MrsMarthy Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 Nasze szpitale pozostawiają wiele do życzenia. Przy zapaleniu nerki miałam septyczne gorączki 40+ stopni. Spałam na izbie, a kiedy przyszła moja kolej pani na mnie z mordą że taka młoda a odwala i udaje że nie może wstać z ławki. A co o wypadki motocyklowe czy każde inne, powinny lecieć w pierwszej linii. Najlepiej to się upić i przewrócić na chodniku. Wtedy na SORZE komplet badań od ręki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
michoa Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 czyli trza się wypie**alać tak żeby nie bolało ? Cytuj "... i ujrzal Pan prace nasza i byl zadowolony a zapytawszy o zarobki nasze usiadl i zaplakal..." list Pawla apostola do koryntianmichoa-100% stylistów bez szyku http://miszczua.cba.pl Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
lilith_24 Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 (edytowane) strasznie marudzicie, jak w zeszłym roku łamałam na torze kręgosłup to zanim odzyskałam przytomność już miałam komplet badań porobiony, prześwietlenia, tomografie, krwi i czego jeszcze dusza zapragnie ;-) Edytowane 14 Września 2016 przez lilith_24 Cytuj http://www.babanamotorze.pl Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Limo Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 Oj, srogo. Ale rdzeń nie przerwany mam nadzieję? Cytuj Why... So... Serious Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
_Ra_ Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 (edytowane) Ja po moich nielicznych wizytach w szpitalach odniosłem wrażenie, że działanie personelu zależy w znacznej mierze od statusu pacjenta: Pierwsza kategoria - motocyklista po wypadku z niezidentyfikowanymi obrażeniami - szczególnie jeśli przywieziony karetką i na noszach - najwyższa gotowość, szybkie badania, tomografia, RTG, monitorowanie ciśnienia krwi w celu wykrycia krwotoków wewnętrznych, błyskawiczne konsultacje specjalistów Jeżeli z tych badań wyniknie, że nie ma wielkiego zagrożenia, to motocyklista natychmiast spada do drugiej kategorii: Druga kategoria - motocyklista przychodzi sam, grzecznie mówi, że coś go boli, bo się wywrócił. Nie tracił przytomności, może się jakoś tam poruszać - skoro nie ma zagrożenia, to nagle czas zaczyna biec normalnie, a nie jak w amerykańskim filmie. Na badania czeka w kolejce. a na informację o wynikach parę godzin... Mam nadzieję, że w tym czasie personel zajmuje się tymi z pierwszej kategorii ;) Pozytywna jest obserwacja, że jeśli po poważnym dzwonie trzeba czekać długo na wyniki badań, to znaczy, że nic poważnego w nich nie wyszło i będzie dobrze :P Ogólnie doświadczenia mam pozytywne.Choć nie na tyle, żebym chciał to powtarzać :D Edytowane 14 Września 2016 przez _Ra_ Cytuj Wysyłane z mojego PCta za pomocą klawiatury Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
lilith_24 Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 Limo, wszystko ok, zrosło się, i dalej latam po torze, a jutro nawet z braku laku (torówka w niedzielę umarła silnik) zabieram na poznań ten sam motocykl, który rok temu mnie tam kontuzjował (tzn prawie ten sam, poza ramą, kołami, owiewkami, kierownicą, zawieszeniem :P ) Ra, dokładnie, niestety najlepszym patentem jest trochę poudawać, żeby się wystraszyli, że możesz lada chwila zejść im w poczekalni. Albo przyjechać karetką. W tym roku na Kisielinie kolega miał lekkiego dzwona, ale na tyle poważnego, że wymagał prześwietlenia. Wzywaliśmy karetkę, bo inaczej byśmy przed północą z soru nie wyszli - to też niestety wiem z doświadczenia :\ Cytuj http://www.babanamotorze.pl Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Limo Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 Tak trzymaj :lalag: Cytuj Why... So... Serious Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
KarolinaKk Opublikowano 14 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 14 Września 2016 O Chryste, byłaś na ostrym dyżurze? Przecież powinnaś zrobić RTG i tomografię, nie bagatelizuj tego. Poddałam się dziś i pojechałam na izbę. Bilans zysków i strat chyba całkiem niezły. Skręcona kostka, naciągnięte więzadło barkowo-obojczykowe, potłuczone żebra. Lekarz poznęcał się nade mną solidnie aż mu zeszłam jak uskuteczniał macanko barku. Na bark leci orteza z tego co zrozumiałam, na kostkę na szczęście poszło zwykłe usztywnienie bandażem elastycznym. Ale zastrzyki w tyłek mnie nie ominą. Lekarz wyraźnie podkreślał kilkakrotnie, że na motocykl siądę dopiero na wiosnę. Tak więc w te piękne słoneczne dni zamiast korzystać z pogody będę korzystać z uroków łóżka. Tylko te zastrzyki... Jak pierwszy dostałam to zeszłam im w ułamku sekundy. Nie wiem jak zniosę kolejne :D i nie chcę wiedzieć ile ich jest. :D "Wypadkowych" biorą bez kolejki. Jedź do SPSK 4 na SOR. Potem będziesz musiała czekać milion godzin jak pójdziesz kilka dni po fakcie. Yuby dobrze radzi. Co by się nie działo nie odwiedzam lubelskich szpitali. Raz byłam na sorze na Kraśnickich i moja noga już tam nigdy nie stanie. Dla mnie jeśli już istnieją Bełżyce. Tam wszędzie wchodzę bez kolejki. Ale tylko dlatego, że ojciec tam pracuje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MrsMarthy Opublikowano 15 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 15 Września 2016 Co by się nie działo nie odwiedzam lubelskich szpitali. Raz byłam na sorze na Kraśnickich i moja noga już tam nigdy nie stanie. Dla mnie jeśli już istnieją Bełżyce. Tam wszędzie wchodzę bez kolejki. Ale tylko dlatego, że ojciec tam pracuje. Wybrałaś akurat najgorszy sor w Lublinie. Kolejki wszędzie takie same, ale na Jaczewskiego jest najlepiej pod względem organizacji, personelu i czystości. Wiem - pracowałam tam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
KarolinaKk Opublikowano 15 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 15 Września 2016 Wybrałaś akurat najgorszy sor w Lublinie. Kolejki wszędzie takie same, ale na Jaczewskiego jest najlepiej pod względem organizacji, personelu i czystości. Wiem - pracowałam tam. Ten akurat miałam pod nosem bo z Armii Krajowej można w dwie minuty się tam znaleźć. Ale pożałowałam tej wizyty. Na szczęście nie musiałam sprawdzać sprawności innych szpitali na terenie Lublina. A tu po glebie akurat z Chodla o wiele bliżej do Bełżyc. Tylko chyba wystosuję jakiś apel do pielęgniarek o więcej delikatności dla pacjentów bez grama tłuszczu na tyłku :P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MrsMarthy Opublikowano 15 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 15 Września 2016 Bolesność zastrzyku "w tyłek" to nie kwestia tłuszczu. Zastrzyk ten jest DOMIĘŚNIOWY (injectio intramuscularis, i.m.). Dlatego to dziadostwo tak boli. Najbardziej jednak boli zastrzyk rozkurczowy więc jeszcze tragedii nie przeżyłaś. W każdym razie faktycznie, jeśli miałaś blisko i po znajomości to spoko. Ale gdyby coś to SPSK 4 ma spoko SOR. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
KarolinaKk Opublikowano 15 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 15 Września 2016 Bolesność zastrzyku "w tyłek" to nie kwestia tłuszczu. Ból taki, że całą nogę odjęło, nie mówiąc o tym, że straciłam przytomność bo tracę nawet przy pobieraniu krwi... Mam nadzieję, że nie prędko będę miała okazję skorzystać ale jeśli już mi się zdarzy będę pamiętać gdzie się kierować ;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MrsMarthy Opublikowano 15 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 15 Września 2016 Moja diagnoza: przewrażliwienie :) Gdyby coś pracuję w SPSK 1, znajdę kogoś delikatnego. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
KarolinaKk Opublikowano 15 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 15 Września 2016 Moja diagnoza: przewrażliwienie :) Gdyby coś pracuję w SPSK 1, znajdę kogoś delikatnego. Będę pamiętać :) ale mam nadzieję, że nie będę miała potrzeby korzystać :D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Damian85 Opublikowano 14 Października 2018 Udostępnij Opublikowano 14 Października 2018 Tak, wiem, temat stary, ostatnia odpowiedź w 2016 - nie ma jednak świeżego tematu tego pokroju, także odświeżam!Wstęp - gleby? To nie dla mnie! Pierwszy raz na 2oo siedziałem już w latach 90-tych.Jeździłem motorowerem mojego brata po polnych drogach - piach, żwirek, kamyczki, dróżki leśne, jazda bez kasku, to była moja codzienność - pamiętam, jak nosiło mnie na wszystkie strony, gdy jeździłem piaszczystymi dróżkami, ale nigdy się nie wywaliłem. W wieku 14 lat zrobiłem kartę motorowerową i kupiłem swój motorower.Jeździłem dalej, na legalu - i dalej bez gleby. Także ten sezon zaczynałem z przeświadczeniem, że gleby to nie dla mnie! Poza tym, dorwałem kilka fajnych lektur o technikach jazdy, no to przecież tym bardziej nie powinienem leżeć, prawda? - no ale rzeczywistość szybko ściągnęła mnie na... asfalt. : ) [Trening] Pierwsze lekkie ślizgawkiPada deszcz, Mokro. Damianek myśli sobie "Aaaa, motonici boją się jeździć po śliskim - to pipki!" Ubieram się, wsiadam na moto, wyjeżdżam z myślą, aby poznać granice "mokrego". Jadę w swoje treningowe miejscówki, robię slalomy, awaryjne hamowania, kręcę ósemki, itd. Po 2h jazdy myślę, że czas wracać - ale co to tam przede mną jest? Jakaś polna dróżka "na skróty", która zaoszczędzi mi kilka minut - poza tym, fajnie będzie się przejechać po deszczu po takiej dróżce, zobaczymy jak się jeździ po błotku na szosowych oponach... Genialny pomysł! Miałem do przejechania tylko 800 metrów polną droga, po deszczu. Na tym odcinku leżałem 4 razy (nic się nie stało oprócz zabrudzenia motunga i kombinezonu), ostatnie metry jechałem 15 km/h, cały uwalony w błocie i glinie, bo końcówka polnej dróżki okazała się gliniana! Z rozstawionymi nogami, ledwo łapiąc równowagę, doczołgałem się do końca "polnego skrótu". Błąd: Kompletny brak doświadczenia i wyobraźni jeśli chodzi o jazdę po błocie. [Trening] Pierwsze mocniejsze początkiTrening, po naczytaniu się Keitha Code i sposobu prawidłowego przejeżdżania zakrętu...po kilku ładnych tygodniach praktyk...po pokonaniu strachu przed pochylaniem się (i dochodzenie do tarcia podnóżkami)...po dojściu poznania granic nitki na której trenowałem...przyszedł czas na poznanie granicy prędkości pewnego zakrętu, a także chwila, w której dobrałem złą trajektorię (zbyt wczesne wejście w nitkę). Wiedziałem, że pierwsza gleba kiedyś może nadejść, ale nie wiedziałem, że tak szybko. Ogólnie początkowo nawet się uratowałem, bo w mocnym pochyleniu i zbyt wczesnym wejściu w zakręt zauważyłem, że się nie zmieszczę i wyprostowałem moto, aby nie załapać pobocza w pochyle.Z prędkością około 65-70 km/h wpadłem na trawiaste pobocze, gdzie w stresie rozpocząłem awaryjne hamowanie i doprowadziłem do blokady przedniego koła.Wyrżnąłem się na trawie, ale po wyrżnięciu się moto zakręciło w lewo i wróciłem na asfalt, rysując troszkę motocykl, a także rozpruwając spodnie. Kurtka na szczęścia cała. Błąd: Zły tor jazdy. Zbyt pewna jazda na treningu, prędkość bliska maksymalnej do pokonania zakrętu, jednak zbyt wczesne rozpoczęcie zakrętu. [Ruch Uliczny] Pierwsze szlifowanie w ruchuTo już było na drugiej maszynie. Mniej więcej połowa sezonu. Złamałem swoją zasadę, aby w ruchu ulicznym jeździć na te 70%, albo i mniej. Tego dnia czułem się pewnie (od kilku miesięcy trenowałem codziennie), po wyjeździe z domuzacząłem dawać w palnik w ruchu...2 minuty przed szlifem, zauważyłem, że za bardzo szaleję i powiedziałem do siebie: "Zwolnij, bo się doigrasz"... i 2 kilometry dalej szorowałem asfalt. Mogę się tłumaczyć, że miałem "zimne opony", ale prawda jest taka, że dałem dupy po całości. Jechałem przez trudny zakręt, bardzo ciasny, zacieśniający się, jeżdżę tam do tej pory codziennie.Znam ten zakręt jak własną kieszeń. Jest jednym z najfajniejszych w całej drodze dojazdowej do moich miejsc treningowych. Szarżowałem w zakręcie, wjechałem szybciej niż zawsze, aby się zmieścić, mocno pochyliłem motocykl, z powodu większej prędkości pojechałem szerszym łukiem i w mocnym złożeniu zahaczyłem po pobocze - plus był tylko taki, że mimo gorącej wizji nie popuściłem gazu, ale niestety kółka się ślizgnęły i yebłem na lewą stronę, moto mnie przycisło i leciałem tak kilkanaście metrów. Pamiętam, że czas jakby zwolnił, a ja lecąc po ziemi rozglądałem się do przodu i tyłu... i zastanawiałem się kiedy się w końcu zatrzymam. Miałem takie subiektywne uczucie, że leciałem dość długo. Gdy się pozbierałem, od razu podleciało do mnie jakichś dwóch gości, bardzo mili, jeden z nich był motocyklistą i mówił, że też przez szlifa przechodził, więc jakieś współczucie było. Drugi pomógł mi pozbierać części z moto. Kombinezon tekstylny kompletnie rozwalony, w moto urwała mi się dźwignia zmiany biegów (i jeszcze jakieś części od podnóżka i chyba nawet odważnik kierownicy), wracałem do domu mając tylko krótkiego kikuta (dźwignia zmiany biegów). Błąd: Szarżowanie, nieodpowiedni tor jazdy do prędkości. [Trening] Znów? Ile można?Po poprzednim szlifie w ruchu ulicznym wkurzyłem się na siebie i zacząłem ostrożniej jeździć. Pod koniec sezonu już nieźle mi szło, zacząłem praktykować "jazdę na kolanie", ale tak naprawdę chodziło mi nie o kolano,tylko o prawidłowe nauczenie się "zwieszania" na moto, tj. aby wisieć i aby kierownice trzymać lekko. Zaczęły się też treningi przejeżdżania zakrętów w zwisie. Zauważyłem, w zwisie czasem zdarzało mi się za mocno przycinać zakręty, brakowało mi troszkę precyzji. No i podczas pewnego treningu niestety w miejscu apexu zamiast przejechać blisko krawędzi, to przyciąłem apex, zahaczyłem o pobocze i znów się położyłem. Tylko tym razem zastanawiałem się, czy nie dało by się tego uratować. Z tego co pamiętam, to po zjeździe z asfaltu na pobocze (piasek i kamyczki) moto zmieniło się w galaretę (że tak nazwę tą niestabilność) i wtedy chyba zamroziłem gaz - nie pamiętam nawet tego momentu, bo po poczuciu "galarety" momentalnie się położyłem. Możliwe, że dałoby się uniknąć tej wywrotki, gdybym płynnie przyśpieszał. No ale... znów ten sam błąd z torem jazdy. Błąd: Zły tor jazdy. Aktualny stan Motocykle to samo zdrowie... Miało być pięknie, wyszło inaczej. Po ostatnim szlifie mocno myślałem nad swoją jazdą. Mocno tez się wkurzyłem, ponownie... Wiedziałem, że przesadzam, wiedziałem, że coś robię źle. Analizowałem moje błędy i doszedłem do wniosku, że za szybko chcę się nauczyć dobrze jeździć. Brakuje mi precyzji. Po raz kolejny położyłem się przez źle dobrany tor jazdy! Aktualnie pracuję nad precyzją w zakręcie. Nawet na treningach jeżdżę maksymalnie na 70%. Po cholerę mi prędkość? Przecież z nikim się nie ścigam. PodsumowanieJak na pierwszy sezon, to strasznie chu... był. ; ) Mogę się tylko pocieszać, że większość gleb to sytuacje z treningów, gdzie ćwiczyłem techniki jazdy i gdzie szukałem "granic". Mocno ciała dałem ze szlifem w ruchu drogowym - ogólnie mam zasadę, że w ruchu drogowym jeżdżę spokojnie, raz ją złamałem i moralne konsekwencje były niestety mocne. Do tej pory jestem rozczarowany tą glebą.Treningówki akceptuję jako doświadczenie i poznawanie granic.Nie mogę jednak zapomnieć tego, że dałem ciała w ruchu ulicznym. Cieszę się jednak, że nie połamałem się podczas tych gleb.Cieszę się także, że jednak się wyrżnąłem te kilka razy, bo zmieniło się też moje myślenie i nastawienie do 2oo. Aktualnie złapałem kontakt z kilkoma trenerami, którzy także uczą torowania i Gymkhany. W przyszłym sezonie mam zamiar zacząć z nimi treningi - przynajmniej mam już jakieś podstawy, nad którymi można zacząć pracować. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.