Skocz do zawartości

adwent

Forumowicze
  • Postów

    754
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adwent

  1. chyba właśnie się mylisz. Przepisy rozróżniają bezpieczną odległość (o ile w ogóle można tak powiedzieć) właśnie ze względu na to, co jest wyprzedzane a nie czym wyprzedzasz. Jest to logiczne, ponieważ w ten sposób chronią "słabszych" uczestników ruchu, którzy w momencie wyprzedzania mogą się zachwiać ( np rowerzysta po paru piwkach), stracić równowagę, przestraszyć, jeśli odległość będzie zbyt mała. Czyli- jeśli wyprzedzasz jednoślad (obojętnie czym sam jedziesz- nawet jeśli też jedziesz jednośladem), to musisz zachować od niego min. 1 m odległości. Jeśli wyprzedzasz jakiś inny pojazd niż jednoślad (też obojętnie czym sam jedziesz) - masz zachować bezpieczną odległość, przy czym nie jest ona sprecyzowana. Ma być bezpieczna. W telewizorni czy jakichś filmikach w necie widziałem wypowiadających się policjantów RD, którzy przyznawali, że trudno tu określić tę bezpieczną odległość- bo żaden przepis jej nie precyzuje i że oni przyjmują, że jeśli nie doszło do kolizji- to odległość była bezpieczna.
  2. ja myślę, że właśnie natknęłaś się na ten niewielki procent. Ja w życiu takiej sytuacji nie miałem, żeby ktoś mi faka pokazywał tak za darmo, czy jeszcze wybiegał za mną z samochodu. Owszem zdarzyło się, że ktoś zajechał - zagrodził drogę i nie dał przejechać. Ale to rzadka rzadkość. Poza tym takie nieprzyjemne sytuacje łatwo się zapamiętuje. A ja nie jestem w stanie spamiętać ilu samochodziarzy na Prymasa Tysiąclecia codziennie rano mi się rozjeżdża w drodze do pracy.
  3. nic takiego nie sugeruję. I z Twojej wypowiedzi, człowieku w średnim wieku, widzę, że jesteś słowny. Rzeczywiście nie masz zamiaru mi w żaden sposób udowadniać, że potrafisz zrozumieć słowo pisane w ojczystym języku.
  4. Niestety trudno podejmować dyskusję czytając tak paradoksalnie sformułowane dwa zdania. Bo pominąłeś jeden istotny etap. Najpierw czytaj, potem ZROZUM, następnie ewentualnie podejmuj dyskusję. Nie ma pretensji do Wałęsy, że jest on tym równiejszym. On ma o to pretensje do "systemu". Ma pretensje do służby zdrowia, mediów sądownictwa, że WSZYSTKICH nie traktują tak doskonale, jak potraktowali Wałęsę. Autor chciałby, byśmy wszyscy mieli tak samo dobrze. Chyba nie ma tu z czym dyskutować.
  5. jak robi się bardzo gorąco jeżdżę w zbroi. Nie zakładam żadnego tiszerta na górę, sama zbroja. Najgorsze co mi się dotąd przytrafiło, to opaliłem się na przedramionach w kratkę.
  6. przecież on się tam słowem nie czepił Wałęsy. Stwierdza tylko, że są równi i równiejsi. I wychodzi na to, że ma rację. Nie ma też pretensji do Wałęsy, że potraktowano go lepiej. Chciałby tylko, by wszystkich tak traktowano. Ja też bym chciał być potraktowany jak Walęsa, jeśli (odpukać) się rozpier*olę. Ale jak mnie wyślą do podrzędnego szpitalika, to też do Wałęsy przecież nie będę miał pretensji.
  7. doczytałem doskonale. Piórko odpowiedziała Ci ogólnie o marce, nie o konkretnej kurtce. Ty nie protestowałeś wtedy, zapytałeś czy nikt więcej się nie wypowie, wywnioskowałem więc, że również opinie o marce Cię interesują.
  8. wpisz sobie "macna" w szukajce. Było o tym. Sam jeżdżę w Macna Observer - i pisałem już o niej.
  9. często to za mało, by ustawiać się w roli napominającego :wink: :flesje:. Ja też mogę powiedzieć, że często jeżdżę z prędkością przepisową. Gdybyś powiedział, że niezwykle rzadko przekraczasz limity, to było by to coś. Nie chcę się tu przepychać słownie ale chyba generalizujesz mocno. Czy ja wiem, czy się tak usprawiedliwiamy? Jedni tak, inni nie. Jeśli ktoś chce jeździć 100 tam, gdzie puszki jadą 50 i po to chce włączyć długie i mieć głośne wydechy - to przesada. Ale jeśli ja chcę jechać niewiele szybciej niż puszki, albo po prostu być zauważonym w korku (nawet nie po to, by przepychać się pomiędzy, ale by nie zostać zgarnięty przez kolesia, który szybko chce przeskoczyć na mój pas nawet nie sygnalizując kierunkiem), no to jeśli moje długie nie oślepiają w dzień, to chyba nie przeginam za bardzo.
  10. no nie wiem. W dzisiejszych czasach moralnego rozpasania i powszechnego braku szacunku dla ograniczeń prędkości :wink: cała masa puszkarzy zasuwa z prędkościami motocyklowymi. Już nie tylko my jesteśmy tymi złymi. Puszkarze przywykli do szybko poruszających się różnych obiektów. "Nie widział" oznacza po prostu, że nie uważał. Poza tym zauważ ile trąbi się w telewizji i gazetach o motocyklistach dawcach jadących 200 po mieście. Jak przeciętny puszkarz widzi motocykl, no to przecież pierwsze co mu przychodzi do głowy to: na tego szaleńca trzeba uważać.
  11. no to nie za fajnie. Stary chyba szarżujesz za bardzo. Ja po swoich dwóch glebach na mokrym wyciągnąłem wniosek: na mokrym nie przeginać, jeździć jak stara pipa.
  12. a ja sam nie wiem, jak do tego problemu podejść. Szczególnie po dzisiejszym dniu :sad: . Każdy z nas wielokrotnie widuje motocykle jadące na długich. Może poza terenem zabudowanym, gdzie rozwijane są większe prędkości faktycznie utrudnia to ocenę odległości motocykla, jego prędkość. Ale w mieście? Ja jakoś nie mam problemów z oceną odległości i prędkości motocykli jadących na długich w mieście. Powiedzcie z ręką na sercu- Wam na prawdę jest trudno? Czy tylko powtarzacie to co usłyszeliście? Czy ktoś z Was miał trudność wyjeżdżając z podporządkowanej, z oceną, czy zdążę ze swoim manewrem przed tym ścigaczem na długich nadjeżdżającym z prawej? Tylko ja mam jakieś super oczy i zmysły, że daję radę? Od 2 lat nie jeżdżę na długich w ogóle. Jednak po dzisiejszym dniu się zastanawiam, czy nie zacząć włączać długich tylko w korku. Gość mi zajechał i zaliczyłem uślizg przodu, z którego na szczęście wyszedłem. Koleś przede mną po prostu nie zauważył, że ja włączyłem już kierunkowskaz i zacząłem manewr zmiany pasa i wyprzedzania owego kolesia (w zasadzie większa część mnie i motocykla była już na drugim pasie). On bez sygnalizacji też chciał szybko przeskoczyć. Być może w ogóle nie widział, że jechałem za nim. Zmieniałem często pasy- choć nie szaleńczo, sygnalizowałem. Za nim jechałem przez jakieś 10 sekund, po czym zdecydowałem się go wyprzedzić, bo nasz pas zwalniał. Prędkości rzędu 40 - 50 km/h. Gdybym miał włączone długie pewnie by mnie zauważył przez ten krótki czas, jaki jechałem za nim i był ostrożniejszy ze swoimi manewrami. tak - i dla mnie jest to jedyny kontrargument dla włączania długich w korku. Ale też zastanawiam się na ile faktycznie jest to uciążliwe dla kierowcy w normalny dzień, nie pod wieczór. Bo że wkoorwianie jakiejś tam części kierowców to zgoda. Ja też nie chcę nikogo wkoorwiać bez potrzeby. Głośne wydechy w mieście uważam za przegięcie i przesadny egoizm motocyklisty. W mieście jest wystarczając głośno. Dodatkowo nasze miasta w ogóle nie są przyjazne pieszym. Co to za przyjemność wybrać się na spacer, gdy wkoło po ulicach wszystko z rykiem zapier**la. Z drugiej strony część kierowców wkoorwia sam widok motocyklisty, długie nie są im już potrzebne do wywołania wkoorwu. Czy długie w korku w normalny dzień faktycznie są taką uciążliwością? Sam już nie wiem co z tym zrobić :blink: . Oczywiście mogę sobie po prostu powiedzieć, że miałem pecha. Albo raczej szczęście w nieszczęściu. Ale mam jednak takie wrażenie, że dzieki tym długim gość by mnie zauważył i sytuacja inaczej by się potoczyła. Ale z drugiej strony nie chcę nikogo denerwować i byc takim drogowym szkodnikiem-uprzykrzaczem. Cholera co tu zrobić :buttrock: Chyba napiję się piwa- bratowa właśnie przywiozła mi z Rosji za opiekę nad domem. to co innego- on jechał za Tobą cały czas. W korku moto jedzie za konkretnym samochodem przez chwilę. szczerze mówiąc dla mnie na prawdę jest to drobiazg. Przecież nie jeżdżę 50 km/h na zabudowanym. I Ty pewnie też nie Zastanawiam się raczej nad faktyczną "szkodliwością społeczną" jeżdżenia na długich
  13. dobry tekst. I dobre rozwinięcie tematu: to już teraz, gdy vespa i shuy wzbudzili w nas miłosierdzie dla skuterzystów :bigrazz: (albo przynajmniej próbowali :wink: - co to święta jakieś idą?), to ja pociągnę sprawę kawałeczek dalej. Pomyślmy jak przerąbane mają rowerzyści. W końcu to też pełnoprawni użytkownicy drogi.
  14. miałem na myśli kość kulszową nie ogonową. Są 3 punkty podparcia, z czego jeden nieco "wirtualny". Pierwszy to zewnętrzny podnóżek, drugi to bak na którym uwieszasz się zewnętrznym udem i kolanem, trzeci nieco wirtualny to właśnie kość kulszowa (nie ogonowa) na siedzisku. Mnie tak uczono w ProMotorze. I jeżdżę wg tych wskazówek, nie mam potrzeby zapierać jeszcze tyłka na czymś. Aby on nie zjeżdżał odchyla się kolano. Wówczas jak to pisał chyba teodor- motocyklista praktycznie wisi na baku, tułów i ręce luźne i swobodne.
  15. jeśli chodzi Ci o to coś białawego naklejonego na zadupku, to chyba ma służyć temu, by motocyklista tyłkiem nie walił w plastik zadupka, gdy "kładzie się na bak" przy przyspieszaniu po wyjściu z zakrętu. Nie wiem, ale na pewno nie opiera na tym kości kulszowej w zakręcie. edit: kość kulszowa to kość od wewnętrznej strony uda, przy samym tyłku - jak ona miałaby się zaprzeć o to pionowo naklejone coś?
  16. heh w żadnym tak nie ma. Ten punkt podparcia kości kulszowej na siedzisku jest "wirtualny". W żadnym motocyklu nie ma w tym miejscu jakiegoś szczególnego wyprofilowania czy cuś. i chyba tak to powinno być- praca zewnętrznej nogi. Skręt bioder i pochylenie tułowia do przodu powinny załatwiać sprawę. Ten skręt bioder powoduje, że kość kulszowa znajduje się w "odpowiednim" miejscu - jest ona "wirtualnym" punktem podparcia - nie fizycznym, jak zewnętrzny podnóżek czy bak. Ten "wirtualny" punkt podparcia kości kulszowej ma raczej służyć do znalezienia odpowiedniej pozycji ciała, nie do podpierania się kością kulszową- bo ona nie ma o co się tam podpierać. A praca zewnętrznej nogi- no cóż to jest sport :icon_biggrin: a nie spacer w parku. Jazda na moto to w 70-80% praca nóg.
  17. to nie prawda. Są takie licencje obejmujące dożywotnią aktualizację map. Np firma Sygic tak sprzedaje. Co prawda to dotyczy smartfonów, ale trzeba by poszukać czy nie znalazło by się coś na inne urządzenia.
  18. to już swój limit pecha wykorzystałeś - teraz w ogóle możesz już nie patrzeć w lusterka pod światłami, co najwyżej dla poprawienia makijażu :wink: a na poważnie - wrzucenie jedynki i odjazd nie trwa nawet sekundy. a jeszcze spytam: te trzy razy to stałeś na luzie pod światłami czy na zapiętej jedynce?
  19. Art. 24. 1. Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy: ma odpowiednią widoczność i dostateczne miejsce do wyprzedzania bez utrudnienia komukolwiek ruchu; kierujący, jadący za nim, nie rozpoczął wyprzedzania; kierujący, jadący przed nim na tym samym pasie ruchu, nie zasygnalizował zamiaru wyprzedzania innego pojazdu, zmiany kierunku jazdy lub zmiany pasa ruchu.
  20. Jeśli widzisz go gdzieś daleko z tyłu - wrzuć prawy kierunkowskaz i zbliż się do prawej krawędzi - tak, by dla niego nie zostało miejsca- będzie po problemie.
  21. a zdażyła Ci się już taka sytuacja? ja tam stoję wyluzowany. Jeśli jakaś puszka miałaby nie zdążyć- przecież widać to z daleka w lusterkach. Wrzucić jedynkę i odjechać to moment.
  22. no przesadzasz. Masz uraz, bo dwóch już załatwiłeś (i masz przeświadczenie, że było w tym trochę Twojej winy- w sensie, że obu tych sytuacji mogłeś uniknąć). Nie wyprzedzaj na skrzyżowaniach i będzie ok :bigrazz: . edit: dokonałeś przeniesienia. Tzn. Swój ewidentny brak kontroli w tych dwóch sytuacjach, który zaowocował tymi incydentami przypisujesz rowerzystom. A oni na prawdę nie zachowują się tak swawolnie na jezdni, by nagle skręcać w lewo, gdy są wyprzedzani (chyba, że wracają właśnie z imprezy :bigrazz: ). Po pierwsze rowerzysta słyszy (bo nie ma silnika, który by mu przeszkadzał) samochód/motocykl. Po drugie rowerzyści mają o wiele bardziej dogłębne niż motonici przekonanie, że wszyscy chcą ich rozjechać, a z racji rozwijanych prędkości są (prócz pieszych) najbierniejszymi uczestnikami ruchu.
  23. ja swojego 11 letniego kombi 2.0 E sprzedałem za 7 tys. Fajny samochód. Przysysał się do drogi. Ale za niski jak na Polskę. Przedni zderzak kilka razy kleiłem. To jednak cholernie wkurzające, jak nie możesz podjechać na 80% krawężników, na które innym autem byś spokojnie wjechał, szczególnie w Warszawie, gdzie miejsc parkingowych zawsze za mało. No i części cholernie drogie, często brak zamienników (teraz może już z tym lepiej). Przerobiony na gaz, 12-16 łykał w mieście zależnie od jazdy. I delikatny jakiś. Na Ukrainie zmieniłem dwa razy pompę paliwową.
  24. Po pierwsze problem polega i na przepisach i na ich interpretacji. Po drugie "prawie" robi w wypadku przepisów dużą różnicę, więc przepisy niemieckie nie są żadnym argumentem w omawianym temacie. Co nie znaczy chyba, że Ks nie może o nich wspomnieć jako o ciekawostce. W końcu jakaś część z nas jeździ do Niemiec a Ks, jako instruktor, zna chyba dobrze niemieckie przepisy.
  25. No bo o to właśnie chodzi, że w kilku artykułach ostatnio, w tej wypowiedzi Pasiecznego, "siły ciemności" :icon_mrgreen: , które postawiły sobie za cel ukrócenie naszego przeciskania się w korku, zaatakowały od strony definicji pasa ruchu. Jasne, że taki bezpośredni przepis mówiący, że na jednym pasie ruchu nie mogą się poruszać obok siebie dwa pojazdy nie istnieje (istnieje ale w odniesieniu do rowerów- teraz częściowo zniesiony, motorowerów - w stosunku do motocykli nie istnieje)- ale wcale nie musi istnieć , by było to zabronione. Jeśli nasze przeciskanie się można by "udupić" przez podanie jakichś szczegółowych przepisów, które naruszamy podczas jazdy w korku- wówczas wychodziło by na to że łamiemy prawo. Nie musi istnieć bezpośredni przepis mówiący, że motocyklistom nie wolno przeciskać się w korku, tak jak nie musi istnieć przepis, że kradzież komórki jest zabroniona (wystarczy przepis, że kradzież jest zabroniona). Dlatego odnosiłem się konkretnie do tej definicji pasa ruchu i kluczowego tu "wystarczania".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...