Skocz do zawartości

Jest ktoś na forum z kilkunastoletnim doświadczeniem, bez gleby czy szlifa ?


przemek96
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chciałbym zapeszyć ale 4 sezony dzień w dzień po Warszawie w deszczu i mgle również, około 7 tyś w sezon i nic się nie zdarzyło choć bywało blisko...

nawiasem mówiąc podczas uprawiania windsurfingu miałem już dwukrotnie złamane żebra, rozbitą głowę i parę innych drobnych kontuzji. Mógłbym jeszcze dodać zderzenia na nartach ale to będzie nie na temat. Moją żonę pocieszam tylko w ten sposób: skoro udało mi się znaleźć absolutnie bezwypadkowy motocykl, który ma już 10 lat to znaczy, że jest możliwe poruszanie się bez przygód, czego wszystkim forumowiczom życzę. :biggrin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzyj szukajki bo jest o tym obszerny temat.

Motocykliści dzielą się na tych co mieli glebę i będą mieli glebę. Amen.

 

 

TT

lewa noga: http://forum.motocyk...__1#entry782383
prawa noga: http://forum.motocyk...__fromsearch__1
...i tak wszyscy umrzemy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Monter obyś się mylił ale możesz mieć niestety rację.

 

JA JESZCZE NIGDY SIĘ NIE WYWALIŁEM NA MOTO.

 

Ani kiedyś jako łepek tłukąc się czym popadnie ani teraz na normalnych już motocyklach. 3 sezony z czego dwa po Warszawie.

 

Ale przyznaję że kilka razy chyba tylko cud mnie uratował albo Ktoś na Górze bo nieraz było blisko, np wczoraj :blush:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co takiego strasznego jest w upadku? Zwykle kończy się na zadrapaniach lub kilku siniakach. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Jak będziesz jeździł spokojnie to przy takim przebiegu może nawet uda ci się nie zarysować sprzętu ale szczerze mówiąc lepiej mieć to wcześniej za sobą niż się ciągle tego obawiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótko mówiąc wiem tyle, że upadku prawie nie da się uniknąć, (udaje się to nielicznym). Najczęściej są to upadki typu parkingowego, czyli raczej niegroźne. Przy odpowiednich ciuchach, ryzyko poważnych otarć jest mniejsze. Trzeba bardzo uważać (dużo bardziej niż w samochodzie) na innych użytkowników ruchu. Unikać prędkości powyżej 100 km/h, a wszędzie gdzie to będzie możliwe i nie będzie się wiązało z tamowaniem ruchu, jeździć wolniej. Unikać jazdy w deszczu (śliskość).

Jeszcze jedno. Czy przypadkiem upadek przy prędkościach powyżej 50 km/h nie kończy się niemal zawsze poważnymi złamaniami lub długotrwałym pobytem w szpitalu? Pytam, bo upadki z prędkością rowerową znam, i wiem jak się kończą (motocykl jest cięższy i to dodatkowe zagrożenie). Natomiast mało jest informacji o upadkach w zakresie 50 - 80 km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótko mówiąc wiem tyle, że upadku prawie nie da się uniknąć, (udaje się to nielicznym). Najczęściej są to upadki typu parkingowego, czyli raczej niegroźne. Przy odpowiednich ciuchach, ryzyko poważnych otarć jest mniejsze. Trzeba bardzo uważać (dużo bardziej niż w samochodzie) na innych użytkowników ruchu. Unikać prędkości powyżej 100 km/h, a wszędzie gdzie to będzie możliwe i nie będzie się wiązało z tamowaniem ruchu, jeździć wolniej. Unikać jazdy w deszczu (śliskość).

Jeszcze jedno. Czy przypadkiem upadek przy prędkościach powyżej 50 km/h nie kończy się niemal zawsze poważnymi złamaniami lub długotrwałym pobytem w szpitalu? Pytam, bo upadki z prędkością rowerową znam, i wiem jak się kończą (motocykl jest cięższy i to dodatkowe zagrożenie). Natomiast mało jest informacji o upadkach w zakresie 50 - 80 km/h.

wolna jazda na wielopasmowej drodze to duże zagrożenie zajechania drogi, lepiej przemieszczać się szybciej niż cała reszta - co nie znaczy że zachęcam do wyścigów z mistrzami lewego pasa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno musisz uważać dużo bardziej, ale nie jeździć powyżej 100? No coś Ty, jak tylko nie jest pod górkę to jadę ile można na swoim bzyku - czyli licznikowe 110-115, szybciej się nie da, a i tak przy tych prędkościach lusterka mi się składają i farba zaczyna się łuszczyć :D. Jazda wolniejsza niż reszta użytkowników ruchu będzie wymuszała na nich reakcje typu 'ale się ku*wa wlecze, wyprzedzę na 3 i jadę dalej po swojemu' albo siedzenie Ci na dupie tak, że nawet nie będziesz miał jak hamować jak coś się stanie. A jeżeli coś pójdzie nie tak i nagle wyskoczy mu z drugiej strony jakiś van, to myślisz, że co wyprzedzający zrobi? Będzie ratował własną dupę, ale zepchnie Ciebie z drogi.

Ja osobiście bardzo lubię jazdę w deszczu. Jest to zajebista okazja do ćwiczeń i wyrabiania sobie nawyków. Kilka razy można się zdziwić np gdy najedziesz na zakręcie na studzienkę, na znaki poziome, gdy hamujesz przodem za ostro. Ja się nauczyłem, gdy pewnego razu na dojeździe do ronda złapałem przód nieco mocniej i kierownica zaczęła się obijać o ograniczniki. Już szykowałem się do desantu, ale na szczęście się uspokoiło :D - cała akcja trwała dosłownie kilka sekund. Moja Suzi ma bardzo pedalskie opony i jest lekka jak cholera, więc nie ma mowy o relaksie w deszczu, ale jak najbardziej się da i ja się czuję bezpiecznie. Moje dalsze wyjazdy po kilkaset mil odbywały się w większości w deszczu po podrzędnych drogach, a za każdym razem żyję i wracam jeszcze brzydszy.

Nie upieraj się tak bardzo, że do tych 50 nic Ci nie będzie. Dla przykładu, jedna moja znajoma przeciskała się przez Sheffield. Dostała w bok od kolesia, który się wkurzył na korek i już nie chciał stać. Efekty to poważne uszkodzenie łokcia, ogólne potłuczenia, skasowane moto. Druga zaś miała kolizję z owcą przy ztego co pamiętam około 40-50mph. Efekty - poważnie uszkodzone biodro, złamane kilka kości i skasowane moto. Ja z trzeciej strony jestem pała, bo zapomniałem złożyć stopkę boczną. Przy 20-25mph przechyliłem motor troszkę za ostro na lewą stronę i tyle. Efekty to rozpieprzony kierunek, pogięta kierownica, zgięty podnóżek i ogólne potłuczenia - prawa kostka najbardziej. Po glebie zrobiłem jeszcze 160 mil zanim zgasiłem moto w domu.

Widzisz, mnie nie było nic, poza cholernie cierpiącą dumą, panna z pierwszego przykładu miała wakacje bez sprzętu, za to na lekach i w szpitalach. Nie wiem więc, czy ma sens takie generalizowanie, że do takich czy innych prędkości nic się nie stanie, oboje jechaliśmy wolno a skala obrażeń była bardzo różna.

Ja ze swojej strony mogę tylko zachęcić do kompletnego ubioru przeznaczonego na mototcykl. To serio ratuje dupę!

"Suzuki maj motór maj lajf"
En-125 2a '05 | GPZ500S '89 | Bandit 600N '97 | ZX-6R '96 | En-125 2a '05

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno. Czy przypadkiem upadek przy prędkościach powyżej 50 km/h nie kończy się niemal zawsze poważnymi złamaniami lub długotrwałym pobytem w szpitalu? Pytam, bo upadki z prędkością rowerową znam, i wiem jak się kończą (motocykl jest cięższy i to dodatkowe zagrożenie). Natomiast mało jest informacji o upadkach w zakresie 50 - 80 km/h.

 

 

Czytałeś co było wcześniej napisane? Nie ma reguły.

Why... So... Serious

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem motocykle są najbezpieczniejsze spośród wszystkich sportowo nacechowanych form spędzania czasu, lub jak kto woli aktywnych form spędzania czasu. Nowoczesne motocykle są banalnie proste w prowadzeniu i opanowaniu nawet w trudnych sytuacjach (pomijam armaturę), a stroje motocyklistów oferują bezpieczeństwo jakiego mogą im pozazdrościć zawodowi kaskaderzy. A np takie narty - to jest dopiero niebezpieczne. W pseudo-kasku, bez ochraniaczy i hamulców zap***dalasz z wcale nie mniejszą prędkością jak motocyklem, stale napędzany przez grawitację między drzewami i kamieniami, prosto na inne drzewa i kamienie razem z całym rojem nieobliczanych idiotów takich jak ty. Po prostu definicja samobójstwa. Udowodnił to niedawno niejaki Michael Schumacher, który prócz tego, że jest zapalonym narciarzem jest też oddanym motocyklistą, ba nawet przez kilka lat ścigał się na motocyklach i choć zdarzały się kontuzje to nigdy nie były one poważne. Mimo tego ludzie nie srają pod siebie ze strachu kiedy najbliżsi im oświadczają, że jadą na narty. Co więcej założenia osób twierdzących, że motocykle są niebezpieczne są zazwyczaj tak oddalone od racjonalności, że nie ma nawet z czym polemizować. Inna sprawa że motocyklistom to nie przeszkadza bo mają to w dupie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość starydziad

W jednym z tematów, doświadczony forumowicz napisał, że zaczynając przygodę z motorami, na 100% wyrżnie się na nim przynajmniej raz. Wśród wszystkich moich znajomych (kilkadziesiąt osób), którzy jeździli lub jeżdżą motorami do dziś, również nie ma osób, które by przynajmniej raz nie upadł (lub wyleciały w pole). Konsekwencje były z reguły nietragiczne, ale złamania, poważne obtarcia, czy obicia zawsze. Dlaczego o tym piszę?

Otóż moja Małżonka, odwodzi mnie od motocykla twierdząc, że jest to tak niebezpieczny pojazd (przy tym właśnie powołuje się na przypadki wszystkich naszych znajomych), że na pewno ja też ulegnę jakiemuś wypadkowi (bo przecież wszyscy mają jakieś wypadki). Przy tym dodaje, że w samochodzie jestem (jesteśmy) chronieni, a na motocyklu, przy każdej prędkości - od 20 w górę, konsekwencje takiego upadku będą zawsze medyczne, by nawet nie wspominać, że pogrzebowe.

Stąd moje pytanie: Czy są wśród Was osoby, które nie upadły na motorze ani razu? I drugie. Czy jeżdżąc ostrożnie, wolno i uważnie (powiedzmy 1000 - 2000 km rocznie) można uniknąć upadku, czy graniczy to praktycznie niemal z cudem? I ostatnie. Jakie są konsekwencje upadków (nie zderzeń z innym pojazdem) przy różnych prędkościach, powiedzmy w zakresie od 30 km/h do 70 km/h.

Powiedz mi czy twoja żona nie obawia o twoje serce podczas stosunku, w twoim wieku może to być niebezpieczne :icon_mrgreen: .

 

Krótko mówiąc wiem tyle, że upadku prawie nie da się uniknąć, (udaje się to nielicznym). Najczęściej są to upadki typu parkingowego, czyli raczej niegroźne. Przy odpowiednich ciuchach, ryzyko poważnych otarć jest mniejsze. Trzeba bardzo uważać (dużo bardziej niż w samochodzie) na innych użytkowników ruchu. Unikać prędkości powyżej 100 km/h, a wszędzie gdzie to będzie możliwe i nie będzie się wiązało z tamowaniem ruchu, jeździć wolniej. Unikać jazdy w deszczu (śliskość).

Jeszcze jedno. Czy przypadkiem upadek przy prędkościach powyżej 50 km/h nie kończy się niemal zawsze poważnymi złamaniami lub długotrwałym pobytem w szpitalu? Pytam, bo upadki z prędkością rowerową znam, i wiem jak się kończą (motocykl jest cięższy i to dodatkowe zagrożenie). Natomiast mało jest informacji o upadkach w zakresie 50 - 80 km/h.

No ja miałem taki zakres 35-40 km/h.

Żwir na zakręcie blisko 90 stopni - efekt wybity bark i uszkodzony kask.

Pokaż to żonie i powiedz jej że moja też śmiga na swoim moto .

Jakoś żyjemy, dodajemy do śniadania antydepresanty i jest git :).

Ta mala zaliczyła w tym mc. już pierwsze swoje 200km , prędkość 10-75km/h

Dziś kupiłem jej kurtkę z modeki i rękawiczki .

Spodnie za dwa tyg.

Oli nie ma traumy i jakoś sobie z tym radzi.

 

 

Po prostu kup ten motocylkl i przywieź a żonie zafunduj ostry tartak to sie odjebie. W sprawach partnerskich doradzał głębiej nie będe bo jestem po rozwodzie :D . Baba to nie jest wynalazek na dłuższą metę dla mnie .

No teraz wiem dlaczego jesteś po rozwodzie :blush: .

post-73251-0-41994000-1411058269.jpg

Edytowane przez starydziad
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sądziłem, ze dożyję takiego odwrócenia pojęć. Wszystko na opak.

Albo ja do tej pory żyłem w innym świecie. W środowisku które znam, motocykle były popularne ze względu na to, ze wiąże się z nimi jakieś tam ryzyko. Wiadomo, że nikt nie chce się połamać czy zabić, ale właśnie to, że jest to (tak się powszechnie uważa) niebezpieczne, motocykle są takim przedmiotem kultu. Dostawcą adrenaliny. Synonimem przygody, silnych przeżyć.

Terenowiec, A w zasadzie skąd u Ciebie pomysł by kupić motocykl?

Edytowane przez koroviov

"Leję na fałki i śmierdzące cwajtakty"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość starydziad

Nie sądziłem, ze dożyję takiego odwrócenia pojęć. Wszystko na opak.

Albo ja do tej pory żyłem w innym świecie. W środowisku które znam, motocykle były popularne ze względu na to, ze wiąże się z nimi jakieś tam ryzyko. Wiadomo, że nikt nie chce się połamać czy zabić, ale właśnie to, że jest to (tak się powszechnie uważa) niebezpieczne, motocykle są takim przedmiotem kultu. Dostawcą adrenaliny. Synonimem przygody, silnych przeżyć.

Terenowiec, A w zasadzie skąd u Ciebie pomysł by kupić motocykl?

Może drzemie w nim prawdziwa bestia 1% :biggrin: .

No skąd , wiadomo było w "Pani domu".

Skąd ta ksywa :huh: "terenowiec" .

No i chyba się zamknął w sobie :ohmy: .

Edytowane przez starydziad
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...