Olsen

Dokładnie - licho nie śpi. :icon_twisted: A według mnie jest to możliwe, przynajmniej w teorii - tak samo, jak teoretycznie możliwym jest kochać tę samą osobę płci przeciwnej (nie mam tu na myśli rodziców czy rodzeństwa :) ) przez całe życie, a praktyka życiowa dowodzi czego innego. :rolleyes:

Kiedyś baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo się rozeźliłem na jednego takiego, co od godzin wczesnoporannych nap[3,14]lał wiertarką... Dziś mam taki układ z sąsiadami, że ja nie odpalam skutera/motocykla w mieszkaniu ani na korytarzu, a oni nie zaczynają żadnych remontów przed 10-tą. :icon_twisted:

O ile żadna konferencja/wyjazd służbowy itp. nie stanie mi na przeszkodzie, wstępnie pisałbym się na tę imprezę. Dotychczasowe edycje bardzo przypadły mi do gustu.

Odpiszę, chociaż mój motocykl wkracza dopiero w szósty rok życia. A więc, 2 do 3 razy w sezonie robię przegląd (co 6000 km), którego koszt oscyluje w granicach 400-900 zł. Zazwyczaj jest to jakieś 6 stów; rozpiętość owa wynika z tego, że czasem oprócz standardowej wymiany oleju z filtrem itp. dochodzą takie wydatki jak wymiana klocków hamulcowych czy świec zapłonowych (co drugi przegląd, podobnie jak regulacja zaworów). Oprócz dokonywania (a ściślej: zlecania wyspecjalizowanemu serwisowi) rutynowych przeglądów, średnio raz na 2 sezony wymieniam napęd (koszt rzędu 450-500 zł) i mniej więcej z taką samą częstotliwością zmieniam opony (cena kompletu: ok. 1000 zł). Powyższe wyliczenia stanowią absolutne minimum. Dodam, że traktuję motocykl bardzo oszczędnie - preferuję turystyczny styl jazdy.

Dokładnie, nikt trzeźwo myślący nie da się przejechać na swoim wymuskanym motocyklu obcej osobie nieobytej z żelastwem (i to jeszcze kobiecie!) - musiałby to być ktoś odznaczający się całkowitym brakiem wyobraźni. A najdrobniejsza gleba "parkingowa" może Cię/Was kosztować drożej niż rzeczone 750 zł. Nawet jak ujeżdżałem Ogara, a wcześniej motorynkę, starałem się o nie dbać i każda najdrobniejsza rysa na błotniku itp. stanowiła jednocześnie rysę na mym obolałym sercu. :icon_twisted: Dołączam się do Przedmówców.

Brzmi jak ogłoszenie w rubryce "Pan i pani poznają pana". :wink: :cool: Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać. :)

Powiem (a raczej napiszę) tyle: kiedyś zamieniliśmy się w trasie na motocykle z kumplem dosiadającym wówczas CBR-y 600. Owszem, osiągi CBR-y przypadły mi bardzo do gustu, jednak... po kilkudziesięciu kilometrach stwierdziłem kategorycznie, że to nie jest to, co odpowiada mi najbardziej (pozycja), i zarządziłem ponowną zamianę - dopiero wtedy naprawdę doceniłem zalety motocykla sportowo-turystycznego. :wink:

Na 99,99% ujdzie mu płazem. Swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak to jest z tymi zakazami prowadzenia "wszelkich pojazdów mechanicznych". Gdzieś kiedyś czytałem interpretację prawnika, który twierdził, że rowery i motorowery pod ten zakaz nie podpadają. Byłoby to nieco dziwne, tak jak to, że motorowery nie zaliczają się do pojazdów silnikowych (w naszym orzecznictwie wszystko jest możliwe :) ); z drugiej strony zabronienie komuś uprawiania sportu, jakim jest jazda na rowerze, zakrawałoby na naruszenie elementarnych praw człowieka. :cool: Tak samo, dziwnym by było, gdyby na skuterze 50 ccm mogła jeździć pełnoletnia osoba nieposiadająca żadnych uprawnień (karta (moto)rowerowa, prawo jazdy), mająca blade pojęcie o ruchu drogowym, a nie mógłby nań wsiąść człowiek, któremu zdarzyło się prowadzić samochód na podwójnym gazie. Zdecydowanej większości na pewno nie. A przecież nie o rozpętanie wojny tu chodzi, lecz o zgodną koegzystencję cywili z nie-cywilami, nieprawdaż?

Przyznaję, że w mych dywagacjach pozwoliłem sobie na duże uproszczenie. Myśl przewodnia została jednak zachowana. :wink: Albo tylko 10 % motonitów raczyłoby się zatrzymywać do kontroli. :)

Stary Sierżancie, nie strasz tak, bo jeszcze ludzie zaczną masowo nie zatrzymywać się do kontroli. :biggrin: Zgadza się, że policjant dokonujący rutynowej kontroli drogowej może błyskawicznie sprawdzić w bazie danych, jakie wykroczenia dany kierowca ma na sumieniu, i to bynajmniej nie tylko przez ostatni rok (np. sądom udziela się informacji o wpisach do ewidencji z ostatnich dwóch lat). Jednak nikt nikomu nie będzie wlepiał pięciokrotnie wyższego mandatu, niż ustawa przewiduje, za to, że był już kiedyś karany za wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. Co się zaś tyczy (potencjalnych) pracodawców, to ich zazwyczaj - jeśli w ogóle - interesuje, czy (potencjalny) pracownik był karany za przestępstwa (a na pewno nie wykroczenia!) popełnione umyślnie (ale uwaga: nie każde przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji ma charakter nieumyślny - np. jazda po pijaku :icon_exclaim: ). Pełna niekaralność za ww. przestępstwa wymagana jest - z tego, co mi wiadomo - m.in. od osób ubiegających się o uprawnienia egzaminatora na prawo jazdy; nie pamiętam, jak to jest w przypadku osób zawodowo trudniących się przewozem osób i mienia (trzeba by poszperać w stosownych przepisach).

Dokładnie, tylko że często wybieramy się na zlot w ciemno (zwłaszcza na początku naszej motocyklowej kariery; z czasem nabiera się pewnego rozeznania), a wtedy łatwo nadziać się na buraczaną ludożerkę i - jak mówi przysłowie - mądry Polak po szkodzie.

Też jestem zdania, że nie ma sensu grzać silnika przez, dajmy na to, 10 min. na postoju - szkoda paliwa i motocykla.

Tym tekstem przeszedłeś samego siebie. :D A tę DT-kę to masz zarejestrowaną na motorower czy na motocykl?

Trzeba było powiedzieć panu władzy, żeby leczył swoje kompleksy gdzie indziej i wyładowywał swoje frustracje na kim innym. I żeby sobie sprawił motocykl, bo w taką ładną pogodę szkoda kisić się w puszce.

Ja też tak m(iew)am, jak puszczę kierychę - najprawdopodobniej winę za taki stan rzeczy ponosi ząbkująca przednia opona (jak była nowa, zjawisko było prawie nieodczuwalne; to samo zresztą tyczy się poprzedniego kompletu opon [obecnie założone mam Dunlopy D 220, przedtem miałem D 205]). Zapewne problem rozwiązałby amortyzator skrętu, tylko szkoda mi nań hajsu (taki ze mnie kutwa :D ), poza tym wychodzę z założenia, że fabryki nie trzeba poprawiać.

Najgorsze, że ci/te idio-ci/-tki nic nie robią w tym kierunku, żeby coś zmieniło się na lepsze - pojęcie samodoskonalenia zdaje się być im całkowicie obce. :D Dlatego dla takich ludzi ani dla ich pracy nie mam za grosz szacunku.

A ja mam akurat jak najgorsze doświadczenia z sądami rejonowymi, podczas gdy w okręgowym byłem mile zaskoczony. PS Myślisz, że młoda laska, która przyjdzie pracować do sądowego sekretariatu (czy jakiejkolwiek innej instytucji) i której zaproponują, dajmy na to, 1200 zł/mc na rękę, bez większych perspektyw na lepsze jutro, będzie miała motywację, żeby należycie wypełniać swoje obowiązki? Czasami sądowym biurwom nawet nie chce się wysłać zawiadomie-nia/-ń i rozprawa/posiedzenie się nie odbywa, bo np. w przypadku wspomnianego przez Ciebie posiedzenia w sprawie wydania wyroku w trybie art. 335 kpk pokrzywdzony nie został powiadomiony i sąd nie dostał zwrotki. A potem ludzie się dziwią, dlaczego postępowanie cywilne/karne ma tak przewlekły charakter. :icon_twisted:

Może zajrzyj do sklepu Tarboru na Kijowską (handlują też innymi markami). http://www.tarbor.pl/index.php?mode=sklepy Albo w jakichś wyczesanych stringach. :buttrock: Popieram. :banghead:

Również od czasu do czasu traktuję łańcuch CHAIN CLEANER-em Castrola, średnio co 3-5 smarowań.

Mnie Jawa kusiła głównie obszerną kanapą oraz ogólnie swoją masywnością, jednak uległem namowom ludzi, którzy odradzali zakup Jawy, jeśli nie chcę przy niej za dużo grzebać, i radzili kupić ETZ-kę na pierwszy "dorosły" motocykl. Dziś wydaje mi się, że był to słuszny wybór. :icon_mrgreen:

Problem w tym, że etaturwy w sądowych sekretariatach często dopuszczają się zaniedbania i mimo ciążącego na nich obowiązku nie przekreślają pola "Stawiennictwo osobiste obowiązkowe" oraz nie zamieniają "Sąd (...) wzywa Pana/Panią do stawiennictwa w charakterze oskarżonego na rozprawę główną" na :icon_mrgreen: "...na posiedzenie", wprowadzając tym samym zbędne zamieszanie. Cóż, jaka płaca, taka praca. :buttrock:

Nie uważam się za burżuja :icon_mrgreen: , nie zarabiam kokosów*, nie mam hajsu jak lodu*, ba, nie posiadam nawet własnego samochodu**, i - co najważniejsze - nie mam na tym tle kompleksów. :buttrock: *Wiem, to pojęcie względne. :biggrin: **Co nie znaczy, że nie mógłbym go mieć, gdybym tylko zechciał. Też nie sądzę, żeby ludzie raptem się zerwali i masowo pobiegli do salonów po nowe furki - nasze społeczeństwo nie ma jeszcze takiej siły nabywczej. A jak już ktoś się szarpnie na nową bryczkę, to na ogół zakup taki (za gotówkę czy na kredyt) okupiony jest wieloma wyrzeczeniami, podgłodzeniem rodzinki, niewysłaniem dziecka na wymarzone [czytaj: wypasione] wakacje itp. :banghead:

Miałem tak na samym początku mej motocyklowej "kariery", tuż po zakupie MZ-ki. Może zawiąż sobie kokardkę na lusterku? :icon_mrgreen:

Witaj w gronie szczęśliwych posiadaczy Bandita w jedynie słusznym kolorze. :biggrin: :buttrock: Oby Ci jak najlepiej służył. :banghead:

Ja jeszcze radzę wszystkim uważać na różnice w poziomie rozjeżdżonego przez ciężką kawalerię asfaltu, zwłaszcza gdy się przeciskamy między katamaranami przed sygnalizacją świetlną - tam koleiny bywają najgłębsze i osoby, którym natura poskąpiła wzrostu, mogą mieć problemy z dosięgnięciem nogami do ziemi.