Skocz do zawartości

Opisz swoją historię z kursem na kat. A, przygotowujemy artykuł


Izzy-MM
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Kurs wspominam jako wielką przygodę ,bo oprócz typowych manewrów jakie opisujecie powyżej miałam m. innymi : jazdę po szynie kolejowej :biggrin: , trawie , podjazdy na krawężnik i ósemki na stojąco :buttrock: .Wrażenia z jazdy po mieście również nie zapomniane - pierwsza jazda to Karowa w tę i z powrotem parę razy pod rząd...z instruktorem "plecakiem" -a co ? super!

Dzięki Tomku! :lalag: Kuliku - :clap:

Zabawa była przednia! ... już 10 latek minęło , a pamiętam i uśmiecham się na samo wspomnienie :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetny interes :biggrin:

 

Zapewne zapłacił kwotę adekwatną do ilości lekcji.

Osoba, która posiada prawo jazdy kat. A1, "podnosząc" kwalifikacje ma do zrealizowania 10h praktycznych + egz. wewn. praktyczny. Jest to regulowane rozporządzeniem dot. szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców (dz.u.217)

Na egzaminie państwowym zdaje tylko praktykę.

 

Pozdrawiam, Daniel Piecychna
Szkolenia motocyklowe w Lublinie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne zapłacił kwotę adekwatną do ilości lekcji.

Osoba, która posiada prawo jazdy kat. A1, "podnosząc" kwalifikacje ma do zrealizowania 10h praktycznych + egz. wewn. praktyczny. Jest to regulowane rozporządzeniem dot. szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców (dz.u.217)

Na egzaminie państwowym zdaje tylko praktykę.

 

Egzakli, znaczy się dokładnie. Zapłaciłem tylko za 10h kursu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ybr 250 jest na wtrysku ?? nawet nie wiedziałem....

 

ja robiłem na ybr 250 i sr250 najpierw dostałem tą druga bo była już w stanie bliskim agonalnego i nie było jej szkoda jak ktoś sie wywali :icon_twisted:

 

 

na autoszkołe nie mogłem narzekać , liczbe godzin na placu miałem wręcz nielimitowaną, jak był motocykl i ktoś na placu to mogłem i 3h sobie jeździć ósemki górke i slalom

 

ogólnie jak było tak było ale zdałem za 1 i czekam za plastikiem a B nie zdałem 5 razy i nie mam do dziś :D

 

strasznie nerwowo ta ybr reagowała na dodanie gazu jak zobaczyłem w internecie że to ma 23KM to byłem w szoku że tylko tyle myślałem że z 40 :icon_mrgreen:

 

generalnie największe problemy miałem z przyzwyczajeniem sie że czterosuw tak zaj**ście hamuje silnikiem po odpuszczeniu gazu, jedziesz ósemke czy po mieście , odpuszczasz gaz i wrażenie jakby ktoś ci do oporu rąbnął w tylni hamulec :D

Edytowane przez michoa

"... i ujrzal Pan prace nasza i byl zadowolony a zapytawszy o zarobki nasze usiadl i zaplakal..." list Pawla apostola do koryntian

michoa-100% stylistów bez szyku

 

http://miszczua.cba.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja kurs miałem okropny, cały po placu, przerywany z powodu mojego wyjazdu za granice, instruktor miał wszystko w dupie. Ale nie ważne.

 

Egzamin to miałem bardzo ciekawy :D. Kilka śmiesznych sytuacji.

Dziewczyna (może miałem lekko ponad 150, cbf'a ją przerastała) tak się zestresowała, że rozpędzając się do hamowania awaryjnego osiągnęła zawrotną prędkość może z 20 kmh. Egzaminator kazał jej powtórzyć, no ale dziewczyna nie jechała w drugiej próbie dużo więcej. Tym razem ostentacyjnie machnął ręką i zaliczył.

 

Kolega strasznie długo wlókł się za śmieciarką.Po skończeniu egzaminator pyta

-coś się tak długo wlókł za tym starem, wyprzedzać nie umiemy?

-a bo przecież do 50 tam jest.

-OOOOO coście nagle wszyscy tacy przepisowi. :D

 

Dziewczyny jeździły jako pierwsze. Jak już ostatnia skończyła jeździć to pan egzaminator z triumfem w głosie.

-No baby poszły, to teraz zacznie się prawdziwe jeżdżenie!"

 

No ale koleś miał spoko był. Ta sama dziewczyna która na początku zawaliła awaryjne hamowanie, po jazdach w mieście już na parkingu, nie dała rady i się przewróciła podczas wystawiania stopki. Zaliczyła, ale usłyszała tylko "obyśmy się tylko na drodze nie spotkali "

 

tak więc kursu nie wspominam dobrze, za to egzamin miałem bardzo wesoły :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wylewne nie wylwne :0 ale jak temat sie podbije to bedzie wiecej ludzi na mejla pisac :).

 

Ja tylko dodoam ze na egzminie jak stanołem na światłach to stały tam już 2 sporciaki :) a egzminator do mnie

-Prosze sie nie scigac :)

 

Kurs był spoko. Przyjechałem na plac i intruktor sie pyta czy coś jeżdziłem a ja że ZERO :). Troche sie zmartwił :). ALe spoko, bo mówił ze przed chwilą był taki co na wszystkim jeżdził i przywalił w tuje.

Kurs jak kurs, troche na placu siedziałem bo byłem świeżak i dopiero jak instruktor zobaczył ze daje rade to na wioski popykac i oswoić sie z ruchem ulicznym a potem miasto. Dodam jeszcze ze nie miałem prawka na B (dopiero robiłem) więc koleś wolał nie ryzykować. Ładnie wszystko wytłumaczył co do trasy egzaminacyjnej i raz nawet pozyczył kurtke jak zmarzłem i potem jeszcze raz rękawiczki a potem to juz sam sie ubierałem.

Co prawda nie było przeciwskrętu i innych takich ale tez nie było kwiatków ze sam na placu siedze przez 20h albo ze chamujemy tylko tylnym. Udało mi sie nie zglebowac moto (co na początku wydawało mi sie niemozliwe) i ładnie to poszło.

uczyłem sie na GN 250 ale zdawałem juz na YBR. I powiem ze YBR spoko maszyna ale Gn też nic nie brakuje :)

Edytowane przez Bajaos

Mają tam piwo tak zimne jak serca waszych dziewczyn.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a w czym problem? AFAIR Tomek Kulik tak szkoli, Rafał Górski u którego sam byłem na kursie dokształcającym również - nie widzę problemu. nikt nie usiłuje się rozpędzać do setki, ani nie szuka półkilometrowych zakrętów, żeby ćwiczyć przeciwskręt

jsz

 

Racja, wszystko zależy od wielkości placu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja robiłem kurs A,B z egzaminem w 99r.

Kursu A nie wspominam praktycznie w ogóle - nie ma czego. Instruktor dawał mi czterobiegową pomarańczową WSK-ę po czym oddalał się w bliżej nieznanym kierunku.

Pierwszy egzamin: ósemka, hamowanie, slalom i co tam jeszcze było - bezproblemowo. Czas na podjazd. Podjeżdżam pod górkę, zatrzymuję się przed szczytem i rozmawiający przez komórkę egzaminator macha ręką żebym jechał. Ruszyłem bez problemów, zawracam. Egzaminator cały czas rozmawiający przez komórkę pokazuje, żebym podjechał jeszcze raz. Pomyślałem - pewnie nie zobaczył - i powtarzam manewr, znowu bezproblemowo. Po zakończeniu rozmowy telefonicznej poinformował mnie że oblałem. Okazało się, że przed podjazdem nie było linii STOP, ale po prawej stronie, schowany za gałęziami jakiegoś większego krzewu stał znak STOP, przed którym dwukrotnie się nie zatrzymałem :banghead: Odpowiedzią na pytanie dlaczego mi nie powiedział, że pierwsza próba była niepoprawna było: "nie można tak ułatwiać".

Szczęście się za to do mnie uśmiechnęło przy drugim podejściu do egzaminu. Plac bezproblemowo zdany, przed wyjazdem na miasto okazało się, że interkom jest niesprawny. Jako że zdążyłem już zdać egzamin na kategorię B, obyło się bez wyjazdu na miasto, egzaminator zaliczył mi egzamin :clap:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem w sumie na dwóch kursach. Dwóch, bo ten pierwszy to była kasa w błoto.

Pierwszy był w chyba 2002 roku. Pan instruktor - właściciel "najlepszej szkoły jazdy w powiecie", u którego robiłem wcześniej B (i jazdy autem uczyć potrafił trzeba mu przyznać) zachwalał strasznie swój kurs. Nawet stwierdził, że jeśli się ktoś nauczy w 6 godzin a nie (wtedy jeszcze) 10 obowiązkowych to płaci tylko za wyjeżdżone. Co jest ponoć normą u niego na kursie. No tyle że trasę egzaminacyjną zobaczymy tylko z siedzenia pasażera samochodu, ale to norma u nas w powiecie, nikt z motocyklistą do Wałbrzycha nie jeździ na motocyklu (co zresztą było smutną prawdą).

Na placu dostałem do dyspozycji srebrną MZ ETZ150 i polecenie "pojeździj sobie". Jakież było zdziwienie pana instruktora, że ja nie wiem co jest do czego. No ale OK, wytłumaczył, pojeździłem po czym dostałem do "zabawy" ósemkę i slalom. I tak przez wszystkie jazdy na placu, rola pana instruktora się ograniczała do pokrzykiwania jakichś "porad" w momencie gdy akurat oderwał się od wyrywania chwastów z pęknięć na asfalcie. No i opieprzania mnie oczywiście gdy położyłem MZ.

Wyjazd do Wałbrzycha wyglądał tak, że zebrało się nas 4 (z 2 kursów, bo przecież nie opłaca się jeździć co kurs), wsiedliśmy z panem instruktorem do Punciaka i wyruszyliśmy. Na miejscu przejechaliśmy dwa razy trasę samochodem (instruktor za kółkiem opowiada co trzeba zrobić). Potem podjechaliśmy pod plac. Jakież było nasze zdziwienie, gdy zamiast spodziewanej ETZ zobaczyliśmy Yamahę SR250. Pan instruktor skwitował to "a nie mówiłem wam? Zresztą nieważne, to się lepiej prowadzi niż MZ, silnik równiej chodzi tylko trzeba pamiętać żeby mniej gazu".

Aby obyć się z jazdą po ulicy miałem też 2 godziny jazdy po "mieście". Przegoniłem po prostu ETZ po lokalnych wiochach z instruktorem za sobą w samochodzie, tak żeby najlepiej żadnych samochodów nie było żebym się nie zabił.

 

Egzaminu oczywiście nie zdałem, bo wyszło że "trochę mniej gazu" to nie wystarczy odkręcić manetki do połowy zamiast na full przy ruszaniu, a ETZ łatwiej podnieść z przechyłu niż Yamaszkę nie mając zbytnio pojęcia o jeździe.

 

Drugi kurs zrobiłem we Wrocławiu w 2008. Zrobiłem pełny kurs bo wyszło mi na to samo, jak gdybym wziął same jazdy. I sobie chwalę, pan Marek pokazał mi wszystko co trzeba, żeby zdać egzamin. Rzeczy typu przeciwskręt czy redukcja z przegazówką nie było, ale i tak w porządku. Gdy tylko wyszło, że na placu wszystkie manewry ogarniam bez większego problemu co druga godzina była po mieście. I nie tylko kręcenie w kółko trasą egzaminacyjną, ale też dalsze wypady po wiochach (w centrum Wrocka nie jechaliśmy :)) żebym poćwiczył wyprzedzanie.

 

Egzamin bezproblemowo zdałem.

Edytowane przez Aster

Jawa 50 Mustang 1977 => Yamaha XJ 600N 1999 :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurs robiłem 3 lata temu, w jednej z tarnowskich szkół nauki jazdy.

Na pierwszych zajęciach instruktor zapytał tylko, czy kiedykolwiek jeździłem motocyklem. Uzyskując odpowiedź twierdzącą skierował mnie na plac i kazał kręcić ósemki i slalom. Sam zniknął i wrócił po godzinie. Taki układ powtarzał się do połowy kursu, nie było innych elementów - żadnych balansów ciałem, żadnych przeciwskrętów, zakrętów czy czegokolwiek - tylko ósemka i slalom. Potem wyjazd na miasto i ciągłe wałkowanie trasy egzaminacyjnej. 15 minut z obsługi motocykla (płyn cham., naciąg łańcucha, stawianie na centralną podstawke, itp.). Pech chciał, że trafiłem na tego samego instruktora (bodaj na tamten czas jednego z trzech w całym 110 tys. mieście) podczas kursu zarówno na kat. A1, jak i na kat. A. Ba, jeździłem nawet tym samym motocyklem, bo na prawko A1 szkoła jazdy nie posiadała odpowiedniej maszyny, więc śmigałem na GN250. Wracając do jazdy po mieście na rzeczonym kursie - śmierdzący innymi użytkownikami kask, przerywająca krótkofalówka i banalna trasa = zero jakiejkolwiek nauki jazdy.

 

Pocieszeniem jest fakt, że kilka tygodni po zdaniu egzaminu (za pierwszym razem), będąc z tą radostną nowiną u instruktora zauważyłem, że kursanci ćwiczą ósemki już na nowych motocyklach (zdaje sie YBR125), a od tamtego czasu sporo się zmieniło w mojej mieścinie w sprawie kursów. Z tego co widzę na ulicach, to instruktorów jest więcej, a maszyny już nie sypią się na drodze w czasie jazdy.

Edytowane przez Iluminat
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kurs był średni, tzn. duuuużo jeżdżenia na placu, kręcenia ósemek itp. oraz mało jazdy, która najczęściej była po okolicznych wioskach ;) Instruktor słaby, źle wyjaśnił mi sposób robienia ósemki ( ! ), ogólnie był to taki starszy koleś, który częściej siedział w samochodzie / gadał z innym instruktorem od samochodu / ciężarówki niż mnie pilnował ;] Plusem za to było to, że przy niskiej cenie (z rabatem za robienie dwóch kursów w tej samej szkole zapłaciłem tylko 850 zł ;) ) miałem możliwość jazdy na motocyklu takim samym co w WORD, tj. Yamaha YBR 250, co w mieście, w którym się uczyłem było fenomenem ;) .

 

Drodzy forumowicze, bardzo proszę o skupieniu się na kursie, nie egzaminie, bowiem właśnie na temat tego jak szkoły jazdy przygotowują ludzi ma być materiał.

 

To skoro tak, to jeszcze może dopowiem, że na kursie nie miałem w ogóle poruszone tematu przeciwskrętu, balansu ciałem itd. Trochę już umiałem ze skuterka, wiec może dlatego instruktor nic dodatkowego mi na ten temat nie mówił, ale fakt faktem, mógł co nieco o tym wspomnieć. Poza tym to cały kurs opierał się przede wszystkim na wałkowaniu ósemki / slalomu (mniejsza z tym, że inaczej niż powinno być na egzaminie! ;/ ) i jazdach po okolicznych wioskach.

Sam fakt, że nigdy nie jeździłem na większym motocyklu i nie mam żadnego w garażu był tez zaskoczeniem dla instruktora. Wszyscy inni kursanci mieli już swoje motocykle, więc miałem wrażenie, że byłem traktowany trochę inaczej. Pierwsze 2 godziny nauki praktycznej spędziłem na placu, ucząc się ruszać, przyzwyczajając się do mocy YBR 250 i potem na końcu były pierwsze próby kręcenia ósemek i slalomu. Wszystko w dość sporej ulewie, toteż instruktor jak mi wszystko opowiedział się od razu zmył do samochodu...

Za to dobrze miałem wyjaśnione hamowanie awaryjne, które z powodu wielkości placu dla motocyklistów (oddzielny dla samochodów pod OSK, oraz drugi jakiś 1 km dla motocyklistów i cieżarówek, więc czasem było ciasno) wykonywałem na praktycznie nie uczęszczanej w ciągu dnia ulicy (pod klubem ;P ). Tak jak mówiłem, instruktor ładnie mi to opisał, za co należy się mu pochwała i zwracał też uwagę czasem na błędy. Tak jak u kolegi Bajaos, nie było u mnie akcji typu "hamuj tylko tylnym hamulcem" ;].

Edytowane przez oskarroza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dawno, dawno temu, w czasach kiedy na drogach królowały jeszcze polonezy, a preclowe faq jako pierwszy motocykl polecało mz/ cz, rozpocząłem kurs mający przygotować mnie do egzaminu na pj kat. a

w ramach kursu jeśli mnie słabnąca pamięć nie myli ominęły mnie wykłady teoretyczne, w tej samej bowiem szkole kilka lat wcześniej robiłem kurs kat. b. chociaż może podpisałem hurtem jakąś listę obecności, dla porządku; takie zwyczaje panowały wówczas w małych galicyjskich miasteczkach. i tak oto zostałem dopuszczony do operowania na placu manewrowym miłością wszystkich kursantów, wsk w jedynie słusznym kolorze czarnym, z elementami rdzewiejącego pomarańczu. pojazd zapalany przez instruktora czasami się buntował, wtedy z szopy dobywany był zapasowy, z pomarańczowym (nie zardzewiałym) bakiem, w jeszcze gorszym stanie technicznym. dowiedziałem się, że w kwestii obsługi urządzeń pokładowych "wszystko jest jak w samochodzie, tylko odwrotnie": czyli biegi pod lewą nogą zamiast prawej ręki, gaz w prawej ręce zamiast nogi, itp. w zasadzie po tym skróconym instruktarzu spędziłem 10, zdaje się wtedy wymaganych, godzin na placu kręcąc ósemki: slalom "jest taki sam, tylko prosto", a nigdzie dalej nie jedziemy, "bo jeździsz samochodem, to wiesz jak się po ulicy jeździ". koniec pieśni

na egzaminie po raz pierwszy w życiu siedziałem na soft-chopperku gn250, który był wówczas pojazdem egzaminacyjnym, pierwszy raz prowadziłem motocykl z silnikiem czterosuwowym, którego charakterystyka jest jak wiadomo znacząco odmienna od cwajtaktu, i po raz pierwszy jechałem po drodze publicznej. dzięki jakiejś dobrej duszy, która kazała wbić 2-kę i nie operować ani gazem, ani sprzęgłem, zaliczyłem manewry na placu. zdałem, ale jeździć uczę się do dzisiaj. i nadal jestem zdania, że wiele nauki przede mną

jsz

„Warunkiem istnienia dyktatury jest ciemnota tłumu, dlatego dyktatorzy bardzo o nią dbają, zawsze ją kultywują.”
[R. Kapuściński]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mój kurs przebiegł bezproblemowo, gdyż przychodząc na niego wiedziałem wszystko co i jak, tylko miałem zastrzeżenia ze 125 w 4t nie chciała wcale jechać i miała krótkie biegi, ale jakoś do tych magicznych 50 się zbierała,

 

na kursje walką o przetrwanie była jazda podczas ogromnej ulewy, instruktor powiedział " wracamy ?" ale ja oczywiście pokręciłem głową co oznaczało, że wszystko przejadę i woda mi nie straszna, byłem niezłą atrakcją widowiskową dla kierowców aut jak stałem na światłach w tej ulewie :bigrazz:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...