Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Olsen

  1. Poczekam do +11 stopni i pełnego osuszenia terenu.

    Ostatnio odgrazales sie, ze poczekasz do 10 stopni. Podnosisz poprzeczke. :smile:

    A ja bede musial ponownie wjezdzic sie w ruch prawostronny, zaczynajac od roweru. :crossy:

  2. W czerwcu ub.r. kupowalem X-Maksa na firme od czlowieka, ktory tez prowadzi firme, i rowniez wymagany byl jego wpis do ewidencji DG, co mnie zdziwilo. Na szczescie powiedziano mi o tym przez telefon, gdy sie umawialem na wizyte w urzedzie, tak wiec przed urzedem podjechalem do poprzedniego wlasciciela (na szczescie niedaleko) po ow wpis.

  3. Jak jest miejsce to przeciskam sie do przodu i zwykle wyjezdzam przed auta. Jesli jest ciasno i nie maj sie przecisnac to zwyczajnie stoje. Jest takie skrzyzowanie jak wracam z pracy, ze musze skrecic w prawo na swiatlach (ruch lewostronny). Nie przeciskam sie miedzy autami bo tam zwykle jest ciasno, wiec podjezdzam bokiem pasem dla rowerzystow i wyjezdzam przed auta :)

    W ogóle mogłyby się w Polsce przyjąć takie pasy dla motocykli:

     

    http://www.youtube.com/watch?v=26n2-iUqpBk

     

    Najczęściej podjeżdżam na pole position, jeśli są ku temu warunki. Jak jeździłem SV-ką (50 cm³), to czasem miałem dylemat, czy się wpychać przed jakieś pseudosportowe auto. Z reguły stawałem tak, żeby nie blokować drogi, gdyby kierowca za mną zechciał dynamiczniej ruszyć.

  4. Kurde, chybabym nie zaryzykował. Co innego jakiś niezbyt drogi jednoślad do kurierki, chociaż tu też jest ryzyko. Piszę te słowa jako prowadzący działalność gospodarczą: taką, gdzie główny wkład stanowi moja głowa. Chyba jeszcze nie dojrzałem do biznesu obarczonego dużym ryzykiem gospodarczym. Bo u mnie to jest tak, że gdyby mi się odechciało albo po prostu przestało iść, to zwijam żagle i jestem wolny. Cholernie sobie cenię komfort psychiczny.

  5. Spalił mi się dziś telewizor kineskopowy. Coś trzasnęło, zgasł obraz, zaczęło głośno brzęczeć, a smród palonego plastiku wypełnił cały pokój :icon_arrow: wietrzy się obecnie.

     

    Zupełnie się na tym nie znam. W Japonii zawsze kupuję nieduży telewizor z wmontowanym magnetowidem z możliwością nagrywania programów z TV. W Polsce nigdy nie kupowałem. Teraz chyba nie kupuje się już tradycyjnych telewizorów kineskopowych.

     

    Zakup będzie na firmę, więc się wrzuci w koszty, ale nie chcę przepłacić - mam inne priorytety. Nie mam jakichś sprecyzowanych wymagań, ale mama mówi, że najlepiej, aby miał duży ekran. Ma się dać połączyć z dekoderem cyfrowym oraz odtwarzaczem DVD/VHS (kasety wideo nagrane w systemie NTSC). Raczej z dostawą do domu i najlepiej, żeby podłączyli.

    Jakieś sugestie co do zakupu?

  6. Ale trochę zeszliśmy z tematu.

    Asiu, proszę napisz nam co się działo po kolei z Twoim maleństwem.

    Aleś Ty upierdliwy. :smile:

    Mnie jedynie ciekawi, dlaczego tak długo to wszystko trwało.

     

    Ale nic, zima łagodna (czasem zdarzają się jakieś anomalie, jednak raczej nie dłużej niż przez 2-3 dni), więc Aśka może sobie teraz odbić sezon, płynnie przechodząc do następnego.

     

    Oby teraz Radian odwdzięczył się bezawaryjnością.

  7. Wyjąłem wczoraj akumulator z X-Maksa, przeczytałem instrukcję, w której piszą: "(...) a następnie odstawić go w chłodne i ciemne miejsce". Zawsze mi się wydawało, że akumulatory są ciepłolubne, więc odpowiednie będą okolice kaloryfera, ale niech będzie.

    Dalej czytamy: "Do ładowania akumulatorów bezobsługowych niezbędna jest specjalna ładowarka. Konwencjonalny prostownik może uszkodzić akumulator bezobsługowy".

     

    Do ładowania akumulatorów w SV-ce czy Bandicie zawsze używałem czegoś takiego:

     

    http://www.h-tronicshop.de/artikel.aspx?art=163259

     

    Auch für wartungsfreie Blei-/Blei-Gel Akkus. (Także do bezobsługowych akumulatorów ołowiowych/ołowiowo-żelowych.)

     

    Czyli chyba będzie OK.

  8. Wczoraj to zima zaatakowała wszystkich i nikt jeździć nie potrafił. Coś strasznego co się na drogach działo. Dlatego na kursach powinni uczyć jazdy w ciężkich warunkach.

    Albo wydawać prawo jazdy sezonowe. :wink:

     

    Od dawna nie ma prawdziwej zimy (najwyżej w górach), a szkoda. To, co jest - to tylko kilkudniowe "napady". Eeee tam.

    Poza tym co za sens narzekać na zimę i warunki drogowe, skoro żyjemy w takiej szerokości geograficznej, że mamy powtórkę z rozrywki co roku, to chyba normalne, że zimą pada śnieg, czy się mylę? :D

    Po co Ci zima w mieście? :icon_rolleyes: To mogło być fajne, jak się chodziło do szkoły na osiedlu, miało radochę, że można ulepić bałwana (lubiłem też lepić "igloo" na Bukowinie Tatrzańskiej) albo pojeździć na sankach (à propos, mam w piwnicy nartosanki, na chodzie :smile: ). Mniej fajnie jest, jak się chce wyruszyć gdzieś dalej niż na sąsiednie podwórko. Oczywiście można szczycić się nowymi rekordami przejazdu, ale to zdecydowanie nie moje klimaty.

     

    A co do szerokości geograficznej, to w dobie globalizacji żaden problem przenieść się do innej strefy klimatycznej. Postanowiłem w ramach eksperymentu (nieco wymuszonego, bo muszę sprawdzić/przypomnieć sobie, jak się żyje - chodzi mi o "dorosłe" życie - w tej szerokości geograficznej o tej porze roku, zanim ewentualnie zapuszczę korzenie) zostać w Polsce przez cały grudzień i pierwszą część stycznia, ale raczej na stałe zim w Europie Środkowej nie będę spędzał.

     

    W ogóle mam różne przemyślenia po ostatnich paru dniach. Nie tylko nie mógłbym mieć tu stałej pracy na etacie wymagającej codziennego stawiania się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze (czytaj: rano) - chyba że zawsze mieszkałbym i pracował tuż przy metrze - ale też nie mógłbym mieć... partnerki/partnera. Bo jaka dziewczyna, mieszkająca np. na Bemowie, zrozumiałaby, że nie przyjadę do niej w sobotę ze względu na warunki pogodowe (Kochanie, przyjadę do ciebie, jak znów będzie na plusie, ale zapowiadają ocieplenie, więc jest szansa w przyszły weekend)? Z kolei każąc przyjeżdżać do siebie za każdym razem, gdy spadnie śnieg i/lub temperatura spadnie poniżej zera, byłbym strasznym egoistą.

     

    Wracając jeszcze do tematu pracy. W grę wchodzi jedynie freelance, gdzie sam decyduję, kiedy pracuję. W piątek koło godz. 13 pojechałem metrem do miasta, a do metra rowerem (chciałem przetestować nowe gogle marki Fox w kombinacji z kominiarką). Coś takiego można potraktować jako przygodę raz na jakiś czas, ale codziennie by mi się nie chciało, zwłaszcza rano. Przy takiej pogodzie w grę wchodzą w zasadzie jedynie tłumaczenia online (jeszcze w czwartek 10.12 tłumaczyłem ustnie pod Warszawą, ale w ostatni czwartek już bym sobie nie potłumaczył).

    Rozmawiałem wczoraj o tym z szefową na uczelni (ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem [bywam] szczery do bólu), kobietą wyrozumiałą, rozumiejącą, że orientaliści z definicji zajmujący się Orientem potrzebują wyjeżdżać tamże na krócej lub dłużej. I tak koleżanka może mnie zastąpić w styczniu czy lutym, a ja z kolei przejmę jej grupy między kwietniem a czerwcem, gdy ona będzie na Dalekim Wschodzie. W jakiej firmie - innej niż własna - bym tak miał?

     

    Proszę Cię... :clap:

    Nie chodzi mi o wczorajszy wieczór, tylko o poranek.

    Trzeba mierzyć siły na zamiary. Skoro Warszawa jest na tyle dużym miastem, to środki na takie sytuacje także powinny być adekwatne.

    Ktoś w końcu za to bierze kasę. Ten sam ktoś powinien takie sytuacje przewidywać i odpowiednio na nie się przygotować.

    Rano był paraliż, czyli egzamin niezdany.

    Może ów "ktoś" jest niedofinansowany i nie ma motywacji, żeby należycie przygotować się do egzaminu. To niestety jeden z elementów składowych tytułowego polactwa. I tyczy się to także tego, co działo się z pociągami we Wrocławiu.

     

    U nas z kolei z roku na rok zimy coraz mniej i jakoś dziwnie zaczynamy się przyzwyczajać do tego, że śnieg zaczyna być anomalią pogodową (oprócz gór). Niedobrze.

    A właśnie, że dobrze. Może będzie dawało się normalnie żyć (pracować itp.) chociaż przez 9-10 miesięcy w roku.

     

    Pogadamy za 10 lat, to sama się z tego co piszesz o doświadczeniu na drodzę będziesz śmiała.

    No tak może i ja "Twoim" zdaniem nie mam doświadczenia...Ciekawe jakie Ty masz:)

    Przyganiała 22-latka 21-latce. :biggrin:

  9. Ma ktoś doświadczenie w temacie? Bo wyszedłszy dziś z metra na parking "Parkuj i jedź" i stwierdziwszy brak powietrza w przednim kole roweru, postanowiłem na najbliższej stacji paliowej nabyć drogą kupna takowy preparat (nie chciało mi się pchać roweru do domu - stacja po drodze, dużo bliżej). Sprej zadziałał znakomicie, napompował i uszczelnił koło (dętkę, bo mam opony dętkowe, ale zawory typu samochodowego), dzięki czemu szczęśliwie dojechałem do domu.

    I tak się zastanawiam, na jak długo taka naprawa wystarcza. Do następnej dziury? Można z tym normalnie jeździć? Kiedyś obiło mi się o uszy, że to tylko prowizorka.

    Będę chyba woził ze sobą taką łatkę pod ciśnieniem, bo naprawa wygodna, a inaczej trzeba by wozić dętkę, łyżkę do opon i klucz do kół (wożę tylko wtedy, gdy jadę gdzieś dalej).

  10. Już kiedyś słyszałem o problemach z alarmami w okolicach PKiN. Ponoć jakieś nadajniki są zamontowane czy coś i dlatego auto-/motoalarmy uruchamiane z pilota szwankują. Czy ktoś mi może wyjaśnić, o co chodzi? I czy jedyna metoda to nie załączać alarmu?

    Spotkało mnie to wczoraj, gdy parkowałem pod Złotymi Tarasami: najpierw alarm nie chciał się włączyć, a potem wyłączyć. :icon_eek:

  11. Wariat, jestem dziś w Polsce, jutro z rana wyjeżdżam do Essen

    Essen... Chodziłem tam do liceum (Gymnasium). Ech, wspomnienia...

     

    Na warsztacie zostawiłem ogółem 1228zł

    Tak jak Ci wcześniej pisałem, wrzucaj sobie takie rzeczy w koszty. I tymczasowy brak REGON-u nie ma tu nic do rzeczy. Dziś REGON służy jedynie celom statystycznym (słowa urzędnika z gminy). W czerwcu nie miałem jeszcze REGON-u, a zdążyłem już narobić sobie kosztów, m.in. kupić firmowy pojazd. Decydująca była data rozpoczęcia działalności (01.06).

     

    Fajnie sie latalo. Mialem dzisiaj parcie zeby pozapier...

    A ja się właśnie zastanawiam, czy nie kopnąć się do Dwóch Kół. Choć średnio mi się chce, bo najeździłem się X-Maksem w tygodniu, a dziś trochę pojeździłem na rowerze. No i temperatura nieco spadła. Może rzucę monetą. :wink:

  12. Sogo jest chu..we.

    Mi tam się spodobało po pierwszej wizycie, która miała miejsce we wrześniu (po tym, jak zamknęli Sofię), ale to kwestia gustu. W ogóle namnożyło się lokali tego typu w stolicy. Jedna rzecz mi się niezbyt podoba w tych miejscach: że jest nadymione (dla porównania, w tajskich barach go-go się nie pali).

  13. Olsen, a Co w Sogo? Tęsknią za mną.

    O dziwo - jak na sobotę - było mało ludzi, więc faceci byli rozchwytywani. Ja tam z asertywnością problemów nie mam, więc do tańca biorę tylko te panny, które mnie w jakiś sposób pociągają, a pozostałym grzecznie odmawiam (i nie ruszają mnie gadki w stylu, że kobiecie się nie odmawia :wink: ). Wczoraj na zmianę tańczyły dla mnie dwie: "Kamila" ze skłonnościami S i przemiła "Monika".

     

    Fajne jest akwarium między kiblem damskim a męskim na drugim poziomie. A najfajniejsze krzesełko za kratką pod schodami.

     

    Plus jeżdżenia X-Maksem w tego typu miejsca jest taki, że nie wywala się kasy na drinki i taryfę :icon_arrow: więcej zostaje na tańce.

     

    Tęsknią za mną. :bigrazz:

    Narzekają, że chłopaki z MGS się nie starają, przez co mają zastój w interesie.

  14. Badger, na okraglo zle, na kwadratowo tez niedobrze - ja chyba zmkne motocykl w garazu ;) Ale prawda jest ze slisko jak sk... jak lekko deszczyk spadnie i tworzy mikro blotko z brudem z drogi. Ja to jak nie dogrzeje opon to w zlozeniu sligzgam sie jak sledz...

     

    Olsen - Ty nie leciales wczoraj ok. 10 wylotowka na Gdansk? Bo z rebelem stalismy na Mac'u w Lomiankach i widzielismy jakiego skuternite podobnego do Ciebie.

    Nie, to nie ja. O 10 zazwyczaj przewracam się na drugi bok. :smile:

     

    We mgle też było mokro i ślisko, tak więc np. w okolicach pl. Trzech Krzyży brałem zakręty na kwadratowo. :crossy:

  15. Olsen... o tym drugim nie może być mowy, ale mówiłeś, że od tego masz inne koleżanki :wink:

    Nie zbijesz mnie? :(

     

    Tak, mam różne koleżanki. :icon_twisted:

    Właśnie od nich wróciłem. Taka mgła jest, że ciężko jechać powyżej 70 km/h. Chwilami zwalniałem do 50.

     

    A w ogóle (w dzień) zamknąłem opony i przytarłem centralką na zjeździe z Trasy Siekierkowskiej na Gocław, jadąc od strony Wilanowa. Bandit szorował gmolami, a X-Max podstawką. Trzeba będzie uważać. :crossy:

  16. Ja dzisiaj 300 km zrobilem i osiagnalem rekord spalania 4,3 l/100km. Tak sie z tego ciesze ze az sie nagrodze wyjsciem na miasto dzisiaj. :)

    Ja dziś nawinąłem trochę mniej, ale też się zaraz nagrodzę wyjściem do Sogo. :crossy:

     

    Ale psychicznie, czy fizycznie??

    Jedno i drugie, z naciskiem na to pierwsze. :wink:

×
×
  • Dodaj nową pozycję...