Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Czy ja wiem? W Bangkoku odbywa się to sprawnie, jest gwizdek i ludzie wiedzą, że muszą się ruszać, bo CPE zaraz odpłynie (a z autobusu to nie trzeba wysiadać i do niego wsiadać?). Tak więc ten argument do mnie nie przemawia, natomiast zgadzam się, że metro to jest przyszłość (tylko pytanie, co łatwiej uruchomić, zwłaszcza z dnia na dzień...) Podkreślam, transport wodny ma mieć charakter dodatkowy/uzupełniający (oraz być atrakcją nadającą kolorów szaremu życiu - podobnie jak jednoślady), a nie stanowić jedyną możliwość poruszania się po mieście. Tak, za szczenięcych lat, podczas wakacji z mamą w słonecznej Italii. Powtórzę się: ludzie nie wiedzą, co tracą. Po pierwsze, nie każdy jeździ motórem, a po drugie, motórzysta też chciałby mieć jakąś alternatywę dla swojego stalowego rumaka. Jednoślad czasem może być niedysponowany; na piwo też nim nie pojedziesz - a statkiem popłyniesz.
  2. Po zeszłomiesięcznym pobycie w Bangkoku i przejażdżkach statkiem po rzece Chao Phraya naszły mnie pewne przemyślenia. Mamy Wisłę oraz parę innych rzek, których w pełni nie wykorzystujemy. A szkoda. Ludzie nie wiedzą, co tracą. A wystarczyłoby uruchomić kilka(-naście/-dziesiąt) przystani, które w paru miejsach miałyby dogodne połączenie z koleją. I tak na przykład pierwsza stołeczna linia ("Vistula Express"?) przebiegałaby z Konstancina-Jeziorny do Tarchomina (obowiązkowy przystanek w Wilanowie!) i była sukcesywnie rozbudowywana. Na wysokości Powiśla byłaby dogodna przesiadka do Szybkiej Kolei Miejskiej (odpowiednik bangkockiego węzła Sathorn/Saphan Taksin), można by pomyśleć o jeszcze kilku takich połączeniach. Warto by było uruchomić parkingi typu "Parkuj i płyń" - wówczas osoby niemieszkające w bezpośrednim pobliżu rzeki mogłyby do niej dojeżdżać np. rowerami czy skuterami. Owszem, transport wodny u nas istnieje, aczkolwiek ma on raczej charakter rekreacyjno-turystyczno-weekendowo-wakacyjny, natomiast nie docenia się jego walorów podczas codziennych dojazdów do pracy, szkoły, znajomych, po sprawunki itd. Można by łączyć przyjemne z pożytecznym, zawsze byłoby to jakieś urozmaicenie, dodatkowa atrakcja umilająca życie. W końcu nie samym motocyklem człowiek żyje.
  3. "Co zamierza zmienić? Chce wprowadzić nowe kategorie praw jazdy: AM – uprawnienie do kierowania motorowerami, o które starać by się mogły już nawet 14-latki; A1, A2 – stopniowy dostęp do prowadzenia ciężkich motocykli; A – prawo jazdy na wszelkie motocykle, minimalny wiek uzyskania to 20 lat, ale tylko dla tych, którzy mają już dwuletnie doświadczenie w jeździe mniejszymi motorami. Dla pozostałych – 24 lata. Wiadomo już także, jak krok po kroku przebiegać ma droga do uzyskania prawa jazdy na najpopularniejszą z kategorii – B (samochód osobowy). Szkolenie będą mogli rozpocząć 16-latki. Czeka ich pełny kurs na prawo jazdy zakończony egzaminem wewnętrznym. Szkolona będzie też osoba towarzysząca najmłodszym kierowcom. Wspólne podróże potrwają co najmniej rok. Następnie rozpocznie się dwuletni okres próbny. Ma być poddany szczególnemu nadzorowi. Pomiędzy piątym a siódmym miesiącem jego trwania kierowca będzie musiał przejść dokształcający kurs z bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz praktyczne szkolenie z unikania zagrożeń w ruchu drogowym." Ech, kiedyś życie było prostsze.
  4. Przemyślałem sprawę. Bandita 600 kupowałem mając 22 lata. Gdyby wtedy było ograniczenie, powiedzmy, do 500 ccm dla młodych, to zapewne nie zawracałbym sobie ani innym głowy, tylko kupił GS-a 500, tym bardziej że ten model brałem także pod uwagę (oprócz tego XJ 600 S i GSF 600 S). Natomiast gdybym ze względu na cenzus wiekowy mógł dosiadać tylko "125", to niewykluczone, że kupiłbym w owym czasie np. starą CBR 1000. Starą, żeby w razie ewentualnej konfiskaty była mniejsza strata, a 1000 ccm, żeby być bardziej mobilnym (myślę, że wiecie, co mam na myśli). Trudno mi powiedzieć, co by było, gdyby wówczas obowiązywało ograniczenie do 250 ccm. Maksiskutery mnie jeszcze wtedy nie interesowały, choć może skusiłbym się na jakiegoś GN-ka albo... wspomnianą cebrę. Tak więc, jeżeli panowie decydenci koniecznie chcą dalej stopniować kategorie prawo jazdy, to może niech to będzie np. 125 cm/16 lat :banghead: 500 ccm/18 lat :buttrock: bez ograniczeń/21 lat. Można by jeszcze ewentualnie pomyśleć o pośredniej kategorii pojemnościowej 250 ccm lub zastąpić kategorię 125 ccm kategorią 250 ccm (125/250 :biggrin: 500 :P b.o.). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że liczy się także moc i stodwudziestkapiątka stodwudziestcepiątce nierówna. I jeszcze jedna sprawa. Po zdaniu egzaminu na pierwsze motocyklowe prawo jazdy, następne kategorie można by dostawać automatycznie po przekroczeniu progu wiekowego/spełnieniu innych wymogów (mam mieszane uczucia co do pomysłu, żeby udokumentowywać, iż jeździło się, dajmy na to, przez 2 lata na "125" czy "500", przy naszej mentalności byłoby to kolejne pole do popisu dla wszelkiej maści krętaczy, już widzę oczami wyobraźni te ogłoszenia: "Sprzedam papiery na stodwudziestkępiatkę, tanio"). Druga opcja to wprowadzenie prościutkiego egzaminu na 125 ccm (np. na jakimś automacie, manewry w wersji uproszczonej) i nieco trudniejszego na 500 ccm.
  5. Kiedyś na warszawskich parkomatach były nawet napisy, że z opłaty zwolnione są rowery, motorowery, motocykle i chyba pojazdy inwalidzkie. A uwierzylibyście, że są kraje z parkomatami dla... rowerów?
  6. Pewnie, niech w ogóle zamkną tor, a motocykliści ze sportową żyłką niech zaczną ścigać się, trenować winkielki itp. na drogach publicznych, na pewno wyjdzie to wszystkim na zdrowie. Jest to jakaś myśl.
  7. Wiecie, co zrobilbym na miejscu Zalozyciela watku? Pozostalbym przy GS-ie. Co innego, gdyby proporcje sie odwrocily i 70% czasu mialo byc spedzone w trasie.
  8. Rok produkcji 1997 Przebieg [w km] 39000 :wink:
  9. Artykul: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5021146.html Moj komentarz: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=6...8976&a=76967700
  10. Powodzenia i dalszych sukcesow!
  11. A o Yamasze XJ 600 N/S Diversion nie myslales? Z tym to bym polemizowal (zwlaszcza przy wolnych manewrach).
  12. To juz pobozne zyczenia producentow :) , czesto uzywa sie jednych zatyczek przez tydzien, a czasem i dluzej. :icon_razz: He he, uzywam do spania tych samych, przywiozlem ze soba z Polski kilkadziesiat opakowan. ;) A ostatnio zachowalem sobie na pamiatke takie kolorowe, ktore rozdawali w samolocie Bangkok Airways.
  13. Do jazdy stopperów nigdy nie wkładałem, natomiast od jakichś 10 lat praktycznie zawsze śpię z zatyczkami w uszach, można powiedzieć, że jestem od nich uzależniony. :D
  14. Otoz to! Jest jeszcze taki aspekt sprawy, ze wielu "mlodych gniewnych" moze wyjsc z zalozenia, ze po co robic prawko, skoro tak latwo je stracic. :icon_mrgreen: Istnieje takze spore prawdopodobienstwo, ze jednosladowcy podziela sie na dwie grupy: spokojnych turystow na chopperach, maksiskuterach itp. oraz amatorow szybkiej jazdy ze sportowa zylka pedzacych na zlamanie karku z predkoscia >200 km/h (wiadomo, ci drudzy nie beda sie zatrzymywac do kontroli, a i wszelkiej masci foto-/wideoradary tez jakos obejda), natomiast zabraknie ogniwa posredniego, czyli srednio szybkich turystow podrozujacych z predkoscia 120-140 km/h.
  15. Niekoniecznie. Moze wielu jezdziloby wlasnie te 70 km/h (bo ze 50, to raczej nie ma co liczyc, pomijajac waskie ulice w scislym centrum czy na osiedlach - tam czesto jezdzi sie jeszcze wolniej). :)
  16. To juz jest idiotyzm ciezki. Przeciez tam sie nie da jechac wolniej niz 90-100 km/h (jak ktos chce jechac wolniej, to obok biegnie droga rowerowa...). Przez takie bzdurne ograniczenia ludzie nie respektuja prawa (ilu kierowcow 2oo/4oo da w palnik na widok lizaka majac na budziku 120 km/h przy ograniczeniu do 60, a ilu z nich by sie zatrzymalo do kontroli, gdyby ograniczenie bylo do 80-90 km/h, nie stwarzajac zagrozenia poprzez ucieczke z predkoscia dochodzaca czasem do 200 km/h, zeby tylko nie dac sie zlapac? :rolleyes: ). Ale glowa do gory, jakis czas temu pisali w gazetach, ze w pewnych miejscach w Warszawie (m.in. na pewnych odcinkach Wislostrady) beda sukcesywnie podnosic dozwolona predkosc - po to, zeby przystawala do dzisiejszych realiow i zeby chociaz czesc kierowcow zaczela w miare przestrzegac przepisow, na dzien dzisiejszy martwych. Tacy, co siadaja na ogonie w nieoznakowanych radiowozach i podpuszczaja, zeby jechac szybciej, to pospolici tchorze niemajacy pojecia, co to jest fair play, zeby nie uzyc dosadniejszego okreslenia. W ten sposob tylko szargaja dobre :crossy: imie swojej "firmy" i nastawiaja spoleczenstwo przeciwko sobie, a wiec sami ukrecaja bata na wlasna rzyc. Ech, fajnie jest podrozowac sobie pociagami i samolotami i byc ponad tym wszystkim. :buttrock: Swiete slowa, pisal o tym kiedys nawet chyba red. Kwiatkowski na lamach "Swiata Motocykli": ze ludzie zamiast skupiac sie na realnym niebezpieczenstwie, koncentruja uwage na przydroznych suszarkach i innych fotoradarach, co raczej nie poprawia bezpieczenstwa jazdy. Czyli co, jedni i drudzy umywaja rece i sa niewinni? Nie: jedni sa drugich warci. :bigrazz: I jeszcze na zakonczenie (tak troche z przymruzeniem oka :wink: ): Swego czasu japonska drogowka slynela ze swojej nadgorliwosci i uprzykrzania zycia kierowcom, takze dwoch kolek. Efekt: pojawily sie gangi motocyklowo-samochodowe (bōsōzoku [a jeszcze wczesniej kaminarizoku], obecnie coraz czesciej okreslane mianem chinsōdan), ktore bynajmniej nie poprzestawaly na ucieczce przed policja, co wiecej, czlonkowie ww. grup czesto sami szukaja zaczepki, takze z policja (widzialem na wlasne oczy! - przejezdzajac kolo radiowozu/posterunku policji celowo strzelaja z wydechow, robia przegazowki itp.), ze o straszeniu szarych obywateli nie wspomne. Zazwyczaj sa to mlodzi ludzie, czesto ponizej dwudziestego roku zycia. Ich stroje bardziej przypominaja pizame niz kombinezon motocyklisty. Maja grozne spojrzenia, ale w tym wszystkim sa bardzo dziecinni. Czasami policja urzadza akcje wymierzone w bōsōzoku, konczace sie zazwyczaj fiaskiem (potem czytamy w lokalnej prasie, ze znowu szyby wozu patrolowego "ulegly uszkodzeniu" albo ze gang mlodocianych motocyklistow terroryzuje mieszkancow miasteczka X). Obecnie zaczyna panowac taka tendencja, zeby zwyklych kierowcow traktowac w miare lagodnie i nie czepiac sie za drobne przewinienia, co jest widoczne szczegolnie na Kyushu; Tokio rzadzi sie nieco odmiennymi prawami. Kolega Niemiec mieszkajacy w tym samym akademiku i dosiadajacy czerwonej yamahy twierdzi, ze tutaj moze jezdzic nieco swobodniej niz u siebie w Niemczech. Nie chce krakac, ale niewykluczone, ze w przyszlosci i u nas "wariaci na motocyklach" nie beda ograniczac sie do zaginania tablic rejestracyjnych. A wtedy spoleczenstwo zateskni za motocyklistami, ktorzy "tylko >>troche<<" przekraczali predkosc...
  17. Albo w maksiskuter. :buttrock: Obawiam sie, ze zaostrzenie przepisow ruchu drogowego/surowsze egzekwowanie juz istniejacych, skutkujace czestszym odbieraniem praw jazdy, moze doprowadzic do lawinowego wzrostu liczby osob jezdzacych po polskich drogach bez wymaganych uprawnien. Bo wybaczcie, ale nie wierze, zeby ci wszyscy kierowcy, ktorzy potracili prawa jazdy, pokornie przesiedli sie do zbiorkomu (zwlaszcza jezeli ma to byc rachityczny autobus - nie kazdy ma do dyspozycji metro). Nie przy naszej mentalnosci. Co wiecej, stawiam dukaty przeciwko talarom, ze niejeden taki wyjdzie z zalozenia, iz skoro mu zabrano "lejce", to juz i tak nie ma nic do stracenia, wiec hulaj dusza. Bardzo prawdopodobna wydaje mi sie sytuacja, gdzie czlowiek, ktory do tej pory mial zasade, ze nie jezdzi po spozyciu, po utracie prawa jazdy np. za przekroczenie kilka razy dozwolonej predkosci o 30 km/h stwierdza, ze w takim razie nie bedzie sobie zawracal glowy taksowkami (ze o przestrzeganiu ograniczen predkosci nie wspomne; dotychczas przekraczal o 30, a teraz bedzie o 130 km/h). A jak mu skonfiskuja samochod, to kupi sobie nowy. Na firme.
  18. Tez tak mialem swego czasu w SV-ce, dolegliwosc ta ujawniala sie zwlaszcza w okresie zimowym ("Ja mu w gaz, a on mi zgasl" :biggrin: ), nie powiem, bylo to dosyc irytujace :icon_razz: , na szczescie w serwisie to poprawili, kombinujac cos przy gazniku - nie tylko z wolnymi obrotami (to dalbym rade zrobic samemu). PS Ladna galeria na Polskiej Jezdzie, no i jedynie sluszne malowanie. ;)
  19. Malo popularny, bo w Polsce nie docenia sie klasy pojemnosciowej 400 ccm. A szkoda.
  20. Bo ludzie nie wiedza, co dobre. :icon_razz: Dokladnie. Wiele osob wyglasza sady na temat takich czy innych pojazdow, nie przejechawszy sie nimi nawet "dookola smietnika". To tak, jak ja bym krytykowal autobusy miejskie w Warszawie, nie zasmakowawszy jazdy takowymi, albo wychwalal pod niebiosa metro, znajac je jedynie ze slyszenia. :wink: A Majka 250 to fajna sztuka. :biggrin: Sam mysle, czy sobie takiej nie sprawic. Dane mi bylo dostapic zaszczytu przejazdzki YP-ka ;) : http://grono.net/pub/u/298575/gallery/photo/19084569/ http://grono.net/pub/u/298575/gallery/photo/19093803/ http://grono.net/pub/u/298575/gallery/photo/19095881/
  21. Kupi, kupi, to tylko kwestia czasu=cierpliwosci sprzedajacego. Sam do najcierpliwszych nie naleze, a mimo to wolalem troche dluzej pobujac sie ze sprzedaza, niz kombinowac z licznikiem (czy z autocasco...). Nie mialem cisnienia na hajs, aczkolwiek troche mi sie spieszylo, bo zblizal sie termin wyjazdu, a nie chcialem zostawiac motocykla na sprzedaz rodzicom na glowie (stracilby na tym tylko kupujacy, a nie ja, bo to on nie mialby mozliwosci porozmawiac ze sprzedajacym=ze mna, nawet nie widzialby na oczy wlasciciela=mnie, ze o mozliwosci odbycia jazdy probnej nie wspomne, no i cena tez zapewne nie bylaby nizsza, zwlaszcza gdyby sprawa przeciagnela sie do wiosny), wierzylem jednak, ze znajdzie sie normalny kupiec, tym bardziej ze maszyna byla naprawde ciekawa. Nie bede wredny i nie napisze, ze jedni sa drugich warci: handlarze zeniacy kity i kupujacy pogrozeni w blogiej naiwnosci/nieswiadomosci. :banghead: Widze, ze straciles wiare w rodakow. Ja mimo wszystko staram sie nie tracic nadziei (bedacej matka glupich? :icon_question: ). Na pewno jest to najbezpieczniejsze rozwiazanie. Ta moda do nas od jakiegos czasu powoli dociera... Szacuje sie, ze srednio robi sie w sezonie 7-12 tys. km. Oczywiscie zdarzaja sie sezony, kiedy nakreci sie ponizej 5 tys. (duzo wojazy zagranicznych i nie tylko bez motocykla), i takie, kiedy stuknie ponad 15 tys. - lojenie po calym kraju w okresie wakacyjnym i nie tylko.
  22. Jezeli jeszcze nie sprzedal, to sprzeda, najwyzej zajmie mu to nie tydzien, tylko miesiac. Owszem duzo jest glupcow, ktorzy kreca nosem na wysokie (wg nich) przebiegi, ale tez przybywa coraz wiecej swiadomych ludzi, ktorzy wiedza, ze rzekomo niskie przebiegi deklarowane przez sprzedajacych w wiekszosci przypadkow oznaczaja cofany licznik. Akcja "Stop kreconym licznikom" nie pozostala bez odzewu. :D Moze nie nigdy, ale w 97 przypadkach na 100. Jezeli mialbym kupowac uzywany motocykl/maksiskuter w Polsce (coraz powazniej sie zastanawiam, czy warto przeplacac :icon_question: za salonowe nowki, jezeli nie kupujemy pojazdu na firme, mimo ze poprzedni motocykl mialem spod igly), to tez raczej tylko od uzytkownika-hobbysty, a nie od handlarza-cwaniaczka. Ludzie sami sie prosza, zeby ich nabijac w butelke.
  23. Kazde rozwiazanie ma swoje plusy i minusy; w pewnych sytuacjach (maksi)skuter moze byc optymalny. Wiele zalezy od tego, czy wypady w Polske beda bardziej o charakterze wakacyjno-turystycznym czy sluzbowym (wlasna dzialalnosc i zlecenia w calym kraju - wspominales cos o pojezdzie reprezentacyjnym...). Wierz mi, ze znam ludzi, ktorzy jezdza maksiskuterami z Polski np. do Chorwacji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...