Skocz do zawartości

Jak to jest na jeździe próbnej używanym moto?


Rekomendowane odpowiedzi

W przypadku jazdy probnej zawsze rownowartosc motocykla w zastaw (no i oczywiscie osoba towarzyszaca)! Nie jakies tam dowody osobiste, koledzy itp., tylko gotowka! Sorry, ale nie dal bym sie przejechac moim motocyklem zupelnie obcej osobie, ktora widze pierwszy raz na oczy i nie wiem nic o jej umiejetnosciach.  

 

to w sumie jest najlepsze mozliwe rozwiazanie i chyba juz stanie sie zwyczajem. tyle ze sprzedajacy musi tez byc pilnowany.zeby w razie co nie spi**dolil z kasą.tak czy siak lepiej zeby kumpel zostal.

Właśnie z tym zostawianiem kasy to też nie jest tak wesoło... Raczej jakiegoś pokwitowania trzeba żądać za zastawioną kasę. Więc może najlepiej jakaś umowa przedwstępna, w której zawiera się że koleś zostawia równowartość motocykla i jeżeli ma dzwona to moto jego, a kasa sprzedającego. I jest wtedy także zabezpieczenie przed wyłudzeniem pieniędzy

 

pzdr @starte 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jasne... przyjedzie 2 burakow kaszlem, ktorzy smigaja wskami. i daj im sie przejechac. gratuluje pomyslu.

Acha, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... Odwróć sytuację - jedziesz coś kupować i gość ci każe zostawić kase. Spoko, zostawiasz, wracasz z wycieczki i nie ma gościa, nie ma papierów, masz za to moto, które okazuje się kradzione... Albo walisz szlifa na piasku na winklu, wracasz i okazuje się że z kwitami jest coś nie tak... Albo zostawiasz kasę tyle ile gość chce, a podczas przejażdzki okazuje się że sprzęgło się ślizga, piątka wypada i w ogóle nie ma świateł... A po powrocie gość mówi, że teraz to pocałuj się w dupe....

Dwie strony medalu.... nie ma złotego środka....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie strony medalu.... nie ma złotego środka....

 

pewnie, ze nie ma. ale to ja sprzedaje moto i gramy na moich zasadach. nie podoba sie? niech sobie jedzie gdzie indziej. dobry sprzet zawsze sprzedasz i nie ma sie co bac o klientow. no chyba, ze cos z moto nie tak i boisz sie utraty potencjalnego nabywcy padliny... :roll:

 

po stosunku obecnego wlasciciela do moto, mozna zauwazyc, jakie on ma podejscie do sprzeta i co o nim sadzi. zeby bylo prawdziwiej, na 4 vfrki, ktore ogladalem, kupilem ta, za ktora musialem dac zastaw, zeby sie przejechac - prawdziwe!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wszystkie refleksje ;) . Tak właściwie to ani rola sprzedającego, ani kupującego nie jest specjalnie komfortowa. Pewnie sytuacja jest łatwiejsza gdy sprzęt zmienia właściciela w kręgu znajomych. Jednak w przypadku wywrotki problem byłby chyba równie skomplikowany.

Przypomina mi się taka sytuacja sprzed lat, chociaż nie dotyczyła kupna/sprzedaży to zaistniał tam problem odpowiedzialności za szkody. Pewien gość dał się przejechać innemu na Jawie 350 (wtedy to było coś) ten po ostrym przegazowaniu został na plecach, a motor wywinął koziołka zatrzymując się parę centymetrów od zaparkowanego samochodu – jak się później miało okazać było to jedyne szczęście w całym nieszczęściu. I choć wszystko było wśród znajomych pamiętam, że ciężko było im się dogadać co do rekompensaty. Poszkodowany nie chciał, by pognieciony tłumik był wymieniony na używany. Pechowy jeździec nie widział z kolei powodu dla którego miał płacić za nowe graty skoro motor specjalnie nowy już nie był :ehz: . Jako, że nieszczęścia chodzą parami, to kiedy właściciel motocykla wracał do domu został stuknięty przez jakiś samochód czyniący tym samym kolejne spustoszenia (policja orzekła, że obaj uczestnicy zdarzenia ponoszą za nie winę). Spowodowało to problem, co zostało uszkodzone za pierwszym razem a co później. Rokowania trwały bardzo długo..................

 

Z innej beczki: w wielu komisach stoją sprowadzone maszyny jeszcze nie zarejestrowane, a więc bez ubezpieczenia etc. Ciekawe jak w takim przypadku wygląda jazda próbna - jeśli w ogóle jest możliwa :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u mnie bylo tak; jak kupowalem pierwszego ogara- koles przewiozl mnie na nim i tyle. z reszta mu sie nie dziwie bo w ogole jezdzic nie umialem jeszcze wtedy.

kiedy go sprzedawalem- przyjechalo trzech, dwoch zostalo, trzeci sobie pojezdzil po garazu.

kupowalem mbxa to moglem jezdzic do woli bez zadnych uprzenich wplat, jeszcze koles mnie zachecal do dalszej jazdy zeby go rozgrzac i w ogole.

przy sprzedawaniu mbxa trafilem na kupca, ktory w ogole nie chcial jazdy probnej, choc mu ja zasugerowalem...

kupno wski- pakuje do bagaznika i tyle, ale przy sprzedazy(warta byla ze 100zl a i tak wzialem 250) dalem kolesiowi bez zadnego ale pojezdzic(nie umial tego robic wiec poodpychal sie troche nogami.. ;)) i tyle.

 

generalnie zawsze chcialem zeby ktos przejechal sie na moto, zeby potem lipy jak cos nie bylo, a takto mam prawo powedziec ze jazda probna byla i narazie. w przypadku kiedy sprzedwalbym na gieldzie- napewno rzadalbym zaliczki, dokumentow i osoby towarzyszacej...

 

jako kupujacy musisz sie pokazac z jak najlepszej strony, zdobyc zaufanie. jako sprzedawca trzeba wyczuc klienta, tak jak to juz pisali poprzednio...

pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie jakie mnie zdziwko wzielo, gdy kupowalem moto w UK...Dzwonie do kolesia, rozmawiam z nim o moto. Spoko sie dogaduje, ale od razu mozna wyczuc ze angol to ja nie jestem :P Mowie ze z Polski it itd. Umawiam sie ze do niego przyjade, koles mowi ze nie ma problemu-sam zaproponowal mi jazde probna! Przyjechalem, wzialem moto zostawiajac w zastaw stara Fieste i kumpla :) Koles nie chcial nic w zastaw! Powiedzial mi tylko gdzie stoja kamery, zebym nie dal sie zlapac i zapytal czym wczesniej jezdzilem. Teraz wyobrazcie sobie sytuacje, sprzedajacie moto, przyjezdza do Was jakis obcokrajowiec zza wschodniej granicy. Ciekawe ktory z Was dalby moto na jazde probna bez zadnego poreczenia? Bo ja na pewno nie :oops:

P.S. Jak ostatnio sprzedawalem Etke, to kupujacy nawet przejechac sie nie chcieli(a proponowalem)-wiec problem sam sie rozwiazal :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy ja kupowałem moje Suzuki gość odrazu zaproponował mi jazdę próbną. Ja lekko podekscytowany zakupem pierwszego moto zrezygnowałem, jednak zaproponował, że kawałek mnie przewiezie. Wszystko ok - żadnych dziwnych odgłosów itp. Spisaliśmy umowę i motocykl mój :P. Takie podejście moim zdaniem jest wporządku, ale nie wyglądam chyba na niebezpiecznego :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pojechałem po moto z dziewczyną i kumplem (jak coś to kupujemy i on wraca autem a ja moto - dziewczyna musiała powiedzieć czy się podoba moto :P )

po drodze zwineliśmy jeszcze kolegę, któy jeździ moto żeby sprawdził po swojemu

na miejscu kolega pojechał na jazdę próbną, my z autkiem zostaliśmy, wrócił powiedział że wszystko ok i wtedy pierwszy raz ją ujeżdżałem (CBR)

zostawiłem zaliczkę i na następny dzień była u mnie przed domem :)

 

rok temu u mnie w mieście była akcja że przyjechał koleś kupić moto i pojechał z właścicielem na próbną przejażdżkę

zatrzymał się w jakimś lasku gdzie czekał znajomy i zdjęli właściciela z moto, stracił nową yamaszkę

 

ale tą akcję przebił koleś, który na parkingu wziął moto od kolegi że się przejedzie kawałek, postawił na koło i nie zauważył że próg zwalniający leży

wywalił się przy dość dużym audytorium, ludzie w śmiech, moto w drzazgi

zobowiązał się naprawić a że nie miał kasy to z ogłoszenia zadzwonił do kolesia w Sieradzu który miał dokładnie taki sam i pojechał pociągiem obejrzeć

koleś dał mu na jazdę próbną a ten od razu kita do domu

po jakimś czasie policja wyciągnęła go rano z łóżka i w tej chwili spędza miło czas w Krainie Tysiąca Zamków i Jednego Klucza

wczasy zafundował Minister Sprawiedliwości :lol:

 

kumpel któy handluje moto dał mi radę, że gdy będę sprzedawał i ktoś przyjedzie oglądać to nie wpuszczać go na teren posiadłości

wyprowadzić moto przed bramę i tam pokazać

chodzi o to żeby nie widziano jakie zabezpieczenia garażu itd

 

osobiście to tylko pod zastaw bym dał się przejechać (przy sprzedaży), a jak jakiś oszołom to raczej jako pasażer by jechał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o panujące zwyczaje. Czy np. na jeździe próbnej  :D  sprzętem kieruje potencjanlny nabywca, a właściciel siedzi z tyłu? Czy może jest odwrotnie? Czy też może zostawia się żądaną kwotę (jako zabezpieczenie finansowe) za moto i można samemu kawałek przejechać?

 

Gdy kupowałem MZ-kę, najpierw testowałem ją w charakterze "plecaczka", potem sam powoziłem (sprzedający pozostał z moim ojcem-zakładnikiem). Gdy jeździłem po komisach w poszukiwaniu skutera i testowałem kilka egzemplarzy pod rząd, schemat zawsze był taki sam: kasa (równowartość skutera) do rąk komisanta i ziu na jazdę próbną.

Romet Pony > Romet Ogar 205 > MZ ETZ 251 > Suzuki GSF 600 S Bandit i Peugeot SV 50 > Yamaha YP 250 R X-Max > Merida Freeway 9300

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taka zasade - jezeli ktos przyjezdza konkretnie kupic moto to zostawia samochod + kumpel i jedzie probowac. Jak bedzie kuku - to kupuje pozostalosc moto za kwote wyjsciowa i cieszy sie z godzin spedzonych w garazu na naprawie.

Jezeli ma problem z wyborem, chce tylko obejzec moto bo nigdy takiego w zyciu nie widzial albo nie wie gdzie sprzeglo lub hamulec to moze tylko przymierzyc sie do siodelka, kluczyki sa u mnie w kieszeni.

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...