Skocz do zawartości

Czy Hornet 600 na pierwszy motor może być?????


Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 lata później...

Niedzwiadk, co znaczy nie przekraczac pewnych obrotow ?

 

Nie chcesz przekraczac pewnych obrotow to sobie od razu zestaw dlawiacy zaloz, wtedy bedzie to mialo sens.

 

Co zrobisz jak Ci sie reka omsknie ? Paciorek zmowisz ?

 

:crossy:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...

Aby nie zakładać nowego tematu zapytam tutaj podobnie jak kolega wyżej. Jeżdżę od osiemnastki MZ 250 ETZ, przejeżdżone mam jakieś 20 tysięcy km przez 7 lat - może wydawać się niewiele ;) Nadchodzi czas małych zmian, no i tutaj pytanie do bardziej doświadczonych kolegów czy Hornet (od 2002+) będzie nadawał się na drugi motocykl z moim doświadczeniem? Pod uwagę brałem jeszcze trochę słabszego Bandita 600

Edytowane przez kuba89
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbrew pozorom te 20.000km to nie takie małe doświadczenie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jakie doświadczenie mają niektórzy, gdy się przesiadają. Wg mnie spokojnie ogarniesz i jeden i drugi sprzęt.

 

Pozdr.

F.

Edytowane przez filipr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tez śmigałem na ETZ-ce 250 i miałem ten sam dylemat co Ty,wybrałem Bandziora 600 i nie załuje,naprawdę te prawie 80 KM w zupełności wystarczają do swobodnego nawijania kilometrow na koła,pozatym kultowy olejak,silnik nie do zajechania.Przejeździłem cały sezon 15 tys km,bezawaryjnie jak dbasz o wymiany oleju,filtrow to długo pojeździsz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia.

 

Odkąd sięgałem stopami ziemi rozpocząłem przygodę z motocyklem (no może motorkiem i nie liczę przejażdżek z Tatą na jego jawie 350;]). Zaczęło się od Ogara potem wskoczył simson, przygody z wskami, mztkami i później dostałem możliwość użytkowania "kawalerskiej" jawy Taty.

Po przesiadce na nią z regularnie ujeżdżanego simsona myślałem, że oszaleję (nie nie przesadzam) z przyjemności jaką miałem z jazdy na tym niełatwym (ciężki i średnio zwrotny w porównaniu z mztką) sprzęcie.

Na początku zszokowała mnie nieco mocą (no w końcu simson nie miał do niej startu wcale;), odejściem i prędkością maksymalną, ale udało się opanować.

Nie wiem ile tysięcy kilometrów przejechałem przez te wszystkie lata. Do szkoły , do sklepu, do znajomychch, na ogniska, wycieczki itd. Jeździłem moto gdzie się dało i jak się dało. Simson nawet śnieg brał na klatę ( co skończyło się 3 twardymi glebami na oblodzonym asflacie - liczbę pamiętam bardzo dokładnie bo naprawdę bolało:/)

 

od 18 roku życia zaraz po zdaniu prawa jazdy zacząłem jeździć do szkoły (liceum) autem. Trochę motocykla ubyło, ale jazda do Łodzi Jawą powodowała zbyt wiele uniedogodnień i puszka zastąpiła mi ten środek lokomocji. Rocznie autem robiłem 20 tys. km (=/- 2 tys.)

 

W lato gdy dochodziłem progu 20 roku życia zapadła decyzja o zakupie pierwszej dorosłej maszyny. Tak prznajmniej to nazwę pisząc o kupnie japończyka.

Zaczęło się od oglądania cebulki. Wydawało się to krokiem bardzo właściwym i byłem przekonany, że to taki dobry krok na dalszą drogę z nieco inną myślą konstrukcyjną, "tłuściejszymi" koniami itd.

 

Napotkałem jednak pewnego dnia horneta.

Zautozargumentowałem się, że przecież, tyle jeżdzę, że to już inna konstrukcja technologia, że już zapas będzie, po co zmieniać po roku czy dwóch itd itd.

I cóż, kupiłem.

 

Sam motocykl.

Prowadzi się bardzo dobrze. Jest "bliski ciału". ciągnie niemal w całym zakresie z lekkim pchnięciem koło 7-8 tys. obrotów. Czuć pochodzenie cebry. U mnie przez 6 lat bezawaryjny. Lałem, wymieiałem i rgulowałem regularnie i odpłacił mi niezawodnością jeżdżąc od kwietnia do października (=/- bo przyznaję, że zimny i brudny asfalt to zdecydowanie przeciwnik tego moto). Pozycja za kierownicą bardzo przyzwoita. Mocy starcza spokojnie w miarę poprawiania techniki jazdy na wycieczki z Gixami 750, cbr600rr czy cb1100 itd. Oczywiście wymaga to odpowiedniego wysiłku, ale dopóki winkle i niedługie proste to "daje rade" (ku wściekłości kolegów;)

Minusy każdego nakeda , wiatr, deszcz czy słota dają w kość. Lae każdy wie na co kupuje bilet do kina. Potrafi się nerwowo zachować w złożeniu na długim łuku (Raz na zjeździe od ronda Wilsona w stronę centrum na wybrzeże gdyńskie nieomal zapakowałem w trakcie "kołysania tylnego koła" w tył auta, które dogoniłem - jechałem zdecydowanie za szybko). Przez gabaryty w koleinach i na nierównościach poprzecznych staje się wymagający.

 

Moje wrażenia.

Czy popełniłem błąd kupując na "pierwsze dorosłe moto" horneta? Nie wiem. Sam motocykl napewno kupiłbym jeszcze raz. To kawał dobrej maszyny o bardzo fajnej i wydaje się zrównoważonej charakterystyce (jak większość hond w swoich klasach).

Jeździłem nim 6 lat i żyję. Choć kij ma tu dwa końce. PIerwsze dwa tygodnie jeździłem naprawdę będąc pod mocnym wrażeniem hondy. Nie da się ukryć, że choć jeździłem na gixach, cebrach itd to jeżdżenie (przejażdżka) motorem kolegi to w ogóle mega marne doświadczenie. Między hornetem, a moimi bzykami była przepaść nie do zasypania i nawet mój "umiarkowany" charakter, "bogate doświadczenie" no bo przecież od malego motocykle i podarte na simsonie kolana (oprócz 3 zimowych kilka innych "spektakularnych" gleb miało miejsce) nie uchroniły mnie od błędów.

 

Jeśli spojrzę wstecz to po dwóch tygodniach na obczajenie sprzętu moja pewność siebie podnosiła się niewspółmiernie do posiadanych umiejętności. Ilośc błędów, które doprowadzały mnie do sytuacji mogących się zakończyć poważną kontuzją nie liczę. Było ich za dużo. Ich powód. Pewność siebie niepokryta odpowiednimi umiejętnościami, koledzy, własne dziwne "zajawki" itd. Podobno jestem rozsądny i spokojny..... taaaa. Hornet prowokuje. Świetnie odpowiada na gaz, a jego korzenie czuć w gardzieli kolektorów, aż nadto wyraźnie. Nie daje się bić większym, a zniejednego sportowego auta w mieście śmieje się do rozpuku.

Z czasem dorosłem do niego umiejętnościami i zobaczyłem jak mało wiedziałem "wtedy" i jak dużo przede mną. Świetnie nauczył mnie jazdy.

Nigdy nie upadłem na nim, ani nie zrobiłem sobie krzywdy....

.... ale czy to samo w sobie jest sukcesem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja brałbym raczej Bandita, ale to przez sentyment do tej konstrukcji.

 

Ale zamiast wybierać między tymi dwoma modelami, spojrzałbym też na inne motocykle. Chociażby na Hondę CBF 500, CBF 600, Kawasaki ER 6, Yamahę XJ 6 Diversion. Są to świetne motocykle na pierwszy, dorosły sprzęt, i na pewno nie zabraknie Ci mocy po sezonie czy dwóch...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latam na Hornetach od początku wprowadzenia przez Hondę tego modelu, czyli od 1998 r. Obecnie jeżdżę ostatnią generacją Horneta z 2010 r. Napewno jest to motor dla początkujących. Szczególną prostotą prowadzenia i stabilności jazdy charakteryzują się modele produkowane od 2007 r. Polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybór padnie raczej na Horneta z 2000 roku +, starsze roczniki miały 16 calowe koło które podobno strasznie nerwowo lubiło się zachowywać. Już niedługo praktyczne poszukiwania i zobaczymy co będzie przy okazji do obejrzenia ;) Tamten rok pokazał że można być upartym na Focusa a wrócić z giełdy Volvo V50 ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...