Skocz do zawartości

młodzi mają problem - nowe prawko, nowe przepisy kat. a


Rekomendowane odpowiedzi

Co do jazdy z pasażerem to wybacz ale nie zgadzam się z tym że filozofia ogranicza się do ruszania i hamowania.Moto takie jak R6 znacznie szybciej unosi koło przy jeździe z pasażerem niż solo.Przy jeździe na wprost nie jest to problem,natomiast utrata przyczepności w zakręcie na skutek zbyt gwałtownego podkręcenia zawsze się źle kończy.Niestety nie wszyscy którzy zaczynają jazdę na mocnych motocyklach mają tą świadomość.Jest to kolejna rzecz o której młodzi ludzie powinni dowiadywać się na kursie bo prędzej czy później zabiorą kogoś na moto. :buttrock:

 

Mariam, mnie nikt jazdy z pasazerem nie uczyl, dostalem wytyczne, ze w lewym zakrecie pasazer patrzy przez lewe ramie a w prawym przez prawe, dwa dni po zdaniu jechalem juz z pasazerka ( pjerwyj sort :icon_mrgreen: ) i jakos rade dalem. Do tego tez trzeba sie przyzwyczaic ale nie swieci garnki lepia, dylemat w tym, ze jak juz wielokrotnie mowiono, trzeba zachowac zimna krew i miec ta swiadomosc, ze odpowiadamy za czyjes zycie !

 

 

 

jednym słowem jeśli choć jedna osoba zwolni i się zastanowi to jest to już sukces i dla tego właśnie WARTO - tak przynajmniej sobie myślę :)

 

Jestem dokladnie tego samego zdania, jedno uratowane zycie, i juz sie oplacalo walczyc z wiatrakami !

 

 

Z tymi szkoleniami jest jeszcze jeden problem - w polskim systemie nauczania od samego początku ludziom wciska się wiedzę, której celem jest "jak NIE wpaść w poślizg", "jak NIE wejść za szybko w zakręt" itd.

 

1. Popytaj ludzi czy latwiej jest do czegokolwiek niedopuscic czy " naprawiac " skutki tego o czym piszesz. Do opanaowania to najpierw trzeba znac podstawy i miec jakas tam praktyke, inaczej mozesz robic co chcesz i moze nie wychodzic. Taak jak wspomnial przedmowca, tzrba robic pod okiem osob ywykwalifikowanej.

 

Tak, ale nadal podstawowym problemem jest możliwość kupna 150-konnego silnika na kółkach za ca. 10k zł przez osoby, które z racji wieku lubią zaszaleć. Kariera skoczków narciarskich czy kierowców rajdowych zazwyczaj kończy się w okolicy 30 roku życia nie dlatego, że kondycja nie pozwala. Psycha po prostu podpowiada większe marginesy...

 

Na szczescie to sie zmieni !

 

PIECYK, ale kurde pojechales

 

:notworthy: :clap: :buttrock: :lalag:

 

Pociagna troche w tym samym kierunku.

 

Wymagania egzaminu utwierdzaja srednio inteligentnych, ze jezeli zdali ( nawet nie koniecznie za pierwszym razem ) to umieja juz wszystko. N ateori niekt nie powiedzial, ze sa to minimalne podstawy !

 

Co do czesci praktycznej to tak jak wspomnial Piecyk, przy takich wymaganiach to.....

 

Szkolenie motocyklowe ( osob ktore maja juz kat B ) zalmuje mi mniej wiecej 36 - 40 godzin z czego conakmniej 15 ( srednia ) spedzana jast na placu i nie wyjjade na droge jzeli kursant nie ma opanowanych manewrow ! ! ! Maanewry te daja kursantowi swiadomosc ile potrafi ( z tych minimalnych zadan / Umiejetnosci ).

 

Co do kursow doszkalajacych to otwarcie mowie kursantoom, ze przez wyjezdzeniem ca. 10 000 km nie ma co sie na nie zapisywac, bo po prostu nie beda w stanie wykonac praktycznego manewru jaki bedzie wymagany przez instruktora.

 

:crossy:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale nadal podstawowym problemem jest możliwość kupna 150-konnego silnika na kółkach za ca. 10k zł przez osoby, które z racji wieku lubią zaszaleć. Kariera skoczków narciarskich czy kierowców rajdowych zazwyczaj kończy się w okolicy 30 roku życia nie dlatego, że kondycja nie pozwala. Psycha po prostu podpowiada większe marginesy...

 

Kolego,moda na motocykle i status materialny wielu młodych ludzi lub ich rodziców skłania do kupna właśnie tych najmocniejszych i to bez względu na umiejętności.Ale kupują nie tylko młodzi i nie tylko oni szaleją.Wydaje mi się że nieporozumieniem było by ograniczanie dostępu do najmocniejszych motocykli ze względu na wiek.Powinno się po prostu ustalić limit czasu posiadania lub przejechanych kilometrów na danej mocy motocyklu po wyczerpaniu którego będzie można się przesiąść na mocniejszą maszynę.Celowo nie piszę tu o pojemnościach bo te nie wiele mają wspólnego z osiągami maszyny.Znam wielu młodych jeżdżących od dawna na motocyklach którzy zaczynali od mniejszych mocy i obecnie latają na sportowych litrach i zachowują się w miarę poprawnie oraz wiele umieją,ale znam również kilku staruchów którzy po 40stce kupili najmocniejsze ścigi po mimo że w życiu nie mieli nawet motoroweru.Te właśnie nowobogackie staruchy pełne kompleksów że w tym wieku a jeszcze jeździć na głupim motorze nie umie robią wszystko żeby się popisać.Nie piszę tu o tym co są w stanie zrobić na widok panienki w mini która mogła by być ich córką. :icon_mrgreen: :buttrock:

 

Mariam, mnie nikt jazdy z pasazerem nie uczyl, dostalem wytyczne, ze w lewym zakrecie pasazer patrzy przez lewe ramie a w prawym przez prawe, dwa dni po zdaniu jechalem juz z pasazerka ( pjerwyj sort :icon_mrgreen: ) i jakos rade dalem. Do tego tez trzeba sie przyzwyczaic ale nie swieci garnki lepia, dylemat w tym, ze jak juz wielokrotnie mowiono, trzeba zachowac zimna krew i miec ta swiadomosc, ze odpowiadamy za czyjes zycie !

 

------------------------------------------------

ks-rider -Sorry że zapytam.Czy ta pasażerka wsiadła z Tobą jeszcze kiedyś na moto?Ze mną jakoś nikt nie chce drugi raz na motocyklu jechać. po mimo że jestem baardzo odpowiedzialny.Nawet własna teściowa woli zasuwać na piechotę że o małżonce nie wspomnę.O co może im do jasnej Anielki chodzić? :icon_mrgreen: Hmm,a może Ty pasażerki wozisz przed sobą?

Edytowane przez marian65
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie kształtuje, tylko piszę jak jest. Żona będzie zdawać na prawo jazdy, podczas szukania pewnych informacji w necie natknęła się na "rady" ile obrotów należy zrobić kierownicą podczas cofania po łuku, jak na pamięć przejechać trasy egzaminacyjne itp. Dlaczego instruktorzy jeżdżą z kursantami po trasach egzaminacyjnych? To jest nauka jazdy? To jest nauka zdawania.

 

Zgadza się. To jest nauka zdawania. To jest taka nauka na małpkę, czyli wskazówki "na obroty", "na pachołki" itp.

4jku, faktycznie piszesz jak jest. Jednak lepsze byłoby stwierdzenie, że wiemy że są szkoły, które uczą tylko tego jak zdać egzamin i należy je szerokim łukiem omijać.

 

W tym też nie ma nic dziwnego bo to po prostu kosztuje a nie każdego na to stać żeby sobie 100h wykupić... Nawet gdyby to po tych 100h nie stanie się nagle dobrym kierowcą. Może to pomóc, przyśpieszyć naukę ale nic więcej. Nic nie zastąpi zdobytego doświadczenia bo doświadczenia się nauczyć nie da.

 

Oczywiście, wyobraźnia, zdolność przewidywania... Żaden kurs nauki jazdy Cię tego nie nauczy. Jedynie doświadczenie za kierownicą, głupie wpadki w różnych sytuacjach, kolizje itp popełniane przez nas samych uczą najlepiej i najszybciej. Oczywiście najmniej bolesna jest nauka na cudzych błędach, ale jak to mówią "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz". Co z tego, że przez wiele godzin w ruchu drogowym powtarzam kursantowi aby zmienił pozycję pojazdu na pasie ruchu przejeżdżając obok parkingu, że ktoś cofając może go nie zauważyć. Kursant w momencie kiedy nie uzyska podpowiedzi pojedzie nieprawidłowo, wręcz czasami ocierając się o zaparkowane auta. Ale kiedy cofający pojazd naprawdę go przestraszy, dopiero zrozumie w czym rzecz. Jak mantrę powtarza się "wszystko co białe na jezdni to twój wróg". Co z tego. Dopóki delikwent nie złapie uślizgu koła na strzałce kierunkowej namalowanej na jezdni, podczas hamowania przed sygnalizatorem nie zastosuje się do wskazówek.

 

Źle mnie zrozumiałeś. Chodziło mi nie o doszkalanie ale o zdobywanie doświadczenia podczas jazdy na drodze gdy normalnie użytkujesz pojazd w ruchu.

 

Jednak poruszając się po drogach musimy mieć pewne podstawy opanowane. Będę się przy tym upierał :)

 

Co to znaczy "dobrze jeździć"? Wg mnie to znaczy zdobyć pewne umiejętności związane z poruszaniem się pojazdem typu: zdolność przewidywania, prawidłowe oszacowanie/dostosowanie prędkości do panujących warunków, zdolność odczytywania intencji innych kierujących, umiejętność zapobiegania sytuacjom krytycznym i umiejętność "wydostawania" się z takich sytuacji, zdolność obserwacji/wychwytywania potencjalnych zagrożeń itp itd.

 

Zgadzam się w 100%. Ale najlepsza wyobraźnia, oszacowanie prędkości itp. nie gwarantuje uniknięcia sytuacji awaryjnej. Sądzę, że dobrze byłoby wcześniej, w bezpiecznych, wręcz sterylnych warunkach placu manewrowego przećwiczyć np hamowanie awaryjne z wyższych prędkości, omijanie przeszkody itp. Na drodze nie ma czasu na eksperymenty.

 

Tak czy siak, generalnie masz racje, ale zbyt dużo wymagasz od instruktorów. Z jednej strony mówisz że zdawalność jest marna (zdaje się około 40% za pierwszym razem - kat B) a z drugiej chciałbyś żeby instruktorzy uczyli więcej niż tylko zdawania. Jak ze wszystkim, są lepsi i gorsi, ale nawet najlepszy nie dokona cudów

 

Tak, wymagania instruktorom stawiam duże, pewnie dlatego kadra w moim ośrodku jest od dłuższego czasu niezmienna i niewielka. Mógłbym postawić na masówkę, zatrudnić partaczy którzy uczyli by zdania egzaminu, ale zależy mi na bezpieczeństwie osób szkolonych, zarówno na i po kursie.

Poza tym, próbowałem powiedzieć, że niska zdawalność (swego czasu w Lublinie na poziomie 25% - żenada) podyktowana jest złym nauczaniem, właśnie pod egzamin. Bo właśnie nauka na obroty itp. jest zgubna. Słyszałem o tych sposobach, ale nie stosuję, bo szkolę tylko motocyklistów :) Chodzi o to, że osoba szkolona uczy się, że przy drugim pachołku ma skręcić 1/2 obrotu, przy 3cim 1/4 obrotu itd. W stresie egzaminacyjnym, pierdzieli te wszystkie wskazówki, bo już nie pamięta, czy te pół obrotu dotyczyło parkowania równoległego, czy cofania po "łuku". Ahhhh... temat rzeka.

 

z przyjemnością przeczytałem odpowiedź Piecyka

 

Dzięki.

 

W ogóle cieszę się, że chcieliście to wszystko przeczytać.

 

PIECYK, ale kurde pojechales

 

:notworthy: :clap: :buttrock: :lalag:

 

Takie życie. Na co dzień się zmagamy z tym samym.

Pozdrawiam, Daniel Piecychna
Szkolenia motocyklowe w Lublinie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ad. wymiaru godzin szkoleniowych. Nikt nikogo w tak krótkim czasie nie nauczy doskonale jeździć. Poza tym nie ma co się kurczowo trzymać tych 20h. 20h praktyki to minimalny wymiar godzin jaki przewidział ustawodawca. Jeśli ktoś musi, chce, stać go itp to może kurs sobie rozszerzyć nawet do 100h.

 

I to niestety też zamiast pomóc generuje w naszej wspaniałej polskiej rzeczywistości problemy. U mnie obyło się bez. Zostałam wysłana do tej najlepszej w mieście szkoły i przerobiłam więcej, niż trzeba do zdania egzaminu. Ale wiem doskonale, że instruktorzy potrafią celowo kursantów nie uczyć przez te minimalnie wymagane 20h. A później "musi pani zaoszczędzić i lekcji dobrać". Jak ktoś nie nauczył NIC przez te 20 h, to czego ma nauczyć później?

I tak z najtańszych kursów robią się droższe, dochodzi zmarnowany czas...

Ale i tak chętni są, bo tanio. Bo przecież szkoła to szkoła....

Ale właścicielowi - oszustowi - się to opłaca.

 

A później mówi taka po kursie, że stara się w ogóle klamki hamulca nie dotykać, tylko tyłem hamować... (na słabej armaturze jak nic komuś w tyłku zaparkuje po takich naukach.)

I przy odrobinie szczęścia wyrobi ta ósemkę i trasę i... No właśnie. :(

 

Zgadzam się całkowicie, że przy każdej okazji powinniśmy podkreślać znaczenie szkolenia, to jak wyglądają lekcje u pasjonatów, a jak u pazernych hien...

Fakt, iż jakiś pogląd jest szeroko rozpowszechniony, nie stanowi żadnego dowodu na to, że nie jest on całkowicie absurdalny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość ludzkości jest zwyczajnie głupia, należy oczekiwać z dużym prawdopodobieństwem, iż powszechnie panujące przekonania będą raczej idiotyczne niż rozsądne.

Bertrand Russell

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 czy 30h "nauki" nie jest w stanie przygotować nikogo do sprawnego poruszania się po drogach a jedynie właśnie do "zdania egzaminu" co później umożliwia uczenie się we własnym zakresie na drogach publicznych.

No nie wiem. Sam robiłem kurs w "jedynej słusznej szkole w Krakowie" ;). Jednak uczyli tam znacznie więcej niż "zdać egzamin". Nie twierdzę, że zaraz po otrzymaniu prawa jazdy byłem super-motocylistą, jednak wydaję mi się, że poruszałem się od początku w miarę sprawnie. Na ile było to sprawne poruszanie się proponuję pytać Sihaję i Jesza.

Sam natomiast miałem później okazję porównać jazdę zupełnych świeżaków po dobrej szkole i po zwykłej szkole. I była totalna przepaść. Po zwykłej szkole była to walka z motocyklem, a po dobrej w miarę sprawne poruszanie się na nim i frajda z jazdy.

 

A co do ilości godzin i podejścia właśćcieli szĸół w polsce to szukając pracy jako instruktor( kat. B) dostałem taka propozycję, że za dodatkowe wykupione przez kursanta godziny dostanę 150% stawki. Że mam nie nauczyć w minimalnym czasie. Żeby na miasto nie więcej, niż dwie lekcje, czym więcej na placu tym lepiej, żeby trasy egzaminacyjnej za dobrze nie przerabiać... Sihaję az korciło, żeby podac sie za instruktorke i pójść na rozmowę do owej szkoły z dyktafonem.

"Ja tylko nie wierzę w jednego więcej boga niż ty. Gdy zrozumiesz, dlaczego nie wierzysz we wszystkich pozostałych, zrozumiesz, dlaczego ja nie wierzę w twojego." Stephen Roberts

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie tutaj rację, że szkoły nie uczą podstawowych rzeczy na motocyklu (omijając jazdę na wprost i skręcenie na skrzyżowaniu). Podniesienie kosztów PJ dużo nam nie da. Polska to też nie bogaty kraj, aby wydać 2500zł na PJ. Mówię tutaj o przeciętnych obywatelach. W szkołach po prosty brakuje jakiś małych torów, kartingów lub nawet toru ze zwykłymi przeszkodami i zadaniami typu awaryjnym hamowaniu. Tego właśnie nam brakuje..

Większość ludzi uczy się własnymi doświadczeniami na drogach. Po kolei dosięga dalszych szczebelek drabiny.

To właśnie tak jak z gruntem. Jeśli wchodzisz na niepewny grunt, robisz to powoli lub się zatrzymujesz. Po tym następny raz, drugi, trzeci. Po każdym kolejnym idziesz dalej, i poznajesz teren (umiejętności).

 

Dużo zależy od szkoły PJ, instruktorów i ich podejścia do tematu.

 

A co do tego co mówił Sherman, to nie można zabronić kupowania motocykli. Każdy ma swój rozum, i musi wiedzieć gdzie stoją jego granice umiejętności i pomyśleć, czy to ten czas na ten motor. Jeśli komuś coś rusza się w główce, to nie kupi pierwszego motocykla tak, aby zaraz się rozbić. Ale niestety dużo osób tego nie wie, że motor to nie zabawka dla każdego.

 

A jeśli chodzi o Tory, to ile mamy tych torów w Polsce ... ? Jak bym miał do toru 100km, to bym jeździł. Ale powiedzmy sobie szczerze, że nie każdego stać aby jechać 500km + nocleg + płatności za tor.

Edytowane przez toOczeQ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie tutaj rację, że szkoły nie uczą podstawowych rzeczy na motocyklu (omijając jazdę na wprost i skręcenie na skrzyżowaniu). Podniesienie kosztów PJ dużo nam nie da. Polska to też nie bogaty kraj, aby wydać 2500zł na PJ. Mówię tutaj o przeciętnych obywatelach. W szkołach po prosty brakuje jakiś małych torów, kartingów lub nawet toru ze zwykłymi przeszkodami i zadaniami typu awaryjnym hamowaniu. Tego właśnie nam brakuje..

 

Przede wszystkim to brakuje dobrych instruktorów.

A co do kasy, kurs w KSM, czyli chyba najlepszej szkole w krakowie kosztuje 1400 zł w tym roku. Jasne, że to znacznie więcej niż te najtańsze kursy (800zł). Jednak tam naprawdę uczą jeździć a nie zdać egzamin. A jak już się ma podstawy można zawsze robić jakieś kursy doszkalające. Tanie nie są, ale generalnie to hobby do tanich nie należy.

"Ja tylko nie wierzę w jednego więcej boga niż ty. Gdy zrozumiesz, dlaczego nie wierzysz we wszystkich pozostałych, zrozumiesz, dlaczego ja nie wierzę w twojego." Stephen Roberts

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ks-rider -Sorry że zapytam.Czy ta pasażerka wsiadła z Tobą jeszcze kiedyś na moto ? Ze mną jakoś nikt nie chce drugi raz na motocyklu jechać. po mimo że jestem baardzo odpowiedzialny.Nawet własna teściowa woli zasuwać na piechotę że o małżonce nie wspomnę.O co może im do jasnej Anielki chodzić? :icon_mrgreen: Hmm,a może Ty pasażerki wozisz przed sobą?

 

Kiedys mialem zamiar przekechac sie z moja matula, ktora notabene ma kat. A i sama smigala, po przejechaniu 500 m po prostu zsiadla.....i wrocla do domu, mimo, ze nie swirowalem. Czy wsiadaja drogi raz, hmmmm, wsiadaja. Zona jest hard core, im szybciej tym lepiej, mloda tez, tylko, ze mlodej juz wozc nie musze :icon_mrgreen:

 

 

Takie życie. Na co dzień się zmagamy z tym samym.

 

Lieedys mi ojciec powiedzial;

 

- obys cudze dzieci uczyl.....

 

Dzisiaj czasami bym mu.....

 

Zwlaszcza gdy super inteligent sie trafi :icon_mrgreen:

 

Przede wszystkim to brakuje dobrych instruktorów.

A co do kasy, kurs w KSM, czyli chyba najlepszej szkole w krakowie kosztuje 1400 zł w tym roku. Jasne, że to znacznie więcej niż te najtańsze kursy (800zł). Jednak tam naprawdę uczą jeździć a nie zdać egzamin. A jak już się ma podstawy można zawsze robić jakieś kursy doszkalające. Tanie nie są, ale generalnie to hobby do tanich nie należy.

 

To co opisales ti naprawde zenujace, faktycznie az sie prosi.

 

W zeszlym tygodniu przejelem kobiete ktora przeszla do nas ze szkoly obok, zero wyszkolenia teoretycznego, a praktyka lamie wszystko co podaja wytyczne i zdrowy rozsadek. Kobieta ma niesamowity probblem, nie potrafi wogole operowac sprzeglem u niej jest ono digitalne 0 - 1 .

 

 

 

:crossy:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim to brakuje dobrych instruktorów.

 

przede wszystkim brakuje WERYFIKACJI INSTRUKTORÓW. gdyby każdy z nich był oceniany po tym, jak zdają jego kursanci, skończyłyby się natychmiast patenty typu nic nie robić na obowiązkowych godzinach, gonienie 18/20h po ósemce, itd. już kiedyś o tym pisaliśmy: ośrodki prowadzą statystyki zdawalności, tylko nikt nie wyciąga z tych danych wniosków. a sprawa powinna być prosta: skoro kierowcy mają punkty karne, instruktorom też by się przydały - i powiedzmy, jeśli mniej niż 60% kursantów zdaje za 1 razem, żółta kartka i dodatkowe obowiązkowe płatne szkolenie praktyczne z jazdy danym pojazdem; mniej niż 40 - czerwona kartka, utrata uprawnień i zakaz powrotu do zawodu na rok czy dwa, oraz obowiązkowy powrót na kurs podstawowy i ponowny egzamin. żeby nie było problemów z nauczaniem przez instruktorów bez uprawnień - w samochodzie musiałby każdy mieć legitymację ze zdjęciem i numerem, do sprawdzenia przez kursanta, przypiętą na widocznym miejscu (jak licencja taksówkarska, bodajże w usa). jestem przekonany, że tą metodą znacznie szybciej podniesione zostałoby bezpieczeństwo na drogach, niż karami i ograniczeniami nakładanymi na kierowców. a że odpadłaby połowa szkół jazdy? cóż, najsłabsi niewątpliwie. byłoby drożej? owszem, ale lepiej - jak pokazują przykłady wcale nie jest najlepsze to, co najtaniej kupione

jsz

 

ps. temat jak znajdę chwilę zostanie wyczyszczony z dyskusji o szkoleniu, przeniosę do poprzedniego

„Warunkiem istnienia dyktatury jest ciemnota tłumu, dlatego dyktatorzy bardzo o nią dbają, zawsze ją kultywują.”
[R. Kapuściński]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przede wszystkim brakuje WERYFIKACJI INSTRUKTORÓW.

 

To napewno

 

gdyby każdy z nich był oceniany po tym, jak zdają jego kursanci, skończyłyby się natychmiast patenty

 

Dopuki ktorys z rzadowych papierowach tygrysow sam na to nie wpadnie to napewno sie nie zmieni. Aby mialo to sens musi nastapic powrot do starego systemu zdawania na pojezdzie na ktorym sie uczylo ! W przypadku kat B egzaminator siedzi z tylu. Dopuki jednak prawo nie zmieni statusu WORD; ZORD: MORD'ow i ich monopolu na pojazdy egzaminacyjne to osobiscie kiepsko to widze.

 

ośrodki prowadzą statystyki zdawalności, tylko nikt nie wyciąga z tych danych wniosków.

 

A szkoda.

 

utrata uprawnień i zakaz powrotu do zawodu na rok czy dwa, oraz obowiązkowy powrót na kurs podstawowy i ponowny egzamin.

 

Zyje z tym od poczatku, z tym, ze w moim przypadku ten okres = 10 lat, rok czy 2 to smiech bo raczej kazdy jakos te dwa lata odpeka.

 

żeby nie było problemów z nauczaniem przez instruktorów bez uprawnień - w samochodzie musiałby każdy mieć legitymację ze zdjęciem i numerem, do sprawdzenia przez kursanta, przypiętą na widocznym miejscu (jak licencja taksówkarska, bodajże w usa). jestem przekonany, że tą metodą znacznie szybciej podniesione zostałoby bezpieczeństwo na drogach, niż karami i ograniczeniami nakładanymi na kierowców. a że odpadłaby połowa szkół jazdy? cóż, najsłabsi niewątpliwie. byłoby drożej? owszem, ale lepiej - jak pokazują przykłady wcale nie jest najlepsze to, co najtaniej kupione

 

Niekoniecznie, to moim zdaniem nie jest az tak wazne, usprawnic trzeba by bylo caly system ktory by to eliminowal.

 

:crossy:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę coś od siebie.

Prawo jazdy kat. A zrobiłem całkiem niedawno, wcześniej zrobione kilkaset tysięcy kilometrów różnymi samochodami po różnych drogach krajowych i zagranicznych, udział w kilku wypadkach samochodowych (na szczęście bez ofiar). Idąc na kurs na kat. A dokonałem świadomego wyboru, iż jeśli już mam robić prawko na motocykle to zrobię je w profesjonalnym miejscu nie licząc się z kosztami, do szkoły nauki jazdy musiałem dojeżdżać prawie 30 km zarówno na teorie jak i praktykę oraz koszt był większy niż w szkółkach w miejscu mojego zamieszkania, kryteriami wyboru szkoły było to, że nauczać mieli instruktorzy z doświadczeniem w jeździe motocyklem, że podczas jazdy po mieście instruktor także jedzie motocyklem, a nie gdzieś tam z tyłu w samochodzie. Wyboru nie żałuję.

Co do tego jak ktoś napisał wcześniej iż po 30-tce bierze się większy margines to zgadzam się z tym, pamiętam jak za młodego ponosiło podczas jazdy autem. Zdrowy rozsądek odchodził na dalszy plan.

Teraz oceniając przez pryzmat czau, doświadczenia, przebytych kilometrów i widoku krwii człowiek myśli inaczej, przede wszystkim chce przeżyć.

Pewnie że czasami się odwinie manetkę ale w miejscu wyglądającym względnie pewnie i bezpiecznie dla siebie i pozostałych użytkowników drogi.

Co do zakupu motocykla biłem się z myślami i rozsądkiem i opiniami ludzi, priorytetem było FZ6, potem długie przemyślenia, spojrzenie na to wszystko z boku, z punktu widzenia mojej rodziny najbliższej.

Zdecydowałem się na CB500, piekny model, czarna, goła sztuka. Stwierdziłem że jeśli opanuję ten sprzęt to pomyślę wtedy o czymś większym, i tak jeżdżę już 3 sezon tą "pińćsetką" i jeździ mi się dobrze, staram się w maksymalny sposób wykorzystać potencjał tych 58KM, wszystkie możliowści jakie daje i uważam iż jeszcze daleko mi do osiągnięcia granic. Próbuję jak najwięcej ćwiczyć, jeździć, przeczytane mam prawie wszystkie podstawowe książki dla motocyklistów (co uważam jest podstawą przed zajęciem miejsca za kierwonicą motocykla). Co z tego że podczas jazd w grupie nie nadążam za sprotowymi 600 (chociaż nie jest tak źle jak by na to mogła wskazywać różnica w parametrach maszyn), bo co z tego że ktoś mi odjedzie na prostej albo na wyjściu z winkla jak nadrobie w samym winklu) :)

Co do kupowania "litra" na pierwsze moto to zdecydowanie nie popieram, powinny być jakieś odgórne ograniczenia (niestety ale uważam iż polacy to taki naród że jak nie mają bata nad głową to nie wiedzą co się dzieje i robią wszystko co tylko chcą - można się na mnie za to obrazić ale tak jest), mam nadzieję że wejdzie stopniowanie możliwości dosiadnia mocnych sprzetów w zależności od doświadczenia, wieku itp.

Niestety i tak trafią się tacy co jeżdżą bez prawa jazdy na sprzętach bez papeierów, i tutaj jest rola nasza, abyśmy nie tolerowali takich praktyk wśród naszych znajomych bądź nie znajomych.

 

Ale essej mi wyszedł :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowałem się na CB500, piekny model, czarna, goła sztuka. Stwierdziłem że jeśli opanuję ten sprzęt to pomyślę wtedy o czymś większym, i tak jeżdżę już 3 sezon tą "pińćsetką" i jeździ mi się dobrze, staram się w maksymalny sposób wykorzystać potencjał tych 58KM, wszystkie możliowści jakie daje i uważam iż jeszcze daleko mi do osiągnięcia granic. Próbuję jak najwięcej ćwiczyć, jeździć, przeczytane mam prawie wszystkie podstawowe książki dla motocyklistów (co uważam jest podstawą przed zajęciem miejsca za kierwonicą motocykla). Co z tego że podczas jazd w grupie nie nadążam za sprotowymi 600 (chociaż nie jest tak źle jak by na to mogła wskazywać różnica w parametrach maszyn), bo co z tego że ktoś mi odjedzie na prostej albo na wyjściu z winkla jak nadrobie w samym winklu) :)

Co do kupowania "litra" na pierwsze moto to zdecydowanie nie popieram, powinny być jakieś odgórne ograniczenia (niestety ale uważam iż polacy to taki naród że jak nie mają bata nad głową to nie wiedzą co się dzieje i robią wszystko co tylko chcą - można się na mnie za to obrazić ale tak jest), mam nadzieję że wejdzie stopniowanie możliwości dosiadnia mocnych sprzetów w zależności od doświadczenia, wieku itp.

Niestety i tak trafią się tacy co jeżdżą bez prawa jazdy na sprzętach bez papeierów, i tutaj jest rola nasza, abyśmy nie tolerowali takich praktyk wśród naszych znajomych bądź nie znajomych.

 

 

Tylko pogratulowac zdrowegoo rozsadku, zarowno przy wybrze szkoly jak i zakupu motocykla !

 

A z tym batem to niestety prawda.

 

:crossy:

Edytowane przez ks-rider
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ech, piyok, żeby każdy tak podchodził do sprawy jak Ty - o ile rzadziej czytalibyśmy o tym, że znowu ktoś przesadził i bez sensu odszedł z tego świata... Gratuluję i życzę szerokości :)

"... zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji... "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że nieporozumieniem było by ograniczanie dostępu do najmocniejszych motocykli ze względu na wiek

 

Sporki, źle to napisałem, bo sam zawsze wyznawałem zasadę, że moja sprawa, co mi wolno i żadne przepisy nie powinny narzucać ani jazdy w pasach, ani jazdy w kasku na motocyklu. Nikogo nie powinno obchodzić to, co mi się może stać.

 

Miałem na myśli bardziej to, że problemem jest możliwość kupna i jazdy mocnymi sprzętami przez ludzi, którzy nie mają jeszcze świadomości ryzyka. Jeżeli nie trafią w życiu na kogoś, kto im to wytłumaczy (chociażby na niniejszym forum, zlocie itd.), to są zostawieni "sami sobie" - co niestety tworzy podatny grunt na odwijanie manetki. Udało się 10 razy, to może i uda się jeszcze raz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporki, źle to napisałem, bo sam zawsze wyznawałem zasadę, że moja sprawa, co mi wolno i żadne przepisy nie powinny narzucać ani jazdy w pasach, ani jazdy w kasku na motocyklu. Nikogo nie powinno obchodzić to, co mi się może stać.

 

Miałem na myśli bardziej to, że problemem jest możliwość kupna i jazdy mocnymi sprzętami przez ludzi, którzy nie mają jeszcze świadomości ryzyka. Jeżeli nie trafią w życiu na kogoś, kto im to wytłumaczy (chociażby na niniejszym forum, zlocie itd.), to są zostawieni "sami sobie" - co niestety tworzy podatny grunt na odwijanie manetki. Udało się 10 razy, to może i uda się jeszcze raz.

 

Dorzuce swoje 10 groszy...pamietaj ze wypadek oprocz ludzkiej tragedii to leczenie/hospitalizacja/interwencja policji,karetki to wszystko kosztuje bardzo duzo i jest placone z naszej, podatnikow, kieszeni.. Ja wolalbym aby byly limity i stopniowanie w prawie jazdy, tak abysmy pieniedzy podatnikow nie wydawali na wypadki, a np. na polepszenie stanu drog (np. marzy mi sie aby wreszcie wprowadzili dolne oslony barierek, tak aby nie byly smiertelnym zagrozeniem dla nas)

 

Pozdrawiam i zycze bezpiecznej jazdy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...