Skocz do zawartości

Pierwsze moto czyli litr i konsekwencje


agent 303
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

(...) ciekawe czy byś tak samo śpiewał jak miał byś teraz 16 lat i dowiedział się że weszła nic nie wnosząca w sfere bezpieczeństwa (albo jak kto woli wnosząca teoretycznie)ustawa zmuszająca sie do dwukrotnego robienia prawa jazdy na motocykl i płacenia absurdalnych sum za bezndziejnie skonstruowane egzaminy.

 

i kto tu wypowiada się o tekstach, których nie przeczytał? ja - felietonik na ścigaczu przeczytałem. czego z całą pewnością nie można powiedzieć o Tobie i ww. ustawie

pogadamy, jak będziesz miał blade choćby pojęcie o temacie. z mojej strony EOT

jsz

„Warunkiem istnienia dyktatury jest ciemnota tłumu, dlatego dyktatorzy bardzo o nią dbają, zawsze ją kultywują.”
[R. Kapuściński]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z wlasnego doswiadczenia:

 

dominator 650 vs dr 125, geometria prawie identyczna roznica tylko w silniku(tylko pojemnosc) i wszytkim co za tym idzie, masie itp. sory panowie ale roznica w latwosci prowadzenia i wybaczania bledow jest diametralna, ale tak jak qurim napisal, trzeba sie z wiekrzego przesiasc na mniejsze zeby zobaczyc o co chodzi, slabszy motocykl potrafi dac tyle samo lub wiecej fanu z jazdy, mniejsza moc to wiekrza odpornosc na glupote i fantazje, bledy ktore trzeba popelniac zeby sie nauczyc wiaza sie z mniejszymi konsekwecjami bo na trojce nie jest 200 tylko 60, oczywiscie ja rozumiem ze co poniektorzy sie w siodle urodzili i tak faktycznie czasem jest ale to sa marginalne przypadki :crossy:

Usługi IT - www.tricori.com

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko kwestia szczęścia i rozsądku. Pojemność ma drugorzędne znaczenie.

Jakbym miał jeździć na moto >150 KM to raczej w ogóle bym zrezygnował, bo przyjemność z jazdy stawiam na pierwszym miejscu.

Aha-ja w tej mniejszości jestem co zaczynała na moto 100 konnym:)

24cefcm.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie moje moto ale mój przyjaciel, nie mogę rządzić jego własnością ale też nie mogę mu dać kluczy i kasku... Nie lada zagadka? Kłócić się z przyjacielem o klucz od garażu czy po prostu dać mu co chce i niech jedzie w pizdu?

Ty weź mu kiedyś powiedz, tylko na trzeźwego, że może właśnie DLATEGO, że mu nie dałeś kluczy, to on jeszcze żyje.

Ja bym wolał stracić kumpla w taki sposób, że się śmiertelnie obraził niż że się zabił. Poza tym później ta świadomość, że mogłem temu zapobiec ale nie zapobiegłem....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Wsiądź na GS400 i w mieście pokręć do odcięcia, potem wsiądź na R1 i zrób to samo. :banghead:

 

 

Znajomek zawsze latał Rometami i Simsonami, potem kupił R6, niebieską oczywiście. Wielce cFaniak był, co to nie On itp. Już pierwszego miesiąca R6 była bez owiewek za to On miał gipsowe owiewki na nogach i rękach a sporą część ciała kolorem zbliżoną do R6 - sino-niebieska. Nie jechał szybko, 60-70km/h w zabudowanym, autko wyjechało z posesji, w ataku paniki pyknął hamulec i czekał co dalej się stanie. No i się stało, Rka zatrzymała się na samochodzie a On poleciał trochę dalej.

 

Wniosek? Zanim nauczysz się odwijać, naucz się hamować. A hamowanie to nie tylko naciśnięcie odpowiedniej dźwigni. Hamowanie to cały proces, zajebiście ważny zresztą.

 

 

......

 

Qurim, sorki ale przykład trochę z dupy się ma do tego tematu. Jak by jechał GS-em to by nie przywalił? GN 250 też by się władował. No proszę Cię... :icon_biggrin:

Mózg elektroniczny będzie za nas tak myślał, jak krzesło elektryczne za nas umiera... (S.J. Lec)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Wsiądź na GS400 i w mieście pokręć do odcięcia, potem wsiądź na R1 i zrób to samo. :banghead:

 

 

Znajomek zawsze latał Rometami i Simsonami, potem kupił R6, niebieską oczywiście. Wielce cFaniak był, co to nie On itp. Już pierwszego miesiąca R6 była bez owiewek za to On miał gipsowe owiewki na nogach i rękach a sporą część ciała kolorem zbliżoną do R6 - sino-niebieska. Nie jechał szybko, 60-70km/h w zabudowanym, autko wyjechało z posesji, w ataku paniki pyknął hamulec i czekał co dalej się stanie. No i się stało, Rka zatrzymała się na samochodzie a On poleciał trochę dalej.

 

Wniosek? Zanim nauczysz się odwijać, naucz się hamować. A hamowanie to nie tylko naciśnięcie odpowiedniej dźwigni. Hamowanie to cały proces, zajebiście ważny zresztą.

 

 

......

 

Qurim, sorki ale przykład trochę z dupy się ma do tego tematu. Jak by jechał GS-em to by nie przywalił? GN 250 też by się władował. No proszę Cię... :icon_biggrin:

Hehe to koleś miał właśnie szczęście , że jechał sportem.Gdyby jechal GS-em przywaliłby mocniej , gdyż ma słabsze hamulce....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe to koleś miał właśnie szczęście , że jechał sportem.Gdyby jechal GS-em przywaliłby mocniej , gdyż ma słabsze hamulce....

 

No litości :banghead:

"Ja tylko nie wierzę w jednego więcej boga niż ty. Gdy zrozumiesz, dlaczego nie wierzysz we wszystkich pozostałych, zrozumiesz, dlaczego ja nie wierzę w twojego." Stephen Roberts

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możemy tak się zarzucać przykładami, bo jest ich niezliczona ilość - ten ogarnął, tamten sie rozwalił, ale nie w tym rzecz. Faktem jest, że najrozsądniejszym rozwiązaniem (nie JEDYNYM SŁUSZNYM i nie każdy musi iść tym tropem) jest tu nabywanie umiejętności przez ewolucję (nie rewolucję). Zaczynamy od czegoś mniejszego, później czując się juz w miarę pewnie można pomyśleć o zmianie. A ile radochy, jak już wsiadamy na coś mocniejszego. I co najważniejsze - mamy już we krwi pewne odruchy, nikt nam tego nie zabierze.

 

I wszystko wyjasniles jednym postem.

Ja po WSK, ktora mialem za lepka, 2 lata temu kupilem litra, bo akurat nie bylo nic innego jak bylem na urlopie. Pierwsze 5km to balem sie wogole nim jechac, nawet na dwupasmowej prostej drodze. Pozniej pomalutku sie rozkrecalem i dzis jakos sie jezdzi, ponad 20k km nawiniete i wyjazd do Pl w przyszlym miesiacu zaplanowany.

Jezdzilem tez kumpla 600 i wiem, ze duzo latwiej sie tym lata i gdybym mial znow zaczac przygode z moto, to napewno nie zaczalbym od litra.

Wiele rzeczy, ktore robilbym juz na 600 nie zrobie do dzis na 1000 i dla mnie to jest lepszy argument, niz to ze sie zabije, bo przy mocy ponad 100KM zarty sie koncza i nie wazne jaka jest pojemnaosc. Na SV mozna sie przejechac w pole, a tam chyba tylko 60 KM jest.

 

Pzdr

baner.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przesiadłem się ok. dwa lata temu z WFM M06 na Sprinta :icon_biggrin:. Na początku nie było łatwo, sprzęt mnie przerażał, czułem i nadal czuję do niego respekt (pewnie dlatego żyję). Raz tylko miałem uślizg tylnego koła ponieważ nie doceniłem tych 105Nm. Ostatnio jeździłem Z750S kumpla i miałem wrażenie że to R4 jest jakieś zamulone, mimo że moc podobna to charakterystyka silnika skrajnie różna :icon_razz: . Jakaś słaba reakcja na gaz, ciągnie dopiero od 8tyś./obr., pozycja jazdy taka że trudno wyczuć motocykl. Generalnie człowiek się przyzwyczaja do moto. Nie wiem czy zmiana motocykla co sezon jest dobrym rozwiązaniem. Przez ten czas może być ciężko do końca "wyczuć" motocykl a już trzeba się będzie przestawić na następny. Biorąc z kolei pod uwagę ryzyko jakie niesie ze sobą kupno motocykla z drugiej ręki, niekoniecznie uda nam się zmienić na lepszy. Nie twierdzę że zaczynanie od "litra" jest świetnym rozwiązaniem, twierdzę tylko że nie jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.

 

Ktoś wcześniej podniósł argument że ci którzy zaczynali od "litra" nie wykorzystują jego możliwości... A ja się pytam; Czy to źle ?? W końcu mówimy o drogach publicznych. Kreowana przez wiele osób na tym forum ewolucja motocyklowa polega na zamykaniu opon w każdym kolejnym sprzęcie, a chyba nie o to chodzi? Nie potrafię wykorzystać w 100% możliwości tego moto, ale czuję cholerną satysfakcję z jazdy nim i jest mi z tym dobrze :flesje: .

:crossy:

Edytowane przez soulreaver
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qurim, sorki ale przykład trochę z dupy się ma do tego tematu. Jak by jechał GS-em to by nie przywalił? GN 250 też by się władował. No proszę Cię... :icon_biggrin:

 

Gs czy GN na pewno nauczyłby się hamować porządnie i uniki robić, bo z braku mocy na takich sprzętach można ćwiczyć właśnie takie manewry. Po to one są. Niska masa, łatwe prowadzenie i przerzucanie moto przy hamowaniu/skręcaniu. Ale wsiadł na R6, zaskoczyła go sytuacja i jedyne co potrafił zrobić to paniczne naciskanie tylnego hamulca i głaskanie przedniego.

 

Moim zdaniem motocykle na nauce jazdy powinny mieć odłączony tylny hamulec, wtedy ludzie by się nauczyli hamować. :banghead:

 

 

Ja dużo latałem GS500 i szczerze powiem że w 100% nie ogarnąłem tego motocykla. Na oko jakieś 85%. Zdarzało się że jadąc po mieście wbijam się w uliczkę nie zwalniając zbytnio nawet, w połowie winkla zauważam pokrywę studzienki która na mokro jest jak tafla lodu, wtedy szybka reakcja - odchylenie moto od siebie, prostowanie sprzętu + hamulec, ominięcie studzienki i powrót moto pod moje dupsko. A ciało pozostawało "poza" motocyklem aby cały manewr był szybszy, jechało swoim torem tak jak miałem zaplanowane. Wątpię żeby mi się udało zrobić taki manewr na litrze na którego niedawno wsiadłem po zdaniu prawka.

 

 

W małych moto chodzi o to żeby nauczyć się pewnych nawyków, wyrobić sobie pewne rutynowe odruchy i nauczyć się spokojnie myśleć w zagrożeniu a nie panicznie deptać hamulce i czekać co się stanie. I co ważne - słabe osiągi czyli niskie prędkości, małe urazy w razie porażki. A na litrze? Przecież te motocykle nie potrafią powoli jeździć. Albo zap***dalasz albo nie jedziesz wcale.

 

Przyład z życia. Kolega od tej FJ11 o której pisałem. Sytuacja sprzed kilku dni. Jechał sobie, skręcał w uliczkę a za winklem auto cofało z parkingu, nie widział bo nie mógł widzieć za rogiem skrzyżowania. A co się stało? A no tyle że jak już skręcał to zobaczył furę, bał się hamować mocno a uników nie potrafi, moto ciężkie i nieporęczne,umiejętności mało. Zbyt delikatne hamowanie zaprowadziło go prosto na tylny zderzak auta. Szybko nie jechał bo to było miasto,skrzyżowanie i takie tam. Bardzo wolno w sumie jechał, ze 20km/h.

 

Tu widać zniszczenia:

https://lh3.googleusercontent.com/_Z2uaPZT7mY8/TZtqdK9X_cI/AAAAAAAAFIk/HIfvgQKLNFM/s640/DSCN7617.JPG

Edytowane przez qurim

MotorcycleStorehouse Dealer.

Wszystko do Twojego amerykańskiego motocykla!

 

Kiedy umrę pochowajcie mnie twarzą do dołu aby cały świat mógł pocałować mnie w dupę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem oglądać pierwszego GPX-a, obejrzałem dookoła motocykl i mówię, że się przejadę. A koleś do mnie: tylko nie dotykaj przedniego hamulca, w takich motorach się tylko tylnym hamuje, bo można przez kierownice przelecieć. Przejechałem się i jak najszybciej stamtąd pojechałem :banghead:

Mój profil bikepics

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Powiem jak to u mnie było:

 

Byłem młody, najpierw simsonek potem dr 125 i VTR 250 (w ciągu roku) a po nich GPZ 1100 DFI (ta na wtryskach)

 

Powiem tylko tyle ze sprzedałem ten tysiąc za pół ceny (bałem się nawet pojechać nim do komisu, musiał sprzedawca ze mną podjechać po motor) i teraz mam CBR 400rr (kupiłem motor po 6 latach przerwy, otrząsałem się.....)

 

Tysiące i ogólnie ciężkie motory nie są wskazane dla świeżaków. Na szczęście taki wybryk skończył się tylko poparzeniem i połową wakacji bez możliwości kąpania się na mazurach......

 

Ogólnie polecam wszystkim lekkie i opanowane motorki, nigdy ponad 600cc.

 

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez uważam, że trzeba ewoluować z moto tak jak to człowiek przez tysiące lat ewoluował z pozycji na 4 do pozycji na 2. Ja zaczynałam od małych przejażdżek na WSK 125, później kurs, GN125, GN250, jakaś stara Honda 250. Zrobiłam prawko, zdałam egzamin za pierwszym razem, z czego się cieszyłam jak małe dziecko, rok później kupiłam swoje pierwsze moto: GPZ 500S z najmocniejszą wersją silnika, 60KM. Bałam się jej, ale wsiadałam na nią i poznawałam. Nie jedną glebę zaliczyłam, ale w końcu ją ujarzmiłam, prędkość na początku była 50km/h, później 80, 100, 130, 180. Później ciąża, poród i praktycznie cały sezon bez moto. W tym roku na nowo się jej uczę, znowu się boję jeździć, ale jeżdżę bo mi to sprawia przyjemność i póki co nie zamierzam innego moto kupować, bo ta mi daje tyle frajdy i czasem tyle adrenaliny, że mi wystarczy :) A jeżeli mi się zachce zmienić, to zmienię na 600ccm, 650ccm lub 750ccm ale na litra to chyba wsiądę tylko jako pasażer i to tylko wtedy jak będzie prowadzić to coś mój mąż...

 

Kupowanie litra na pierwsze moto uważam za totalną głupotę i jedynie chęć szpanowania, lansu po mieście i wyrwania jakiejś dupencji pod dyskoteką. Tacy ludzie to chyba mają jakiś kompleks :P Do większych pojemności trzeba dorosnąć... i nie pomoże tu chyba nowa Ustawa o PJ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem i nigdy nie będę motocyklistą z prawdziwego zdarzenia. Dla mnie motocykl pozostanie zawsze tylko środkiem transportu - przyjemniejszym i dającym więcej frajdy niż auto - ale służy tylko dotarciu do celu. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł wyjść z domu i pojeździć dla przyjemności. Ponadto moje rekordy prędkości i wygłupy na drodze skończyły się jakieś 10 lat temu i staram się jeździć spokojnie i przewidywalnie.

Jednak kiedy wyciągam wiosną motocykl z gawry, to zamiast manetki gazu mógłbym mieć przycisk - stoję, albo odkręcam na maksa. Po kilku dniach mi przechodzi. Na szczęście mam pod sobą tylko stare słabe i zużyte 500 ccm. Gdybym jednak miał więcej to nie sądzę, żebym się zachowywał inaczej.

Jeżeli ktoś twierdzi, że nigdy nie daje się ponieść emocjom to albo przeszedł lobotomię, albo jest PeCeTem. Niestety komputery też się psują i to dość często, więc pod procesorem nie powinny mieć więcej niż 250 ccm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...