Skocz do zawartości

embe

Forumowicze
  • Postów

    927
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez embe

  1. No co jest? Nikt nie montował silnika Imprezy do Urala? Ewentualnie tłoki z Hamera przycięte piłką. Weterani drodzy, wspomóżcie radą... Trząśnijcie rozumami mechanicy! Do broni! Do broni! ;)
  2. O dyslokacjach napisałem po to, żeby było wiadomo dlaczego materiał pęknie po gięciu. Czy stal ma 1% czy 1,5% węgla będzie wyposażona w dyslokacje. Nie zagłębiam się jak się one zachowują w konkretnej ramie, bo po pierwsze ten nieznany materiał, po drugie są unikalne. Oczywiste też, że rama to nie spinacz. To znów tylko przykład na to, co dzieje się z męczonym materiałem typu stal, żeliwo... Mówiłem - to nie jest i nie ma być wykład! Ja też mam luki w wiedzy. Tak, czy inaczej ramę można potraktować jak stalową, bo jak pisał Damian nie jest z drewna, ani z makaronu, ani z żelatyny... Pobieżnie wyjaśniam jak to rozumiem, także SPOKOJNIE :)
  3. ...no tak, ale tu chodzi o jak najmniejszą ich ilość. Dyslokacje sprawiają, że rama będzie twardsza, ale kruchsza, podczas, gdy ma być sprężysta. Do pewnej granicy są wręcz pożądane, ale gdy jest ich za dużo robi się niebezpiecznie. Tych dyslokacji własnie boimy się po prostowaniu ramy.
  4. ..o SŁupsku. Wiem, że prędkość "rekordowa" była znikoma. Mimo tego nie można zaprzeczyć, że rama wytrzymała conajmniej 5cio krotne przeciążenie. Wiem, że dynamiczne, wiem, że gorzej, wiem. Chciałem tylko pokazać ten margines drzemiący w ramie. Jeśli dobrze pamiętam, ten motocykl (rekordowy) nie był nowy... Śmiesznie by było, gdyby się okazało, że miał prostowaną ramę :) Jeszcze jedno - dla wszystkich chyba oczywiste. Aluminium jest kruchsze od stali. Moje teoretyzowanie nt. prostowania tyczy się stali. To tak gwoli jasności. Dyslokacja jest zaburzeniem pzepięknej sieci krystlograficznej materiału, dlatego owo zaburzenie ośmieliłem się nazwać "chaosem". Dla przeciętnego człowieka (np. dla mnie) łatwiej przyswajalnym pojęciem jest "chaos" niż "iniowy defekt struktury krystalicznnej" - stąd moje sformuowanie. Wiem, czym jest dyslokacja - było w szkole, ale dzięki Ci POM za odświeżenie pamięci :P
  5. Takiś spryciarz? :P W piątek zapytam w szkole "odpowiednich ludzi" jak to jest z obciążeniami dynamicznymi. Mój koń maksymalnie może ważyć 384 kg. W sumie mało to nie jest. Amortyzator złagodzi uderzenie, ale obciążenie i tak musi zostać przeniesione. Ta masa nie ginie w "sprężynach" tylko poprzez ramę dochodzi do opon. Tfu...na odwrót - przez opony, zawieszenie do ramy. Do głowy przychodzą mi jeszcze triki typu łili w 3 osoby (tutaj też rama jest ponadprzeciętnie obciążana). Co więcej rekord ze Słupska, gdzie na motocyklu przejechało się 11 osób. Załóżmy średnią masę faceta na 70kg, co daje nam lekko 700kg. Czy to jest to minimum według projektantów japońskich? :) Wiedziałem, że to sprytni faceci.
  6. Nie chcę broń Boże wypowiadać się autorytatywnie. Na prawdę. Odradzam prostowanie ramy i sam nie chciałbym na takiej jeździć*. Zbuntowało się tylko coś we mnie, gdy przeczytałem, że rama wykazuje wybitne skłonności do pękania po nawet niewielkim prostowaniu. Napisałem tamten wywód po to, żeby uzasadnić dlaczego uważam, że nie musi pęknąć :) W Borkach niejaki Pan Starszy stwierdził, że wszystkie motocykle, które są na zlocie są po dzwonach i jeżdżą na prostowanych ramach. Oczywiście wiadomo, że mówił to na wyrost. Jeśli dobrze pamiętam, sam miał w pudłach GSXRa do poskładania...i to nie nówkę :P Ten GSXR będzie jeździł... Wszystko jeździ, a ramy prostowane. Rama jest wrażliwa - ok. Niedobrze jest ją prostować - ok. Zgadzam się, że podczas naprawy może stracić kupę swojej pierwotnej wytrzymałości. Upieram się jednak, że lekko skrzywiona i wyprostowana rama jeszcze wiele wytrzyma. * nie mam pewności, czy na takiej nie jeżdżę
  7. Nie obraź się, ale na prawdę ostatnią rzeczą, którą chce osiągnąć konstruktor jest plastycznie odkształcająca się karoseria czy rama :) Plastycznie to ona się "zmienia" przy silnym uderzeniu. Dobra karoseria odkształca się, ale sprężyście. Każdy materiał ma swój punkt krytyczny (że tak powiem) gdzie odkształcenie sprężyste zamienia się w plastyczne. Jeszcze jedna kwestia - wytrzymałość samej ramy. Wydaje mi się, że gdyby ramy projektowane były faktycznie na tzw. minimum - co chwila pękała by jakaś rama, komuś, gdzieś, jakoś... W pełni obciążony motocykl, który przy (na przykład) 140 km/h przejedzie przez nierówne torowisko ma prawo się rozlecieć (na siedzonku podskoczy 90kg kierowca i 90kg pasażer + 150kg motocykla)? Ależ oczywiście, że nie. A rozleci się? No też nie. Dlaczego? Bo rama jest tak zrobiona, żeby mieć spory margines bezpieczeństwa. Żaden producent nie może sobie pozwolić na spapranie wizerunku zrobieniam wątłej ramki. Dobrym przykładem, jest spinacz biurowy. Śmieszne? No może :D ...ale prawdziwe. Spinacze robione są z najmarniejszego materiału, a mimo to każdy wytrzyma kilkukrotne wygięcie (nawet spinacze chińskie, a to o czymś świadczy). Jak to się dzieje? To jest proces mnożenia dyslokacji* w materiale. Tak samo w spinaczu i tak samo w materiale ramy. W ramie raz walniętej (w granicach rozsądku - nie mówię o zmasakrowanej) pojawią się dyslokacje, ale nie oznacza to śmierci materiału. Gdyby raz odkształcony materiał był do wyrzucenia, oznaczałoby to, że jest marny. Mówię tu o metalach (co innego polimery, kompozyty itd.). Zanim spinacz pęknie, można go kilkakrotnie mocno wygiąć - namnażając w ten sposób dyslokacji. Utwardzają one spinacz i sprawiają, że jest kruchszy. W końcu pęka. Tak, pęka, ale właśnie nie od pierwszego razu - i o to mi chodzi. Rama jest mocniejsza niż spinacz i po lekkim puknięciu nic nie może jej się stać. Nie wierzę, żeby Japończycy nie potrafili zrobić pożądnego materiału :P Mój wywód nie oznacza: "prostujcie wszystko - pojedzie". Mówię jak wygląda to z punktu widzenia teorii. Do Sytuacji Horneta mogę nawiązać tak: jeśli prostowanie lekko odkształconej materii (ramy) nie odbywa się młotkiem - na pewno nie powstanie w niej ogrom dyslokacji, choć na pewno będą! (to może odwrócić tylko obróbka cieplna) Taką operację należałoby powtórzyć kilkakrotnie. Wtedy materiał cały powypełnia się dyslokacjami i przy kolejnym naprężeniu pęknie. Całość mojej wypowiedzi nie ma sensu, jeśli rama była już kiedyś prostowana raz, czy dwa. Najlepszym dowodem na możliwości drzemiące w ramach jest to, że od cholery motocykli z zachodu ma ramy prostowane. Wiemy, że pełno jest takich wraków. Mimo tego nie pękają. Coś musi w tym być. Wierzę w Japończyków :P *Dyslokacje, to porozrywane łączenia między atomami w strukturze krystalicznej, które tworzą pewnego rodzaju chaos w materiale. Porozrywane stare wiązania "przestawiane są" o kilka miejsc tworząc nową strukturę w swoim obrębie. Dyslokacja utwardza materiał, ale powoduje, że staje się bardziej kruchy.
  8. Jeśli dobrze zrozumiałem, to w kierownicy zostało jeszcze troszkę gwintu. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to wkręcenie kawałka śrubki i walka przy jej pomocy. Mmm? :)
  9. Tak dla pewności: http://www.allegro.pl/show_item.php?item=42835208 To na prawdę wygląda na oryginalny Motor-Life. :)
  10. Ile ml? Na stacji benzynowej znalazłem kolejne syntetyczne cudo "bez składników stałych". Zwie się Moto-Rin 2000 i kosztuje kilkanaście PLN za 325ml.
  11. No tak - tarcie, temperatura. Przeznaczenie takie, czy inne odsunąłem na moment na bok. Mnie interesował sposób połączenia się "chemii" z metalem. Wytłumaczyłem to sobie dyfuzją przy obróbce cieplno-chemicznej, ale mogę się mylić. Może substancja jest wgniatana w podłoże? Obstawałbym jednak za pierwszym wariantem. W moim przykładzie z cylindrem odniosłem się do zapewnień producenta, że warstewka Militec'a wytrzyma zdzieranie na takim dystansie. Jeśli jest tak faktycznie, musi zostać nieziemsko połączona z metalem. Ciekawi mnie jak to się dzieje. Wydaje mi się, że "na zimno" nie ma takiej wytrzymałości i tyle. Jak na ten moment nie znam sposobu połączenia substancji, które wytrzymywałoby takie warunki. Gładź cylindra polana klejem, byłaby wyszlifowana momentalnie. To samo z rdzą, a według teorii Militec to wytrzymuje. To, do czego pierwotnie został wymyślony tak do końca mnie nie interesuje :D W opisie jest zaznaczone, że "wchłania się" w miejscach, gdzie występuje tarcie. To jednoznacznie świadczy o tym, że proces łączenia się z metalem nie zachodzi samoczynnie...no i właśnie jak to się dzieje?
  12. Nie twierdzę, że ma zastosowanie tylko w wysokich temperaturach. Wydaje mi się jednak, że w piekle panującym w cylindrach zachowuje się inaczej niż w zamku czy gaźniku. Popatrz na masło ;) Zimne też na chleb się położy, ale jak roztopisz o wiele lepiej zwiąże się z podłożem. Skąd pewność, że Militec nie jest młodszym bratem masła? :D Brzmi śmiesznie, ale masło jest jak najbardziej materiałem. To, że jadalnym - to już co innego. Trochę żartuję. Biorę na przykład swój motocykl, który przy 5000 rpm ma prędkość 100 km/h, czyli teoretycznie przejedzie 24000 kilometrów w 240 godzin. Tłok pracując przy 5000 obrotów na minutę przy przejechaniu dystansu 24000 kilometrów pokona 8020,8 kilometrów w cylindrze wykonując przy tym 144 miliony ruchów góra-dół. Wszystko to dzieje się w wysokiej temperaturze a Militec ma starczyć na cały ten dystans. W zamku do drzwi czy gaźniku panują inne warunki i myślę, że nie tworzy się tak trwała warstewka, jak w cylindrze. Dlaczego? Moim zdaniem temperatura. Przemiana dyfuzyjna zależy właśnie od temperatury. Poza tym pomyśl - ile razy trzeba by włożyć do zamka i wyjąć z niego kluczyk, żeby "przejechał" 8000 km? Ile ruchów klamką sprzęgła trzeba by wykonać, żeby linka przebyła wewnątrz pancerzyka 8000 km? ;) Wydaje mi się, że w warunkach niższej temperatury nie będzie aż tak wysokiej trwałości na ścieranie. To wszystko.
  13. Witajcie Przeczytałem temat od początku. O wrażeniach nic nie potrafię powiedzieć, jako że nie sotosowałem Militeca. Chciałem się jednak odnieść do Waszych wątpliwości nt. możliwości łączenia się substancji ze sobą. Faktycznie może się to wydawać dziwne, ale zjawiska opisywane przez producenta mogą zachodzić. Z pozoru wydaje się to niewykonalne: jak do gładkiej powierzchni metalu przykleić "coś" syntetycznego i to jeszcze samoczynnie? Pozornie skomplikowany proces jest obróbką cieplno-chemiczną w militecowej otoczce, występującą między pierścieniem a gładzią cylindra. Należy dobrać substancję, która w wysokiej, punktowej temperaturze (między pierścieniem a cylindrem) zechce się połączyć z metalem. Dla przykładowego silnika z cylindrami i pierścieniami wykonanymi z żeliwa szarego sferoidalnego temperatura w której zaczyna się dziać coś poważnego, to okolie 1100 stopni. Dla silnika z innego stopu temperatura przemian fazowych jest inna, dlatego Militec może w różny sposób reagować z silnikami wykonanymi z innych stopów. To może być przyczyną różnych reakcji innych modeli motocykli i odmiennych wrażeń kierowców. Procesy dyfuzyjne zachodzące na powierzchni cylindra przyłączają cząstki Militecu i staje się on częścią stuktury. Grubość warstwy, w której stop jest wzmocniony nową substancją określona jest przez czas działania i temperaturę. Od nich (wzór uwzględnia tylko temperaturę) bowiem zależy współczynnik dyfuzji. W wyniku dysocjacji cząstek na powierczni cylindra (w stopie) absorbowane są aktywne atomy (np. z militecowej substancji) i dyfundują wewnątrz materiału. Temperatura warunkuje głębokość "wnikania" jednych w drugie, i jeśli nie jest wystarczająca, powstała warstewka nie jest stabilna na tyle, żeby utrzymać się na długo. Dlatego wymagane są dolewki Militecu co drugą wymianę oleju, bo razem z nim powolutku się wypłukuje. Powyższe jest moim wyjaśnieniem sprawy i opiera się na tym, co pamiętam z wykładów o materiałach i wykładów o ich obróbce. Jeśli są jakieś błędy merytoryczne - wytknijcie ;) a przyjmę z pokorą. Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółowszym podejściem - zajrzę do notatek i poszukam ciekawostek. DOPISANE: Przyszła mi do głowy jezcze jedna rzecz. Skoro Militec zabeziecza przed korozją, może wlać go troszkę do baku, żeby związał się i z jego powierzchnią? nie będzie tej trwałości, bo i temperatury dużej nie ma, ale może choć na jakiś czas zabezpieczy?
  14. Każdy skomentował jak umiał i mógł a teraz tylko czyta się dalsze etapy historyjki. Wygląda na to, że jakoś konika reanimujesz. Powiedz tylko co z tą ramą? Nie oczekuję odpowiedzi w stylu Tomasza Lisa - bo jego program moim zdaniem jest dośćniskich lotów :P To tak na marginesie. Trzymaj się i powodzenia.
  15. Puszku, jeśli wszystko jest legalne, nie powinno być przeszkód, żeby nam to wyjaśnić. Sprawiasz jednak wrażenie, że nie za bardzo życzysz sobie, aby wszyscy dowiedzieli się w jaki sposób zamienić CBX w CBR.
  16. No kurcze kradziona CBR z nabitymi numerami jakiegoś CBXa. Ciekawe tylko jak długo da się tym jeździć...kiedy ktoś z "władz" zorientuje się w tym przekręcie :D Pushek powiedz coś, wytłumacz to jakoś, bo kurcze smród zaczyna się robić :D
  17. Nie pomyślałem o tym, że przy mocno zużytym łożysku może faktycznie być taki luz, że przy hamowaniu pociągnie kierownicę do przodu. Ok Dziadu. U mnie zużycie było może bardziej umiarkowane. Tarcza - u mnie przykręcana śrubeczkami pięknymi do kółeczka na sztywno. W GSie faktycznie rusza się na patykach. Mój pomysł z łożyskiem główki nie był 100% diagnozą, jeno pomysłem na jedną z możliwości. Nie wymienił tego nikt wcześniej - dlatego wielce zaniepokojony przybyłem ze swoją profesjonalną wiedzą.
  18. U mnie zużyciu łożyska (luzom) nie towarzyszło żadne szarpnięcie. Jeździłem z tym ponad 2000km. Wiem, co mówię. Stuk, puk i to wszystko. Jedynymi odczuwalnymi przez zmysły bodźcami były dźwięk + bujanie w zakrętach od pewnej prędkości. Przyczyn może być wiele, ale łożysko główki sprawdziłbym jako pierwsze.
  19. W kwestii spalania zerknąłbym na filtr powietrza. Słyszałem o Bandicie 600, który palił 9-10 litrów na 100. Wymiana filtra rozwiązała sprawę. Tamten przypadek był jednak skrajny - na tym filtrze przejeździł chyba ze 20.000km. Był brudny jak worek od odkurzacza prawie. Wątpię, żebyś aż tak zaniedbał filtr, ale sprawdzić nie zaszkodzi.
  20. Zastanawiam się, dlaczego nikt nie wspomniał o łożysku główki ramy a propos stuków w przodzie? Toć to podstawa (dla mnie) :D U mnie były stuki przy hamowaniu, przy bujaniu na postoju z zaciśniętym hamulcem itd. Po wymianie łożyska (u Pawła :lol: ) spokój i cisza.
  21. Najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo nawet wtedy, gdy zrobi komuś "syf". To prawda, jednak ze wstydem przyznam, że i ja nieraz od niej odbiegałem. Przytaczam tylko, żeby przypomnieć o tym Tobie i...sobie.
  22. Ciepłota świecy, to inaczej temperatura, jaką świeca jest w stanie odprowadzić z komory spalania. Każdy silnik pracuje w charakterystyczny dla siebie sposób wytwarzając różne temperatury w komorze spalania - wymaga odprowadzenia określonej ilości ciepła, dlatego do różnych silników - różne świece. Żeby świeca mogła dobrze pracować, jej elektroda centralna musi mieć temp. pomiędzy 450 a 850 stopni. To z kolei prowadzi do prawidłowrgo samooczyszcania się świecy i zapobiega powstawaniu na niej zanieczyszczeń. Jeżeli temperatura centralnej elektrody nie osiągnie 450 stopni, świeca nie pozbędzie się nagaru. Jeśli z kolei przekroczy 850, świeca się przegrzeje i możliwe jest pęknięcie izolatora czy topienie się elektrod. DOPISANE: Ja w XJ też mam zalecane DR8ES. Jeśli DR8ESL mają wyższą ciepłotę, to teoretycznie powinny lepiej pracować w moim silniku, bo bierze olej. Świeca ciepła spali ten olej lepiej i zanieczyszczeń pozbędzie się łatwiej, niż świeca chłodna. Fachowców zapytam w związku z tym, czy mogę zastosować w moim koniku wersję "L" ?
  23. Możesz poszukać lag na ibeju i poszperać w ogłoszeniach z Dizmaru, czy Giełdy Motocyklowej. Tam też ogłaszają się ludzie handlujący częściami. Wiem - nowe, to nowe..ale używane w niezłym stanie mogą być dużo lepsze od Twoich nawet świetnie wyprostowanych. Co do rodziny - rozumiem Cię, znam to. Nie ma aż takich restrykcji, ale ogólne podejście jest wiadome. Powodzenia, nie poddawaj się :)
  24. Mimo wszystko to, co pisze Trajka ma dla mnie duży sens. Dowiadują się rodzice obydwu stron, i sprawa nabiera poważniejszego charakteru. Myślę, że rodzice rozbitka też woleliby uniknąć policji, odpowiedzialności i tak dalej, dlatego woleliby sprawę załatwić polubownie. Z kolei rodzice Andrzeja w takiej sytuacji mogą nabrać wiatru w żagle (tego rodzicielskiego) i pomóc w odzyskiwaniu pieniąchów. Jest tylko ten mankament, że uświadomią sobie powagę jazdy motocyklem. Powagę, czy raczej ryzyko. Jest taka myśl, że "prawda zawsze wychodzi na jaw". Mniejszy efekt będzie tylko wtedy, jeśli rodzina dowie się o tym za 20 lat. Możliwe jednak, że znajdą gdzieś fragmenty klejonych zegarów, jakiś rachunek za naprawę, dowiedzą się o paczce z Niemiec z częściami itd. Wtedy niełatwo będzie się wykręcić. Trudna sprawa, ale zdarza się. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Walcz, ale mocno się zastanów, żeby mądrze to rozegrać. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. W biedzie także kiepscy znajomi odwracają się do Ciebie plecami. W tej chwili, gdy zdecydowałeś się trzymać to w tajemnicy uważaj, żeby rozbitek nie odwrócił się plecami wystraszony...czymś. Trzymam kciuki. pees: Napisałeś, że znasz trochę jego mamę, pomyśl może nad "nagłośnieniem" sprawy - tymbardziej, że masz świadków. To zależy oczywiście od tego, jaka jest ta mama. Układna, czy awanturniczka itd. Powodzenia.
  25. http://acn.waw.pl/moto/zdjecia/karpielowka...owe/zdjecia.htm Zdjęcia Bernowe. Uff :D Wybaczcie mało ambitny sposób segregacji. Andrzeju mój drogi. Moja babcia upiecze Ci protezę. Będziesz miał piękne ząbki na przedzie. Z moją ręką gorzej, bo zaczęły wyłazić z niej różne ciekawe stworki jak na Archiwum X. Niewiem co robić :roll: pees: jeszcze raz fenks za garaż :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...