
Miras
Forumowicze-
Postów
448 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez Miras
-
STOSUNEK LEKARZY,RATOWNIKOW MEDYCZNYCH I PERSONELU SZPITALA
Miras odpowiedział(a) na colahondax11 temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
O jaaaaaaacieeeeeee..... :icon_mrgreen: Zakładając średnie prędkości deklarowane tu i ówdzie przez kolegę colahondax11 to należy przyjąć, że na Tymbark :flesje: codziennie śmigał np. do Francji ;) Ciekawe kiedy zarabiał na paliwo wypalane przez 8-12 godzin dziennie (dodajmy, że nie spokojnej jazdy w korkach). Przecież to ze 2-3 tankowania dziennie... istny wir w baku. No chyba, że pracował na qrierce... to inna sprawa, ale pewnie jeździłby mniejszym moto. -
Jak to jest z tymi Nieoznakowanymi
Miras odpowiedział(a) na Frem temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Zależnie od ilości kategorii PJ (zakładam, że A+B) liczbe punktów można zredukować do zera za około 200-300zł. Wystarczy zdobyć jeszcze jeden punkt przekraczając magiczną liczbę 24, następnie wybrać się na teoretyczny egzamin łączony A+B, później praktyczne w dowolnej kolejności. Za jakieś 2 tyg. (a jak się postarasz, to następnego dnia) masz znów prawko w ręku i czyste konto :) PS. Cen nie pamiętam, ale do sprawdzenia w każdym WORDzie -
STOSUNEK LEKARZY,RATOWNIKOW MEDYCZNYCH I PERSONELU SZPITALA
Miras odpowiedział(a) na colahondax11 temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
A co masz do profesjonalizmu lekarza czy pielęgniarki, który/która pozwoli sobie czasem na jakiś komentarz (mogący mieć - jak w przypadku colahondax11 - jakieś głębsze przesłanie), jeśli wykonuje swoją pracę na tyle dobrze, że jesteś w stanie nadal na niego/nią narzekać? To tak jak by wymagać od mechanika samochodowego, by w pracy nie używał młotka, bo z autkiem trzeba się obchodzić bardzo delikatnie... Albo (może akurat trochę nie na miejscu przykład) grabarz, który miałby przeżegnać się przed każdym grobem i chwilą ciszy uszanować pamięć zmarłych... Kto widział grabarza w pracy, to wie, że niemal skaczą oni po nagrobkach. Tak samo lekarze, pielęgniarki i cały personel robi co do nich należy, niech robi to najlepiej jak potrafi, a to czy będą coś komentować, to ich prawo. My jako pacjenci mamy znacznie mniejsze prawo narzekać na ich pracę, bo to my dostarczamy im zajęcia ('roboty') i wiemy za jakie wynagrodzenie zwykle pracują. Pensja niejednokrotnie jest niewspółmierna do zaangażowania, odpowiedzialność duża, a niewdzięczność pacjentów za ich ciężką pracę często powalająca. Podczas jednego z moich pobytów w szpitalu byłem swiadkiem jak pielęgniarka z kilku(nasto)letnim stażem popłakała się zwyzywana przez pacjenta, któremu chciała pomóc, ale niestety nie mogła podjąć radykalnych działań bez zlecenia lekarza. A wolałbyś żeby zajmowali się Tobą ludzie, którzy szpitalną salę i cały sprzęt medyczny z bliska widzą po raz pierwszy? Jasne - a wtedy do leczenia/opieki w szpitalu zatrudnimy specjalistów od marketingu i zarządzania... Ale zrozum proszę, że sam fakt skomentowania czegoś, nie zmniejsza profesjonalizmu zajmowania się pacjentem. Lakarz/pielęgniarka też człowiek - dlaczego tylko niektórzy mają mieć prawo do słabości (nie wpływających na poziom ich pracy) czy też narzekania na pracę innych...? Różnica jest taka, że oni może i skomentują coś uszczypliwie, ale to oni się Tobą zajmują, a Ty narzekasz na ich całą ciężką pracę postrzeganą jedynie przez pryzmat tychże komentarzy. Ale powiedz proszę jaki jest związek między ewentualnym komentarzem, a jakością 'usług'? To nie jest wizyta w gabinecie kosmetycznym, u fryzjera czy pucybuta. Tam owszem - wiele zależy od uprzejmości, bo w dużej mierze wpływa to na Twoją ocenę pracy usługodawcy. Ale w szpitalu głównym wskaźnikiem profesjonalnego podejścia do pacjenta (a jednak nie klienta) są wyniki leczenia. Chyba, że ktoś jest tak słaby psychicznie, że nie potrafi się pozbierać po uszczypliwym komentarzu i jego ogólny stan zdrowia się przez to pogorszy... No tak... o tym nie pomyślałem... nie ma nic gorszego niż zryty beret :rolleyes: Trzeba mieć to na uwadze wsiadając na moto, ponieważ beret może zostać zryty np. przy szlifie, a potem doprawią go jeszcze w szpitalu złośliwymi komentarzami... I o to właśnie chodzi. Nie ma co generalizować - wszędzie pracują ludzie, a ludzie miewają lepsze i gorsze dni. Personel medyczny ma uzasadnione podstawy do miewania gorszych dni częściej niż inne grupy zawodowe (stres, ryzyko, niska płaca, niewdzięczność pacjentów i wiele innych czynników), więc jeśli swoją pracę wykonują należycie, to należy uszanować nawet te komentarze powstałe w wyniku gorszych dni. Szczerze mówiąc to mi było całkiem obojętne co sobie komentowali - 'bolało' mnie tylko, że nie mogłem sprostować plotki o rzekomych wyścigach ulicznych, w których brałem udział i o tym, że moja prędkość wynosiła dobrze ponad 200km/h (podobno "z ustaleń policji" - tak dla uwiarygodnienia plotki). Po kilku dniach, gdy na OIOM (zwabiony tą plotką) w odwiedziny przyszedł lekarz-motocyklista z drugiego końca szpitala i gdy napisałem mu (bo nadal nie mogłem mówić) czym jechałem, to zaczął się śmiać niemal jak prowadzący program Boomerang (do poszukania na YT). Ale fakt krążących plotek i komentarzy nie wpływał w żaden sposób na profesjonalizm w pracy lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów czy salowych, których zaangażowanie i dbałość o każdy szczegół, trudno wręcz opisać. Gdy tak leżałem zdany na ich opiekę pod każdym względem, to główną myślą jaka mi do głowy przychodziła było "cholera - nawet nie ma jak im wszystkim podziękować za zaangażowanie i serce wkładane w tą pracę...". Nie mogę również potwierdzić wspomnianego niedelikatnego podawania zastrzyków - w tym (i nie tylko tym) względzie mistrzostwo świata :) Ogólnie nie polecam wypadków - nie trzeba będzie wysłuchiwać tak bolesnych komentarzy ;) a personel medyczny będzie miał nieco luzu (może skróci się czas oczekiwania na jakieś planowe operacje i zabiegi). -
Wstępniak w Auto-Świecie z 20.04.2009
Miras odpowiedział(a) na LYsY temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
LYsY - kawał dobrej roboty :clap: Niestety statstyk nie da się jednoznacznie zinterpretować, o czym tu już wspomniano - choćby ze względu 'załapywanie' się większości zdarzeń z udziałem motocykli, a pomijanie w nich kolizji samochodowych, w których nikt fizycznie nie ucierpiał. Przyszedł mi na myśl jeszcze jeden czynnik zawyżający statystyki na niekorzyść motocykli: zestawienia zawierają ilość zarejestrowanych pojazdów 4oooo i 2oo i to w odniesieniu do tej liczby podawane są ilości wypadków drogowych i ich sprawców. Coraz częściej jest już tak, że ludzie posiadają więcej niż jeden samochód (i wcale nie chodzi o nowobogackich z flotą samochodów firmowych, ale np. dwa stare Maluchy plus Golfa z 88 roku do wyjazdu na dyskoteki). Siłą rzeczy przynajmniej dwa z nich muszą stać... Poza tym - w znacznej większości (nie wiem ile, ale szacuję, że przynajmniej 80-90%) posiadacze motocykli są również posiadaczami 4oooo. W chwili powodowania wypadku na 2oo działają oni podwójnie na korzyść samochodziarzy z tego względu, że 4oooo mają zarejestrowane (uwzględnione w zestawieniach), a siłą rzeczy nie mogli nim jechać, więc załapali się do grupy tych 'bezpiecznych' puszek oraz do sprawców wypadków z udziałem 2oo. Myślę więc, że należałoby jeszcze wprowadzić jakąś korektę uwzględniającą posiadanie puszek przez właścicieli motocykli (ogólnie wszystkich zarejestrowanych oraz tych, które należą do sprawców wypadków), a wtedy statystyki będą jeszcze bardziej miarodajne, a zarazem korzystne dla 2oo. Tak czy siak - wizerunku motocyklisty nie uda się odbudować jeśli z UK na potęgę sprowadzane są tanie sprzęty, których dosiadają młodzi gniewni - nierzadko ci sami, którzy pod clubami disco szaleją swoimi Golfami, Calibrami czy Bumami (stara 'trójka' 1.6 z gazem). Sęk tylko w tym, że jeśli rozbije się puszka po brzegi wypełniona pasażerami z dyskoteki, prowadzona przez pijanego (przepraszam - najbardziej 'trzeźwego') kierowcę, w której zginie kilka osób (o ile skończą na drzewie, a nie pójdą na czołówkę zabijając kilka kolejnych niewinnych osób), to nikt nie roztrząsa tego, ale jeśli ktoś (nawet szaleniec ze swojej winy) zginie na motorze to zaraz podnosi się wrzawa jakie to motory są niebezpieczne, a kierujący nimi to zwykle szaleńcy, dawcy, rozjeżdżający staruszki na przejściach i ogólnie całe zło na drogach. LYsY, daj znać proszę jak tylko dostaniesz jakąkolwiek odpowiedź od rednacza - czekamy wszyscy z niecierpliwością :) -
To słabo kombinowałaś ;) a "lytraży" lubię :) nie mam nic przeciw nim, ale niekoniecznie muszą demonstr(u)ować monstrualne moce i ryk silników z wyprutymi wydechami na ulicach miast... Właśnie przez takie zachowania wszyscy jednośladowcy są potem wrzucani do jednego worka, bo ich się zapamięta. Na miejscówkach/pokazach chętnie oglądam (z pełnym podziwem i uznaniem) stunterskie akrobacje, czy prozaiczne wręcz palenie gumy.
-
Będzie długo... "Osoby o słabych nerwach proszone są przejście do następnego posta" ;) To zwiększaj proszę jeśli masz taką ochotę. Ja załapałem się w statystyki "wypadków z udziałem motocykli, z winy kierowców samochodów osobowych" jeszcze sprzed kampanii, więc teraz żeby chociaż utrzymać ten poziom statystyczny musiałbym powtórzyć 'akcję', albo jeszcze lepiej - samemu spowodować wypadek :banghead: Niestety jakoś mi się nie uśmiecha ponowne przechodzenie tego wszystkiego (co jeszcze się nie zakończyło, a choćby pod względem zdrowotnym cały czas wychodzą nowe rzeczy) i nie życzę tego nikomu - nawet sprawcy wypadku. Wracając do samej kampanii - wielki plus za to, że komuś chce się coś zrobić dla poprawy bezpieczeństwa (nie tylko jednośladów) na naszych drogach, ale w tej formie jest ona nie do przyjęcia, gdyż więcej złego może wyrządzić niż dobrego. Na pewno nie trafi do "młodych gniewnych - na lytrach" (bo raczej do nich - sądząc po formie - jest adresowana), za to na pewno przemówi do tych gniewnych (i oczywiście szybkich/wściekłych), którzy (wybaczcie generalizację - wyjaśnię ją niżej) najczęściej poruszają się autami z Bawarii, siedząc nieco bokiem, a kierownicę trzymają (to zbyt duże słowo) poprzez oparcie wyłącznie lewego nadgarstka na jej górnej części, z palcami koniecznie zwieszonymi swobodnie na deskę rozdzielczą (demonstrując w ten sposób opanowanie i władzę nad maszyną - w końcu Maluch, czy Polonez z którego się przesiadł, nie miał wspomagania układu kierowniczego, więc tak się nie dało), którzy w imię dobrej sprawy będą chcieli eliminować całe zło z ulic - bo przecież nawet nielubiana przez nikogo Policja przedstawia kierowców dwóch kółek jako bezmyślne warzywa. Celowo użyłem tu porównania do pewnego stereotypu panującego wobec kierowców/posiadaczy niemieckich aut z trzema literami w nazwie - to tak samo krzywdząca obiegowa opinia jak wrzucanie wszystkich motocyklistów (czy jak wolicie - posiadaczy/użytkowników) do jednego worka. Tyle tylko, że przeciętny kierowca puszki (a zwłaszcza "burak" - niezależnie od marki samochodu jaki posiada) nie zauważy różnicy pomiędzy "prawdziwym motocyklistą", a "użytkownikiem motocykla". Śmiem twierdzić, że normalnego motocyklisty w ogóle nie zauważy (nie odnotuje w swej pamięci, że są i tacy), więc nie będzie w stanie stwierdzić, że tylko jakiś procent jednośladów jest przedstawiony w tej kampanii. Dla niego wszyscy jeżdzący 2oo (a zwłaszcza ci, co 'śmiom' go wyprzedzić - przecież on ma najlepszy samochód na świecie... nieważne, że już osiąga wiek pełnoletni, że jest to zajeżdżone 1.6 z gazem) będą postrzegani jako nieliczące się ze zdrowiem swoim i innych warzywa, więc w poczuciu obywatelskiego obowiązku będzie eliminował je z drogi, albo w maksymalny sposób utrudniał/uprzykrzał jazdę. Sam kiedyś przed światłami miałem sytuację, że taki ze starej podrdzewiałej 'trójki', z oberwanym tłumikiem, ale koniecznie z chromowaną końcówką o średnicy adekwatnej do wydechu 500-konnego 'TIRa' (lub wylotu muszli typu 'dolnopłuk' - dalszych opisów oszczędzę, ale były wręcz podręcznikowo 'burackie') nie chciał ustąpić miejsca, a gdy się z nim zrównałem, to przez otwartą szybę (wszystkie były otwarte, żeby go wszyscy słyszeli, tylko ze względu na dbałość o swoje cacko na chwilę musiał ściszyć hałas) powiedział/pogroził "A dotknij tylko lusterka!". Rzeczywiście lusterka na tle całego samochodu się jakoś wyróżniały - chyba zainwestował w lakier (żeby blachary lepiej brały) przemalowując stare, czarne obudowy lusterek, pod kolor nadwozia (ale nie mieli 'podrdzewiałej' farby - dlatego się wyróżniały). Jak wspomniałem - stereotypy są krzywdzące i nie ma co na nich budować kampanii - niezależnie jaki ma mieć ona cel. W tym przypadku kampania jest kierowana do bezmyślnych miejskich terrorystów, ale na pewno do nich nie dotrze, za to zaszkodzić może wszystkim innym kierowcom 2oo. W zestawieniu z naszą, brytyjska kampania "Think!" wydaje się być wręcz perfekcyjnie przygotowaną od A do Z. Przyciąga uwagę, ale przede wszystkim zachęca do myślenia i ukierunkowuje je na przewidywanie różnorakich zagrożeń, a nie ogranicza się jedynie do "zwolnij". Przecież prędkość nie jest jedyną przyczyną wypadków (choć trudno się nie zgodzić, że istotnie wpływa na rozmiar obrażeń, czy samą możliwość uniknięcia wypadku z winy innego uczestnika ruchu), a z tej 'naszej' kampanii wynikać może tylko tyle, że: - każdy motocyklista zwykł poruszać się z prędkością około 200km/h (lub więcej); - jeśli uda się ograniczyć prędkość (samych jednośladów) do przepisowej, to już nie będzie żadnych wypadków. To błędne założenia - tak jak błędem jest przyjęcie, że każdy kierowca BMW to "burak" (sam znam sporo osób na poziomie - a nawet z tego forum, którzy poruszają się autami tej marki, ale nie robią z tego wielkiego halo i pozostają jakby niezauważeni). Oczywiście nie zmienia to faktu, że bawarska firma jest uwielbiana przez tych, których lepiej nie spotykać na swej drodze, a że ich zachowania widać wyraźnie, to powstał taki, a nie inny stereotyp. Podobnie jest z 2oo - może przejechać 100 motocykli, których nikt nie usłyszy, nie zauważy (bo przejadą normalnie), ale wystarczy że przejedzie kilku na lytrach, z wyprutymi wydechami (oczywiśnie na gumie), by przeciętny zjadacz chleba powiedział, że wszyscy na motorach szaleją. Dobrze, że ktoś chce, że są jakieś pieniądze, projekty... ale powinny one być jeszcze weryfikowane przez kogoś, kto nad nimi nie pracował (oczywiste jest, że osoba zangażowana będzie widzieć same plusy, żadnych minusów), a idealnie wręcz byłoby gdyby były jakoś omawiane ze środowiskiem, do którego mają trafić (albo tym, które jako ogół jest na nich przedstawione). Inną kwestią jest brak organizacji 'środowiska' - co innego Forum, co innego status prawny organizacji. Ale mogliby chociaż posłuchać głosów forumowiczów i zwrócić uwagę, że chwalona przez wielu akcja "Think!" jest prowadzona w (delikatnie mówiąc) nieco odmienny sposób, prz innych założeniach i adresowana do wszystkich użytkowników dróg. 'Naszej' kampanii nie neguję w całośći - plakaty "Gwóźdź do trumny", "Szklana pułapka" (i podobne) są na prawdę na wysokim poziomie i nie ustępują w niczym tym z akcji "Think!". Ale już sam tytuł akcji budzi wiele wątpliwości, a generalizowanie i sprowadzanie całego niebezpieczeństwa wyłącznie do problemu prędkości (z którą jak wiadomo z plakatów - mocno nadmierną - poruszają się wszyscy użytkownicy jednośladów, a domysł może być taki, że tylko motocykliści ją przekraczają, bo wszyscy puszkarze jeżdżą w porzo) to właśnie gwóźdź do trumny całej akcji. Tyle w temacie - przepraszam wszystkich posiadaczy/właścicieli/kierowców BMW użytkujących te puszki normalnie, ale panujący stereotyp był wręcz idealny do porównań.
-
Cukierki z alkiem bywają przyczyną problemów na drodze...
-
Radzę kolego zapoznać się 'Drogową Biblią' - czyli Ustawą Prawo o Ruchu Drogowym... Jeśli masz dziurę na jezdni i chcesz ja ominąć, to zmieniasz kierunek jazdy, a co za tym idzie - powinieneś upewnić się czy nie spowoduje to zagrożenia oraz zasygnalizować ten manewr (w miarę możliwości odpwiednio wcześnie). Wyznaczony pas ruchu nie jest Twoją własnością tylko dlatego, że Ty nim jedziesz. A co powiesz na drogę o dwukierunkową o niewyznaczonych pasach ruchu (tzn. taką, która ma np. rozdzielone tylko kierunki ruchu - przerywaną lub ciągłą, ale w każdym kierunku jest tyle miejsca, że mogą się obok siebie bezpiecznie poruszać dwa pojazdy). Czy to znaczy, że cała połówka takiej drogi jest Twoja i możesz po niej jechać zygzakiem? No - chyba, że to właśnie jadąc slalomem na odcinkach prostej chcesz zamykać oponę (którą podobno potrafisz zamknąć, ale jak sam wspomniałeś - jesteś mistrzem prostej). I żeby nie było podejrzeń, że ja mam się za super sportowca z niebotycznymi wręcz umiejętnościami - opony nie zamykałem. Nie było to moim priorytetem, ale wiesz - głupio jest pokonywać (zakręconą jak baranie rogi) estakadę z prędkością pieszego i to sprowokowało mnie do ćwiczenia. Nie tak spektakularnego jak w filmiku, który przytoczyłeś, ale zapewniam Cię, że 'prawie' zamknięcie opony i niemal przytarcie tłumikiem można osiągnąć przy prędkości 30-40km/h. A ćwiczenia te mam wrażenie, że przynajmniej raz mnie ocaliły, gdy na A4 na łuku przy (jak na moje warunki niebotycznej - czyli zblizonej do dopuszczalnej) prędkości, TIR zaczął zmieniać pas i chciał zająć 'mój' - lewy. Na hamowanie było za późno - zresztą hamowanie w łuku średnio może się skończyć. Szybka ocena sytuacji - "gdybym tak mógł się mocniej złożyć, to bym go jeszcze zdążył ominąć"... ale zaraz - "przecież mogę się złożyć bardziej - przecież na placu czy na estakadach wychodzi mi to już coraz lepiej". Oczywiście przy prędkości 'autostradowej' wymaga to nieco bardziej świadomego przeciwskrętu niż przy prędkościach 'parkingowych' (wtedy nie pamiętam czy znałem już nazwę tego 'dziwnego' zjawiska, które - jak zauważyłem - przy skręceniu kiery w lewo, pochyla motocykl w prawo, ale nadal jedzie on niemal prosto), ale właśnie ćwiczenia są po to, by wyrobić sobie pewne nawyki, z których potem można (oby nie trzeba było) korzystać.
-
Ja też tego nie rozumiem... podobnie jak nie rozumiem dlaczego po kielichu nie mogę prowadzić pojazdów - przecież gdy się czuję na siłach (a zwykle w takim stanie poczucie sił/możliwości mocno wzrasta) i nic nie jedzie, nikomu nie zagrażam, to dlaczego do diabła nie mogę jechać? :banghead: Przepis o zakazie wyprzedzania na przejściu dla pieszych, lub bezpośrednio przed nim wymyślono dlatego, że przewiduje się możliwość zasłonięcia pieszego przez pojazd, który zamierzasz wyprzedzić. A nawet jeśli wyprzedzasz przezroczystego kościotrupa na skuterku (który niczego nie zasłoni), to i tak dla wyrobienia właściwych nawyków nie powinno się tego robić. Poza tym - czy wyprzedzanie akurat na przejściu ma tak znacznie skrócić czas przejazdu...?
-
Hamowanie silnikiem, a światło stop
Miras odpowiedział(a) na fakir_ temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Te przepisy nazywają się Ustawa Prawo o Ruchu Drogowym. Polecam, warto poczytać, znać... A co do samego pstryczka-elektryczka zapalającego światło stop, to każdy sprawny motocykl ma taki zamontowany w wygodnym miejscu - przy kierownicy :) W zależności od upodobania można go uaktywniać jednym, dwoma, trzema, a nawet czterema palcami ;) (temat również był jakoś niedawno na forum). Po co więc montować dodatkowy włącznik (o którym trzeba pamiętać, jakoś go umocować we względnie ergonomicznym miejscu), jeśli przepisy wymagają (a producenci montują) aż dwa takie włączniki... -
Hamowanie silnikiem, a światło stop
Miras odpowiedział(a) na fakir_ temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
W 2T z hamowaniem silnikiem powinieneś uważać. Możesz niechcący zatrzeć go z braku smarowania. Poczytaj forum - sporo było na ten temat. -
ruszenie z blokadą na tarczy hamulcowej
Miras odpowiedział(a) na karolek850 temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
No i można pokonać całą 'czołówkę', wykonując ten trick w wersji "no-handed", bo wszyscy jakoś uparcie najwyżej "one-handed wheelie" robią ;) tylko szkoda baku... -
No a przez to, że "PLAY dyktuje ceny", to jeszcze długo nie będzie większości z nas stać na komfort posiadania kilku maszyn... ;-) Chyba, że podyktują ceny np. 1PLN/1ccm pojemności dowolnego moto ;)
-
Jak gumować, żeby nie przegumować - ŁILI słicz
Miras odpowiedział(a) na MYCIOR temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
A wie ktoś może jaka jest precyzja pomiaru przechylenia przez taki czujnik? No i czy nie daje on informacji z jakimś opźnieniem (bezwładność, czy inne kwestie)? Bo jeśli działałby precyzyjnie (dokładnie ten sam kąt, mała histereza, brak latencji), to miałby szansę być jakimś względnie pomocnym wynalazkiem. Wszystko jednak (podobnie jak przy ABSie) zalezy od precyzji pomiaru i przekazywania informacji dalej (w tym przypadku odcięcie zapłonu, można się pokusić o odcinanie wtrysku - jeśli jest ;) ). Oczywiście posiadacze tego wynalazku muszą też mieć świadomość, że może on tylko pomóc uniknąć (a nie w 100% zapobiegać) nakrycia się motocyklem. W kwestii utrzymania równowagi 'bocznej' już w żadnym przypadku nie pomoże. Trochę podobnie jak w przypadku ABS - kiedyś, gdy on docierał do Kraju nad Wisłą, to w swobodnym tłumaczeniu występował pod nazwą "system antypoślizgowy" i często powodował fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Praw fizyki oszukać się nie da - i żadna elektronika nie zmieni współczynnika tarcia, czy nie wypromieniuje w kosmos (zwykle nadmiernej) energii kinetycznej pojazdu tuż przed zbliżającą się ścianą ;) Uważam, że przy: 1. zachowaniu zdrowego rozsądku, 2. zachowaniu zdrowego rozsądku, 3. zachowaniu zdrowego rozsądku, 4. świadomości ograniczonego zakresu 'pomocy' takiego czujnika, 5. wysokiej precyzji działania samego słicza może być pomocnym patentem w nauce łili. Aha - chyba zapomniałem napisać o zachowaniu zdrowego rozsądku ;) -
widać dobitnie na tym przykładzie (szczególnie casus laptopa), że tekst tego aktu prawnego (o zakazie korzystania z telefonu) ustanawiali idioci nie umiejący się poprawnie wysławiać albo nie dostrzegający istoty problemu. Ten fragment ustawy brzmi przecież jakby był napisany przez lobby producentów zestawów głośnomówiących. Druga część wypowiedzi (to, co można), była poza cytatem Ustawy i jest dość swobodną (ale zgadzam się, że dopuszczalną) interpretacją piszącego. Zasada "co nie jest zakazane - jest dozwolone" wygenerowała w tym przypadku taką, a nie inną listę czynności/rzeczy, które można robić/trzymać podczas jazdy (kierowania pojazdem). Idąc dalej tropem tej Spiskowej Teorii Dziejów - to samo można powiedzieć np. o lobby producentów pił tarczowych ;) ale jakoś nie sądzę, by to właśnie ich usilne działania sprawiły, że zakaz używania tego typu narzędzi/sprzętu nie znalzł się w UPoRD ;) Bajdełej (choć nadal oftopik względem tematu głównego "WYŻSZE KARY ZA PRĘDKOŚĆ" ;) ) : Jakiś czas temu media donosiły o muzyku, który poginając niemiecką autostradą ćwiczył... ...grę na skrzypcach :) Z tego, co pamiętam, to wlepili mu mandat. Może kolega ks-rider wie coś na temat stosownego zapisu (zakazu) w niemieckim Kodeksie Drogowym? ;)
-
Uwaga przy wyprzedzaniu (czyja wina?)
Miras odpowiedział(a) na ścinacz temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
Dobre... :) A ile dałaś za Prawo Jazdy? -
Opisz swoj najwiekszy speed....
Miras odpowiedział(a) na Black Jack temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
hehe - to już dwie minuty różnicy - jest o co walczyć ;) -
Jak to??? A hebel nie wymagał wymiany? Przecież zawiódł i spowodował glebę - poważną! Dobrze, że Tobie się nic nie stało. Na Twoim miejscu oskarżyłbym producenta motocykla/układu_hamulcowego, bo mogło się to skończyć gorzej... Założę się, że po tym zdarzeniu hebel działał (i pewnie nadal działa) w jak najlepszym porządku. Heble mają taką wadę konstrukcyjną, że naciśnięte zbyt późno, zbyt lekko (albo wcale) nie działają zgodnie z oczekiwaniami. Podobnie konstruktorzy hebli przeoczyli fakt, że skuteczność ich działania (droga hamowania) jest odwrotnie proporcjonalna do kwardatu prędkości. Straszna głupota z ich strony - powinni tak je zaprojektować, żeby niezależnie od prędkości, po użyciu hebla każdy pojazd zatrzymywał się powiedzmy po 5m. Znacznie poprawiłoby to bezpieczeństwo na naszych drogach... Niestety pewnych praw fizyki oszukać się nie da i wiedząc to, Twoja wypowiedć powinna mieć postać: Warto zaznaczyć, że miałeś tutaj wiele szczęścia i nie było na Twojej drodze niczego, co wyhamowałoby Cię w zbyt krótkim czasie zamianiając energię kinetyczną, na mechaniczną łamiąc kości i powodując inne obrażenia. Ja tak nie umiem. Gratuluję umiejętności, rozwagi, doboru miejscówki i jednocześnie życzę jeszcze więcej pewności siebie - gdybyś się nie wystraszył, to wszystko poszłoby wyśmienicie. Wszystko przez ten strach... ...a może to przez te krawężniki, które nie wiedzieć czemu z takim uporem montują na parkingach?
-
W kwestii "dorastania do sprzętu wraz ze sprzętem" daleko szukać nie trzeba: W sąsiednim wątku autor postu "stopniowo coraz silniejsze sprzęty..." ...rozwala(ł?). Nie jest znana w całości jego kariera 2oo, ale stopniowanie widać doskonale: Teraz jako w pełni dojrzały już 19-latek ujeżdża CBR 900RR :banghead: O dojrzałości najlepiej świadczy fakt, że możliwości 'mniejszych' sprzętów poznał już i wykorzystał wyśmienicie: :banghead: :banghead: :banghead: Życzę mu jak najlepiej, a przede wszystkim jeszcze więcej pewności siebie, bo przecież gdyby się nie wystraszył, to nie wyglebiłby na parkingu...
-
Jeśli owe kolejne 'rozpierdzielenia' nie będą skuteczne (tzn. umozliwią jeszcze dalsze experymenty z motocyklem, życiem, czymkolwiek...), to może któreś z nich będzie wystarczającym sygnałem, by dać sobie z 2oo spokój, lub opanować w pełni umiejętności jazdy i możlwości mniejszego sprzęta. A zagwarantujesz mi, że "odrazu wskakujac na coś większego" banan przyklejony do twarzy nie spowoduje czasem chęci sprawdzenia możliwości motocykla? Jeśli nie, to ja zagwarantuję Ci, że to 'czasem', bardzo szybko przerodzi się w coraz częściej i tyle z "powolnej nauki wszystkiego". Celowo napisałem o sprawdzaniu możliwości motocykla, a nie jeźdźca, bo przecież jeździec (zwłaszcza młody i taki "od razu na czymś wiekszym") zwykle ma duże możliwości, a technikę jazdy, znajomość podstawowych praw/zjawisk fizycznych i i zachowania sprzętu w różnych warunkach - wręcz wyśmienitą! Może nie będę oryginalny, ale powiem tak jak wiele osób: po to są sprzęty mniejszych pojemności/mocy, by od nich zaczynać. Bo idąc tym tropem, że małe jest dla małolatów (a nie dla dojrzałych 17-18latków) , to 500-600ccm powinni dawać na komunię, 125-250ccm to na dojazdy do przedszkola, a 50-80ccm powinno być montowane w chodziku/wózku_spacerowym, żeby od małego się z pędem wiatru oswajać...
-
Rzeczywiście trójnikiem w klasycznym rozumowaniu nazwać tego nie można, co nie zmienia faktu, że rozwiązanie jest genialne w swej prostocie :) Dużą zaletą (wobec np. moich wcześniejszych, z założenia nie działających, kombinacji i domysłów z zaworkami zwrotnymi) jest fakt, że nie rusza się nic w układzie ciśnieniowym podstawowej pompy. 'Obwód' tłok pompy => przewód hamulcowy => zacisk pozostaje nietknięty, co ma duże znaczenie dla bezpieczeństwa podczas normalnego użytkowania motocykla. Kolejnym plusem jest prostota montażu - wręcz banał w porównaniu z drugim zaciskiem, tzn. zamiast montowania drugiego zacisku trzeba się skupić na dorobieniu króćca między oryginalną pompą, a nowym przewodem hamulcowym, co jest bez porównania łatwiejsze/tańsze. Pompę ręczną w obu rozwiązaniach trzeba tak samo umieścić, więc patent z 'trójnikiem' jest przynajmniej o połowę kasy/czasu tańszy :) Wiele natomiast zależy od wykonania/dopasowania króćca - jeśli wypadnie z pompy, to może się okazać, że nie będzie tylnego hamulca (no i HB rzecz jasna), bo 'zapasowy' płyn (który normalnie byłby w zbiorniczku wyrównawczym) nie dotrze do pompy jeśli zajdzie taka potrzeba. Na sczęście nie może się to zdarzyć podczas normalnego użytkowania motocykla, bo gdy nie hamuje się HB, to nie ma ciśnienia (poza grawitacyjnym) w 'trójniku', więc szansa na to, że wypadnie jest praktycznie równa zero. Jakiś gwintowany lub spawany patent finalnie załatwia sprawę. Nie mam do czego, ani po co montować HB, ale jeśli miałbym wybierać, to zdecydowałbym się na to właśnie rozwiązanie :lalag:
-
Na stunterskich przeróbkach się kompletnie nie znam, ale zastanawia mnie jeden fakt: jak działa patent z trójnikiem? Rozumiem, że trójnik jest między oryginalną ('nożną') pompą hamulcową, a zaciskiem. Czy ma to jakieś znaczenie (teoretycznie żadne, ale może praktycy mają jakieś doświadczenia) w jakiej odległości od zacisku jest taki trójnik? No i kwestia samej zasady działania pompy hamulcowej: czy druga (nieaktywna w danej chwili) pompa nie przepuszcza płynu (który powinien iść w zacisk) do swojego zbiorniczka wyrównawczego? Przecież podczas np. wymiany klocków możemy (używając stosunkowo niewielkiej siły) dość swobodnie przetłoczyć płyn hamulcowy do zbiorniczka poprzez 'rozwieranie' zacisku. W takim razie w układzie z jednym zaciskiem i trójnikiem (teoretycznie) występuje podobna sytuacja: jedna z pomp jest w stanie jałowym, druga tłoczy płyn w zacisk i... poprzez trójnik, w tą pierwszą nieaktywną pompę. I teraz pytanie - skąd pierwsza pompa 'wie', że ma nie puszczać płynu w zbiorniczek (czyli nie jest to np. wymiana klocków) tylko zatkać przelot zwrotny? W tej wersji wydaje się mozliwe przepompowanie całego zapasu płynu hamulcowego ze zbiorniczka jednej pompy (poprzez drugą z nich) do drugiego i odwrotnie. Nawet jeśli ta dodana popma byłaby zamkniętym układem tłoka wypełnionego płynem (bez zbiorniczka), to nie zakłócałaby (w istotny sposób) działania popmy podstawowej, ale jej skuteczność byłaby chyba niewielka. Jak to jest w praktyce? Działa to, czy nie? Jakie są 'zady i walety' tego rozwiązania? Może właśnie wadą jest możliwość tylko bardzo lekkiego i krótkotrwałego przyhamowania handbrejkiem? Myślałem o zastosowaniu np. zaworu zwrotnego (dwóch), ale to uniemożliwiałoby cofanie się tłoczka(ów) po zakończeniu hamowania (o wymianie klocków/tarcz już nie wspominając). Ciekaw jestem jak to działa (bo chyba jakoś działa, skoro jest to jedno z rozwiązań) i chętnie zobaczyłbym taki patent w wersji zamontowanej jeśli ktoś ma/używa i byłby skłonny zademonstrować.
-
To znaczy, że jak kupię katamaran, lub 2oo w Polszcze, to jadąc do Niemcowni nie będę mógł skorzystać z unlimited V na autobanie? A może w takim razie powinni zakazać wjazdu do Niemiec obywatelom innych państw? Bo przecież oni nie wiedzą co to prędkość większa niż (zwykle) 130km/h? Gdzie tu logika? Dla przyjemności z jazdy, delikatnej turystyki, dla oszczędności czasu i szybszego przemieszczania się w zakorkowanej stolicy. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że jest to bodaj najniebezpieczniejszy pojazd poruszający się po drogach, dlatego starałem się mieć oczy dookoła głowy i myśleć za innych, ale jak widać - nie zawsze się to udaje... Zawsze się znajdzie ktoś, kto zechce Ci zrobić 'kuku', a wtedy nawet pozostanie w domu Cię przed tym nie uchroni (bo może się podać za listonosza/hydraulika i też zrobi 'swoje' ;) ). Już pierwszego dnia na tym moto (po dłuuugiej przerwie) miałem sytuację, że kobieta włączając się do ruchu (wyjazd ze stacji benzynowej, miała specjalny pas - rozbiegówkę) nie spojrzała w lusterka (taki standardzik) i zamiast zająć wolny prawy pas ruchu, o mało nie zdjęła mnie z lewego. Cud, że wjeżdżając na pas zieleni nie wyglebiłem pokonując (na szczęście niski w tym miejscu) krawężnik. O samych atrakcjach na pasie (intensywnej) zieleni już nie wspomnę. Kobietka gadała przez telefon i mocno była zdziwiona że 'dawcy' spieszy się aż tak, że próbuje ją wyprzedzić pasem zieleni, manewrując między żywopłotem, a słupami. Tą sytuację pamiętałem z każdym zapięciem kasku, z każdym ruszeniem spod świateł - dosłownie cały czas. Ale i tak nie uchroniło mnie to przed późniejszym wypadkiem, w którym - gdybym jechał sobie spokojnie 100-120km/h (przecież to bezpieczna prędkość - taka spacerowa) - nie miałbym ŻADNYCH SZANS. Odpowiedziałem 3x TAK Dyskutować chcę o bezpieczeństwie i o wpływie prędkości jako jednego z najistotniejszych czynników. Poczytaj proszę moje posty, a zrozumiesz, że nie nakazuję wcale jazdy emeryckiej, ale podkreślam w nich świadomość konsekwencji (prawnych, fizycznych, moralnych) łamania przepisów. Ty starasz się przekonywać, że: co jest nieprawdą, bo my sami również mamy na to ogromny wpływ. Według Ciebie więc wszelkie ograniczenia, ostrzeżenia, prędkość i inne czynniki nie mają żadnego znaczenia, bo skoro dana droga/krzyżówka jest niebezpieczna, to "tylko i wyłącznie jej przebudowa, może sytuację poprawić". Weź proszę pod uwagę, że nawet gdyby nie było żadnych szczególnych ostrzeżeń przed krzyżówką o ograniczonej widoczności, to i tak wedle Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym "kierujący pojazdem mechanicznym zbliżając się do skrzyżowania, powinien zachować szczeglną ostrożność" oraz "powinien dostosować prędkość do ograniczeń, stanu nawierzchi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych, widoczności i rzeźby terenu" (cytowane z głowy, więc może kolejność niewłaściwa, ale sens zachowany). Jeśli więc na niebezpiecznym skrzyżowaniu, zarządca drogi postawi stosowne ostrzeżenia i ograniczenia, to powinno to dodatkowo zwiększyć jego bezpieczeństwo. Oczywiście (co równie często podkreślam) istotny jest warunek przestrzegania tego ograniczenia (bo zgadzam się, że wiele ograniczeń jest bez sensu i w sumie ciężko rozróżnić, które ma sensowne podłoże, a które jest np. przez zapomnienie), ale ustawienie narzędzia wymuszającego jego przestrzeganie (fotoradar) dodatkowo zwiększy jego bezpieczeństwo. Wiem, wiem - oczywiście znajdą się i tacy, co mają 'informacje' (CB, wykrywacz) o danym fotoradarze (czy jest czynny, czy jest tylko pustą skrzynką na słupie) i będą chcieli oscentacyjnie pokazać, że wiedzą iż to tylko straszak. I żeby nie było, że bronię naszych dróg... Drogi w wielu przypadkach są w tragicznym stanie. Najczęściej to wina braku pieniędzy, czasem nieudaczności decydentów (złe projekty lub ich brak), często też niewłaściwe wykonanie (z 'oszczędności' i tu zapętlamy się po części do braku funduszy)... Ale na ten stan rzeczy my - użytkownicy, wpływ mamy niewielki, znikomy... żeby nie powiedzieć żaden. Natomiast na sposób korzystania z tej kiepskiej infrastruktury, a co za tym idzie - bezpieczeństwo, wpływ mamy ogromny.
-
To zdanie (z logicznego punktu widzenia) nie jest prawdziwe. budowa/przebudowa dróg jest najlepszym sposobem na zwiększenie bezpieczeństwa, ale nie jedynym jak sugerujesz. Gdyby jednak wszyscy zaczęli przestrzegać obowiązujących przepisów to (poza maksymalną upierdliwością) byłoby zdecydowanie bezpieczniej. A jeśli już do zdarzenia doszłoby przy przepisowej prędkości (najprawdopobniej wskutek zaśnięcia ;) ), to o ile mniejsze skutki by ono spowodowało? Tak więc Twoje powyższe zdanie nie jest prawdziwe - co nie zmienia faktu, że (prze)budowa dróg jest najlepszym, najbardziej optymalnym sposobem na podniesienie bezpieczeństwa, komfortu i przepustowości za jednym zamachem.
-
Że co... za mało? ;) Dla przykładu - jedną z prostych Toru Warszawskiego (to chyba ten "Południowo-Zachodni") mam za oknem w domu. Obok budynku, w którym pracuję przebiega zaś fragment "Toru Mokotowskiego" ;) Słyszałem, że nie są one najbezpieczniejsze, bo często nimi ludzie do roboty (albo na zakupy) jeżdżą, ale i tak da radę osiągać prędkości jak w Poznaniu... ;) Poza tym - wszystkie te tory mają zmyślną infrastrukturę - zależnie od potrzeb w jednej chwili stają się miejscówkami do stuntu czy wyścigów na 'ćwierćmili'. Standardem też są atrakcje dla miłośników cross/enduro/4x4 ;) Wszystkie kategorie pojazdów (no - może quadów jakoś nie widać) - co kto lubi. Jedni się dopiero uczą (np. kilka razy dziennie słyszę jak ktoś ćwiczy hamowanie awaryjne), a inni już wszystko 'umią' - to zwykle przed nimi te świeżaki panicznie sprawdzają działanie systemów hamulcowych - ABS, Asystenta Hamowania, czy wszelkich układów kontroli trakcji. Przy tego typu nowoczesnych torach (których wcale nie brakuje w naszym kraju), Tor Poznań wydaje się jakiś taki nudny... EDIT: Przejeżdżająca karetka uświadomiła mi właśnie, że zaplecze medyczne też jest świetne - tory są tak zaprojektowane, że w pobliżu każdego z nich jest szpital gotowy do: a). udzielenia niezbędnęj pomocy b). odesłania do innego pobliskiego szpitala mającego mniesze problemy z NFZtem