Skocz do zawartości

Dominik Szymański

Administrator
  • Postów

    9994
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    20

Treść opublikowana przez Dominik Szymański

  1. Tak, na zawodach powinny przeglądowi podlegać także kaski, nie tylko motocykle. W ub. roku nie chcieli dopuścić do zawodów w Kielcach mojego kolegę z TSM Sokół z bardzo drogim kaskiem O'Neal, ale bez hoomologacji. Kolega musiał pożyczać kask. Przepuszczenie kasku przez kontrolę to najczęściej naklejenie na kask naklejki okreslonego rajdu (aby nie zmieniać kasku podczas zawodów). Homologacja umieszczona jest na pasku podbródkowym w formie białej naszywki. Aktualne homologacje na Europę to napis, o ile dobrze pamiętam, E3. pzdr
  2. W każdy wtorek od 15.00 do 18.00 wstęp jest bezpłatny o ile pamiętam. pzdr
  3. Będę bardzo subiektywny i powiem - Renthal. Dlaczego subiektwyny? Ponieważ jeżdżę od lat, i wiem, że te łańuchy wytrzymują extramelne sytuacje w enduro, a więc permanentną obecność piasku, kurzu, błota, wody, kamieni, korzeni i wszystkiego, co może wkręcić się w łańcuch. Oczywiście trwałość maleje wraz z zapominaniem o smarowaniu ketten-spreyami. Kiedyś testowałem z innymi markami łańcuchów (np IRIS - słabiutkie), ale od czasu gdy trafiłem na Renthala, już nie zmieniam (dodam, że na tych łańcuchach jeżdżą praktycznie wszyscy liczący się zawodnicy motocrossu w Stanach, np Carmichael, a w Europie choćby Smets, czy Everts. pzdr
  4. Przeniosę to do Mechaniki Ogólnej, może więcej osób pomoże w tym problemie... pzdr
  5. Andrzej, fachura! Powiedz mi jeszcze coś o tym ostatnim zdaniu. Po prostu pełen układ K&N (filtr i dynojety) to wydatek w moim perzypadku około 600-700 zł. Natomiast ten wątek o iglicach mnie zainteresował, tym bardziej, że zupełnie się na tym nie znam. Z góry dzięki! pzdr
  6. Nie wiem jak luzy na wahaczu (od lat mam KTMy z systemem PDS), ale na tylnym kole nowe łożyska to koszt od 40 do 200 zł w zależności czy są orygilane (fabryczne) czy nie. pzdr
  7. Heh, ja nie mam, ale pośmigasz ze mną w terenie? pzdr
  8. Super sprawa do enduro-wojaży. Piękne moto. Ale jak słusznie powiedział Michał, odpuść sobie malowanie i zobacz, co będzie się w tym sezonie działo. Jeżeli przejedziesz bez wywrotki w terenie, to warto wymalowac, coby DRka była jeszcze piękniejsza. Jeżeli natomiast glebniesz tu i tam, to rzeczywiście będziesz pluł sobie, ze wydałes kasę na bezsensowne malowanie moto. pzdr
  9. Tak sypią się. Miałem Suzuki RM i poszła cała skrzynia. Co do dostępu do częci do Husky, mocno mnie pocieszyłeś. Czyli w końcu coś ruszyło i jest lepiej!! pzdr
  10. WOW!!! LC8 "Adventure" w końcu w wersji supermoto. Tak, przed tuningiem ma to moto lekko ponad 100 koni w dwucylindowym silniku V. Po tuningu moc dojdzie do 120 km (np układ wydechowy Acrapovic, inne tłoki itd). To jest bestia bez dwóch zdań! pzdr
  11. Dopisane: To co napisałem wyżej jest dla mnie bardzo ważne. Pokazuje sens tego, co robię w wyczynowym enduro, jak traktuję tom, co robię i jakie mam do tego podejście. Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Jestem pewien wręcz. pzdr
  12. Na pewno nie w Przy Piwie. pzdr
  13. No kurde to już przegięcie!!! Z takimi tematami do Piwa? Panowie... Przenoszę. pzdr
  14. Przenoszę do odpowiedniego działu. pzdr
  15. Dzięki, dzięki, macie racje wszyscy powyżej. Natomiast jak Enduroman wróci do domu i będzie pod netem uściśnijcie mu grabę, bo koleś naprawdę umie jeździć. Jak się go dobrze poprowadzi i potrenuje, to będzie z niego prawdziwa wyga. Ja już za stary jestem na wyniki, jeszcze chwila i w wterenach wyląduję. Ale on... kurcze wie chłopak co to motocykl enduro. A przy tym ma super charakter. pzdr
  16. Jak nie są ważne? Dobra opona to koszt 400 zł, a dobry tłoczek do 300 zł... Nie patrz na to z tej strony, patrz, jak to się mówi - "globalnie", na wszystko znaczy się. pzdr
  17. No widzisz, stara dobra CR na ramie jeszcze stalowej-rurowej. Ma upside-down, handbary, oryginalne siedzenie i "niemalowane" plastiki :) Dla mnie o wiele lepsze moto niż ta stara Husky. Ze zdjęc podanych przez strzałka wychodziło, ze jest to 91 rok.. A ta CRka lekko młodsza jest. Poza tym trudno coś o tym motocyklu powiedzieć na podstawie jednego zdjęcia. Natomiast opona przednia to porażka. Oczywiście do lajtowej jazdy OK, ale na tor czy coś, to Michelin Comp IV i Pirelli Scorpion (ja nawet wolę Pirellki, są po prostu niesamowite, tak wgryzają się w glebę). pzdr
  18. Ja dziś 16 w najmocniejszej klasie. 15 w generalce. Darek (enduroman) drugi w swojej klasie i 2 w generalce. Facet mi imponuje - pierwsze jego poważne zawody i od razu pudło w sumie dość mocnej klasie 125. Złoił chłopak tyłki kolesiom, oj złoił. Brawo, brawo, brawo. No, dla mnie było dziś o wiele lepiej... chociaż gdy wstałem rano o 7.00 rano po 4,5 godzinach snu myślałem, że jednak sobie nie pojeżdżę już (mam problemy z zasypianiem jakby ktoś pytał :) ). Poza tym trzeba było zegarki przesunąć. Koszmar. No nic, wsiadłem w auto i pojechałem do Obornik. A na miejscu dowiaduję się, że wszyscy koledzy z TSM Sokół nie jadą, bo mają dość. Mają zakwasy, wszystko ich boli i wprowadzają nową zasadę w klubie zatytułowaną "jeździmy tylko w pierwszy dzień zawodów". No to mnie zdeprymowało zupełnie. Ale byłem tak podk**wiony po tej hecy z błotem z soboty, że nawet na myśl nie przyszło mi niejechanie. Koledzy mieli nietęgie miny, bo mnie znają i wiedzą, że jak się "Kalisz" nie wyśpi to raczej nie lubi startować w zawodach, nie lubi jeździć nawet. Ale ja w sobotę zasypiałem ze słowami "k.... je.... błoto!!!" Więc jak się budziłem to jeszcze mi szumiało to wkurzenie. Nic to ubrałem się w mokre ciuchy po sobocie, założyłem mokre buty, mokry kask i mokre od potu gogle. Zafundowałem sobie jedynie suche gacie, skarpety i rękawice. No i jazda. Powiem Wam jedno - na pierwszym kółku spuchłem z dobre trzy razy. Tzn musiałem zwolnić, bo ze zmęczenia popełniałem szkolne błedy o mało nie kończąc na drzewie. Na szczęście jak wjechałem na próbę crossową na pierwszym kółku to mi siły wróciły, bo adrenalina zaczęła krążyć i w koncu się obudziłem. Dla mnie drugi dzień zawodów zawsze jest lepszy. Nawet wtedy, gdy jechałem ze złamaną stopą robiłem lepsze winiki niż w pierwszy dzień (to było chyba 3 lata temu). Także po próbach widziałem na czasomierzach, że mam lepsze czasy (średnio o 20-30 procent). Poza tym tylko raz wywróciłem się na próbie cross i ani razu na country, tak więc nie było strat wielkich). Mówiąc krótko - czasy na próbach (6 prób - 3 cross na torze i 3 country na łące) miałem na swoim poziomie. No, ale... No właśnie "ale". To pieprzone bagienko znów się na mnie zemściło. Tym razem w nietypowy dość sposób. Otóż na zawody przyjechał mój przyjaciel z Sokoła Andrzej Mieloch, legenda enduro (obok brata Jurka i ich ojca, który nota bene zginął na motocyklu enduro). To co zrobił Mieloch i mój inny przyjaciel z Sokoła czyli Witek Bernacki to mistrzostwo świata. Podczas gdy w bagnie grzęzło od 3 do 6 motocykli na raz, ja podjeżdżałem, a Andrzej tylko czekał z wytyczoną trasą. Krzyczy: "Jedź tą koleiną na dwójce, skręć za tym drzewem, wskocz w tamtą koleinę, potem jedynka, mocno haz bo jest korzeń jakieś pół metra pod błotem, podrzuć kierownicę, dalej pomogą ci dzieciaki". Normalnie tylko wsiąść i jechać jak z roadbookiem. Dzięki Andrrzejowi pokonałem bagno dwa razy pod rząd bezproblemowo. No może tylko kibice dostali ostrą sprycę z błota. Pech mnie spotkał na 3 kółku, gdy na bagnie znów było pełno zatopionych motocykli. Andrzej miał już opracowaną dla mnie trasę, ale pech chciał, że połowę jej drogi tarasowała jakaś utopiona Wrka. Kolesia z dobre 10 minut wyciągali. W pozostałe miejsca nie warto było się pchać, bo mozna było utopić się na amen i w ogóle stracić siły na wyciąganie motocykla. Jak już gościa wyciągnęli przystąpiłem do realizacji planu Andrzeja. A ten był tak super, że aż kibice klaskali. Otóż podczas gdy wszyscy topili się w koleinach głebokich już po zbiornik Andrzej kazał mi wjechać z całej siły na jedyny w całym bagnie twardy grunt, czyli górkę błota wysoką na jakiś metr. Napędziłem się, moto wkosczyło na górkę, potem odkręciłem gaz i odczepiłem się od motocykla, elegancko lądując dupskiem w błocie. Ale motocykl siłą rozpędu przeskoczył całe pozostałe bagno i wylądował po drugiej stronie. Mistrzostwo strategii :mrgreen: No, ale przez tego gościa na WR, chociaż pyciłem do PKC na maksa straciłem 3 minuty. Czyli 180 punktów karnych na mecie. Niestety. Gdyby mi nie przyblokował drogi miałbym zero strat na bank. Gdyby... Jestem zadowolony ma maksa, boli mnie wszystko, nie mam skóry na prawej dłoni i cieszy mi się gęba. Motocykl stoi brudny, ciuchy są brudne, a kieliszek wina pełen. I ziuuuut. pzdr
  19. Będziesz miał problem z dostępem do części zamiennych do każdej Husky, natomiast do Hondy nie. Inna sprawa że części do Husky są tańsze niż do Hodny. No ale jak wspomniałem jest z tym mały problem wciąż w Polsce. Nota bene, co to znaczy "pomalowane plastiki". Ktoś malował plastiki w crossówce? Przecież to się nie trzyma logiki - raz glebniesz i pół lakieru odpadnie. Plastiki w crossówkach i hardenduro są wykonywanie w kolorach barwionych na etapie produkcji. Sposób mocowania tego motocykla na samochodzie też świadczy o tym, że ten pan niewiele wie o motocyklach. Zdjęcia tej Husky wygląda mi więc na: bardzo ładnie odpicowane, ale niestety stare moto. Coś jest nie teges. pzdr
  20. :) Niieeeee, nie do pralki stary. No chyba, że nie chcesz mieć i butów i pralki :lol: Pisząc pranie miałem na myśli - ciepła woda w wannie, zanurzenie butów, czyszczenie z piachu, syfu itd. Ja uzywam też proszku do praania, ale zalecam uwagę, bo niektórzy mają alergię. Potem suszenie wg zasad jak napisałem wyżej. Co do wkładek, powinny być wewnątrz. Jeżeli są wyjmij je przed praniem i włóź do butów dopiero gdy wszystko będzie suche! pzdr
  21. Enduroboy i Artur - dziękuję Panowie za zrozumienie i ze swojej strony gratuluję dorosłości i dojrzałej postawy! To co zrobiliście ze swoim postami świadczy tylko i wyłącznie o tym, że jesteście dorośli i rozumiecie zasady panujące np na forum. Poza tym wykasowaliście posty, które wzajemnie Wam ubliżały. Ze swojej strony mogę powidzieć jedynie - dziękuję,. Naprawdę mi imponujecie! Oby tak dalej. pzdr
×
×
  • Dodaj nową pozycję...