Skocz do zawartości

Kompletna znieczulica samochodów


damian123
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Podoba mi się angielski zwyczaj kiwnięcia głową w geście pozdrowienia. To dużo mniej absorbuje uwagę i przede wszystkim obie ręce są cały czas na kierze :lalag:

Tak, tylko taki gest będzie w Polsce niezrozumiały.

 

Wszelkie gesty, które wymagają oderwania ręki od kierownicy są niebezpieczne.

Przesadzasz. Może warto byłoby trochę zwolnić i nie wpychać się na milimetry :icon_razz:. Byłby czas na pokazanie kciuka :lalag:

Why... So... Serious

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to już jest, ja mieszkam w największej wsi w Polsce i nigdy nie zdarzyło mi się żeby mi ktoś pomógł. Jeden jedyny raz, zatrzymał się aby mi pomóc Jackuzy :flesje: oraz bezimienny rider z Poznania (?) :flesje:

 

 

Eeee a kiedy to pan Jacu był tak uprzejmy? :D Można wiedzieć? :icon_mrgreen: :lalag:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest wlaśnie efekt tego przyspieszonego ucywilizowania. Wzmożona aktywność na polu remontowania ulic (po kilku latach kompletnej stagnacji i zapuszczenia miasta pod rządami Lecha K.) nauczyła nas tego, że trzeba po prostu ze sobą współpracować na drodze, a nie walczyć - i w ten sposób kultura jazdy w Warszawie mocno poszła w górę. No, przynajmniej ja tak to widzę.

Nie mieszajmy w to polityki...

Z resztą nie wiem, jak to naprawdę z tym było.... kto wtedy rządził, kto inwestował, kto planował, kto był wykonawcą. Faktem jest, że przez Warszawę jechało mi się znacznie lepiej niż przez moje miasteczko :cool: Mam wrażenie, że dużo szybciej.

Ludzie chyba już się przyzwyczaili do korków (które i tak są mniejsze niż w mojej mieścinie po godzinie 15 - wtedy kilka tysiecy osób jednocześnie wraca z elektrowni i kopalni :biggrin:)

W Warszawie widziałem nawet ludzi, którzy czytali gazety jadąc w korkach.

O dziwo, nikt na mnie nie trąbił, nie zajeżdżał drogi, nie dokuczał tak, jak mówią o tym w kraju (może dlatego, że rejestrację mam czarną z Łodzi, a nie z Bełchatowa :icon_razz: )

Motocyklem tam nie byłem, ale z podróży samochodem mam nie najgorsze wspomnienia. Gdyby jeszcze oznakowanie i rozkład dróg były nieco lepsze...

 

Czasami mam wrażenie, że prędzej krzywdę zrobi mi sąsiad na moim podwórku niż ktoś obcy w nieznanym mieście...

 

A co do przeciskania się między samochodami... ze znajomymi w taki sposób przejechaliśmy cały Radom w czasie trwania AirShow. W podobny sposób jechaliśmy wracając do domu. Dzięki temu zaoszczędziłem ok. 3 godzin :biggrin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dla mnie pociszające jest to, że wielu z Was miało różne takie doświadczenia. I oczywiście pouczające...

Dobrze, że nie posłuchałem rady Forumowicza, który polecił mi list do przyjaciółki :biggrin: (bez obrazy Koleżanki z Forum :wink: ) zdecydowanie wolę czytac Wasze posty. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mieszajmy w to polityki...

Z resztą nie wiem, jak to naprawdę z tym było.... kto wtedy rządził, kto inwestował, kto planował, kto był wykonawcą. Faktem jest, że przez Warszawę jechało mi się znacznie lepiej niż przez moje miasteczko :cool: Mam wrażenie, że dużo szybciej.

Nie, to nie chodzi o politykę. Po prostu za rządów wcześniejszego Prezydenta Warszawy w kwestii inwestycji drogowych nie działo się niemal NIC. Dlatego przez ostatni okres zaległości te po prostu trzeba nadrabiać, a to oznacza, że w Warszawie wszędzie są mniejsze i większe remonty dróg. Taka sytuacja powoduje, że kierowcy - żeby jakoś w miarę normalnie się poruszać - muszą współpracować i wykrzesać z siebie odrobinę życzliwości. I - jak powiedziałem - moje prywatne odczucie jest takie, że współpracują, a jazda w tym mieście to nie wojna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba się nie zgadzam do końca z czarną wizją kierowców samochodów, którą z lubością kreują niektórzy moturzyści :P

 

Mam nawet swoją teorię ;)

 

Jak jeżdzę po Polsce na moto, po różnych częściach kraju - i śmigam z prędkościami 120-150 - to oceniam, że spotyka mnie jedna "zła" sytuacja na dwadzieścia "dobrych". W ramach dobrych: ustępowanie miejsca w korku, robienie miejsca na wyprzedzanie, często wystarczy nawet że kierowca samochodu zjedzie lekko do prawej - i już jest miejsce. Mistrzowskim (ale i jednorazowym) zdarzeniem było: jadę z Warszawy do Katowic, lewym pasem ciągnie puszka, powoli zbieram się do wyprzedzenia jej z prawej strony - a nagle widzę, że kolo pokazuje mi prawą ręką sygnał: stop, spokojnie. Wiecie, otwarta dłoń podniesiona do góry, tak, żebym widział przez tylną szybę. Pociągnąłem za nim jeszcze chwilę - i za 300 m po prawej stronie suszą, pan krzakowy stoi ze swoim pistolecikiem gotowym do strzału. Po minięciu pana krzakowego, kierowca zjechał na prawy, ja go wyprzedziłem, mrugnąłem mu tylko awaryjnymi w podziękowaniu.

 

Być może :P jest tak, że jak się jedzie wolniej - chociaż 120-150 to wolno nie jest :P - to dajemy szansę kierowcom na reakcję, uprzejmość itd. Za to jak ktoś śmiga 200+ to może nie być dziwne, że narzeka na permanentną ślepotę kierowców, na to że go wszyscy chcą zabić itede :P

 

W korkach mijam setki samochodów, na te setki - pojedyncze sztuki chcą mi utrudnić jazdę...

 

A ludzie to mają też tak, że dobrych rzeczy nie pamiętają (bo im się należy), ale złe rozpamiętują i zaraz wyciągają ciężki kaliber wniosków. Jak choćby z tym nieszczęsnym lewoskrętem... racja, wypadek pod tytułem "zajechanie drogi kierowcy motocykla przez samochód skręcający w lewo" jest dość częsty, ale z drugiej strony - ile setek czy tysięcy razy byliśmy w sytuacji, kiedy samochód skręcający w lewo zgodnie z przepisami nas puścił? Czy na tej podstawie nawet kilkuset takich wypadków rocznie można wysnuć wniosek, że kierowcy są generalnie ślepi? :P

 

I ostatnia rzecz: faktycznie niefajnie, że autorowi tematu nikt nie pomógł :( Ale z drugiej strony, w gęstym ruchu, jak samochód jedzie za samochodem... dość trudno jest się zatrzymać. Ma się do wyboru zatrzymanie całej kolumny pojazdów (efekt - nasty czy dziesiąty w kolejce pewnie się zagapi i przywali w poprzedzający go samochód) albo pojechać dalej, spróbować znaleźć miejsce na poboczu i ewentualnie wrócić na miejsce wypadku. W takiej sytuacji kursy ratownictwa mówią jasno: trzeba przejąć inicjatywę, zatrzymać jakiś pojazd, a nie czekać aż ktoś z wielu się zatrzyma. To samo z zatrzymaniem się na poboczu. Motocykli jest coraz więcej, trudno się zatrzymywać przy każdym motonicie, który na 95% właśnie stanął na fajkę. Jak coś wam, drodzy koledzy, klęknie w moto - machać, i to nie skinieniem dłoni (to zostanie odczytane jako pozdrowienie), a machać solidnie, żeby jadący motocyklista dał radę się zorietnować, że potrzeba pomocy.

 

No, to tyle. Jak zwykle za dużo gadam :P

 

pozdr

LYsY

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że autami jeździ wielu ludzi,różni i różniści to nie rozumiem trafiłem na hamów w kilunastu autach ?

 

Tak, trafiłeś na chamów - albo po prostu w ich oczach wyglądałeś jak wariat, który jeździ jak szalony i rozbija się o krawężniki (i ewentualnie inne pojazdy).

 

Chyba się nie zgadzam do końca z czarną wizją kierowców samochodów, którą z lubością kreują niektórzy moturzyści :P

 

Ja także się nie zgadzam z wizją "puszkarza".

 

Przecież to, jak dana osoba zachowuje się na drodze zależy od jej kultury osobistej, a nie tego, czym jedzie. Wymyślanie haseł typu "Puszkarz", czy wywyższanie się nad kierowcami aut jest tylko proszeniem się o problemy. Jak będzie idiota, to nieważne, czy będzie jechał autem, czy motocyklem - on i tak zrobi "swoje" na drodze. Jeśli chce się na drodze uzyskać od innych szacunek, to trzeba coś od siebie dać, a nie tylko narzekać na innych.

 

Już dawno zauważyłem, że ludzie sami sobie rzucają kłody pod nogo. Ludzie podzielili się na dwie grupy, motocyklistów i samochodziarzy - kto im kazał?

Motocykliści i samochodziarze zaczęli się nawzajem dyskryminować, wyzywać, po prostu rozpoczęli wojnę - kto im kazał?

Śmieszy mnie to, jak jedna grupa patrzy na drugą i wytyka jej swoje wady... Wygląda to jak dwie grupy rzucające sobie cegielkę, która jest symbolem winy. Jakikolwiek wypadek by się nie zdarzył, to padają hasła, że "puszkarz" nie patrzył w lusterka, albo "dawca organów" jechał jak głupi.

 

Jedni obarczają winą drugich, ciągle odrzucając tę cegiełkę - a może by tak w końcu tę cegiełkę roztłuc na dwie części? Może jedni i drudzy wzięliby swoją cześć, przyznali się do swoich błędów? Może po prostu podali by sobie ręce i doszli do wniosku, że to, czy jedzie się na dwóch kołach, czy czterech nie robi różnicy, bo w sumie wszyscy jesteśmy tacy sami?

 

Ale oczywiście wiem, że tak się nie stanie, lepiej przecież łączyć się w grupy i szukać wspólnego wroga - gdy ma się na kogo zrzucić winę, albo na kim wyżyć, wtedy jest ciekawiej. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

......

To samo z zatrzymaniem się na poboczu. Motocykli jest coraz więcej, trudno się zatrzymywać przy każdym motonicie, który na 95% właśnie stanął na fajkę. Jak coś wam, drodzy koledzy, klęknie w moto - machać, i to nie skinieniem dłoni (to zostanie odczytane jako pozdrowienie), a machać solidnie, żeby jadący motocyklista dał radę się zorietnować, że potrzeba pomocy.

 

No, to tyle. Jak zwykle za dużo gadam :P

 

pozdr

LYsY

 

No właśnie! Niektórym się wydaje, że każdy na motocyklu szuka przyjaciela :icon_razz: W zeszłym roku, 500 m przed stacją benzynową mijałem (na DRZ) stojącego na poboczu motocyklistę. Stał i patrzył. No to popatrzyłem i jechałem dalej. Zajechałem na stacje, zatankowałem, zakupiłem jedzenie i siedzę i jem. Patrzę - idzie kolega od motonga z marsową miną i dopytuje o butelkę pana na stacji, bo mu paliwa zabrakło. Popatrzył na mnie tak dziwnie... może miał do mnie żal, że nie kierowałem się instynktem stadnym i nie zatrzymałem się koło niego żeby piątkę przybić :icon_eek: ? Skąd do k*rwy nędzy mam wiedzieć, że się młotkowi coś stało, jak nie próbuje dać żadnego znaku? Ja mam kolegów i nie muszę szukać przyjaciela w każdym kto stoi przy drodze. A wystarczy zamachać łapą... ;)

Mózg elektroniczny będzie za nas tak myślał, jak krzesło elektryczne za nas umiera... (S.J. Lec)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też na kierowców 4oo nie narzekam.

Primo - nie uważam się za pępek świata jak ma to w zwyczaju większość motocyklistów - czyli masz mnie puścić, bo jak nie to ci lusterko urwę- co poniektórzy to nawet na forum starają się taki mit i obraz motocyklisty upowszechniać / i nie chodzi mi o urywanie lusterek gdy ktoś zajedzie nam dorgę - to już zostawiam kulturze osobistej/

Secundo - nie wyznaję zasady "ja to mam w dupie wszystkie przepisy ruchu drogowego" - a to wyprzedzę z prawej to z lewej to środkiem to na opak to pojadę prosto z pasa do skrętu w lewo ....... a wszyscy dookoła w 4oo mają zawsze przestrzegać wszystkich przepisów i NON STOP powtórzę NON STOP rozglądać się w lusterka czy to nagle Pan dróg na swoim 2oo rumaku gdzieś nie nadjedzie z ogromną prędkoscią i wykona "niewiadomo" jaki manewr , coby mu od razu ustąpić miejsca na drodze i nie daj boże nie zajechać, przestraszyć itp

Z kulturą na drodze jest tak - im ty jesteś bardziej kulturalny tym inni dla ciebie też są bardziej mili - drobny gest podziękowania jak ciebie puszczają w korku naprawdę więcej da niż podjeżdżanie, strzelanie z wydechów, urywanie lusterek rzucanie miesem itp

Ale jak ktoś jest chamem - to jest nim także na drodze i nie zależy to od tego czym się porusza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napewno są tzw. "przyzwoici puszkarze". Sam robię autem od lat ok 30 tys km/rocznie. I mimo, że jeżdżę czarnym, masywnym autem z napędem 4x4, to zawsze ustępowałem miejsca motocyklistom. Nie wiszę im na ogonie, a jak wyprzedzam każdy jednoślad (nawet dziadka na komarku) to włączam kierunkowskazy i zmieniam pas. Chociażby po to żeby ktoś, kto jedzie za mną widział (zakręt, zmrok) że jedzie motocykl. Tym bardziej byłem obużony sytuacją, która mnie spotkała. :evil: Mówią, że dobre rzeczy wracają do nas z nawiązką. Tu to się nie sprawdziło... Ale - będę dobrej myśli, oby jak najwięcej takich pozytywnych sytuacji, o których piszecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba się nie zgadzam do końca z czarną wizją kierowców samochodów, którą z lubością kreują niektórzy moturzyści :P

 

Dokładnie. Zgadzam się w 100% z tym co napisałeś. :flesje:

"Ja tylko nie wierzę w jednego więcej boga niż ty. Gdy zrozumiesz, dlaczego nie wierzysz we wszystkich pozostałych, zrozumiesz, dlaczego ja nie wierzę w twojego." Stephen Roberts

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to nie chodzi o politykę. Po prostu za rządów wcześniejszego Prezydenta Warszawy w kwestii inwestycji drogowych nie działo się niemal NIC. Dlatego przez ostatni okres zaległości te po prostu trzeba nadrabiać, a to oznacza, że w Warszawie wszędzie są mniejsze i większe remonty dróg. Taka sytuacja powoduje, że kierowcy - żeby jakoś w miarę normalnie się poruszać - muszą współpracować i wykrzesać z siebie odrobinę życzliwości. I - jak powiedziałem - moje prywatne odczucie jest takie, że współpracują, a jazda w tym mieście to nie wojna.

W moim miasteczku jest podobnie... Całe tzw. "centrum" rozkopane. Objazdy jakimiś wąskimi uliczkami. Z początkiem września zaczął się jednocześnie remont dwóch ważnych ulic. Najlepsze jest to, że z powodu drugiego etapu remontu jednej ulicy zalecany jest objazd tą drugą... która też jest remontowana :icon_rolleyes: Fakt, tylko krawężniki, chodniki itp. sprawy, ale jednak zwężenie jezdni obustronne występuje i ruch jest tam ogromniasty (jeden wielki korek).

Jakby nie można było tego inaczej rozplanować... zrobić to etapami. Wszystko na łapu-capu.

 

Jeszcze jedna rzecz mnie śmieszy... objazdy mają być przez osiedle. Już raz tak było i nikt nie wpadł na pomysł, aby na ten czas zdemontować progi zwalniające (gumowe, przykręcane). Wszystkie autobusy musiały po nich jeździć. Cóż... zza biurka ładnie to wyglądało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem z jaką prędkością mógł jechać ten TIR. To było na DK8, kilka aut się za nim "wlokło", więc nie jechał zbyt szybko. Myślę, że ok. 80-90km/h. Takie pojazdy staram sie wprzedzić jak najszybciej, ale trudno jest mi powiedzieć, z jaką prędkością jechałem. Z plecaczkiem nie jeżdżę szybko, ale nie blokuję drogi.

 

Kierowca golfa to był zwykły świr. Nie wiem, może za wszelką cenę chciał wyprzedzić motocykl i pokazać, kto tu rządzi... Nigdy nie ścigam się z idiotami.

Przecież tak nie wolno robić! :banghead: Nie wolno wyprzedzać pojazdu, który jest w trakcie wyprzedzania! Podczas jednego manewru naruszył wiele przepisów, nie wspominając już o spowodowaniu poważnego zagrożenia na drodze...

Widzisz ja miałem kiedyś tak, że wyprzedzałem samochodem ciężarówkę i malucha. Z naprzeciwka nic nie jechało więc ja siup na ten pas, w tym samym czasie ciężarówka zorientowała się, że ktoś go wyprzedza to zaczął jechać poboczem. Na co maluch zaczął wyprzedzać ciężarówkę równolegle ze mną. Gdyby to policja widziała to ja bym wyprzedzał na trzeciego :/

 

Natomiast co do zachowań kierowców samochodów to raczej pozytywne, oprócz jednego incydentu kiedy to dwóch taksówkarzy chciało się ze mną zabawić i synchronicznie zajeżdżali mi drogę i gwałtownie hamowali itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...