-
Postów
1669 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
22
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Treść opublikowana przez bert
-
Ktoś tam kiedyś pisał że nie da się opanować konkretnej shimy
bert odpowiedział(a) na Śliwa temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
oj nie czepiaj się już tak :wink: ...zasugerowałem się czym innym :wink: [btw. fajny ten awatarek] zresztą, kto by się sprzeczał, rezultat obu działań powoduje podobną reakcję u widzów... :flesje: -
Ktoś tam kiedyś pisał że nie da się opanować konkretnej shimy
bert odpowiedział(a) na Śliwa temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
no wiesz, Sligier, biorąc pod uwagę Twój awatarek nie powinieneś zadawac takich pytań... http://pl.wikipedia.org/wiki/Shimmy :flesje: -
Ktoś tam kiedyś pisał że nie da się opanować konkretnej shimy
bert odpowiedział(a) na Śliwa temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
no miał pełne spodnie :icon_biggrin: ...ale to, zdaje się, nie jest 'szima' -
hehe, jakbym tak zrobił to byłby to mój ostatni koncert :buttrock: nida się.
-
miałem straszną ochotę sie wybrać, alem tak zaj.... robotą że nie dam rady :D znowu mi bjorkowa ucieknie. #$%!!**@#...
-
w takch momentach [niezależnie czym jadę] żałuję że nie mam naładowanej 45-tki za pazuchą. choć z punktu widzenia upuszczenia adrenaliny lepszy byłby solidny stalowy kij golfowy. na szczęście, jak dotąd, musiałem wiać na pobocze/rów tylko puszką. wiem, że to tylko kwestia czasu kiedy spotka mnie to na moto. ps. może aktywny pancerz z 5kg semtexu na owiewce rozwiązałby problem ??? :biggrin:
-
Olsen, przyjacielu, pomyliłeś działy, to nie jest watek z działu 'humor' :flesje: nie doradzaj takich pierdół, bo chłop nie daj boże na poważnie to weźmie... :) w temacie: jak napisali wyżej - nie stawiać się, być spolegliwym, uważać co się mówi, jesli to mozliwe trzymać sie wersji o niezauważeniu smerfa [czy był widoczny radiowóz? - jesli nie, jest podstawa do tłumaczenia się obawą przed przebierańcami] szukać ugody i tyle, tzw. 'honor' chwilowo zostawić na boku.
-
no coż... od początku sezonu zdążyło sie w bolidzie [?] Kubicy zepsuć wszystko, nie pozostało nic innego jak zgruzować tą kupę złomu :lalag: jednakowż, mógł Robert wykonać to w inny sposób, oszczędzając nasze serca. uff... czas na wysiadkę z tego biało-niebieskiego [szpitalne kolory...] złoma. :icon_biggrin: a Będziesz Miał Wypadek powinni skupić sie na wystawianiu do wyścigu tylko jednego cara, bo przygotowanie dwóch jest ponad ich siły.
-
właśnie :icon_razz: motory to niebezpieczna sprawa. kierunek działania wybrałeś słuszny ;) ja swoją przygodę też zaczynałem od skompletowania stroju, kupienia kasku [dobrego], przeczytania 'motocyklisty', przejrzałem także w necie wszystko co znalazłem na temat wypadków na moto. motonga wytoczyłem z garażu dopiero jak były założone gmole i 'kreszpady' - i warto było. ... w pewnym momencie przestałem liczyć tzw. parkingówy, a w kwestii podnoszenia motonga z drogi, mniemam, reprezentuję dzisiaj niezłą biegłość :lalag: no ale jako plecaczek to jeszcze nie latałem... :icon_razz: szybko zyskujesz doświadczenie. :wink: pozdrawiam Cię i szerokiej drogi
-
no, to doświadczyłeś kolejnego stopnia wtajemniczenia - latanie jako plecaczek bez spadochronu. Twój aniołek stróż miał dziś dobry refleks. podziękować mu :icon_razz: no, a Tobie należy sie duuuży browar za przezorność i wsparcie dla aniołka.
-
ałć, dobrze że nie stało Ci się coś poważniejszego. a jak mówi stare chińskie przysłowie "nigdy nie wiesz co jest dobre a co złe". może twój anioł stróż wiedział coś więcej i postanowił uprzedzić fakty. fakt, że trochę przesadził. ale, wyzdrowiejesz i wrócisz na drogi jako doświadczony weteran po przejściach 'widzący' dalej niż zwykłe szaraki :D 3m się.
-
coś w tym jest. mnie kregosłup boli po każdej jeździe na stromiku - nawet krótkiej, czasen nie bezpośrednio po tylko z opóźnieniem. możliwe że zależy to też od rodzaju urazu. też mam lekką przepuklinę gdzies na 4-5tce. cholercia, może jednak powinienem się przenieść na coś bardziej usportowionego :wink: jeździłem kilka dobrych lat samochodem z twardym zawieszeniem, ze spionowanym fotelem i czasem miałem ochotę wleźć pod fotel tak napieprzał mnie kręgosłup. odpuściłem "prawidłową" pozycję, pochyliłem oparcie dwa stopnie w tył i jest duuużo lepiej.
-
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
bert odpowiedział(a) na bert temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
myślałem, myślałem... Paweł tak to bywa że tyleż opini co ludzi. taka świata uroda :] pewności 100% nie ma nigdy i nie będzie, tak jak nie ma uczciwego piSSducka. zapewne to kwestia gdzie kto ma tą granicę postawioną - bo i Ty ją masz - niezależnie co napiszesz o parciu do przodu i nie odpuszczaniu. i to chyba na tym polega. ...a trzeci pomyśli że da radę :buttrock: [czytelnicy gazet ocenią czy miał rację] ps. [tmi żartujesz jajcarzu] -
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
bert odpowiedział(a) na bert temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
moim zdaniem to głupi sposób na życie [bez urazy] - od tego mamy rozum by czasem odpuścić, choćby po to by więcej w końcowym efekcie zyskać. a czasem trzeba zawrócić i mieć odwagę przyznać że wybrało się złą drogę. różnie w tym życiu bywa. hmm... może to kwestia innego rozumienia pojęć, a może wieku, doświadczeń, a może jeszcze czegoś innego. tak czytając czasem różne wpisy odnoszę wrażenie że część osób ma dziwnie postawione priorytety. choć z drugiej strony też tak kiedyś uważałem. powracając: chodzą tu i tam i mówią - "tak bardzo kocham swoją pasję że dałbym się za nią zabić" a ja im na to mówię - "jeśli coś jest tak cenne że warto dla tego zginąć, to tym bardziej warto dla tego żyć!". martwi nie mają możliwości doświadczać swojej pasji. polecam "wszystko za everest" jona krakauera. pouczająca lektura. szerokiej drogi. ps. na koniec wesoła(?) anegdota w temacie: wiele lat temu, znany ze swego ciętego dowcipu, brytyjski alpinista don whillans spieprzający akurat wraz partnerem w dół przed nadciągającą, wściekłą burzą spotkał dwóch japońskich wspinaczy. - idziecie w górę? - spytał whillans. - tak, tak - odpowiedzieli zgodnie chórem. - w górę. zawsze w górę. pierwsze japońskie wejście. - może, koledzy, zajdziecie znacznie wyżej niż myślicie - stwierdził whillans. :buttrock: -
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
bert opublikował(a) temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=5...5184&a=63115184 było z tysiąc razy - i bedzie z tysiąc razy... i tak sezon po sezonie. a rękę czasem wato ściągnąć z gazu. we własnym zdrowo pojętym interesie. -
dzisiejsze imprezy juz nie brzmią tak odlotowo jak stare modele. niby moc większa a jakieś takie bardziej ulożone i z przytępionym pazurem... wydaje mi sie, że najlepiej brzmiały te z okresu poziomych, prostokątnych reflektorów, jakies 6-8? lat do tyłu - o czym można się przekonać słuchając takiejż własnie imprezki bedącej w dyspozycji SJS w kielcach. dla mnie najbardziej niesamowite odgłosy silnika jakie słyszałem to stary marcos mantula - obłędny, metalicznie brzmiacy z lekkim gwizdem i nutką wysokiego soundu - w jakiejś starej relacji eurosportu z wyścigów supersportów w anglii, a na żywca - stare ferrari cabrio z centralnym silnikiem za którym "wlokłem" się przez jakieś małe miesciny pełne zakrętów, w pewny upalny wieczór we włoszech trochę lat temu. "wlokłem" bo jechaliśmy między 50-80 km/h, ale było to bardzo przyjemne wleczenie. TEN dźwięk, prze państwa! nawet mój brat, bedący absolutnym niefanem motoryzacji krecił głową z podziwem. mimo upału szybciutko otworzyliśmy boczne okna, wyłączyliśmy klimę żeby nie szumiała i słuchaliśmy... nie wiem niestety co to był za model bo wieczór nie pozwalał odszyfrować napisów. na pewno nic (wtedy) aktualnego, sylwetkowo "od tylca" obstawiałbym 80 lata. to był najlepszy dźwięk jaki słyszałem na żywca. nie udało mi się później już nigdy usłyszeć równie dobrze brzmiącej ferarki. odnosiło się wrażenie że słychać każdy element silnika, każdy zawór, każda zmiana obrotów to nowa symfonia dzwięku. widząc TAKIE COŚ człowiek zaczyna rozumieć po co są kabriolety i dlaczego nie trzeba szybko jeżdzić by upajać się jazdą. cholera, za tamtą ferarkę oddałbym śmigłowiec o.dyrektora, maybacha i jeszcze dorzucił miesięczne wakacje w honolulu. i jeżdziłbym z otwartym dachem nawet zimą :icon_rolleyes:
-
v storm za 27 zł .... i o co tu biega ?
bert odpowiedział(a) na dud temat w Co, jak i gdzie kupić - dla motocykla
:buttrock: vatzeque, masz zaj..... awatar :bigrazz: - eh... stara, dobra klasyka :) ps. juz poprawili na 27tysi -
Wskaźnik biegu - ma ktoś?
bert odpowiedział(a) na komalo temat w Co, jak i gdzie kupić - dla motocykla
mam takie cós w swoim stromku i goraco polecam. bardzo pomaga, zwłaszcza nie wprawionym motocyklistom. jak juz zaczujesz motonga to pewnie nie będzie ci potrzebne - ale nigdy nie zaszkodzi mieć. w razie jakichkolwiek wątpliwości można luknąć i wiesz co jest. motór miał to już zamontowane przez poprzedniego własciciela, nie znalazłem rachunku, jedynie korespondencję z prawdopodobnym dostawcą. tyle że pod adresem: www.g-fischer.de juz nic nie ma. www.acumen-electronics.co.uk mają takie cóś w ofercie, ale polecam byc ostrożnym przy zakupie - chciałem kupić u nich smarowanie łancucha które reklamują na stronie i dupa. gadżet wisi z podpisem "coming soon" od 10 miesięcy. z 5 razy obiecywali że już za tydzień będzie i nic. mało poważni. gdzies miałem jeszcze innego linka z ofertą dla poszczególnych moto, spróbuję odnaleźć i wrzucę na forum. pozdr. -
Samochód zepchnął motocykliste na latarnie...
bert odpowiedział(a) na wieczny student temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
odpuszczam. choć czasem żyłka zagra, to zaciskam zęby i puszczę co najwyżej w duchu kilka przymiotników pod adresem inwalidy umysłowego. ze spokojem na motorze, jak z nauką zen - ciężka sprawa ale satysfakcja gwarantowana. :buttrock: zdarzyło mi się dać się podpuścić chamowi na drodze i zawsze nie byłem po fakcie zadowolony. tak jakbym w pogoni za swoją racją dobrowolnie wlazł po kostki w krowie gówno - jedynie niesmak pozostaje, a i buty trzeba wyczyścić. dlatego zgadzam się że nie należy z idiotami stawać w szranki w ich konkurencjach. próba "wychowywania" innych na siłę [łamanie lusterek, kopanie, inne] nic nie da, a jeśli już to zaszkodzi - zwykle innemu motocykliście. dlatego dajcie spokój z odgrywaniem się - wy bedziecie mieli chwilę wątpliwej satysfakcji a inny z braci motocyklistów zbierze owoce frustracji poniżonego gnoma. -
Palce zawsze na klamce hamulca - co robię źle?
bert odpowiedział(a) na fv temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
ciekawa dyskusja, moje doswiadczenie na motocyklach jest miałkie, jednakowoż pozwolę sobie zabrać "głosa" i zdecydowanie agitować za trzymaniem dwóch palców na klamce hamulca. pomijając przyczyny inne (jak np. słaby układ hamulcowy itp.) hamowanie za pomocą dwóch palców będzie zawsze szybsze niż hamowanie całą ręką z przekładaniem palców na klamke z kierownicy. czas potrzebny do przełożenia palców z kiery na dźwignię jest wystarczająco długi by zabrać cenne metry na drodze do przeszkody. przyznaję też, że poważnie dziwi mnie uczenie takich rzeczy (wszystkie palce na kierownicy) przez suzuki moto szkołę. wg. mnie to niemała kompromitacja dla instruktorów. używam mocnych słów, jakkolwiek w moim odczuciu uzasadnionych. o trzymaniu palców może nie wiedzieć człowiek: - zaczynający dopiero swoją przygodę z motorami, - jeżdżący okazjonalnie, - nie przywiązujący wiekszej wagi do tego jak jeździ, - niezainteresowany i nie myślący o tym JAK ZWIĘKSZYĆ swoje bezpieczeństwo na drodze, instruktor NIE MA PRAWA TEGO NIE WIEDZIEĆ, albo mieć inne wnioski. jeśli takowe ma - znaczy to że nie ma dużego doświadczenia albo dramatycznie nie radzi sobie z oceną i wyciąganiem właściwych wniosków ze swych drogowych doswiadczeń. w każdej sytuacji kompromitacja. Sofija, instruktor wpuścił Cię tym "eksperymentem" w maliny, jak zapewne wiele innych osób widzących tą sytuację i czytających Twój wpis. ("no proszę, zrobiła test i wyszło że instruktor miał rację") OTÓŻ NIE ! czym innym jest ŚWIADOME hamowanie na kursie w ćwiczeniu hamowania - a czym innym HAMOWANIE AWARYJNE na drodze w sytuacji zaskoczenia. taki test jak przeprowadziliście jest kompletnie niemiarodajny ponieważ na kursie WIEDZIAŁAŚ że zaraz bedziesz hamować, byłas na to przygotowana, zapewne (nie piszesz jak to wygladało więc zgaduję) ustalono jakiś punkt od którego miałaś rozpocząć hamowanie, więc nawet znałaś/widziałaś go wcześniej, mogłaś przygotować psychikę. dojeżdżając do punktu byłaś przygotowana na to co zaraz nastąpi, odpadał czynnik zaskoczenia, mogłaś w odpowiednim momencie zacząć przekładanie reki na dźwignię. ten "test" był pozbawiony istotnej składowej długości drogi hamowania, jaką jest CZAS REAKCJI KIEROWCY NA NIESPODZIEWANE ZDARZENIE oraz (prawdopodobie - bo nie wiem jak dokładnie wyglądał ten test) CZAS POTRZEBNY NA WŁAŚCIWE WYKONANIE CZYNNOŚCI HAMOWANIA - w tej sytuacji przełożenie palców na klamke hamulca w sytacji zaskoczenia. w realu to są cenne metry które decydują często o przeżyciu lub nie. mając palce ma klamce hamulca - i ćwicząc hamowanie awaryjne wczesniej tak by wyrobić sobie odruch - w sytuacji zaskoczenia podejmujesz hamowanie praktycznie natychmiast, zanim dotrze do świadomości co się dzieje, potrzebujesz jedynie zacisnąć palce (jak skurcz przy dotknięciu wierzchem palców np. rozgrzanej płyty). hamujesz szybciej nawet niż w samochodzie (puszczenie gazu, przełożenie nogi na hamulec i wciśniecie go - 3 czynności w rozłożeniu). jest to tym bardziej niezbędne że w samochodzie możesz po prostu (a nawet powinnaś jeśli masz ABS) wcisnąć (wraz ze sprzęgłem) hamulec na maxa - czego nie mozesz zrobić na moto - zakładając oczywiście że hamulec w moto działa własciwie - bo natychmiast wytniesz orła na zablokowanym kole. druga sprawa to możliwy błąd w wykonywaniu czynności - np. zaczepienie rękawicą, wierzchem palców przy gwałtownym i nerwowym przenoszeniu ich za dźwignie o tąż dżwignię co może wpłynąć na dodatkowe opóźnienie w rozpoczęciu hamowania lub złym chwycie. przy trzymaniu dwóch palców na własciwie ustawionej dźwigni prawdobodobieństwo jakiegoś błędu w chwycie jest znikome - to o wiele prostsza czynność. druga sprawa: jeśli masz problem z wystarczającym zaciśnięciem hamulca dwoma palcami to jest to raczej problem jego regulacji tak by dwa palce wystarczyły. to samo z takim ustawieniem by klamka przy maksymalnym hamowaniu nie ściskała pozostałych palców. uważam że hamulec powinien być tak ustawiony by można było dwoma palcami zablokować przednie koło. kolejna sprawa: moim zdaniem palcami właściwymi do hamowania są wskazujący i środkowy - jako najsprawniesze, najmocniesze i najszybsze z palców dłoni. tytułem eksperymentu proponuję spróbować szybko zginać/rozginać palce wskazujący + środkowy i powtórzyć to z serdecznym i małym - nieporadność tych ostatnich może zadziwić właściciela :cool: (to kwestia fizjologi/budowy dłoni - nie tylko wyćwiczenia) nie przypadkowo serdeczny i mały uczestniczą w dużo mniejszym stopniu (lub nie uczestniczą w ogóle) np. w grze na gitarze czy innych instrumentach strunowych. to tyle. pozdrawiam wszystkich i życzę odpowiednio szybkiego hamowania :) -
...zacznij uważać. [przecież nie napiszę: nie jedź :) ] małe przypomnienie o tym, by aktywnie korzystać z tego co wozimy pod kaskiem. wszystkim forumowicz/k/om i nie forumowicz/k/om życzę udanego sezonu i sprawnego anioła stróża. :) ps. ...to na końcu filmiku to zdecydowanie nie była robota anioła stróża ;)
-
Ziut, nie przywiazuj się za bardzo do tego co mówi lekarz. lekarze duzo różnch rzeczy mówią. po prostu rób swoje i nie zakładaj że nic sie z mięśniami nie da zrobić. upór i systematyczna rehabilitacja czynią cuda. czasem trzeba być pozytywnym paranoikiem i nie przyjmować do wiadomości pozornie oczywistych rzeczy. kiedyś czytałem w pewnej ksiażce napisanej przez lekarza o przypadku amerykanina który doznał porażenia prądem o wysokim natężeniu [po czym odrzucony spadł z dachu swego domu]. w miejscu gdzie gość zamknął obwód [klęczał na jednej nodze] wszystko zostało spalone do kości. lekarze uważali za cud że gość w ogóle to porażenie przeżył [ponoć, paradoksalnie pomógł mu lot z dachu na ziemię :notworthy: ] i uderzenie o ziemię - jednakowoż uważali że już do końca życia będzie chodził o kulach - jeśli w ogóle nie straci nogi. ale gość miał inne zdanie w tej kwestii. [specyficzny był dosyć - w szpitalu nie pozwolił zaaplikować sobie żadnych środków przeciwbólowych] a ponieważ medytował juz od kilkunastu lat [i zapewne znał sławne powiedzenie eisteina], praktycznie od początku zaczął pracować na psychiką i ciałem, zaczął rehabilitację ... no i udowodnił lekarzom że nie mieli racji. ...którzy to lekarze kręcili ze zdumienia głowami, patrząc na przestrzeni kolejnych miesięcy jak gościu zdrowieje a mieśnie których praktycznie w okolicach kolana nie było odrastają. tak że, pamietaj Ziutku: "wszyscy wiedzą że czegoś nie da się zrobić - po czym przychodzi ten kto o tym nie wie i on to robi" ...powiedział pan einstein pewnego dnia. trzym się mocno i ćwicz cierpliwość :buttrock:
-
toika 1,8 [niebieska, broń boże czerwona :) ] ale bez serduszka na drzwiczkach.
-
głowa do góry Ziutku, nie martwuj, bedzie dobrze. czeka Cię masa pracy i [bedziesz miał dużo] cierpliwości ale możesz odzyskać czucie i wiekszość sprawności sprzed wypadku. mój kumpel miał dużo lat temu bardzo poważny [i absurdalny] wypadek - z gruntu tych co to nigdy nie powinny się wydarzyć. odwiedzając naszego wspólnego przyjaciela otworzył drzwi wahadłowe na klatce schodowej [stare budownictwo - duże i ciężkie drzwi z ozdobnymi szybkami] a że zawias był stary i słaby, drzwi wypadły z niego, kumpel chciał je uratować i pewnie dałby radę [kawał wysokiego i silnego chłopa z niego] ale niósł w rece butle ze złocistym płynem orzeźwiającym [czyli mógł użyć tylko jednej ręki] i tak pechowo te drzwi ratował że razem z nimi się wyłożył rozbijajac szybki, butle i masakrując prawą rekę [o te szybki]. kumpel odwiedzany usłyszał rumor na klatce, wyszedł i zastał naszego pechowca w wielkiej kałuży krwi. i poszło: nerwowe próby tamowania krwotoku [krew na podłodze, scianach], wzywanie pogotowia, panika i bieganie po klatce, zamieszanie, wiazanie ręki w ramieniu i takie tam, - i w tym wszystkim kumpel powoli tracący przytomność i gasnący w oczach. szybki poszły po calaku tnąc mięsnie, ściegna, tetnice, nerwy - ledwo nam kumpla odratowali [baardzo przydały się tzw. znajomości i odpowiednie umocowania - ukłony dla trzeźwości odwiedzanego który wiedział gdzie zadzwonić i bez zwłoki to zrobił] - tak że 'niedoszły' od poziomu karetki był odpowiednio pilotowany. w rezultacie zdarzenia [a miał naprawdę fachową opiekę w szpitalu i własciwe ręce Go operowały] kumpel stracił czesciowo władzę i czucie w prawej dłoni [praworęczny jest] - uciekły nerwy aż do łokcia. rokowania były kiepskie bo mimo rehabilitacji po jakimś czasie [miesiac? dwa?] nie miał czucia w palcach i zaczęła mu sie dłoń 'zapadać' w wyniku braku impulsów nerwowych i zaniku mięśni. wychodziło na to że będzie miał tą dłoń niesprawną na stałe [zero ruchu serdecznym i małym palcem, brak czucia, uchwytu w dłoni i jej zniekształcenie. no i tak mineło kilka lat. w międzyczasie wyjechałem do innego miasta, stare kontakty się urwały. ze dwa latka temu na urodzinach żonki 'odwiedzanego' spotkałem pechowca, uścisnąłem staremu kumplowi grabkę serdecznie i... zonk - uscisk prawidłowy, mięśnie spowrotem na miejscu, dłoń sprawna. trwało to długo ale udało mu się odzyskać czucie w dłoni, nie wiem czy nerwy mu odrosły w wyniku rehabilitacji czy mu je operowali [nie pytałem] - faktem jest że po wypadku praktycznie nie zostało śladu dla niewtajemniczonego. a więc cierpliwości i głowa do góry - nie poddawaj się i pracuj nad nogą - jak tylko bedzie już można. a my tu wszyscy trzymamy za Ciebie kciuki. trzym się i nigdy nie poddawaj zwątpieniu jak przystało na niezniszczalnego :buttrock: [najlepiej po prostu pie**ol posepne opinie i mordy posępne i rób swoje] ps. tylko, eee... wiedz że ci niezniszczalni to tego, eeee... tez muszą na siebie uważać. dobrze? i słuchaj sie Michała [który nie jest be] bo dobrze prawi chłop. mlody a już taki inteligentny - to co będzie dalej?
-
Ile jechałeś najszybciej na swoim motocyklu?
bert odpowiedział(a) na d8-vid temat w Szkoła jazdy, stunt, wypadki
najszybciej, po prostu, eeee... jechałem najszybciej, eeee..., jak najszybciej potrafiłem jechać.