Skocz do zawartości

Mój pierwszy start :)


Sherman
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Pamiętam, jak fajnie mi się czytało relacje z zawodów i treningów, które wstawialiście (m.in. Rinas), więc zaryzykuję i wkleję moją relację z wczorajszego debiutu w motocrossie (I runda mistrzostw strefy Północnej w Chełmnie). Wynik lipny, lekkie straty na zdrowiu, ale ogólnie super emocje i niezwykła motywacja do dalszej pracy nad sobą i swoimi słabościami. Zapraszam do lektury :)

 

Zawody mają się odbyć w niedzielę, na miejscu meldujemy się w sobotę, żeby na spokojnie ogarnąć jeszcze tor na piechotę i zrobić odbiór techniczny motocykla. Na miejscu już sporo ludzi, głównie dobrze zorganizowane, duże zespoły. W niedzielę rano rozpoczynają się oficjalnie zawody, czyli wyjazd na wolny trening i następujące po nim kwalifikacje. Odpalam maszynę, rozgrzewam się i punktualnie o czasie melduję się na starcie. W mojej klasie prawie 40 zawodników, ryk maszyn niesamowity, bo czterosuwowe 250-tki stoją obok dwusuwowych 125-tek. Limit głośności dla wszystkich to 115 dB :). Sędzia pokazuje, że można wyjeżdżać, więc wyjeżdżamy na "rundę zapoznawczą". Prawdę powiedziawszy jest to pierwszy mój kontakt z tym torem, bo miałem okazję na nim trenować tydzień wcześniej, ale z uwagi na deszcze udostępniona była tylko jedna część. Także de facto jadę nitkę po raz pierwszy w życiu i powiem szczerze, jestem grubo wystraszony: jest to jeden z najtrudniejszych obiektów w Polsce, z bardzo dużymi przewyższeniami i skokami, które po prostu trzeba skakać w ciemno. Wygląda to tak, że jest kawałek prostej, który kończy się 1,5 metrową rampą (za którą widać tylko niebo i korony drzew), po której jest około 10-15 metrów płaskiego terenu i nagle zaczyna się zjazd z bardzo stromej skarpy, z której strach w ogóle zjechać. Lepsi zawodnicy skaczą z rampy, przelatują nad płaskim fragmentem i spadają w połowie wysokości skarpy, która ma za 30 metrów wysokości... takie miejsca na torze są 2, oczywiście ja przejeżdżam jest na spokojnie, czyli "na dwa wybicia". Powoli się rozkręcam, kwalifikację kończę na 18 miejscu, co w sumie mnie cieszy.

Pierwszy wyścig to mega spina przed startem, bo nigdy nie miałem okazji startować z "motocrossowej" maszyny startowej. Wygląda to tak, że trzeba po prostu dać ognia do odcinki i puścić sprzęgło w momencie, kiedy bramka zacznie opadać i pilnować, żeby motocykl za bardzo nie szedł na gumę. Niby proste :) Obok mnie stoi Tomasz Gollob, więc jest dodatkowa spina. Spina kończy się tak, że w momencie opadnięcia bramki strzelam za szybko ze sprzęgła i gaszę silnik... jakiż wesoły widok odjeżdżających 40 zawodników w momencie, kiedy ja zaczynam się szarpać z ponownym odpaleniem sprzętu (w crossówce najpierw trzeba znaleźć luz, potem trzeba wysunąć kopniaka i odpalać nogą, trochę to zajmuje). Jak odpalam, to ostatni zawodnicy znikają za pierwszym zakrętem. Fuck, trzeba gonić, więc ogień i zasuwam. Jak tylko dopadam ostatnich maruderów, włącza mi się tryb "wyścig" i zaczynam wyprzedzać gdzie popadnie: po wewnętrznej, po zewnętrznej, na skokach - w końcu są to zawodnicy najsłabsi, więc nie ma problemu. Po wyprzedzeniu około 10-15 sprawa zaczyna się komplikować, bo im bliżej czoła stawki, tym lepiej i równiej ludzie jadą. Ostatecznie wyścig kończę na 23. miejscu, więc generalnie lipa. Ale powalczyłem i w sumie się cieszę, że z ostatniego miejsca przebiłem się prawie do połowy stawki.

Drugi wyścig to chęć odkucia się po pierwszym. Z maszyny startowej wychodzę nawet sensownie, gdzieś w okolicy 20 miejsca i zaczynam się przebijać wyżej. Po kilkunastu zakrętach i kilku dobrze skoczonych hopach jadę w okolicy 10-12 miejsca zmniejszając dystans do kolejnych. W głowie euforia, zaczynam iść fajnym tempem, z radości tak odwijam, że kilka hopek "przelatuję" za daleko, zawieszenie dobija, ale jadę bez żadnych defektów. Tor już wygląda jak poligon, miejscami wyrwy i dziury takie, że maszyna tańczy pod nogami jak wściekła dziwka, do tego dochodzi zmęczenie... najazdy na skoki mocno powyrywane, na zakrętach koleiny takie głębokie, że drzemy podnóżkami o ziemię... Ale są fragmenty toru, w którym ziemia jest ubita jak beton. No i niestety w takim miejscu, na szybkim prawym winklu za bardzo odjeżdża mi przednie koło... w efekcie przewracam się na prawą stronę, drąc niemiłosiernie bardzo twardą, wyschniętą ziemię ręką i udem. Motocykl gaśnie. Momentalnie go stawiam i próbuję odpalić. Po którymś razie się udaje, ale wyprzedza mnie kilkunastu zawodników, więc kibel. Wsiadam, gonię, ale ostatecznie znów zaklęte 23. miejsce :(

Zawody ukończone, licencja zrobiona, ręka i noga zdrowo obszlifowane, ale nic nie połamałem i motocykl wytrzymał, więc jest pozytywnie. Słaby wynik motywuje do dalszej pracy. Obiecuję, że następnym razem będzie lepiej :)

 

1619497_734692073242137_7399724898140459

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Wam za miłe słowa, czeka mnie dużo ciężkiej pracy, żeby cokolwiek wywalczyć, ale mam dobrą motywację. Start pokazał, gdzie moje miejsce w szeregu, ale dał również kilka pozytywnych odpowiedzi: udowodnił, że pół roku harówy nad kondycją naprawdę się opłaciło, bo jestem w stanie wytrzymać bez problemu dystans wyścigu (+/- 20 minut) i do końca mam siłę jechać na 100%. Druga sprawa to to, że bardzo dużo dało mi doświadczenie (niewielkie, ale zawsze) ze ścigaczy - bo przede wszystkim wiem, że jadąc za kimś nie da się go wyprzedzić i trzeba iść własnym śladem. Że nie wolno odpuszczać do końca, bo właśnie wtedy inni się męczą i robią błędy. No i że wygrywa ten, który potrafi poruszać się płynnie po całym torze, a nie zrobić dobrze jeden czy dwa zakręty...

 

Gollob oczywiście wygrał obydwa wyścigi w mojej klasie, ale inaczej być nie mogło :)

Natomiast powiem Wam, że największą frajdę poza samą jazdą sprawiało mi oglądanie zmagań najmłodszych. Dzieciaki w wieku 8-10 lat cieły się jak zawodowcy na motorkach z klasie 65 cm3. Niesamowita wola walki, totalna determinacja i podziw, że te maluchy trzymają manetę bez względu na sytuację i potrafią zaliczyć 15 wywrotek w wyścigu i dalej się podnieść, wsiąść na konia i jechać. Pełen szacunek, coś niesamowitego.

 

Także dziękuję za doping, trenuję dalej i najwyżej zanudzę Was jak coś powalczę - następna runda dopiero w drugiej połowie maja, ale potem gęsto, bo 9 czy 10 eliminacji w sezonie mam, więc będzie się działo :) Liczę na relacje forumowej ekipy, bardzo chętnie poczytam wrażenia ze Speed Days i wyścigów!

 

Dobra, kilka fot, najpierw dzieciaki z MX65:

44341553476035659364.jpg

 

15296844058218500000.jpg

 

No i kilka moich wyczynów ;)

72103280987709875046.jpg

 

27691770529147217349.jpg

 

99294646459473248177.jpg

 

I fotka znajomych z klasy weteran, z którymi dużo trenuję (ponad 50 lat :)
87516943156052699540.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...