Skocz do zawartości

maniek_7

Forumowicze
  • Postów

    2860
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Treść opublikowana przez maniek_7

  1. maniek_7

    Auto 4x4

    Ale jak chce na ośnieżone drogi i polne drogi, to na cholerę mu hard terenówka...? Skoro nie planuje topić się w bagnach, to vitara jest wystarczająca. I nie ma co się bać diesla, akurat silniki renault ma OK,
  2. Ale pytasz o co? Kto powinien zwrócić Ci za skuter? W twojej sytuacji, problem jest tylko i wyłącznie twój. Na upartego, kierowca auta jak by był mądry, powinien wezwać psiarnię, i jeszcze ojciec za każdą rysę na jego aucie by musiał płacić :). Bo z twojego OC (nawet jeśli masz) ubezpieczyciel też by się wypiął.
  3. No to taka huska, albo YZF-a, czy CRF albo KTM wymagają dość częstego serwisu... Najlepiej samemu opanować regulację zaworów - co 10 godzin, a wymiana oleju co 20 (albo 25 na początek jak lajtowo jeździsz).
  4. A jaki masz budżet? I ile chcesz wydawać na serwis? Moja przygoda z Enduro/crossem (też po iluś latach na szosie i torze) zacząłem od DRZ400. Fajne moto, ale... no właśnie. Po 1,5 roku zamieniłem na YZ250F (cross, 4T) i okazało się, że każdy manewr jest o niebo łatwiejszy :). Bardzo szybko będziesz chciał pojeździć na piaskowniach, jakieś skoki... A po drogach (znaczy szosach), jeśli masz bezpośrednio z domu blisko lasu, i tak nie będziesz jeździł, więc enduro nie musi być. Ale jeśli nawet, polecał bym właśnie coś w stylu tej Huski albo Yamahę 250. Będzie pan zadowolony :). I nie daj sobie wmómić, że lepiej zaczynać od prehistorycznych DR albo DT. Taką 250 ogarniesz równie szybko, a przyjemność z jazdy nieoceniona.
  5. CBF600 nie ma w wersji naked - więc to chyba nie ta bajka. A może masz na myśli CB600 - Hornet? Jak po 2005 roku, to CB500 już nie był produkowany, więc odpada. Nie wiem jaki masz budżet, ale nowa yamaha XJ600 jest chyba idealnym rozwiązaniem - ładna, poręczna i na długo starczy. W naszych okolicach kolega Timon taką jeździ... i chyba niczego mu w niej nie brakuje (też pierwsze moto, a to drugi sezon) bo na przełęczy Okraj nie mogę za gadem nadążyć :).
  6. Nie wiem jak teraz, ale 9 lat temu były dwa rodzaje toreb z louisa - za 5 € - najbardziej popularna, niebieska, i za 11 €, mniej popularna, ale za to bardziej pancerna czarna. Jak mam tą czarną i wciąż daje radę :) A w Louisie w Berlinie sprzedawca podpowiedział mi, że jak jeżdżę sam na moto i nie chcę aby poszerzać moto, to muszę torbę mocować... wzdłuż motocykla (na tylne siedzenie i zadupek) - świetny patent, bo przy okazji mam też oparcie.
  7. Obowiązek jest potrzebny chociażby po to, że jak NAGLE, NIESPODZIEWANIE w grudniu, styczniu lub lutym spadnie śnieg (bo kto by przypuszczał), to całe miasta i drogi są poblokowane przez tych "oszczędnych inaczej" na letnich, którzy ze skrzyżowania ruszyć nie mogą :angry: A argument, że nie trzeba od 1-go listopada zakładać jest do dupy. To od kiedy? Jak już spadnie śnieg? Jakaś data musi być. Pasy też nie powinny być obowiązkowe? Bo przecież w codziennej jeździe się nie przydają, ba przeszkadzają :). W zasadzie powinno się je zapinać dopiero w momencie wypadku? Sami ku*wa mistrzowi kierownicy - nie potrzebują zimówek, abs-ów, pasów... Tylko rzeczywistość niestety jest taka, że takie "gadżety" spełniają swoją rolę (albo najbardziej nam ich brakuje) nie wtedy kiedy jedziemy w pełni skoncentrowani i wydaje nam się że panujemy w 100% nad sytuacją, ale kiedy mamy gorszy dzień, ktoś na wyjedzie, ktoś nas wku**wił w domu lub w pracy i myślimy o czymś zupełnie innym niż jazda... Ulica to nie tor - nie ma kierowcy który przez cały czas podróży koncentrował by się tylko na jeździe... :icon_razz: A argument że kogoś nie stać, też do mnie nie przemawia - na auto ma, na wachę ma...? Ale na oponach i ubezpieczeniu będzie oszczędzał? Albo stać na auto i wszystko z tym związane, albo nie podskakiwać wyżej dupy...
  8. Dokładnie - porównując tu przytoczone audi (właściwie miałem do porównania passaty cc, ale w sumie to to samo), to na trasie, w przyśpieszeniu na elastyczność 2.0 TDI 170 KM objeżdża jak chce 2.0 TSI z 211 KM :). Moment i sposób oddawania go czyni cuda. To samo jest w Oplach - 2.0 160 KM w dieslu, ma takie samo, lub nawet lepsze odejście niż 2.0 220 KM w benzynie. Kunie to są potrzebne do startu z pod świateł i do prędkości maksymalnej. W normalnym użytkowaniu i wyprzedzaniu na trasie (co jest najważniejsze) liczą sią niutonometry i obroty od których są dostępne :). I nie jest do końca tak, że w mieście palą tyle samo: przytoczone powyżej diesle palą około 9-10 w mieście a w/w benzyny 12-14, więc jakaś różnica dalej jest. BTW, jakże się musi dziwić Kowalski który kupił TDI-ka, gdzie w katalogu podają mu że będzie palił 5 /100 a jemu, jeżdżąc codziennie do pracy za chu... nie chce zejść poniżej 10-ciu ;)
  9. fajny motocykl, akurat do 8 TPLN ;) . I fajnie objeżdża "ścigacze" - zajebiści na nich kierownicy jeżdzili :buttrock: DO autora - zapytaj Leftego, jeździ już parę lat chinolem 250 - powie co i jak w eksploatacji. Z drugiej strony, jeśli możesz mieć moto z dwuletnią gwarancją nowe, za te pieniądze (mówię o Romecie)...?
  10. Jak nie jak tak. W mojej Insigni 2.0 turbo, przy 90 Tkm trzeci raz wyjebało w powietrze turbine! Dwa miesiące temu była niby "nowa" założona, a teraz znowu poszła się je**ć... A najlepsze, że naprawdę dbałem o tą turbinę (nawet chłopaki od floty specjalne szkolenie po pierwszym wywaleniu mi robili - BTW pierwsze zatarcie zafundował mi kumpel :))
  11. DO tego jest coś takiego jak papiery :). Dla F-ki, co 12-15 motogodzin, sprawdzanie zaworów. Tłok i pierścienie - około 100 - 150 motogodzin, jak nie jesteś kiler. Inaczej 60 i koniec. Wymiana samemu, to koszt około 600 - 800 zł (zależy jaki tłok i jaki olej). Olej co 30 motogodzin (jak pamiętam). Tam zużycie liczy się w godzinach, nie km. Zawory, korba... zależy jak jeździsz od 200 do 300 motogodzin. Oczywiście nie dotyczy zawodniczej jazdy. Generalnie, tłok powinien przy lajtowym lataniu starczyć na sezon. Korba, zawory, dwa sezony. Ale jak codziennie do pracy, to też czas się nabija... Jeśli chodzi o pierwsze moto - to akurat 250F spoko się nadaje - i w zasadzie na długo, a czasem zawsze wystarcza - jest łagodniejsza od KTM-a ale można też nią cuda wyprawiać (sam jeździłem tylko crossem w cross country - w amatorach pełen wypas).
  12. Oj tam mu radzisz - widzisz, że zamiast zacząć od najważniejszego, całą kasę władował żeby motorek wyglądał, a teraz liczy, że za darmo mu silnik zrobią. Bo w końcu liczy się jak moto wygląda (po to ma R6 :wink: ) a nie czy w ogóle jeździ. :buttrock: BTW, dla usprawiedliwienia dodam, że gdy sam miałem 18 lat, bardziej mi zależało na nowej owiewce niż nowym zestawie napędowym. :blush:. Taki wiek...
  13. Miałem kufer louisa i zjeździłem nim pół świata. W zasadzie nie odbiegał niczym od GIVI - mocowanie płyty to chyba nawet takie same jak w GIVI - w każdym bądź razie ta sama zasada. Przetrzymał i upadek, i różne pogody. Rozsądne pieniądze i rozsądna jakość...
  14. Na twarde mogą narzekać osoby, które na co dzień jeżdżą autami 10 lat + (gdzie amortyzatory dawno wyzionęły ducha) lub aut francuskich. W porównaniu z Citroenem C5, standardowe ustawienie w Oplu jest twardsze niż tzw. sport w Citroenie. I może odrobinę sztywniejszy niż w Mondeo, ale to są już bardzo subiektywne odczucia - dla mnie w mondeo bardziej buja w zakrętach. Natomiast jest to poziom Pasata i Mercedesa C. Więcej, nawet we flexie tour opla jest sztywniejszy niż sport Citronena i porównywalny ze standardowym w 508. Także Totyota Avensis ma bardziej "emeryckie" zawieszenie któremu bliżej do francuzów niż niemców. Akurat porównanie mam dobre, ponieważ przez ostatnie 2 miesiące, w związku z wyborem auta klasy D dla naszych dyrektorów, trochę aut testowałem - i nie były to krótkie przejażdżki, ale co najmniej weekned :cool:. A wracając do twardości - ja mam 19 calowe felgi i nawet na wrocławskich dziurach nie ma tragedii - na standardowy ustawieniu zawieszenie naprawdę jest odpowiednio sprężyste - a lubię komfort i wygodę :). Większość mamy na 18 calowyh i przyznam, że nie ma specjalnej różnicy. Różnicę czuję, jak zakładam zimówki - 17 cali (szkoda niskoprofilowych felg na zimę) - tu już czuć większe tłumienie (ale porównując 19 cali do 17). Za to na zakrętach już nie ma takiego "żyroskopu" ;). No i nie ten wygląd... :rolleyes:
  15. R6 (przynajmniej od 2006) ma chyba najwyżej ustawione siedzenie ze wszytkich sportów - więc porównując do R1 można mieć wrażenie "wyższego moto" :)
  16. Tak sobie tłumacz :) Miałem po kilka sezonów kaski Nolan, Arioh, AGV + okazyjnie Boss'a - to taka średnia, niezła półka. Potem miałem Shoei a teraz mam Arai (i nie, nie najwyższy model). Niestety, jest różnica w użytkowaniu: pierwsze 4 po sezonie zmieniły rozmiar, zapięcia "automaty" nie mają porównania do DD - choć AGV miał też DD ale było takie toporne :(... Do tego dochodzi aerodynamika - czyli jak jedziesz ponad 150 km/h to obracając głowę, wiatr chce ją ukręcić czy nie ;) oraz skuteczność wentylacji. O odporności nie będę się wypowiadał, bo w każdym miałem jakąś glebę i na każdym były rysy po asfalcie, a mimo to nie pękł - więc może i jest porównywalna ;). Jakość i "pomysłowość" mocowania szybki czy działania nawiewów niestety też nie jest porównywalna. Oczywiście, płacisz +% za nazwę, ale w tych tańszych producent myślisz nie ma marży? Ale aby się przekonać że JEST różnica, należy to po prostu sprawdzić nie przez 10 minut z kaskiem na głowie w sklepie ale jeżdżąc po kilka sezonów.
  17. Panowie: 1/ Fakt, flex zmienia charakterystykę też w ręcznej (właśnie sprawdzałem w aucie kolegi :)) 2/ Standardowe ustawienie Insigni, jest absolutnie wystarczające do normalnej jazdy - w końcu to niemieckie auto i takie ma zawieszenie. Flex jest dobry jak ktoś lubi bajery - sport używam jak jadę sam, żeby się pobawić np. w górach - wtedy jest naprawdę super dla kierowcy, ale pasażerowie rzygają... np. zakręty na A4 na górze Świętej Anny ponad 200 nie robi wrażenia na aucie. Ale tour nadaje się właściwie tylko na autostradę i to prostą - bo na zakrętach buja. A ponieważ autostrady są równe, na cholerę zmiękczać? W zasadzie jest to tryb którego nie używam. A na miasto, jak pisałem, na dziurach buja bardziej jak standard i dobija zawieszenie - więc też bez sensu. Ale to pewnie kwestia indywidualnych odczuć. Dla mnie to bajer którego nie muszę mieć. I ponieważ tu jest dużo amatorów starych aut, podejrzewam, że wymiana amorów z flexem będzie zdecydowanie droższa niż zwykłych... 3/A skrzynia automat jest faktycznie taka sobie - duże opóźnienie, co jeszcze przy doładowanych silnikach zwiększa uczucie turbo dziury. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale nie jest też gorsza od japońskich czy francuskich - tak samo jak w starszych bemach i mercach. Taka uroda prostej hydrauliki. Ale i tak w życiu już nie wybiorę ręcznej - w 95 % przypadków życia codziennego, automat jest rewelacyjny. Dodatkową zaletą automatu w tych dieslach Insigni, jest łagodne ruszanie. Te cholerstwa bardzo twardo pracują i nie raz zdarza się przy ręcznej skrzyni, że przy ruszaniu zgaśnie bydle. Nie to co ford - tamtejszy 20 dieselek 160 KM to jedwab w porównaniu z Oplem :) (też kilka mamy)
  18. Od trzech lat mamy Insignie w firmie (160 KM, diesel w manualu) + dwie "specjalne" - jedna w automacie i jedna 2.0 turbo 4x4 benzyna (też w automacie). Jeśli chodzi o zawieszenie flexi to taka zabawka - w zasadzie na "tour" jest za miękkie na normalną zjazdę (buja) a na dziurach wrocławskich też dobija. Sport jest fajny, ale tylko w automacie - wtedy zmienienia nie tylko zawieszenie, ale też skrzynię, kierownicę, silnik :). Diesle palą nam 7-8 średnio (po przebiegach koło 100 tys. km) w zależności od kierowcy. Ten w automacie pali koło 7,5, ale jeździ nim dziewczyna i nie kręci na tiptronicu do odcinki ;). Za to benzyna po 90 tys. ma średnią 12,5 l... i na trasie jeszcze nie zdarzyło mi się zejść poniżej 10, za to udało się dojść do 19 l/100 km (ale wtedy trochę mi się śpieszyło...). Jak na trzyletnie auta, z pierwszych miesięcy produkcji są w miarę bezawaryjne, z wyjątkiem ... tarcz hamulcowych. W dieslach stosują jakieś małe badziewie, i jak kierowca ma ciężką łapę (Ci których spalanie dochodzi do 8 l) to tarcza po 10-15 tys km zaczyna się krzywić... no przegrzewa się. Jak ktoś jeździ spokojnie, to do 100 tys. km nic nie trzeba robić. Jak dla mnie to trochę lipa - robi się ciężkie auto ze 160 KM i 350 NM, a hamulce jak do fiata tipo...
  19. Mam FZ1 i jeździłem trochę na dużym bandicie - to Ci porównam: 1.Poręczność miejska, wbrew temu co kolegom się wydaje, jest bardzo porównywalna, a nawet, ponieważ akurat ja nieduży jestem (a bandit ma niżej środek ciężkości) nawet lepsza jest w bandicie. Po ruszeniu wagi nie odczuwasz a przy wyważeniu bandita, prowadzi się w mieście jak rowerek. I ma bardziej "miejsko" nastawione zawieszenia :) 2. Traski - bandit ma dużo wygodniejsze siodło (choć na pierwsze wrażenie siadając na FZ1 tego nie czuć) i jeśli nie potrzebujesz zapierdzielać na krawędzi, spoko starcza - spalanie jest też porównywalne, a nawet bandit ma szansę palić mniej od Faziego. Na ostrych zakrętach i serpentynach widać "rowerowe" (znaczy łatwe) prowadzenie bandita. Niestety, ma długich, szybkich zakrętach zawieszenie i rama już dają znać o końcu możliwości. Ochrona przed wiatrem podobna z małym + dla bandita. 3. Na tor - tu zdecydowanie FZ1 - co prawda nie jest to ścigacz i pozycja oraz geometria jest trochę bardziej turystyczna, jednak silnik i sztywna rama oraz możliwość regulacji (znaczy utwardzenia znacznego) zawieszenia pozwalają na całkiem fajną zabawę. Rekordów bić nie będzie a i 600-ki go objadą, ale frajda i poczucie zaufania do moto jest ok. 4. i pozostaje kwestia ceny - bandit to kilka tysi mniej do wydania 5. Kwestia lansu - Fazer jest ładniejszy i bardziej zadziorny - bandit to siła spokoju :)
  20. 1. Cięgno, czyli ten metalowy drążek, masz montowany do skrzyni w zacisku na wałku wieloklinowym - wystarczy zdjąć z wałka i przestawić o ząbek-dwa (tak jest w FZ1 i pewnie w twoim tak samo). 2. Zobacz, czy nowe "cięgno" gdzieś nie zaczepia - w FZ1 aby zrobić taki wynalazek, musiałem podszlifować kawałek dziury w ramie (u mnie przechodzi przez ramę) bo tarło (kąty). 3. W FZ1 wystarczyło przyciąć i nagwinować dłuższy drążek - uwaga na odwrotne gwinty :)
  21. janosikkk, co ty za Insignie znalazłeś? 2,2 - jakąś niemiecką wersję...? :)
  22. Jak już powiedziałem g**no wiesz o jeździe sportem po autostradzie :). I jeszcze raz przeczytaj mojego posta - co innego jechać dwie godziny drogą wojedwódzką, a co innego jechać sportem autostradą - gdzie z przyczyn technicznych nie siedzi się na moto ciągiem dłużej niż godzinę. BTW, akurat Fazer to słaby przykład- ja na swoim pomimo teoretycznie wygodnej pozycji ciągiem dwie godziny nie mogę usiedzieć, a na GSXR1000 K2 jak leciałem do Bułgarii trzy godziny (przez góry, więc starczyło paliwa) nie były problemem :icon_razz:
  23. Jeśli tylko prognoza pogody będzie OK, jedź i nie oglądaj się na nic. Nie słuchaj gości, którzy jak np. łysy31 nie mają pojęcia jak wygląda jazda sportem na autostradzie. Pakujesz małą torbę na tylne siedzienie, i z Wawy dziś masz praktycznie samą autostradę do celu. Jedziesz ze średnią nie 250 - nic na czasie nie zyskasz, bo stracisz na ekstra tankowaniu, ale utrzymujesz prędkość około 180-200 km/h - wtedy powinno wyjść Ci tankowanie co godzinę - akurat jak się kończy rezerwa. Pamiętaj, że ta pozycja na R6 w mieście jest **jowa, ale przy takiej prędkości masz mocno odciążone nadgarstki (trzyma Cię pęd powietrza :)) i tylko dupa zostaje. Ale to i tak zaledwie 8 godzin maksymalnie w siodle. Wielu kolegów tu myli ilość przejechanych km z czasem spędzonym na moto. Przy moich wszystkich wyjazdach średnia w siodle to własnie zawsze około 7-8 godzin. I to faktycznie jest DOŚĆ dla dupy. Potem należy odpocząć. Na Twoją trasę to bułka z masłem. Ale bardzo ważne, jak ktoś już napisał - stopery w uszy bo zwariujesz. BTW, jak poszukasz w Archiwum to w 2004 bodajże roku kolega Ryży Koń na ZX7R pyknął trasę z Wawy do Belgi w jeden dzień - 14 godzin wliczając jazdę w deszczu i że wtedy, do konina nie było autostrady :). A jest wysoki, więc kawce był mocno poskładany. I spoko się dało? Dało...
  24. Jak szukasz super wygodne moto, to niestety tylko typowy GT. Ale to oznacza wagę i "odrobinę" mniejszą poręczność której może Ci zabraknąć na bieszczadzkich, czy słowackich agrawkach. Do dalekiej turystyki nadają się zarówno Hayjka, jak ZZR 1400 jak i ZX12R - akurat w długich trasach miałem z każdym do czynienia. Tak samo nadaje się K1200S (też trochę jeździłem). Ale żaden nie jest ideałem - na szybki przelot - OK, ale jak musisz przez miasto cisnąć, zaczynają łapki odczuwać. I poręczność na agrafkach każdego z nich taka sobie. I zgadzam się, że FZ1 to taki sobie turystyk. Co prawda mój służy turystycznie i trasy 600- 700 km z pakunkiem nie są problemem, ale ja nieduży jestem więc mam w miarę ochronę za szybką, jednak z drugiej strony, nawet choć dupę mam ćwiczoną na górskim rowerze ze sportowym siodełkiem, to w Fazerze siedzenie jest takie tajemnicze, że trudno więcej niż 2 godziny ciągiem usiedzieć. Tu trzeba przyznać, że Yamaha dokonała mistrzowskiego posunięcia, specjalnie wymyślili niewygodne siodełko do wygodnego mot ;)
  25. maniek_7

    Polatamy?

    http://forum.motocyklistow.pl/index.php?/topic/152582-polatamy/ - zapraszamy :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...