-
Postów
6768 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Odpowiedzi opublikowane przez Olsen
-
-
W czerwcu ub.r. kupowalem X-Maksa na firme od czlowieka, ktory tez prowadzi firme, i rowniez wymagany byl jego wpis do ewidencji DG, co mnie zdziwilo. Na szczescie powiedziano mi o tym przez telefon, gdy sie umawialem na wizyte w urzedzie, tak wiec przed urzedem podjechalem do poprzedniego wlasciciela (na szczescie niedaleko) po ow wpis.
-
Tak jak juz ktos napisal, wiecej ludzi bedzie latac bez prawa jazdy, i tyle. Moze w minimalnym stopniu zmiany spowoduja, ze mlodzi adepci motocyklizmu beda stawiac pierwsze kroki na mniejszych maszynach. Tu gdzie obecnie przebywam, sporo ludzi jezdzi na 2oo bez prawka i nikt sie nie przejmuje, zwlaszcza na prowincji. Jesli policja zatrzymuje, to glownie za brak kasku.
-
Jeszcze jeden filmik instruktażowy:
-
Jak jest miejsce to przeciskam sie do przodu i zwykle wyjezdzam przed auta. Jesli jest ciasno i nie maj sie przecisnac to zwyczajnie stoje. Jest takie skrzyzowanie jak wracam z pracy, ze musze skrecic w prawo na swiatlach (ruch lewostronny). Nie przeciskam sie miedzy autami bo tam zwykle jest ciasno, wiec podjezdzam bokiem pasem dla rowerzystow i wyjezdzam przed auta :)
W ogóle mogłyby się w Polsce przyjąć takie pasy dla motocykli:
http://www.youtube.com/watch?v=26n2-iUqpBk
Najczęściej podjeżdżam na pole position, jeśli są ku temu warunki. Jak jeździłem SV-ką (50 cm³), to czasem miałem dylemat, czy się wpychać przed jakieś pseudosportowe auto. Z reguły stawałem tak, żeby nie blokować drogi, gdyby kierowca za mną zechciał dynamiczniej ruszyć.
-
u ciebie tez jest duze ryzyko
bo jak zepsuje ci sie glowa to co zrobisz?
To inni będą na mnie pracowali, a ja nie będę miał dylematów, czy spędzać w Polsce trzy czwarte roku czy tylko pół.
-
Kurde, chybabym nie zaryzykował. Co innego jakiś niezbyt drogi jednoślad do kurierki, chociaż tu też jest ryzyko. Piszę te słowa jako prowadzący działalność gospodarczą: taką, gdzie główny wkład stanowi moja głowa. Chyba jeszcze nie dojrzałem do biznesu obarczonego dużym ryzykiem gospodarczym. Bo u mnie to jest tak, że gdyby mi się odechciało albo po prostu przestało iść, to zwijam żagle i jestem wolny. Cholernie sobie cenię komfort psychiczny.
-
No i wybór padł na 42-calową plazmę Panasonica.
-
W życiu nie ma nic za darmo. :cool: :wink:
-
http://www.rideforpeace-bikers.com/forum/viewtopic.php?t=400
Polecam w szczególności chłopakom z MGS. :icon_twisted:
W zeszłym roku byłem w Pattayi i w tym również się wybieram. :crossy:
-
Więcej informacji:
http://www.bangkokmotorbikefestival.com/2010/index.php
Tak się składa, że będę w tym czasie w Bangkoku, i niewykluczone, że odwiedzę tę imprezę.
-
Spalił mi się dziś telewizor kineskopowy. Coś trzasnęło, zgasł obraz, zaczęło głośno brzęczeć, a smród palonego plastiku wypełnił cały pokój :icon_arrow: wietrzy się obecnie.
Zupełnie się na tym nie znam. W Japonii zawsze kupuję nieduży telewizor z wmontowanym magnetowidem z możliwością nagrywania programów z TV. W Polsce nigdy nie kupowałem. Teraz chyba nie kupuje się już tradycyjnych telewizorów kineskopowych.
Zakup będzie na firmę, więc się wrzuci w koszty, ale nie chcę przepłacić - mam inne priorytety. Nie mam jakichś sprecyzowanych wymagań, ale mama mówi, że najlepiej, aby miał duży ekran. Ma się dać połączyć z dekoderem cyfrowym oraz odtwarzaczem DVD/VHS (kasety wideo nagrane w systemie NTSC). Raczej z dostawą do domu i najlepiej, żeby podłączyli.
Jakieś sugestie co do zakupu?
-
Ale trochę zeszliśmy z tematu.
Asiu, proszę napisz nam co się działo po kolei z Twoim maleństwem.
Aleś Ty upierdliwy. :smile:
Mnie jedynie ciekawi, dlaczego tak długo to wszystko trwało.
Ale nic, zima łagodna (czasem zdarzają się jakieś anomalie, jednak raczej nie dłużej niż przez 2-3 dni), więc Aśka może sobie teraz odbić sezon, płynnie przechodząc do następnego.
Oby teraz Radian odwdzięczył się bezawaryjnością.
-
Wyjąłem wczoraj akumulator z X-Maksa, przeczytałem instrukcję, w której piszą: "(...) a następnie odstawić go w chłodne i ciemne miejsce". Zawsze mi się wydawało, że akumulatory są ciepłolubne, więc odpowiednie będą okolice kaloryfera, ale niech będzie.
Dalej czytamy: "Do ładowania akumulatorów bezobsługowych niezbędna jest specjalna ładowarka. Konwencjonalny prostownik może uszkodzić akumulator bezobsługowy".
Do ładowania akumulatorów w SV-ce czy Bandicie zawsze używałem czegoś takiego:
http://www.h-tronicshop.de/artikel.aspx?art=163259
Auch für wartungsfreie Blei-/Blei-Gel Akkus. (Także do bezobsługowych akumulatorów ołowiowych/ołowiowo-żelowych.)
Czyli chyba będzie OK.
-
Wczoraj to zima zaatakowała wszystkich i nikt jeździć nie potrafił. Coś strasznego co się na drogach działo. Dlatego na kursach powinni uczyć jazdy w ciężkich warunkach.
Albo wydawać prawo jazdy sezonowe. :wink:
Od dawna nie ma prawdziwej zimy (najwyżej w górach), a szkoda. To, co jest - to tylko kilkudniowe "napady". Eeee tam.
Poza tym co za sens narzekać na zimę i warunki drogowe, skoro żyjemy w takiej szerokości geograficznej, że mamy powtórkę z rozrywki co roku, to chyba normalne, że zimą pada śnieg, czy się mylę? :D
Po co Ci zima w mieście? :icon_rolleyes: To mogło być fajne, jak się chodziło do szkoły na osiedlu, miało radochę, że można ulepić bałwana (lubiłem też lepić "igloo" na Bukowinie Tatrzańskiej) albo pojeździć na sankach (à propos, mam w piwnicy nartosanki, na chodzie :smile: ). Mniej fajnie jest, jak się chce wyruszyć gdzieś dalej niż na sąsiednie podwórko. Oczywiście można szczycić się nowymi rekordami przejazdu, ale to zdecydowanie nie moje klimaty.
A co do szerokości geograficznej, to w dobie globalizacji żaden problem przenieść się do innej strefy klimatycznej. Postanowiłem w ramach eksperymentu (nieco wymuszonego, bo muszę sprawdzić/przypomnieć sobie, jak się żyje - chodzi mi o "dorosłe" życie - w tej szerokości geograficznej o tej porze roku, zanim ewentualnie zapuszczę korzenie) zostać w Polsce przez cały grudzień i pierwszą część stycznia, ale raczej na stałe zim w Europie Środkowej nie będę spędzał.
W ogóle mam różne przemyślenia po ostatnich paru dniach. Nie tylko nie mógłbym mieć tu stałej pracy na etacie wymagającej codziennego stawiania się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze (czytaj: rano) - chyba że zawsze mieszkałbym i pracował tuż przy metrze - ale też nie mógłbym mieć... partnerki/partnera. Bo jaka dziewczyna, mieszkająca np. na Bemowie, zrozumiałaby, że nie przyjadę do niej w sobotę ze względu na warunki pogodowe (Kochanie, przyjadę do ciebie, jak znów będzie na plusie, ale zapowiadają ocieplenie, więc jest szansa w przyszły weekend)? Z kolei każąc przyjeżdżać do siebie za każdym razem, gdy spadnie śnieg i/lub temperatura spadnie poniżej zera, byłbym strasznym egoistą.
Wracając jeszcze do tematu pracy. W grę wchodzi jedynie freelance, gdzie sam decyduję, kiedy pracuję. W piątek koło godz. 13 pojechałem metrem do miasta, a do metra rowerem (chciałem przetestować nowe gogle marki Fox w kombinacji z kominiarką). Coś takiego można potraktować jako przygodę raz na jakiś czas, ale codziennie by mi się nie chciało, zwłaszcza rano. Przy takiej pogodzie w grę wchodzą w zasadzie jedynie tłumaczenia online (jeszcze w czwartek 10.12 tłumaczyłem ustnie pod Warszawą, ale w ostatni czwartek już bym sobie nie potłumaczył).
Rozmawiałem wczoraj o tym z szefową na uczelni (ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem [bywam] szczery do bólu), kobietą wyrozumiałą, rozumiejącą, że orientaliści z definicji zajmujący się Orientem potrzebują wyjeżdżać tamże na krócej lub dłużej. I tak koleżanka może mnie zastąpić w styczniu czy lutym, a ja z kolei przejmę jej grupy między kwietniem a czerwcem, gdy ona będzie na Dalekim Wschodzie. W jakiej firmie - innej niż własna - bym tak miał?
Proszę Cię... :clap:
Nie chodzi mi o wczorajszy wieczór, tylko o poranek.
Trzeba mierzyć siły na zamiary. Skoro Warszawa jest na tyle dużym miastem, to środki na takie sytuacje także powinny być adekwatne.
Ktoś w końcu za to bierze kasę. Ten sam ktoś powinien takie sytuacje przewidywać i odpowiednio na nie się przygotować.
Rano był paraliż, czyli egzamin niezdany.
Może ów "ktoś" jest niedofinansowany i nie ma motywacji, żeby należycie przygotować się do egzaminu. To niestety jeden z elementów składowych tytułowego polactwa. I tyczy się to także tego, co działo się z pociągami we Wrocławiu.
U nas z kolei z roku na rok zimy coraz mniej i jakoś dziwnie zaczynamy się przyzwyczajać do tego, że śnieg zaczyna być anomalią pogodową (oprócz gór). Niedobrze.
A właśnie, że dobrze. Może będzie dawało się normalnie żyć (pracować itp.) chociaż przez 9-10 miesięcy w roku.
Pogadamy za 10 lat, to sama się z tego co piszesz o doświadczeniu na drodzę będziesz śmiała.
No tak może i ja "Twoim" zdaniem nie mam doświadczenia...Ciekawe jakie Ty masz:)
Przyganiała 22-latka 21-latce. :biggrin:
-
-
Ma ktoś doświadczenie w temacie? Bo wyszedłszy dziś z metra na parking "Parkuj i jedź" i stwierdziwszy brak powietrza w przednim kole roweru, postanowiłem na najbliższej stacji paliowej nabyć drogą kupna takowy preparat (nie chciało mi się pchać roweru do domu - stacja po drodze, dużo bliżej). Sprej zadziałał znakomicie, napompował i uszczelnił koło (dętkę, bo mam opony dętkowe, ale zawory typu samochodowego), dzięki czemu szczęśliwie dojechałem do domu.
I tak się zastanawiam, na jak długo taka naprawa wystarcza. Do następnej dziury? Można z tym normalnie jeździć? Kiedyś obiło mi się o uszy, że to tylko prowizorka.
Będę chyba woził ze sobą taką łatkę pod ciśnieniem, bo naprawa wygodna, a inaczej trzeba by wozić dętkę, łyżkę do opon i klucz do kół (wożę tylko wtedy, gdy jadę gdzieś dalej).
-
Dlatego najlepiej się nie żenić :buttrock:
Dokładnie. Bo jak nie motocykl, to paszport ci skonfiskują (patrz niżej).
http://www.thaivisa.com/forum/Passport-Con...ba-t315602.html
-
Już kiedyś słyszałem o problemach z alarmami w okolicach PKiN. Ponoć jakieś nadajniki są zamontowane czy coś i dlatego auto-/motoalarmy uruchamiane z pilota szwankują. Czy ktoś mi może wyjaśnić, o co chodzi? I czy jedyna metoda to nie załączać alarmu?
Spotkało mnie to wczoraj, gdy parkowałem pod Złotymi Tarasami: najpierw alarm nie chciał się włączyć, a potem wyłączyć. :icon_eek:
-
Wariat, jestem dziś w Polsce, jutro z rana wyjeżdżam do Essen
Essen... Chodziłem tam do liceum (Gymnasium). Ech, wspomnienia...
Na warsztacie zostawiłem ogółem 1228zł
Tak jak Ci wcześniej pisałem, wrzucaj sobie takie rzeczy w koszty. I tymczasowy brak REGON-u nie ma tu nic do rzeczy. Dziś REGON służy jedynie celom statystycznym (słowa urzędnika z gminy). W czerwcu nie miałem jeszcze REGON-u, a zdążyłem już narobić sobie kosztów, m.in. kupić firmowy pojazd. Decydująca była data rozpoczęcia działalności (01.06).
Fajnie sie latalo. Mialem dzisiaj parcie zeby pozapier...
A ja się właśnie zastanawiam, czy nie kopnąć się do Dwóch Kół. Choć średnio mi się chce, bo najeździłem się X-Maksem w tygodniu, a dziś trochę pojeździłem na rowerze. No i temperatura nieco spadła. Może rzucę monetą. :wink:
-
Sogo jest chu..we.
Mi tam się spodobało po pierwszej wizycie, która miała miejsce we wrześniu (po tym, jak zamknęli Sofię), ale to kwestia gustu. W ogóle namnożyło się lokali tego typu w stolicy. Jedna rzecz mi się niezbyt podoba w tych miejscach: że jest nadymione (dla porównania, w tajskich barach go-go się nie pali).
-
Olsen, a Co w Sogo? Tęsknią za mną.
O dziwo - jak na sobotę - było mało ludzi, więc faceci byli rozchwytywani. Ja tam z asertywnością problemów nie mam, więc do tańca biorę tylko te panny, które mnie w jakiś sposób pociągają, a pozostałym grzecznie odmawiam (i nie ruszają mnie gadki w stylu, że kobiecie się nie odmawia :wink: ). Wczoraj na zmianę tańczyły dla mnie dwie: "Kamila" ze skłonnościami S i przemiła "Monika".
Fajne jest akwarium między kiblem damskim a męskim na drugim poziomie. A najfajniejsze krzesełko za kratką pod schodami.
Plus jeżdżenia X-Maksem w tego typu miejsca jest taki, że nie wywala się kasy na drinki i taryfę :icon_arrow: więcej zostaje na tańce.
Tęsknią za mną. :bigrazz:
Narzekają, że chłopaki z MGS się nie starają, przez co mają zastój w interesie.
-
Badger, na okraglo zle, na kwadratowo tez niedobrze - ja chyba zmkne motocykl w garazu ;) Ale prawda jest ze slisko jak sk... jak lekko deszczyk spadnie i tworzy mikro blotko z brudem z drogi. Ja to jak nie dogrzeje opon to w zlozeniu sligzgam sie jak sledz...
Olsen - Ty nie leciales wczoraj ok. 10 wylotowka na Gdansk? Bo z rebelem stalismy na Mac'u w Lomiankach i widzielismy jakiego skuternite podobnego do Ciebie.
Nie, to nie ja. O 10 zazwyczaj przewracam się na drugi bok. :smile:
We mgle też było mokro i ślisko, tak więc np. w okolicach pl. Trzech Krzyży brałem zakręty na kwadratowo. :crossy:
-
Olsen... o tym drugim nie może być mowy, ale mówiłeś, że od tego masz inne koleżanki :wink:
Nie zbijesz mnie? :(
Tak, mam różne koleżanki. :icon_twisted:
Właśnie od nich wróciłem. Taka mgła jest, że ciężko jechać powyżej 70 km/h. Chwilami zwalniałem do 50.
A w ogóle (w dzień) zamknąłem opony i przytarłem centralką na zjeździe z Trasy Siekierkowskiej na Gocław, jadąc od strony Wilanowa. Bandit szorował gmolami, a X-Max podstawką. Trzeba będzie uważać. :crossy:
-
Ja dzisiaj 300 km zrobilem i osiagnalem rekord spalania 4,3 l/100km. Tak sie z tego ciesze ze az sie nagrodze wyjsciem na miasto dzisiaj. :)
Ja dziś nawinąłem trochę mniej, ale też się zaraz nagrodzę wyjściem do Sogo. :crossy:
Ale psychicznie, czy fizycznie??
Jedno i drugie, z naciskiem na to pierwsze. :wink:
POCZATEK SEZONU
w Warszawa
Opublikowano
Ostatnio odgrazales sie, ze poczekasz do 10 stopni. Podnosisz poprzeczke. :smile:
A ja bede musial ponownie wjezdzic sie w ruch prawostronny, zaczynajac od roweru. :crossy: