Skocz do zawartości

adwent

Forumowicze
  • Postów

    754
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adwent

  1. Marek Godlewski z Promotoru na kursie doszkalającym, na wykładzie teoretycznym potwierdził to. Mówił że opona nagrzewa się od "splaśniania" - odkształcania- czyli podczas gwałtownego przyśpieszania i hamowania. Slalom nic nie daje (z tego co zapamiętałem). Wręcz przeciwnie - jak oglądamy gości na eurosporcie, którzy sobie slalomują przed wyścigiem, to oni właśnie schładzają opony. Wcześniej te opony są nadmiernie, w stosunku do tego ile potrzeba do jazdy nagrzewane w boxie na urządzeniu jakowymś. Potem gostek slalomuje sobie by na takie nadmiernie nagrzane opony nałapać ile może syfu z toru. Ponieważ na każdym torze jest jakiś syf, pył, na niektórych nawet duży, a zawodnik chce mieć taką samą przyczepność opony w kazdym miejscu- także po bokach- dlatego zbiera ten syf slalomując(bo w cześci centralnej opony i tak będize go miał).
  2. zgadzam się z Tobą. Dlatego mam dla Ciebie radę, kolego murdoch2 - nie trać go :wink:
  3. jasne że nie, grosza nie dam :wink: przepraszam, wiem, marudzę, bo nie rozumiem takich akcji. to już wygląda lepiej, bo na moto :bigrazz: poważnie: niepotrzebne igranie ze śmiercią, że też znajdują się tacy, którzy chcą to organizować, transmitować... ok. zamykam się już.
  4. szlaki dokąd on przeciera, że pozwolę sobie zapytać? Jaki to w ogóle ma sens? Prędzej czy później gość się zabije
  5. co za debil - roz*ebał samochód o barierkę, wysiadł i się cieszy
  6. Oni akurat chcą walczyć do końca o sprawiedliwy wyrok - jak mówią. Na pewno nie chcą tego odpuścić. Jeśli macie jakieś pomysły- chyba dobrze było by się z nimi skontaktować przed realizacją.
  7. byłem na nagraniu, to ja przyjechałem motorkiem. Potwierdzam w pełni to wszystko, co zostało napisane w linkach. Dodałbym, trochę na usprawiedliwienie Pani Jaworowicz, że ona po prostu tak pojmuje swoją pracę. Powiedziałem jej nawet w pewnym momencie, że ma już znieczulicę, bo co tydzień robi taki materiał. Ale może to nie do końca tak. Myślę, że babka miała dobre chęci, ona po prostu tak działa. Jeśli skojarzycie jakieś jej programy, to tam zawsze ludzie płaczą, krzyczą, łzy w oczach, emocje w zenicie. Ona uważa, że tak powinno być - że to jest skuteczne. Jeden z jej tekstów: "ku*wa! Ludzie! Zginął człowiek a wy zero emocji! Tu się nic nie dzieje! Ten się jąka, reszta gada coś z boku". Kilka razy powtarzała, że potrzebna jest dramaturgia, żeby program odniósł jakiś skutek. Że to medium (telewizja) rządzi się po prostu takimi prawami, emocje trzeba pokazać, nie tylko opisać. Odniosłem też wrażenie, że niektóre jej teksty, sposób w jaki zagajała rozmowę, miały właśnie sprowokować emocje. Pytała czy mamy kompleksy i na moto je odreagowujemy? jak jest z tą linką na szyji? mnie spytała ile ten motocykl pojedzie i czy nie uważam, że on (Maciek) mógł tyle jechać (170 km/h). Mam kolegę, który robi zdjęcia do pism kolorowych dla kobiet - wiem, że każde medium ma swoją filozofię - jakie emocje mają się pojawić. Kumpel robi często zdjęcia ludzi, którzy znaleźli się w tragicznych okolicznosciach, mimo to wymagania są takie, by nie było za smutno na zdjęciach. Nie wiadomo czy materiał zostanie wyemitowany, z tego co się orientuje, to planowana jest powtórka z większą ilością motocyklistów na motocyklach :wink: koło marca. Wczoraj ja okazałem się jedynym macho :biggrin: Podsumowując: nie naskakiwałbym na nią tak bardzo. Ma po prostu swoją filozofię działania, uważa, że tak jak ona robi, jest najskuteczniej. Słowa, że chce emocji, dramaturgii, pytanie swojego kamerzysty -czy coś go w tym materiale wzruszyło, bo ją nic - to może boleć w sytuacji, gdy zginął człowiek i sprawiać wrażenie zimnego skurwysyństwa. Ale wg swojego mniemania- robiła pewnie wszystko, by materiał był skuteczny. Szkoda tylko, że taka jest mentalność ludzi - przedstawienie faktów im nie wystarcza, trzeba też "krwi".
  8. Ja będę na pewno. Nie wiem tylko czy na moto - ma być poniżej 0 a jak zamarznie to wszystko, co pada dziś i co będzie padać w nocy, to raczej pozostaje samochód. Ale z bemowa mam blisko - może spróbuję dokolebać się jakoś moją białą strzałą.
  9. Panie i Panowie- czy tylko ja coś tu źle zrozumiałem? Wydaje mi się, że eksperci z linków 2 i 3 PrzemkaB przeczą sobie wzajemnie
  10. konfiskować takim skoorwysynom samochody (ew. motocykle)
  11. faktycznie kosmos. I najlepsze słowa zarządcy drogi: tam jest znak 70 km/h - jeśli kierowca tyle będzie jechał, to nic mu nie grozi :icon_mrgreen: :icon_mrgreen: o motocyklach rzeczywiście zupełnie nie pomyślał. Wikipedia nie zawsze ma rację. Zobacz tam zresztą- w tym samym haśle wikipedii, które zacytowałeś - ona sama sobie przeczy. Jako przykłady ad personam (i słusznie) podaje : gdzie tu obraza, czy nieprzebieranie w słowach? Że przewodniczący nie jest Polakiem? Albo, że ktoś miał 5 lat w czasie stanu wojennego? Ten, kto opracował to hasło najwyraźniej nie przeczytał dokładnie tej literatury, którą podał poniżej. nie myślałem tak wcale. ad rem - argumentacja merytoryczna, rzeczowa (czyli bezpośrednio odnosząca się do tezy) ad personam - argumentacja nie rzeczowa, odwołująca się w jakiś sposób do adwersarza (niekoniecznie musi być to obrażanie, docinanie) i próbująca przez użycie osoby adwersarza, cech adwersarza, wszelkich okoliczności związanych z osobą adwersarza dezawuować jego tezę. koniec oftopa :wink:
  12. chyba jednak się mylisz. Argument ad personam to argument odwołujący się bezpośrednio do adwersarza, nie zaś do istoty problemu (przysrywanie sobie to tylko szczególny przypadek ad personam). Rozmawialiśmy o mandatach zależnych od dochodów. - Pisanie, że mandaty uzależnione od dochodów nie są dobrym pomysłem, bo wielu ludzi ukrywa dochody -to argument ad rem (to napisał LYsY) - Pisanie, że ponieważ słabo zarabiasz to uważasz, że dobrym pomysłem jest wprowadzenie mandatów zależnych od dochodów (to też napisał LYsY), a jak się wzbogacisz, to zmienisz zdanie- to argument ad personam. LYsY pisząc to "kompromituje" tezę (mandaty zależne od dochodów są ok), przez wskazanie, że uzasadnieniem zwolenników tej tezy jest po prostu ich sytuacja materialna - źródłem jego argumentu staje się osoba adwersarza. to tylko stwierdzenie, tu w ogóle nie ma argumentacji - więc ciężko powiedzieć, że jest ad rem nieprawda - to również ad personam. Zamiast argumentować czemu uważam że rząd robi coś żle - mówię tak naprawdę: Każdy, kto nie widzi, że rząd coś wyprawia (coś robi źle) jest ślepy - odwołuję się do potencjalnego adwersarza.
  13. to widać akurat sobie pozwoliłeś :wink: argument, że jak mało zarabiasz, to tak widzisz problem, a jak się wzbogacisz to zmienisz zdanie - to właśnie argument ad personam. jasne, że jesli chcieć wprowadzić to zróżnicowanie mandatów od posiadanej kasy- pojawiają się trudności. Trzeba by pogłówkować, jak je rozwiązać, ale tego nie będę robił ani ja ani Ty - pewnie w ogóle nikt, bo pomysł i tak nie przejdzie. Ludzie kręcący zawsze się znajdą. system mógłby być max zautomatyzowany. Mandaty byłyby wyższe, to i kasa na obsługę by się znalazła, może nawet system okazałby się tak złotą kurą, jak fotoradary :icon_mrgreen:
  14. Nigdzie nie napisałem, że masz klapki na oczach, więc jakbyś chciał odbijać piłeczkę to musiałbyś jakoś inaczej. Gdybyś się jednak przy tym upierał, mógłbym Ci napisać, że z braku innych- stosujesz argumenty ad personam. Co do autobusu z dzieciakami na drzewie i ukradzionego batonika, intencjonalności, to przypomnę, że mówiłem o drakońskich karach w określonych sytuacjach. Pewne zjawiska, nazwijmy to, "plagi społeczne" mimo, że w konkretnym przypadku mogłyby nie dać FAKTYCZNYCH konsekwencji (np. gość złapany na jeździe po pijaku, który nie spowodował żadnej kolizji) powinny być karane (wg mnie - i też się tu nie upieram, że sam mam tylko rację- po prostu dyskutujemy) wyjątkowo surowo - może bardziej niż sytuacje gdzie naruszenie prawa było "natury nieintencjonalnej" (ktoś nie zauważył kogoś w lusterku- w intensywnym ruchu miejskim to się cały czas zdarza - jest winien oczywiście, bo jego obowiązek to upewnienie się, czy nie ma nikogo na pasie, na który chce wjechać) i nawet wynikła z tego FAKTYCZNA duża szkoda. Jeśli znak drogowy stałby w taki sposób, że nie byłby widoczny - to nawet trudno byłoby mówić o jakiejkolwiek winie- w przeciwnym wypadku - sorry znaki drogowe to podstawa, elementarz, nie można ich po prostu sobie nie zauważać. Co innego gdy 2 pojazdy w mieście niemal jednocześnie zmieniają pas na środkowy(jadąc początkowo dwoma skrajnymi) - wykonują ten manewr do tego szybko. Każdy potem upiera się, że pierwszy dał kierunek i zaczął manewr - co ma zrobić sąd, czy policjant? - wymierza karę temu z lewej ale raczej symboliczną bo jego ewentualne złamanie przepisów było właśnie "natury nieintencjonalnej" gdzie główną rolę odegrał zbieg okoliczności. Dla mnie karanie szczególnych "plag społecznych" wyjątkowo surowo nie jest jakąś niespójnością prawną, ale ok - nie jestem prawnikiem - na zdrowy rozum po prostu nie widzę powodu, dlaczego społeczeństwo nie może się umówić, że pewne postępki będzie karać wyjątkowo surowo.
  15. jednak uprawiasz. Bo nawet jeśli przyznać Ci rację, że sąd się pomylił/został przekupiony/cokolwiek i niesłusznie dał 180pln grzywny i wyrok w zawiasach, to czy może być to argumentem w innej kwestii? Czy do źle wydanego wyroku w jednej sprawie należy teraz dostosować wszystkie inne orzekania czy taryfikator mandatów? :icon_eek: widzę różnicę - ale dla mnie w rozważeniu, czy dane zachowanie karać w sposób wyjątkowo surowy- drakoński, punkt ciężkości leży gdzie indziej. Nie jest to : POTENCJALNE (stworzenie zagrożenia) vs FAKTYCZNE (spowodowanie szkód), lecz INTENCJONALNE (naruszenie przepisów ze ŚWIADOMOŚCIĄ potencjalnego zagrożenia) vs NIEINTENCJONALNE (spowodowanie FAKTYCZNYCH szkód wskutek głównie nieszczęśliwego splotu okoliczności). Ja w sposób drakoński karałbym świadome i intencjonalne łamanie przepisów - w tych sytuacjach, które często powodują szkody np. zapierd..anie (może nie akurat mercem na autostradzie - ale w terenie zabudowanym większe przekroczenia), jazdę po pijaku. O sytuacji zabitego motocyklisty za mało wiem, by coś powiedzieć. Z samych faktów: nie wynika dla mnie jeszcze, że temu panu należy się drakońska kara (grzywna 30tys przy 10tys zarobkach to pikuś - nie mówiąc o karze symbolicznej 180 zł). Skoro sąd dał taki wyrok, to albo został posmarowany/zbałamucony przez adwokata (sędzia był słabiakiem i pozwolił się wyrolować sprytnemu adwokatowi), albo po prostu jest coś, czego nie wiemy w tej sprawie. Może sąd uznał, że najistotniejszym elementem całej sytuacji był głównie zbieg nieszczęśliwych okoliczności a motocyklista do tego jakoś się dołożył. jasnowidz a do tego prorok :icon_eek:
  16. a ja przypomnę, że znamy jedynie wersję rodziny. Poza tym to są dwie zupełnie odmienne kategorie spraw (niemal tak różne, jak kwestia cen w sklepach dla bogatych i biednych i porównywanie tego do mandatów w zal. od dochodów)- i argumentowanie w jednej, przy użyciu drugiej, to co najmniej błąd metodologiczny - a w Twoim przypadku (człowiek inteligentny) - chyba świadoma demagogia. Nawiasem mówiąc, jestem skłonny wierzyć bratu tego motocyklisty, ale w oparciu tylko o słowa jego i jego rodziny - nie posłałbym, jako sędzia, gościa do pierdla. Mam jedno krótkie pytanie: czy Ty ŁYsY zapuszkowałbyś goscia jedynie w oparciu o słowa rodziny, nawet bez żadnych dodatkowych świadków, którzy uwiarygodniliby wersję rodziny? - proszę o odpowiedź. Winę trzeba udowodnić- co pisał tomgor (za co Ty i jurjuszi chyba z przyzwyczajenia go zjechaliście). Jeśliby temu samochodziarzowi udowodnili, że chciał nastraszyć i z premedytacją zbliżył się gwałtownie do motocyklisty (przesadził i potrącił) - powinien gnić w lochu - a propos drakońskich kar. Bez względu na to, czy kara drakońska, czy nie, trzeba najpierw udowodnić winę. Nie zawsze się to da- cóż takie życie. Jeśli faktycznie było tak, jak mówi Michał Zawisza, a możliwości udowodnienia tego w sądzie nie będzie, to ja na miejscu tego brata na pewno musiałbym walczyć ze sobą, by nie mścić się na własną rękę. jeśli do mnie pijesz, to odpowiadam, że nie jest mi absolutnie przykro, wręcz przeciwnie. Czemu zakładasz, że mam złą wolę? Czy sądzisz, że surowe karanie sprawia mi jakąś sadystyczną satysfakcję (szczególnie w przypadkach, które nie dotyczą mnie bezpośrednio)? Po prostu w niektórych konkretnych sytuacjach uważam je za najlepszą drogę do osiągnięcia celu. Tak samo, jak Ty chcę, by było dobrze. Niech wybudują sieć autostrad, tak samo szybko, jak mogą postawić fotoradary i wszędzie tam, gdzie mogą postawić fotoradary - i to zamknie mi paszczę. Tak samo, jak Ty jestem pewien, że taka sieć autostrad bardzo by zmniejszyła ilość wypadków (nie mówiąc o śmiertelności). I tak samo, jak Ty jestem pewien, że taka sieć autostrad dłuuugo nie powstanie (pomijając, że w każdym kraju zawsze są też drogi lokalne). zaraz tam zabije, po prostu bzdury wygadujesz. Jeśliby uzależniać wysokośc mandatu od zamożności, to raczej w żadnym kraju nie robi się tego w oparciu o model samochodu, którym jedziesz.
  17. w odwrotnej kolejności. zanim go zabiją niech wie, że dzieciakami zajął się miły wujek :icon_mrgreen: , a żona też poszła do burdelu. ale to nadal żaden kontrargument do tego co napisałem powyżej
  18. to prawda, jeśli rozpatrujemy tylko bogaczy jeżdżących furami za 300 tys i więcej. Ale ludzi, którzy zarabiają po 10 tys. miesięcznie jest już całkiem sporo, a dla takich 500zł to zupełnie inna kwota, niż dla kogoś, kto ma 2 tys. hmmm - to właśnie zależy, jak na to spojrzeć. Bo prawda właśnie jest względna (co nie znaczy wcale, że jak względna, to jej nie ma). Piszesz w kolejnym poście o hiperbolach i metaforach. Może być tak, że czasem 500=2000 jeśli spojrzysz nieco głąbiej. Nie znam się na prawie ale mówi się, że kara ma pełnić funkcję odstraszającą oraz być sprawiedliwą (oddająca sprawcy to, co mu się należy). Ten drugi element trudno wymierzyć i różnie można pojmować sprawiedliwość kary. Jedni mogą chcieć widzieć to tak, jak Ty: każdy ma dostać taką samą karę (literalnie), za ten sam występek. Można też widzieć sprawiedliwość kary, jako jednakową uciążliwość kary dla każdego sprawcy za ten sam występek. I tak naprawdę, to chyba tak właśnie widzi to sąd. Ma jakieś tam widełki i patrzy na sposób, w jaki dany występek popełniono oraz na osobę samego występnika , by zważyć odpowiednią karę. Natomiast w taryfikatorze mandatów ta zasada po prostu nie jest stosowana. Ja, jak na razie, nie dostrzegam żadnych argumentów (których nie można łatwo zbić), by tej zasady nie stosować. I bezsensem jest snucie analogii między mandatami uzależnionymi od zarobków a różnymi cenami dla bogatszych i biedniejszych w sklepie. Jest to bez sensu, bo to zupełnie odmienne kategorie. W wypadku mandatu chodzi o karę, w wypadku zakupów o zapłacenie komuś za wytworzenie czegoś. Kara ma odstraszać i oddawać sprawiedliwość. Jednak w zależności od sytuacji-występku dobrze jest czasem tak ustalić karę, by max odstraszała. Zapierd.... powoduje często śmierć nie tylko zap...dalającego. Dlatego może warto przy ustalaniu mandatów skupić się na odstraszaniu. Czyli mandaty prócz tego, że uzależnione od zarobków, to jeszcze wyje*ane w kosmos. W niektórych sytuacjach jestem zwolennikiem drakońskich kar. Bo odstrasza nie tylko nieuchronność kary (jak to się często dziś mówi). Jeśli kara jest baaardzo dotkliwa, to nawet małe prawdopodobieństwo, że dosięgnie sprawcę - może go skutecznie odstraszyć. Policja zatrzymała mnie ostatnio chyba ze 2 lata temu, mimo iż codziennie wielokrotnie łamię ograniczenie prędkości - ale czy ryzykowałbym, gdybym wiedział, że jak mnie złapią- to obetną rękę? :biggrin: (celowo nieco przerysowałem) Nie wiem, czy łamanie ograniczenia prędkości jest taką sytuacją do wprowadzania baardzo dotkliwych kar - Ty Lysy powiesz, że lepiej niech budują drogi. Może i tak. Może można robić i jedno i drugie. Na pewno, w sytuacjach szczególnie ważnych społecznie, jest uzasadnienie dla wprowadzania drakońskich kar. Ale jestem za tym, by w takich sytuacjach decydowało społeczeństwo - a w tej konkretnej sytuacji (ograniczenia prędkości) na pewno było by przeciw drakońskim karom :wink: , podobnie z jazdą po alkoholu :icon_razz: słuszna uwaga jurjuszi, więc może dopierd.... bogatemu tak, by zostało mu 1500 na miesiąc. :icon_mrgreen: hmmm.... nie - bo w kolejnym miesiącu się i tak odkuje - niech przez następne pół roku ma 1500 na łapę :icon_mrgreen:
  19. żeś wsiadł na tą kobyłę i jedziesz. Przecież Notturno w żaden sposób nie dał do zrozumienia, że być bogatym to jest coś nie tak. Napisał o "bogatych cwaniaczkach" w określonym kontekście. Na pewno jest taka grupa ludzi, dla których zapłacenie 500 pln mandatu, to jak dla mnie skoczyć po piwo. I dzięki swoim pieniądzom, w dupie mogą mieć przepisy. Jak im zabiorą prawko, to kupią sobie egzamin i też ich to nie zaboli. Z tego powodu warto zastanawiać się, czy wprowadzać mandaty uzależnione od dochodów. Dla biednych to też lepiej, bo mogliby płacić mniej (albo w każdym razie nie więcej :icon_mrgreen: ). I żeby nie było - nie jestem przeciwko bogatym, sam żyję nie najgorzej. Na tym forum chyba tylko Lefty ma problemy z krwiopijczymi kapitalistami (niech żyją związkowcy walczący o poprawę bytu ludu pracującego!! klik).
  20. dokładnie. ciekawe w ilu firmach tak jest: http://www.tvn24.pl/-1,1630005,0,1,zwiazko...,wiadomosc.html :banghead:
  21. koledzy mają rację. Podaj jakąś kosmiczną cenę minimalną i będziesz miał spokój. Mówili kiedyś w telewizorni o gościu, który przez pomyłkę sprzedał za grosze terenówkę. Podaj cenę minimalną, bo sam zaraz zalicytuję :icon_mrgreen:
  22. http://ngt.pl/forum/wododpornosc-oddychalnosc,1452,1.html jeśli ktoś ma dużo czasu i jest mocno zainteresowany tematem - może odcedzić z tego wątku trochę wiadomości. Ważne- prócz samej membrany duże znaczenie ma materiał zewnętrzny - często to on odgrywa większą rolę niż sama membrana ( może mocno ograniczać paroprzepuszczalność- oddychalność). Mam 2 kurtki z goretexem - różnica w oddychalności jest odczuwalna.
  23. Dawno już nie sprawdzałem. Mój GS 500f jest z rocznika 2007 , jakiś rok temu, gdy jeszce byłem ciekawy ile spala i bawiłem się w liczenie, to po mieście wychodziło mu 4,8-5,5 l/100km. Przy maksymalnym katowaniu na trasie (ciągłe wyprzedzanie, manetka prawie cały czas odkręcona maksymalnie) spalił 6,2 l/100km
  24. no to Twoja wina zdecydowana- zawsze trzeba zachować bezpieczną odległość - sam zdecydowałeś się wpuścić - nie trzebabyło na styk jechać. A co do głównego tematu wątka - podejrzewam, że autor się nie wywinie. Ciężko będzie udowodnić zajechanie, a jeśli to się nie uda, to wina wjeżdżającego w dupę ewidentna. Można skorzystać z przepisów traktujących o zmianie pasa ruchu. Zmieniający pas ruchu jest zobowiązany upewnić się, że swoim manewrem nie utrudni ruchu innym użytkownikom drogi (w tym: nie zmusi ich do hamowania) - nie pamiętam odpowiedniego paragrafu - ale sens jednego z nich jest właśnie taki. powodzenia
  25. :lalag: Miras :lalag: ja dorzucam 100 pln. raczej nie będę mógł pojechać, chyba, że jechalibyśmy w drugiej połowie sierpnia- wtedy mam jakieś szanse.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...