Albo nie mieć. Wtedy nie mają jak zabrać. :) Prawda jest taka, że jeśli emigrować, to tam, gdzie jest większy luz niż w Polsce, a nie mniejszy. A jak już się trafi do jakiegoś sztywniackiego kraju, to przez ten rok czy dwa powstrzymać się od jazdy motocyklem czy samochodem, a potem to sobie odbić, tylko trzeba sobie wygodnie zorganizować życie, żeby mieć pracę koło domu, a dom koło dworca kolejowego/stacji metra. I do takich krajów, gdzie za pierdnięcie podczas jazdy wlepiają mandat, jeździć tylko dla dużej kasy (jeśli w celach zarobkowych). Wiecie, jak wielu Skandynawów stara się uciec od siebie z kraju, mimo że niby mają dobrobyt? Ilu Finów czy Szwedów osiedla się na stałe w Tajlandii (a ilu tych, którzy zostają u siebie, odbiera sobie życie)? Codziennie z helsińskiego lotniska Vantaa odlatują pękające w szwach samoloty do Bangkoku, a wielu pasażerów ma wykupiony bilet w jedną stronę. Ja tam staram się nie oceniać Anglików na podstawie ichniejszej klasy robotniczej przyjeżdżającej do Krakowa czy Warszawy w wiadomym celu - zresztą byłaby to z mojej strony straszna hipokryzja - czy angielskich kiboli. Tak samo inteligentny Anglik nie będzie wrzucał wszystkich Polaków do jednego wora na podstawie zmywakowych emigrantów z Polski. Po prostu hołota zawsze najbardziej rzuca się w oczy, a spokojni i kulturalni ludzie są dla większości przezroczyści.