśmy 10 osobową grupą po Biedrusku między... czołgami, jeepami i działami artyleryskimi, wokoło pełno żołnierzy z różnych krajów, kosmos po prostu... Patrzyli na nas jak na ruchome, szybko przemieszczające się cele... Ubaw był, ale strach jeszcze większy. Potem dowiedzieliśmy się, że zorgranizowano w niedzielę manewry w ramach NATO, a my właśnie w niedziele pomykamy po Biedrusku (mamy specjalną przepustkę). pzdr
  6. Z tąTT-ką to chyba jednak przesadzili, że wchodzi do sprzedaży... Na pewno w 2004 do sklepów wchodzi WR450F z napędem na dwie osie. Cena 55.000 zł wstępnie na Polskę. Na pewno będę mógł tym pojeździć, więc zdam Wan relację, co i jak. Coś mi się śni, że kroi sie niezła jazda i zadyma :twisted: O ile dobrze pamietam, ciężar Yamaszki wzrośnie o ok 2-3 kg, rozkład mocy będzie w stosunku 85% na tył i 15% na przód, a więc chodzi głównie o lepsze pokonywanie i zachowanie w piasczystych zakrętach, ew. może przydać się to w głębokim błocie; na skokach oraz podjazdach kluczowy pozostanie napęd na tył: Jak widać, za napęd przedniego koła jest odpowiedzialny układ hygrauliczny, bodajże produkcji Ohlinsa: pzdr
  7. Spoko chopaki, jeździłem. Czad nie z tej planety, a mówić ściślej - pełen hardkor. Najważniejsze są zamarznięte czołgowiska (takie poprzeczne doły wypełnione wodą) - głębokie nawet na 1,20 metra, zwykle mają gdzieś z 50-60 cm wody. Jak jest mróz, to woda w nich jest zamarnięta i zwykle śmiga się po lodzie, ew. na mocniejszych sprzętach przeskakuje się je. Ale jak lód puści, to... kurna zaczyna sie rosyjska ruletka - wjeżdżasz w koleinę, nie wiesz ile w niej wody, jak głęboka jest i jak gruby jest lód. Ubiegłej zimy załamał się pode mną lód kilkukrotnie. Wrażenie dziwne - nagle przód odpływa, widzisz nogi w wodzie, podpierasz się ręką, a pod tą załamuje się lód, po czym leżysz cały w lodowatej wodzie, przygnieciony motocyklem. Jest tak zimno, że tylko kumple mogą cie wyciągnąć z opresji. Potem jazda przestaje być przyjemnością... W każdym razie na poligon zimą warto wziąć nieprzemakalny plecak a w nim zapasowy komplet bieliznym ciuchów i rękawic plus gotówka na herbatę w knajpie. Ojjjj, uważajcie na siebie zimą na poligonie - czołgowiska są strasznie zdradzieckie. pzdr
  8. O ile dobrze pamiętam, to mapy poligonów są dziś do oficjalnego kupienia, przynajmniej takie mapy w Sokole mamy (kurde, chyba oficjalnie kupione?). Muszę spytać kolegę, który je kupije, gdzie je zdobyć. pzdr
  9. Nawet na metr nie wjechaliśmy do Parku. A jeździmy nad Drawę kilka razy w roku. Wiemy co to przyroda. Nie niszczymy jej, nie wylewamy oleju ani paliwa do gleby itd. Szanujemy otoczenie, bo ono pozwala nam cieszyć się naturą. O tej wyprawie nad Drawę, rzeczywiście tę Drawę, pisałem swego czasu do ŚM. Wiemy, że gdyby nie przestrzegano pewnych zasad, bardzo szybko zakazano by w Polsce w ogóle jazdy typowej dla enduro, tak jak ma to miejsce chociażby w Niemczech czy Francji, a szkoda by było. Za dużo lat na karku, żeby szczeciactwo uprawiać, ale generalnie masz rację - jak nie będzie się trzymało ręki na pulsie, to resztki prawdziwej przyrody zostaną u nas po prostu rozjechane... OK, a dla rozluźnienia pare fotek z ostatniej wyprawy TSM Sokół w polskie góry: http://rapid-motocykle.neostrada.pl/sokol/...acz2003/008.jpg http://rapid-motocykle.neostrada.pl/sokol/...acz2003/021.jpg http://rapid-motocykle.neostrada.pl/sokol/...acz2003/046.jpg http://rapid-motocykle.neostrada.pl/sokol/...acz2003/054.jpg http://rapid-motocykle.neostrada.pl/sokol/...acz2003/010.jpg pzdr
  10. Nie wiem jak w Wawie, ale w Poznaniu w Pasażu na Ratajczaka jest księgarnia kartograficzna, w której można znaleźć mapy - tak jak mówisz - z dokładnością co do jeziorka i stawku. Poza tym mapy historyczne, do nanoszenia na GPS (z odpowiednią dokładnością długości i szerokości geogr.), przewodniki nie spotykane w innych księgarniach. Co fajne - mozna zamówić mapę konkretnie interesującego nas rejonu Polski w skali jakiej sobie życzymy, a dodatkowo kazać ją zalaminować (w taki laminat, który się gnie, a nie łamie). Tak oprawiona mapa jest nie do zniszczenia na enduro - mozna ją taplać w wodzie, przejeżdżać motocyklem i ugniatać podczas glebowania. Także skoro taka dziupla jest w "na prowincji" - w Poznaniu, to w stolycy będzie na bank też. Na pewno znajdziesz. A jak nie - to witaj w Poznaniu :D pzdr
  11. Ok, dzięki, człowiek uczy się całe zycie. To tak jak z nazwą Borne Sulinowo. Jak to odmieniać? W Bornem Sulinowie, Bornem Sulinowem, Bornym Sulinowie, Bornym Sulinowem? Kiedyś napisała do mnie maila mieszkanka tego miasta, że na stronach Sokoła jest źle odmieniana nazwa tego miasta, ale i tak do dziś nie wiem jak to się odmienia. Chyba "w Bornym Sulinowie". Ale to tak EOT Poza tym, świetne tory, choć ostatnio nieco zaniedbane są w Śmiglu, poza tym w Nekli koło Wrześni, ale tego toru nie lubie, bo raz się tam połamałem i raz zatarłem crossówkę. pzdr
  12. Dyzio, przecież sam wiesz dobrze, że masz niepowtarzalne moto. Kto z motocyklistów nie ogląda się za nim? Kogo nie rusza ten żółty kanarek wyjący jak kot na wiosnę? Tekścik super, może z tym inżynierem Orczykiem pojechałeś lekko (jakby tam był co najmniej szklano-aluminiowy salon, heheheheee). Ale poza tym w pełni obiektywny tekścik. Pisząc o dodatkach zapomniałeś o tym, co ważne, czyli o ubraniach motocyklowych - sam masz świetną skórę Triumpha i rękawice tejże marki. Nie każdy producent zleca szycie tak dorbych ubrań. Damian ma rację - wyślij ten tekst do ŚM. Jakbyś potrzebował pomoc, to zgłoś się do mnie lub do Pawła, to porozmawiamy z K. Wydrzyckim (pamiętasz, sam go poznałeś na zlocie M-G w Mucznem). Myślę, że tekst weźmie a fotki przecież masz wypasione, bo robione super cyfrówką. pzdr i do zobaczenia stary
  13. no wiesz co Dominik - taka gafa już kilka razy słyszałem jak tak nieudacznie odmieniają w telewizji ale przecież tam jest np. ten tor motokrosowy więc powinieneś wiedzieć jak się odmnienia nazwę tej miejscowości Hmm, to jak sie odmienia? Przecież to jest miejscowość o nazwie Wschowa, więc "we Wschowej"... Kurde, mylę się? Chyba nie "we Wschowie"? pzdr
  14. O ile mnie wzrok nie myli, to nie jest EXC tylko EGS, poprzednik EXC. Poza tym w białych plastikach (czarne z pomarańczowymi elementami zaczęły wychodzić bodajże w 1997 roku). Na pewno nie jest to motocykl do skakania ani crossu. Ma słabe zawieszenie, szczególnie z przodu. Średnica lag predysponuje to moto do spokojnego enduro, a nie wielkich szaleństw, bo można te maleństwa z przodu połamać. Nie ma upside-downa, bo ten zaczął być montowany po 98 roku. Zresztą założone opony świaczą, że nie jest to motocykl wyczynowy, tylko takie spokojne enduro z elelemntami funduro (szosa). Co do mocy trudno się wypowiadać. 14 KM jest realne, ale nie wiadomo, co było przy tym motocyklu robione. Obecnie KTM nie robi już juniorskich crossówek 50 ccm na dużych kołach, tylko na małych kółkach. Dla bardziej zaawansowanych są 65 SX (od 9 roku zycia), i wierzcie mi, że to są naprawdę małe "potwory", wcyisikające znacznie więcej niż 20 KM przy 55 kg wagi. I do tego palą nieco ponad 3 l. paliwa (oficjalnie). Oto maleństwo, na którym sam bym polatał z przyjemnością po torze :D pzdr
  15. Lanie wody do chłodnicy? Nie ma sensu: 1. Płyn chłodniczy ma za zadanie chłodzić silnik, robi to o wiele lepiej niż woda. Pamiętam, że kiedyś stale gotował mi się KTM - nagrzał się i wywalało korek (jest tam taki zaworek). Okazało się, że pwoodem jest właśniue zbyt rozcieńczony płyn chłodniczy. Nalałem noego Castrola Coolanta i zero gotowania się. 2. Kiedyś zostawiłem zalaną wodą crossową Hondę na kilkanaście tygodni. Jakże się zdzwiłemm, gdy po kilku miesiącach poszła się j... kapa od pompy wody. Jak mnie uświadomił magik od bawienia się w naprawy pomp wody, niektóre elementy silnika sa wykonane z takich stopów, które nie tolerują wody. U mnie skończyło się to klejeniem (spawać się tego nie dało), bo nowa kapa kosztowałby 800 zł. 3. Idzie zima. Woda + zima + chłodnica = mogiła. pzdr
  16. Enduro wyprawa "Sokoła" Do Karpacza Zakończenie Sezonu Enduro 2003 No i znów pojeździliśmy po górach. Jak zawsze polskich górach oczywiście. Tym razem w okolicach Karpacza i Jeleniej Góry. W długi weekend 8-9 listopada 2003 zapakowaliśmy na lawety nasze motocykle i ruszyliśmy na południe Polski. Zatrzymaliśmy się w samym Karpaczu, w uroczym pensjonacie Halicz, zlokalizowanym w dolnej części miasta, za to tuż nad górskim potokiem. Na miejscu czekał na nas już Grzegorz z Lwówka Śląskiego na swoim EXC 400, oczywiście z tym całkowicie wyprutym tłumikiem. W sobotę w góry ruszyło niemal 20 motocykli, w niedzielę zaś, gdy dołączyli do nas koledzy z Jeleniej Góry, liczba ta wzrosła do ponad 25! W zwartym szyku, a przy tym w bardzo szybkim tempie po górskich drużkach jechało ramię w ramię ponad 25 motocyklistów! Takiego widoku trudno uraczyć na szosie, a co dopiero w terenie! Gdy Miejscowi endurzyści przygotowali dla nas mnóstwo kilometrów górskich tras. Było naprawdę wspaniale. Co urzekające, to zmieniająca się pogoda – jechaliśmy to w pełnym i ciepłym słońcu, to w gęstej jak mleko mgle, to w siąpiącym deszczu. Temperatura to wznosiła się, to spadała. Raz ciepło, raz zimno. I tak w kółko. Po prostu w górach wszystkiego można być pewnym, tylko nie pogody. Do tego doszło mnóstwo liści, pozakrywanych korzeni i pniaków, sporo świeżego błota. Znalazło się kilka wspaniałych strumieni do pokonania. Oczywiście strome i kamieniste podjazdy to w górach standard, ale widok ponad 20 motocykli porozrzucanych po stoku i kulających się w dół motocyklistów naprawdę robił wrażenie. Nie zabrakło także innych atrakcji: zwiedzania starych twierdz i ruin poukrywanych wysoko w górach, przejazdów wąskimi tunelami pod torami kolejowymi, przeglądania się w szafirowej wodzie jakiegoś niesamowitego stawu utopionego w leśnej gęstwinie... Pokonywania piaszczystych i stromych gór. Mówiąc krótko – sporo się przez te kilkanaście godzin w górach widziało. I długo z pewnością nie zapomni. W sobotni wieczór odbyła się wspaniała impreza. Zakończenie Sezonu Enduro 2003 w Karpaczu miało swoją niesamowitą oprawę. Członków TSM Sokół powitali rycerze, wręczając każdemu zalakowany certyfikat, poświadczający trudy włożone w cały miniony sezon. A potem wspaniała uczta – prosiak z rusztu w jabłku, pieczony indyk, doskonałe górskie przekąski, zimne piwo. I zabawa do rana. Tak powinien kończyć się i zaczynać każdy sezon, a najlepiej, gdyby działo się to co najmniej raz w miesiącu. Pełny opis oraz prawie 150 zdjęć z wyprawy do Karpacza znaleźć można tutaj: "]http://www.sokol.poznan.pl/wyprawy/wyprawa...yprawa.html Miłej lektury. pzdr
  17. Kurna, troche tych kosztów jest. W KTMie mam co 1000-1500 km: reg. zaworów - 50 zł wymiana oleju i filtrów (2) - 100 zł (bez robocizny, bo sam robię) klocki GoldFren - 70 zł (p/t) Opony (co 1500-2000 km) - 400 zł tył i 300 przód (Michellin Comp. IV) plastiki - jak się połamią (od 80 do 400 zł) simmeringi i olej w lagach - 400 zł Zestaw napędowy (jeżdżę na Renthalu): łańcuch 300 zł, zębatki 140/90 (p/t) Łożyska w kołach - 100 zł AC nieliczę bo mnie nie stać, ale jakby co to 1350 zł W Ducati wolę nie liczyć... W maju zrobiłem duży serwis po 10.000 km za 1350 zł (włącznie z prostowaniem tej felgi, co ją na Pawle pogiąłem i regenarcją tylnego amortyzatora bo puścił). Kupiłem nowe opony Pireli Dragon Supercorsa (huhuhuuuu nóweczki za 250 zł z kosztem założenia i wyważenia, to jest okazja!!!). Na wiosnę czeka mnie praktycznie wymiana oleju i filtra ( ok. 200 zł) i ew. synchronizacja gaźników (z 50 zł), może regulacja zaworów (250 zł), ale chyba po 6000 km nie trzeba jeszcze, co? Trza sprawdzić w manualu. pzdr
  18. Jeśli chodzi o buty to patent jest prosty - o ile rzecz jasna masz odpowiednie buty crossowe, czyli wysokie, pod kolana prawie. Otóż ja, gdy widzę, że będzie spora walka z wilgocią w terenie, po prostu obwiązuję buty szeroką taśmą samoprzylepną (ale nie tą przezroczystą, tylko taką jak do kartonu lub inną "reklamówką). Nie ma bata, żeby tak zabezpieczone buty Ci przemokły. Inna sprawa, że noga poci się jak diabli. Co do reszty ciuchów - jak widzę deszcz, wyciągam z kieszeni kurtki na plecach przeciwdesczówkę, ale nie kombinezon. tylko taką specjalną wytrzymałą pelerynę (zresztą dostałem ją od teamu Yamahy). Sprawdza się w terenie, bo zupełnie nie przepuszcza wody, nie drze się na drzewach czy krzakach. Poza tym ma na plecach membranę oddychającą. Niestey, zauważyłem, że dłuższa jazda w trudnym terenie, a więc wolnym tempem powoduje, że ciuchy pod takim kondomem przeciwdeszczowym strasznie się pocą... No cóż. Co do spodni patentu nie mam. Po prostu jak się zmoczą, to staję więcej na podnóżkach i dość szybko wysychają. Nie mam patentu na rękawice, tzn są np neoprenowe, które mniej łapią wodę i szybciej wysychają, ale póki co nie wiem, jak zabezpieczyć zwłe rękawice crossowe przed wodą (przed deszczem nie, bo są handbary, poza tym wierzch dłoni chroniony jest dość dużą ilością gumy itd), ale chodzi o wewnętrzną stronę rękawicy, która jest z materiału, a którą zwykle podpieram się podczas glebowania. No i mocno moknie... O głowę nie trza się martwić, że zmoknie, bo jest garnek :D Dzisiaj zrobiłem 8 godzin w bardzo zmiennej pogodzie, czyli dość mocno padało, potem słońce i tak w kółko. Zabezpieczenie butów mocno się przydało, kondom na kurtkę też, spodnie specjalnie nie przemoły (co NoFear to NoFear). Tylko te rękawiczki cholerne... pzdr
  19. Eeeee, ja muszę sobie radzić z poliginem w Biedrusku (właśnie wróciłem z 8-godzinnej kąpieli w błocie). A tor motocrossowy całkiem niezły już (dużo zrobili na nim) mamy w Obornikach Wlkp - 30 km od Poznaniu. No a potem fajne tory w Głogowie czy Wschowej. pzdr
  20. Jeżeli chodzi o wskazywanie poziomu paliwa po wyjęciu klucza - to raczej normalne. O ile pamiętam Cooler ma tak samo w swojej siódemce. Jeżeli chodzi o poziom paliwa - a jak zachowuje się wskaźnik paliwa, jak lejesz więcej niż 10 l?
  21. _______ Heh, Janusz, czasem jednak błyskasz czymś co można nazwać żartem :notworthy: Ale do rzeczy - cóż, ktoś musi to forum rozkręcać, żeby inni mogli spijać śmietankę rzucając "swoją" wiedzą i robiąc jednocześnie z siebie światowego eksperta czy innego guru albo Jezusa. Też bym tak chciał... No, ale jeżeli każdy ograniczałby się tylko do puszczania jednego posta na tydzień, to forum byłoby mizernym cieniem tego, czym jest obecnie. Pamiętaj tylko o tym, że są też inne działy, w nich też trzeba się udzielać, żeby forum żyło. Jakoś nie widziałem tam twojej obecności... Nie moja wina, że drażni Cię moja aktywność. Może rób tak jak ja, czyli pisz, a wszystko będzie OK i nie będziesz miał kompleksów ani wrzodów na żołądku? Poza tym, pochlebiasz mi, że czytasz moje posty. Może sie czegoś nauczysz, chociaż czy może być coś mądrzejszego od Biblii...? Aha - mam nadzieję, że co do sposobu jazdy w terenie nie jesteś Biblią, bo to naprawdę byłoby świętokradztwem. ________ Wracając do tematu - interesująca jest dla mnie sama technika upadania. Nie znam się na upadkach szosowych, bo mam marne "treningi" z tego tematu, na szczęście zresztą. Zauważyłem jednak, że zawodnicy motocyklowi zwykle upadają tak, aby jak najdłużej jechać tylną częścią ciała po asfalcie. Ręcę mają uniesione, aby nie dostały się pod ciało i nie połamały. Zawodnicy chyba jak najdłużej starają się w jednej pozycji pokonywać drogę upadku - po prostu ślizgają się po nawierzchni toru. Jak to ma się do upadku na naszych śmieszych drogach? Nie mam pojęcia. Nie trenowałem tego. Może Janusz trenował u siebie, albo gdzieś przeczytał o tym? Wiem natomiast co nieco o technice upadków na enduro i trzeba powiedzieć, że jest ona zasadniczo różna, od tego co się dzieje na szosie. Otóż, największa różnica - zwykle podkurcza się nogi pod siebie. Chodzi o to, aby nie dopuścić do zaczepienia nogą o jakąś przeszkodę, bo to zwykle kończy się poważnymi kontuzjami (najczęściej łękotka). Upadek w terenie oznacza zwykle lądowanie na miękkim terenie, jednak pełnym niespodzianek. Trza upadać na dupsko, chroniąc nogi. Rzecz jasna trzeba też dbać o kręgosłup, stąd porządny pas nerkowy dedykowany enduro jest niezbędny. Szkoda nerek. Wiadomo też, że jednymi z najczęstszych kontuzji, jest złamanie obojczyka. Dochodzi do tego najczęściej przez źle dobrany buzer, który działa na ramię i obojczyk jak dźwignia podczas upadku i łamie obojczyk. Bez buzera jednak jeździć trudno, dlatego w enduro bardzo mocno pracują ręce podczas upadków. Inaczej mówića - z tej racji, że prędkości nie są największe, można postarać się o sparowanie upadku rekoma. Czyli podeprzeć się. Laik powie: podeprzesz się - złamiesz nadgarstek. I w pewnym sensie będzie miał rację, ponieważ niekiedy kończy się to właśnie złamaniem nadgarstka. Jednak trzeba uwzględnić fakt, że upada się zwykle na miękkie, a nie twarde (najczęściej, abstrahuję od wielkich upałów i utwardzenia się błota na beton). Zwykle takie odbijanie się od gleby, obywa się bez tej kontuzji. Tyle mi teraz naszło. pzdr
  22. Używałem w crossówkach 2T różnych olejów, zawsze w pełni syntetycznych i musze przyznać, że najlepszym okazał się Motul 800. Po rozebraniu dwóch silników, o czym już pisałem, okazało się, że silnil jeżdżący ma Motulu był czyściutki, natomiast po Castrolu zbierało się trochę nieprzyjemnego nagaru. pzdr
×
×
  • Dodaj nową pozycję...