Skocz do zawartości

CosmoSquig

Forumowicze
  • Postów

    1541
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CosmoSquig

  1. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Nom koło 12-stej kręciłem się w tamtym rejonie :banghead: Potem uderzyłem pełnym gazem do Ridera po kominiarkę, bo przestawałem czuć policzki :)
  2. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    A ja dziś pośmigałem sobie trochę na moto :banghead: Było fajnie, choć brak szyby uniemożliwia długą jazdę w takiej temperaturze, w normalnych moto-ciuchach. Czasu starczyło na niedużo ponad 60km - trochę miasta, trochę za miastem, ale generalnie z gazem odkręconym do oporu większość czasu :)
  3. Wiadomo, że zabawa, ale IMO tym bardziej jazda powinna być w 100% uczciwa. Omijanie błocka to pikuś, bo ciężko wypychać quada na każdym kółku, ale ta jazda na skróty przy mecie... Mnie tam rybka, żałuję tylko tego, że robił to gość, który bardzo imponował mi swoją jazdą - bo jeździł szybko i pięknie, a taki myk zupełnie zmienia mój stosunek do niego. Numerów nie spisywaliśmy, tylko zapamiętaliśmy. Nie zgłosiliśmy też protestów do sędziów, tak że nie jest tak, że jakoś szczególnie się podniecam tym skracaniem trasy. Po prostu mi się to nie spodobało. Widzisz, ja z nimi też jeździłem :banghead: Hah, jeszcze wyjdzie na to, że może wszyscy razem kiedyś jeździliśmy?? :)
  4. wakul - to było właśnie w tym błocku - pod koniec pętli była taka długa prosta, za nią lekki łuk w prawo, potem długi w lewo, zjazd i bajoro, z bajora w lewo pod sędziów. Na tej długiej prostej było to głębokie błocko, ale można było przed nim odbić w lewo (ktoś rozwalił tam taśmy) i minąć błocko po ubitym gruncie. Jako że w błocku większość zawodników jechała bardzo powoli, czy wręcz stawała (niekiedy horyzontalnie), to zysk był spory. Drugie miejsce było zaraz za checkpointem - za sędziami można było odbić w lewo pod namioty, a potem wyjechać z drugiej strony, właśnie za tym głębokim błockiem. Koło namiotów wypadało przejechać powoli, ale i tak zysk był w postaci co najmniej połowy kółka. Kumple zanotowali numery gości, którzy wykonali ten manewr więcej niż 3 razy. Nie twierdzę, że te luki wykorzystywali wszyscy. Ale było kilku takich, którzy wykorzystywali je notorycznie.
  5. Wakul - to ten, co moi kumple go do błota wpędzili?? :) :) To była śmieszna akcja, bo quadowcy omijali dość trudny fragment trasy (głębokie błocko - coś jak ciężki muł) i jeździli bokiem po ubitym gruncie. Moim znajomkom trochę się to nie spodobało i zaczęli pokazywać quadom, żeby jechali po trasie. No i ten młody człowiek wjechał w to błocko i w trybie natychmiastowym w nim utknął :) Oberwało się więc moim znajomkom coś w stylu "wy dranie! to wy mi kazaliście tędy jechać!!" toteż poczuli się zobowiązani do wsparcia zawodnika przy wyciąganiu sprzętu z błota :banghead: Ale mieliśmy ubaw : :mrgreen:
  6. Nie mam całej listy wyników - może brat ma, zapytam jak go spotkam. Hopek nie było, było kilka podjazdów (bardzo miękkich i trochę wyboistych) i stromych uskoków, pod którymi były jeziora błota i koleiny :buttrock: Generalnie mało widowiskowa impreza, głównie z racji błocka. Organizacja mizerna - "sędziowie" nie mogli sobie poradzić z odczytywaniem numerów przekraczających linie mety i wiele kółek z tej przyczyny niektórym zawodnikom nie zaliczono (sam byłem świadkiem takiej rozmowy odpowiedzialnych za to osób " teee jaki on miał numer?? Też nie widziałeś? No trudno". Do tego był taki fragment trasy, w którym niektórzy zawodnicy skracali sobie drogę i zamiast robić pentelkę na około po trasie, przebijali się na przełaj oszczędzając ok. pół minuty. Niektórzy też omijali trudniejsze przeszkody bokiem trasy, zyskując niemało. Organizatorzy generalnie nikomu nie zwrócili na to uwagi, choć sporo tych zdarzeń odbyło się na oczach sędziów. Niby nic takiego, bo to rajd amatorski więc dla zabawy, ale żal trochę tych, którzy jechali świetnie i uczciwie, a wylądowali na odległych pozycjach. Czy na wszystkich zawodach teraz panuje moda na puszczanie quadów razem z motocyklami?? IMO poroniony pomysł... Wrzucam kilka fotek - niska jakość i mała ilość, bo wciąż nie mam stałki. Enjoy :banghead:
  7. Ja nie startowałem, bo na moim DRZ wciąż są gumy szosowe, lusterka, migacze etc. Planowałem od ok. miesiąca zmienić ten stan rzeczy (zdjąć zbędne rupiecie, założyć kostke), skołowałem już nawet dobre opony, ale zrobił mi się taki zapieprz w robocie, że nie zdążyłbym raczej wjeździć się w zupełnie inny typ gumy (a zacząć jazdę na kostce od zawodów to pewne ryzyko :buttrock: ). Bracki skończył na 10 pozycji, w sumie nieźle jak na totalny brak przygotowania do startu :banghead: Fotki zamieszczę jak tylko mi stałe łącze naprawią (teraz jestem na modemie) - pewnie już jutro.
  8. Startował ktoś lub oglądał? Jak wrażenia? :banghead: Ja oglądałem i pstrykałem foty, mój bracki się ścigał (czarny KTM 520exc). Pogoda bardzo dopisała, ale błocko było nieprzeciętne :banghead: No i pewien człowiek na Husqvarnie wywracając się obrzucił mnie kilogramami mułu (jego zdjęć złośliwie publikować nie zamierzam! :buttrock: ).
  9. Dokładnie - mocy do pójścia na gumę wystarczy niemal każdemu sprzętowi - da się nawet skuterem 50-tką, z automatyczną skrzynią biegów. To jest bardziej kwestia umiejętności niż mocy silnika. Jak już założysz filtr i podratujesz silnik, to może warto spróbować regulacji gaźnika? Czasem dobre jego ustawienie pozwala na uzyskania większego "kopa", tj. szybszego wychodzenia silnika na obroty.
  10. Mogę zorganizować oprawę muzyczną imprezy w postaci rockowego składu live :buttrock:
  11. Do jakiej kwoty ten nocleg?
  12. Nie no, ja jestem w pełni przekonany, że możliwości tego motocykla w terenie są ogromne i zależą przede wszystkim od umiejętności motocyklisty ;) Napisałem "rekreacyjna", bo gdybym tego nie napisał, to pewnie znalazłoby się kilka osób, które zaraz zaczęłyby klarować, że DR350 jest do bani, bo KTM520EXC jest lepszy ;) :mrgreen: Sam jeżdżę na DRZ400 - to praktycznie to samo co DR350. Jak na razie nie mam powodów do narzekań, wręcz przeciwnie ;)
  13. Czasem wygodniej sygnalizuje się nogami. Przynajmniej na enduro. Kierowcy zwykle załapują o co chodzi.
  14. Mój brachol miał kilka lat temu DR350 i sobie chwalił. Do momentu wjechania pod ciężarówkę moto było zupełnie bezawaryjne, a w terenie katowane było intensywnie. Przejechał ok. 40 000km bez żadnej usterki (nie licząc tych spowodowanych glebą czy uderzeniem w coś). Po założeniu kostki w terenie radzi sobie całkiem przyzwoicie, choć wiadomo, że jest to rekreacyjna jazda. Da radę 200km za miasto, dalej też.
  15. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    Popieram ideę zmiany prowadzącego co pewien czas. Na tej wycieczce zresztą też trochę prowadziłem, tyle że ja mam farta i mnie raczej nie łapią ;) Przejechałem jak dotąd ok. 150 000km katamaranami i moto, niemal zawsze jadę za szybko (często dużo za szybko), a zapłaciłem za prędkość tylko raz, a to zresztą dlatego, że była 3 w nocy, a ja miałem za sobą 1200km jednego dnia... ;) Patent na tablice - jeździć na enduro i umaziać tablicę błotem ;) Niby to samo wykroczenie (nieczytelna tablica), ale szanse że się przyczepią dużo mniejsze. ;) Propozycję browaru i śliwowicy podtrzymuję (dla Ciebie Monka też!) ;)
  16. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    No to się wypowiem, bo jechałem za Ruffem tego chłodnego dnia ;) A głosy na ten temat są zwykle podzielone. Z jednej strony skoro grupa jedzie razem to ktoś musi prowadzić i wiadomo, że ten ktoś jest najbardziej narażony na rozmaite zagrożenia. W naszym kraju wciąż jest tak, że za przekroczenie prędkości odpowiada tylko pierwszy złapany pojazd. Np. w Austrii zatrzymuje się cały peleton i każdy płaci indywidualnie. W każdym razie proste jest, że niebiescy złapią tylko pierwszego, a skoro wszyscy jadą tym samym tempem no i grupa proponuje prowadzącego, to wypada się zrzucić. Z drugiej strony nie jest tak, że jak policja gdzieś stoi, to nie da się uniknąć złapania. Jeśli radar widzi mnie, to ja widzę radar. W tym przypadku ja zobaczyłem patrol jak było już za późno, ale Filip widział go dużo wcześniej. Czy powinien dorzucać się do mandatu, jeśli byłby w stanie go uniknąć? Poza tym gdy ja jadę z przodu (lub gdy jadę sam), zwykle zwalniam w terenie zabudowanym (na tej przejażdżce ja prowadziłem grupę w drodze powrotnej) - może nie do 50km/h, ale do 70-90km/h. Prędkościomierz trochę zawyża, w ostatniej chwili trochę się zwolni, a przekroczenie rzędu 15km/h łatwo zamknąć pouczeniem. I tu znów kwestia dyskusyjna, bo jeśli grupa jedzie szybciej niż ja zwykle jeżdżę i ktoś łamie przepisy, których ja normalnie nie łamię, to trudno za to odpowiadać. Przypuśćmy że jedzie się w grupie, w której ktoś z przodu ma mocnego sprzęta i w którymś momencie rozpędza się do 240km/h, wyprzedza na przejściu dla pieszych i przecina kilka czerwonych świateł. W razie mandatu - też zrzuta? Nawet jeśli ma się 400-tkę, która nie wykręca się powyżej 140km/h? ;) Podaję tylko 2 punkty widzenia, które przychodzą mi na myśl, bo sam - przynam się szczerze - nie mam do końca zdania na ten temat. Nie jeżdżę długo, trudno mi jest wyobrazić sobie do czego może doprowadzić przyjęcie przez grupę postawy takiej czy innej. W sumie obie są złe, bo w pierwszym przypadku nikt pewnie nie zechce być prowadzącym, a w drugim może dojść do tego, że grupa odpowiada także za błędy prowadzącego. Co sądzicie? Dobrze by było dojść do konkluzji, żeby na przyszłe wycieczki Grupy sprawa była jasna przed jazdą. Roztrząsanie tematu po zdarzeniu może wyjść niezdrowo. Ruff - żeby nikomu nie było przykro, proponuję 75-tkę śliwowicy z Łącka ;)
  17. CosmoSquig

    Szukam kompanów- Kraków

    fellipe - moja ksywka na tym forum sprawia problemy widzę ;) W jednym poście w dziale enduro pewien człowiek zwraca się do mnie per "cosmonesquiku"... Nie tak miało być ;) :mrgreen: Spox, zasadniczo mnie to nie przeszkadza ;) Jazda dziś była teges, finał po mieście podobał mi się szczególnie z racji pewnej dawki adrenaliny (spowodowanej czymś innym niż wyglądanie radiowozów) - fajne pycenie na wielopasmowych drogach to jest to! (Szczególnie fajnie z racji możliwości oglądania SVki przyspieszającej... GS Ruffa w lusterku wstecznym też fajny, acz mniej okazały - pewnie za sprawą tego, że lusterko wsteczne pomniejsza ;) )). Jutro powtórka z rozrywki? ;) ps. Ma ktoś taką kamerkę, którą można na klacie zamontować i filmować wybryki kumpli podczas jazdy? Możnaby coś fajnego skręcić.
  18. W praktyce - jak masz nowego sprzęta, to na początku jeździsz nim nie wykorzystując pełnej mocy silnika - manetkę odkręcasz na nie więcej nż pół gazu, unikasz dużych przeciążeń silnika. W miarę wzrostu przebiegu możesz jeździć coraz szybciej (czy raczej bardziej gwałtownie przyspieszać). W nagrodę za cierpliwość dostajesz silnik o dużej mocy i małej awaryjności. Większość szosowych maszyn dociera się przez 1000-1500km.
  19. Ahh zawsze myślałem, że moje moto jest skrajnie grzeczne i w pewnym sensie nudne (tj. nie nudne do jazdy, ale takie "bezjajeczne"), a tu proszę - tyle kontrowersji! ;) Dodam tylko, że wg. mnie zastosowanie motocykla w sporcie wyczynowym uwarunkowane jest nie tylko podstawowymi parametrami z metryczki (moc silnika, waga, itp), ale także takimi cechami, które nie są opisywane w danych technicznych, a które mają ogromny wpływ na jakość jazdy i wydajność na torze. Chodzi tu np. o jakość zawieszeń, o umieszczenie środka ciężkości, o pozycję na moto, o bardziej szczegółowe parametry silnika, etc. Co z tego, że DRZ na hamowni wykazuje 40KM, skoro na obroty wychodzi dużo wolniej niż KTM EXC, a moc maksymalną ma na niezbyt korzystnych wg. mnie obrotach (jest bardzo elastyczny i nawet na bardzo niskich obrotach można się nieźle rozpędzać, ale to co się dzieje jak już trochę się rozkręci, jest że tak napiszę - nieoptymalne). Spotkałem się z opinią, że 42KM DRZ400E (kiedyś podawali 49KM, widać trochę się przeliczyli) daje w terenie takie samo odczucie mocy, jak 25KM w KTMach, bo KTMy szybciej i bardziej agresywnie wchodzą na obroty, mają też lepszy wykres mocy na przestrzeni całego zakresu użytecznych obrotów. Więc jak trzeba np. ostro dodać gazu przed jakimś rowem, to KTM zrobi to dużo szybciej i lepiej (w DRZ nieraz w takich sytuacjach wolę strzelić ze sprzęgła, żeby mieć pewność, że koło dostanie choć trochę mocy). Przykłady można mnożyć, wniosek jest jeden - silnik DRZ nie daje sobie w terenie rady tak dobrze, jak silniki KTM, bo działa zbyt ospale. A moc wyrażona w KM nie jest aż tak istotna, bo w większości przypadków nie jest wykorzystana. Może jakiś prosty tuning załatwi sprawę - tego nie wiem, piszę o moto seryjnym. O pozycji na moto - w DRZ kierownica jest trochę za nisko, niewygodnie się jedzie na stojąco - do ostrej jazdy warto wymienić. O zawieszeniu - pomimo ustawienia "terenowego" w moim DRZ, opanowanie KTMy na hopkach i wybojach jest dużo łatwiejsze - motocykl nie "odbija się" od nierówności, nie zaczyna się bujać. DRZ owszem tak - czasem tył robi taką huśtawkę, że trzeba zdrowo zwolnić, żeby nie wyprzedził przodu wertykalnie ;). O odporności na gleby - niby wsio ok, ale po lewej stronie silnika jest mały wiatraczek chłodnicy, obudowany cienką blaszką. Przy glebie na płaskiej nawierzchni blaszka nie bije o grunt, ale na kamerdolcach ryzyko jest duże. Skrzywienie blaszki oznacza niemal natychmiastowe zagotowanie moto przy pierwszej wolniejszej jeździe czy chwilowym postoju (mnie się to nie zdarzyło, ale instruował mnie w tej kwestii gość z serwisu - powiedział, że jak skrzywię tą blaszkę, to powinienem prosto z lasu spokojnie udać się do serwisu celem jej wymiany). Takie drobne przykłady możnaby mnożyć. To co napisałem dotyczy głównie enduro, ale łatwo znaleźć analogie dla SM. DRZ to świetne moto i długo pewnie na nim jeszcze pojeżdżę, mój wybór sprzęta był zresztą świadomy (chciałem lajtowego funbajka i to właśnie mam), więc nie odbierzcie moich postów jako zrzędzenia gościa, który wydał kasę nie na to, na co chciał wydać. Chodzi mi tylko o to, że wg. mnie DRZ to nie jest rasowa wyczynówka (nawet wersja E) i nie ma sensu na nią bluzgać, że jest do bani, że nie daje rady KTMom. Nawet w ŚM (a może to 'Motocykl' był) testowali kiedyś wersję E i napisali, że jest to łagodne moto dla niezbyt doświadczonych enduraków - nie poniesie, nie trzeba remontować silnika co sezon, itp. Sorry że się rozpisałem, tym bardziej, że chyba w kółko krążymy wokół tej samej kwestii, a rozwiązanie jest dość proste ;) pozdrówki! ;) ;)
  20. Dominik - chyba tak... Jest wersja DRZ400 (bez żadnej literki), która jest podobno w tej samej klasie co WR czy EXC - waży ok 100kg (lub nawet mniej), nie ma rozrusznika elektrycznego, no i generalnie podobno stricte wyczynówka (czy dobra czy zła - nie wiem). Tyle że ten sprzęt nie jest obecnie na naszym rynku oferowany, nie wiem czy jeszcze w ogóle go produkują. Obecne DRZ to coś klasy 350LC4 (nie wiem czy jeszcze robią taki model, ale kiedyś robili i w sumie na mój gust to moto jeździ bardziej agresywnie od DRZ, ma też lepsze do terenowej jazdy zawieszenie - piszę tu o roczniku 96 mojego kumpla), czyli DRZ to nie więcej niż kontynuacja DR350 - a więc rekreacja pełną gębą.
  21. Moja 2taktowa 125tka miała tak samo (Kawasaki KDX) - jak się dało za dużo gazu na niskich obrotach to silnik się zalewał i dławił. Trzeba było odkręcać gaz w miarę wzrastania obrotów silnika (od mniej więcej połowy obrotów można było spokojnie odkręcać do oporu). Na stromszych podjazdach trzeba było cały czas jechać z gazem do oporu, bo jak minimalnie obroty spadły, to już moc leciała na łeb na szyję w dół. Te typy raczej tak mają po prostu.
  22. Problem lamerskiego tyłu można rozwiązać poprzez samo zastąpienie fabrycznej "płetwy" jakąś małą akcesoryjną (chodzi mi o ten plastik na tablicę rejestracyjną, który jest dużo za duży i ma zły wpływ na wygląd całego tyłu). Podniesienie tylnego zawieszenia problemu nie rozwiązuje (sam mam podniesione i dopóki nie zdemontowałem tej tylnej płetwy wciąż wyglądało kijowo). Zresztą zasłońcie sobie palcem ten kawałek tyłu na zdjęciu i zobaczcie co wychodzi ;)
  23. Pucek - widzisz, tyle że "ciężka i mocna krowa" waży dokładnie 7kg więcej od "słabej i dużo lżejszej" F650, a spotkałem się z danymi (BMW dość niekonsekwentnie podaje dane techniczne swoich sprzętów, stąd rozbieżności), wg. których R1200GS jest o 5kg lżejsza od F650GS. Wynika z tego po prostu, że w zasadzie nie ma takiej kategorii (jeśli mieć na uwadze te najistotniejsze parametry motocykla), w której F650 byłby lepszy od R1200GS. Można się doszukiwać jakichśtam niuansów, że niby szeroki silnik R1200 utrudnia wprowadzanie moto do piwnicy, ale nie o to chodzi. Chodzi bowiem o to, że niemały odsetek motocyklistów liczy się z ceną przy zakupie sprzęta. I to jest właśnie IMO klucz do zrozumienia DRZ400SM - to jest moto dla tych, którzy nie są zbyt wprawni w ekstremalnej jeździe SM, na tym sprzęcie będą mogli wykonać wszystkie te elementy jazdy, na które pozwolą im umiejętności i odwaga, a w kieszeni zostaje 15 tys zł (w zestawieniu z dobrym SM KTMy). Ja np. chętnie bym na taką oszczędność poszedł, bo nie umiem póki co za bardzo świrować na moto, a 15 000 piechotą nie chodzi. Stąd wnoszę, że nie jest model, który "aż się prosi o porażkę" i tylko o to mi chodzi :P :buttrock:
  24. To dwusów jest? Jeśli tak, to jest to standard, trzeba go trzymać na wysokich obrotach żeby miał moc. Da się to podobno w pewnym zakresie regulować (tj. obniżyć próg obrotów, od którego zaczyna ciągnąć) różnymi metodami, ale taniej jest się po prostu przyzwyczaić. :buttrock:
  25. Ja tam do KTMów nic nie mam, miałem przyjemność trochę pojeździć na exc520 i nie bardzo było do czego się przyczepić. :P Ale nie zgodzę się z poglądem, że dla sprzętów typu DRZsm nie ma miejsca na rynku, "bo ktmy są lepsze". Gdyby tak podchodzić do wszystkich motocykli, możnaby spokojnie ograniczyć liczbę obecnych na rynku modeli do 10% stanu obecnego. No bo po co powstają np. Dragstary, Vulcany czy Virażki, skoro bardziej stylowy jest HD? Po co robić R6, jak mocniejsza jest R1? Po co w ogóle robić inne enduro niż KTM/Husaberg? Moim zdaniem wiele osób kupuje motocykl (czy samochód) według własnego widzimisie (bo większość motocyklistów to amatorzy) i właśnie ceny (przynajmniej w tej biedniejszej części świata) i kupują po prostu to, co spodoba im się w salonie czy na stronie internetowej i mniej więcej pasuje do ich potrzeb, no i jest w zasięgu cenowym. Ok, trzeba napisać maila do panów z BMW, żeby wycofali z oferty model F650GS, bo R1200GS jest lepszy, mocniejszy, nowocześniejszy, napędzany wałem, a do tego waży tyle samo. Różnica 30000 zł w cenie nie jest przecież argumentem dla kogoś, kto chce mieć fajne szosowe enduro? :P Inna rzecz, że sam wolałbym od DRZ400SM mieć jakiegoś fajowego KTMa SM (zwłaszcza Duke'a II, tyle że on podobno też jest "nieprofesjonalny", bo za ciężki i za delikatny?? Tak coś mi się o uszy obiło... Jeśli to prawda, to dziwne, że "najgorsze" SM z oferty firmy prawdopodobnie najlepiej się sprzedaje :buttrock: ). :P :evil:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...