ajriszkofi

Ładniej by wyglądał. A że na walorach estetycznych im zależy, to nie ma wątpliwości.

Te nogi na kaczkę go dyskwalifikują :wink:

W zeszłym roku był czajnik. Ale z kubkami już gorzej.

Lysy, czy to jest TO daewoo tico? :icon_mrgreen:

zajc - niezmiernie mnie cieszy, że są jeszcze mężczyźni, którzy czytają instrukcje obsługi i się tego nie wstydzą. Mi się zdarza na niedopompowanych jeździć, ale w mieście to cholernie przeszkadza przy manewrowaniu w korkach. Chociaż w GSie zmieny ciśnienia były dużo bardziej odczuwalne, niż przy szerszych SVkowych oponach.

Zlikwidować McDonalda na Świętokrzyskiej :cool:

Ja popatrzę, jak Ty jeździsz i potem opowiem kolegom, może być? :icon_mrgreen:

Wizy nie dostaniesz :bigrazz: Zresztą po co chcecie tam jechać, skoro zamykacie i na naszych marnych drogach bez winkli?

Ja byłam w piątek w 2oo po 23 - na zewnątrz jedno moto, w środku kilkanaście osób. Więc faktycznie jest szansa, że po prostu sobota to nie najlepszy dzień na zwiedzanie motomiejscówek.

Na zdjęciu pierwszym - wolno, bo nie ma zakazu a sygnalizator jest "pełny" a nie kierunkowy (czyli kółko zamiast strzałki). Na drugim nie wolno zawracać, bo sygnalizator jest kierunkowy - pokazuje tylko możliwość jazdy w lewo, nie w lewo i zawracania.

Jak na razie - nie podzielam Twojej opinii. Ale pewnie z czasem mi prędkości przelotowe wzrosną ;) A ja dzisiaj... w sumie ładnie jest, czemu nie.

Czas rozstania nadszedł dlatego, że właśnie przestałam nim jeździć poniżej 120. Wyprzedzanie przy prędkości 120-140 na tym motocyklu jest według mnie średnio bezpieczne - wolę to zrobić sprawnie i szybko SVką. Utrzymywanie przez pół drogi z Lublina do Warszawy 9 tys. obrotów też nie wydaje mi się być dobre i przyjemne, zarówno dla mnie, jak i motocykla. Cała reszta o braku mojej pewności, komfortu - tak, przy wyjącym silniku i "brakach" w manetce zdecydowanie nie jechało mi się komfortowo, nie mówię tylko o komforcie fizycznym. O tym, że GS dzielnie się spisuje na torze - wiem, sama go przegoniłam kilka razy po Lublinie - nie mogłam narzekać ani na pracę silnika, ani hamulców, ani zawieszenia (nieco miękko - ale to motocykl sportowy nie jest). Dał mi tam kupę frajdy. Klasę wyścigową w Polsce też miały przez sezon lub 2. Ale... w GSie wszystko było sprawne, kontrolowane i działało jak należy. Ja po prostu zaczęłam motocykla używać do czego innego, niż przemieszczanie się po mieście - gdybym miała poza warszawską aglomerację nie wyjeżdżać, to bym się na SV nadal nie przesiadła. Ale jeżdżę częściej w trasy, a trasy mnie nużą - chcę je pokonywać w miarę szybko i sprawnie, i bez obaw, że nie zdążę. Jasne - można było zwolnić do 100, żeby zawsze mieć zapas i możliwość przyspieszenia... Wiem, że brzmi to, jakby zależało mi tylko na tym, żeby pozapi**dalać - ale tak nie jest. Moja prędkość przelotowa nie zmieniła się jakoś znacznie - ale czuję się dużo pewniej i spokojniej. To się wszystko zgadza... Ale wiesz - nie tęsknię :) Ja poczucia nieśmiertelności nie mam. Paradoksalnie dlatego kupiłam nieco mocniejszy motocykl - żeby nie bać się o siebie w trakcie jazdy pozamiejskiej. Był czas, że i do tego GS mi wystarczał - 100 to i tak było nadto, mną miotało po całej drodze, a trasa do Łodzi ciągnęła się w nieskończoność. Ale - trochę się nauczyłam, nabrałam nieco pewności i zrobiło się... nawet nie tyle za wolno, co za słabo. GSa dalej będę polecać do stawiania pierwszych kroków, jako motocykl do dojazdów do pracy lub na relaksacyjne wycieczki z dziewczyną na łączkę za miasto. Wspominać będę bardzo miło. PS. i tak wyszedł post w kółko o tym samym ;)

Blachy mam "zachodnie", nie warszawskie, w środę nie latałam. Ale będę dzisiaj - wypatruj ;) Masz rację, to pierwsze "prawdziwe" moto. Rewelacyjnie ćwiczy mięśnie ud - inaczej przy odjęciu gazu zsadza z siodła na bak ;)

Ja na śląsko-dąbrowskim jestem w miarę często. Jeżdżę buspasem zawsze, ale pomalutku (40-60). Nigdy mi policjanci nie zwrócili uwagi, mimo mijania radiowozu. A z moich luźnych przemyśleń - skuterki/nakedy/turystyki/sporty mogą jeździć buspasem, bo zawsze się wcisną w korek, jak zajdzie taka potrzeba. Gorzej z armaturą, która potrzebuje całego pasa tylko dla siebie :wink:

Nie śmiej się ze mnie! :icon_razz: Ja metodą małych kroczków muszę. SVka jest wspaniała. Kochamy się. Jak już wsiądę, to nie chce mi się zsiadać. I w końcu nie zostaję daleko w tyle.

Ale Twoje motocykle to takie... mają prawo być brudne, wręcz wskazane. A ślifiera - cała lśniąca, tylko z błotem na tablicy... Nie przejdzie, coś czuję ;) Chyba, że ktoś liścia naklei.. to przecież może się nawet w mieście zdarzyć.

Bo każdy, kto jest motocyklistą, się zna na motocyklach :icon_twisted: Weź kogoś, kto wie, na co spojrzeć przy kupnie i jest w stanie na miejscu jakieś niedociągnięcia wychwycić. Na moje wychodzi, że powinien to być mechanik albo kolega przy motocyklach dłubiący.

A ktoś z forumowiczów Ci bubla wcisnąć nie może? O losie - forum to nie "jedna wielka rodzina". I bez przesady z akcesoryjnymi wydechami - do GS500 albo CB? Nawet do którejś z nakedowo-turystycznych 600, które mają służyć do nauki? Nie róbcie chłopakowi wody z mózgu, bo jeszcze skłonny do GSki założyć markowy tłumik zamiast crash padów :bigrazz:

Polecam lateksowe na wierzch, ostatecznie reklamówki z tesco.

... strzelam piona? :wink:

Ja podobnie jak Aśka - nie tyle zwalniam, co zwiększam czujność - zazwyczaj stoją przy skrzyżowaniach, przejściach dla pieszych etc. Robię tym samym "dobry uczynek" jadącym za mną kierowcom samochodów - widzą, że nic nie błyska, to nie zwalniają nagle do 60, nie powodując tym samym niebezpiecznej sytuacji. :cool:

Konkretna dziura, to nie dziura, która nie daje szans, a po prostu znaczna nierówność. Nie trzymam się kierownicy kurczowo, ani bardzo sztywno (choć czasem się zapominam, to fakt), ale jednak ją w takich sytuacjach TRZYMAM. Wydaje mi się, że gdyby nie kontra ze strony rąk, to zmiana kierunku jazdy byłaby bardzo prawdopodobna.

Wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli źle mi się wydaje, ale jak trafię na konkretną dziurę, to raczej nieco zmieni się tor jazdy, jeśli nad kierownicą się nie zapanuje. Raczej nadmierna swoboda kierownicy tutaj nie pomaga.

Jest jeszcze CBF600 w wersji S, Bandit z owiewką, czy DL650. Wszystkie mają trochę plastiku, nie wyglądają co prawda na ścigacze, ale będą akurat przed sportową 600. Ale jak nie jesteś typem wielkiego faceta i na dodatek nie jeździłeś w ogóle, to bierz GSa albo CB w owiewkach - pojeździsz sezon i pozbędziesz się bez najmniejszego problemu (co ważne).

Na pewno zawodnicy bardzo by chcieli jeździć "sami", w dużych odstępach od rywali...