Skocz do zawartości

Luca

Forumowicze
  • Postów

    2447
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Luca

  1. Mi się wydaje, że kierowca puszki nie miał szans go zobaczyć. popatrzył w obie strony, nic nie ma to wyjeżdza a tu nagle gdy jest już przednimi kołami na jezdni zjawia się rozpędzone moto. Jak ktoś zapier... na moto to może być pewien, że go nie widać. Przy tej prędkości to miał gościu szczęście, że nic nie jechało drugim pasem i miał miejsce by ominąć, bo wyhamować w tej sytuacji i przy ter prędkości raczej nie było szans. To, że gościu ma refleks to trzeba przyznać ale w głowie nie za bardzo. Szybka jazd sprawia przyjemność ale gdy coś niespodziewanego na drodze się przytrafi to brakuje wtedy czasu na skuteczną reakcję. Miał gościu fuksa i tyle, wystarczył by drugi taki narwany z przeciwka i by było tak jak pisze Piotr Dudek.
  2. Na kursach prawa jazdy powinni pokazywać takie filmy i uczyć ludzi prawidłowych zachowań. Teraz gdy się ogląda ten filmik to można spokojnie pomyślsć co można było zrobić by tego uniknąć ale to działo się bardzo szybko i człowiek przy czymś takim nie zawsze jest w stanie pozbierać myśli i zareagować. Dlatego powinien mieć wpojone te zasady na przykładach a nie tylko w formie odpowiedzi na teście, odpowiedź A, B , C , czy D. Kiedyś miałem bardzo podobną sytuację. Była noc, z przeciwka jechał bus i na przejściu dla pieszych potrącił wchodzącą babcię. Babcia odbiła się od maski i poleciała na kilka metrów do pszodu. Jechałem z przeciwka i widziałem to wszystko. Normalnie jak byłbym przygotowany na taką sytuację zajechałbym z drugiej strony osłaniając kobietę. Ale gdy to zobacztłem, byłem jak w amoku, wprawdzie po chwili włączyłem awaryjne w maluchu ale za bardzo nie wiedziałem co w tej chwili najlepiej zrobić. Zawróciłem i dopiero wtedy stanąłem z drugiej strony tego pasa osłaniając leżącą kobietę. Dopiero gdy wysiadałem z samochodu dotarło do mnie, że cały czas mam awaryjne i manewr zawracania zrobiłem przy właczonych awaryjnych. podbiegłem do kobiety, przy której był już busiarz i podkładał jek koc pod głowę. Pora była zimowa choć śniegu nie było. Ktoś zadzwonił po karetkę w międzyczasie a ja nie bardzo wiedząc co robić rozmawiałem z kobietą bo była przytomna. Pytałem ją co ją boli i czy wie co się stało. Nie bardzo wiedziała, była w szoku. Skoro była przytomna to lepiej było ją nie ruszać do przyjazdu karetki. Karetka przyjechała bardzo szybko i sanitariusze położyli kobietę na noszach i zabrali. Na jezdni jednak zostało sporo krwi. Nie pamiętam już czy w końcu przyjechała policja, czy nie. Jak karetka odjechała to wsiadłem do maluszka i pojechałem dalej mając to zdarzenie cały czas przed oczami i zastanawiając się czy zrobiłem wsztsrko co można było. W życiu miałem jeszcze kilka innych przykrych zdarzeń i jednego jestem pewien, że w sytuacji zaskoczenia, wypadku itp. nie wiem jak się zachowam, wiem tylko jak chciałbnym się zachować. W sytuacji dużego stresu dochodzi szok, instynkt i nie zawsze rozum jest to w stanie opanować.
  3. No i tak trzymać, marzenia realizować trzeba. :D Maszyna ambitna jak na początek, ja tam bym miał troche stracha na twoim miejscu. Dasz sobie rade albo i nie ale nie przekonasz się dopóki nie spróbujesz. :biggrin: Respekt trzeba mieć ale przeżyłeś już zapewne nie jedno to co ja Ci będę bzdety pisał. Szerokiej drogi życzę i spełnienia marzeń. Luca P.S. Ja tam mam zamiar jeździć na dwóch kołach najdłużej jak się to da a jak nie będę już w stanie utrzymywać się w pionie to może jakaś traja załagodzi sprawę. :)
  4. Widze, że Greedo ostro śladzi temat i tylko czycha na okazję :) Nie wiem co mnie podkusiło i w piątek odkręciłem dekiel od strony sprzęgła. Najpierw wypuściłem olej a potem zbrałem się za rozkręcanie zupełnie dobrego silnika. Ciekawość wzieła górę i niestety mam teraz mały kłopocik. Pod deklem jest uszczelka papierowa, która przy ściąganiu dekla najnormalniej w świecie się zniszczyła. Uszczelka nie jest taka całkiem zwykła bo posiada otwory przepływowe oleju. Nie wiem czy mi się uda coś takiego kupić a wyciąć nową nie będzie łatwo. Wnioski z eksperymentu: Nie warto ściągać tego dekla bo nie ma po co. Silnik w środku wygląda całkiem przyzwoicie, mimo, że jeżdzę na Lotosie, to jest czyściutko, nie ma żadnego szlamu czy osadu. To co widać to jeszcze śmierdzi nowizną i nie ma jakichkolwiek śladów zużycia. Wał osadzony jest na łożyskach kulkowych (nie na ślizgowych), sprzęgło w stanie idealnym, na kołach zębatych też nie widać zużycia. Jakiś kawałków metalu, wiórów itp, na dnie silnika nie znalazłem, tylko maleńkie drobinki w zakamarkach, gdzie olej całkowicie nie spływa.
  5. Jakie to teraz ma znaczenie, kto był najbardziej winny? Dziewczyna nie żyje. Wg prawa winny był ten który ją potrącił na pasach do tego jeszcze uciekł. Ma na sumieniu śmierć tej dziewczyny. Dlaczego jej nie zauważył a jak zauważył to dlaczego nie zareagował to tylko on wie a to jak uciekł z premedytację (może i był w szoku) to tylko świadczy o tym jakich kierowców mamy na drogach. Zebrało się wiele czynników i wystarczyłoby, żeby dziewczyna patrzyła na to co robią samochody i np zwolniła to by żyła albo kierowca reno patrzył na całą drogę a nie tylko przed siebie. Może gdyby się zatrzymał i wyskoczył z samochodu to by uratował dziewczynę zatrzymując skodę. Może gdyby ten ze skody wolniej jechał lub zauważył człowieka na jezdni to by po niej nie przejechał i by żyła? Może wystarczyłoby wtedy, żeby kobieta była ubrana w coś jasnego i by nic się nie stało. jest wiele może i gdyby i drobnostki z pozoru nie mające znaczenia w nieszczęśliwym splocie okoliczności są na wagę życia.
  6. Straszne. Zbieg okoliczności do tego błąd ludzki i nie ma człowieka. Uważajcie ludzie na siebie i myślcie za innych bo życie jest jedno. Krew mnie zalewa jak widze, że sobie ludzie ze wszystkiego bagatelizują i łamią przepisy jak chcą, aby do przodu a inni się nie liczą.
  7. 125cc i dwa cylindry :) To mnie zaskoczyłeś. Widziałem tylko jednocylindrówki o tej pojemności. Dziwną masz tą przypadłość, bardzo nietypową i ciężko ją zdjagnozować. A próbowałeś najprostrzej rzeczy na świecie jaką jest wymiana świec na NGK? Pozostaje tylko poczyścić wszystko co się da, łącznie z gaźnikiem (lub gażnikami bo skoro masz dwa cylindry to może i gaźniki) i mieć nadzieję, że poskutkuje. Sprawdź jeszcze połączenia gumowe między gaźnikiem a cylindrem i między gażnikiem a filtrem. Guma u chińczyków nie jest mocną stroną i często lubi pęknąć i sprzęt łyka lewe powietrze a wtedy dzieją się z nim różne dziwne rzeczy. Jakie luzy ustawiłeś na zworach? 18 tyś i dopiero zmęczyłeś chiński łańcuch to całkiem dobry wynik :clap: To dosyć sporo, ja w moim Jelonku 250 to muszę dusić by tyle zeżarł. No w Bieszczadach jak nas jeden taki tubylec przegonił to łyknął 4L ale to był wyjątek. Przy twoich planach na sezon to chyba raz dziennie :icon_biggrin: Fachowcem od łańcuchów to ja nie jestem ale tak na zdrowy rozsądek. Łańcuch oringowy ma oringi, które zabezpieczają przed dostawaniem się zanieczyszczeń w miejsce gdzie najszybciej się łańcuch zużywa (ściera), czyli w miejsce styku sworznia z ogniwkiem. Drugim zadaniem oringa jest utrzymanie smaru wciśniętego w to miejsce. Tak więc nic nie może wejść ani wyjść to po co tam dostarczać olej skoro i tak tam nie dojdzie? No niby tak ale odrobinka nie zaszkodzi bo przecież boki ogniwek (te blaszki w kształcie 8) mogą się ocierać a olej złagodzi tarcie. Do tego już jak łańcyuch będzie stary i oringi już nie będą takie szczelne to dodatkowy olej nie zaszkodzi. To tyle o smarowaniu łańcucha oringowego po bokach a teraz najważniejsze dla tego łańcucha a właściwie całego układu napędowego, czyli smarowanie na środku. Smarujemy te małe świecące tulejeczki, które podczas pracy się odrobinę poruszają (obracają), czyli jest tarcie to trzeba smarowidła. Następne i najważniejsze tarcie łańcucha o zębatki. Zębatki stykają się ze środkową częścią łańcucha i właśnie tam potrzebne jest najwięcej środka smarnego przy łańcuchu oringowym. Są i tacy co wcale nie smarują i łańcuch dzięki smarowi trzymanemu przez oringi pracuje i się nie zaciera ale zębatki pracują na sucho i się znacznie szybciej wycierają i jeszcze wydziela się większy hałas. Podsumowując w łańcuchu oringowym wystarczy by nie był suchy a będzie pracował długo. Natomiast bezoringowy trzeba bardziej pilnować bo jak się przegapi smarowanie to wystarczy nawet 1000km na suchym i się wyciągnie jak guma od majtek.
  8. Tylko, że ta szczoteczka po przejechaniu 1000km będzie tak zasyfiona piachem i innym paskudztwem, że przestanie spełniać swoje zadanie i trzeba będzie ją wymienić albo oczyścić. No ale to tylko gdybanie, zrobisz i zobaczymy jak się to sprawi w praktyce.
  9. Witamy no to jesteś jak na razie rekordzistą 18 tyś km :biggrin: Ciężko będzie cokolwiek powiedzieć bo o Jinluna 125-11 u nac ciężko ale podyskutować można. Sprawdź po jeździe autostradą czy silnik nie jest przypadkiem aby zimny. Bo jeżeli jest na tyle zimno, że silnik przy tej prędkości straci temperaturę i gaźnik jest lodowaty to faktycznie może zachowywać się jak dopiero co po odpaleniu. Może wystarczy po prostu przysłonić kawałkiem blachy, czy czymś podobnym w taki sposób by nie wiało na ożebrowanie cylindra i problem zniknie. Co do tego, że przy zmianie pozycji z podpartej na bocznej stopce do pionowej moto gaśnie to nie mam zielonego pojęcia. A jak dodasz odrobinę gazu i postawisz do pionu to też gaśnie? Zapodaj jakąś fotę swojego sprzęta, chętnie zobaczymy co to za maszyna. Tak z ciekawości, to ile pali taki 125cc na setkę? Zawory to miałeś regulowane już, czy jeszcze nie, w gaźniku też już może jakiś syf się nagromadził to by nie zaszkodziło przeczyścić i choć paliwo zapewne tam lepsze to zbiornik też bym przepłukał, może jakaś odklejona farba pływa, nie zaszkodzi napewno. No ale jak maszyna jeździ codziennie to pewnie nawet nie ma kiedy tego zrobić.
  10. No ciekawy jestem jak Ci wyjdzie ten system ciągłego smarowania łańcucha. Przy oringowym sprawa prosta bo wystarczy by kapało na środek ale przy bezoringowym mam troche opory bo pasuje by olej był dostarczany na środek łańcucha i po bokach, tak by wlazł głęboko. Przetestujesz u siebie to może i ja się skuszę na taką modyfikację, wtedy obsługa by się sprowadziła tylko do naciągania i ewentualnego uzupełnienia oleju w zbiorniczku.
  11. Ugotowałeś oringowy łańcuch :) a po co? Oringowych się nie gotuje bo nie ma takiej potrzeby a można temperaturą uszkodzić oringi. gotuje się a właściwie tylko podgrzewa łańcuchy bezoringowe. Chodzi tylko o to by gęsta mikstura oleju i smaru podczas rozgrzania zrobiła się rzadka jak woda i weszła we wszystkie zakamarki łańcucha. Potem odstawiasz wszystko aż ostygnie i zgęstnieje i wieszasz łańcuch by nadmiar obciekł. Wtedy to smarowidło wejdzie w zakamarki i jak zgęstnieje to już nie wyjdzie i sobie skutecznie smaruje podczas pracy. Wiem, to nie było w tym kierunku, to była tylko zazdrość :icon_razz: Poczytałem sobie kilka relacji z twoich wypraw no i mogłem tylko pozazdrościć. Jak się ma rodzinę i pracuje to trzeba trochę wyhamować a okres studiów świetnie wykorzystałeś znacznie lepiej niż ja :crossy: Ale się nie poddaję i chińczykiem jak do tej pory też się da gdzieniegdzie pojeździć. :P
  12. Polecam zboczyć czasem z głównej trasy oklepanej przez wszystkich a mozna się zdziwić. Zaczeli w końcu robić drogi w Bieszczadach i są miejsca gdzie dawniej strach było jechać przed urwaniem koła a teraz leży jeszcze ciepły nowiusieńki asfalcik.
  13. Patrzysz im głębokoo w oczy a potem zadajesz pytanie z nienacka. :icon_razz: Najlepiej weź kogoś postronnego ze sobą, kogoś kto zna się na chińczykach albo chociaż na innych jednośladach. Wymyłem w końcu łańcuch w nafcie, utopiłem go w oleju przekładniowym i teraz sobie wisi i obcieka. Zużycie oceniam na 60% to może jeszcze jeden sezon pociągne :D
  14. No raczej nie ma bo by amerykanie jeździli do nas polatać. :buttrock: Może w Bieszczadach i mniej winkli ale za to jakie ........ i są też bez dziur :lapad:
  15. Tylko pogratulować. Jak dla mnie to za wysokie progi. W miejscu gdzie sobie kilka razy przejade i poćwiczę to tak mogę się pobawić ale w trasie to nie da rady wyczuć w ułamku sekundy gdy koło zaczyna tracić przyczepność ile mam odpuścić klamkę, ociupinkę, odrobinkę, czy może do połowy. Na eksperymentowanie nie ma czasu a co w przypadku gdy odpuścisz i okaże się, że to za mało? Odpuszczasz bardziej aż złapie przyczepność? Może i tak się da ale ja mam sporo wysunięte przednie koło, które jak straci przyczepnosć zachowuje się jak kulka położona na piłce. Spyla szybko w którąś stronę, w prawo , lub w lewo a wtedy moto wali się na bok i nie ma ratunku. Zawsze w przypadku utraty przyczepności przedniego koła odpuszczam całkowicie klamkę, złapanie przyczepności i sterowności w tym ułamku sekundy jest najważniejsze. Gdy koło złapie przyczepność proces hamowania zaczynam od początku dozując naciska na klamkę. Wszystkim, którzy nie są mistrzami kierownicy tak radzę, bo najbezpieczniej jest puścić klamkę a nie tylko zmniejszyć siłę nacisku. No ale jak ktoś jest na tyle dobry, że potrafi błyskawicznie ocenić na ile można minimalnie odpuścić, by koło złapało przyczepność to metoda jest najefektywniejsza ze wszystkich. Choć nie mogę tego pojąć jak mozna czuć punkt powrotu przyczepności jak się wcześniej już nie wyczuło punktu utraty przyczepności a oba są w zupełnie róznych miejscach. Nic to, tylko pozazdrościć komuś kto to potrafi :biggrin: P.S. I jeszcze jedno, do tego dodajmy zaskoczenie strach, w sytuacji extremalnej nie zawsze wtedy wszystkie kończyny nas słuchają precyzyjnie tak jak byśmy chcieli. P.S. II Mówimy tu oczywiście o uślizgu gdy koło jest zablokowane a nie gdy balansuje na granicy przyczepności czyli zaczyna popiskiwać, traci przyczepność i zaraz ją odzyskuje, wtedy rzeczywiście wystarczy odrobinę odpuścić i już się koło trzyma. Nie wiem, czy mnie tu teraz ktokolwiek rozumie, może już zaczynam świrować :D
  16. Niby tak, tyle że to pulsacyjnie również w puszce można rozumieć na conajmniej dwa sposoby. Naciskasz i puszczasz, naciskasz i puszczasz lub naciskasz i dusisz by się jak najbardziej zbliżyć do granicy przyczepności, dopiero w momencie przekroczenia tej granicy (uślizgu) odpuszczasz (nie wcześniej) i ponawiasz hamowanie w ten sam sposób od początku. Dla mnie ten drugi sposób jest właściwy a róznica między moto a puszką w sposobie dozowania siły jest tylko taka, że w puszce można gwałtowniej odrazu dużą siłą zadziałać, bez konieczności stopniowania by przód został jak najbardziej dociśnięty.
  17. Wiem, że zza klawiatury się fajnie pisze i mozna sobie pomądrkować ale skoro zatrzymałeś się szorując po asfalcie to hamując w tradycyjny sposób, przy użyciu hamulców i współczynnika tarcia gumy o asfalt zatrzymałbyś się w bezpiecznej odległości a do tego masz jeszcze możliwość decydowania kierunku w którym się przemieszczasz a tak po prostu sobie suniesz po asfalcie nie bardzo mając wpływ na cokolwiek i wtedy albo się ma szczęście albo nie. Nie traktuj tego jako ocenianie, bo sam w tej sytuacji nie wiem co bym zrobił, wiem tylko tyle, że świadomie bym nie kładł moto bo nie wiem jak by to mnie mogło uratować, skoro sytuacja by była na tyle trudna, że wyhamowanie, czy ominięcie było by niemożliwe dla mnie. Moge tylko przypuszczać, że hamowałbym do samego końca a przed samym buuum starałbym się wybić w kierunku najbezpieczniejszym. Wszystko jednak fajnie ale i tak wiem, że nic nie wiem bo życie i tak zaskoczy.
  18. Cudze chwalicie a swego nie znacie. W Bieszczadach też sobie można całkiem nieźle pojeździć. Są miejsca z nowiutkim asfaltem i świetnymi winklami. A jak komuś jeszcze mało to polecam Słonne, największe serpentyny w Polsce.
  19. :buttrock: A to dlatego Ci Świętokrzyskie nie po drodze...
  20. Ano jedyne korzyści jakie z tego mogą być, to tylko efekty wizualne dla gapiów, no i może dla serwisu, który będzie doprowadzał sprzęta do stanu pierwotnego. Podyskutować zawsze można a w sytuacji zaskoczenia i tak bierze górę instynkt i wypracowane zachowania, na myślenie nieraz naprawdę nie ma czasu. Weźmy taką zwykłą sytuację, jedziesz sobie prostą drogą, nie ma zupełnie nic i nagle zza krzaków wypada na jezdnię, maluch , sarenka, traktor, (cokolwiek) i jaka jest nasza reakcja? Ciężko było taką sytuację przewidzieć, bo nic nie było widać i nic nie wskazywało, że coś nagle może się pojawić, no i najnormalniej w świecie człowiek się przestraszy. A to już wystarczy by odruchowo w ułamku sekundy nacisnąć na klamkę hamulca, tyle, że nie robimy tego tak jak zawsze z dozowaniem siły hamowania, tylko strach wynikły z zaskoczenia nie pozwala nam właściwie zareagować i naciskamy całą siłą na klamkę. Blokada przodu gleba i nawet sami nie wiemy co się stało. Ktoś pomyśli, że wyedy działa to co jest wyuczone i wyćwiczone a tu nie. Zaskoczenie i automatycznie włączający się w człowieku strach robi swoje. Nie wierzycie to przestraszcie kogoś kto niesie po obiedzie talerze do zlewu. Jak uda się Wam przestraszyć to talerze wylądują na podłodze a przecież ta osoba ma wyćwiczone i zakodowane trzymanie itych talerzy a nie puszczanie na podłogę. :smile: Każdego można przestraszyća zwłaszcza na drodze i myślcie by też nie straszyć innych, zwłaszcza Ci co jeżdzą po 200km/h. Patrzysz w lusterko nic nie ma a za sekundę ktoś Cię blisko wyprzedza jadąc o 100km więcej niż ty i niż przepisy pozwalają i na przykład ja wtedy odbijam automatycznie na prawo, zanim zdążę cokolwiek pomyśleć i sprawdfzić, czy jest na to miejsce. Ale się spisałem, będzie już tego BUU ! :buttrock:
  21. Jak najbardziej, różny rozkład mas, rozstaw kół, efektywność hamulców w ścigu jest przeważnie lepsza i niektórzy nie używają w ścigach tylnego prawie wcale przed obawą poślizgu. Tak czy siak te zasady, które podaje Tomek Kulik tyczą się wszystkich jednośladów.
  22. Jak to co wciskasz i puszczasz klamkę ze 30 razy na sekundę :icon_rolleyes: No i kto tak potrafi :icon_mrgreen: Ano nikt, to zapomnijcie o hamowaniu pulsacyjnym w moto to nie auto i sprawa jest troche bardziej skomplikowana ale Tomek to pewnie lepiej wyjaśni. Ano są tacy co potrafią, dużo zależy od rodzaju moto, choć niby na każdym się da. Ja jednak gdy siłę przyjmuję na stopy i mam kierownice luźno to trace wyczucie hamulca tylnego i tylne koło niekontrolowanie mi wpada w poślizg. Dałem sobie spokój i dusze w tą kierownice ale przynajmniej nie mam wtedy problemów z wyczuciem obu hamulców. Może kiedyś uda mi się to przeskoczyć ale jeszcze nie teraz.
  23. Znaczy się zacząć od Bieszczad i w nich nie być :icon_eek: Czy myślisz o tym przejściu granicznym na Słowacji na którym byliśmy? Może to i niezły pomysł, będzie to naprawdę konkretna pętla ;) Punkt zbiorczy byłby w Sieniawie , jeśli było by faktycznie kilku chętnych to z kierunku Lubuskiego przyjechała by jedna ekipa a po zebraniu drugiej w Świetokrzyskim (Gdańsk, Malbork, Warszawa itp.) sypiemy na Sieniawę (koło Rymanowa) i po noclegu ruszamy na mega wypad. :clap: :bigrazz: :crossy: :crossy: :crossy: :crossy: :crossy: :crossy: Albo druga obcja, zbieramy się wszyscy w Świętokrzyskim i sypiemy na Słowację. Jak już będzie wiadomo kto jedzie to się doprecyzuje plan.
  24. Co :lalag: Równie dobrze mógł powiedzieć, że straciłeś gwarancje z powodu próby jeżdzenia na nim. :icon_twisted: Ja do swojego Jelonka na początku też lałem 98 ale potem stwierdziłem, że szkoda kasy bo różnica w mocy żadna i do tej pory nic mu nie jest. To jakieś bajki Ci w tym servisie opowiadają albo na siłę szukają sposobów by się wykręcić od gwarancji. Trzeba było się gościa zapytać gdzie w warunkach gwarancji pisze, że nie można jeździć na benzynie 98. P.S. A jakimż to sprzętem jeździsz w którym rozhartowywują się zawory?
  25. Znaczy piszesz o organizacji noclegów, trasie przejazdu itp? Mnie tam ciągnie bardziej w strone surviwalu ale jedno z drugim napewno się da pogodzić :buttrock: No i trzeba ustalić od której strony zaczynamy okrążać te góry? Ja jestem za obcją by Bieszczady zostawić sobie na koniec, jako kwintesencję całej wyprawy ale do innych pomysłów też się dostosuje. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...