Skocz do zawartości

Olsen

Forumowicze
  • Postów

    6768
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Olsen

  1. Kwestia przełamania się.* Gdy nabyłem Bandita, wydawało mi się, że egzaminacyjna ósemka jest na tym motocyklu niewykonalna. Po jakimś czasie uparłem się, że nie zjadę z placu manewrowego, dopóki nie uda mi się wykręcić ósemki. Po kilkudziesięciu próbach udało mi się wykonać ten manewr bez podpórki. Obecnie przynajmniej raz na parę tygodni staram się pokręcić po placyku, żeby nie wyjść z wprawy. *Pomijając motocykle o bardzo dużym (naprawdę dużym) promieniu skrętu.
  2. Z rozsądną. ;) :icon_eek: Staram się nie przekraczać 130 km/h, zwłaszcza gdy mam zapięty topcase. Gdy z naprzeciwka nadjeżdża TIR czy autobus, jadę ze zdwojoną uwagą, przygotowany na konieczność natychmiastowej korekty toru jazdy motocykla, gdyby silny podmuch wiatru zaczął go ściągać w niepożądanym kierunku.
  3. Może kup sobie spodenki kolarskie, takie z "pieluchą", i zakładaj je pod te, w których "plecaczkujesz", to przynajmniej dolną część pleców uchronisz przed bólem. ;)
  4. U mnie w Bandicie zamknięcie opon(y) zazwyczaj wiąże się z przytarciem gmola. ;)
  5. Widzisz, wielu osobników nie ma odwagi powiedzieć drugiemu człowiekowi prosto w twarz, co o nim myśli, za to kryjąc się za kotarą anonimowości w Internecie, co poniektórzy dają upust swojej frustracji i wyładowują swoją agresję (vide komentarze pod artykułami traktującymi o motocykl(ist)ach na interii). Tu nie chodzi o jakąś ujmę na honorze ani nic w tym rodzaju, tylko mi by było najzwyczajniej w świecie szkoda czasu* i nerwów na stanie w korku i gotowanie się (dosłownie i w przenośni :icon_eek: ). Nie po to mam skuter/motocykl (wcześniej, gdy rower traktowałem bardziej użytkowo i jeździłem nim dużo po mieście, również omijałem samochody jadąc między pasami [jeżeli obok nie było ścieżki rowerowej]). *Ostatnio przeprowadziliśmy z kolegą test porównawczy. Do walki stanęły Toyota Avensis oraz skuter Peugeot SV, czas to piątkowe popołudnie, kiedy ludziska wracają z pracy. Na kilkukilometrowym dystansie od Krakowskiego Przedmieścia do pl. Zawiszy skuter pozostawił Toyotę w pobitym polu, zyskując przewagę ponad 10 min. To teraz sobie obliczcie, ile czasu można zyskać na dłuższych odcinkach. ;)
  6. http://forum.motocyklistow.pl/index.php?sh...04entry580604 ;)
  7. Ja również zaszczyciłem dziś Bemowo moją obecnością; na paradzie także nie omieszkałem się polansować. :D Z jednej strony rozumiem ludzi, którym nie odpowiadają masowe spędy (sam nie przepadam za bydłem i ludożerką), z drugiej zaś trudno mieć pretensje do organizatora, że nie jest w stanie utrzymać w ryzach kilku tysięcy motocykli(stów) - na terenie zlotowiska tudzież podczas parady. Przyznam szczerze, że rano, wyjrzawszy za okno, przez chwilę zawahałem się, czy jechać, ale jak przypomniałem sobie, że x lat temu specjalnie przesuwałem wylot do Tokio o 2 dni, żeby zaliczyć Otwarcie Sezonu na Stegnach poczciwą MZ-ką, to już nie miałem wątpliwości i wiedziałem, że i w tym roku nie ma bata. Nie żałuję 18 złociszy wydanych na wjazd (i 12 na koszulkę oraz znaczek okolicznościowy), w końcu taka gratka nie zdarza się co dzień. Imprezy tego typu mają dla mnie charakter głównie towarzyski - odświeżyłem dziś trochę dawnych znajomości ze skutero- i motomaniakami. W hali wystawowej namierzyłem całkiem fajne buty, poza tym poprzymierzałem się do różnych pojazdów spod znaku Yamahy. Może już całkiem stetryczałem ;) , ale nieco drażniący był dla mnie konferansjer, podniecający się chyba najbardziej z całego towarzystwa jaraniem gumy itp. wygłupami. Reasumując, dzisiejszą imprezę zaliczam do udanych. :icon_eek:
  8. Jedną z zalet skutera jest właśnie to, że nie trzeba jeździć w pełnym rynsztunku*, chociaż staram się mieć na sobie - poza kaskiem, rzecz jasna - przynajmniej kurtkę z prawdziwego zdarzenia. *Motocyklem też zdarza mi się jeździć w jeansach i półbutach, zwłaszcza jak jest bardzo ciepło i jadę do pracy tudzież "po bułki do sklepu".
  9. Dlaczego nie poszedłbym na urzędnika państwowego, zwłaszcza niższego szczebla? Zero prestiżu, marna pensyjka rzędu 1500-1800 zł na starcie* (istna zapora dla korupcji...), a przede wszystkim dlatego że często taka praca jest mało rozwojowa, delikatnie rzecz ujmując. Mam nie najlepsze doświadczenia ze wszelkiej maści urzędasami - od wydziałów komunikacji, poprzez sądy, po biurwy w różnych sekretariatach itp. Często są to antypatyczne, nieskore do pomocy typy, mające szarego obywatela w pogardzie (w wielu urzędach zdaje się obowiązywać zasada, że petent=natręt, którego należy czym prędzej spławić); ludzie ci często są niekompetentni, nierzetelni, mają rażące luki w wiedzy, wydawać by się mogło, niezbędnej do wykonywania ich pracy. Na szczęście zdarzają się wyjątki potwierdzające tę regułę - ostatnio np. byłem miło zaskoczony, gdy w biurze spraw pracowniczych UW powitała mnie miła, uśmiechnięta pani**, która udzieliła mi rzeczowej porady i obsłużyła mnie w sposób profesjonalny, bez zbędnej biurokracji. *Pominąwszy, oczywiście, konkretne stołki, zarezerwowane zazwyczaj dla konkretnych ludzi. **Nie wiem, czy zauważyliście, że młode laski w biurach itp. zazwyczaj są bardziej przyjaźnie nastawione do ludzi i świata, podczas gdy najbardziej zgryźliwe są stare pudła po menopauzie.
  10. Miałem dziś robotę do 17-tej na Krakowskim Przedmieściu, później dwa spotkania - w centrum i na Grójeckiej, potem jeszcze musiałem na 19-tą zdążyć na Ursynów. Praktycznie przez cały czas przeciskałem się (skuterem) między katamaranami. Gdybym miał poruszać się dziś innym pojazdem niż skuter/motocykl*, wszystkich spraw z pewnością bym nie pozałatwiał. Po raz kolejny okazało się, że dwa koła to więcej niż cztery. *W grę wchodziłby ewentualnie jeszcze helikopter. :banghead:
  11. Do Założycielki wątku: miast się ciśnieniować, że Cię cruisery wyprzedzają na grubość lakieru, nie lepiej zaniechać jazdy po zakorkowanym mieście katamaranem na rzecz dwóch kółek?
  12. Śniedzią za bardzo bym się nie przejmował - powinno wystarczyć potraktowanie ropą* i szmatką. *A może forumowi spece polecają inny środek? :banghead:
  13. Ja też, gdy jadę skuterem, który, jak wiadomo, zawrotnych prędkości nie osiąga, staram się nie jechać prawym pasem przy krawędzi jezdni, żeby nikomu nie przyszło do głowy wyprzedzać mnie moim pasem. Czasami stosuję tę metodę, gdy jakiś nerwowy kierowca siedzi mi na ogonie i jeszcze długimi pogania. Niech sobie helikopter sprawi! :wink:
  14. Mi to uczucie również jest znane. Gdy prawie 4 lata po zrobieniu prawka kat. AB* pierwszy raz wsiadłem na ETZ-kę 251 (jazda próbna na dystansie kilkuset metrów koło słomczyńskiej giełdy przed kupnem), moja radość nie znała granic. *Od jesieni '95 do wiosny '99, mimo posiadanego w kieszeni prawka, moja styczność z motocyklami miała charakter teoretyczny (lektura "ŚM", ślinienie się do folderów reklamowych itp.). Dziś wiem, że to był błąd, bo trzeba było zdobywać doświadczenie, chociażby na jakiejś "125"...
  15. Jestem szczęśliwym posiadaczem kurtki Modeka Brisbane oraz spodni Modeka Rookie, przetestowałem je w skrajnie różnych warunkach - od letnich spiekot, poprzez ulewny deszcz na trasie ponad 100 km, po siarczysty mróz. W zasadzie są nieprzemakalne (na wszelki wypadek spryskuję je co jakiś czas impregnatem w sprayu), komfort termiczny jest na zadowalającym poziomie, ale człowiek trochę się w nich poci, zwłaszcza jeżeli nie ma na sobie oddychającej bielizny.
  16. A do wspomnianego przeze mnie Peugeota Elyseo się przysiadłeś? Widziałem trochę ofert sprzedaży używańców, m.in. na allegro. Tu masz jego opis.
  17. Zawsze też możesz pociągnąć do odpowiedzialności cywilnej instytucję odpowiedzialną za utrzymanie drogi w należytym stanie. Do właścicieli gruchotów "znaczących teren" to ja bym normalnie strzelał jak do kaczek. :icon_mrgreen: http://forum.motocyklistow.pl/index.php?showtopic=35741&hl=
  18. Z jednej strony, uważam, że potencjalny nabywca pojazdu powinien mieć zapewnioną możliwość odbycia jazdy próbnej. Z drugiej zaś, jestem w stanie zrozumieć sprzedawców niechętnie użyczających motocykli w obawie o konsekwencje ewentualnego paciaka*. Często trudno na oko ocenić, czy dany człowiek obyty jest żelastwem, czy też o kierowaniu motocyklem pojęcie ma znikome. Mi w zaprzyjaźnionym salonie udostępniono kilka motocykli do przejechania się celem przetestowania maszyny, ale jestem tam stałym klientem, a nie przypadkową osobą z ulicy. *Ubezpieczenie ubezpieczeniem, ale wiadomo, że każda gleba oznacza niechciane kłopoty.
  19. W dużej mierze masz rację (polemizowałbym jedynie ze stwierdzeniem, że stosowanie jakiejkolwiek techniki jazdy i tak nic nie daje - ja jednak stawiam na samodoskonalenie). Są sytuacje, na które nie ma mocnych, zwłaszcza na naszych zafajdanych drogach. Oczywiście można zaniechać jazdy, ba, można w ogóle nie wychylać nosa z domu, tylko że życie dalej toczy się własnym tempem, zmuszając nas jednak do aktywnego działania.
  20. Dlatego zrezygnowałem z bocznych kufrów/sakw na rzecz topcase'u i tankbaga; oprócz tego często przypinam plecak pająkiem do pasażerskiej części kanapy. Każdy kij ma dwa końce - takie rozwiązanie powoduje podwyższenie środka ciężkości, no ale coś za coś.
  21. Dokładnie. Parę dni temu wracałem z miasta skuterem, zaczęło delikatnie padać i skuterek zaczął tańczyć przy każdym mocniejszym dodaniu gazu w złożeniu czy hamowaniu. Tak więc, pamiętajcie, Drodzy Forumowicze, że na początku opadu krople deszczu w połączeniu z drobinami piasku zalegającymi na jezdni tworzą bardzo śliską, zdradziecką warstwę i trzeba zachować szczególną ostrożność albo w ogóle zaniechać jazdy* (potem, gdy deszcz zmyje syf z jezdni, robi się nieco przyczepniej). *Nie tylko motocyklem, ale także np. katamaranem - do wielu stłuczek dochodzi właśnie na początku opadu.
  22. Możesz wskazać podstawę prawną? :P Skończmy z sianiem mitów! :crossy:
  23. Gorąco polecam rzeczonego GSX-a, ale na drugi motocykl, a póki co, na Twoim miejscu rozejrzałbym się za jakąś maszyną o pojemności +- 250 ccm. Mając 7000 zł przeznaczone na zakup motocykla, będziesz mógł przebierać w ofertach sprzedaży małolitrażowych maszyn niczym w ulęgałkach, natomiast ciężko Ci będzie wyrwać za tę kasę dobrą (czytaj: niezajeżdżoną i niewymagającą większego wkładu finansowego) "600". Zresztą, kwestia finansowa to jedno, a umiejętności jeździeckie (lub ich brak) to druga sprawa (IMHO najważniejsza). Moim skromnym zdaniem, "250" bardziej nadają się do stawiania pierwszych kroków w motocyklowym światku niż "600" - wyznaję zasadę rozwijania się drogą ewolucji, a nie rewolucji.
  24. Pierwszą lekcję jazdy na gumie motorynką, a było to w szóstej klasie podstawówki, zakończyłem na przydrożnym trawniku w pozycji leżącej. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...