Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Czy ja wiem, czy nic? :) Wejście do klubu ze striptizem* w Warszawie kosztuje 30-40 zł, czyli mniej więcej tyle, ile wjazd na zlot. A przecież jeszcze dochodzą inne liczne atrakcje zlotowe (koncerty czy chociażby możliwość pobycia w klimatycznym miejscu przez 2-3 dni). *Trzeba przyznać, że tym razem Papa stanął na wysokości zadania i załatwił zajefajne dziewczyny, stanowiące prawdziwą ucztę dla oka konesera. :P :) PS Dobrze, że na zlot wybrałem się w teksach, gdyż przyszło mi wracać w deszczu, a do domciu dojechałem suchutki. :)
  2. No, ba! :biggrin: Odgrażali się, że będą. ;)
  3. A strudzonego podróżą Olsena przygarniecie? :biggrin: PS Służę stopperami, jeżeliby moje pochrapywanie okazało się zbyt uciążliwe. ;)
  4. Jeżeli zlot dojdzie do skutku, to ja bym się pisał na domek (x1).
  5. Np. ja się wybieram (w piątek z Warszawy). :biggrin:
  6. Ktoś dziś powiedział w telewizji, że aby przejechać przepisowo z Warszawy do Wrocławia, potrzeba by kilkunastu godzin (Intercity jedzie 5 h). Tak więc nie ma co się dziwić, że ludzie nagminnie łamią wszystkie możliwe przepisy. Zamiast główkować, jak by tu utrudnić życie kierowcom, wzięliby się za budowanie dróg z prawdziwego zdarzenia. I wtedy rozumiem: ukrócić piractwo drogowe w mieście (ostre sankcje za szaleństwa w ścisłym centrum, na osiedlowych uliczkach itp.), ale pozwolić ludziom normalnie przemieszczać się po kraju, a nie kazać telepać się przez wsie z ograniczeniami prędkości do 70 km/h, których i takt prawie nikt nie respektuje.
  7. Moi Przedmówcy w zasadzie wszystko już napisali. Nie należy sugerować się deklarowanym przez sprzedającego przebiegiem motocykla. Co więcej, czasem lepiej kupić maszynę, która ma 80.000 km na liczniku (istnieje spore prawdopodobieństwo, że mamy do czynienia z uczciwym sprzedawcą, grającym w otwarte karty), niż 10-letni motocykl z rzekomym przebiegiem 30.000 km.
  8. Twardaś. :biggrin: Wiele zależy, jaki motek: skuterem jeżdżę 12 m-cy w roku, ale Banditowi pozwalam zapaść w sen zimowy. Chociaż wystarczy przelecieć się zimową porą np. do Paryża i od razu widać, że Francuzi radzą sobie jakoś z jazdą na motocyklach typowo szosowych także w miesiącach zimowych.
  9. W końcu panowie władzowie muszą jakoś dorabiać do skromnych budżetowych pensyjek. :biggrin:
  10. Może pan władza był jakiś niedopchnięty? :biggrin: Znajomemu policjantowi w ramach jakichś porachunków spalili jego własny samochód (jeździł potem autobusem). Czy był wredny - nie wiem, gdyż nigdy nie miałem z nim kontaktu na płaszczyźnie służbowej.
  11. Wyjątkowo muszę się z tobą zgodzić...
  12. Jeżeli nie macie na sobie zawsze pełnego munduru tekstylnego (takiego, który nie przemaka), polecam dwuczęściowe przeciwdeszczowe kombinezony motocyklowe. Łatwiej się je zakłada, a poza tym czasem można poratować się samymi spodniami, jeżeli jedzie się np. w motocyklowej kurtce tekstylnej i jeansach.
  13. http://forum.motocyklistow.pl/index.php?sh...46entry710546
  14. Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Nie każdy może sobie pozwolić na luksus jeżdżenia głównie dla przyjemności i ewentualnie 10-15 km do pracy, jak piszący te słowa. Mam kumpli (tłumaczy), którzy np. są z Warszawy, a zlecenia mają na Śląsku. Prawie co tydzień muszą pokonywać po kilkaset kilometrów i chłopcy radarowcy czający się w przydrożnych krzakach są ich zmorą. Wierzcie mi, że gdy jest piątkowe popołudnie, to człowiek po skończeniu pracy nie marzy o niczym innym, tylko żeby jak najprędzej dostać się do domu odległego o kilkaset km i zgrywać oko z poduszką, i o jeździe 60 (czy nawet 90) km/h nie ma mowy. Wiem, co piszę, gdyż dane mi było - na szczęście dosyć krótko - pracować w takim trybie. Przestałem brać takie zlecenia m.in. ze względu na własne bezpieczeństwo, mimo iż są one zazwyczaj bardzo intratne. Wierzcie mi, że co innego, jeżeli jedzie się "przyjemnościowo" na zlot odległy o 250 km od miejsca zamieszkania (można sobie pozwolić na kontemplacyjną jazdę z prędkościami nieznacznie odbiegającymi od tych przewidzianych przez kodeks drogowy), a co innego, jeśli ma się co tydzień (albo i częściej...) do pokonania 450 km na czas, gdy trzeba stawić się o danej porze w danym miejscu, a potem chce się jak najprędzej wrócić do własnych czterech ścian (taka jazda często ma niewiele wspólnego z przyjemnością; czasem lepiej wziąć pociąg, niż telepać się przez pół Polski własnym toczydłem).
  15. Są takie spraye do impregnacji ciuchów tekstylnych (m.in. Modeka ma je w swojej ofercie) - może coś by pomogło spryskanie Waszych kurtek takim preparatem.
  16. Rzecz w tym, że często lekko unoszę się na podnóżkach/podeście skutera przejeżdżając przez garby spowalniające - wtedy jeszcze bardziej się pochylam. :biggrin:
  17. "Litości nie będzie nawet dla tych, którzy po osiedlowej uliczce z ograniczeniem prędkości do 20 km/godz. przejadą z szybkością 40 km/godz." Jeżeli wprowadzą aż tak drastyczne sankcje, wzrośnie liczba kierujących pojazdami bez uprawnień, i tyle. Wiadomo, ilu pijanych kierowców wyłapywanych jest podczas codziennych rutynowych kontroli, a teraz pomyślcie, ilu z tych, którzy do tej pory nie wsiadali za kółko na podwójnym gazie, stwierdzi, że skoro prawka już nie mają za 41 km/h na osiedlowej uliczce, to nie mają już wiele do stracenia i szkoda kasy na powrót taryfą z przyjęcia... PS U mnie na osiedlu jakiś palant piłuje leciwego katamarana produkcji niemieckiej, jeździ nim na pewno więcej niż 50 czy 60 km/h. Może takich ludzi nowe regulacje prawne odstraszą - jeśli tak, to byłby jakiś pozytywny aspekt sprawy.
  18. Te nawierzchnie rzeczywiście są dosyć śliskie, a jak jeszcze pojazdy nawiozą wody i/lub błota, to dopiero robi się wesoło. :D
  19. Z tym to też różnie bywa. Znam zarówno Azjatów mających sprawy natury duchowo-religijnej w głębokim poważaniu, jak i bardzo uduchowionych. Jak to mawiają, co człowiek, to charakter. :D A sama Azja zawsze mnie fascynowała - bogactwem swoich kultur. Zarówno ta bardziej, jak i ta mniej ucywilizowana. I raz jeszcze podkreślę, że nigdy nie gardziłem jej mieszkańcami, nawet tymi najprymitywniejszymi, wręcz odwrotnie... To ma swój urok (nie tylko w Indiach). ;) Udowadniają, że jednoślad może służyć za pojazd rodzinny. :icon_mrgreen:
  20. Ciekawi mnie, czy i jak często macie okazję wjeżdżać Waszymi dwukołowymi maszynami na parkingi podziemne (i czy nie mieliście w związku z tym jakichś przygód...). Otóż co jakiś czas jeżdżę do Galerii Mokotów i za każdym razem, gdy wjeżdżam na parking, boję się, że przywalę baniakiem w dosyć niski strop/podwieszone pod sufitem różne belki itp., tak więc jadę ze zdwojoną ostrożnością, lekko pochylony; częściej wybieram się tam skuterem niż motocyklem, gdyż na tym pierwszym siedzi się niżej. :D Poza tym po parkingach podziemnych jeździ się całkiem fajnie - najwyższa pora zacząć trenować drifting. ;)
  21. Też polecam w chłodniejsze dni (i nie tylko) śmiganie w motocyklowych spodniach (skórzanych/tekstylnych). Jak trzeba gdzieś podjechać w "cywilnych" portkach - do roboty itp., zakładam na nie ocieplacze KOBI; dużo dają także kalesony (najlepiej wykonane z materiału termoaktywnego).
  22. Na początku Bandit w ogóle nie brał oleju, a ostatnio daje się zauważyć minimalne ubytki (rzędu 0.2-0.3 l/1000 km).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...