Skocz do zawartości

CosmoSquig

Forumowicze
  • Postów

    1541
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CosmoSquig

  1. Mój bracki jeździł kiedyś na DR350 z 4 latka. Nie miał w tym czasie ani jednej usterki, choć dużo jeździł na kostce w terenie (teraz ma KTM). Tj. miał tylko takie awarie, które sam spowodował glebą czy zahaczeniem o jakieś drzewo czy cuś. Na krótsze wycieczki i miasto też fajny sprzęt był - wystarczająco mocny, żeby odsadzać auteczka ze świateł z kretesem, a przy tym bardzo zwinny. Na dłuższe trasy ani ja ani on się tym sprzętem nie wybieraliśmy, choć podobno niektórzy to praktykują. Generalnie sprzęt uznaliśmy za fajny i niezawodny. Do amatorskiego endurowania daje radę elegancko. Mnie to moto przekonało do tego stopnia, że teraz jeżdżę na DRZ400. I też jestem zadowolony :)
  2. DRZ400S - praktycznie zawsze 5l/100km. Niby w terenie powinno być więcej, ale z drugiej strony na szosie mam większość czasu gaz rozkręcony oporowo i ekonomiczne to za bardzo nie jest. Z pasażerką wychodzi mi mniejsze spalanie, bo zwykle jeżdżę wtedy spokojniej i na 7 litrach przejeżdżam wówczas ok. 150km.
  3. Gdzie tam dołączył... Jak jedzie korek aut Alejami, to to też jest parada? Po prostu sobie jedzie kilku(dziesięciu) motocyklistów, może powód jest taki, że wyszło słoneczko, jest weekend, a akurat ta droga jest jedyną względnie równą w wojewódzctwie... Już nie te czasy - rozpędzać takiej "grupy" nie mają prawa :)
  4. Jak mi moto wytrzyma, to z plecaczkiem :) Jak zmienię na większe w międzyczasie, to tym bardziej z plecaczkiem.
  5. Jeśli chodzi o pogodę, to najlepszy jest podobno lipiec. W 2004 byłem pod koniec sierpnia (pojechałem katamaranem, na miejscu przeszlifowałem natomiast podnóżki nowiutkiego F650GS) i pogoda niekiedy się załamywała. Inna rzecz, że tam jakiś przelotny deszczyk to nieduży problem, bo drogi są czyste i nawet jak jedzie się za jakimś autem w deszczu, to nie jest się po 10km kulką błota. No i przyczepność też dużo lepsza niż u nas. Ciuchy przeciwdeszczowe HG od 10 EURo za komplet :) Co do Hochalpenstrasse, to czynna jest od początku maja do początku listopada. http://www.grossglockner.at/ Ponieważ zima raczej będzie lekka, pewnie otworzą dość wcześnie w tym roku, bo niemałe pieniążki tam inkasują.
  6. 8) Fajny sprzęt był. Opchnąłem gdzieś do Rzeszowa czy Tarnowa :)
  7. Joł, ja jeździłem niegdyś na Kawasaki KDX125. Też fajne rekreacyjne enduro, lekkie i przyjemne. Kupiłem za 4000 zł w dobrym stanie i nie narzekałem, dopóki brachol nie zrobił na nim skoku, w wyniku którego moto sfrunęło z ok. 6 metrowej skarpy lądując kołami do góry... (W wyniku upadku wypadł z baku kiepsko zamocowany filtr paliwa, cały syf z baku poszedł do gaźnika, no i miałem potem kłopoty z gaźnikiem, które kosztowały mnie 3km pchania i 20 zeta w serwisie yamahy :) ). Foty mojego KDXa : http://www.bikepics.com/members/cosmosquig/93kdx125/ Fajne moto było, niemniej DT125 i Suzi DR125 też IMO godne polecenia.
  8. www.durness.org Lubię takie zakątki :)
  9. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Przyłączam się do gratulacji :banghead: ...kiedyś też sobie takiego sprawię :P
  10. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Racja, koniec oftopowania. Nie ma co się wymądrząć, pojeździmy, pościgamy się, wyciągniemy (wyciągniecie :banghead: ) wnioski. Ruff - Jeśli do nagrobka dodajesz browara, to wchodzę w taki układ :P
  11. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    W Białce to jeszcze deska mogłaby mieć szanse, bo tam nie ma się gdzie rozpędzić. Na stromej górce to już zupełnie nie ma gadki :P
  12. W Toskanii byłem w zeszłe wakacje katamaranem. Do jazdy na moto tamtejsze tereny są doskonałe, a klimat wprost niesamowity. Aczkolwiek Toskania chodziła mi po głowie jako element wycieczki na Sycylię. Niemniej możnaby przez Alpy skoczyć właśnie do Toskanii, jeśli pozwoli czas i fundusze. Osobiście obawiam się trochę o turystyczne możliwości mojego sprzętu (XV535 przy moim maleństwie to ciężarówka :P ). Na wiosnę zamierzam wykonać kilka parodniowych wypadów moją DRZetką i określić, czy jestem w stanie na tym pojeździe w miarę komfortowo dotrzeć do Toskanii, tudzież dalej. O moc silników raczej bym się nie obawiał - co prawda są tacy, którzy uważają, że na przełęcze nadają się tylko przecinaki o mocy powyżej 140KM, ale z moich doświadczeń wynika, że na słabszym sprzęcie też można przyjemnie spędzać czas i to całkiem dynamicznie (jeździłem po Grossglockner Hochalpenstrasse BMW F650GS z pasażerką - ten sprzęt ma 48KM mocy, a dawał radę i jechaliśmy duzo szybciej od większości turystów na obładowanych po brzegi pojazdach typu Varadero, FJR1300, K1200). Prędkość jazdy w tamtych warunkach bardziej określa prowadzenie sprzętu w zakrętach, aniżeli sama moc na krótkich prostych. W razie czego niektóre podjazdy przejedzie się wolniej, niż by się chciało - dla mnie żaden dramat :P Co do przebiegów 400-600 dziennie, to takie wartości nasuwają mi się po przejażdżkach z tego sezonu. Na moim DRZ, z pasażerką pokonaliśmy kilkakrotnie odległości 400-500km w pół dnia (np. od 14 do 20 z przerwami rzecz jasna), jeżdżąc głównie bocznymi drogami, no i przez góry. Drogami mniej krętymi 600km nie byłoby raczej problemem, choć trzeba wziąć pod uwagę bagaże (ale z drugiej strony można spokojnie wyjechać o 10 rano i jechać do 22). Zasadniczo wierzę w swoją DRZetkę :banghead:
  13. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Przyjmuję wyzwanie. Jaka stawka? :) Dla własnego dobra nie proponuj zbyt wysokiej :D Offroad mi nie straszny (wręcz przeciwnie), byleby był tam śnieg a nie kamienie. pozdrówki ex-instruktor PZN :)
  14. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Ruff - ja i moja Aneczka pewnie wybierzemy się do Białki w weekend na wieczorną jazdę (tak, żeby być ok. 16 na miejscu, jeździć do 22). W ciągu dnia w weekendy raczej za tłoczno dla nas (kolejki). Terminy - sobota/niedziela. Co prawda wątpliwe czy na "jednośladzie" dotrzymasz nam tempa, ale możemy czekać pod wyciągiem 8) Póki co lecę na moto!
  15. Joł, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś "z zewnątrz" (tj. nie wujek z ameryki) Cię zasponsorował zanim nie zaczniesz odnosić dużych sukcesów na zawodach. Taka właśnie jest kolejność - najpierw zaczynasz wygrywać na swój koszt, a potem dopiero kogoś to może zainteresować (acz niekoniecznie). To jest niszowy sport i mało komu się opłaca wykładać na niego pieniążki (nie licząc Orlenu, ale oni są "z branży").
  16. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    No to sam sobie jeździj 8)
  17. Część odpowiedzi: - ceny beznyny w Reichu od 0,90 do 1,20 EURo za litr. Im dalej na zachód tym drożej, najdrożej jest zawsze przy autostradach. - trasa - gdybym to ja jechał (i miał dużo czasu), to pojechałbym na około przez Austrię, Szwajcarię i Francję (Alpy) do Calais i stamtąd do Dover. Ale przez Berlin, Amsterdam, Brukselę też fajnie i dużo bliżej. Do jazdy polecam też rejon Baden-Baden - piękne kręte drogi (idealnie równe rzecz jasna) w otoczeniu malowniczych gór obłożonych ze wszystkich stron uprawami winogron. No i winiarnie (rejon Baden-Baden, Freiburga, Strassbouga, Oberkirch) - jak masz dużo czasu, to może warto zahaczyć :) - prom z Calais do Dover płynie ok. 1,5 godziny, ale podobno od kilku lat funkcjonuje też tunel pod kanałem La Manche, nim pewnie będzie szybciej i prawdopodobnie taniej. Niemniej tym promem to całkiem miła przejażdżka jest :D
  18. Gdyby nie dziury i inne niespodzianki na większości prawych pasów, problemu by pewnie nie było. No i kwestia organizacyjna - we wszystkich innych krajach, gdy droga 2-pasmowa zmienia się w 1-pasmową, to lewy pas "wjeżdża" w prawy, a więc jadący prawym mają ten komfort, że jadą sobie swoim tempem i nie muszą się wciskać pomiędzy szybko jadące auta. U nas zwykle jest tak (zwłaszcza na drogach krajowych, gdzie są dodatkowe prawe pasy na podjazdach), że jadący prawym pasem muszą wbijać się na pas lewy. Oczywiście jak maluch jedzie 70km/h i musi wjechać pod merola jadącego 140km/h, to merol trąbi, bluzga, mruga i robi co jeszcze może, żeby maluchowi uprzykrzyć życie (zajeżdżanie drogi po wyprzedzeniu to też norma). A co ma zrobić gość, któremu prawy pas się za 50m skończy i każą mu jego maluszkiem zjechać na lewy? Zatrzymać się i czekać, aż zapadnie zmrok, ruch się zmniejszy i znajdzie się dla niego miejsce na pasie? I wytłumacz tu takiemu kierowcy, że opłaca mu się zjechać na prawo, żeby ułatwić przejazd innym, kiedy jemu to się w ogóle nie opłaca - wręcz przeciwnie.
  19. Gdyby nie dziury i inne niespodzianki na większości prawych pasów, problemu by pewnie nie było. No i kwestia organizacyjna - we wszystkich innych krajach, gdy droga 2-pasmowa zmienia się w 1-pasmową, to lewy pas "wjeżdża" w prawy, a więc jadący prawym mają ten komfort, że jadą sobie swoim tempem i nie muszą się wciskać pomiędzy szybko jadące auta. U nas zwykle jest tak (zwłaszcza na drogach krajowych, gdzie są dodatkowe prawe pasy na podjazdach), że jadący prawym pasem muszą wbijać się na pas lewy. Oczywiście jak maluch jedzie 70km/h i musi wjechać pod merola jadącego 140km/h, to merol trąbi, bluzga, mruga i robi co jeszcze może, żeby maluchowi uprzykrzyć życie (zajeżdżanie drogi po wyprzedzeniu to też norma). A co ma zrobić gość, któremu prawy pas się za 50m skończy i każą mu jego maluszkiem zjechać na lewy? Zatrzymać się i czekać, aż zapadnie zmrok, ruch się zmniejszy i znajdzie się dla niego miejsce na pasie? I wytłumacz tu takiemu kierowcy, że opłaca mu się zjechać na prawo, żeby ułatwić przejazd innym, kiedy jemu to się w ogóle nie opłaca - wręcz przeciwnie.
  20. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Joł! Byłem w sobotę na nartach w Białce. Warunki super, pogoda dopisała, uciążliwe tylko kolejki do wyciągu (z krzesełek czynne tylko jedno). Wybieram się w przyszłym tygodniu w czwartkowe popołudnie - powinno być wtedy nieco luźniej, a ceny karnetów zachęcają (za 25 zł można jeździć od 16 do 22 - stok oświetlony). pozdróweczki!
  21. Hydrauliczne przeniesienie napędu jeśli ma być żywotne (przy tej mocy), to niestety musi kosztować. Te ceny raczej dużo w dół nie pójdą, bo do zapewnienia szczelności układu (co by nie trza było uzupełniać oleju co 100km) potrzebna jest bardzo wysoka jakość wykonania elementów - kosztów niektórych procesów po prostu nie daje się obejść.
  22. Dołączam się do tych, którzy wiedzą, że quady to wielka frajda! Za moto bym się nie zamienił co prawda, ale gdyby mnie było stać, zaraz bym sobie Raptora sprawił. Moje doświadczenia z quadami to 8 godzin spędzonych na Pustyni Błędowskiej, na ostrej grupowej jeździe (trochę jeździłem Raptorem, a trochę Suzuki 400 z napędem 4x4). Wrażenia - super! Quady są bardziej przystępne od motocykli i nie trzeba mieć iluśtam miesięcy stażu, żeby mieć duży fun w terenie. Boczki na szutrach są nieprawdopodobne - dzięki możliwości balansowania ciałem można kontrolować poślizg łatwiej niż w samochodzie, a to pozwala na ślizgi baaardzo długie. Przeprawy przez rzeki, kilkumetrowe skoki, strome podjazdy - to wszystko jest i można się tym cieszyć nie będąc super zawodnikiem. Z tego co widziałem po ludziach w mojej grupce, to super zawodnicy mieli jeszcze więcej frajdy, bo robili na quadach takie rzeczy, że fizyka Newtonowska nie miała generalnie nic do powiedzenia. No i z tymi dyferencjałami to chyba nie jest tak do końca... Ja się na tym za bardzo nie znam, ale mój znajomek ma quada SZOSOWEGO (do wyścigów asfaltowych), ma go zarejestrowanego i śmiga nim po drogach fachowo. Przyspieszenia na poziomie niezłego motocykla, a trzymanie w zakrętach prawdopodobnie lepsze. I da się tym normalnie jeździć po drogach - bez ślizgania na każdym łuku. No i zmęczyć się można na czterokółku bardzo. Ja po pustyni nie mogłem się sprawnie poruszać dobre kilka dni.
  23. Spanie na dziko po stronie włoskiej to nie problem (przerabiałem to na objazdówce 4oo), po austriackiej trochę gorzej. Przy tamtejszym ordnungu może się to skończyć znacznie wyższym wydatkiem. Natomiast te koszty, które podałem, są lekko zawyżone, zakładają spanie w niezłych gasthausach i jedzenie w knajpach (nie fastfoodach). Można bardzo dużo oszczędzić na jedzeniu, robiąc je samodzielnie (epigazik rządzi!). Na spaniu na campingach austriackich też można trochę zejść z kosztami np. poprzez rozbijanie kilku małych namiotów mając wykupione miejsce na 1 duży, czy sypiając w miarę możliwości na dziko. Słowem - jest duże pole do oszczędności. Podaję zawyżone stawki ze względu takiego, że nie lubię gdy np. po 12 godzinach jazdy dociera się na camping późnym wieczorem w kondycji bardzo kiepskiej, a tu okazuje się, że trzeba jechać 50km dalej, bo camping okazuje się być wysokiej klasy i wychodzi np. 11 EURo za osobę. Już taką akcję kiedyś przerabiałem i wierzcie mi - można wpaść w zły nastrój ;) Zasadniczo jasne jest, że mnie również zależy na maksymalnym obcięciu kosztów i nie będę nikogo namawiał na spanie po hotelach iluśtam gwiazdkowych. Nie przeraża mnie brak ciepłego prysznica o poranku :) Wjazd na niektóre przełęcze jest płatny - od motocykla 2-5 EURo zazwyczaj. Jeszcze coś dla mniej wytrwałych czy tych z ograniczonym czasem urlopu - można z powodzeniem dotrzeć do Austrii samochodem czy samolotem, wypożyczyć stosunkowo niedrogo dobrego sprzęta (BMW F650, R1150 itp) i nim pośmigać po górach. Sprawa też jest fajna, choć ja zamierzam uderzyć w Alpy od początku do końca na 2oo.
  24. Joł! Planuję od pewnego czasu wypadzik w Alpy na moto. Generalnie śmiganie po przełęczach (grossglockner hochalpenstrasse, brennerpass, itp) głównie w obszarze Austrii i Włoch (gdyby starczyło czasu i pieniążków możnaby nieco wgłąb Italii się skierować, ale nie dalej niż Cinqueterre. Ew. także bardziej na Zachód - Francja, Szwajcaria - zależnie od możliwości czasowych, kondycyjnych i finansowych). Spanko - w Austrii pensjonaty wychodzą cenowo niemal identycznie jak campingi, we Włoszech już trochę gorzej. Gdyby zjechać nieco na południe, mogłyby być problemy ze znalezieniem spania, także chyba lepiej namioty zabrać ze sobą. Generalnie 7-10 EURo za noc od osoby trza liczyć. Na jedzenie wystarczy dość spokojnie 20 EURo na dzień. Do pokonania ok. 3000 - 6000km, ale to jest do ugadania - dokładnych dystansów jeszcze nie liczyłem. Szczegóły traski do ustalenia. Prędkość przelotowa 80-120 km/h (nie licząc drogi do Austrii raczej chciałbym unikać hajwejów) - moje moto ma Vmax 140km/h, ale już przy 125km/h zaczyna się męczarnia (brak szyby) i wysokie zużycie paliwa). Tankowania co 100-150km (mały mam ja bak!) Dziennie 400-600km. Terminy - raczej lipiec, bo wtedy pogoda w Alpach jest zwykle pewna. W sierpniu dość często występują chmury i opady (im później, tym większe). Dokładna data jest sprawą otwartą - jeśli o mnie chodzi, mam dużą swobodę w dobraniu terminu urlopu. Podobnie czas trwania imprezy - do ustalenia, w zakresie 7 - 14 dni. Jeżdżę na Suzuki DRZ400S, ale w Alpach nie planuję wypadów w teren ;) Toteż zapraszam do udziału także czoperki, turystyczne enduracze, itp :) Są chętni? ;)
  25. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Joł, ja na boazerii jeżdżę, ale chętnie i szybko i w miarę możliwości jak najczęściej ;) Pierwszy wypad robię w tą sobotę - zdam relację jak jest ze śniegiem, warunami itp. A w Alpy się ktoś zimą może wybiera? Dla mnie to obowiązkowy punkt programu, możnaby zmontować ekipę :) FUNCARVER RULEZZ!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...