Skocz do zawartości

pasza

Forumowicze
  • Postów

    167
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pasza

  1. A możesz podać skąd ten przepis wziąłeś? Bo jeśli to to o czym myślę, to tam jeszcze jest jedno istotne słowo: "pas ruchu - każdy z podłużnych pasów jezdni wystarczający do ruchu jednego rzędu pojazdów wielośladowych, oznaczony lub nieoznaczony znakami drogowymi" które mocno zmienia sens tej definicji :).
  2. Kiedyś przed wymianą oleju postanowiłem rozgrzać GSa żeby olej lepiej ściekał. Ponieważ było koło zera a ja nie miałem ze sobą motocyklowych ciuchów to przejechałem tylko jakieś 4 kilometry. Silnik pracował już normalnie, motocykl chciał jechać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dotknąłem zlewanego oleju (niedługo po zatrzymaniu) - był zupełnie zimny, nawet nie letni - zimny.
  3. W 99.9% przypadków nawet bym nie spojrzał na taki motocykl. Nie ma papierów, nie kupuję. Raz miałem okazję kupić dość tanio VFR bez papierów, ale wiedziałem, że nie jest kradziona. Rozważałem wtedy przez chwilę zakup ramy z papierami, ale na szczęście sobie odpuściłem. Nie chętnie bym się chwalił kolegom, że tylko wymieniłem ramę na taką z papierami. A czego miałoby dotyczyć takie ogłoszenie (z wyżej przytoczonej strony): "papiery do motocykla Honda VFR 750 F, model RC36 z 1991 roku z dokumentami."? Po co się sprzedaje papiery? Jeszcze rama z dokumentami może być użyta uczciwie. Ale papiery? Dla mnie to nie jest w porządku i w życiu nie chciałbym sprzedawać czegoś takiego. Uważam, że to jest przykładanie ręki do czyjegoś nieszczęścia, ale co to obchodzi sprzedawcę, on zarobi swoje.
  4. Gratuluje, fajny kawał sprzęta - czułem jakoś, że pustka nie potrwa długo :P. To wersja na wtrysku czy jeszcze na gaźnikach? Dzięki - na razie nie tak dużo jeszcze jeździłem (małe kilkaset pewnie), ale nic się w moim odbiorze nie zmieniło - dalej jeździ się super :biggrin:.
  5. Niestety nie wszyscy OK :flesje:. Kierowca motocykla nie żyje. Z tego co mówią tu: http://ww6.tvp.pl/5321,20070522501733.strona była jakaś sprzeczka między motocyklistą a kierowcą renault. Kierowca renault zepchnął GSa na latarnię :D. Nie wiem jak było w tym przypadku, ale widać że nie ma co liczyć na opanowanie ze strony innych kierowców. Znam z pierwszej ręki przypadek, kiedy ktoś ze złości specjalnie wjechał mocno w tyłek malucha (bez zagłówków). Nie liczcie, że ktoś Was oszczędzi tylko dlatego, że jesteście na motocyklu. Czasami lepiej odpuścić, nawet jeśli krew zalewa.
  6. Dzięki, dostępu do tego numeru nie mam, więc chętnie zobaczę zeskanowany artykuł :).
  7. 1) Czy obroty biegu jałowego nie są ustawione zbyt wysoko? Jedynka wrzuca się wtedy nieprzyjemnie, lub wręcz się nie wrzuca. 2) Czy silnik schodzi normalnie z obrotów? Jeśli nie, to może być ciężko wyrównać obroty przy zmianie 1-2, bo różnica przełożeń jest duża, a obroty mogą zostać za wysokie, mimo ujęcia gazu.
  8. Fotki będą jak tylko będzie ładny dzień i kolega z cyfrówką. Na razie mam tylko te z ogłoszenia, nie najwyższej jakości, ale jakieś pojęcie dają: http://motoproject.pl/rozne/pasza/vfr Dzięki wszystkim :icon_razz:,
  9. Cześć, Tak jakoś nieładnie się chwalić, więc nic nie pisałem, ale wieść gminna zatoczyła szerokie koło i wróciła z niewiadomego źródła przez Baryła => Alicję => do mnie, więc potwierdzę krążące plotki :cool:. Wczoraj w garażu pojawiła się po, upojnej jeździe w ulewie[*], piękna czerwona VFR 750F, ujeżdżana wcześniej przez Pawła. Decyzja: Totalny spontan :). Kiedy zobaczyłem ogłoszenie w niedzielę wieczorem, wiele nie myślałem (w nocy były problemy ze spaniem) i rano w poniedziałek byłem na miejscu, bez wcześniejszego umawiania się. Właściwie nie musiałem oglądać motocykla, wiedziałem że jest rewelacyjnie utrzymany. Wiedziałem, że Paweł potrafi jeździć, wiedziałem że do motocykli ma wręcz pedantyczne podejście. Chciałem się tylko przymierzyć, przejechać i zobaczyć czy VFR na pewno mi odpowiada. Przejechałem się dłuższy kawałek, było 200, były zakręty i.. zakochałem się. Wrażenia: Silnik pracuje równo, natychmiast schodzi z obrotów. Prowadzenie jest bardzo dobre (chociaż akurat w zygzaku też nie narzekałem). Hamulce są dobrze utrzymane, są przewody w stalowym oplocie i całość działa lepiej niż w zygzaku, mimo że tam też zostały ostatnio bardzo dobrze zrobione. Śmieszne są te VFRkowe odgłosy pracy :icon_eek:, w porównaniu do r4 jest trochę wibracji. VFR na oko nie jest specjalnie mocniejsza niż Zygzak (może nie trzeba jej tak kręcić, ale i obrotów ma mniej) , ale dla mnie to jednak zdecydowany krok na przód, zwłaszcza że trochę się ostatnio uspokoiłem i 250 km/h nie jest mi jakoś niezbędne do szczęścia. Doceniam solidność wykonania, rzadsze przeglądy, żywotność sprzęta, kulturę pracy, działanie skrzyni biegów. Emocje: Cieszę się jak dziecko. Tak na prawdę to kiedy kupowałem zygzaka to w planach była VFR, ale wtedy nie było pieniędzy i tak wyszło, chciałem jeździć a nie czekać. W jakimś sensie jest to więc spełnienie marzeń. Mam też inne motocyklowe ciągoty (jakiś nowy supersport, jakieś enduro na miasto do codziennej jazdy - XT, TT?), ale cytując ścigacz.pl wygląda na to, że: Jeśli tylko upatrzona przez potencjalnego nabywcę sztuka nie nosi śladów wypadku i jest dobrze utrzymana to bardzo możliwe, że właśnie zaczyna rodzić się wyjątkowa przyjaźń między człowiekiem a maszyną. I tym optymistycznym akcentem :icon_eek: ps. W 2oo pojawię się, kiedy uzbieram na paliwo :biggrin: [*] ale był klimat - ulewa, niespokojne niebo, ciemno. Jechały 3 motocykle, każdy jechał nie na swoim (no ja już na swoim, ale nowym). Łukasz wracający moim zygzakiem pierwszy raz jechał 100 konną rzędową 4 - mimo złych warunków dał radę i spodobało mu się :icon_eek:, Grzesiek z yzf750 przesiadł się na Łukaszowe XT.
  10. Od początku wiosny po Warszawie jeżdżą conajmniej dwa policyjne BMW, kiedyś nawet widziałem oba jadące obok siebie w spacerowym tempie. Jeden jest chyba szary/srebrny (tu nie jestem pewien, nie pamiętam), drugi jakiś taki turkusowy. Z tyłu widać, że to policja bo mają napisy na kurtkach. Z przodu, a tym bardziej w lusterku można ich nie poznać. Podobno dla motocyklistów nie są upierdliwi i jeśli ktoś bardzo nie przegina to nie robią kłopotów. ps. Zatrzymałem się co najmniej cztery razy. W trzech przypadkach mandat mi się należał, dostałem tylko w jednym i to i tak niski (100 zł, a przekroczyłem o 46 km/h, a wcześniej widzieli mnie jak ciąłem 180/70). Szczytem wszystkiego było zawrócenie na jednokierunkowej, na widoku radiowozu :) . Ani razu nie dałem łapówki, po prostu rozmawiałem. Nie taki smerf straszny.
  11. Zgadzam się - nie wyprzedzać więcej niż jednego samochodu szybko. Tyle tylko, że to nie ma to właściwie związku z okresem zimowym. W lecie dzieje się dokładnie to samo. Dotyczy to też sytuacji omijania bokiem ledwo pełznącego korka. Trzeba jechać wolno. Szybka jazda może wyjść 1000 razy, ale w końcu nie wyjdzie. Mało tego - nie wychodzi dość często, sam miałem kilka sytuacji kiedy zapomniałem się, wyprzedzałem/omijałem szybko i nagle ktoś wyjeżdżał tuż przede mnie (zobaczył wolne miejsce, postanowił nagle zawrócić) . Taki debil nawet nie spojrzy czy coś nie jedzie, bo przecież wszyscy stoją. ps. W ten sposób zginął kiedyś Bati z pl.rec.motocykle - uczmy się na cudzych błędach.
  12. (Przed)ostatnio Alicja nakłaniała towarzystwo, żeby wziąć na Stegny kaski motocyklowe. Jak się okazało byłem jedynym półgłówkiem, który dał się namówić :cool:. Kask odłożyłem w końcu na trybunę. Śmigałem jednak w moich moto-texach, które na taką okoliczność, podobnie jak na narty, nadają się znakomicie. Polecam - zalety docenią zwłaszcza ci, którzy często lądują w pozycji horyzontalnej :). ps. Jako, że ostatnio się zobowiązywałem i mnie nie było to tym razem się poprawiam i.. nie zobowiązuję się do niczego :banghead: . Mam jednak nadzieję, że zobaczymy się na łyżwach w czwartek.
  13. Myślę, że uczestniczyłem w dość podobnym szkoleniu, chociaż akurat nie w Suzuki. Tam też uczyli hamować obydwoma. Być może mój uraz do używania tyłu wynika z doświadczeń na motocyklu, który miał wyjątkowo słabo trzymającą tylną oponę i ciężko dozowalny bębnowy hamulec. Teraz mam dobre opony i dobre hamulce i prawde mówiąc wspomniane przeze mnie negatywne efekty póki co nie wystąpiły mimo większych prędkości i mocniejszych niż na GSie hamowań. Jest takie powiedzenie o ośle i kupowaniu sobie siodła, być może ma ono w tym przypadku zastosowanie: skoro tylu z Was przekonuje, że to ma sens to nie będę się więcej upierał i spróbuję wrócić do używania tyłu, przynajmniej ponownie spróbować. Więcej teoretyzowania na sucho, bez jazdy ma chyba w tej chwili niewielki sens. pozdrawiam,
  14. A czytasz, czy tylko piszesz? Hint: "Ja wiem, że jest łatwo mierzalna różnica w drodze hamowania na korzyść obu hamulców". Poza tym z mojej strony rzeczywiście EOT, taka specyfika polskich kierowców, że każdy wie najlepiej.
  15. Napisałem można - raczej nie mam problemów z gładką redukcją biegów, nawet bez sprzęgła :bigrazz:. No dobrze, ale czy Ty wiesz? Czy ktokolwiek z piszących tutaj wie? Bo to co ja widzę w tym wątku to jest to w 90% "ja robie tak i tak", "po to są dwa hamulce żeby hamować dwoma" i może 10% uzasadnionych własnych wydajemisię. Pisząc nie wiem wyrażam pokorę, która jest niezbędna żeby się czegoś nauczyć. A to obowiązkowo - chętnie pouczę się kolektywnie :). Jak zresztą napisałem mam nadzieję poćwiczyć chwilę nawet w najbliższych dniach, jak tylko odbiorę moto z serwisu.
  16. @Luka: Czytałem ten artykuł, więc wiem o czym piszesz. Ja wiem, że jest łatwo mierzalna różnica w drodze hamowania na korzyść obu hamulców. To co jest dużo trudniej mierzalne to to o ile łatwiej zrobić sobie kuku w rzeczywistych warunkach drogowych. Co do zmniejszenia obrotów to się chyba nie zrozumieliśmy. Na GSie można zablokować koło redukcjami, więc tym bardziej na sprzęcie o dwa razy większej pojemności i kompresji. Ale skoro koło i tak się blokuje, to po co blokować je jeszcze tylnym hamulcem? Ja też pomijam w rozważaniach sprzęgło antyhoppingowe, bo nie miałem okazji korzystać z takiego wynalazku, więc nie wiem jak to jest. Domyślam się, że Pan Wajda miał sensowne wytłumaczenie, ja po prostu nie wiem o czym on dokładnie mówił. Coś mi się o uszy obiło, że niektórzy zawodnicy nie mają nawet klocków w tylnym zacisku. Inni natomiast niewątpliwie go używają (np. we wspomnianym wyżej Motocyklu jest o Hondzie Daniela Pedrosy, który sądząc po wielkości tylnej tarczy lubi jej używać). Jak widać również tu zdania są podzielone. Zmniejsza o 6.6 metra w idealnych warunkach pod dobrym kierowcą, ale zwiększa niezawodność takiego hamowania o trudno mierzalną wartość. Nie chciałbym sprawiać wrażenia, że przekomarzam się na siłę. Ja uczciwie mówię, że nie wiem jak w praktyce najlepiej hamować awaryjnie na drodze :icon_question:. Nie żeby uzyskać najkrótszą drogę hamowania, a żeby uniknąć wy/u-padku, bo to nie musi być to samo. Bardzo chciałbym się dowiedzieć, ale niestety różne jeżdżące ode mnie lepiej autorytety mają różne zdania. @joniec: Ja wiem, że trzeba czuć. Ja wiem, że uślizg tyłu to nic takiego i że da się opanować. Wszystko jest fajne, jazda bez trzymanki też. Ale ja w tych ułamkach sekund, które decydują o moim życiu/sprawności chcę myśleć i robić tylko to co da mi największe realne szanse na wyjście z danej sytuacji cało, a nie zajmować się np. zamiatającym tyłem.
  17. Ekonomia to nie tylko spalanie ale też koszty inne eksploatacji, serwis. Jeśli chodzi o małe spalanie to pewnie jakieś skutery, jeśli chodzi o mało upierdliwy serwis, właściwie do wykonania samemu to chyba jakieś duże enduro-singiel z regulacją zaworów na śrubkach, np yamaha XT. Przy okazji to jest praktyczne do codziennej jazdy z uwagi na odporność na kiepskie drogi. Do czysto użytkowego jeżdżenia ja bym wybrał coś takiego.
  18. Jak zwykle tyle zdań co użytkowników. Niestety nie znalazłem w tym wątku przekonującego technicznego wyjaśnienia dlaczego tak a nie inaczej. Kojarzę motocyklistów potrafiących jeździć i bardzo dobrze hamować z obu obozów. Tak tylko przypomnę, że np. Janusz w "Podstawach, które musisz.." również miał radykalne podejście dotyczące używania tylko przedniego hamulca. Ja się nie upieram, bo szczerze powiedziawszy - podobnie jak większość osób tutaj mogę mówić tylko o tym co mi się wydaje. To są jakieśtam moje doświadczenia, ale one niekoniecznie prowadzą do najlepszej praktyki. Staram się myśleć o tym co i dlaczego robię i wiem dlaczego hamuję akurat tak a nie inaczej. Ja się nie upieram, niedługo odbieram motocykl po serwisie hamulców, ze stalowymi oplotami. Jeśli pogoda pozwoli to znowu poćwiczę, może zmienię zdanie. Natomiast samo to, że na placu, w kontrolowanych warunkach, po kilku próbach wycisnę minimalnie krótszą drogę hamowania mnie nie przekonuje, ja to wiem. Pytanie czy na ulicy, w kryzysowej sytuacji też dam radę wykonać tę skomplikowaną ekwilibrystykę, czy może jednak postawić na prostsze i dość skuteczne rozwiązanie. Hmm, nie tak trudno skutecznie je spowolnić do zera samymi redukcjami, nawet na starym GSie z marną kompresją.. ale nie czytałem Pana Wajdy (jakiś namiar?) i nie jeździłem supersportami* - może coś w tym jest. No chyba, że wcale nie zamierza się go wtedy użyć.. to wtedy po cholerę wyrabiać sobie ten nawyk. [*] No chyba, że yzf-750 '94 się liczy :crossy:, kiedyś to był chyba sport.
  19. Tam chyba akurat wolno to zrobić, ale mniejsza o to. Ciekawy jestem jakiego szczególnego zagrożenia upatrujesz w przypadku takiego manewru? Przyznam, że mi zdarza się to robić bo zwykle zanim ktoś blokujący lewy pas się zorientuje i zjedzie to ja go już mam dawno za sobą. Oczywiście, ktoś może się nagle obudzić i zmienić pas na prawy, ale może też zrobić to w drugą stronę, kiedy wyprzedzam normalnie, więc? ps. Zdarzyło mi się być takim upartym okupantem lewego pasa. Wracałem GSem z Czech, było zimno i wilgotno. Mogłem jechać lewym pasem 120-130 km/h, albo prawym 70 z powodu kolein/tarki. Każdy zjazd na prawy pas był ryzykowny, więc nie zawsze zjeżdżałem każdemu kto miał ochotę jechać jeszcze szybciej lewym pasem. Od tej pory bywam bardziej wyrozumiały :bigrazz:
  20. Zgadzam się w 100%. Za każdym razem kiedy było blisko i musiałem się napocić żeby uniknąć wypadku miałem do siebie pretensje - że dałem się podejść, nie wyczułem, głupio pojechałem. Większość z tych sytuacji wciąż pamiętam, każdą analizowałem i starałem się wyciągnąć wnioski. On tego pewnie nie przeczyta. Przyszedł, błysnął i poszedł, wie najlepiej. Jak na jakimś za przeproszeniem czacie :icon_eek: . Ja ciągle czekam na jakieś mądre i uzasadnione pomysły w tym temacie. W motoszkole (tej w Nowym Dworze Mazowieckim) na kursie uczyli żeby hamować obydwoma hamulcami. Ćwiczenia były na lekich motocyklach enduro, na mokrej trawie/rozjeżdżonym błocie (bardzo polecam). Przez jakiś czas używałem potem obu hamulców przy normalnych hamowaniach na asfalcie, ale z powodów opisanych w poprzednim poście przestałem, co nie znaczy że w ogóle nie używam tyłu.
  21. No właśnie mi jakieś dzieciaki(?) urwały gwiazdę.. :clap: No ba :lalag:. Teraz ujeżdżam białą 190 2.0d w stanie średnim, wcześniej była starsza ode mnie beczka 300d, w stanie kiepskim - dostałem od znajomych. Lubię oba moje merce. Ciężko tym jeździć jakoś bardzo szybko czy po wariacku, raczej spokojnie się płynie :clap:, ale mimo to mam frajdę z jazdy tymi samochodami. Ktoś napisał, że duże i ciężko parkować. Beczka była moim pierwszym samochodem po małym fiacie i ponad rocznej przerwie i przez chwilę rzeczywiście było ciężko (3 osoby biegały dookoła i pomagały mi parkować). Przeszło po 2 dniach. To są samochody, w których bardzo dobrze widać gdzie kończy się maska i gdzie kończy się tył. Dodatkowo 190 jest bardzo zwrotna, w egzaminacyjnym stanowisku do zawracania na 3 zawraca na 1 :clap:. Dużo mniejsze współczesne samochody budowane bardziej dla stylu niż funkcjonalności sprawiają moim zdaniem pod tym względem więcej problemów. Stąd pomysły na jakieś czujniki parkowania itd. Zgadza się, stoi u mnie taka jedna na osiedlu. Kolor taki oliwkowy, bardzo ładnie utrzymana - rzeczywiście marzenie.
  22. Kolega ma XT600z z 86 roku, miałem okazje trochę nią pojeździć. Jego XT jest już mocno podmęczona, ale i tak bardzo mi się ten motocykl podoba. Fajne praktyczne moto na codzień. Eksploatacja i serwisy bardzo tanie (jeden cylinder, zawory na śrubkach). Można tym zjechać po schodach, garbów zwalniających się nie zauważa, kierownica jest umieszczona wyżej niż lusterka samochodów osobowych, więc w korkach jedzie się fajnie. Od 88 roku jest już hamulec tarczowy z tyłu. Silnik ma bardzo prostą konstrukcję, co jest zaletą bo jest mało rzeczy, które chciały by się w nim zepsuć. Trochę irytowały mnie wibracje, ale chyba w nowszych modelach jest lepiej (zresztą ja nie jestem przyzwyczajony do pracy singli). Denerwujący był rozmiar tylnej felgi - trudniej kupić sensowną oponę na 18'', ale znowu - w nowszych modelach jest już normalnie 17''. Tu jest trochę informacji (między innymi co zmieniało się w kolejnych latach) i forum użytkowników: http://www.xt600.enduro.net.pl/
  23. W moim starym GSie, który hamował bardzo słabo zacząłem używać tylnego hamulca (bęben). Wszystko było super i rzeczywiście droga hamowania przy normalnych hamowaniach była wyraźnie krótsza. Zacząłem odruchowo używać tyłu i wtedy przy mocnych hamowaniach pojawiły się problemy. Tylne koło jest wtedy na tyle odciążone, że wyjątkowo łatwo je zablokować. O ile na suchym jeszcze można to przełknąć o tyle na mokrym można się już przejechać. Zdarzało mi się, że droga takiego hamowania wydłużyła mi się dramatycznie w skutek zamieszania jakie wprowadzało ślizgające się tylne koło. Po prostu żeby uspokoić moto odpuszczałem na moment hamowanie. Dużo łatwiej jest mi precyzyjnie kontrolować jeden przedni hamulec palcami, niż dwa z czego jeden stosunkowo mało precyzyjną stopą. Rezygnuję więc z niewielkiej (odciążony tył) pomocy w takiej sytuacji, na rzecz nie wprowadzania potencjalnie niebezpiecznego uślizgu tyłu i pełnej koncentracji na krytycznym przednim hamulcu (przód jest dociążony, ryzyko uślizgu znacznie mniejsze). Owszem teoretycznie szybciej zatrzymałbym się obydwoma hamulcami, ale w sytuacji awaryjnej dużo pewniejsze jest w moim przypadku użycie samego przodu. Za każdym razem kiedy hamowałem na prawdę awaryjnie, nie miałem czasu nawet pomyśleć. Momentalnie przód piszczał a ja odpuszczałem go trochę żeby się nie wywalić - również odruchowo, również zanim zdążyłem pomyśleć. Prawdopodobnie tyłu też użyłbym za mocno, zwłaszcza że nogą jest to zrobić łatwiej niż z natury precyzyjnymi palcami. Miękkość - bliskość poślizgu przedniego koła również czuję za pośrednictwem kierownicy szybciej niż w przypadku tyłu. Reasumując używanie tyłu na codzień => powstaje odruch używania tyłu => użyjesz go również w sytuacji awaryjnej. Ponieważ w normalnych hamowaniach wystarczy przód, a przy awaryjnych tył może być niebezpieczny to ja nie używam normalnie tyłu podczas jazdy, żeby nie wyrobić sobie tego odruchu. Tył fajnie sprawdza się za to w jeździe manewrowej, bo motocyk nie nurkuje tak bardzo. ps. Zygzak hamuje na tyle dobrze, że w ogóle nie tęsknię za tylnym hamulcem.
  24. Na pewno można, chociaż w moim wykonaniu to jednak co innego. Ja w samochodzie podnoszę obroty przed puszczeniem sprzęgła ale po wrzuceniu biegu. Dzięki temu samochód nie szarpie po puszczeniu sprzęgła. W motocyklu natomiast podnoszę obroty w momencie/ułamek sekundy przed wrzucaniem biegu. W związku z tym nie mam problemów ze zmianą bez sprzęgła w motocyklu, a w samochodzie pewnie byłby zgrzyt :). Zmiana biegów w moim wykonaniu trwa również dłużej w samochodzie niż w motocyklu. Dodatkowo z uwagi na rozwiązanie sterowania hamulcem/gazem/sprzęgłem w samochodzie ja nie umiem mocno hamować i redukować biegów z przegazówką, chociaż niewątpliwie się da :) . Być może eksperymenty utrudnia mi trochę fakt, że w starym dieslu jakim jeżdżę, obroty rosną dość ospale po wciśnięciu gazu. ps. Chętnie przeczytałbym od kogoś kto umie (Marlew czasami się chwalił :) ) o zmianie biegów w samochodzie, ale nie chciałbym robić bajzlu w tym potencjalnie użytecznym dla kogoś temacie o motocyklach.
  25. Tak sobie poczytałem to ich forum i moim zdaniem oni w dużym stopniu mają rację :). Nie mówię tu nawet o chamskich wybrykach niektórych offroadowców, które stanowią pewnie wąski margines. Chodzi mi w ogóle o pomysły jeżdżenia po lasach, nadrzecznych plażach czy o zgrozo - wspomnianych na tamtym forum parkach narodowych. Na razie jeżdżę motocyklami szosowymi, ale kilka razy miałem okazję troszkę spróbować i bardzo chciałbym jeździć w terenie (i pewnie w końcu będę :flesje: ). Rozumiem nawet chęć do jeżdżenia w miejscach, o których napisałem - sam bym tam chętnie pojeździł, bo tam jest fajnie. Jednak jest tam fajnie przede wszystkim dlatego, że są to miejsca w miarę zachowane od skażenia wszechobecną cywilizacją, nie rozjeżdżone, ciche itd. Uważam, że dobro przyrody jest na takich obszarach dużo ważniejsze niż realizacja zachcianek offroadowców. Tłumaczenie, że jest mało miejsc dobrych do jeżdżenia jest po prostu dziecinne. Strzelnic też nie ma dużo, co nie znaczy, że powinno się strzelać gdzie popadnie :). ps. Oczywiście pomysły z linkami są chore, o tym nawet nie chce mi się pisać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...