lukasz-aprilia

Chlodzony mam olejem. W tygodniu pomysle cos nad mala oslonka i dam znac, czy moto szybciej sie zagrzewa i lepiej ciagnie. Z ta temperatura nie przesadzaj - na Mazurach w czasie jazdy mam 6-10 stopni na plusie. Na kokpicie umiescilem sobie maly termometr samochodowy, a czujke temperatury polozylem w okolicy cylindrow. Wskazania sa nastepujace: - jak pochodzi dluzej na wolnych obrotach to licznik pokazuje niecale 50C. - po przejechaniu dluugiego odcinka z rozsadna miejska predkoscia na obrotach okolo 6tys - temperatura okolo 42C - jazda przy standardowych obrotach (4-5tys) lub jazda na trasie - 36-38C. Wskazania nie sa moze jakies obiektywne, ale swiadcza, ze silnik w czasie jazdy w obecnych temperaturach ulega ostremu wychlodzeniu. Oczywiscie zgadzam sie, ze nie jest to problem samych temperatur, ze gazniki prosza sie o pelna obsluge i wymiane swiec - ale to kwestia kilku dni - po swietach mam wizyte w serwisie.

Ja eksperymentalnie wlasnie zastosowalem jakis olej przekladniowy 80W-90. Po 3 dniach jazdy musze powiedziec, ze warto. Poprzednio stosowane spraye byly dobre do czasu przejazdu po deszczy - woda, kilka km i lancuch lsnil jasnymi rolkami. A po oleju przekladniowym? 3dni jazdy po ostatnich roztopach i nic! Moto upieprzone jak dzika swinia a lanuch trzyma olej. Ja zauwazylem 2 minusy oleju: pomijajac upierdliwy sposob smarowania (ja zastosowalem sredniej wielkosci pedzelek), to olej smarujac troche scieka po lanuchu i zalewa podjazd/garaz. Felga oczywiscie pochlapana, ale nie tragicznie - mozna porownac do slabej jakosci sprayow. Bedac na miejscu/w domu zdecydowanie przenosze sie na olej. Spray zostawiam sobie na wyjazdy w trase...

Chyba wszyscy odczuwaja podobnie. Nawet czasami w sezonie dobrze zrobic sobie 2-3 dni przerwy od maszyny, aby znowu zaczela zachwycac osiagami i cieszyc frajda jazdy. Po malu odzyskuje zaufanie do maszyny po przerwie zimowej. U mnie tym to trudniejsz, ze ostatni przejazd ziomwy zakonczyl sie na gololedzi szlifem w tylu orla. Oponki musza wiec zapracowac sobie na odzyskanie mojej sympatii. A swoja droga obecne warunki - kratery w asfalcie, pelno piachu i miejscami jakies zmarzliny na poboczu kaza jezdzic jeszcze ostroznie. Choc po 3 dniach sezonu naszla mnie dzis ochota, zeby troche katamaranow na prostych odcinkach powyprzedzac... ;)

Czytalem i juz go "reanimowalem" zima. Przez cala zime utrzymywalem go pelnego. Mimo to, dzis po dluzszej jezdzie miernik wskazywal 11,5V (przy wlaczonych kontrolkach kokpitu - bo tak mam podlaczony panel). Podlaczenie prostownika tez nic nie dawalo - doslownie po 30s pokazywal, ze aku jest pelny... Wyglada wiec, ze trzeba sobie poszukac nowego aku. Ciekawe tylko, ze rozrusznik kreci w miare lekko, a moto zapala za dotknieciem??? Czy po wiosennych problemach z odpaleniem i kilkukrotnym rozladowaniu aku do zera wypadaloby powtorzyc "reanimacje"?

To teraz dokup jeszcze czujnik mikroflowy i bedziesz mogl powiedziec, ze masz dobrze zabezpieczony motorek (o ile stosujesz oczywiscie jeszcze blokade mechaniczna). :lol:

Na 99% jest to wina akumulatora. Dokladnie taki sam przypadek przezywalem kilka tygodni temu, gdy po solidnym meczeniu aku (problemy z odpaleniem po zimie) wskazanie dochodzilo do 16V. Po naladowaniu akumulatora wskazanie wrocilo do normy. Adam M: czyli co taki umierajacy akumulator jest niebezpieczny dla instalacji? U mnie za wysokie wskazanie pojawia sie czasami po porannym odpaleniu, gdy czuje, ze aku slabo juz kreci. Mam podlaczony maly panel elektroniczny (m.in z zegarem i termometrem) wiec wskazania mam na bierzaco. Zazwyczaj aku w przy wlaczonych postojowkach pokazuje 11,5 - 11,7V.

Mam wrazenie, ze moje moto w czasie miejskich przejazdow nie dogrzewa sie wlasciwie. Co prawda czekam po odpaleniu, az silnik troche popracuje sobie, ale przy przejezcie 3-4km polowe musze trzymac lekkie ssanie, bo moto dusi sie. Widze tez, ze swiece po kilku dniach ulegaja zarzuceniu. Co prawda po wstepnym rozgrzaniu moglbym trzymac wysokie obroty, ale jakos jazda w okolicach 7 tys w miescie nie wywoluje u mnie zadowolenia. Tak sobie mysle, czy gdybym oslonil np. styropianem polowe chlodnicy oleju to moto lapaloby szybciej wlasciwa temperature przy obecnej pogodzie? Czy ktos juz cos takiego kiedys stosowal?

ZeSKOCZYC, ladnie sie odbic, bioderka do gory, szybko przyjac styl V i na koniec wyladowac telemarkiem... 8O Przy 200km/h nawet wdzianko Rossiego nic nie da, a pupa bedzie skwierczec jak miesko na grilu. Obawiam sie, ze wszystkie osoby, ktore moglyby opisac jak wyszly z takiej sytuacji sa juz na innym swiecie. Choc oczywiscie nie mozna wykluczyc, ze ktos mial tyle szczescia, ze dodajac gazu zmiescil sie miedzy samochodami i nie trafil w nic na skrzyzowaniu...

Cos dziwny ten alarm. Sprawdz w opisie alarmu czy nie masz kableka oznaczonego "masa po uzbrojeniu". Wowczas do tego kabla dalbys bialy od czujnia i czujnik nie ciagnalby niepotrzebnie pradu przy wylaczonym alarmie. Natomiast w przedstawionej kombinacji podlacz tak: czerwony - czerwony czarny - bialy niebieski - niebieski Bledne podlaczenie sygnal - masa czy na odwrot nie bedzie mialo wiekszego znacznia, bowiem kabel sygnal "nastawiony" jest na przyjecie pradu/impuslu, ktorego podanie powoduje zainicjowanie alarmu. Stad tez mylne podlaczenie masy do kabla sygnalu spowoduje, ze alarm nie bedzie "wyl" mimo podania sygnalu od czujki. Natomiast podanie sygnalu na mase alarmu spowoduje zapewne, ze alarm na chwile wylaczy sie z braku minusa.

A ja sie zastanawiam nad taka rzecza: czy jest mozliwe, aby PRI mi sie zapchalo w kraniku? Tez mialem podobne problemy z odpaleniem Suzi i w moim przypadku wyraznie wygladalo na puste gaziory. Ustawilem wiec na PRI, zostawilem nawet na kilka minut i nic. Uparta oslica zapalila na dotyk dopiero, gdy jej podalem paliwko przez gore gaznikow. Wiec co - PRI nie dziala? A moze to cos z tym odpowietrzaniem zbiornika? Na jesieni zdarzalo sie, ze moto czasami na wolnych obrotach najpierw pracowalo spokojnie, a potem "podkrecalo" sobie obroty.

A ja sie podlacze ze swoim pytaniem. Kazdy radzi, ze nowy sezon zaczynac na nowych swiecach. Ale jak to sie ma do obecnych temperatur? W moim przypadku (GSX600F) moto podczas miejskich przejazdow potrafi nie dogrzac sie dobrze i z uplywem kilku tygodni zasyfic swiece. I teraz mam dylemat: rozumiem, ze na wizyte w serwisie, strojenie i czyszczenie gaznikow wezme nowe swiece, ale czy potem jednak nie podmienic ich jeszcze na zeszloroczne, do czasu az zrobi sie jednak troche cieplej? W sumie jak przypomne sobie, ze za 1szt dalem 40zl (CR9EK) to mnie ciarki przechodza jak pomysle sobie,ze beda sie tak bez potrzeby syfic. A swoja droga to chyba wszystkie maszyny po zimowym staniu wymagaja nieco zabiegow zanim zechca zapalic. Na moja Suzi nawet kranik w pozycji PRI nie zrobil wiekszego wrazenia, a zaskoczyla dopiero po "recznym" podaniu jej paliwa w gaznik.

Wlasnie odnosnie regenracji akumulatorow. To ja ostatnio sie o to pytalem na forum, a potem bawilem sie z woda i "eliksirem". Efekt? Aku chyba jeszcze pozyje troche. Po trzech zalaniach woda (i ladowaniu) oraz zalaniu wlasciwym elektrolitem, aku po 20dniach stania pokazywalo na mierniku 12V. Po kolejnym podladowaniu go prostownikiem - chwilowe wskazanie po odlaczeniu prostownika - 13,7V, po paru minutach rowne 12,5V. Takie tez utrzymalo sie przez kilka dni. Poczekam jeszcze kilka dni i zobacze czy nie spada. A Wy jak myslicie po tych wskazaniach - aku przezyje jeszcze najblizszy sezon?

Informacje o licytacjach rzeczy zajetych przez komornika znajdziesz w sadzie - zazwyczaj na parterze na tablicy ogloszen. Prawda jest, ze sprzedawane rzeczy sa nieco tansze, niz normalnie przez ogloszenia prasowe/internetowe. Jednak roznica w cenie nie jest powalajaca. Jesli wartosc wierzytelnosci jest mniejsza niz wartosc sprzedawanej rzeczy (nawet po doliczeniu kosztow komorniczych) to nie ma tak, ze rzecz idzie za wartosc dlugu. Komornik sprzedaje, z tej ceny oddaje dlug wierzycielowi, a reszte ma obowiazek zwrocic dluznikowi (dotychczasowemu wlascicielowi sprzedawanej rzeczy). Nie licz wiec na to, ze R1 bedzie sprzedawana przez komornika za 10tys zl.

CTEK nie ma prawa nic zniszczyc, bo jest to ladowarka mikroprocesorowa, a po drugie ma oddzielny tryb ladowania akumulatorow motocyklowych - i tu zakres wynosi - od 1Ah do 12 Ah. Wykrywa tez zle dobrany tryb ladowania i nie chce sie wlaczyc - wiec nie ma szans, zeby na "ladowaniu zimowym" wlaczyc malutki akumulator. A jak wyglada w przypadku Optimy koniecznosc wypinania akumulatora? Ctek moze ladowac aku bez odlaczania klem bez szkody dla elektryki pojazdu.

Ja ostatnio testowalem ladowarke CTEK. Krotko mowiac - wodoszczelna, obsluguje wszystko w zakresie od 1Ah do 120Ah, oczywiscie wszystkie typy akumulatorow. I co chyba najwazniejsze 3-stopniowy system ladowania oraz funkcja "wlacz i zapomnij". Cena tez w miare rozsadna - okolo 180zl. Pelen test tej ladowarki zamiescilem tutaj: http://www.skutery.net/akcesoria-produkt.asp?id=79

A nie widziales na udach spodni zamkow ukrywajacych duze wywietrzniki? Przynajmniej moje tak maja - a domyslam sie, ze mamy ten sam model.

No dobra - a co jesli "instrukcja" zaleca min. 97 oktanow? U nas uniwersalna ma tylko 95 oktanow. Ja zawsze leje Eurosuper Pb95. Kilka razy zalalem 98, ale zadnej roznicy w pracy silnika i osiagach nie odczulem.

Ale bzdury gosc Ci wciska... Hipoteka moga byc obiciazone nieruchomosci. Zastaw hipoteczny obowiazkowo wpisuje sie do ksiegi wieczystej. Slyszalem o roznych rzeczach, ale o ksiedze wieczystej motocykla to chyba nikt nie slyszal 8O . Domyslam sie, ze motocykl jest obiciazony zastawem. W mysl art. 306 kc wierzyciel, ktorego wierzytelnosc zostala zabezpieczona zastawem bedzie mogl dochodzic zaspokojenia swoich roszczen z rzeczy bez wzgledu na to, u kogo rzecz sie znalazla. Tylko, ze warunkiem zastawu ( z malymi wyjatkami) jest wydanie rzeczy wierzycielowi (zastawnikowi) - wiec cos tu jest podejrzane i wypadaloby sprawdzic dlaczego motocykl zostal u dluznika??? Ja bym sie w to nie pakowal... - od zastawow, hipotek i niesplaconych weksli nalezy trzymac sie z daleko, bo niewiadomo kiedy zaczniesz splacac czyjes dlugi wlasnym majatkiem :? .

Zajalem sie wiec dzisiaj akumulatorem tak jak radziliscie. Wylalem stary elektrolit i okazalo sie, ze jego "czystosc" jest tragiczna - cale dno wiaderka pokrylo sie jakims ciemnym nalotem. Domyslam sie, ze stezenie kwasu bylo zbyt duze, bo po chwili zaczely piec mnie dlonie. Na razie zalalem pierwszy raz woda destylowana i podlaczylem do ladowania. Po zalaniu od razu zaszla jakas reakcja i aku zaczelo lekko szumiec - jakby siedzialo na prostowniku. Czas ladowania na prostowniku zdecydowanie wydluzyl sie - do 2godz. Ciekawe czy po wylaniu obecnej zawartosci akumulatora znowu znajde ciemny osad?

Moj akumulator ma juz cienka wydajnosc - na koniec sezonu wystarczal na 3-4zakrecenia rozrusznikiem. Ladowanie raczej tez mu nic nie daje, bo na mikroprocesorowym prostowniku laduje sie 15min zamiast 4godz (jak podaje instrukcja ladowarki dla takiego akumulatora). Po szlifie pieniedzy brak i nie kalkulowalem zakupu wiosna nowego aku. Czy znacie jakies sposoby, aby zmusic go jeszcze przez piewien czas do pracy? Myslalem nad wymiana elektrolitu. Tylko jak to zrobic? Mam wylac stary, przeplukac woda "zdemoralizowana" i zalac gotowym elektrolitem (widzialem takie butelki z kwasem na stacji benzynowej) czy tylko wspomniana woda? Moze radzicie cos innego?

A wiec tak: Lusterko za wasza rada wrocilo od szklarza i juz jest ok - tylko nie wiem czemu szklo na podstawie troche klekocze??? Plastikowa obudowa jest lekko peknieta w jednym miejscu, ale to chyba nie ma wplywu na latanie wypelnienia lustra. Chyba bedzie trzeba silikonem boki przylapac. Nawet z cena trafiliscie - 20zl. Z lakiernikiem byly male problemy - najpierw sciemnial, ze to trudna robota, ze nie wie czy jego "sprzet" zespawa taki plastik itp. W koncu zostawilem mu najmniejszy plastik na probe. Zobaczyl pewnie, ze to nic trudnego i dzisiaj rozmawiaj ze mna zupelnie inaczej - calosc bedzie gotowa na przyszly piatek (poczatkowo twierdzil, ze na przyszly miesiac), a cene stargowalem na 350zl. Mam nadzieje tylko, ze polakieruje ladnie. Dal mi tez "pomacac" zespawany maly plastik. Musze przyznac, ze ladnie to wygladalo - slady spawu bardzo male, a facet twierdzil, ze moge naciskac na spraw ile chce, bo i tak nie peknie. Zostanie wiec jeszcze dokupic kierunek i dorobic naklejki. Wyglada wiec, ze dosc szybko uwine sie z doprowadzeniem moto do wygladu. Szkoda tylko, ze przez pieprzona gololedz i spiacych drogowcow z kieszeni wyplynie mi 400zl. Kurcze - a odkladalem kase na nowy zestaw napedowy... ;)

Spodnie to rzeczywiscie czasami moga przeszkadzac lub po prostu nie wypada sie w takich pokazac. Ale kurtka z protektorami w czasie sezonu to codzienne moje ubranie. Wyjatkowo w wielkie upaly pozwalam sobie na krotki wypad do masta w czyms bardziej przewiewnym. Nie wyobrazam sobie jednak, abym mial na trasie leciec ubrany w t-shirta i jeansy. Wczoraj odczyscilem moje ubranie po szlifie i jestem troche rozczarowany... Na spodniach tekstylnych poza blotem nie zostaly zadne widoczne slady, a skorzana kurtka ma lekkie otarcia na lokciu i brzuchu. W sumie po upadku najmocniej bolalo mnie kolano wiec raczej obawialem sie, ze spodnie beda uszkodzone. Oczywiscie skora nie jest jakos tragicznie zajechana - po prostu otarcie zewnetrznej blyszczacej warstwy.

Uwazaj, zeby tylko ktos z "nowicjuszy" nie odczytal twoich madrosci inaczej - ze jak sie ma skore czy kombinezon to mozna walic ile sie chce, bo szlif nie bedzie bolal. We wtorek na pieprzonym lodzie motorek uciekl mi i poszlifowalem sobie przy 30km/h i mimo pelnego ubranka nastepnego dnia dotarly do mnie bole. Niby nie mam nawet zadrapania, a kolano, zebra, biodro i tak bola. Wiec majac nawet najlepszy stroj nalezy zdac sobie sprawe, ze niczego on nie gwarantuje, a kazdy upadek boli - proporcjonalnie do predkosci szlifowania ;)

Zastanawiajac sie nad skora czy textylna odzieza wszystko zalezy od tego ile masz kasy. Osobiscie dostawalem do testu mase roznych ubranek textylnych - zarowno te z gornej polki jak i te tansze. Niemal wszystkie ubranka tekstylne maja podpinke i membrany - wiec nie uwazaj tego za cos nowoczesnego. Jesli mam porownywac tekstylne do skory to niestety jest pewna roznica - moim zdaniem na plus dla skory. Textylne - czyli glownie z Cordura (i to najlepiej tej oznaczonej D500 - czyli najgrubsza): cieple, lekkie, ale... - przy dluzszym moczeniu nieprzyjemnie puszczaja wilgoc do srodka. Skora: ciezka, ale calkowicie nieprzewiewna i moim zdaniem najlepsza termika. Oczywiscie najlepsza ochrona w razie szlifu - niestety koszt dosc wysoki. Gdzie polecam sie rozgladac za tekstylnymi: Uhma-Bike: potezny wybor textylnych Wintexa - bardzo duzo od nich testowalem. Kurtki bardzo praktyczne, super wykonane - niestety czesto cenowo drozsze niz skora z Tarboru. Kurtki w cenie 700-800zl nalezy osobiscie przymierzyc, bo zdazaja sie modele niewygodne pod szyja, albo ostro drapiace w nadgarstkach. Jesli masz ograniczone fundusze to polecam nowa polska firme RetBike - pelny dwuczesciowy kombinezon z protektorami masz za 780zl. Nawet zalatwilem sobie od nich taki kombinezon do bezzwrotnego testu - i ogolnie same pozytywy - jak za taka cene. Kolejna firma to KOBI: mam takze od nich pelen kombinezon. Zakup sprzed kilku lat, a mimo to dobrze wyglada i jeszcze czasami mi sluzy. Chyba najbardziej sportowy wyglad wsrod moich tekstylnych wdzianek. Niestety koncowka serii - wiec na ich stronie nalezy szukac tego w wyprzedazy. Ze wzgledu na moja wspolprace z nimi dali nawet jakis upust dla uzytkownikow naszego wortalu - wystarczy, ze powiesz, ze czytales test na skutery.net i kombinezon masz za 690zl - jak dobrze pamietam. A ich spodnie maja nawet pseudo slizgacze na kolanach ;) . Jedna wada - dosc malo precyzyjnie dzialajacy zamek i dziwnie male rozmiary - w XL ledwo sie wcisnalem. Jesli chcesz konkretne testy wspominanych kurtkek to odsylam do naszego wortalu - www.skutery.net/akcesoria - mam nadzieje, ze mnie tu nikt nie posadzi o reklame - po prostu odsylam do miejsca, gdzie jest duzo cennych uwag o danej kurtce - w tym takze skorzanej Tarboru.